Grzybów na Pogórzu nadal w bród! To rok niezwykłej wręcz, nie zaznanej tu przez nas jeszcze nigdy obfitości
grzybowej. A więc po skończeniu pracy z drewnem niemal co dnia wędrujemy sobie
lasami w poszukiwaniu dorodnych okazów prawdziwków, kurek, kozaków i maślaków. Zagłębiamy
się z radością w knieje. W dzikie ostępy. W młodniaki i parowy. W niedostępne
uroczyska, gdzie psy mogą do woli się wyhasać, w potokach wychlapać, w cieniu błotnistym odpocząć a
my możemy na zboczach żółte kurki znaleźć albo przysiąść na jakim zwalonym pniu
i odetchnąć przed kolejną wspinaczką. I dobrze nam w tych leśnych wędrówkach.
Spokojnie i bezpiecznie. Swojsko. Daleko od ludzi i ich niepokojów, spraw świat
dręczących, na głowie go stawiających, poczucie osaczenia i bezradności budzących. A my w lesie tymczasem wolni, spokojni i co najważniejsze, sami. Zanurzeni w ciszy tylko
odległymi głosami ptactwa albo jeleni przetykanej, bzyczeniem much spowitej,
zapachem igliwia oraz grzybowej ściółki przenikniętej. Podśpiewujący sobie czasem - "Ty pójdziesz górą a ja doliną..." albo "Wędrowali szewcy przez zielony las..." lub też "Pieski małe dwa chciały przejść przez rzeczkę.." Psy nasze zawsze w pobliżu, umorusane, od ucha do ucha uśmiechnięte, szczęśliwe…
Nagle…
- Ktoś tam idzie w naszą stronę! – zawołałam do męża kilka kroków nade mną
drepczącego, w darń liściastą i mech dorodny zapatrzonego.
- Jakiś grzybiarz pewnie! Niech sobie idzie! Wolno mu
przecież! – odparł dość nieuważnie Cezary i rozgarnął kijaszkiem suche liście
za zwalonym bukiem, bo mu się zdało, że przecudnej urody borowik tam się akurat ukrył.
- Ale on właściwie nie idzie a biegnie! I coś chyba
wykrzykuje! – sapnęłam odczuwając dziwny niepokój. Natomiast psy, również
usłyszawszy i zwęszywszy człowieka pognały w jego stronę szczekając głośno.
Po chwili ich szczekanie zamieniło się w przyjazne
skamlenie. Oto bowiem okazało się, że co sił zmierzał w naszą stronę zaprzyjaźniony
z nami od dawna Wojciech zza lasu, mąż Eulalii.
- Czekajcie! Nie chodźcie dalej! – wydyszał niczym pomidor czerwony na twarzy, a oczy miał
dziwnie dzikie, wybałuszone niemalże w paroksyzmie niezrozumiałego lęku.
- Co Ci jest Wojciechu!? – zapytałam z miejsca przejmując jego
emocje i drżąc na całym ciele.
- Wilki, wilki są blisko! – wydyszał i oparłszy się o pień
srebrzystego buka zaszlochał nieomal jak dziecko.
Spojrzeliśmy na niego z
niedowierzaniem. Wilki? Tutaj? W naszym znanym, przyjaznym, bezpiecznym lesie!?
W naszym lesie baśniowym i słodkim jak lipcowy miód? Przecież tutaj wiosek
mnóstwo wokół. Przecież to w Bieszczadach o wilkach może być mowa. To tam jest
miejsce na dzikość i pierwotność. Nie tutaj, na naszym oswojonym Pogórzu!
- Uspokój się, przyjacielu! Już jesteś bezpieczny. Nic ci
nie grozi. Popatrz – słonko korony drzew jak gdyby nigdy nic prześwieca, psy
zadowolone, niczego podejrzanego nie zwęszyły. Może tylko ci się zdawało?! – szepnął
uspokajająco Cezary klepiąc Wojciecha po ramionach i spoglądając na mnie z troską.
- Widziałem! Widziałem na własne oczy waderę z małymi!
