…Co dzień o poranku człapię do kuchni, łykam swoją tabletkę
i zrywam kolejną kartkę z kalendarza. Taki to nawyk i rytuał. Czytam sentencję
na dany dzień, tak jakby miała być to jakaś sekretna, tylko dla mnie
podpowiedź, wskazówka od Losu, prąd oceanu, który zawiadywać mną będzie tego
dnia. Nie zawsze jednak mój umysł jest wówczas na tyle przebudzony bym mogła
dostatecznie zrozumieć i przemyśleć to, co właśnie przeczytałam. Wiem tylko, że
to coś mądrego, że w lapidarnym stwierdzeniu kryje się naprawdę wiele, jednak
cała głębia tej myśli często mi umyka. Dlatego zbieram te kartki i gdy mam
więcej czasu i siły czytam je uważnie. Raz jeszcze i jeszcze raz, sprawdzając
co zawarte na nich słowa znaczą dla mnie, czy w ogóle potrafię w nich znaleźć
jakieś do siebie odniesienie. Dlaczego to robię? Cóż, człowiek przez całe życie
szuka sensu w życiu, jakiejś gwiazdy przewodniej, dzięki której przestanie
wreszcie błądzić i ginąć w pustce. Poza tym codzienność, która jest zazwyczaj
intensywnym i powtarzalnym działaniem zasługuje też na dodatkową warstwę
namysłu po to by nie uleciała, jakby jej nigdy nie było, po to by docenić i
zrozumieć to, co jest. A ciężko zebrać w głowie jakieś sensowne myśli, ciężko coś
z siebie samej ulepić, gdy upał zniewala i osłabia albo gdy zmęczenie każe paść
gdzieś w cień w pozycji horyzontalnej i choć na moment odpłynąć w błogi niebyt
snu…
„Wejdź na pierwszy
stopień. Nie musisz widzieć całych schodów, po prostu wejdź na pierwszy
stopień. (Martin Luther King)”
Najtrudniej coś
zacząć. Potem jakoś już leci, prawda? Człowiek wciąga się, zapomina o lęku, o
niewierze w swoje możliwości, o porównaniach z innymi ludźmi i o destrukcyjnych
doświadczeniach. Robienie czegokolwiek jest lepsze, niż nierobienie niczego.
Skok na głęboką wodę lepszy, niż wieczne stanie na brzegu. Życie to działanie…. Zbudowaliśmy szerokie schody wejściowe a od od
parunastu dni w pocie czoła tworzymy z Cezarym solidne murki wokół domu. Mają one przykryć
szpetny fundament, ocieplić go trochę oraz przy okazji ozdobić nieco nasze
domostwo. Ciężka to praca. Trzeba zgromadzić sporo różnych rozmiarów kamieni
rzecznych oraz gruzu. Przy pomocy niezliczonej ilości piasku i cementu wyrobić
mocny beton. Mieszać go i mieszać. Kłaść precyzyjnie pilnując by nie był ani za
rzadki ani za gęsty. Dopasować odpowiednio kamienie, które będą trzymać tę
budowlę i nadawać jej kształt. A żar cały czas leje się z nieba albo wręcz
przeciwnie ni z gruszki ni z pietruszki burza z piorunami i ogromną ulewą
rozmywa niestwardniały jeszcze beton i prawie cała praca na nic. Trzeba
zaczynać od początku…Zaczynamy więc a po wielu godzinach umęczeni i spoceni wreszcie
kończymy. Zadowoleni spoglądamy na dzieło. Nie spodziewaliśmy się, że wyjdzie
to tak dobrze i ładnie. A kiedy wszystko porządnie wyschnie i stwardnieje psy
natychmiast przysposabiają owe murki dla siebie. Wygodnie i błogo im tam
polegiwać, gdy życzliwy cień otula do południa nasz dom…Uśmiechamy się patrząc
na nie…Warto było, choćby dla nich...
„Jeśli wyruszysz w
drogę, droga pojawi się. (Rumi)”
No właśnie! Wchodzisz
w coś. W wielką niewiadomą. Idąc przed siebie tworzysz to, co przed Tobą.
Myślą, nastawieniem do czegoś,
potrzebami serca. Przeważnie ta droga
jest całkiem inna niż w wyobrażeniach. Bo rzeczywistość weryfikuje wszystko. Wciąż
jednak jesteś współtwórcą tej drogi. Bez Ciebie ona nie istnieje. Podejmujesz
decyzję i idziesz konsekwentnie tam, gdzie czujesz, że iść powinieneś… Spoglądam
na Misię, moją niewidomą psinkę. Rok temu postanowiłam, że trzeba dać suni
szansę na życie, na zaznanie psiej radości, na wzbogacenie naszej codzienności.
