Oto zaczęła się nasza szósta wiosna na
Pogórzu Dynowskim. Inna trochę ta wiosna niż poprzednie, ale jednocześnie podobna. Sił w nas
zdecydowanie mniej, niż niegdyś, jednak nadal potrafimy cieszyć sie drobiazgami i prostym życiem Pogórzan. Dobrze,
że przez te kilka lat daliśmy radę coś tutaj zrobić. Doprowadzić do lepszego stanu
nasze siedlisko. Wciąż jeszcze dużo roboty przed nami, ale teraz zabierać się do niej
będziemy spokojniej, bez pośpiechu i przymusu. Bez rzucania się z motyką na słońce. Wiek i stan zdrowia robią swoje.
I godzimy się już z tym, że trzeba będzie teraz mniej intensywnie żyć, pracować,
marzenia niektóre zrewidować. Trudno. Jednak mimo wszystko radujemy się kolejną
wiosną, bo ona jak zwykle przynosi nadzieję, impuls do otrząśnięcia się z
zimowego zastania, do ponownego wzięcia się z życiem za bary.
Wiosna nieśmiała u nas jeszcze bardzo.
Gdzież jej tam do jakiegokolwiek kwitnienia?! Górski klimat sprawia, że
wegetacja roślin się opóźnia. Pojawiają się gdzieniegdzie pojedyncze żółte kwiatki
podbiału. Pąki na dzikim bzie coraz większe. Jednak na kurzym wybiegu brak na
razie świeżej zieleni. Dlatego i kurki niosą się nie najlepiej. Zresztą jakże
mają się dobrze nieść, skoro większość z nich to już kilkuletnie staruszki?
Ponadto jastrzębie oraz Jacuś walnie przyczyniły się ostatniej jesieni i zimy
do zmniejszenia stanu liczebnego naszego zielononóżkowego stadka. Wiemy już, że Jacusiowy morderczy instynkt
jest nie do przezwyciężenia. Niech no tylko jaka nieświadoma zagrożenia
ptaszyna wyleci ponad płotem i spróbuje przespacerować się na trawniku czy pośród
grządek nasz biały zbój od razu to zauważy i nim zdążymy dobiec już jest po
wszystkim. Na nic łajania i nauki. Cóż, chyba przyjdzie się nam z tym
pogodzić, że nie dla nas już hodowla kur. Jednak nie martwimy się tym tak bardzo, bo i tak
zamierzaliśmy zrezygnować z tej działalności. Człowiek z czasem widzi, co mu się
opłaca a co nie, co go po prostu przerasta.
A wracając do Jacusia, to ma on tyle zalet i
uroku, że jesteśmy w stanie wybaczyć mu jego łowieckie zapędy. To pełen energii i radości
sympatyczny piesek, uwielbiający spacery, pieszczoty, zabawy, nas i oczywiście Zuzię.
Dzięki niemu Zuzia zdecydowanie odmłodniała. Teraz obserwujemy jak piesunie godzinami
uganiają się po podwórku. Obłapiają się, przewracają i tańczą. Pyski mają
szczęśliwe a apetyty ogromne!
Ano właśnie! Wraz z wiosną, jak zwykle
ujawniły się na ogrodowych trawnikach zbiorowiska ogryzanych przez nasze psy
kości oraz wielkie ilości psich kupek. Wzięłam ostatnio wiadro i poszłam zbierać
to pozimowe bogactwo. W krzyżu coś kłuło od tego schylania, stopy pulsowały boleśnie
od dreptania i po pół godzinie takiej roboty musiałam przysiąść na ławeczce w
słońcu i odpocząć. Psy natychmiast ułożyły się przy mnie, wystawiając zadowolone
mordki do głaskania. Ja natomiast przymknęłam oczy i łapczywie chłonęłam całą
sobą te pierwsze, wiosenne promienie. Wzdychałam błogo. Mogłabym tak siedzieć
i siedzieć. Jak babuleńka…
Tydzień temu nasza Brykuska powiła parkę
koźląt. Ogromnie podobnego do niej samej, czarnuszka Kleksika oraz ciemnoszarą,
urodę dziedziczącą po ojcu Łobuzie Kurdybanku, Kruszkę. Maleństwa mają ogromny
apetyt i bardzo dobrze, bo dają radę spijać duże ilości mleka produkowane
przez wielkie, Brykuskowe wymiona. A Bryskuska jest wspaniałą, bardzo czułą i
zazdrosną o swoje maleństwa matką. Tak zazdrosną, że dopiero przedwczoraj
daliśmy radę wziąć jej maluchy na ręce by stwierdzić, jakiej są płci.