Najpierw myślałem, że to jakiś bezpański wilczur, ale potem zobaczyłem te małe
wilczki za nią. I te jej ślepia. Dzikie, jarzące, piękne i wrogie. I te jej zębiska
wyszczerzone. I tę sierść na grzbiecie zjeżoną. I gotowość do skoku! I zaraz
przypomniało mi się, jak to leśniczy niedawno opowiadał, że spotkał tu
niedaleko wilczycę z małymi. Cyckały jej sutki a ona leżała sobie zadowolona na boku przy
stosie chrustu. W gromadzkim lesie to było. Tuż obok Waszego! – jęknął ochryple Wojciech
a pot perlisty wystąpił mu na czoło.
- I co zrobiłeś!? – szepnęłam łamiącym się głosem
przypomniawszy sobie zaraz własne, ubiegłoroczne, wiosenne spotkanie z dzikami.
Szłam sobie wtedy beztrosko z Zuzią i Jacusiem a wtem psiska pognały przed
siebie wrogo ujadając. Nie zaniepokoiłam się wówczas zbytnio, przyzwyczajona do
ich zwariowanych wyskoków. Jednak kilka chwil potem ujrzawszy stado
rozjuszonych dzików goniących moje przerażone psy sama wzięłam nogi za pas i
pognałam przed siebie niby młódka. Biegłam nie oglądając się za siebie a wyobrażając
sobie tylko szał wielkiej lochy i odyńców chcących mnie staranować,
zadeptać twardymi racicami…W tym nieprzytomnym lęku dognałam wtedy aż na
skraj naszej łąki. Tam się zatrzymałam, płuca prawie wykaszlując a serce przelęknione w każdej komórce ciała czując…Nikt mnie już nie gonił. Psy były tuż za mną. Słyszałam
pianie naszego koguta. I bocian jak gdyby nic fruwał nad łąką. A nieopodal stał dom, bliski, kochany i bezpieczny dom…
Ach, czymże jednak było tamte spotkanie w porównaniu z tym
Wojciechowym. Wilki? Och, trzymajcie mnie wszystkie niedźwiedzie! Naprawdę,
wilki tutaj?! A propos niedźwiedzi, to i o nich słyszało się gadki. Podobno
przywędrowały tu aż z Bieszczad i rozgościły się w okolicy, ludzi się nie bojąc, okolice swobodnie przemierzając
i sprytnie w chaszczach się kryjąc. Wierzyliśmy w te opowieści, bowiem i my
napotkaliśmy obdrapane z kory w charakterystyczny sposób drzewa.
-Tylko niedźwiedź
mógł to zrobić! – szeptaliśmy do siebie zdumieni widząc niespełna kilometr od
naszego siedliska nagie, pozbawione naturalnej okrywy świerki.
A teraz te wilki…Wojciech był ledwo żywy. Aż dziw, że
koszyka z grzybami nie zgubił, przed wilczycą zmykając.
- Nie goniła Cię? Jak dałeś radę uciec? – zapytałam, wyobrażając
sobie samą siebie na jego miejscu i wiedząc, że z lęku pewnie bym kroku nie
zrobiła.
-Nie goniła, o dziwo! Warknęła tylko ostrzegawczo i małe do
siebie przywołała. A one przytuliły się do niej i popatrzyły na mnie ciekawie,
jak na zwierzynę do upolowania! – jęknął nasz przyjaciel i zdjąwszy czapkę
ocierał pot z czoła i twarzy.
- Nie chodźcie tam w żadnym razie! – zakrzyknął nagle,
oglądnąwszy się za siebie i zerkając podejrzliwie w cienisty gąszcz olszyny.
- Ale gdzie konkretnie mamy nie chodzić!? - zawołał Cezary obejrzawszy się
nerwowo dookoła.
- Tam w górę, za drugi potok. Za polanę z kurkami i
paryję z łopianami. Za brzozowy zagajnik. Tam były, tam pewnie nadal są, ale kto je tam wie…?-
szepnął Wojciech i zamilkł na długo wpatrując się w odległe, tajemniczo
i groźnie szumiące teraz knieje. Las wpatrywał się w nas oczami wilków, dzików, niedźwiedzi i wszelkiego innego, zamieszkującego tutaj w coraz większej mnogości zwierza. Las był wszak tych stworzeń naturalnym, odwiecznym schronieniem. My zaś byliśmy tutaj tylko gośćmi a może nawet intruzami...?
