Pod poprzednim
postem pojawiło się dużo szczerych, pełnych refleksji komentarzy, za które jestem
moim czytelnikom bardzo wdzięczna. Szczególnie jednak obszerny, tętniący namysłem,
serdeczny komentarz Maksiuputkowej dał mi do myślenia i sprawił, że odpowiedź
na niego postanowiłam zawrzeć w ramach poniższego posta.Ta odpowiedź nie wyczerpuje oczywiście tematu...
A oto ów komentarz:
„Witaj, Oleńko! Kilka razy czytałam Twoje
przemyślenia i coś mnie wstrzymywało od napisania komentarza. Mam nadzieję, że
była to właśnie odpowiedzialność za słowa. Zastanawiałam się też nad
powiedzeniem, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. I nad tym, że są
piękne, ale puste słowa, za którymi nie zawsze idzie uczucie. I w końcu doszłam
do wniosku, że tym właśnie tekstem pomogłaś mi uświadomić sobie, dlaczego ja
się już do blogosfery nie nadaję. Zdarza mi się zajrzeć na jakiegoś bloga,
czytam ze zrozumieniem, wczuwam się w czyjeś życie. Najczęściej wówczas w
myślach coś do tej osoby mówię ze swojego punktu widzenia. Nie mam tendencji do
krytykanctwa, ale po ponad trzydziestu latach pracy z ludźmi jako nauczycielka
miewam tendencje do udzielania rad. A to bywa różnie odbierane. Na pewnym
etapie życia "dobre rady" są uznawane za krytykę. Między innymi
dlatego młodzież i rodzice są często po przeciwnych stronach, bo zagrożone jest
ego obu stron.
Używając słów natrafia się na wewnętrzne konflikty. Idąc na zebrania z rodzicami zawsze miałam dylemat w stylu "mam być miła, czy szczera?". Czy mówić to, co ktoś chce usłyszeć, czy pewne sprawy lepiej przemilczeć, czy też zareagować, choćby to mogło popsuć komuś dobre samopoczucie, a mnie narazić na atak furii z czyjejś strony. Ludzie są różni jak powszechnie wiadomo, i dobrze, bo nawzajem od siebie się uczymy. Ale jak to z nauką bywa, popełniamy błędy i czasem dobrze jest, by ktoś je skorygował. Chyba, że ktoś chce tkwić w swoich błędach i cierpieć z powodu ich konsekwencji...
W realnym życiu za słowami idzie spojrzenie, ton głosu, można wyczuć intencję mówiącego. Słowo pisane już nie ma tego życia. Interesuje mnie, w jaki sposób ludzie prowadzący blogi odbierają skierowane do nich komentarze. Czy potrafią odróżnić szczerą pochwałę od pochlebstwa, konstruktywną krytykę od złośliwości? I czy tej rady nie odczują jako napaści na swoją osobę?
Nie wiem, jak inni, ale ja tak mam, że kiedy kogoś polubię (tak jak Ciebie na przykład:))to chciałabym ułatwić mu życie garścią dobrych rad i muszę się szczypać w rękę i gryźć dotkliwie w język, żeby tego nie robić. Przecież na końcu posta nie było napisane: "A teraz poproszę o rady", tylko o komentarze. A co to takiego jest komentarz, tego dokładnie nie wiem. Więc zamiast komentarza przesyłam serdeczne uczucia!”
Używając słów natrafia się na wewnętrzne konflikty. Idąc na zebrania z rodzicami zawsze miałam dylemat w stylu "mam być miła, czy szczera?". Czy mówić to, co ktoś chce usłyszeć, czy pewne sprawy lepiej przemilczeć, czy też zareagować, choćby to mogło popsuć komuś dobre samopoczucie, a mnie narazić na atak furii z czyjejś strony. Ludzie są różni jak powszechnie wiadomo, i dobrze, bo nawzajem od siebie się uczymy. Ale jak to z nauką bywa, popełniamy błędy i czasem dobrze jest, by ktoś je skorygował. Chyba, że ktoś chce tkwić w swoich błędach i cierpieć z powodu ich konsekwencji...
W realnym życiu za słowami idzie spojrzenie, ton głosu, można wyczuć intencję mówiącego. Słowo pisane już nie ma tego życia. Interesuje mnie, w jaki sposób ludzie prowadzący blogi odbierają skierowane do nich komentarze. Czy potrafią odróżnić szczerą pochwałę od pochlebstwa, konstruktywną krytykę od złośliwości? I czy tej rady nie odczują jako napaści na swoją osobę?
Nie wiem, jak inni, ale ja tak mam, że kiedy kogoś polubię (tak jak Ciebie na przykład:))to chciałabym ułatwić mu życie garścią dobrych rad i muszę się szczypać w rękę i gryźć dotkliwie w język, żeby tego nie robić. Przecież na końcu posta nie było napisane: "A teraz poproszę o rady", tylko o komentarze. A co to takiego jest komentarz, tego dokładnie nie wiem. Więc zamiast komentarza przesyłam serdeczne uczucia!”
Czym dla mnie jest
komentarz na blogu? Sposobem na danie
sobie znaku, że przekaz trafił do odbiorcy, że wzbudził u niego jakąś
refleksję, emocje czy uczucia. To rodzaj nagrody za trud tworzenia. To swoiste
porozumienie, które mając ciągłość w następnych i następnych postach wytwarza
między piszącym a czytelnikiem jakąś bliskość oraz chęć jej podtrzymywania. Oczywiście,
że w porównaniu z rozmową, gdzie ludzie mogą się widzieć, słyszeć, dotykać
dialog blogowy wygląda na niedoskonałą, ograniczoną formę porozumienia. Ale ma
on nieraz ten rodzaj przewagi nad rozmową, że daje obu stronom dużo czasu na
namysł, na wyważenie słów, na napisanie czegoś, czego by się może nie
powiedziało stojąc oko w oko. Często tak wszak jest, że w zwyczajnej rozmowie
jesteśmy zbyt pośpieszni, nie umiejący się należycie skupić na cudzych sprawach, pobieżni i znudzeni, spragnieni by wreszcie sie wygadać
a w związku z tym zanadto monologujący. Ciężko o prawdziwe, obustronne wysłuchanie. O należyte
poświęcenie sobie czasu. Tymczasem w blogowaniu, czy korespondowaniu przeważnie
więcej jest spokojnego namysłu i uważności niż w bezpośredniej rozmowie. Czy blogowanie
odbiera jej spontaniczność i szczerość? Pewnie trochę tak, ale niekoniecznie.
Poza tym dobór tematów poruszanych na blogach oraz tych w zwyczajnym życiu
często jest zupełnie różny. Na blogu można dotknąć więcej tematyki związanej z
duchem ludzkim. W życiu, w codziennym zabieganiu i w uwikłaniu w przetrwanie ciężko
znaleźć rozmówców i ochotę na otwarcie przed kimś duszy, na poruszenie
delikatnych, trudnych czasem do wysłowienia kwestii. A na blogu przeciwnie –
jak duchy trochę wszyscy tu jesteśmy, bo niewidzialni dla siebie i dalecy i właśnie
nasz duch, sprawy naszej duszy są tu na pierwszym miejscu. Możemy tu roztrząsać
te kwestie, które na ogół pomijane są w codziennym życiu, które chowane są wewnątrz,
pod skorupą zapracowania i rutyny, pod maską, którą prawie każdy z nas nosi na
potrzeby świata…
Komentarz ma
wiele znaczeń dla prowadzących blogi. Poza tym co napisałam powyżej blogujący
nie piszą sobie a muzom, ale dla ludzi i zdanie czytających ma dla nich
znaczenie. Jest rodzajem lustra, w którym wiele rzeczy widać o wiele wyraźniej
niż gdyby się w nie nie zaglądało.