Ciekawskie siwe kozule - Popiołka i Szarka chętnie obejrzałyby z bliska koźlęta. Jak tylko mogą wyciągają ponad bramką pyski by wypatrzeć co tak pomekuje cienkim głosem w Brykuskowym boksie. Na razie jednak muszą poczekać na bliższe zapoznanie. Znając charakterki naszych kóz pewni jesteśmy, że z zazdrosci mogłyby pobóść te bezbronne maluchy a Brykuska miałaby problemy z obronieniem swych dzieci przez zakusami złośliwych ciotek. Koźlaczki muszą nabrać siły i rozumu by dać radę umknąć przez ewentualnymi atakami niedobrych kozulek. Potrzeba na to czasu i serdecznej matczynej opieki. Na tym im, na szczęście, nie zbywa.
Na razie na dworze jest zbyt zimno by
Brykuska mogła wyjść ze swoimi koźlętami na spacer. Codzienne nocne przymrozki
sprawiają, że ziemia jest twarda a kałuże pokryte lodem. Wieje wiatr polarny i
podczas spacerów przenika nas na wskroś. To jednak nie przeszkadza, by od czasu
do czasu na te przechadzki się wybierać. Psy i siwe kozy szaleją ze szczęścia,
gdy tylko otworzymy bramę i zawołamy je za sobą. Zwierzaki biegną na wyścigi!
Skaczą, robią dzikie susy, mkną przed siebie opętane wolnością, słońcem i
przestrzenią. Uśmiechamy się na ich widok. Uśmiechamy do siebie. Słonko rozświetla myśli, nasze włosy i zwierzęcą sierść. A rozchichotany,
marcowy wiatr pcha nasze stado uparcie do przodu.
A więc idziemy powoli, pod rękę – w kolejną
wiosnę, w życie, które woła nas i śpiewa, że jeszcze może być dobrze i pięknie. Od wschodu do zachodu słońca...
Dziękuję Ci za ten wpis.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak chcę żyć :-)
A mnie Grażynko własnie Twoje ostatnie przemyslenia do owego wpisu natchnęły! Tak to między blogami wędrują myśli i uczucia, zapładniając sie wzajemnie!:-)
UsuńPiękna u Was wiosna. U mnie tak samo - Słoneczko, ciepełko i zielono oczywiście. Uwielbiam wiosnę! ♥ Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze mało zieleni, tym niemniej wiosnę się wyczuwa w powietrzu.
UsuńPozdrawiam ciepło, Maksie!:-)
Cały czas wyobrażałam Was sobie, jak idziecie pod rękę. Jak pracujecie, rozumiejąc się w pół słowa. Jak siedzicie wieczorami w kuchni i snujecie wspomnienia...
OdpowiedzUsuńPieknie napisałaś, Errato. Tak, to ważne aby iść pod rękę. Podtrzymywać sie wzajemnie i rozumieć. A im starsi jestesmy, im słabsi, tym to jest wazniejsze...
UsuńOd wschodu do zachodu, od wiosny do zimy - zycie wyznaczane przez nature, a nie przez cywilizacje. Zycie zdrowe i szczesliwe, choc z pewnoscia nielatwe.
OdpowiedzUsuńZnow koziolek! Znow zwiazane z tym dramaty. Dramaty kurek, ktore jako pokarm dla jastrzebi czy lisow, wpisuja sie jakos w rytm natury. Ale juz nie, kiedy padaja ofiara niepohamowanego pedu mysliwskiego istoty, ktora z zalozenia powinna ich bronic.
I tak to sie toczy...
Zdrowia i sil Wam zycze! :***
Tak, Aniu - natura tutaj rządzi. Niestety, nawet w tak czystych, pieknych terenach choroby znajdą szparkę by się wcisnąć i zaburzyć codziennośc. To zwyczajne zycie. Przed niczym sie nie ucieknie. Także i tu.