Nauczyłam się przy niej wiele, bo i ona nauczyła się mnóstwa rzeczy. Nie dość,
że zapamiętała dokładnie topografię ogrodu oraz lasu, to przezwyciężyła
skutecznie własne lęki przed niewiadomą, przed obcymi ludźmi, głosami,
przeszkodami na drodze, nagłymi spadkami terenu. Powoli, małymi kroczkami albo
nagłymi zrywami odwagi Misia wciąż idzie naprzód, skutecznie oswaja świat.
Cieszy się swobodnym biegiem przez łąki, drogą, która pojawia się pod jej
łapami…I ja też jak ta Misia wchodzę co dzień w kolejną niewiadomą. I oswajam
to, co da się oswoić a omijam to, co mogłoby zrobić mi krzywdę. Nie zawsze mi
to wychodzi, bo nie wszystko przecież ode mnie zależy, ale patrzę na Misię i
widzę, że jednego dnia uderzywszy się głową w pień, na drugi raczej już tego błędu nie
powtarza, gdyż ból to najlepszy nauczyciel…
„Tylko w ciemności
widać gwiazdy. (Martin Luther King)
Innymi słowy,
trzeba doświadczyć jakiegoś bólu, porażki, smutku aby móc zauważyć i należycie docenić
to, co jest zwyczajną kanwą codzienności. Jakże często zdarza mi się, że nie
umiem znaleźć w sobie iskry radości, pogody ducha, pewności siebie... Dzień za
dniem płynie podobny do siebie i ulotny jakby go wcale nie było. Upał, burza,
słońce, deszcz. Praca, spacery, muzyka, lektura. Wieści ze świata, spotkania z
ludźmi. Emocje dobre i złe. Śmiech, płacz, ciche rozmowy, kłótnie, łzy,
radości, przykrości, zabawy, westchnienia. Mrówcze działania. Plany na
przyszłość. I nagle przychodzi wieść, że ktoś bliski i drogi sercu ciężko zachorował
i nie wiadomo czy w ogóle z choroby wyjdzie, a jeśli wyjdzie, to jak będzie
potem wyglądało jego życie? I raptem ta dotychczasowa zwyczajność codzienna
nabiera niezwykłej wagi, jako coś co nie jest dane raz na zawsze, jako coś co
być może nigdy już nie będzie dane, jako gwiazda, której blasku nie potrafiło
się dość wyraźnie dojrzeć a przecież była i świeciła tak mocno…
„Emocje przypominają
fale: nie możemy ich powstrzymać, ale możemy wybrać tę, na której chcemy
surfować. (Jonatan Martensson)
„Najlepszy sposób
osiągnięcia szczęścia to rozsiewanie go wokół siebie. (Robert Baden-Powell)”
Wieczorami sprawia
mi przyjemność i pozwala odpocząć słuchanie muzyki. Ale nie tylko słuchanie, bo
przede wszystkim oglądanie koncertów muzycznych dostępnych w Internecie. Moje
ulubione to występy Andre Rieu i jego orkiesty. Ten holenderski skrzypek i dyrygent, zwany „królem walca” naszych
czasów od prawie trzydziestu lat podróżujący po świecie ze swoją orkiestrą gra
z nią najpiękniejsze melodie muzyki klasycznej i rozrywkowej, zaprasza do
współpracy najlepszych pieśniarzy i instrumentalistów, w odwiedzanych przez
siebie krajach sięga do najpopularniejszego, najbliższego sercom mieszkańców
danych krajów repertuaru. Najważniejsze miejsce w jego występach zajmuje zawsze
twórczość Johanna Straussa, ale płynąc swobodnie przez nastroje oraz skojarzenia
muzyczne na przykład w Grecji przedstawia „Zorbę”, w Izraelu „Nagilę” a w
Polsce „Szła dzieweczka do laseczka” albo „Niech żyje bal”. Koncert Andre Rieu
to całe show połączone z tańcem, uśmiechem, ciekawymi opowieściami skrzypka, z zachęcaniem
publiczności do wspólnego śpiewania, do swobodnych pląsów. I właśnie ta radość zgromadzonej
na tych występach publiczności jest tym, co mnie najbardziej zachwyca i porywa.
Widzę tłumy ludzi połączonych tą samą emocją, prostą radością obcowania ze
sztuką, pogodą ducha i zadowoleniem z bycia razem, z odnajdywania cudownej
wspólnoty międzyludzkiej, tej coraz rzadszej współcześnie a tak potrzebnej w
zgodnym, optymistycznym i życzliwym byciu „razem”. Andre Rieu rozsiewa
szczęście wokół siebie, zaraża nim, odsuwa smutki i zgryzoty precz, pomaga uwierzyć
w to, że na tym dziwnym świecie istnieje proste i zrozumiałe przez wszystkich piękno,
że jest między ludźmi tyle podobieństw, bo przecież z jednej jesteśmy nici
uwici. To rozsiewanie szczęścia i łączenie ludzi jest niepospolitą a jakże pożądaną obecnie umiejętnością.