I nie chodzi tu
o puste i powtarzające się pochlebstwa – choć z boku mogłoby to tak wyglądać. Chyba
nikt myślący nie pragnie
pustych, słodkich słówek, które znaczą tyle co spadające, jesienne liście, jak
piana na fali. W czasie, gdy zaczynałam blogowanie wręcz żenowało mnie to
jakimi towarzystwami wzajemnej adoracji wydają się być blogi. Potem wszedłszy
głębiej w to środowisko zaczęłam trochę inaczej na to patrzeć. Zaczęłam widzieć
wyraźniej, co jest szczerością a co pustą konwencją czy zwykłą interesownością.
Nie znaczy to jednak, że zawsze potrafię te zjawiska właściwie rozpoznać. Nadal
zdarza mi się pomylić…Tak jest jednak i w zwyczajnym życiu i na blogach. Blogi
są jak krople, w których odbijają się wszystkie prawidłowości świata i
doznajemy tu podobnych uczuć, jak na co dzień…
Cenię sobie szczerość,
otwartość i nieszablonowość. Wciąż staram się wychodzić poza rutynę blogowych
tekstów i komentarzy (bo przecież sama też jestem osobą komentującą), gdyż
człowiek jest skomplikowaną, złaknioną wolności i prawdziwości istotą a
wszelkie samoograniczenia albo męczące nawyki w końcu odbijają mu się czkawką. Jednak wieloletnie
blogowanie choćby się nie wiem jak przed tym uciekało skutkuje wytworzeniem
pewnej rutyny, znużenia a nawet zniechęcenia. Dlatego m.in. na wielu blogach
posty pojawiają się coraz rzadziej a z czasem zupełnie ustają. Jeśli blog
zaczyna przypominać stojącą w stawie wodę, gdzie pływać się już nie da, a jeśli
nawet, to robi się to bez przyjemności, to naturalne jest, że szuka się innych
strumieni, jezior i mórz, gdzie znowu będzie można pływać z entuzjazmem i ciekawością.
Co z tą szczerością
na blogu? Jest szczerość życzliwa, pragnąca otworzyć komuś oczy na coś po to,
by mu pomóc, razem rozwiązać jakiś problem. Jest też szczerość złośliwa, żywiąca
się przykrością odbiorcy. Ten pierwszy rodzaj szczerości cenię, gdyż
dostrzegam, że płynie ona z dobrego serca, że jest wyrazem jakiejś bliskości między
piszącymi. Czasem jednak, gdy temat jest zbyt trudny, aż dławiący potrzeba z
drugiej strony właśnie tego milczenia, które jest złotem, albo tylko paru słów,
dających mi znać, że nie jestem w podejściu do tego tematu odosobniona. Te parę
słów jest dla mnie wówczas jak przytulenie, jak ciepłe spojrzenie, jak pełen
wspierającego porozumienia uścisk dłoni.
Oczywiście, że
czasem czyjeś życzliwe słowa odbierane są jak dobre rady. I bywa, że w danym
momencie człowiek wcale tych rad nie potrzebuje, bo uważa, że musi sam się z
czymś zmierzyć, bo chce się czegoś nauczyć na własnych błędach, bo cudze rady
zdają mu się irytującym mędrkowaniem albo pustosłowiem. A poza tym bezustannie
kształtujące się ludzkie ego musi się czasem samo zmierzyć z jakimś wyzwaniem,
musi znaleźć swoją drogę, nawet kosztem cierpienia i osamotnienia. Są takie chwile, gdy trzeba odsunąć się od
innych by zachować własne status quo, kiedy trzeba się wsłuchać w swój
instynkt. Potem znowu przychodzi czas, gdy łaknie się cudzej bliskości, czyjegoś
ciepła i wyrażanego nawet w dobrych radach zrozumienia. Wszystko to jest w
człowieku płynne, zmienne niczym prądy w oceanie, nieprzewidywalne i dziwne. Trzeba
mieć nie lada wrażliwość i rozum by to wszystko pojąć i nie wpadać wciąż na
rafy…Jednak to wpadanie na rafy we wzajemnym zrozumieniu jest przypisane losowi
ludzkiemu a więc mimo poobijania, mimo bólu ogarniamy się jakoś i płyniemy
dalej. No chyba, że postanowi się raz na zawsze ukryć na jakiejś wyspie i nigdy
więcej już nie wypływać z lęku przed bólem, z niewiary w sens dalszego pływania
albo z chęci utrzymania spokoju ducha.
Tu, na blogach
nasza szczerość może być poczytywana za ekshibicjonizm a zwierzanie się ze
swych namysłów i problemów za dziecięcą naiwność. Coraz więcej nas w Internecie
a coraz mniej zwyczajnie, między ludźmi. Takie to czasy, takie obyczaje…Wciąż
szukamy człowieka w człowieku. W tej anonimowej masie, w tej tajemniczej,
wirtualnej mgle. Kiedyś spędzało się godziny siedząc przy kuchennym stole albo
przy kominku, snując opowieści, razem wspominając, wzdychając, śmiejąc się i
płacząc. Dziś takim wirtualnym miejscem serdecznych spotkań bywają coraz
częściej blogi i fora internetowe…Może to i smutne, ale niestety prawdziwe zjawisko…A propos, to bardzo lubię słuchać na YT piosenek w wykonaniu Leszka Orkisza, zupełnego amatora w śpiewaniu, ale amatora czyniącego to z uczuciem i tym rodzajem ciepłego romantyzmu oraz nostalgii, które trafiają mi do serca. Z tego, co widzę ma on w necie sporą publiczność. Ludzie gromadzą się w cieple jego głosu, tak jak kiedyś gromadzili się przy ogniskach i nucili coś razem zapatrzeni w ogień...
A wracając do blogów. Czytelników na
blogach jest wielu. Coś ich tu przyciąga. Większość ich jest i pozostanie na zawsze nieznana, milcząca. Takie ich
prawo, choć każdy blogujący chciałby usłyszeć czasem ich głos, dowiedzieć się dlaczego
wpadają w odwiedziny, czy i w jaki sposób jego słowa znajdują oddźwięk w duszy odbiorców, znaleźć nić
bliskości, popatrzeć na sprawy z innego niż swoje punktu widzenia.
Komentarze są
niczym ptaki pojawiające się na naszym niebie wiosną. Przynoszą ze sobą swoje
opowieści, swoją energię, swoją prawdę i sens. A gdy jesienią odlatują
pozostawiają po sobie żal i tęsknotę, ale i nadzieję, że znowu powrócą i znowu
ożywią nasze niebo…
Otacza
nas ogromna łąka słów. Codziennie na nią
wkraczamy. Kusi nas jej przestrzeń oraz piękno, zapach, różnorodność i
tajemnica. Przyciąga naszego ducha, który doznaje w kontakcie z nią ukojenia,
uczucia wolności i bliskości z całą naturą. Jednakże, jak napisałam w
poprzednim poście – choćbyśmy byli nie wiem jak wrażliwi i uważni, to i tak
depcząc po łące niszczymy jakieś mikroświaty a i sami nie raz doznajemy bólu,
gdy potkniemy się, upadniemy albo ugryzie nas kleszcz czy giez, gdy oparzy
pokrzywa czy Barszcz Sosnowskiego. Łąka to nie ożywiona baśń, choć czasem tego
byśmy właśnie pragnęli. Zdając sobie z tego sprawę cierpimy a bywa, że i
oddalamy się na jakiś czas od tych pełnych skomplikowanego życia miejsc. Ale
czy powinniśmy zupełnie przestać odwiedzać łąki? Czy powinniśmy nie wybierać do
lasu, w którym zamieszkały wilki i niedźwiedzie i istnieje pewne ryzyko ich
napotkania? Przecież jesteśmy częścią tych łąk i lasów. Jakże tu więc żyć
zupełnie z dala? Jakże rezygnować z siebie…?
Zajrzyjcie tutaj, proszę: Jak zainstalować miłość?