UsuńA co do koziołka...Nie mam pojecia, jak sie to wszystko ułozy. Czy da sie uniknąc dramatu...Na razie myslimy o nim, ze w przyszłosci będzie mógł być dobrym capkiem dla siwych kóz jesienią. A potem trzeba będzie szukać dla niego kupca.Wszystko zalezy od naszych sił.
To przykre, że nie możemy mieć do Jacusia zaufania w kwestii kur. Ale skoro nic nie możemy na to poradzić, musimy sie z tym pogodzić.
Serdecznie dziękujemy Aniu za Twoje zyczenia! I Tobie tego samego zyczymy. Zdrowie najwazniejsze!***
Jakie one mają długie rogi - a zwłaszcza Brykuska...
OdpowiedzUsuńU mojego taty na Mazurach kurki też gorzej się niosą, bo nie są już najmłodsze - ale chodzą sobie, dziobią, chyba dobrze im jest. Tata chce dokupić kilka młodszych.
Czasem tęsknię za ogrodem, polem. U nas na Ursynowie jest dużo zieleni, ale nieraz chciałabym zanurzyć dłonie w takiej ogrodowej ziemi.
Tak, dorosłe kozy mają zazwyczaj długie rogi i brody - po tym mozna poznać, że są już zupełnie dojrzałe płciowo.
UsuńU nas kurki mają dożywocie.Nalezy im się to za pyszne jajka.
Nie dziwię Ci sie Aniu, że tęsknisz za ogrodem. Człowiek ma w sobie silną, atawistyczną więź z ziemią. Kiedys przecież wszyscy żylismy blisko niej. Jakbysmy byli jej dziećmi. Nieraz sam jej zapach wzrusza...
Tak wiosna zbliża się, a z nią nadzieja na weselsze myśli, większą chęć na zmiany, chociaż jak piszesz siły już nie te. Piękne te rogate zwierzątka, świetne mają umaszczenie. A radość całego zwierzyńca aż promienieje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, Olu - siły zdecydowanie już nie te, ale dusza nadal młoda i potrafi poczuć zew wiosny, ucieszyć sie nią, mieć chęć na pójście przed siebie daleko, daleko i wierzyć, że taki spacer doda nowych sił.
UsuńPozdrawiam ciepło!:-)
Ojej Jacuś, łobuz, niepoprawny, śliczny ale lobuz! pewnie dlugo tak sie żywił, Olu a jednak to optymistyczny post, taki wiosenny, bo wiosna to jednak optymistyczny czas!!!! sciskam Was serdecznie i duzo slonca zycze!
OdpowiedzUsuńGrażynko, Jacusia trzeba po prostu zaakceptować ze wszystkimi jego wadami i zaletami.Jest jeszcze bardzo młody. Wciaz sie uczy nowych rzeczy. Cezary nadal ma nadzieję, że i szacunku do kur sie w końcu nauczy. Ja jednak wątpię, bo ten psiak ma zbyt silny instynkt łowiecki - to jest nie do przezwyciężenia rozumem. Tak czy siak kochamy Jacusia mimo wszystko.
UsuńPozdrawiamy Cię gorąco Grazynko i także słonka życzymy!:-))
Gratuluję przychówku. Słodziaki;)
OdpowiedzUsuńDziekujemy serdecznie, Mariolko!:-)
UsuńPiękna opowieść! My też z mężem odliczamy dni do wyjazdu do naszej chaty na Suwalszczyźnie.Pozdrawiam i czekam na kolejny wpis!
OdpowiedzUsuńPiszę zawsze tak, jak czuję. Bo bliskie mi jest to zycie na wsi. Bo na wsi spokojniejsza jest rzeczywistosć, cichsza, bardziej swojska, jakiegoś sensu codziennego pełna. Nie dziwie się wcale, że tęsknicie za swoją chatką na Suwalszczyźnie.
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-)
Z tymi siłami to tak jak u nas, myślałam, ze tylko ja nie mogę ruszyć z miejsca!
OdpowiedzUsuńTak, Basiu. Coraz cięzej człowiekowi po zimie otrząsnąć sie i znowu działać pełną parą. Potrzeba na to czasu, ale i akceptacji dla własnych ograniczeń. Zmieniamy sie z wiekiem.To nieuniknione. Mniej działania, więcej myslenia. I to jest chyba dobre...
