środa, 26 lipca 2017

W lesie...





   Grzybów na Pogórzu nadal w bród! To rok niezwykłej wręcz, nie zaznanej tu przez nas jeszcze nigdy obfitości grzybowej. A więc po skończeniu pracy z drewnem niemal co dnia wędrujemy sobie lasami w poszukiwaniu dorodnych okazów prawdziwków, kurek, kozaków i maślaków. Zagłębiamy się z radością w knieje. W dzikie ostępy. W młodniaki i parowy. W niedostępne uroczyska, gdzie psy mogą do woli się wyhasać,  w potokach wychlapać, w cieniu błotnistym odpocząć a my możemy na zboczach żółte kurki znaleźć albo przysiąść na jakim zwalonym pniu i odetchnąć przed kolejną wspinaczką. I dobrze nam w tych leśnych wędrówkach. Spokojnie i bezpiecznie. Swojsko. Daleko od ludzi i ich niepokojów, spraw świat dręczących, na głowie go stawiających, poczucie osaczenia i bezradności budzących. A my w lesie tymczasem wolni, spokojni i co najważniejsze, sami. Zanurzeni w ciszy tylko odległymi głosami ptactwa albo jeleni przetykanej, bzyczeniem much spowitej, zapachem igliwia oraz grzybowej ściółki przenikniętej. Podśpiewujący sobie czasem - "Ty pójdziesz górą a ja doliną..." albo "Wędrowali szewcy przez zielony las..." lub też "Pieski małe dwa chciały przejść przez rzeczkę.." Psy nasze zawsze w pobliżu, umorusane, od ucha do ucha uśmiechnięte, szczęśliwe…
Nagle…

- Ktoś tam idzie w naszą stronę! – zawołałam do męża kilka kroków nade mną drepczącego, w darń liściastą i mech dorodny zapatrzonego.
- Jakiś grzybiarz pewnie! Niech sobie idzie! Wolno mu przecież! – odparł dość nieuważnie Cezary i rozgarnął kijaszkiem suche liście za zwalonym bukiem, bo mu się zdało, że przecudnej urody borowik tam się akurat ukrył.
- Ale on właściwie nie idzie a biegnie! I coś chyba wykrzykuje! – sapnęłam odczuwając dziwny niepokój. Natomiast psy, również usłyszawszy i zwęszywszy człowieka pognały w jego stronę szczekając głośno.
Po chwili ich szczekanie zamieniło się w przyjazne skamlenie. Oto bowiem okazało się, że co sił zmierzał w naszą stronę zaprzyjaźniony z nami od dawna Wojciech zza lasu, mąż Eulalii.
- Czekajcie! Nie chodźcie dalej! – wydyszał niczym pomidor czerwony na twarzy, a oczy miał dziwnie dzikie, wybałuszone niemalże w paroksyzmie niezrozumiałego lęku.
- Co Ci jest Wojciechu!? – zapytałam z miejsca przejmując jego emocje i drżąc na całym ciele.
- Wilki, wilki są blisko! – wydyszał i oparłszy się o pień srebrzystego buka zaszlochał nieomal jak dziecko.


   Spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem. Wilki? Tutaj? W naszym znanym, przyjaznym, bezpiecznym lesie!? W naszym lesie baśniowym i słodkim jak lipcowy miód? Przecież tutaj wiosek mnóstwo wokół. Przecież to w Bieszczadach o wilkach może być mowa. To tam jest miejsce na dzikość i pierwotność. Nie tutaj, na naszym oswojonym Pogórzu!

- Uspokój się, przyjacielu! Już jesteś bezpieczny. Nic ci nie grozi. Popatrz – słonko korony drzew jak gdyby nigdy nic prześwieca, psy zadowolone, niczego podejrzanego nie zwęszyły. Może tylko ci się zdawało?! – szepnął uspokajająco Cezary klepiąc Wojciecha po ramionach i spoglądając na mnie z troską.
- Widziałem! Widziałem na własne oczy waderę z małymi! Najpierw myślałem, że to jakiś bezpański wilczur, ale potem zobaczyłem te małe wilczki za nią. I te jej ślepia. Dzikie, jarzące, piękne i wrogie. I te jej zębiska wyszczerzone. I tę sierść na grzbiecie zjeżoną. I gotowość do skoku! I zaraz przypomniało mi się, jak to leśniczy niedawno opowiadał, że spotkał tu niedaleko wilczycę z małymi. Cyckały jej sutki a ona leżała sobie zadowolona na boku przy stosie chrustu. W gromadzkim lesie to było. Tuż obok Waszego! – jęknął ochryple Wojciech a pot perlisty wystąpił mu na czoło.