Z tak zwanymi dobrymi radami jest niebezpiecznie. Czasem ktoś może mieć wrażenie, że "poznał prawdę" i chce się nią podzielić, a ta prawda jest prawdą tylko dla niego, tylko w jego życiu ma sens. tak jest zwłaszcza w sytuacjach, gdy w grę wchodzą kwestie religijne czy parareligijne (np, newage'owe poszukiwania ducha, duchowości, sensu - każdy może tu trafić na swoją prywatna ścieżkę, która zaspokaja jakieś prywatne deficyty, i próbuje ją propagować jako prawdę objawioną) albo ideologiczne czy polityczne. Dlatego nie odważyłabym się udzielać rad, a gdybym nawet miała odwagę, sądzę, że powstrzymałoby mnie od tego poczucie stosowności.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że każdy ma swoją prawdę i nie powinno sie nikomu swojej prawdy narzucać, nawracać kogos na swoja modłę, usiłować do czegoś przekonać, narzucać sie z radami, skoro ten ktos nie chce ich słuchać albo tylko uprzejmie udaje, że słucha. Mozna komuś co najwyżej opowiedzieć swoją historię, podzielic się doświadczeniem, ale nie oczekiwać, iż ten ktos zaraz weźmie z nas przykład.Każdy musi do swojej prawdy dojść sam. Tak zazwyczaj jest, ale miło jest nie być samemu po drodze, miło jest móc podzielic sie z kims swoimi myslami, marzeniami i zmartwieniami. Dobrze jest też kogoś wysłuchać, przytulić albo tylko być obok, gdy ten ktos tego potrzebuje a wreszcie jakoś konkretnie pomóc, jesli się da i jeśli ten ktos oczekuje pomocy...
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=lhYFKRID-BM
OdpowiedzUsuńJak zainstalować miłość. Prezencik:)
Warto było poświęcić uwagę słowom, które przecież formują nasze życie. Każde słowo ma swoją wibrację. Ranić mogą słowa nie tylko skierowane bezpośrednio w nasza stronę. Mnie przeraża ilość "brzydkich" słów w przestrzeni publicznej. Ostatnio wyjścia z psem na spacer nie są takie przyjemne, kiedy słyszy się z ust przechodzących obok ludzi wulgaryzmy, które stały się ich językiem. W centrum dużego miasta zwłaszcza wśród młodzieży i ich młodych rodziców jest to nagminne. Taki spacer to jak manewrowanie między pokrzywami a barszczem Sosnowskiego.
A chciałabym chodzić po takiej pięknej łące, jak na Twoim zdjęciu.
Na Twojego bloga wchodzę miedzy innymi dlatego, że czytając Twoje teksty czuję się jak w pięknym ogrodzie.
a ja się tu czuję jak we wrześniu
Usuńniewysokie słońce, ciepło, pachną dojrzałe owoce,
wyjątkowe, niebieskie niebo,
łagodność
Iwonko! Dziekuję za uroczy prezencik!:-) Zaraz dodam do niego linka pod moim postem, zeby móc sie podzielic nim z innymi. Na tym wszak polega głównei jego idea, nieprawdaż?!:-)
UsuńTak, słowa mają moc.Jedne przyciągaja jak magnes, jak dobre czary, inne odpychają jak lód albo pokrzywa własnie. I nieraz trudno tych złych uniknąc, dobrze o tym wiem.Trzeba siechyba starać jakos na nie ogłuchnąć. Albo jednym uchem wpuścić a drugim wypuścić. Nie przejmowac się nimi, zostawić je za soba.Mozna też nucić sobie w duszy jakąś pogodną piosenkę albo szeptać wiersz czy modlitwę i w ten sposób uciekać przed tym, co nas rani.To u mnie czasem działa...
Łąki, ogrody i lasy - najcenniejsze miejsca, które daja nam spokój i wytchnienie. Niech zawsze będą tym dla nas, niech będą dla siebie i dla wszystkich zywych istot miejscem, gdzie mozna przyjsc i naprawdę, bez nerwów i lęku, spokojnie po prostu BYĆ SOBĄ!:-)♥
Klarko, Twoje słowa są jak pełna ciepła poezja. Dziękuję!:-)*
UsuńKażdy ma swoją rację, swoje przemyślenia, spotkania na blogu mogą być wymianą myśli i poglądów, doświadczeń, wzlotów i porażek. Rada dla jednych może być dobra, innym się nie przyda, ważne by się nawzajem nie obrażać, nie narzucać swoich poglądów. Nie lubię pisać długich komentarzy, a na moim blogu czasem wystarczy mi sygnał, że ktoś był i przeczytał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, piękny dzisiaj dzień.
Tak, Ewo - każdy ma swoje doswiadczenia i przemyslenia i dobrze, że są blogi, na któych możemy sie nimi dzielić, pokazywać kawałek swojej duszy i tego ,co jest nam bliskie.O jakości komentarza wcale nie decyduje jego długośc. Nieraz w jednym zdaniu, czy nawet słowie mozna zmieścic więcej i mocniej poruszyć serce.
UsuńO tak! Piękny był dzisiaj dzień - nie za gorący, słoneczny, taki w sam raz. Oby więcej takich dni!:-)
Czwarty raz piszę i kasuję - tak się zdarza, gdy tekst jest doskonały, zamknięty, do tego (u Ciebie zawsze) świetnie napisany.
OdpowiedzUsuńTeraz tak sobie pomyślałam o zatrzymywaniu czytelników - to prawda, dajemy z siebie bardzo wiele. Jeśli nie mogłam pisać na blogu (z ważnej przyczyny) to pisałam króciutkie teksty na fb. Na przerwie w pracy albo o piątej rano, różnie. Dlatego że mam stałą grupę cudownych czytelników, którym ufam i wiem, że zawsze są po mojej stronie. Na pewno dostrzegłaś u Star komentarze zawierające słowa "podczytuję", "zaglądam". Tak właśnie doceniają nas pozostali czytelnicy - mam wrażenie, że oczekują za to "podczytywanie" podziękowań. Nie jest mi z tego powodu przykro ale nie zamierzam się o te osoby ani troszczyć, ani się nimi zajmować. Po prostu mam świadomość, że skoro prowadzę publiczny, otwarty blog to każdy wchodzi i wychodzi i nie ma co oczekiwać wdzięczności.
Przesyłam Wam jak zawsze uśmiech i pozdrowienia.
Klarko, nigdy nie przeszkadzalo mi milczace "podczytywanie" czy tez "podgladanie" jako autorka bloga zawsze zdawalam sobie sprawe z fatku, ze takie zjawisko istnieje. Ba, sama podgladalam i podczytywalam wiele blogow zanim zaczelam sie odzywac, na niektorych nigdy nie zostawilam komentarza. Tak bylo np. w przypadku Chustki, zawsze czulam, ze nie mam nic do powiedzenia, bo uwazalam, ze jako (wtedy) zdrowa osoba nie mam zielonego pojecia co Chustka przezywala, z czym przyszlo jej sie zmierzyc, a samo podnoszenie na duchu slowami "bedzie dobrze" do dzis uwazam za mialkie i nic nie znaczace.
UsuńTak wiec, byla moja pelna choc nigdy nie wyrazona slowami zgoda na podgladaczy i podczytywaczy do momentu, kiedy ktos wykorzystal mojego bloga o nikczemnego czynu, bo tak kawalifikuje to co sie stalo w czasie ostatnich dni.
I tu konczy sie moja tolerancja.
Dlaczego, przeciez ja sama nie zrobilam nic zlego?
Wiem, podobnie jak nigdy nie dopuscilam sie do zadnej nikczemnosci wykorzystujac blogi, ktore sama podczytywalam lub podgladalam. Ale swiadomosc, ze ktos to zrobil, ze to JA dalam mozliwosc komus do popelnienia takiego czynu jest dla mnie ogromnym ciosem.
Nie potrafie sobie poradzic z faktem, ze to wlasnie stalo sie u mnie, ze ktos wykorzystal moja otwartosc na ludzi, zeby cos takiego zrobic.
Niestety to przekracza moje granice tolerancji i otwartosci.