Czasem po nakarmieniu duszy koncertami Andre Rieu wpadam na
deser w inne rejony muzyczne. Chcę bowiem ten stan uwznioślenia, wzruszenia i
radosnego spokoju przedłużyć i pogłębić. Słucham piosenek z „Piwnicy pod
Baranami”, Magdy Umer, Andrzeja Nardellego, Piotra Fronczewskiego czy Jacka
Wójcickiego. I wszystko jest dobrze dopóki nie spojrzę na komentarze pod
utworami wyżej wymienionych artystów. Poza słowami aplauzu i wzruszenia
pojawiają się też tam, niestety, wyrażenia pełne jadu, złości, podejrzliwości i
zajadłości. Polityka wszędzie wciska swe ohydne oblicze. Miesza i brudzi
najczystszą nawet wodę w jeziorze. Uciekam więc czym prędzej na video z
polskimi koncertami Andre Rieu. Mam nadzieję, że chociaż tam magia dobra i
wspólnoty trwa niepodzielne, że i tam więcej ludzi łączy niż dzieli, że nie
wkradł się na polskie koncerty jakiś złośliwy demon. Niestety, już po chwili stwierdzam z ogromną przykrością, iż i w te
rejony zdołał on dotrzeć. Komentujący te wspaniałe imprezy muzyczne dogryzają sobie
wzajemnie, przeinaczają wypowiedzi, poniżają, obrażają z mściwą satysfakcją. Po
co? Co nimi kieruje? Gdzie podziały się te pozytywne emocje, ta niezwykła
wspólnota przeżywania razem czegoś naprawdę dobrego i budującego? Przecież
każdemu potrzeba czasem oczyszczenia, oderwania, nieba na ziemi. Dlaczego zamieniać to niebo w piekło? Od
dawna staram się omijać w telewizji programy informacyjne i publicystyczne właśnie
po to aby nie doświadczać tych złych emocji, ale jak okazuje się, trudno przed
tym uciec. W tym świecie obrywanie aniołom skrzydeł sprawia co poniektórym dużo
satysfakcji…
My wszyscy z jednej nici uwici
my wszyscy...
wszystkich nas coś boli
coś śmieszy
lęk zaciska
muzyka od ziemi odrywa
zgryzota podcina skrzydła
lśni wzruszenie, kiedy w sercu
jakaś brama się odmyka
i zapada ciemna bezradność, gdy bezcenny
klucz
przepada...
tyle podobieństw
tyle bliskości
więc skąd ta obcość
ta dalekość
obojętność i samotność
niezrozumienie, niechęć i irytacja
a wreszcie wrogość, złość, pogarda
i pełne rezygnacji milczenie
bo już nic się nie da zrobić
bo nadzieja matką głupich
bo my mądrzy, tamci głupi
tamci mądrzy a my głupi
poplątanie
pomieszenie
przepaść
wstyd
a podobno wszyscyśmy z jednej nici uwici...
I co z tego?
Ano nic...
„Jeśli w naszych umysłach
stworzymy pokój, harmonię i równowagę, znajdziemy je również w życiu.
(Louise L. Hay)
Tak, bo od umysłów się
wszystko zaczyna. To, jak patrzymy na rzeczywistość tworzy tę rzeczywistość.
Jeśli widzimy w niej więcej zła niż dobra, to jej kanwą będzie to zło i
przebijać ono będzie spośród najpiękniejszych i najgrubszych nici haftu.
Spoglądam więc w stronę dobra niczym niezmąconego (choć coraz trudniej takie
znaleźć). Spoglądam i proszę by trwało, bo mimo bólów codziennych, niepokojów, niemożności,
pomimo zmęczenia i trosk, z którymi trudno się uporać tarzeczywistość wciąż ma w sobie dużo
pogody i ciepła a każdy dzień to nowa szansa, nowa opowieść, którą trzeba pisać
po swojemu, to droga którą trzeba iść odważnie i wytrwale póki sił wystarcza. A
wszystko po to, by nadszedł nowy, pełen
obietnic i ukrytych znaczeń dzień a także by można było zerwać kolejną kartkę z
kalendarza oraz własnego pomidora czy ogórka z krzaka...
„Szczęście nie jest
stanem, do którego się dąży, ale sposobem dążenia. (Margaret Lee Runbeck)
Tyle mądrych przemyśleń i spostrzeżeń, że aż mnie zatkało! Wyjęłaś mi to z ust. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak się duzo myśli człowiekowi nazbiera to dobrze jest móc podzielić się nimi z kimś wrażliwym i rozumnym. Posłuchać, co ten ktoś ma na te tematy do powiedzenia, znaleźć to, co łączy...