UsuńDużo sił życzę Wam, by wiosna przyniosła nie tylko pracę ale i wiele radość. Przychówek śliczny, a kozy maja czarne pończoszki. Łobuz Jacuś, szkoda, że taki "myśliwy" z niego.
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, Ewo, że te siły w końcu sie pojawią. Byle dało sie zrobić rzeczy najwazniejsze i nie cierpieć potem z powodu przeciązeń kręgosłupa i stóp. Wszystko powolutku. Mamy czas...
UsuńI nam bardzo podobają sie dzieciątka brykuski. Ciekawe jakie będą mieć usposobienia. Kiedy juz uda sie wyjsc wspólnie na łąkę to będzie można poczynić duzo obserwacji.
A Jacuś? No łobuz, ale kochany przez nas i tak!:-)
Wszystkiego dobrego na wiosnę:) Niech Wam się wszystkim dobrze dzieje (szkoda, że nie wszystkie kury zimę przeżyły).
OdpowiedzUsuńArte! troche jestesmy winne temu, ze jednak niektore kury wiosny nie doczekaly
UsuńArteńko!Grażynko! Dziękujemy za serdeczne słowa! A co do kur, to cóż? Nie jest to przyjemne, ale i tak żyją krótko, Jacuś po prostu trochę skrócił ten czas.
UsuńDziewczyny, tylko sie o nic nie obwiniajcie. Widocznie tak miało być.Zakochaliśmy sie w Jacusiu od pierwszego wejrzenia i to uczucie pogłebia się. Apoza tym każdy przecież ma jakieś wady. My też!:-))
Olu, tak szczerze to jestesmy bardzo szczesliwe, ze Jacus trafil do Was, skradl nam serce od pierwszego wejrzenia, tak sie cieszyl na nasz widok, tam na lawendowym polu, ani ja ani Arte nie mamy warunkow na zaadoptowanie psa...ale wolalybysmy zeby kurkom dal spokoj.
UsuńBo Jacuś własnie taki jest - przymilny, radosny, ufny, łaknący nieskończenie wiele pieszczot i bliskosci. No a najwazniejsze - ma u nas najsliczniejszą i najkochaszą na świecie towarzyszkę - Zuzię!Tworza razem piekny duet.
Usuń(A co do kurek, to też bysmy woleli,by dał im pozyć w spokoju, ale cóż...Nie na wszystko ma sie w życiu wpływ!)
Olu,do Was też wnet cieplejsza wiosna dotrze wraz ze słońcem i ciepełkiem wszyscy zaczniemy się rozkręcać, nabierzemy sił,energii i chęci do pracy w ogrodach i zagrodach.
OdpowiedzUsuńKleksik i Kruszka przeurocze maluchy,kozia mama dumna i opiekuńcza:) podoba mi się zdjęcie kozich ciotek w boksie i bardzo chciałabym mieć taki widok z okien jaki na pierwszym zdjęciu.
Na tę nadchodzącą wiosnę życzę zdrowia,słońca,radości i nowych sił by podołać czekającej Was pracy.Pozdrawiamy serdecznie:))Elżbieta
Elżbietko, mam nadzieję, że tak będzie, że sie rozkręcimy i znowu będziemy działać na naszej niwie. Rozumiem jednak, że może być to nasz słabszy okres. Z pewnymi rzeczami trzeba sie pogodzic i nie nadwyręzać zdrowia w imie jakich swoich zbyt przekraczajacych mozliwosci marzeń i czy potrzeb.Bo przecież tak naprawdę człowiekowi niewiele potrzeba do szczęścia. Ot, zdrowia, spokoju i kogos bliskiego, kto byłby zawsze obok.
UsuńKleksik i Kruszka bardzo urosły przez ten tydzień. Ale jedzą jak smoki!
Podoba Ci sie ten widok na pierwszym zdjęciu? Tez lubie takie przestrzenie bezludne i nieba szerokie.
Pozdrawiamy Was serdecznie i dobrego, wiosennego tygodnia zyczymy!:-))*
Piękne są te wasze kózki, Olgo !
OdpowiedzUsuńMaluszki wiadomo - mają w sobie dziecięcy urok - ale te siwe kózki!
Ileż mądrości w tych oczach ! :)
Dzień dobry, Dwynwen! No tak - ślicznoty z siwulek z wyrazistymi charakterkami, upodobaniami i niezłym rozumkiem! Ja mysle, że jakiekolwiek zwierzę dobrze traktowane odwdziecza sie przywiązaniem, rozumnością i serdecznością.