Wiem, ze moja decyzja godzi w wiele niewinnych osob, jest mi z tego powodu przykro, ale jednoczesnie czuje odpowiedzialnosc za usdostepnienie mojego miejsca w sieci do dokonania takiego czynu. Nigdy nie oczekiwalam wdziecznosci od milczacych "podgladaczy" czy tez "podczytywaczy", ale oczekiwalam chociaz tej odrobiny uczciwosci, ktora nie pozwolilaby na wykorzystanie mojego zdjecia w czasie choroby do wyludzenia czegos (w tym przypadku) peruki za darmo. A skad ja mam teraz miec pewnosc, ze ktos nie wykorzysta tego samego zdjecia, lub wielu innych do np. zbiorki pieniedzy na walke z rakiem?
Nie moge do tego dopuscic.
Moja nieufnosc w tym przypadku i drastyczne postepowanie jest wynikiem ludzkiej nieuczciwosci, nie mojej. Owszem zaplacimy za nia wszyscy, tak ja jak i czytelnicy, ktorzy niewinnie straca mozliwosc czytania.
A ja jestem Ci wdzięczna za Twojego bloga Klarko i bardzo Ci za niego dziękuję. Był moim pierwszym blogiem, który czytałam, czytam i mam nadzieję dalej czytać będę i pierwszym na którym uczyłam się komentować. Co wcale nie jest takie proste jakby się wydawało, oj nie. A na tych co podczytują, to tak bardzo bym się nie gniewała, oni przecież też wynoszą z Twojego czy innych blogów coś dla siebie. Ludzie są różni, nie muszą być przecież tacy sami jak my żeby ich lubić. No i masz babo placek znowu się wymądrzam. Sorki tzn. przepraszam, bardzo Cię lubię Klarko.
UsuńMarytka
Star dla mnie to nie od razu było takie oczywiste, ja się musiałam długo "hartować" i niestety to zahartowanie jednocześnie mnie zablokowało, już nie piszę spontanicznie i na gorąco, tak jak napisała Olga - blog staje się stojącą wodą.
UsuńU Chustki nie zostawiłam ani jednego komentarza, wszystko, co chciałabym tam napisać, wydawało mi się miałkie a poza tym tam były bezustanne wojenki.
Stardust dopiero teraz przeczytałam co sie Tobie przytrafiło na blogu.
UsuńSwego czasu mój czytelnik napisał donos do mojego pracodawcy. Długo leczyłam rany, też rozważałam udostepnić blog dla wybranych. Trzymaj sie
Dobry wieczór,Klarko! Dziekuję Ci za życzliwe słowa o moim pisaniu. Bardzo to doceniam!:-)
UsuńPisanie jest sposobem komunikowania sie z ludźmi, jest pasją i potrzebą. Raz czujemy ją mocniej a raz mniej, ale chcemy by nasze pisanie było dla kogoś, by spotykało sie z jakims odzewem. Pisarz może przekonać sie czy jego ksiazki są poczytne po ilosci sprzedanych egzemplarzy, po opiniach krytyków oraz czytelników, wyrazanych w specjalistycznych czasopismach, w internecie albo w innych mediach. My, blogujący też tego potrzebujemy.Akcja - reakcja. Ciekawe komentarze częstokroć mają moc pobudzania do dalszego tworzenia, uskrzydlają, zapładniają umysł. A przynajmniej na mnie czasem tak działają.
To dobrze, że masz grupę stałych czytelników, na których możesz polegać i im ufac!:-) I dla mnie jest to wazne aby móc spotykać na blogu wrażliwych, otwartych ludzi.
Serdeczne usmiechy ślemy Ci wieczorem, podczas słuchania koncertu świerszczy zza okna!:-))
Star kochana, widzę, iz nadal mocno przezywasz tę przykrą sytuację. Ściskam Cię serdecznie i tulę mocno majac nadzieję i zycząc Ci byś już nigdy nie doznała tak nieprzyjemnych rzeczy, byś mogła pisać szczerze i po swojemu będąc w gronie wrażliwych i naprawdę godnych zaufania ludzi. Jesteś warta wszystkiego, co najlepsze, droga dziewczyno!:-))♥
UsuńPrzezywam Olenko, przezywam i teraz juz na zupelnie innej plaszczyznie. Teraz nagle po 9 latach widze druga strone blogowania, strone czytelnika i ta najczesciej wzrusza, chwyta za serce ale tez sa przypadki roszczeniowe, ktore na moje grzeczne pytanie "czy moglabys napisac cos o sobie? w koncu w chwili obecnej Ty wiesz o mnie wszystko ja o Tobie nic" nagle rzucaja fochem i pisza "to ja juz nie chce tego kluczyka" na co ja ciagle grzecznie odpowiadam "dziekuje za szczera decyzje, zycze najlepszego". Przez 9 lat nie mialam pojecia jak to sie kreci, teraz mi sie dopiero otwieraja oczy.
UsuńNa szczescie dobrych wzruszajacych chwil jest w tym duzo wiecej i dla tych osob warto.
Tak, po dziewieciu latach blogowania na pewno wie sie o wiele wiecej o napotkanych tu ludziach, niz na początku. Jedni rozczarowuja pozytywnie, drudzy negatywnie a jeszcze inni są zawsze tacy sami, bo nikogo nigdy nie udawali, bo pokazuja siebie otwarcie w każdym tekście i komentarzu. Pokazują, bo blog jest swoista forma pamiętnika, czy reportażu ze swojej rzeczywistosci, zbiorem refleksji i opowieści z życia. To sie dobrze czyta. Ludzie zazwyczaj lubią zyciowe historie. Ale jak się okazuje do pewnego momentu. Odpowiedż tej osoby,to bezczelność i chamstwo!Ona juz nie chce kluczyka, bo musiałaby nareszcie też coś z siebie dać, wyjśc z tej anonimowosci dla Ciebie. I to już dla niej za duzo...Czyli chciałąby tylko brać i brać, oby tylko za darmo...Bardzo to przykre i niesprawiedliwe.
UsuńMam nadzieję, że ta osoba jest niechlubnym wyjątkiem i reszta Twoich czytelników zachowa sie przyzwoicie!
Przeczytałam Wasze komentarze i zrobiło mi się smutno. Olu to mój ostatni komentarz na jakimkolwiek blogu. Kim ja własciwie jestem, co ja tak naprawdę wiem? Co mnie pchnęło do komentowania? Zycie nauczyło mnie, ze im mniej oczekujemy od ludzi, tym mniej rozczarowań, a jak dajemy to niech to będzie bezinteresowne, bez oczekiwania wzajemności. Komentowanie pod presją, że mogę kogoś rozczarować i to boleśnie staje się nieznośnym obowiązkiem, a nie przyjemnoscią. Lepiej żebym rozczarowała Cię teraz, a nie potem. Kochane, dobre, czasem szczere aż do bólu dziewczyny, nie jestem taka jak Wy, nie mam tyle odwagi i nie mam tyle do powiedenia co Wy, lepiej będzie jak zamilknę niż zebym miała Was rozczarować, zbyt wiele mam wad, nie umiem być idealna i chyba nie chcę, a jeżeli będę sobą tak do końca, to mogę rozczarować, a to boli. Przytulam Was wszystkie Olu, Klarko, Stardust do serca. Dziękuję za to, ze jesteście i że dane mi było Was spotkać w wirtualnym swiecie. Oczywiście będę czytać Wasze pisanie i łapy będą się rwały do klawiatury, ale moja kocia natura nie pozwoli mi jej juz dotknąć.
UsuńŻyczę Wam dużo szczęścia
Marytka
Oj, Marytko, smutno i przykro zrobiło mi sie po przeczytaniu Twego ostatniego komentarza. Ledwie sie zaczęłyśmy poznawać a juz mamy sie żegnać? Szkoda...Bardzo szkoda.