UsuńPozdrawiam serdecznie, Basiu!
Śpiewamy z Tobą, Olu, nawet jak tego nie słyszysz...
OdpowiedzUsuńHallelujah'(Russian).The Voice Kids Russia 2016.Artem/Julia/Marsel/Xenia.
UsuńA może teraz Ty zaśpiewasz z nami i dzieciakami?
333
Śpiewacie? Cieszy mnie to i wzrusza, Iwonko. A o co chodzi z tym "Hallelujah" Czy to miał być link do jakiegoś utworu na YT? Chętnie pośpiewam...
UsuńDziewczyny!:-)) oraz 333
Przepiękny post, muzyka.Dziękuję.Wiktoria
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tak to odbierasz Wiktorio!:-)
UsuńSłuchamy z Mężem Andre Rieu bardzo często.
OdpowiedzUsuńPiękny post Oleńko, powinien być obowiązkowy do czytania dla tzw. wyższych sfer:-)
Takiej gwiazdy Ci życzę co będzie Ci świeciła każdego dnia.
O! Też słuchacie Andre Rieu? To cudownie! To są prawdziwe perły wzruszeń i radości. Jak dobrze, że możemy je znajdywać i cieszyć sie nimi.
UsuńDziękuję za ciepłe słowa i życzenia, Basiu!:-)
O ile swiat bylby piekniejszy i bezpieczniejszy, gdyby zasiedlali go tacy ludzie jak Ty, Olenko. Bez podzialow, bezinteresownej wrogosci, zlosliwosci just for fun.
OdpowiedzUsuńUpublicznilam Twoj post u siebie na fb, bo wiecej osob powinno go przeczytac. Kazdy powinien, ale to niemozliwe. Codziennie rano, zamiast pustego klepania zdrowasiek, kazdy czlowiek powinien z pamieci recytowac kazde slowo Twojego wpisu. Piekne i wzruszajace.
Myślę, że mnóstwo jest ludzi zmęczonych tym, co jest i próbujących jakoś przetrwać, widząc wiecej dobra niz zła, łagodząc konflikty i próbując znaleźć to, co ludzi łączy a nie dzieli. Bo chyba tylko w takim sposobie patrzenia na życie jest droga, która może zaprowadzić do lepszej przyszłości...
UsuńUpubliczniłaś tego posta na fb? Dziękuję, Aniu. Ciekawam reakcji Twoich czytelników!:-)*
Jedną sentencję pożyczam, wykorzystam w swoim poście :-)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, ciekawa jestem tylko, którą z sentencji wybrałaś, Grażynko?!:-)
UsuńOleńko, chociaż nie często komentuję, ale bywam u Ciebie, czytam każde Twoje słowo.
OdpowiedzUsuńPowtórzę za Panterą "O ile świat byłby piękniejszy...
Pozdrawiamy serdecznie, po sąsiedzku - z Krosna.
Ania i Beza
Myslę, że ten świat nadal jest piękny a byłby jeszcze piekniejszy, gdybyśmy my ludzie, mogli znajdować w sobie więcej podobieństw niż różnic, gdybyśmy mogli ze sobą obcować na płaszczyznach, gdzie nie ma przystępu złość, nieufność, zniechęcenie, wrogość. Trzeba szukać takich miejsc i chwil.Dawać sobie wzajemnie szansę...
UsuńAniu Bezowa i ja pozdrawiam bardzo serdecznie, ciesząc się, iż sie odezwałaś!:-)
Dziękuję Ci bardzo bardzo za ten wpis!
OdpowiedzUsuńDługo nad nim myślałam, Madziu...
UsuńPozdrawiam Cię ciepło i dziękuję, za Twoją życzliwosć!:-)
Podziwiam Twoją chęć i umiejętność interpretacji takich "złotych myśli". Potrafisz operować słowem i przekazywać swoje przemyślenia.
OdpowiedzUsuńMiałam taki kalendarz, no cóż przeczytałam i przyznaję, nie zastanawiałam się i na ogół nie wnikałam głęboko w treść.
Murek bardzo mi się podoba.
Moja Mama miała zwyczaj zastanawiać sie nad złotymi myslami z kalendarzy ściennych. I Tata też go ma. No a ja odziedziczyłam po nich obojgu ten i parę innych, codziennych nawyków. Poza tym miłość do słowa pisanego - w każdej formie, nawet tego na opakowaniach, na gazetkach reklamowych!:-))
UsuńMieliśmy sporo ładnych kamieni. Wykopaliśmy je z ogrodu przy pracach porządkowych. Długo czekały na nalezyte wykorzystanie az sie doczekały w tymże murku!:-)
I ja również dziękuję ! Ostatnio coraz mniej mam nadziei na to, że ten świat zmieni się na lepsze. Tylko muzyka jest jeszcze ratunkiem, choć nawet ona staje się polem walki. Pozdrawiam serdecznie z lasu, chociaż nawet i tu rzeczywistość skrzeczy. Pewnie niedługo o tym napiszę...