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-))
Też tak myślę, być może dlatego, że jeszcze nigdy nie spotkałam zwierzęcia - egoisty. :)
UsuńDobrej nocy!
Z tym egoizmem zwierzęcym, to nie byłabym taka pewna, że nie istnieje. Nasza psinka Zuzia jest wielką egoistką, ale to egoizm nie bardzo dokuczliwy. Raczej rozśmieszajacy i rozczulający!:-))
UsuńPiękne to Wasze kozie stadko Olgo i pieski urocze. Pieknie napisane. I my Olu, wraz z każdą nową wiosną odradzamy się do życia, puszczamy soki, tak jak drzewa i kwiaty. To tak, jakby cała przyroda chciała wlać w nas swoją żywotnośc i radość, pobudzić nas do życia, dac nadzieję.
OdpowiedzUsuńCieszmy się więc, odetchnijmy z ulgą,że zima za nami, a my znów pelni sił, wkroczymy w tę najpięknniejszą porę roku.
Pięknej i radosnej wiosny Wam życzę!
Tyle niewinnosci, wierności i ciepła jest w tych naszych zwierzaczkach.Obcowanie z nimi daje człowiekowi radosc i spokój i to jest wystarczajaca nagroda za trud przy ich codziennym obrządku.
UsuńWiosna przychodzi z każdym dniem wyrazistsza. Niby zimno jeszcze i wietrznie, ale ptaki spiewają i nowe trawki wykluwają sie spod ubiegłorocznych liści. I my, ludzie, też sie tak na nowo wykluwamy. Z kazdym rokiem na nowo...
Dziękujemy za zyczenia! Tobie też Amelio cudownej wiosny zyczymy. Spokoju codziennego i sił do pracy!:-))
Dziś inaczej zacznę...
OdpowiedzUsuń- najpierw chciałam zajrzeć do komentarzy- takie prawdziwe, serdeczne, życiowe tu u Was. I.....
- już od razu przykuło mój wzrok:
... Bo przecież tak naprawdę człowiekowi .... i kogoś bliskiego, kto byłby tak naprawdę obok."
Najważniejsze w Twoich tekstach Olgo są te małe prawdy, te najbliższe naszym myślom.. i codzienności. Bardzo lubię tu zaglądać. Miło mi, ze dbasz o te zaglądające osoby, podsuwając im ciekawe zdania do przemyśleń--- ale wystarczy, lecę przeczytać post
z uśmiechem :0
ale kilka kur na jajka dla Was zostawicie? czy to zbyt duzy problem?
UsuńDzień dobry, Amelio! Dziękuję za ciepęł słowa!*Pisząc myslę na głos, udaje mi sie myśli niepochwytne dotad jakos w końcu wyartykułować.
UsuńTak, niewiele człowiek tak naprawdę potrzebuje do szczęścia. Uświadamia to sobie najwyrazisciej w cięzki czas, gdy nagle zaczyna mu brakować tego, co dotąd lekceważył.
A co do dalszej hodowli kurek to będzie ona trwała póki mamy choćby jedną kurę. Po prostu nie będziemy juz ich rozmnażać. Niech to samo sobie spokojnie wygaśnie. A czy zdecydujemy sie potem na hodowanie paru kur dla siebie, to sie okaże. Wszystko zalezy od naszego stanu zdrowia, sił i potrzeb. No i od Jacusia też!:(
Pozdrawiam Cie ciepło i wiosennie, Alicjo!:-))
Och, Alis! Sorry za pomyłkę w imieniu w pierwszym zdaniu!:-))
UsuńJa też po zimie widzę mnóstwo psich kupek i ludzkich petów pod blokiem ale już ich nie zbieram. Ale na skraju chodzę wiosną do lasu z koszykiem lub reklamówką i zbieram szkło, plastik, celofan, kapsle ...
OdpowiedzUsuńA u Was Olu nowe życie, Kruszka i Kleksik !!! To trud ale i radość.
Z każdym dniem ustępuje słabość i apatia, po świętach się rozkręcimy i roztańczymy na dobre.
Do lata.