UsuńNie uważam, że komentowanie odbywa sie pod jakąkolwiek presją, że powinniśmy obawiać sie rozczarowania swoją osobą. Piszemy bo chcemy podzielic sie jakąs myślą. Piszemy, bo chcemy przełamać w sobie jakieś lęki, poczucie osamotnienia. Piszemy, bo jestesmy ludźmi i tyle samo w nas podobieństw, co obcości. Nie trzeba bać sie rozczarowań, bo one są częścią życia. A poza tym, często to ,co my uważamy za rozczarowujące dla innych takie nie jest wcale, bo jesteśmy do siebie tacy podobni, tacy wszyscy ułomni. Żadne z nas nie jest ideałem. Mamy mnóstwo wad. Ja też. Uciekajac od kontaktów z ludźmi uciekamy też troche od siebie, od oswojenia w sobie tego czegoś, co zdaje sie byc naszą wadą, nieusuwalnym cierniem...
Marytko, zrobisz jak uwazasz, ale gdybyś nabrała znowu ochoty na wyjście z cienia, to nie bój sie. Tutejsze słońce Cie nie spali, nie ukaże niczego, co nie powinno być ukazane, bo przed nim zawsze płyną delikatne obłoki,bo wieje życzliwy, pełen zrozumienia wiatr a promienie najpierw padają na liście i kwiaty, a dopiero potem ciepło i serdecznie otulają nasze dusze...
Pozdrawiam Cie serdecznie i również szczęścia życzę!
Marytko, NIE!!!!!!!!!!!
UsuńKochana TY to akurat jestes jak najpiekniejsza PERLA w blogowisku. Gdyby takich ludzi bylo na swiecie (bo nie tylko blogowisku) wiecej to naprawde swiat bylby pieknym miejscem.
Kochana ja chyba nawet nie potrafie ubrac w slowa tego co teraz czuje.
To nie TY to JA nie powinnam tego napisac, ale napisalam, bo jestem tylko czlowiekiem i mam jak kazdy czlowiek zwykle czlowiecze uczucia.
Skarbie ja w ciagu tych kilku dni od wtorku przeczytalam ponad 300 maili, na wiekszosc juz odopowiedzialam, czesc jest jeszcze nietknieta. Ja naprawde jestem tylko czlowiekiem i reaguje jak czlowiek. Tak, taka odpowiedz jest przykra, tym bardziej jesli ma sie swiadomosc, ze ktos sledzil moje zycie przez 9 lat.
Ja wiem, ze TY czytalas mojego bloga, ja wiem, ze nie moglas komentowac bo to JA odebralam anonimowym czytelnikom prawo komentowania.
Ale teraz kiedy zamykam bloga to wszyscy rowniez Ci anonimowi, ktorzy nie mieli prawa komentowac moga i maja prawo napisac o dostep. I pisza, i ja to CENIE, bo wiem, ze w ilus tam procentach ich milczenie bylo konsekwencja MOJEJ decyzji. JA o tym WIEM.
Dlatego wlasnie odpisuje na KAZDY mail.
Nie wiem czy mi uwierzysz, bo masz prawo mi nie uwierzyc, ale juz planowalam, ze jak tylko ogarne to wszystko to odezwe sie do CIEBIE albo u Klarki albo wlasnie tu u Olenki i poprosze zebys do mnie napisala.
Mozesz wierzyc albo nie, ale takich wlasnie anonimow jak TY bardzo chcialabym miec teraz u siebie, tym bardziej, ze zamkniety blog to nie tylko bezpieczne miejsce dla mnie, ale dla kazdego kto nie chce sie ujawniac publicznie.
Bardzo CIE prosze przemysl to co napisalam i jesli mozesz to jeszcze bardziej goraco prosze napisz do mnie (bezodwrotu9@gmail.com)
Kiedy byłam młoda szczerość uznawałam za odwagę. Teraz jestem zupełnie innego zdania. Jeżeli nie zgadzam się z osobą która pisze bloga, nie przekonuję go do swoich racji. Przestaję go czytać. Nie chcę zbędnej dyskusji, nie chcę komuś robić przykrości. Bo tam po drugiej stronie komputera też jest człowiek, który ma swoje uczucia.
OdpowiedzUsuńOstatni żyłam sytuacją koleżanki, która po opublikowaniu zdjęć usłyszała, że ma bałagan w kuchni. I komu ta szczerość była przydatna?
Może to i ekshibicjonizm ale ja piszę bloga, żeby wyrzucić wszystko to co mi przeszkadza, zalega. Ponieważ jestem osobą która uczy się na własnych błędach a nie cudzych, dobre rady w stylu "ja bym tak nie postąpiła", ja bym tak nie zrobiła irytują mnie. Dopóki nie będziemy w takiej samej sytuacji nigdy nie będziemy wiedzieli czy postąpimy tak jak nam się wydaje.
Dobry wieczór, Graszko! Czy szczerość to odwaga czy głupota? Pewnie zależnie od sytuacji. Wciaz zdarzaja sie przykre zaskoczenia, niestety. Zdarzaja sie też jednak pozytywne i one podnosza na duchu.
UsuńSytuacja koleżanki, która pokazała swoją kuchnię i została skrytykowana za bałagan pokazuje w złym świetle osobę krytykującego a nie tę kolezankę. Przypuszczam, że inne, będące świadkami tego zdarzenia osoby stanęły za nią murem a tamta krytykantka musiała zmykać jak niepyszna!Mam nadzieję, że tak bezdusznych i złośliwych osób jest w naszym otoczeniu naprawdę niewiele i że nie odezwą sie tylko po to by zrobic nam przykrosc, by podciąć skrzydła.
Piszemy blogi z wielu przyczyn, ale piszemy. To nasze prawo i potrzeba, to rodzaj pasji. Dobrze miec w życiu jakąs pasje i dzielic ją z kimś, wiedzieć, iż to co robimy może być komuś bliskie i choc troszkę potrzebne.I dobrze jest też móc być sobą bez lęku przed zranieniem...
Pozdrawiam Cię ciepło!:-)
Och Olenko, Olenko, moja Ty kochana duszyczko, ktora ciagle wierzy w dobro czlowieka. Ja tez wierze, bo chce, bo wiem, ze jak przestane wierzyc w dobro to zycie utraci swoj sens.
UsuńAle tez sie przekonalam, ze sa na swiecie zlosliwi ludzie, ktorzy pisza tylko po to zeby zranic, dokuczyc. Tak mialam przez kilka miesiecy takiego trolla, ktory nie tylko wypisywal brednie pod moim i mojego meza adresem, a jak na to nie reagowalam ta kobieta zaczela wypisywac idiotyzmy pod adresem mojego syna. Syna, o ktorym ja sama na jego zyczenie nigdy nie pisalam na blogu, wyobrazasz sobie??? Jak jeszcze tego bylo malo to zaczela pisac, ze moj tesc (zwany Tatkiem) juz dawno nie zyje, a ja zamieszczam jego zdjecia sprzed lat.
I powiedz mi kochana po co to wszystko? A trwalo ponad pol roku, wreszcie sie poswiecilam i namierzylam IP ale co mi z tego przyjdzie? Ja w Ameryce ona w Polsce.
Mam bardziej jak Graszkowska, ludzie mnie co raz czesciej irytuja, ale sie nie poddaje:))) I wcale nie jestem pewna czy inni czytelnicy tak staneliby murem, wiesz ludzie czesto lubia jak ktos pada ofiara. To zupelnie jak corrida:)) Cos w tym jest, starozytni Rzymianie tez byli zadni krwi. Ja tylko wiem, ze nigdy nikt nie wypowiedzial sie pod komentarzem tej osoby, wiec chociaz za to jestem wdzieczna, a ja usuwalam do Spamu regularnie.
Chcę wierzyc w dobro, bo bez tej wiary cała bym sie w środku potłukła i zagubiła...
UsuńJednak wiem oczywiście, że ludzie bywaja rózni - nieprzewidywalni, złosliwi, nagle zmieniajacy sie z przyjaciół we wrogów. Okropne są historie, które Ci sie przydarzyły Marylko ze strony jakichś nienawistników.Okropne i bolesne, nie do zapomnienia.