- To może odprowadzimy Cię do domu! – zapytał wreszcie zmartwiony
Cezary, widząc, że tamten niby grzyb wrósł w pień przyjaznego buka i ciężko dysząc
sam nie wie, co dalej ze sobą począć.
- Nie, nie kochani! Kapkę odpocznę tylko i sam pójdę. Niedaleko
przecież mam a wilczyca to ze dwa kilometry stąd pewnie. Bo dziwne, a chyba wcale mnie nie
goniła! Ja tylko tak gnałem na łeb na szyję choć kolana miękkie jak z waty miałem. Ani się oglądnąłem aż do Was tu dotarłem…
- Trzeba będzie teraz uważać, po lesie chodząc – stwierdził Cezary,
gdy uspokojony wreszcie Wojciech pożegnawszy się z nami serdecznie odszedł do
swojej białej chatki za skraj lasu.
- Trzeba będzie uważać…- powtórzyłam głucho tuż za nim, ale
dziwnie jakoś mi się zrobiło. W gardle zaschło, w głowie zamruczało obcym
pomrukiem, w sercu zabolało…
…Lesie, lesie mój kochany….Jak to teraz z nami będzie…? – rozmyślałam
drepcząc za mężem i psy beztroskie poganiając. Na żadne grzyby już przy tym ani
nie popatrzyłam. Las szumiał i grał po dawnemu, jednak ja wyczuwałam w jego
muzyce zupełnie nową, nieznaną mi dotąd, dziką, niepojętą nutę…
W zeszłym roku wilki dotarły już nawet na Kaszuby i do Parku Słowińskiego. A dziki rozmnażają się tak szybko, że buszują już nie tylko w lasach, ale w centrum miejscowości. U nas ryją trawniki w poszukiwaniu pędraków :(
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to dobrze, że coraz więcej jest dzikich zwierząt(to znak, że niszczycielska siła ludzi nie jest tak ogromna, jak by sie zdawało), ale z drugiej źle, że te zwierzęta pojawiają się tak blisko ludzi.Odwykliśmy od tej bliskosci i skłonni jesteśmy widzieć w niej zagrożenie dla siebie, dla swych praw...
UsuńOlu, u nas też niedźwiedź grasuje, że o wilkach nie wspomnę, na łąkach za drogą, przy naszych domach były widziane ... strach mi samej do lasu iść, choć to las znajomy, i tak bliziutko ... przyszła do nas natura pewnie z przymusu, kurczą się jej tereny, nawet warczące po okolicy pojazdy geofizyki nie przeszkadzają; niby wilki nie atakują człowieka, ale strach pozostaje, i raczej nie chciałabym stanąć z nimi oko w oko; pozdrawiam serdecznie Sąsiadów zza Sanu.
OdpowiedzUsuńTeż pewnie przez jakis czas będę sie bała chodzic sama do lasu. Potem, mam nadzieję, ten lęk osłabnie i nie będę mysleć o tym, co może sie czaić w gąszczu...Masz chyba rację, Marysiu zauważajac, że naturalne tereny dzikich zwierząt kurczą się i dlatego pojawiaja sie tak blisko człowieka. Ale niektóre tereny wręcz przeciwnie - powiększają się - ludzie przestają uprawiać pola, coraz wiecej nieużytków, lasków, chaszczy - to świetne kryjówki dla dzików, saren oraz drapieżców.
UsuńI my pozdrawiamy Cie serdecznie, miła Sąsiadko!-)
Aż mi dech zaparło! Rozumiem Was doskonale. Nasza mazurska chata leży też w otoczeniu lasów i w ubiegłym roku przemaszerowało przez pobliską łąkę stado dzików z młodymi, razem 18 sztuk!Za każdym razem, kiedy idę na grzybobranie jestem czujna, bo nie chciałabym ich spotkać na ich terenie.
OdpowiedzUsuńDotąd sama wchodziłąm do lasu tak swobodnie, jak na własne pole. Dotąd czułam sie tam bezpiecznie i beztrosko. Teraz pojawił się niepokój. Chodzę do lasu z mężem i psami.Sama na razie bym sie bała. A pomysleć, że jeszcze w zeszłym roku, nieświadoma zagrożeń wędrowałam sobie po lesie ze stadem kóz! Jakim one mogły być łakomym kąskiem dla drapieżcy!