OdpowiedzUsuń"Tylko w ciemności widać gwiazdy!" Dzięki temu, że czegoś tak bardzo brak, że ciemnosć i chłod ogarnia serce coraz wyraźniej widać co jest nam do szczęścia potrzebne, czego musimy na tym świecie szukać, ku jakiemu ciepłu lgnąć. Bo to za czym tęsknimy jest cały czas, tylko słabo widoczne, słabo odczuwalne. Ale jest!:-)
UsuńMuzyka ma niesamowitą, czarodziejską wręcz moc.Wprawdzie tam ciemnośc próbuje wciskać swe ohydne macki, ale nie da rady pokonać prawdziwego piekna, wzruszenia, wspólnoty przeżywania.
Tak, wiem, że i w lesie rzeczywistość skrzeczy. Las jes tprzecież częścią wszystkiego. Ale to minie. I wierzę, że to co najczystsze, najniewinniejsze i najprawdziwsze mimo wszystko ocaleje i da początek czemuś nowemu, uzdrawiającemu.
Chętnie przeczytam Twego posta o zmianach w Twej leśnej rzeczywistości!:-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCoś mi przeskoczyło i powtórzyło ten sam komentarz, więc usunęłam.
UsuńBardzo ciężko pracujecie Olu ! Ten ogrom drewna, teraz prace murarskie, efekty spektakularne, ale czy nie za duży to wysiłek ?
Andziu! Momentami i nam sie zdaje, że porywamy sie z motyką na słońce,gdy mięsnie i kości bolą a pogoda dodatkowo dobija. Jednak po pierwsze zrobić to wszystko trzeba a po drugie nikt za nas tego nie zrobi.Jak sie całkiem zestarzejemy i doszczętnie z sił opadniemy takie prace na pewno sobie odpuscimy. Więc działamy teraz, póki jeszcze jako tako dajemy radę!Zresztą sama wiesz, jak to jest z pracami gospodarskimi. Trzeba im sprostać i tyle!:-)
UsuńHI!https://www.youtube.com/watch?v=RqHSXmoW1iU
OdpowiedzUsuńODEMNIE DLA CIEBIE -NIECH ZYCIE BIEGNIE WAM W TYm RYTMIE--za suto zastawionym stole,spiew niech nie milknie!ah jak Ty piszesz ................sciskam lapke p.Gosia
Dziękuję Gosiu za linka!Uwielbiam ten motyw muzyczny z "Doktora Żywago"!:-) Piekna ta inscenizacja muzyczna, cudne suknie pań i fraki panów i ten nastrój radosny, uroczysty, wzruszajacy!:-)
UsuńDziękuję za śliczne życzenia! Ściskam serdecznie Twe łapki, Gosiu!:-))
Sentencje mądre warto poświęcić chwilę na odczucie ich w sobie, wtedy rodzą się myśli którymi warto się podzielić. Dziękuję, piękny post Oleńko. ♥
OdpowiedzUsuńW ogóle chyba warto mysleć,czuć,działać po swojemu, nie patrzeć obojętnie na to, co jest i szukać sposobów na zrozumienie, na nadzieję...
UsuńŚciskam Cię mocno, Elusiu!♥
Olenko, przypomnialas mi moja Babcie tym postem. Ona wlasnie tak zaczynala kazdy dzien, zerwaniem i czytaniem kartek z kalendarza. Nie interpretowala tresci tak doglebnie jak Ty to robisz, ale kalendarz to byla "babcina encyklopedia zycia" jak mawial moj Tato:)))
OdpowiedzUsuńAndre Rieu jest moim ulubiencem juz od wielu lat, nawet wczoraj bedac w podrozy sluchalismy go, bo mam w samochodzie jego dyski. Lubimy podrozowac przy jego muzyce.
Murek piekny, bardzo mi sie podobaja takie wlasnie murki i inne budowle z kamienia.
Wczoraj widzialam caly dom tak wlasnie zbudowany, ale cos mi umysl zacmilo, bo nie zrobilam zdjecia. No coz moze bede jeszcze w tamtych okolicach w przyszloci to na pewno bede pamietac.
A i wiele kosciolow tu w okolicach NYC jest tak wlasnie budowanych, tyle, ze w przypadku kosciolow kamien jest glownie szaro-bialy i ciosany.