Też mnie cos takiego kiedyś spotkało ze strony pewnej niby bardzo miłej czytelniczki, która najpierw obdarzała mnie ogromną sympatią a potem ni z gruszki ni z pietruszki zmieszała mnie w serii listów z błotem!Potem przez jakis czas nie chciało mi sie pisać, bo zrozumiałam, że pośród tej niby to sympatycznej i przyjacielskiej społecznosci blogowej czaic sie mogą prawdziwe potwory ludzkie...Na szczęście wreszcie doszłam do siebie i zrozumiałam, że tamta osoba była po prostu bardzo przez zycie okaleczona, chora psychicznie i nie umiejąca sobie ze sobą poradzić. W sumie do tej pory mi jej żal...
I jeszcze a propos tego stawania murem przez zaprzyjaźnionych czytelników. Tak, wiem, że w godzinie próby ludzie czasem sie odwracają i podążaja za tłumem, powtarzają ich hasła, dołączaja do ujadajacej sfory, budzi sie w nich dzika żądza krwi. Ale są i tacy, co potrafią być wierni, co mają odwagę mysleć po swojemu, potrafią trwać przy nas na dobre i na złe.I to jest piękne, budujące ducha!:-))
Jak bardzo chciałabym(tylko ja wiem)wszystkie moje słowa wypuścić"pod to samo niebo" Moje "ptaki w klatkach,motyle w kokonach......):Tak jak sztuka nie dorówna naturze tak moje słowa...................Słowa jaką moc mają,jak potrafią celnie trafić w serce.To własnie one Twoje,Wasze słowa Olgo są tym co zatrzymało .......chłonę je,obrazy...czuję.....ożywiasz moje niebo:)Takie fluidy.....bratnie dusze dziekuje Basia
OdpowiedzUsuńBasiu, jesli Twoje ptaki tak bardzo rwą się do lotu uwolnij je, niech fruną bez lęku, choć przez chwilę. Niech choc na moment zapomną o klatce, niech poczują radość i moc latania.
UsuńDla mnie takim uwolnieniem jest spacer po lesie albo po łące, jest muzyka, której słucham, jest śpiew, jest pisanie, jest przytulenie do moich psów, jest rozmowa z kimś wrażliwym i bliskim, jest czytanie czy obejrzenie wzruszajacego filmu, jest dobry sen, westchnienie od serca a czasem głęboki płacz...A dla Ciebie?
Miło mi Cię pościć pod tym samym niebem, Basiu. Wdzięczna jestem za diament Twej wrażliwosci, która lśni teraz jako jedna z migoczących na nim gwiazd...
Mocno dotknęłaś swoim pisaniem mojej duszy... oj mocno... ona w trakcie czytania wierciła się niespokojnie, fikała koziołki i plaskała zachwycona w łapki. A potem usiadła i powiedziała do mnie : Jakie to duszowe, takie duszowe, takie moje. Odpowiedziałam jej: No nie twoje duszyczko, to Ola napisała. A ona po namyśle do mnie: To są jeszcze ludzie, którzy tak czuja i myślą. No są - ja jej na to - przecież czytałaś razem ze mną, tylko tak jak Ola napisała, w codziennym życiu rzadko poruszamy między sobą takie tematy. Jakaś ty dziecinna duszyczko :-))... I moja dusza poszła sobie to wszystko przemyśleć :-)). Co do udzielania rad, ojej, ja też taka jestem, a wymądrzam się czasem, aż mi nieraz wstyd. No cóż to jedna z moich wielu wad, a mam ich całe wiaderko, niestety. Dziękuję Olu za piękny tekst. Jeszcze do niego powrócę. Na razie tak mnie zatkało, że niczego więcej nie jestem w stanie napisać. Pozdrawiam słonecznie :-)
OdpowiedzUsuńMarytka
Bardzo podoba mi sie Twoje okreslenie Marytko - "duszowe pisanie". Tak! Zalezy mi by trafiać do duszy, by budzic tym pisaniem uczucia i emocje. I sama też tak własnie piszących szukam. Długo pamietam potem teksty, które cos w mojej duszy poruszyły, zostawiły tam jakiś blask. Wiesz, zdaje mi się, że nie dosc, iz wszyscy jesteśmy z jednej nici uwici, to jestesmy odpryskami jakiegoś większego światła. I całę życie dążymy by sie znowu scalic, by poczuc tę bliskosc i zagubioną gdzies wspólnotę nieskończonej światłosci. I kiedy zdarzają sie takie cudowne momenty, to sa niczym perły w ciemnym oceanie...Wzruszam się i jestem wdzięczna, jesli ktos zwierza mi sie ze swojego wzruszenia, jesli otwiera przede mną kawałek duszy.Taki moment też jest dla mnie perełką.
UsuńUsmiech serdeczny zasyłam Ci Marytko wieczorową porą i życzę wszystkiego dobrego Twej wrażliwej duszy!:-)
Ojej, Olu i znowu nie wiem co Ci odpisać... Napisałaś to wszystko co sama od dawna podejrzewam i czuję, to że "jesteśmy odpryskami jakiegoś większego światła...". Moja dusza śmieje się do Ciebie całą buzią i wiem, że znowu będę miała radosny dzień :-). A ona, moja duszyczka już od rana ciągnęła mnie za rękaw : Wejdż, no wejdż do tego internetu, tam jest już coś miłego dla nas :-). Moja dusza i ja życzymy Ci pięknego, uśmiechniętego dnia :-)
UsuńMarytka
A jednak napiszę coś jeszcze, no nie mogę się powstrzymać :-). Kiedy czytałam Twój tekst po raz drugi i komentarze przyszła mi do głowy piosenka Stinga "Fragile", która nieodmiennie, zawsze mnie wzrusza. Z jakiego delikatnego materiału jesteśmy zrobieni, jak kruchy to materiał i jak łatwo go naruszyć, jak szkło. Życie nasze przebiega jak linia falista, góra - dół, góra - dół, raz dobrze - raz - źle, radośc albo smutek. Trudno ją utrzymać w poziomie czyli w harmonii. Jeżeli czegoś zazdroszczę innym to tego niewymuszonego spokoju idącego z serca, płynięcia przez życie w linii niemal prostej, nie wpadania w dołki ani kurczowego trzymania się wierzchołków. To rzadka umiejętność. Tacy ludzie promienieją spokojem roztaczając wokół siebie taki blask do którego ciągną inni żeby choć przez chwilę w nim pobyć, poczuć ten spokój.
UsuńLudzie są jak delikatne instrumenty, czasem poruszamy w nich te najpiękniej brzmiące struny, a czasem niechcący albo chcący zagramy na tych ostro, chrapliwie brzmiących. Taka nasza natura, nie zmienimy jej, tak jak napisałaś w swoim tekście.
Pozdrawiam mocno serdecznie :-))
Marytka
Pieknie napisałaś Marytko! O tej kruchości, o tym falowaniu naszego losu, o tym, że ludzie są jak instrumenty. Tak, też czuje, grają w nas rózne tony, rózne nastroje, brzmią echa dawnych doświadczeń i wspomnień. Poddawani jesteśmy ciągłym zmianom, falowaniom a takze sami te zmiany powodujemy.Te fale są moim zdaniem potrzebne. Gdyby morze nie falowało nasza łódka z żaglami stałaby w miejscu. Nie dopłynelibyśmy nigdzie, nie musielibyśmy sie mierzyc z prądami morskimi, burzami i palącym słońcem. Nie docenilibyśmy potem momentu, gdy na morzu znowu zapanowałby spokój a my moglibyśmy odpocząc, a potem dopłynąc do wymarzonego portu.Człowiek czuje, ze żyje, gdy doświadcza jakichs emocji i silnych uczuć, gdy musi sie zmierzyc z jakimiś wyzwaniami. W stałości, w bezustannej harmonii staje się znudzony, leniwy i nie potrafiący docenic tego co ma.