UsuńAle opowiesc, jakby to sie dzialo gdzies tam w dalekiej historii, straszno byc moze, ale ja mam takie dosc mile uczucie, ze jednak nie wszystko ginie a byc nawet sie odradza, teraz duzo wiecej widze sarn i jeleni, tylko troche malo jest zajacow...pieknie to zdarzenie opisalas, jak zawsze zreszta, piszesz talenciwie!
OdpowiedzUsuńLas rządzi sie swoimi prawami i ma tyle tajemnic, tyle ukrytej mocy, że my ludzie nie umiemy jej pojąc, ogarnąć, uszanować i pochylić sie przed nią - choć wydaje nam sie czasem, że wiemy tak dużo i tak duzo mozemy.Życie lasu toczy się daleko od spraw tego świata, choc świat stara sie jak moze by podporządkować sobie las. Ale nie, nie uda sie światu. Taką mam nadzieję. I chociaż boję sie wilków i niedźwiedzi to wbrew temu jakaś cząstka mnie wzrusza się,dowiadując się że powróciły w te strony, gdzie kiedyś pewnie zamieszkiwały...
UsuńDzięki, Grażynko za miłe słowa o moim pisaniu!:-)
Czytało mi się wspaniale, jak książkę. Bardzo ciekawie. Sama nie wiem, co zrobiłabym, gdyby w moim ukochanym lesie nagle wilki się pojawiły. Strasznie się ich boję. Oby trzymały się swojego miejsca.
OdpowiedzUsuńBądźcie zawsze czujni. Dużo zdrówka życzę. Miłego dnia. :)
Opisałam na gorąco to ,co sie zdarzyło. Pełna byłam emocji pisząc, dlatego widać to wszystko w tekście.
UsuńPo tym zdarzeniu nabrałam ogromnego szacunku dla mojego lasu. I ostrożności wobec niego. Sama na razie nie będę sie w las zanurzać.
Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie, Agnieszko!
Super się czytało:))) J.K.
OdpowiedzUsuńDziękuję:-))
UsuńWprawdzie jeszcze nie w miescie, ale w niedalekiej okolicy widziany byl i u nas samotny wilk. Ktos go nawet sfotografowal, pisala o tym prasa. I co? Znalazl sie jakis mysliwski nadgorliwiec i wilka zastrzelil, choc wilki sa pod najscislejsza ochrona jako gatunek ginacy.
OdpowiedzUsuńTroche straszno teraz chodzic po Waszym lesie, ale ja mysle, ze psy robia tyle halasu, ze dzikie zwierzeta zejda Wam w pore z drogi, bo w ich interesie nie lezy napadac na ludzi. Zwierze zaskoczone moze byc agresywne, zwlaszcza kiedy ma male, ale Wam w szostke raczej nie uda sie nikogo zaskoczyc, prawda? :)))
Szkoda tego wilka z Twoich okolic, Aniu. To takie wspaniałe i mądre, choć groźne zwierzęta. Mam nadzieję, że wadera z mojego lasu wychowa szczęśliwie i spokojnie swoje małe i przeniesie sie w inne okolice albo będzie sie trzymałą z dala od ścieżek uczęszczanych przez ludzi.
UsuńNa pewno wszelka zwierzyna leśna czuje nas i słyszy z dala. Nasze rozmowy, śpiewy, nawoływania, poszczekiwania. Myslę,mam nadzieję, że słysząc trzyma sie z dala.Bo przecież dzikie zwierzęta nie ufają ludziom. Dzikość, ostrożnosć i nieufnosć jest ich najważniejszą tarczą.
Dzisiaj znowu byliśmy w lesie całą ferajną!No, może troche głośniej śpiewaliśmy niż kiedyś a poza tym wszystko było jak gdyby nigdy nic!:-))
Niesamowita historia z tymi wilkami, a wlasciwie z wilczyca i jej malymi wilczkami.
OdpowiedzUsuńOlenko tak pieknie piszesz, natura jest piekna, szczegolnie kiedy nie ma ludzi,
cicho, spokojnie, czujesz sie tak dobrze, wolna, zrelaksowana,... a tu nagle takie przerazenie,
ze wilki, czy mozna uciec przed nimi, sa takie szybkie, az strach pomyslec.