Buziaki przesylam dla Was obojga:***
Dużo starszych osób ma chyba ten nawyk z tym zrywaniem kartek z kalendarza. Nabyli go w czasach przedkomputerowych i przed komórkowych. Ten codzienny rytuał dawał im poczucie jakiejś stabilizacji, kontroli nad rzeczywistością, kontaktu ze światem, rozruszania umysłu od rana. Ach, te przepisy kulinarne, te porady "babuni", te dowcipy zawarte przeważnie na odwrocie kartek z kalendarza!:-)
UsuńCieszę się, że i Ty Marylko lubisz Andre Rieu. Nie spodziewałam się, że pisząc o nim znajdę tyle jego wielbicieli. Odnalezienie tej wspólnoty upodobńn jest dla mnie bardzo fajnym uczuciem!:-)
Też od zawsze lubiłam budowle z naturalnego kamienia. Zachwycałam sie nimi szczególnie w Jurze krakowsko-częstochowskiej, ale i tutaj czasem widuje sie takie perełki. Dlatego majac spory zapas takich kamieni postanowiliśmy je z Cezarym jakos w końcu zagospodarować.Pewnie zresztąwkrótce ich nam zabraknie!:-)
Uściski serdeczne zasyłamy Ci Marylko!:-)***
Olenko, Twoje slowa sa jak cieplo ogniska w zimowej zawierusze, dziekuje.
OdpowiedzUsuńMoniko, wzrusza mnie, że tak właśnie to moje pisanie odbierasz. Nie spodziewałam się tak ciepło ten tekst zostanie przyjęty. Dziękuję!:-)
Usuńjak tu miło u Was :))
OdpowiedzUsuńuwielbiam Andre♥-często w soboty, zwłaszcza wtedy kiedy pada deszcz "idę" na koncert Andre;)-otwieram YT i przepadam :)
pozdrawiam i życzę dalszej owocnej pracy
Dziękuję za ciepłe słowa Mamo Maminka!:-))
UsuńCieszę się, że i Ty gustujesz w koncertach Andre. Po raz kolejny okazuje się jak duzo w ludziach podobieństw, bliskosci, pragnień i szczerych porywów serca.
Ciepłe pozdrowienia Ci zasyłam z podkarpackiej wioski!:-)
Wzruszyłam się czytając, zwłaszcza ten tekst o piesku Misi - biedna psinka, dobrze że nie uśpiliście jej. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMisia urodziła sie w naszym gospodarstwie rok temu.Bez oczek - to taka rzadka wada rozwojowa. Weterynarz radził uśpić, ale moje serce sprzeciwiło sie temu, a tym bardziej gdy dowiedziałam się z Internetu, że kilka takich jak ona psów żyje i dobrze sobie radzi.Teraz Misia jest moją ulubienicą, pieszczoszką i mądralką. Dumna jestem z jej osiągnięć!:-)
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-)
Piękną snujesz opowieść :)
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam, Wietrzyku!:-)
UsuńMądrze piszesz. Dzięki za to, że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami. Właściwie ten wpis jest do czytania wielokrotnego. Tyle w nim materiału do refleksji nad życiem, światem.
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy też z Twojego bloga nie da się nic skopiować? Próbowałam skopiować link do muzyki, i nic.
Piszac taki tekst miałam trochę nadziei, że kogoś zachęcę nim do namysłu, do wejrzenia głębiej w siebie. Cieszę się, jesli tak się właśnie dzieje!:-)
UsuńTak, z tego bloga nie da sie niczego skopiować. Parę lat temu załozyliśmy specjalną blokadę kopiowania na blogu w celu ochrony jego treści przed bezprawnym ściąganiem (choc pewnie są specjaliści, dla których taka blokada jest drobnostką łatwą do ominięcia). Taka blokada ma też, niestety, swoje minusy w postaci niemozliwosci kopiowania linków. Co do zalinkowanej tu muzyki, wystarczy wpisać na YT nazwisko wykonawcy albo tytuł utworu.
Pieknie napisalas, tak duzo madrych przemyslen. Bylam juz tutaj kilka dni temu, ale nie zostawilam sladu, bo mialam wielka potrzebe na wlasne przemyslenia, dziekuje.
OdpowiedzUsuńTak myslałam, publikując ten tekst, że trochę on sobie tu powisi, da czas ludziom na zastanowienie sie, na przystanek, na westchnienie chociażby. Bo czasem człowiekowi westchnać trzeba nawet, gdy nie da sie w słowa myśli ubrać albo gdy tak wiele tych myśli, że w ich natłoku trudno wybrać tę najwazniejszą, tę co do serca najmocniej dociera...
UsuńCiepło pozdrawiam Cię, Teresko!:-)
Jak ja dawno do Was nie zaglądałam, nie pamiętałam co tracę... Idę nadrabiać.