- I co zrobiłeś!? – szepnęłam łamiącym się głosem przypomniawszy sobie zaraz własne, ubiegłoroczne, wiosenne spotkanie z dzikami. Szłam sobie wtedy beztrosko z Zuzią i Jacusiem a wtem psiska pognały przed siebie wrogo ujadając. Nie zaniepokoiłam się wówczas zbytnio, przyzwyczajona do ich zwariowanych wyskoków. Jednak kilka chwil potem ujrzawszy stado rozjuszonych dzików goniących moje przerażone psy sama wzięłam nogi za pas i pognałam przed siebie niby młódka. Biegłam nie oglądając się za siebie a wyobrażając sobie tylko szał wielkiej lochy i odyńców chcących mnie staranować, zadeptać twardymi racicami…W tym nieprzytomnym lęku dognałam wtedy aż na skraj naszej łąki. Tam się zatrzymałam, płuca prawie wykaszlując a serce przelęknione w każdej komórce ciała czując…Nikt mnie już nie gonił. Psy były tuż za mną. Słyszałam pianie naszego koguta. I bocian jak gdyby nic fruwał nad łąką. A nieopodal stał dom, bliski, kochany i bezpieczny dom…
   Ach, czymże jednak było tamte spotkanie w porównaniu z tym Wojciechowym. Wilki? Och, trzymajcie mnie wszystkie niedźwiedzie! Naprawdę, wilki tutaj?! A propos niedźwiedzi, to i o nich słyszało się gadki. Podobno przywędrowały tu aż z Bieszczad i rozgościły się w okolicy, ludzi się nie bojąc, okolice swobodnie przemierzając i sprytnie w chaszczach się kryjąc. Wierzyliśmy w te opowieści, bowiem i my napotkaliśmy obdrapane z kory w charakterystyczny sposób drzewa.
 -Tylko niedźwiedź mógł to zrobić! – szeptaliśmy do siebie zdumieni widząc niespełna kilometr od naszego siedliska nagie, pozbawione naturalnej okrywy świerki.
A teraz te wilki…Wojciech był ledwo żywy. Aż dziw, że koszyka z grzybami nie zgubił, przed wilczycą zmykając.


- Nie goniła Cię? Jak dałeś radę uciec? – zapytałam, wyobrażając sobie samą siebie na jego miejscu i wiedząc, że z lęku pewnie bym kroku nie zrobiła.
-Nie goniła, o dziwo! Warknęła tylko ostrzegawczo i małe do siebie przywołała. A one przytuliły się do niej i popatrzyły na mnie ciekawie, jak na zwierzynę do upolowania! – jęknął nasz przyjaciel i zdjąwszy czapkę ocierał pot z czoła i twarzy.
- Nie chodźcie tam w żadnym razie! – zakrzyknął nagle, oglądnąwszy się za siebie i zerkając podejrzliwie w cienisty gąszcz olszyny.
- Ale gdzie konkretnie mamy nie chodzić!? - zawołał Cezary obejrzawszy się nerwowo dookoła.
- Tam w górę, za drugi potok. Za polanę z kurkami i paryję z łopianami. Za brzozowy zagajnik. Tam były, tam pewnie nadal są, ale kto je tam wie…?- szepnął Wojciech i zamilkł na długo wpatrując się w odległe, tajemniczo i groźnie szumiące teraz knieje. Las wpatrywał się w nas oczami wilków, dzików, niedźwiedzi i wszelkiego innego, zamieszkującego tutaj w coraz większej mnogości zwierza. Las był  wszak tych stworzeń naturalnym, odwiecznym schronieniem. My zaś byliśmy tutaj tylko gośćmi a może nawet intruzami...?
- To może odprowadzimy Cię do domu! – zapytał wreszcie zmartwiony Cezary, widząc, że tamten niby grzyb wrósł w pień przyjaznego buka i ciężko dysząc sam nie wie, co dalej ze sobą począć.
- Nie, nie kochani! Kapkę odpocznę tylko i sam pójdę. Niedaleko przecież mam a wilczyca to ze dwa kilometry stąd pewnie. Bo dziwne, a chyba wcale mnie nie goniła! Ja tylko tak gnałem na łeb na szyję choć kolana miękkie jak z waty miałem. Ani się oglądnąłem aż do Was tu dotarłem…
- Trzeba będzie teraz uważać, po lesie chodząc – stwierdził Cezary, gdy uspokojony wreszcie Wojciech pożegnawszy się z nami serdecznie odszedł do swojej białej chatki za skraj lasu.
- Trzeba będzie uważać…- powtórzyłam głucho tuż za nim, ale dziwnie jakoś mi się zrobiło. W gardle zaschło, w głowie zamruczało obcym pomrukiem, w sercu zabolało…