Na szczęście wilczyca nie atakowana sama też raczej nie zaatakuje. Wilki to przecież bardzo rozumne zwierzęta. Bez potrzeby nie pchaja sie w oczy ludziom. Wilczyca wychowa swoje małe i miejmy nadzieję, że nikomu - ani zwierzętom, ani ludziom nic złego sie nie stanie. Tylko sie tak zastanawiam - jesli te jej wilczki postanowią na stałe zamieszkać w naszym lesie, to po kilku latach zrobi sie z nich niezłe stado. I wtedy prawdopodobieństwo ich spotkania będzie jeszcze większe!A z naszego swojskiego dotąd lasu zrobi sie jakaś dzika puszcza!:-)
UsuńOpisujesz bardzo obrazowo i sugestywnie. Aż mi się niepokój udzielił. Uważajcie na siebie, chociaż nie sądzę by nie drażniona wilczyca zaatakowała. Na pieski też trzeba uważać.
OdpowiedzUsuńUważamy! Nie oddalamy sie za bardzo od siebie - jesteśmy w zasiegu słuchu i wzroku. No i psy są przy nas. One usłyszą najmniejszy, podejrzany szmer.Nie wiem i nie mam ochoty sie dowiadywać, jak zareagowałyby na widok wilka!
Usuńot, życie...
OdpowiedzUsuńniebezpieczne sytuacje są wpisane w codzienność....
moze w lesnictwie udzielą więcej informacji
pozdrawiam deszczowo :)
Czasem leśniczy, przyjeżdżajac na obchód do lasu, parkuje swoje auto obok naszego ogrodu. Jak go zobaczę, to zapytam o wilki i niedźwiedzie w naszych stronach. On na pewno na najpewniejsze informacje i poradzi jak zachowywać sie w razie czego...
UsuńU nas wilka na szczęście nie spotkano, ale dzika wylegującego się w dziecięcej piaskownicy w środku blokowiska - a i owszem. A potem była sensacja na całe miasto. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńChwycił mnie nerwowy chichot, gdy wyobraziłam sobie tego dzika wylegujacego sie w piaskownicy.Uczłowieczony, bezczelny dzik! Śmieszne i straszne to zarazem.
UsuńDziki prawie wszędzie pchaja sie do centrów miast, bo ludzi już sie wcale nie boją a nauczyły sie, że w pobliżu ludzkich siedlisk zawsze jest cos ciekawego do jedzenia.Trzeba być wobec nich ostrożnym, bo to jednak niebezpieczne zwierzęta.
I ja pozdrawiam Cię serdecznie, Karolino.
Dobry znak ta obecnosc wadery - tylko zdrowy las moze wykarmic tego drapieznika :). Ludzie jakos atawistycznie sie wilków boja, choc to wilkom wiecej od ludzi grozi, niz na odwrót. Glówna zasada, to nie chodzic cicho i wilk sam sie wycofa. Za to z dzikami to juz inna sprawa, a zwlaszcza locha z mlodymi. W sumie, sa znacznie od wilków grozniejsze.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie pojawienie sie tutaj wilków rzeczywiscie jest objawem zdrowia lasu, poprawy stanu przyrody okolicznej, powiększenia terenów zielonych, powiększenia sie populacji wilków w ogóle i w zwiazku z tym poszukiwania nowych, dogodnych miejsc do zasiedlenia.
UsuńNie chodzimy i nie chodziliśmy po lesie cicho.Zawsze są jakieś rozmowy, śpiewy, nawoływania, poszczekiwania. Może być to jakimś zabezpieczeniem.Taką mam nadzieję.
Czy lęk przed wilkami jest atawistyczny czy możeteż poparty wieloma przykładami znanymi z opowieści ludzi, literatury i filmu? Wszak o zagryzieniach przez wilki słyszało sie wiele, natomiast o tragicznie kończących się spotkaniach z dzikami chyba nie bardzo. Boję się i jednych i drugich oraz niedźwiedzi, które też już tutaj są. Baczniej przyglądam sie teraz chaszczom i wszelkim miejscom, w których coś moze sie kryć. A mimo to nadal staram sie cieszyć lasem. Wszak nasz dom połozony tuż przy lesie jest głównym atutem zamieszkiwania tutaj...