UsuńNasza kruchosc wciaz poddawana jest próbie. I jakos dajemy radę, choć zdaje sie nam, że to już dla nas za duzo. Moze więc nie jesteśmy wcale tak bardzo krusi? Moze doswiadczamy tylko tego, z czym potrafimy sobie jakos poradzić? Życie rzeźbi nas bezustannie i wciaz dowiadujemy sie o sobie coraz wiecej.A na naszej drodze stają Ci, którzy stanac tam mieli abyśmy my mogli sie czegoś od nich nauczyć i aby oni mogli nauczyć sie czegos od nas...
Pozdrawiam Cię równie mocno, Marytko!:-))
Olu, czytałam kilkakrotnie Twoją odpowiedź, pięknie napisaną i jak zwykle mądrze przemyślaną, no i nie sposób się z Tobą nie zgodzić, masz rację - " Człowiek czuje że żyje, gdy doświadcza jakichś emocji ..." .
UsuńTo teraz wypiję swoją poranną kawę i ruszam po codzienną dawkę oby dobrych emocji i uczuć :-))
Pięknego dnia ze słońcem i uśmiechem życzę Ci Olu
Marytka
Czasem mam problem z ubraniem myśli w słowa. Czasem długo nic nie piszę, bo jest we mnie poczucie pustki albo nieogarnialnego bałaganu. I wtedy wiem tylko tyle, że nic nie wiem.I uciekam w życie - zwyczajne, proste, pracowite, w kontakt z naturą. W niej dusza znajduje dla siebie odpoczynek, w niej sie odbudowuje.
UsuńA potem znowu tu wracam...Zaczynam dzień poranną kawą i witam serdecznie miłych, wrżliwych gości na mym blogu!:-)
Pieknie napisalas, szczerze i jest w Twoim pisaniu taka lagodnosc, to wlasnie sobie cenie, ze nie narzucasz sie, bo rady moga byc przyjmowane przjaznie i byc pozyteczne w zaleznosci od tego jak sa podane. Zawsze czytam tez komentarze, jak tu nie czytac kiedy sa takie ciekawe, madre. Dzisiaj pisze zupelnie na goraco, nie dalam sobie czasu na przemyslenia, ale wroce za kilka dni i bede znowu czytac, ciag dalszy komentarzy, Twoje odpowiedzi, bo ciekawie tu i madrze i szczerze.
OdpowiedzUsuńWiesz, Teresko ja chyba nawet nie umiem pisać inaczej, nie umiem niczego zawikłać, ubrać w sieć tajemniczych znaczeń i skomplikowanych metafor. Ot, taka prosta, otwarta i niepoprawnie sentymentalna ze mnie kobieta. A do tego jeszcze idealistka! To widać w tekstach i komentarzach. Wiem, że niektórych ludzi takie cechy drażnią, ale niektórych właśnie przyciągają. Przyciągają chyba tych jakos do mnie podobnych, którzy w komentarzach uchylają nieraz furtke do swojej duszy. Doceniam to ogromnie! Cieszę się, Teresko, że lubisz tu przychodzić, że komentując dajesz wyraz swojej sympatii i zrozumieniu. Z serca dziękuję i gorąco Cię pozdrawiam!:-)
Usuńnie zgadzam się ze stwierdzeniem Klarki iż oczekuję podziękowań i wdzięczności za możliwość czytania,czy też komentowania na blogach.To ja jestem wdzięczny i dziękuję tym osobom które dają mi na to przyzwolenie,że moge to robić J,K.
OdpowiedzUsuńteraz się trochę martwię bo nie chciałabym za nic w świecie wprowadzać tu zamętu i nie wiem, czy nie lepiej byłoby skasować mój komentarz czy coś?
OdpowiedzUsuńKlarko, ale jaki zamet? I dlaczego niby chcesz skasowac? przeciez notka jest o blogowaniu, o slowach lub ich braku i jak na nie reagujemy. Naprawde nie ma nic zlego w tym co napisalas, byc moze to ja sie za bardzo rozpisalam, ale tez mysle, ze mieszcze sie w temacie;)
UsuńZgadzam sie ze Star! Nie ma mowy o żadnym zamęcie. Wszystko jest w porządku. Nie jestem z cukru i sie przeciez nie rozpuszczę pod wpływem odrobiny goryczy, czy otwartej wypowiedzi. Doceniam szczerość w Twoim komentarzu Klarko. Czasem człowiek musi napisać o czymś, co mu lezy na wątrobie, co jest dla niego ważne i od dawna pchało mu sie na język. I niekiedy pisze o tym wcale nie na swoim blogu, ale u kogos, u kogo może być zrozumiany, życzliwie przyjęty, u kogoś kto akurat porusza podobny temat.Ja też tak robię. Rozmawiamy, zwierzamy się innym blogującym, szukajac zrozumienia. To ma sens. Nie wątp w to, kochana Klarko!:-)
UsuńBrawo Olenko ♥♥♥
UsuńCzulam w kosciach, ze tak wlasnie zareagujesz :))
"Jak nie, jak tak" - jako rzecze Ferdek Kiepski z serialu!Podoba mi sie to powiedzonko!:-)
UsuńUśmiech serdeczny na dzień dobry zasyłam!:-))♥♥♥
Jakos nie moge zebrac mysli. Blogowanie staje sie z czasem albo nalogiem, albo kula u nogi, niektorym brakuje konsekwencji, innym checi lub czasu. Nikt mnie jednak nie przekona, ze piszemy dla siebie do szuflady, ale wlasnie dlatego, zeby podzielic sie z innymi. Swoimi przemysleniami, zdjeciami, przygodami, umiejetnosciami, talentami czy podrozami. Piszemy dla innych i jakos oczekujemy na ich znak, ze byli, przeczytali i widzieli. Oczekujemy na komentarz, co najmniej od tych, u ktorych my bywamy i zostawiamy slad swojej bytnosci w postaci komentarza. Bo wiemy z wlasnego doswiadczenia, ze oni tez czekaja. Czekaja a czasem nawet sami wprost dopominaja sie o ten znak bytnosci z naszej strony. Tymczasem bedac u nas nie uznaja za stosowne zrewanzowac sie tym samym, bo co? Czasu nie maja? Checi? Zarobieni sa po kokarde? My oczywiscie nie, my poprzestajemy na lezeniu, pachnieniu i upiekszaniu wlasnego bloga. Cos tu jest nie tak.
OdpowiedzUsuńMoge zrozumiec jednorazowy brak komentarza, bo nie zawsze ma sie cos do powiedzenia na dany temat, ale przyjmowanie komentarzy jak naleznych holdow, podczas gdy w zamian nic? Mnie to bardzo zniecheca.
Hmm...Też miewam spore problemy z zebraniem mysli, Aniu, z z huśtawką nastrojów, z jakimś pozbieraniem sie do kupy, albo ze znalezieniem czasu na porządne odpowiedzi na komentarze, czy na uważne przeczytanie ze zrozumieniem czyjegoś posta i na wypowiedź pod nim. A wychodze z założenia, że lepiej nie pisać nic, niż pisać byle co. Za bardzo szanuję moich czytelników czy innych blogujących by traktować kogoś tak, jak sama nie chciałabym być potraktowana. Ale rozumiejąc to wszystko i tak czasem wygladam odwiedzin kogoś kogo cenię i smucę się, gdy ten ktoś nie znajduje czasu na te odwiedziny. Bo rozum to jedno a serce to drugie...
UsuńNapisałam powyższe, czujac się troche jak nożyce, które odezwały sie po tym, jak uderzyłaś w stół i napisałam powyższe w imieniu swoim oraz tych, którzy nie komentują tak często jak byśmy chcieli. Być może robia to z wymienionych wyżej powodów. A poza tym uważam, iż
wszyscy na blogach powinni mieć równe prawa. Nie ma tu zadnych gwiazd ani przywilejów, dostepnych dla jednych a niedostepnych dla drugich. Musimy być odpowiedzialni za słowa, bo one maja wielką moc. A czasem i milczenie je ma. Zwłaszcza, jesli jest znaczące albo my je za takie uważamy.