Po zimie smieci widać bardzo wyraźnie. Strasznie szpeci to widok, no i oczywiście zanieczyszcza naturę. Trzeba cos z tmy robic w miarę swoich mozliwosci. Nasze dwa duże psy produkują ogromne ilości kupek i jakos to nie chce sie rozpaść i wsiąknąc w ziemię. Niestety, trzeba pozbierać.
UsuńKruszka i Kleksik dokazuja coraz bardziej. Wskakują na okienko i na żłób a nawet własnej mamie na grzbiet. Oj, ma ona z nimi urwanie głowy!:-)
Krystynko! Całusy serdeczne zasyłamy w Twoją stronę!:-))
Całe Wasze stadko kóz jest piękne również kolorystycznie, paleta szarości, bieli z czernią - cudne.
OdpowiedzUsuńSzalejące radośnie Zuzia i Jacuś dopełniają kompozycji :)
Gratuluję wykotów, u mnie dopiero się zacznie na początku kwietnia :)Serdeczne pozdrowienia z lasu ślę !
Tak sie jakoś złozyło, ze wszystkie nasze zwierzęta pasują do siebie kolorystycznie. Nawet psy z kozami!:-)
UsuńMaluchy KOZIE są juz pełne energii. Wskakują biednej Brykusce na grzbiet traktując ją jak "kozła gimnastycznego" do przeskakiwania. Na nic gniewne pomekiwania Brykuski!:-) Niechże sie w koncu ociepli. Niech sie koźlaczki wreszcie na łące porządnie wybiegają i dadzą matuli troche spokoju!:-)
Pozdrawiam Cię z usmiechem Anndziu z Lasu:-))*
Hi !!Kozy jakie spojrzenie maja, zakochane czy co ?a maluch niebiesko oki! no cudak jak sie patrzy !!hi,hi!Mila OLU sciskam Swiatecznie mocno nie za mocno lapki p.Gosia
OdpowiedzUsuńHi, Gosiu!Kozy są zawsze szalone - a na wiosne szczególnie!A chyba wszystkie maluchy ssaków maja na początku niebieskie oczeta. Takoż koźlęta. Takie są niewinne jeszcze i słodkie!:-))
UsuńŚciskam Twe łapeczki z uśmiechem i dobrym zyczeniami!:-))*
A mnie zmartwiło Twoje zdrowie. Tak miałam, kilka chwil schylania wyciągania chwastów i ledwie dotarłam do ławki, ból stóp, ból krzyża, Olu koniecznie przebadaj się, chociaż mnie córka prosiła kilka lat. :( Aż się zrobiło tak jak się zrobiło. Teraz mam ponad miesiąc radioterapii tyle wywalczyłam.
OdpowiedzUsuńKochani nowa radość z wiosny niech trwa, lecząc dusze Wasze i nasze. ♥♥
Elusiu, ze zdrowiem naprawdę nie ma żartów. Od naszego zeszłorocznego wypadku, który wydawałoby sie taki niewinny był zdrowie nam sie sypie. Widocznie to był taki silny impuls, mocny stres, ktory otworzył worek z przeróznymi dolegliwościami.Ale leczymy się. Robimy co możemy.
UsuńElusiu, dobrze że i Ty w koncu wzięłaś sie za siebie. Lepiej późno niz wcale. Róbmy wszystko, co w naszej mocy by było lepiej. Przecież wiosna coraz ładniejsza. Chce sie zyć!
Elusiu!Serdeczne uściski Ci zasyłamy i moc dobrych zyczeń!♥♥
No to teraz koniecznie musimy ułożyć piosenkę o kózkach i o świecie na który przyszły.
OdpowiedzUsuńProponuję melodię do utworu:
Russian song. The best performance https://www.youtube.com/watch?v=sqNuLPt4MdI&index=2&list=RDJXFSVpmGzOA
Warto posłuchać tych chłopców... Nie mam na razie weny do polskiej wersji, więc sobie nucę:
"Tolka my z kozom po polu idiom, tolka my po polu idiom..."
Dzień dobry, Iwonko! A wiesz, ja bardzo lubię tę rosyjską piosenkę! Ona tak za serce chwyta. Jest w niej rzewnośc i wielkość. No i chce sie śpiewać.