OdpowiedzUsuńWiele czasu tez mi zajęło to, że trzeba cieszyć się trzeba tym co daje los...
https://kocia-focia.blogspot.com/2017/08/instagramowe-pereki.html
Pozdrawiam ciepło!
Bardzo się cieszę, że dobre wiatry Cię tu przywiały. Miło mi tu gościć takie jak Ty, wrażliwe, myslące istoty i dzielić sie moją rzeczywistością, myslami, uczuciami, emocjami.
UsuńTak, trzeba cieszyc sie tym, co jest, tym, co daje los. Bo przecież nic nie jest dane na zawsze. Dziś jest. A jutro? Nie wiadomo...Szkoda tracić czas na narzekanie i na czekanie na gwiazdkę z nieba. Jest dużo cenniejszych rzeczy niż ta daleka gwiazdka. I zazwyczaj są tuż, tuż...
Dziękuję za sympatyczne odwiedziny i pozdrawiam Cię serdecznie!:-))
Też mam taki kalendarz z wyrywanymi kartkami ale mój jest ogrodniczy i nie ma takich uroczych sentencji. Ale mam kalendarz XP a tam takie mądrości jak u Was. Jedną pamiętam: Wybieram szczęście a nie rację.
OdpowiedzUsuńOgrodniczy kalendarz to dobra rzecz! Przypomina o tym ,co ważne, kiedy ma sie ogród. Człowiek nie jest przecież w stanie wszystkiego spamiętać.
UsuńTa mysl z Twego drugiego kalendarza dźwięczy we mnie głęboko. "Wybieram szczęście a nie rację". Czyli kieruję sie sercem, biegnę za tym, co czuję najmocniej. Nie mam ochoty wdawać się z innymi w jałowe dyskusje. Nie chcę dzielic włosa na czworo. Bo może mogłam przezyc życie inaczej. Osiągnąc to i tamto. Wypełnić jakis plan.adowolic rozum i rozsądek. Nie! Kocham to, co mam.Idę spontanicznie tam, gdzie jestem prawdziwa i wolna, gdzie serce czuje się u siebie. Może to dla innych nie jest szczęściem a porażką. Jednak dla mnie to moja pełnia.
Podywagowawszy po swojemu pozdrawiam Cię wieczornie, Krystynko!:-)
Też tak to zdanie rozumiem i uznaję jego prawdę więc dlaczego czasem robię wbrew. Ale przecież i święci mieli takie pokusy.
UsuńPanie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam,
że się starzeję i pewnego dnia będę stary.
Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania,
ze muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.
Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym, czynnym, lecz nie narzucającym się.
Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam,
ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.
Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły
i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy.
Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień, w miarę jak ich przybywa,
a chęć wyliczenia ich staje się z upływem lat coraz słodsza.
Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach ,
ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.
Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę
i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.
Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.
Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.
Chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy - to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.
Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach
i niespodziewanych zalet w ludziach. Daj mi, Panie łaskę mówienia im o tym.
(Tekst znajdujący się przy grobie Świętego Tomasz z Akwinu w Tuluzie)
Świetna jest ta modlitwa Świętego Tomasza z Akwinu!Nie znałam jej dotąd i cieszę się, że mogłam ją poznać, bo pełno w niej przenikliwości i trafności spostrzeżen na temat starosci. Każdy powinien ją sobie wydrukować, powiesić na lodówce i zaczynać dzionek od jej przeczytania. Tak, nie zamęczać sobą innych, znać umiar, mieć w sobie zrozumienie i empatię, nie stetryczeć w przykry sposób - bardzo to ważne! Dzięki, Krystynko za podesłanie mi tej modlitwy. Serdeczne dzięki!:-))
UsuńPiekny wpis, piękny dom i zwierzęta. Tak, życie jest niełatwe, zwłaszcza, że nie wiadomo tak naprawdę skąd się tu wzięliśmy, w jakim celu i co jest potem, czy to wszystko ma w ogóle jakis sens. Tym, którzy trzymają się jakiejś określonej religii jest łatwiej, takim wątpiącym jak ja trudniej ale chyba trzeba po prostu żyć i nie zastawnaiać się zbyt wiele:)
OdpowiedzUsuńJa Sylwio też jestem z gatunku tych wątpiących i nieumiejących przestać zastanawiać sie nad sensem wszystkiego.A może nie trzeba wcale przestawać? Namysł i refleksja powinien wszak być istotą człowieka abyśmy nie byli jak te chomiki kręcące się w karuzeli i nie pragnące poznać jej mechanizmów. Poza tym zastanawianie nie jest przecież tożsame z niechęcią do życia, ze smutkiem i gorycza. Czasem wszak oświeca nas jakieś nagłe odkrycie, radosć, kóra przepełnia serce, odcuzcie prostego szczęścia. Życie to nieskończona seria zagadek nie do rozwiązania - choć czasem zdaje się nam, że jesteśmy tego rozwiazania blisko, że już je wyczuwamy, że jest na końcach rzęs...Potem niepochwytne znów odpływa a nam pozostają pytania oraz chwile, gdy umiemy sie cieszyć tym, co jest, doceniać, co mamy.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Sylwio!