…Lesie, lesie mój kochany….Jak to teraz z nami będzie…? – rozmyślałam drepcząc za mężem i psy beztroskie poganiając. Na żadne grzyby już przy tym ani nie popatrzyłam. Las szumiał i grał po dawnemu, jednak ja wyczuwałam w jego muzyce zupełnie nową, nieznaną mi dotąd, dziką, niepojętą nutę…


48 komentarzy:

  1. W zeszłym roku wilki dotarły już nawet na Kaszuby i do Parku Słowińskiego. A dziki rozmnażają się tak szybko, że buszują już nie tylko w lasach, ale w centrum miejscowości. U nas ryją trawniki w poszukiwaniu pędraków :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony to dobrze, że coraz więcej jest dzikich zwierząt(to znak, że niszczycielska siła ludzi nie jest tak ogromna, jak by sie zdawało), ale z drugiej źle, że te zwierzęta pojawiają się tak blisko ludzi.Odwykliśmy od tej bliskosci i skłonni jesteśmy widzieć w niej zagrożenie dla siebie, dla swych praw...

      Usuń
  2. Olu, u nas też niedźwiedź grasuje, że o wilkach nie wspomnę, na łąkach za drogą, przy naszych domach były widziane ... strach mi samej do lasu iść, choć to las znajomy, i tak bliziutko ... przyszła do nas natura pewnie z przymusu, kurczą się jej tereny, nawet warczące po okolicy pojazdy geofizyki nie przeszkadzają; niby wilki nie atakują człowieka, ale strach pozostaje, i raczej nie chciałabym stanąć z nimi oko w oko; pozdrawiam serdecznie Sąsiadów zza Sanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pewnie przez jakis czas będę sie bała chodzic sama do lasu. Potem, mam nadzieję, ten lęk osłabnie i nie będę mysleć o tym, co może sie czaić w gąszczu...Masz chyba rację, Marysiu zauważajac, że naturalne tereny dzikich zwierząt kurczą się i dlatego pojawiaja sie tak blisko człowieka. Ale niektóre tereny wręcz przeciwnie - powiększają się - ludzie przestają uprawiać pola, coraz wiecej nieużytków, lasków, chaszczy - to świetne kryjówki dla dzików, saren oraz drapieżców.
      I my pozdrawiamy Cie serdecznie, miła Sąsiadko!-)

      Usuń
  3. Aż mi dech zaparło! Rozumiem Was doskonale. Nasza mazurska chata leży też w otoczeniu lasów i w ubiegłym roku przemaszerowało przez pobliską łąkę stado dzików z młodymi, razem 18 sztuk!Za każdym razem, kiedy idę na grzybobranie jestem czujna, bo nie chciałabym ich spotkać na ich terenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotąd sama wchodziłąm do lasu tak swobodnie, jak na własne pole. Dotąd czułam sie tam bezpiecznie i beztrosko. Teraz pojawił się niepokój. Chodzę do lasu z mężem i psami.Sama na razie bym sie bała. A pomysleć, że jeszcze w zeszłym roku, nieświadoma zagrożeń wędrowałam sobie po lesie ze stadem kóz! Jakim one mogły być łakomym kąskiem dla drapieżcy!