UsuńFajnie, że mi poddałaś ten pomysł z tą własnie melodią. Od razu przychodzą mi rózne wersy do głowy. I nucę sobie teraz niemal obsesyjnie. Myslę, że jak tak dalej pójdzie to do wieczora piosenka będzie gotowa!I pospiewamy razem, tak?!:-))*
Śpiewanie leczy nawet bóle kręgosłupa, bo zmniejsza napięcie. Ja wróciłam z pracy rozśpiewana, bo mojej suni spada AP we krwi - z 1300 trzy tygodnie temu, przedwczoraj było już 800. Bez żadnych leków! Co prawda czyszczę jej aurę, bo zwierzęta też łapią stres, ale wstrzymałam się z podaniem leku na chorobę Cushinga, którą sugeruje lekarz. Ten lek tylko niszczyłby nadnercza, żeby zmniejszyć wydzielanie kortyzolu. Poczekam jeszcze z miesiąc, może wynik wróci w pobliże normy? Weterynarz jest zdziwiony, ale też zaciekawiony.
UsuńMoże Wam by pomógł jakiś masaż? Trzy lata temu byłam na Podkarpaciu w Radrużu na ukraińskiej granicy i korzystałam z masażu w wykonaniu pani Ukrainki. Albo róbcie sobie nawzajem masaż stóp, bo same leki najczęściej usuwają tylko objawy. Stres wyciąga też moczenie stóp w wodzie z solą.
Czekam cierpliwie na nową piosenkę!
Iwonko! Bardzo sie ciesze, ze Twojej suni sie polepsza! Rozumiem jaka to dla Ciebie ulga i radosć! Cudownie!I to akurat przed świetami taka dobra wiadomosć!:-)
UsuńMasaż, mówisz? Kiedys już zaznałam przyjemnosci masażu stóp. Poproszę Cezarego, żeby znowu mnie pomasował. No i wiem, że moczenie stóp w gorącej wodzie z solą pomaga (ale mnie pomaga niestety na krótko).Lubie chodzic boso po zimnych kafelkach - jakaz to ulga dla stóp!
A piosenka juz jest!Ciekawa jestem bardzo, czy Ci sie spodoba! Mam nadzieje, że nadal masz dobry nastrój i będziesz miała chęc by pospiewać!:-))*
Pieknie piszesz o Waszym codziennym zyciu na wsi, w zgodzie z natura, o kochanych psiakach, kozach pelnych zycia, spacerach czy pracy...Z wiekiem bardzo chce sie spokoju, ciszy, tak jak piszesz usiasc na laweczce, nie spieszyc sie do niczego, miec czas na cieszenie sie spokojem wokol, widziec ta cala piekna przyrode, ludzie w gonitwie zycia zapominaja co tak naprawde jest szczesciem w zyciu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeresa
Dobry wieczór, Teresko. Żyjemy tu prostym, skromnym zyciem, coraz bardziej minimalistyczni w swych potrzebach. I tak, masz rację - z wiekiem coraz więcej człowiek potrzebuje spokoju, odpoczynku i kontemplacji. tego, by zapatrzeć sie na cos, powspominać, pogawędzic z kimś sympatycznym, bez stresów i złosci. I żeby zdrowie było jako takie. To najwazniejsze.
UsuńTeresko, dziękujemy za Twoje zyczliwe odwiedziny.Pozdrawiamy Cię oboje serdecznie i pieknej jesieni zyczymy oraz udanych świąt Wielkiej Nocy!:-))*
Piękny wpis, Olgo :)... Wzruszyłam się (to już u Was norma ;) )... Cieszę się, że Twój zwierzyniec ma się dobrze i nowe życie też jest... Pozdrawiam i jak najwięcej sił życzę, zdrowia, miłości :).
OdpowiedzUsuńDziekujemy serdecznie, Lucynko! I Tobie też zyczymy tego wszystkiego, co jest Ci najbardziej do szczęśćia potrzebne!:-))
UsuńWitajcid,,Jaworowi,, znów Was nawiedziłam,trochę to trwało ale już jestem i pozdrawiam całe jaworowe plemię.
OdpowiedzUsuńWitaj, Krysiu! Rzeczywiście długo Cię tu nie było, ale cieszymy sie bardzo, że jesteś z powrotem. Zawsze miło nam móc Cię goscic w jaworowej krainie i ogrzewać sie Twym dobrym słowem! Ściskamy Cię serdecznie!:-))*
Usuń