Ja kiedyś też tak robiłam. Teraz, jak czytam książkę i czuję, że w danym fragmencie jest coś, dla mnie ważnego, to czytam to, aż nie zrozumie, albo robię tego zdjęcie, by przeczytać w odpowiednim momencie. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny ten cytat. To jest prawda, że lepiej iść, niż tak stać i stać. Pięknie Wam to wyszło. Zdjęcia zadowolonych psiaków rozczulają. :)))
Zaraz spiszę te cytaty, bo bardzo mi się podobają i pasują do mojej obecnej sytuacji. Dziękuję. Tekst mnie wzrusza. Tyle mądrych słów. Tak...ból to najlepszy nauczyciel. Misia jest cudowna. Co z tego, że się powtarzam, ale uwielbiam Twoje teksty. Chcę, byś wiedziała, że bardzo mi serce otwierasz. Nie rozumiem, dlaczego coraz bardziej ranienie innych, uprzykrzanie życia staje się czymś popularnym, czymś fajnym, takim na topie. Nie rozumiem tego. Ja również mimo bólu, mimo problemów staram się zawsze dostrzegać piękno. Przecież mam tak wiele. Uwielbiam Twoja szczerość. Nie łatwo mi znaleźć takie blogi. Oj nie łatwo. Bardzo Cię lubię. :)
Szczerość...Moze i czasem nadmierna, ale jakże tu postawić tamy własnemu usposobieniu, potrzebom i odczuciom?Zauważyłam, iż szczerosć znajduje odzew u ludzi, otwiera im serca, pomaga nabrać odwagi by odpowiadać takze szczeroscią? Czasem wprawdzie człowiek cierpi i na jakis czas zamyka sie w sobie, gdy dostaje złe słowo albo spojrzenie sie za tą szczerosć, ale potem ona powraca jak fala prawdy, jak sens życia, którego nie warto zakłamywać, bo przecież żadna chwila już nie wróci.
UsuńNapisał kiedyś św.p. ksiadz Twardowski "Śpieszmy sie kochać ludzi, tak prędko odchodzą". To prawda. Jednak kochajmy takze samych siebie, nie wstydźmy sie byc sobą, nie zabijajmy w sobie wrażliwosci,spontanicznych porywów serca, uczciwosci i szczerosci. Toż to jedyne, co jest coś warte na tym najdziwniejszym ze światów.
A ponieważ tak bardzo cenię szczerośc i naturalność dlatego zajrzawszy na Twego bloga postanowiłam tam bywać częściej. W Twoich tekstach Agnieszko, jest bowiem ta cenna dla mnie wrażliwosc i prawdziwosć.
Dziękuję za Twe serdeczne słowa i pełen namysłu komentarz. Pozdrawiam Cię ciepło!:-)
przysiadam, czytam, rozmyslam przez chwilę...
OdpowiedzUsuńMiło mi Cię gościć, Alis!:-)
Usuńzaplątałam się na Twojego bloga... zaplątałam się i tutaj...
OdpowiedzUsuńzrobiłaś tu WIELKIE PODSUMOWANIE jak dobrze!
bo niby to wszystko wiem , niby już to kiedyś odkryłam, ale w codzienności czasem brak takiego zatrzymania, żeby zbierać te koraliki "do kupy" i jakoś tak się rozsypują i zapodziewają wśród innych myśli, spraw...
niby odkryte a jednak gdzieś trochę zapodziane...
a Ty je tak pięknie zebrałaś - tylko wziąć i nie pogubić, i najważniejsze - codziennie o nich sobie na nowo przypominać... i cieszyć się! dziękuję Olgo!
i dziękuję za piękny tekst przywołany przez Krystynkę
i pozdrawiam krajanki - będę zaglądać
Bardzo lubię kalendarze z kartkami do zrywania. Służą mi nie tylko do przypomnienia, jaki jest dzień tygodnia i data, ale także są dla mnie ważne jako źródło ciekawych myśli. I zapragnęłam sie podzielic tymi myslami z czytelnikami tego bloga. Zresztą, mam zamiar robić to jeszcze nie raz, bo kolejne sentencje nie są wcale gorsze od starszych, bo casem i mnie potrzebne jest zbieranie tych koralików...
UsuńCieszę sie Beato, że tu trafiłaś i przeczytałaś z uwagą i zamyśleniem tego posta.Jesteś moją i Krystynki krajanką z Podkarpacia? Tym bardziej miło mi jest i będzie Cię tutaj gościć!:-))