      Usuń
  4. Ale opowiesc, jakby to sie dzialo gdzies tam w dalekiej historii, straszno byc moze, ale ja mam takie dosc mile uczucie, ze jednak nie wszystko ginie a byc nawet sie odradza, teraz duzo wiecej widze sarn i jeleni, tylko troche malo jest zajacow...pieknie to zdarzenie opisalas, jak zawsze zreszta, piszesz talenciwie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Las rządzi sie swoimi prawami i ma tyle tajemnic, tyle ukrytej mocy, że my ludzie nie umiemy jej pojąc, ogarnąć, uszanować i pochylić sie przed nią - choć wydaje nam sie czasem, że wiemy tak dużo i tak duzo mozemy.Życie lasu toczy się daleko od spraw tego świata, choc świat stara sie jak moze by podporządkować sobie las. Ale nie, nie uda sie światu. Taką mam nadzieję. I chociaż boję sie wilków i niedźwiedzi to wbrew temu jakaś cząstka mnie wzrusza się,dowiadując się że powróciły w te strony, gdzie kiedyś pewnie zamieszkiwały...
      Dzięki, Grażynko za miłe słowa o moim pisaniu!:-)

      Usuń
  5. Czytało mi się wspaniale, jak książkę. Bardzo ciekawie. Sama nie wiem, co zrobiłabym, gdyby w moim ukochanym lesie nagle wilki się pojawiły. Strasznie się ich boję. Oby trzymały się swojego miejsca.

    Bądźcie zawsze czujni. Dużo zdrówka życzę. Miłego dnia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisałam na gorąco to ,co sie zdarzyło. Pełna byłam emocji pisząc, dlatego widać to wszystko w tekście.
      Po tym zdarzeniu nabrałam ogromnego szacunku dla mojego lasu. I ostrożności wobec niego. Sama na razie nie będę sie w las zanurzać.
      Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie, Agnieszko!

      Usuń
  6. Super się czytało:))) J.K.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wprawdzie jeszcze nie w miescie, ale w niedalekiej okolicy widziany byl i u nas samotny wilk. Ktos go nawet sfotografowal, pisala o tym prasa. I co? Znalazl sie jakis mysliwski nadgorliwiec i wilka zastrzelil, choc wilki sa pod najscislejsza ochrona jako gatunek ginacy.
    Troche straszno teraz chodzic po Waszym lesie, ale ja mysle, ze psy robia tyle halasu, ze dzikie zwierzeta zejda Wam w pore z drogi, bo w ich interesie nie lezy napadac na ludzi. Zwierze zaskoczone moze byc agresywne, zwlaszcza kiedy ma male, ale Wam w szostke raczej nie uda sie nikogo zaskoczyc, prawda? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tego wilka z Twoich okolic, Aniu. To takie wspaniałe i mądre, choć groźne zwierzęta. Mam nadzieję, że wadera z mojego lasu wychowa szczęśliwie i spokojnie swoje małe i przeniesie sie w inne okolice albo będzie sie trzymałą z dala od ścieżek uczęszczanych przez ludzi.
      Na pewno wszelka zwierzyna leśna czuje nas i słyszy z dala. Nasze rozmowy, śpiewy, nawoływania, poszczekiwania. Myslę,mam nadzieję, że słysząc trzyma sie z dala.Bo przecież dzikie zwierzęta nie ufają ludziom. Dzikość, ostrożnosć i nieufnosć jest ich najważniejszą tarczą.
      Dzisiaj znowu byliśmy w lesie całą ferajną!No, może troche głośniej śpiewaliśmy niż kiedyś a poza tym wszystko było jak gdyby nigdy nic!:-))

      Usuń
  8. Niesamowita historia z tymi wilkami, a wlasciwie z wilczyca i jej malymi wilczkami.
    Olenko tak pieknie piszesz, natura jest piekna, szczegolnie kiedy nie ma ludzi,
    cicho, spokojnie, czujesz sie tak dobrze, wolna, zrelaksowana,... a tu nagle takie przerazenie,
    ze wilki, czy mozna uciec przed nimi, sa takie szybkie, az strach pomyslec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście wilczyca nie atakowana sama też raczej nie zaatakuje. Wilki to przecież bardzo rozumne zwierzęta. Bez potrzeby nie pchaja sie w oczy ludziom. Wilczyca wychowa swoje małe i miejmy nadzieję, że nikomu - ani zwierzętom, ani ludziom nic złego sie nie stanie. Tylko sie tak zastanawiam - jesli te jej wilczki postanowią na stałe zamieszkać w naszym lesie, to po kilku latach zrobi sie z nich niezłe stado. I wtedy prawdopodobieństwo ich spotkania będzie jeszcze większe!A z naszego swojskiego dotąd lasu zrobi sie jakaś dzika puszcza!:-)