Anuś, dobrej nocy i dobrego dnia Ci zycze oraz nieustajacej ochoty do pisania i do dzielenia sie swymi refleksjami!:-))
Odkad odkrylam Wasz blog, zagladam tu codziennie, aby przycupnac przy Waszym boku, cieszyc sie Waszymi sukcesami, czasem zasmucic niepowodzeniem. Bez Twojego pisania swiat bylby znacznie smutniejszy...
OdpowiedzUsuńA nam jest niezmiernie miło gościc Cię "Pod tym samym niebem", Moniko! Cieszymy się, ilekroć wpadniesz, zostawisz nam parę ciepłych słów, życzliwy ślad swojej bytności!:-)♥
UsuńNie jestem odważna w wypowiadaniu myśli...nie chcę w żaden sposób zranić nieznanych mi osób. Tylko w kręgu najbliższej rodziny pozwalam sobie na szczerość, a i tak zauważyłam, że każdy na nią inaczej reaguje. Nieraz prawda boli do takiego stopnia, że niektórzy nie potrafią sobie z nią poradzić i nastawiają się anty do mnie. A wtedy boli to mnie...
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, że ludzie różnie reagują na szczerość, że trzeba być ostrożnym z jej okazywaniem nie tylko ze względu na siebie, ale i tych do których mówimy. Są ludzie, których cudza szczerosc odstręcza, przeraża nawet. Zauważyłam jednak, że czasem ludzie sie osmielają widząc, że inni się odsłaniaja, że mówią otwarcie to, co oni chowali do tej pory głeboko w sercu i bali sie z siebie zrzucić ten sercowy balast.Czasem po prostu ma sie potrzebę wygadania, zwierzenia z czegoś, co nas gniecie i nieraz lepiej, łatwiej to zrobić wobec przelotnie napotkanej osoby (np. w przedziale w pociagu) albo wobec anonimowych czytelników na blogu niz wobec rodziny czy przyjaciół...
UsuńDziękuję za 'duszny' prezencik, szkoda, że się go nie da zainstalować i wybaczaniem kasować tak łatwo stare zranienia i urazy. Bo w realu to trudny i bolesny proces.
OdpowiedzUsuńCzytam ten post już kilka razy, czytam też komentarze i Twoje na nie odpowiedzi i narazie nie mam nic do napisania, co by już nie było napisane. Chyba tylko przywołam mojego guru: "Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek."
Piekne te slowa Twojego guru Pellegrino.
UsuńTak, szkoda, że nie da sie kasować dawnych ran i urazów. Na szczęście czas potrafi zdziałać cuda i otulić mgłą pogodzenia i zapomnienia wiele z tych dręczących nas wspomnień...
UsuńKrystynko! I mnie, tak jak Star bardzo podobaja sie słowa św. Tomasza z Akwinu. Czasem powiedziane jest już tyle, że trudno powiedziec wiecej i wałkować temat w nieskonczonośc i na siłę. Jesteśmy jacy jesteśmy i nikomu nie musimy udowadniać że jesteśmy alfami i omegami. Nieraz w wielości słów lepiej po prsotu pomilczeć.Każdy musi znaleźć swoją ścieżkę a bywa, że w natłoku słow ona gdzieś ginie...
Próbuję,uwalniam się,walczę.....kocham leśne spacery,kiedy mogę pełnymi garściami czerpać energię przyrody,która przenika moje ciało,a ja zabieram z niej jak najwiecej.Zwykłe wylegiwanie na łące pełnej zapachów,szmerów,życia.Słońce,któremu kradnę każdy promyk.Robię to co mnie uszczęsliwia.Słucham muzyki,czytam,cos tam do szufladki napiszę.....głęboki płacz o którym pisałaś Olgo,nie jest mi obcy.Nadwrażliwość jest przeleńswem,tak samo jak perfekcjonizm!Potrafi uwięzić);myśli ,słowa....boisz się z tym życ.Staram się robić rzeczy,które mnie uszczęśliwiają,odprężają.Przestrzeń,wiatr we włosach,wolność.Od 31 lat jestem szczęsliwą mężatką.Moj M to moja najpiękniejsza przystań.Jest mi przyjacielem,kochankiem ,przy nim mogę buczeć do woli.Rozumiemy się bez słów ale to one mnie uspokajają,pozwalają na jakiś czas rozlużnić,bo niestety nadwrażliwość i perfekcjonizm sa nieuleczalne......Dziękuję Olgo za ciepło i miłe słowo wdzięczna czytelniczka Basia
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz przy sobie bliską osobę, która, jak to pieknie napisałaś jest Twoją przystanią. To ważne by móc sie przy kimś czuć bezpiecznie, by móc być soba, by nie wstydzic sie swoich pragnień, zmiennych nastrojów, swego rozedrgania. Jeśli jest obok ktoś, kto rozumie, kto stara się pomóc, kto przytuli i jest podporą, to ma sie bardzo wiele.
UsuńJednak zdaję sobie sprawę, że poza tymi chwilami bliskosci z kimś nadal jestesmy sami i samotni w sobie, zmuszeni by stanac z sobą oko w oko. Zdani na swoje upiory, lęki, wspomnienia i kompleksy.Niepogodzeni ze sobą, z losem. Próbujacy cos zmienić, ale nie wiedzący jak. Wiesz, bardzo lubię postać Barbary Niechcic z "Nocy i dni". To postać kobiety nadwrażliwej,skomplikowanej wewnętrznie, nieustannie szukajacej szczęścia i wciaz go przeoczającej, zamotanej w swe emocje i wspomnienia, perfekcyjnie dbającej o dom, nie umiejącej sobie poradzić z własnymi uczuciami, biegnącej za wiatrakami...Też mam w sobie cos z takiej Barbary. Myslę, że wiele z nas ją w sobie odnajduje. Nieraz naszym bliskim wcale niełatwo jest z tak nadwrażliwymi osobami. Ale czy chcieliby byśmy sie zmieniały? Chyba nie, chyba kochają nas własnie takie - nieidealne, ale mocno czujące!
Basiu, pozdrowienia życzliwe zasyłam Ci z mojego wieczorneg, cichego zakątka!:-)
ciekawe dyskusje...
OdpowiedzUsuńróżne są strony blogowania, czasem nawet te bardzo przykre i bolesne.
Ale lubię miejsca w które zaglądam. I chcociaż krótkim komentarzem daję znać, że jestem i czytam. :)
Tak, rózne są strony blogowania, tak, jak rózne są strony zycia. Tak jest i inaczej nie będzie, póki życie trwa, póki sie nadal bloguje.
UsuńDobrze wiedzieć Alis, że zachodzisz do nas, bo lubisz to miejsce!:-)
Cóż, mogę tylko powiedzieć po przeczytaniu i wpisu i komentarzy, ze coś w tym jest, sama czasami zrobię wpis z samymi zdjeciami, a czasami sie cos napisze, a blog powstał, bo zabrałam koty od mojej mamy,bo tam miały zastępczy dom przez 1,5roku i zeby mogła dogladac co u nich były zdjęcia, potem tez zaglądają.pani od.której mama adoptowala Isie i Pandzie, a potem dalam trochę opisów który kotek jaka ma historie bo ktoś moze wejść i kotów nie znać... I trafiłam do Przemka do Tawerny i Za Gosi Drzwi i tak jakoś poszło... A do Przemka trafilam za haslem oridemryl 4 lata temu... :) Leci ten czas blogowania. I różni czytelnicy byli, ale juz nawet nie pamiętam czy byli jacyś ze komentarze były zlosliwe i usuwalam. Pewnie tak... Ale komentarze nie sa najważniejsze.
OdpowiedzUsuńRobisz dobre rzeczy Kocurku dla swoich podopiecznych, masz w życiu pożyteczną pasję i misję.Dzięki blogowaniu dzielisz sie swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami, dowiadujesz sie o innych, którzy takze poświecili zycie ratowaniu kotów i innych zwierząt, opiece nad nimi. To piekne i wzruszajace, co robisz. Wiesz, co jest naprawdę ważne i temu sie całym sercem oddałaś a komentarze w Twoim przypadku, to tylko miły, ale nie decydujacy o niczym dodatek.
Usuń