Dla ludzi wilki to po prostu konkurencja... Cichego lazenia po niektórych lasach oduczylam sie jako dziecko, kiedy z matula prawie nadepnelysmy na niedzwiedzia raczacego sie malinami pare metrów od nas. Pobilysmy na pewno rekord biegu przelajowego i, sadzac po odglosach, misiek chyba tez :))).
UsuńO jejku! Wyobrażam sobie to spotkanie z niedźwiedziem! Aż ciarki chodzą po krzyżu! A uważać trzeba koniecznie, bo przecież marny by był los gdyby wpaść w pazurzaste łapska takiego miśka. Nawet nasza gmina na swojej oficjalnej stronie ostrzega przed przebywających w naszych lasach niedźwiedziami i apeluje o zachowanie jak największej ostrożności!Och, moze dlatego dziwnie mało grzybiarzy teraz w naszych stronach a naiwnie zachwycamy się, że nie mamy konkurencji?!:-))
UsuńUwielbiam spacery po lesie . U mnie to tylko widać ślady po dzikach
OdpowiedzUsuńSpacery po lesie to rzeczywiscie wspaniałe spędzanie czasu. Prozdrowotne i relaksacyjne (oczywiście pod warunkiem, że w chaszczach nei czają się wilki pospołu z niedźwiedziami!:-) Dobrze masz Basiu, że u Ciebie tylko dziki na razie grasują!:-)
UsuńO boziu! Dobrze , że tygrysów nie ma w Waszym lesie:)))
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, trzeba być uważnym spacerując po lesie. Nie będzie nas, a będzie las i wszystko co w nim żyje. Jak wiesz, mieszkamy na przedmieściach miasta i sarny, kojoty, skunksy, rakuny ( też z niedźwiedziwatych) to nasi sąsiedzi. To my jestśmy na ich terenie więc schodzimy sobie z drogi, a właściwie staramy się żyć z nimi w symbiozie.
Bądźcie uważni, pozdrawiam Was serdecznie:)
Tygrysów póki co nie ma, ale tego co juz tu jest starczy aż nadto!:-))
UsuńTak, trzeba nauczyć sie życ ze zwierzętami leśnymi w symbiozie. Uważać na wszelkie podejrzane ślady czy szmery, omijać zupełnie dzikie ostepy i nieprzebyte chaszcze. Las należy przecież bardziej do zwierząt, niż do ludzi. To my powinnismy sie dostosowywać do nich a ne one do nas. Tylko troszke szkoda mi tego niedawnego poczucia zupełnej swobody i beztroski w lesie.Zdaje się, że to se ne vrati...
Ataner!I my pozdrawiamy Cię serdecznie z naszych coraz bardziej dzikich okolic!:-)
A to historia, mnie samej pot na czoło wystąpił!
OdpowiedzUsuńTak, trzeba być rozważnym. Zwierzęta rządzą się jak wiadomo, swoimi prawami.
Cieplutko pozdrawiam Oleńko!
Ta rozważność, ostrożność i czujność odbierają niestety połowę przyjemności z chodzenia po lesie. Coś, co do tej pory było krainą wolności i odpoczynku psychicznego już nią nie jest...Mam nadzieję, ze czas sprawi, iż przywyknę do tych zmian(bo człowiek do wszystkiego potrafi przywyknąć). A może te dzikie zwierzęta odejdą niebawem w inne rejony? Choć marne szanse - lasy wielkie, saren i zajęcy dużo. Gdzie im będzie lepiej?
UsuńPozdrawiam serdecznie, Basiu!
Hi !!a moze to wilk z bajki hi,hi no ale ja bym sie tak nie smiala gdyby mieszkala w poblizu lasu .Ah sciskam lapki ja pakuje walizy lecimy do Polski(wrzesien)-tak,juz buzia mi sie usmiecha wyobrazam sobie sniadanie i cieple jagodzianki z cukierni obok................Olenko do nastepnego pisania p.Gosia
OdpowiedzUsuńHi, Gosiu! Chciałabym by był to tylko wilk z bajki oraz niedźwiadek słodki niczym miś Uszatek!:-)Ale nie, to prawdziwe, najprawdziwsze drapieżniki...