      Usuń
  9. Opisujesz bardzo obrazowo i sugestywnie. Aż mi się niepokój udzielił. Uważajcie na siebie, chociaż nie sądzę by nie drażniona wilczyca zaatakowała. Na pieski też trzeba uważać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważamy! Nie oddalamy sie za bardzo od siebie - jesteśmy w zasiegu słuchu i wzroku. No i psy są przy nas. One usłyszą najmniejszy, podejrzany szmer.Nie wiem i nie mam ochoty sie dowiadywać, jak zareagowałyby na widok wilka!

      Usuń
  10. ot, życie...
    niebezpieczne sytuacje są wpisane w codzienność....
    moze w lesnictwie udzielą więcej informacji
    pozdrawiam deszczowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem leśniczy, przyjeżdżajac na obchód do lasu, parkuje swoje auto obok naszego ogrodu. Jak go zobaczę, to zapytam o wilki i niedźwiedzie w naszych stronach. On na pewno na najpewniejsze informacje i poradzi jak zachowywać sie w razie czego...

      Usuń
  11. U nas wilka na szczęście nie spotkano, ale dzika wylegującego się w dziecięcej piaskownicy w środku blokowiska - a i owszem. A potem była sensacja na całe miasto. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwycił mnie nerwowy chichot, gdy wyobraziłam sobie tego dzika wylegujacego sie w piaskownicy.Uczłowieczony, bezczelny dzik! Śmieszne i straszne to zarazem.
      Dziki prawie wszędzie pchaja sie do centrów miast, bo ludzi już sie wcale nie boją a nauczyły sie, że w pobliżu ludzkich siedlisk zawsze jest cos ciekawego do jedzenia.Trzeba być wobec nich ostrożnym, bo to jednak niebezpieczne zwierzęta.
      I ja pozdrawiam Cię serdecznie, Karolino.

      Usuń
  12. Dobry znak ta obecnosc wadery - tylko zdrowy las moze wykarmic tego drapieznika :). Ludzie jakos atawistycznie sie wilków boja, choc to wilkom wiecej od ludzi grozi, niz na odwrót. Glówna zasada, to nie chodzic cicho i wilk sam sie wycofa. Za to z dzikami to juz inna sprawa, a zwlaszcza locha z mlodymi. W sumie, sa znacznie od wilków grozniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie pojawienie sie tutaj wilków rzeczywiscie jest objawem zdrowia lasu, poprawy stanu przyrody okolicznej, powiększenia terenów zielonych, powiększenia sie populacji wilków w ogóle i w zwiazku z tym poszukiwania nowych, dogodnych miejsc do zasiedlenia.
      Nie chodzimy i nie chodziliśmy po lesie cicho.Zawsze są jakieś rozmowy, śpiewy, nawoływania, poszczekiwania. Może być to jakimś zabezpieczeniem.Taką mam nadzieję.
      Czy lęk przed wilkami jest atawistyczny czy możeteż poparty wieloma przykładami znanymi z opowieści ludzi, literatury i filmu? Wszak o zagryzieniach przez wilki słyszało sie wiele, natomiast o tragicznie kończących się spotkaniach z dzikami chyba nie bardzo. Boję się i jednych i drugich oraz niedźwiedzi, które też już tutaj są. Baczniej przyglądam sie teraz chaszczom i wszelkim miejscom, w których coś moze sie kryć. A mimo to nadal staram sie cieszyć lasem. Wszak nasz dom połozony tuż przy lesie jest głównym atutem zamieszkiwania tutaj...

      Usuń
    2. Dla ludzi wilki to po prostu konkurencja... Cichego lazenia po niektórych lasach oduczylam sie jako dziecko, kiedy z matula prawie nadepnelysmy na niedzwiedzia raczacego sie malinami pare metrów od nas. Pobilysmy na pewno rekord biegu przelajowego i, sadzac po odglosach, misiek chyba tez :))).

      Usuń
    3. O jejku! Wyobrażam sobie to spotkanie z niedźwiedziem! Aż ciarki chodzą po krzyżu! A uważać trzeba koniecznie, bo przecież marny by był los gdyby wpaść w pazurzaste łapska takiego miśka. Nawet nasza gmina na swojej oficjalnej stronie ostrzega przed przebywających w naszych lasach niedźwiedziami i apeluje o zachowanie jak największej ostrożności!Och, moze dlatego dziwnie mało grzybiarzy teraz w naszych stronach a naiwnie zachwycamy się, że nie mamy konkurencji?!:-))

      Usuń
  13. Uwielbiam spacery po lesie . U mnie to tylko widać ślady po dzikach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spacery po lesie to rzeczywiscie wspaniałe spędzanie czasu. Prozdrowotne i relaksacyjne (oczywiście pod warunkiem, że w chaszczach nei czają się wilki pospołu z niedźwiedziami!:-) Dobrze masz Basiu, że u Ciebie tylko dziki na razie grasują!:-)

      Usuń
  14. O boziu! Dobrze , że tygrysów nie ma w Waszym lesie:)))
    A tak poważnie, trzeba być uważnym spacerując po lesie. Nie będzie nas, a będzie las i wszystko co w nim żyje. Jak wiesz, mieszkamy na przedmieściach miasta i sarny, kojoty, skunksy, rakuny ( też z niedźwiedziwatych) to nasi sąsiedzi. To my jestśmy na ich terenie więc schodzimy sobie z drogi, a właściwie staramy się żyć z nimi w symbiozie.

    Bądźcie uważni, pozdrawiam Was serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tygrysów póki co nie ma, ale tego co juz tu jest starczy aż nadto!:-))
      Tak, trzeba nauczyć sie życ ze zwierzętami leśnymi w symbiozie. Uważać na wszelkie podejrzane ślady czy szmery, omijać zupełnie dzikie ostepy i nieprzebyte chaszcze. Las należy przecież bardziej do zwierząt, niż do ludzi. To my powinnismy sie dostosowywać do nich a ne one do nas. Tylko troszke szkoda mi tego niedawnego poczucia zupełnej swobody i beztroski w lesie.Zdaje się, że to se ne vrati...
      Ataner!I my pozdrawiamy Cię serdecznie z naszych coraz bardziej dzikich okolic!:-)

      Usuń
  15. A to historia, mnie samej pot na czoło wystąpił!
    Tak, trzeba być rozważnym. Zwierzęta rządzą się jak wiadomo, swoimi prawami.
    Cieplutko pozdrawiam Oleńko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta rozważność, ostrożność i czujność odbierają niestety połowę przyjemności z chodzenia po lesie. Coś, co do tej pory było krainą wolności i odpoczynku psychicznego już nią nie jest...Mam nadzieję, ze czas sprawi, iż przywyknę do tych zmian(bo człowiek do wszystkiego potrafi przywyknąć). A może te dzikie zwierzęta odejdą niebawem w inne rejony? Choć marne szanse - lasy wielkie, saren i zajęcy dużo. Gdzie im będzie lepiej?
      Pozdrawiam serdecznie, Basiu!

      Usuń
  16. Hi !!a moze to wilk z bajki hi,hi no ale ja bym sie tak nie smiala gdyby mieszkala w poblizu lasu .Ah sciskam lapki ja pakuje walizy lecimy do Polski(wrzesien)-tak,juz buzia mi sie usmiecha wyobrazam sobie sniadanie i cieple jagodzianki z cukierni obok................Olenko do nastepnego pisania p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, Gosiu! Chciałabym by był to tylko wilk z bajki oraz niedźwiadek słodki niczym miś Uszatek!:-)Ale nie, to prawdziwe, najprawdziwsze drapieżniki...
      Obyście mieli we wrześniowej Polsce piekną pogodą i oby wszystkie wytęsknione smakołyki nadal smakowały po dawnemu. Życzliwie pozdrawiam Cię Gosiu, łapkę ściskając!:-))