UsuńObyście mieli we wrześniowej Polsce piekną pogodą i oby wszystkie wytęsknione smakołyki nadal smakowały po dawnemu. Życzliwie pozdrawiam Cię Gosiu, łapkę ściskając!:-))
OLU -mila tak sobie zartowalam!my mieszkamy obok Lings Wood Nature Reserve ma ok 20h i tam mieszkaja zwerzeta pisalam Tobie lisy wieczorem spaceruja moze raczej przemykaja parami ,samotnie i jeszcze inne zwierzeta.Ja nie wychodze w nocy nawet do samochodu car parking mamy za domem -tak sie boje ale to cala JA)
UsuńZ tego, co piszesz, to w ciekawym i pieknym miejscu mieszkasz. Jednak w nocy rzeczywiscie może byc tam człowiekowi trochę nieswojo. Ja też bym nocą na pewno do mojego lasu nie poszła - no chyba, że musiałabym koniecznie.
UsuńUsmiech o poranku zasyłam!:-))
No to sie najadlam strachu, tylko czytajac, a co by to bylo gdybym tam z Wami byla? Strach myslec.
OdpowiedzUsuńJa sie jakos tak generalnie boje lasow, a Wspanialy ciagle majaczy o jakichs lesnych wedrowkach w przyszlosci... nic nie mowie, ale mam nadzieje, ze beda to przetarte oficjalne szlaki turystyczne:)))
I ludzie tutejsi też się najwyraźniej boją, bo jakoś nikt teraz do lasu nie chodzi, choć grzybów nadal duzo. My też straciliśmy z lekka zapał...
UsuńA wędrówki po lesie (bezpiecznym lesie) są czymś cudownym, relaksujacym, wyciszajacym, mistycznym nawet - wcale sie wiec nie dziwę ciągotkom Wspaniałego. Na szczęście lasów w Ameryce w bród a wiec na pewno znajdziecie taki w sam raz dla siebie.Życzę Wam tego z całego serca!:-))
U nas się śpiewało: "wędrowali kupcy przez zielony las" i ja tak śpiewam dla odważności, gdy idę w las za szyszkami i gałązkami, bo grzybów Ci u nas jeszcze brak, lasy iglaste na piaskach. Coś się zmieniło i u mnie w tym roku, ten dzik na skraju, to stado bezpańskich psów za ścieżką - już nie wychodzę zza ogrodzenia tak nonszalancko i beztrosko jak dawniej. Pewnie to minie ale narazie uważam, co niestety pozbawia mnie tej dziecięcej radości z wyprawy do lasu czy na łąki.
OdpowiedzUsuńOtóz to - o tę utraconą dziecięcą radośc najwięcej chodzi. Bo to śpiewanie co dawniej z serca i beztroski płynęło teraz bardziej jest z rozsądku, bo głośnym być trzeba...
UsuńJakosik więcej zwierzyny teraz wszędzie.I niby to dobrze (poza bezpańskimi psami, rzecz jasna), bo świadczy o odrodzeniu populacji, czy też o nowej jakości, czystszej, bujniejszej przyrody. Tylko nam, ludziom, nieco trudniej, przynajmniej póki nie przywykniemy.Bo przecież przywykniemy i może znowu wróci ta prosta, dziecięca radość. Oby!
Krystynko! Pozdrawiam Cię serdecznie z afrykańsko upalnego Pogórza (jakos do tego upału przywyknąc nie umiem, ale on wkrótce przecież minie, to i przywykać chyba nie trzeba!:-)
Uwielbiam spacery do lasu i często tam chodzę,ale z psem. W naszych lasach nie ma wilków,ale ostatnio widziałam dziki z młodymi.Na szczęście szybko się oddaliłý. Może to dziwne,ale nie boję się dzikich zwierząt,nie podchodzę do nich,nie krzywdzę ich tylko je podziwiam. Jednak nie wiem jakbym się zachowała widząc niedżwiedzia lub stado wilków. Zazdroszczę grzybów rosnących w Twoich stronach, bo u mnie trzeba się dużo zachodzić aby coś znaleźć :)
OdpowiedzUsuńI ja uwielbiam spacery i moje cztery psy również. Często to dla nich głównie sie chodzi, bo człowiek po całym dniu roboty ledwie nogami powłóczy, ale pieski wyspane po całym dniu wylegiwania sie w cieniu tak namolnie żądają przebieżki, że sie człowiek zbiera i idzie.A w lesie to zmęczenie zawsze jakos mija cudownym sposobem.
UsuńNino, ne boisz sie dzikich zwierząt, bo nie miałaś na razie powodów by sie zlęknąć. I niech ten stan trwa jak najdłużej.Ta prosta, niewinna radość wędrówki. Utracenie nawet części tej radosci jest przykre i nikomu tego nie życzę.
A grzyby pewnie pojawia sie w Twoich stronach na wiosnę.I na pewno będą zdrowe, bez robali, jak u nas teraz!:-)
Taki piękny las, a nagle zrobiło się nieprzyjemnie i strasznie - jak w jakimś horrorze ! Ja bardzo lubię las, ale im dłużej mieszkam przy lesie tym bardziej jestem ostrożna i strachliwa. Słyszałam, że wilki wędrują całymi stadami. Wiem, co znaczy uczucie strachu, o którym piszesz - gdy serce skacze do gardła,a nogi same niosą w takim tempie, że można wygrać maraton. Jest adrenalina !
OdpowiedzUsuńWiele lat temu wybraliśmy się z naszymi, jeszcze małymi dziećmi do lasu. Gdy dotarliśmy do jakichś zabudowań, zobaczyliśmy biegnące i w naszą stronę i zaciekle szczekające duże psy. Rzuciliśmy się do ucieczki. Mąż wziął syna na ręce i córkę za rękę, a ja biegłam sama. Byliśmy tak przestraszeni, że nigdy tego nie zapomnę, ale udało się nam uciec.
Do niedawna myślałam, że las to bezpieczne miejsce. Pozdrawiam :)
Wyobrażam sobie te Waszą ucieczke przed psami. I ten straszny lęk, który dodawał sił do szaleńczego gnania przed siebie. Byleby dalej od zagrożenia. A zagrożeń coraz więcej. Nie tylko w lesie, zresztą. Nie ma żadnej stałości, baśniowej, niepoddającej się zagrożeniom magii. Trzeba sie mierzyc z rzeczywistością i bezustannie uczyć życia.
UsuńŻal mi tego utraconego uczucia bezpieczeństwa w moim lesie. Bardzo żal, bo kocham mój las. Próbuję się jakoś nie przejmować, nie mysleć o zagrożeniach i zachowywać sie dalej jak gdyby nigdy nic, ale chyba wychodzi mi to na razie nie najlepiej...
Pozdrawiam Cię serdecznie, Ulu!:-)
Piękna opowieść...
OdpowiedzUsuńA nawet pojawić ma się książka, tak mi się skojarzyło, może się Wam spodoba?
"Dzikie Królewstwo" opis: "Do świata, jaki znamy, nie ma już powrotu.
Zaczęło się od zaginięcia kota.😼 Teraz Drue zaczyna rozumieć, że była to zapowiedź największego konfliktu w historii. Cierpliwość zwierząt się wyczerpała – nie będą spokojnie patrzeć, jak ludzie niszczą Ziemię. Królestwo zwierząt wypowiedziało wojnę ludzkości. Udomowione zwierzęta muszą wybrać: przyłączą się do rebelii czy zechcą ocalić ostatnich ludzi na świecie?" autor Simon David Eden
13 wrzesnia sie pojawi.
Ojej! Ta polecana przez Ciebie ksiazka na peno by mi się spodobała. Dziękuję! Lubię takie opowieści od czasu "Zwierzęcego folwarku" Orwella Parę lat temu przeczytałam ksiązke Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kosci umarłych". Byłam pod ogromnym wrażeniem (zresztą wszystkie ksiazki Tokarczuk na długo pozostają w moim sercu). Nie widziałam jeszcze filmu A. Holland nakręconego na podstawie tej ksiazki.A pewnie też dobry.
UsuńPostaram się przeczytać kiedyś "Dzikie królestwo". Tym bardziej, że rzeczywistosć mego lasu staje się powoli takim królestwem!
Premiera ksiazki dopiero za miesiac, wiec ja juz odkladam sobie na nią, ciekawe czy to jedna część czy wiecej bedzie,
UsuńTej ksiazki Tokarczuk nie czytałam, musze poszukac gdzies uzywanej :)
Dziekuje za polecenie!
Ja zazwyczaj poluję na ksiazki w miejscowej bibliotece wiejskiej, czasem kupuję cos przez Internet, czasem znajomi cos fajnego pozyczą! Pozdrawiam ciepło!:-))
Usuń