      Usuń
    2. OLU -mila tak sobie zartowalam!my mieszkamy obok Lings Wood Nature Reserve ma ok 20h i tam mieszkaja zwerzeta pisalam Tobie lisy wieczorem spaceruja moze raczej przemykaja parami ,samotnie i jeszcze inne zwierzeta.Ja nie wychodze w nocy nawet do samochodu car parking mamy za domem -tak sie boje ale to cala JA)

      Usuń
    3. Z tego, co piszesz, to w ciekawym i pieknym miejscu mieszkasz. Jednak w nocy rzeczywiscie może byc tam człowiekowi trochę nieswojo. Ja też bym nocą na pewno do mojego lasu nie poszła - no chyba, że musiałabym koniecznie.
      Usmiech o poranku zasyłam!:-))

      Usuń
  17. No to sie najadlam strachu, tylko czytajac, a co by to bylo gdybym tam z Wami byla? Strach myslec.
    Ja sie jakos tak generalnie boje lasow, a Wspanialy ciagle majaczy o jakichs lesnych wedrowkach w przyszlosci... nic nie mowie, ale mam nadzieje, ze beda to przetarte oficjalne szlaki turystyczne:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ludzie tutejsi też się najwyraźniej boją, bo jakoś nikt teraz do lasu nie chodzi, choć grzybów nadal duzo. My też straciliśmy z lekka zapał...
      A wędrówki po lesie (bezpiecznym lesie) są czymś cudownym, relaksujacym, wyciszajacym, mistycznym nawet - wcale sie wiec nie dziwę ciągotkom Wspaniałego. Na szczęście lasów w Ameryce w bród a wiec na pewno znajdziecie taki w sam raz dla siebie.Życzę Wam tego z całego serca!:-))

      Usuń
  18. U nas się śpiewało: "wędrowali kupcy przez zielony las" i ja tak śpiewam dla odważności, gdy idę w las za szyszkami i gałązkami, bo grzybów Ci u nas jeszcze brak, lasy iglaste na piaskach. Coś się zmieniło i u mnie w tym roku, ten dzik na skraju, to stado bezpańskich psów za ścieżką - już nie wychodzę zza ogrodzenia tak nonszalancko i beztrosko jak dawniej. Pewnie to minie ale narazie uważam, co niestety pozbawia mnie tej dziecięcej radości z wyprawy do lasu czy na łąki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóz to - o tę utraconą dziecięcą radośc najwięcej chodzi. Bo to śpiewanie co dawniej z serca i beztroski płynęło teraz bardziej jest z rozsądku, bo głośnym być trzeba...
      Jakosik więcej zwierzyny teraz wszędzie.I niby to dobrze (poza bezpańskimi psami, rzecz jasna), bo świadczy o odrodzeniu populacji, czy też o nowej jakości, czystszej, bujniejszej przyrody. Tylko nam, ludziom, nieco trudniej, przynajmniej póki nie przywykniemy.Bo przecież przywykniemy i może znowu wróci ta prosta, dziecięca radość. Oby!
      Krystynko! Pozdrawiam Cię serdecznie z afrykańsko upalnego Pogórza (jakos do tego upału przywyknąc nie umiem, ale on wkrótce przecież minie, to i przywykać chyba nie trzeba!:-)

      Usuń
  19. Uwielbiam spacery do lasu i często tam chodzę,ale z psem. W naszych lasach nie ma wilków,ale ostatnio widziałam dziki z młodymi.Na szczęście szybko się oddaliłý. Może to dziwne,ale nie boję się dzikich zwierząt,nie podchodzę do nich,nie krzywdzę ich tylko je podziwiam. Jednak nie wiem jakbym się zachowała widząc niedżwiedzia lub stado wilków. Zazdroszczę grzybów rosnących w Twoich stronach, bo u mnie trzeba się dużo zachodzić aby coś znaleźć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja uwielbiam spacery i moje cztery psy również. Często to dla nich głównie sie chodzi, bo człowiek po całym dniu roboty ledwie nogami powłóczy, ale pieski wyspane po całym dniu wylegiwania sie w cieniu tak namolnie żądają przebieżki, że sie człowiek zbiera i idzie.A w lesie to zmęczenie zawsze jakos mija cudownym sposobem.
      Nino, ne boisz sie dzikich zwierząt, bo nie miałaś na razie powodów by sie zlęknąć. I niech ten stan trwa jak najdłużej.Ta prosta, niewinna radość wędrówki. Utracenie nawet części tej radosci jest przykre i nikomu tego nie życzę.
      A grzyby pewnie pojawia sie w Twoich stronach na wiosnę.I na pewno będą zdrowe, bez robali, jak u nas teraz!:-)

      Usuń
  20. Taki piękny las, a nagle zrobiło się nieprzyjemnie i strasznie - jak w jakimś horrorze ! Ja bardzo lubię las, ale im dłużej mieszkam przy lesie tym bardziej jestem ostrożna i strachliwa. Słyszałam, że wilki wędrują całymi stadami. Wiem, co znaczy uczucie strachu, o którym piszesz - gdy serce skacze do gardła,a nogi same niosą w takim tempie, że można wygrać maraton. Jest adrenalina !
    Wiele lat temu wybraliśmy się z naszymi, jeszcze małymi dziećmi do lasu. Gdy dotarliśmy do jakichś zabudowań, zobaczyliśmy biegnące i w naszą stronę i zaciekle szczekające duże psy. Rzuciliśmy się do ucieczki. Mąż wziął syna na ręce i córkę za rękę, a ja biegłam sama. Byliśmy tak przestraszeni, że nigdy tego nie zapomnę, ale udało się nam uciec.
    Do niedawna myślałam, że las to bezpieczne miejsce. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie te Waszą ucieczke przed psami. I ten straszny lęk, który dodawał sił do szaleńczego gnania przed siebie. Byleby dalej od zagrożenia. A zagrożeń coraz więcej. Nie tylko w lesie, zresztą. Nie ma żadnej stałości, baśniowej, niepoddającej się zagrożeniom magii. Trzeba sie mierzyc z rzeczywistością i bezustannie uczyć życia.
      Żal mi tego utraconego uczucia bezpieczeństwa w moim lesie. Bardzo żal, bo kocham mój las. Próbuję się jakoś nie przejmować, nie mysleć o zagrożeniach i zachowywać sie dalej jak gdyby nigdy nic, ale chyba wychodzi mi to na razie nie najlepiej...
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Ulu!:-)

      Usuń
  21. Piękna opowieść...
    A nawet pojawić ma się książka, tak mi się skojarzyło, może się Wam spodoba?
    "Dzikie Królewstwo" opis: "Do świata, jaki znamy, nie ma już powrotu.

    Zaczęło się od zaginięcia kota.😼 Teraz Drue zaczyna rozumieć, że była to zapowiedź największego konfliktu w historii. Cierpliwość zwierząt się wyczerpała – nie będą spokojnie patrzeć, jak ludzie niszczą Ziemię. Królestwo zwierząt wypowiedziało wojnę ludzkości. Udomowione zwierzęta muszą wybrać: przyłączą się do rebelii czy zechcą ocalić ostatnich ludzi na świecie?" autor Simon David Eden
    13 wrzesnia sie pojawi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Ta polecana przez Ciebie ksiazka na peno by mi się spodobała. Dziękuję! Lubię takie opowieści od czasu "Zwierzęcego folwarku" Orwella Parę lat temu przeczytałam ksiązke Olgi Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kosci umarłych". Byłam pod ogromnym wrażeniem (zresztą wszystkie ksiazki Tokarczuk na długo pozostają w moim sercu). Nie widziałam jeszcze filmu A. Holland nakręconego na podstawie tej ksiazki.A pewnie też dobry.
      Postaram się przeczytać kiedyś "Dzikie królestwo". Tym bardziej, że rzeczywistosć mego lasu staje się powoli takim królestwem!

      Usuń
    2. Premiera ksiazki dopiero za miesiac, wiec ja juz odkladam sobie na nią, ciekawe czy to jedna część czy wiecej bedzie,
      Tej ksiazki Tokarczuk nie czytałam, musze poszukac gdzies uzywanej :)
      Dziekuje za polecenie!

      Usuń
    3. Ja zazwyczaj poluję na ksiazki w miejscowej bibliotece wiejskiej, czasem kupuję cos przez Internet, czasem znajomi cos fajnego pozyczą! Pozdrawiam ciepło!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost