niedziela, 22 marca 2015

Na przywitanie wiosny





  
    Już ponad dwa tygodnie minęło od czasu, gdy pokazywałam na blogu naszą kozią czeredę. To dla koźląt cała epoka! Wyrośnięte, zadowolone z życia koźlaczki codziennie szaleją na łące u boku swych zajętym pasieniem mam.  Kozy nadal bardzo czułe i opiekuńcze mają już momentami serdecznie dość wszędobylstwa i zaczepialstwa swych pociech.  I wręcz widać jak odpoczywają psychicznie, gdy koźlaki zajmują się na dworze sobą wzajemnie im nareszcie dając odrobinę spokoju.Także ostatnio coraz bardziej nabuzowany testosteronem capek Łobuz Kurdybanek niewinnie rozkoszuje się wówczas otwartą przestrzenią i smakiem świeżej trawy, czasami od niechcenia poświęcając trochę swej uwagi niezmiennie chętnej do zabawy Zuzi.




      Gdy jest w miarę ciepła, słoneczna pogoda spędzamy razem po parę godzin na otwartej przestrzeni, gdzie ja zazwyczaj oddaję się błogim obserwacjom a szczęśliwe stado rozkoszuje się wszystkimi urokami wczesnej wiosny. Wczoraj, gdy już mnie nogi rozbolały od tego stania czy też krążenia wokół kóz przyciągnęłam sobie z pobliskiego lasku gruby pień i rozsiadłszy się na nim tkwiłam tak dość długo niby nieruchoma część krajobrazu. I dobrze mi tak było, bo coraz bardziej lubię te chwile, gdy nic nie muszę a czas staje w miejscu, nie przepędzany moimi stroskanymi myślami. Bo tych myśli zazwyczaj we mnie sporo. Tak bezradna w wielu sprawach się czuję. Nie potrafiąca pomóc bliskim mi, cierpiącym ludziom. Zasmucona tym, co nieuniknione. Zazdroszcząca koźlętom ich beztroski a jednocześnie zgnębiona przeznaczonym im losem. Miotająca się między niewiarą i zwątpieniem a nagłym blaskiem nadziei, która potrafi, na szczęście, dodać magicznego napędu do działania oraz do robienia czegokolwiek dla wiecznie żywych, niepokornych marzeń.
    Po głowie chodzą mi wówczas strzępy jakichś wierszy, starych piosenek, fragmenty rozmów czy listów od przyjaciół.  Każdy z nich ma tyle problemów. Każdy uwikłany w sprawy nie do przejścia. A przecież mimo wszystko trzeba żyć, cieszyć się tym, co jest i mieć nadzieję, że przetrwa się trudne chwile, doczeka lepszych czasów. A wiosna zapanuje nie tylko w lesie i na łące, ale także w duszy. Coś się wreszcie uda. Coś się odblokuje. A wtedy pobiegniemy razem z wiatrem w zawody, ciesząc się, śmiejąc, śpiewając, niczego się nie bojąc, przed niczym nie uciekając, oddychając znowu głęboko i bezboleśnie…




   Ach, siedziałabym tak na mym pieńku w nieskończoność, ale chłodny, kapryśny wiatr kazał mi wstawać i biegać by się rozruszać i nie zmarznąć. A ponieważ i to do porządnego rozgrzania nie wystarczało, to połączyłam przyjemne z pożytecznym i wykonałam kilka kursów w roli konia pociągowego, przyciągając z naszego lasku kilka rozłożystych drzewek, ściętych tam ubiegłej jesieni i pięknie przez zimę podeschniętych. Dzięki temu będzie czym palić w piecach przez parę następnych, chłodniejszych dni. Porządnie to z mężem pocięliśmy i teraz po wejściu do kotłowni nasze oczy cieszy wielka skrzynia pełna pachnącego drewna leszczynowego, jaworowego i wierzbowego.
    Cezary trudzi się ostatnio by przywrócić sprawność naszym dwóm traktorom. Jeden już prawie reanimował. Natomiast drugi potrzebuje jakichś linek, które zamówione w Internecie dotrą do nas za parę dni.
   Wówczas będzie można zaorać nasze pole żeby móc zacząć wszystkie wiosenne prace w warzywniku. Wyruszymy też traktorem z przyczepką po drewno.  Trzeba już zacząć gromadzić zapasy na przyszłą zimę. Teraz wszak jest najlepsza pora na ścinanie drzew. Jeszcze nie krążą w nich intensywnie soki. Jeszcze nie ma listków. Przyroda powoli, ale sukcesywnie budzi się do życia. Zaczynają już pomału kwitnąć fioletem najpopularniejsze w naszych okolicach leśne kwiatki – żywce. Pojawiły się też pojedyncze kaczeńce i kokorycze. Zielenią się pierwsze listki czosnku niedźwiedziego. Las pachnie świeżością i tętni radosnymi głosami ptaków. Ach, to najlepszy czas na nieśpieszne, nie męczące jeszcze upałem spacery. 



   Także koźlęta zaznały już przyjemności leśnych wędrówek. Kluczyły za matkami między drzewkami i krzakami. Próbowały smaku wiecznie zielonych traw i liści jeżyn. Tarzały się na suchych trawach i liściach a nawet bawiły w chowanego w gęstwinie młodych brzózek. A po powrocie z wiosennych popasów z ogromnym apetytem opijały się maminym mlekiem a potem odpoczywały u boku strudzonych rodzicielek. Po kilkunastu minutach widać było, iż znowu roznosi je energia. W takich chwilach maluchy niczym pchełki wskakują na żłoby. Odwiedzają się wzajemnie by bóść się dla zabawy i wyjadać sobie smakołyki z karmideł. Ostatnio rozsmakowały się w sianie, owsie, tartej marchewce i w gotowanych ziemniaczkach. Najedzone wychodzą z koziarni i ciekawe wszystkiego bawią się na podwórzu, póki nie dobiegnie ich nawoływanie zaniepokojonych o nie mam albo coś ich nagle w pobliżu nie spłoszy.



   Mieszkamy na skraju wsi, ale dużo ostatnio w pobliżu nas warkotliwych traktorów przejeżdża, psów rozszczekanych przebiega, motorów i quadów spragnionych rozrywki wyrostków śmiga. W ogródkach i wokół domów tętni życie. Trwają wiosenne porządki i remonty. Pierwsze wysiewy i sadzenia w warzywniakach i na polach. Stęsknieni słońca i ruchu gospodarze obchodzą co dzień swe włości planując przyszłe prace, przynosząc z lasu wierzbowe i osikowe gałęzie, dobre do reparacji płotków, do zastosowania jako żerdki i podpórki.



   Nasze kury całe dnie spędzają na swym wybiegu, gdzie wyjadają wszelkie trawki i listki, które się tam ukażą. Dużo jednak czasu minie zanim naprawdę się tam zazieleni i wszechobecne, pozimowe błoto wyschnie. Jak każdej wiosny pojawiły się w tych stronach jastrzębie i lisy. Strzeżemy więc, jak tylko się da naszego ptactwa i staramy się nie oddalać nigdzie, pozostawiając kury na ten czas bez opieki. A one odwdzięczają się nam biegając radośnie, wiodąc hałaśliwie rozgdakane dysputy, upiększając wczesnowiosenny ogród swym jaskrawym upierzeniem oraz, oczywiście, znosząc najpyszniejsze na świecie jajka.




   I tak oto rozpoczął się kolejny, pracowity okres w naszym pogórzańskim żywocie. Jeszcze nie rozruszaliśmy się na dobre. Jeszcze do codziennej intensywności pracy nie przywykliśmy. Szybko się męczymy. A po długim schylaniu, kucaniu czy dźwiganiu całkiem z sił opadamy. Mięśnie bolą każdego ranka a w kościach coś skrzypi i zgrzyta. Łykamy zwiększone dawki witaminy D3, dowiedziwszy się od jednej z życzliwych czytelniczek bloga, że taka kuracja może bardzo pomóc na dolegliwości mięśniowe. A ponieważ bardzo potrzeba nam teraz mocy i wytrwałości robimy wszystko by się jakoś postawić na nogi oraz odzyskać dawny wigor. Zajadamy czosnek i cebulę. Popijamy po trochu kozie mleko. Raczymy się przeróżnymi herbatkami z ziół zebranych przeze mnie ubiegłego lata na tutejszych łąkach. I staramy się wzajemnie dopingować do dbania o siebie. Doceniamy choćby najmniejsze swe sukcesy. Zauważamy starania by w czymś się wyręczyć, by pomóc w czymkolwiek. A kiedy nie mamy siły na nic, bo wiosną zmęczenie i senność szybko człowieka ogarnia, po prostu siadamy przy budynku gospodarczym na zielonych, wykonanych przez Cezarego taborecikach i wygrzewamy się w dobrotliwych promieniach słońca obserwując pocieszne harce beztroskich, nic nie wiedzących jeszcze o prawdziwym życiu koźląt…



41 komentarzy:

  1. Jejku, takie malenstwo, a juz rozki mu rosna!
    W miastach czlowiek szuka tej wiosny w przydomowych ogrodkach, Wy macie ja tuz obok na wyciagniecie reki, dzika i prawdziwa. Jednak kazdy czuje jakies takie zamulenie, zmeczenie i to akurat wtedy, kiedy przydaloby sie wiecej energii i sil. Chyba tylko te Wasze male kozki maja ich nadmiar.
    Buzinki wiosenne :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, różki pojawiaja sie bardzo szybko u tych rozkosznych diabełków. I wiosna jest do wysledzenia w nowych trawkach, kwiatkach, pączkach czy listeczkach. Ale zimno. Rano minus cztery. I znowu kolejny dzionek pracowity czas rozpocząć.Życie nie poczeka.
      Pozdrawiam ciepło!***

      Usuń
  2. To przysiadam i witam z Wami wiosnę.
    Nie ma jak jajko od szczęśliwych kur, pycha... Kolory piór kurzych piękne. Szczególnie te czarne ogony. i tego szczęscia kurzego spore stadko.
    Też wzdycham, bezradność częstym gościem czasem.......
    Podziwiam, sporo pracy czeka na wiosnę przy takich gromadkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj wiosną! Dzisiaj chłodno, ale juz od jutra ma znowu wrócic wiosenna, ciepłą aura.
      Tak. Zwłaszcza koguty zielononóżek mają piekne upierzenie. U ptaków to właśnie panowie są przystojniejsi.
      Czasem człowiek musi powzdychać, głowe pochylic, zagłębić sie w rozmyslania - nie da się stale chodzic z głową wysoko w chmurach, choc może ładniej to wygląda.
      Tak, pracy sporo mamy, ale wierzymy że jeszcze przez jakiś damy radę.Póki ostatecznie choroby i starosc nie dopadną i skrzydeł nie podetną.
      Ciepłe pozdrowienia zasyłam Ci Alis!:-))*

      Usuń
  3. I to jest życie właśnie :)
    Ja jakos też rozruszać się nie mogę i sił jakoś brakuje, a ja to czasem mam tendencję do zacharowywania się- bo czas, bo mam jeszcze godzinę, a potem padam, bo nie zjadłam, nie wypiłam...
    U mnie wreszcie wybieg kur ogrodzony, jutro dzwonie po koguta, ciekawe kiedy przybędzie :)
    Uściski dla Was i Waszych zwierzów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Tupajko, to jest zycie - bez ubarwiania i udawania. Bywa ciężko. Rozumiem to Twoje zaharowywanie - przecież wiesz, że jesli Ty czegos nie zrobisz, to kto? A jak teraz nie zrobisz, to kiedy? Potem wszystko sie nawarstwi i juz zupełnie człowiek będzie zawalony robotą.
      Widziałam Twój wybieg. Wygląda z daleka bardzo łądnie, tylko jak piszesz kury przełażą i tak...Panowie mogli Ci doradzic w sprawie oczek w siatce, że za rzadkie. Ale przecież to wygodniej zrobic swoje i pójsć, nie angażując sie zbytnio. My też wciąz nasze płoty łatamy. Kury to spryciule. Jak nie znajda dziury, to przelecą nad płotem - zwłaszcza zielononózki są takimi akrobatkami.
      Ściskamy Cie przyjaźnie i sił do wszystkich Twoich zamierzeń życzliwymi myslami dodajemy! Dobrego dnia Tupajko!:-))*

      Usuń
  4. Jak temat kóz, to musze tu być:):) Masz rację Olu, można im pozazdroscić tej beztroski....Podziwiam wszystkie Osoby mieszkające na wsi..mogę się tylko domyslac ile tam jest pracy...mój mąż kocha wieś..jak będziecie potrzebować Kogoś do koszenia trawy to przyjedziemy:):):):):):) On to uwielbia:):) Choć Wy macie przecież kozy:):) Ja miastowa Kobieta, podziwiam wieś z daleka....
    Serdeczności Wam ślę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki sama nie miałąm kóz, to nie zdawałam sobie sprawy jak ciekawe to stworzenia, no i ile z nimi zachodu. A każda z nich ma inny charakter. i wszystkie o siebie wzajemnie zazdrosne - jak dzieci, ktre trzeba sprawiedliwie traktować i każdemu dać po cukierku. Kozy są dobre jako kosiarki - robia to na naszej łace od dwóch lat. A trawnik ogrodowy mąz kosi zwykła kosiarka. A skoszoną trawę kurom do jedzenia daje. Nic sie u nas nie marnuje.Na wsi wszystko jest po coś. Jedno z drugiego wynika. A wszyscy tutaj od pór roku i od pogody najbardziej zalezymy.
      Pozdrawiam Cię serdecznie miastowa Kobieto i cieszę się, że z taka zyczliwoscią przeczytałaś powyższy tekst i tak przyjaźnie sie do nas odezwałas. Wszystkiego dobrego - w mieście i na wsi. No bo może kiedyś i Wy z mężem gdzieś do domku wiejskiego z miasta uciekniecie?!:-))

      Usuń
    2. serdeczności dla Was
      Jola:):):

      Usuń
    3. I dla Ciebie, droga Jolu!
      Wszystkiego dobrego na wiosnę!:-))*

      Usuń
  5. Ale ładne zdjęcie z tą kwitnącą jabłonią? :)
    Słodkie te Wasze maluchy, macie z nimi niezły ubaw, ale i pracy mnóstwo. To chyba normalne, że na przednówku człowiek słabszy jest i zniechęcony do życia, mimo łagodnej bardzo zimy. Ale i to minie. W tym tygodniu przewidziana jest pełnia Księżyca, więc ona również na nas wpływa.
    Miłego dnia, Olu :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To krzywe, kwitnące drzewo to dzika czereśnia, zwana przez nas trześnią. Jeszcze nie kwitnie (to zdjęcie z zeszęłgo roku), ale zawsze zakwita jako pierwsza spośrod wszystkich naszych owocowych drzew. Jest prekursorką wiosny. I ozdobą naszego podwórza.
      Maluchy są urocze i rosną bardzo szybko. To ich najlepszy, beztroski czas. Szkoda, że muszą dorosnąc...Teraz dzieki nim mamy tyle powodów do usmiechu.
      Mam nadzieję, że ta pełnia wpłynie dobrze.
      Ciepłe mysli zasyłam Lidusiu!:-))***

      Usuń
  6. Olu nie bierz na swoje barki trosk ludzi. Przygniotą Cię one do ziemi. Widzę już pochylone plecy masz. Co można zrobić?
    "Nie jest dany człowiekowi problem z jakim by nie umiał sobie poradzić" te słowa starożytnych zawsze mam na uwadze. Chociaż wiem, łatwo powiedzieć.
    Oleńko na bóle mięśni i artretyczne ale również uwaga, uwaga na candidę odkryłam balsam z omułka zielowargowego. Smaruję nim moją prawą stopę dla której wystarczy odrobinę zimna by zaczęła boleć, smarowanie bardzo pomaga. Znajomemu lekarz polecił na... ...candidę, na drożdżycę stóp. Stosuję balsam także na bark i kręgosłup, na szyję. Usuwa świetnie flegmę z oskrzeli. To moje odkrycie ostatnio spowodowało że noga szybko została wyleczona i nawet nie kuśtykałam, no troszeczkę ale porównania nie ma.
    Balsam jest bardzo wydajny i kosztuje 35 zl. http://jardin24.pl/balsam-z-omulka-zielonowargowego-150-ml-na-stawy-zdrowe-stawy-p-10.html
    Dziękuję Ci kochana za piękny post, za radość patrzenia na życie które rośnie o odradza się po zimie..
    Dobra, idę sobie poprzeć poczytać raz jeszcze a potem porzucam kiciakowi piłeczkę bo Lorcia z pańciem wyjechała. :))
    Mocno przytulam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że za mocno sie wieloma sprawami przejmuje.Własnymi i cudzymi. Nie mam wpływu i własnie to mnie dobija. Trzeba umieć sie zdystansować, nie przezywac wszystkiego tak mocno, troche odciąć i zobojętniec. Ale z wiekiem niestety człowiek coraz wrazliwszy. Jakas bezludna wyspa mi sie czasem marzy a na niej samotny erem...
      Ciekawe jest to, co piszesz o tym balsamie z omułka zielowargowego. Dziękuje Elusiu, że zawsze dzielisz sie swoją wiedzą i potrafisz tak serdecznie do duszy zajrzeć!***♥

      Usuń
  7. Piękną macie gromadkę! U nas jeszcze nic się nie urodziło, czekamy.
    Mnie już od kilku lat "boli cały człowiek". Pewnie to zmartwienia tak zatruwają i jeszcze trochę reumatyzmu i coś tam innego do kompletu.
    Może byś brała ze sobą na pasionkę takie leciuteńkie składane krzesełko rybackie? Nie ustałabym tak długo.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to i lepiej, że jeszcze Ci się nic nie urodziło - jak się małę urodza, to będzie juz cieplutko i od razu bedą mogły na łakę pójśc.
      No tak, boli cały człowiek...A wszystko sie chłonie i chłonie, Nie ma żadnej warstwy ochronnej, a wszelkie balsamy tak krótko działają...
      Dobrze, że mi podpowiedziałaś z tym krzesełkiem rybackim. Mamy gdzieś dwa takie. Musze na strychu pogrzebać i wydostać je spod stosów gratów! Przydadzą sie teraz w sam raz! Dzięki Madziu!
      Ściskam Cię serdecznie!:-)***

      Usuń
  8. Piękne koźlątka... :). Pięknie dbacie o siebie, miło poczytać... Wiosna się rozkręci to i Wy sił nabierzecie...
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem że sie rozkręcimy. Na początek tak człowiek kwęka i skrzypi. Potem zycie nabiera rumieńców i wigoru. A koźlątka mają teraz właśnie najlepszy swój czas. Trwa cudownie beztroskie dzieciństwo. Niech trwa jak najdłużej!
      Ciepłe myśli zasyłam Ci Abi!:-))

      Usuń
  9. Jakie one piekne te kozlatka :)) Za kazdym razem nie moge sie napatrzec i napodziwiac! Tyle radosci w nich, tyle zycia i te usmiechniete malutkie pyszczki! Normalnie rece sie same wyciagaja :))) serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Maju! Sa przeurocze - jak wszystkie dziaciaczki zresztą. nasze gospodarstwo dzieki nim tętni radością i usmiechem. Tak cudownie na nie patrzeć i podziwiać ich wyczyny. To takie wszędobylskie iskiereczki. Wiosenne skarby.Pierwszy raz w naszym gospodarstwie mamy takie cudne maluchy, wiec i dla nas to cud nad cuda.
      Serdeczności zasyłam ci wiele!:-))***

      Usuń
  10. Kochana Oleńko jak mi brakowało Twojego pisania, tak się cieszę,że wiosna idzie a wraz z nią nowe nadziej. Piękne Twoje kozule i kurki, dają na pewno wyśmienite mleko i znoszą smakowite jajeczka. Ja w Kołobrzegu odpoczęłam, nawdychałam się jodu i codziennie maszerowałam wzdłuż plaży po kilkanaście kilometrów. Pogoda sprzyjała.
    Sciskam i serdeczności jak najwięcej zostawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę teraz rzadziej bo wiosna ma swoje prawa - tyle się na dworze rzeczy ciekawych dzieje, tyle pracy na zrobienie czeka. I każdy słonka stękniony.
      Odpoczełaś sobie pewnie cudownie w Kołobrzegu - nie masz to jak nasze morze na wiosnę. Jeszcze bez tłumu tudzi. Bezkres, spokój, mewy i szum fal.
      Pieknej wiosny Ci zyczymy Alinko!:-))

      Usuń
  11. Olu, razem z Tobą zamyślam się i martwię tym co niesie życie. Czasem nawet trudno się nim cieszyć tak bywa okrutne i niesprawiedliwe.
    Niezmiernie podziwiam Was za ogrom pracy jakiego się podjęliście.
    Kózki śliczne. Chciałabym aby zostały u Was na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie Gosiu, zmartwienia człowieka potrafia tak przytłoczyć, osaczyć, że aż cięzko cieszyć sie tą wiosną i niewinna słodyczą odradzającej się przyrody o raz tych cudnych koźlątek.
      Nie za dobrze jest ten świat skonstruowany, że tyle na nim cierpienia i okrucieństwa a każde dziecko nieodwołalnie musi dorosnąc i porzucić świat rajskiej zabawy i beztroski. Gdybyż to nasze koźlątka na zawsze pozostały takie malutkie. Gdybyż wszystkie były kózkami...Niestety, jest jak jest i późną wiosną przyjdzie siez trojgiem z nich pożegnać.Więc póki co, chwilo trwaj - jestes piekna!
      Dziekuję Gosiu, za Twoje pełne zrozumienia słowa!***

      Usuń
  12. Czekam na wiosne z utesknieniem, u nas rowniez pojawiaja sie juz pierwsze oznaki tej pieknej pory roku. Chociaz wczoraj zima zaatakowala nas ponownie co spowodowalo prawie paraliz miasta, bo drogowcy juz zasneli snem zimowym.
    Rozumiem wasze samopoczucie, my tez po scianach chodzimy i czekamy na cieplejsze dni.
    Kozki urocze i z tego co widze sa zajmujace. Usciski dla Was, dbajcie o siebie - buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłaby sobie już ta zima dać spokój i przestać nas dręczyć swymi powrotami. Najwyższa pora cieszyć się słońcem i zielenią. Cieszyć sie czymkolwiek - bo przecież zycie takie kruche i nieprzewidywalne.
      Roboty na wiosnę w gospodarstwie mnóstwo, jednak powoli dochodzimy do siebie i dajemy radę zrobić wszystko, co trzeba. Wczoraj wykonalismy tytaniczną robotę czyszcząc po zimie dwa kurniki. Teraz dysponujemy setkami kilogramów kurzego guano! Będzie czym użyźnić warzywnik!:-))
      Całusy zasyłamy Ci serdeczne i wszystkiego dobrego Wam obojgu zyczym1:_))*

      Usuń
  13. Piekne stadko masz Olu, tez o takim marzyłam i o wielu innych rzeczach, ale ze wszystkim trudno dac radę w pojedynkę.
    Takie beztroskie i kochane te nasze zwierzęta, tez lubie tak przysiąsc sobie na pniu i patrzeć na nie... jak one zyją, jak potrafia tak po prostu i zwyczajnie cieszyć się zyciem, są sama radościa, i tak mało im do szczęścia potrzeba?!
    A my... wiecznie mamy albo za mało, albo za dużo, albo wciąz jakieś troski... rozterki, dlaczego nie potrafimy cieszyc się wszystkim tak jak one? Powinnismy naprawdę brać przykład z naszych zwierząt. One sa mądre... a nam niekiedy tej mądrości własnie brakuje...
    Olu, dużo dobrego Wam życzę i wiele radości z nadchodzącej wiosny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Amelio stadko sie rozrasta i w związku z tym obowiązków coraz więcej. Zdaje mi się, ze dziaąmy bardziej z rozpędu niż z rozsądku, bo czasami ta ilośc pracy jest powalająca. Ale na szczęście równowazy ją przyjemnośc z obcowania ze zwierzetami. Ich szczęście. Ich prosta, ale jakże mądra radość
      Zwierzęta potrafia cieszyć się chwila, bo nie mają świadomości przemijania i wiedzy o tym, co będzie. i zazdroszczę im tego, bo człowieka mogą zatruć i przytłamsić jego stroskane mysli, wspomnienia, stresy. A przecież i w naszym, ludzkim zyciu należy cieszyć sie tym, co jest - dobrymi chwilami.Bo to one są najwazniejsze.I przemijają tak szybko. Lata pędzą też jak szalone. I wciaz by sie tyle chciało, nie patrząc na zmęczenie, stresy i niemożności.
      Dziekuję Ci Amelio za ciepły, wrażliwy komentarz!:-)*
      Serdeczne mysli zasyłam Ci i zyczenia byś zawsze potrafiła znaleźc w sobie tak dojrzałe, spokojne zrozumienie dla rzeczywistości. Niech z tego płynie siła i sens. Niech życie mimo wszystko rozpościera sie barwnym, ciepłym kobiercem!:-))***

      Usuń
  14. Jakże piekne te koźlątka :) I taki spokój bije z tego refleksyjnego wpisu. Pozdrawiam serdecznie, Olgo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koźlątka są kochane i słodkie, jak wszystko co małe i niewinne...
      Spokój to najcenniejsza dla mnie wartość w życiu. Dążę do niego stale i gdy udaje mi się osiagnac ten stan umysłu jestem szczęścliwa. Bo tak w ogóle zycie dostarcza tyle powodów do niepokojów i trosk, że coraz trudniej o wyciszenie, zadowolenie z życia i niemęczącą jego kontemplację.
      Sonic! Witam Cię serdecznie na tym blogu i dziękuję za ciepły komentarz!:-)

      Usuń
  15. Tak pięknie napisałaś Oleńko, "zwierzęta cieszą się chwilą, bo nie mają świadomości ...." a człowieka ta świadomość dobija i to myślenie co by było gdyby .... ale przecież tych myśli nie można z głowy wyrzucić. potrafią zatruć najpiękniejsze chwile. Mnie jeszcze wykańcza myślenie co będzie, czy dam radę, czy ogarnę to wszystko.Przecież i tak będzie co los da. Na to nie mam wpływu. Mąż mówi... będziesz się martwić jak się stanie .... ale nie ja już teraz wałkuję w głowie co może być !!!
    Zdjęcie zamiast tych śnieżnych widoków takie sielskie anielskie :)
    Tak pięknie opisujesz Waszą codzienność, że można sobie pomyśleć ... o matko ale życie na tej wsi cudowne, pakujemy manatki, sprzedajemy mieszkanie w bloku i szukamy domku na wsi ... i wtedy pojawia się codzienność, ta prawdziwa rzeczywistość i jeśli nie mamy w sobie tego czegoś co pozwala nam zachwycać się nowym kwiatkiem, ptaszkiem, pięknym niebem.... o zobacz jak chmura cudna ... pozamiatanym podwórkiem i załataną dziurą na wybiegu dla kur ( oczywiście z tego co mamy zgromadzone bo może się przydać ) i z ilości kurzego obornika na grządki .... to może lepiej zachowajmy to mieszkanie w bloku :)
    Bo ta sielskość /anielskość okupiona jest przecież ogromną pracą i jeszcze większymi wyrzeczeniami. Ale nie myśl Oleńko, że ja narzekam, nie, ja kocham swoje życie :)
    Serdeczności przesyłam i trzymam kciuki by mięśnie przestały boleć bo wiemy co to za ból. Może ten omułek pomoże, muszę sprawdzić na sobie :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleńko, a co to za kwiatki "żywce" ?

      Usuń
    2. Mireczko! Najpierw a propos żywca - to są takie fioletowe, dośc pospolite w moich stronach kwiatuszki porastające stoki wzgórz. Moze w Twoich stronach ich nie ma, bo ukształtowanie terenu u Ciebie inne? Specjalnie dla Ciebie dołączyłam własnie do posta powyzej na sam jego koniec dwa zdjecia z żywcem, z daleka i z bliska. Przyjrzyj sie, moze gdzieś to widziałaś?
      A co do tych mysli osaczajacych i nie pozwalajacych odetchnąc, to naprawdę bywa ciezko. I tego zazdroszczę zwierzetom, że ich tak własne wspomnienia czy lęki dotyczace przyszłosci nie dręczą. Co nie znaczy, rzecz jasna, że zwierzeta nie mysla, czy nie przezywaja czegos głęboko. Wystarczy popatrzeć na spiacego psa by zrozumieć, jak męczące potrafi mieć sny, jak wiele pamieta z rzeczy, które przezył na jawie...
      Wisenne zdjecie tytułowe bloga jest sielsko - anielskie? Lubię ten widok. Lubie to krzywe drzewo.i ceglasty mur budynku gospodarczego. Tam najmocniej zawsze słonce świeci. i miło jest usiaść, plecy oprzeć o ciepły mur czy ławkę, lubię oczy przymknąć i ...cieszyc sie tą chwilą!
      Odbierasz ten mój tekst jako idealistyczny opis wiejskiej rzeczywistości? A mnie sie wydawało, że napisałam tu nawet za duzo o towarzyszącym człowiekowi zmęczeniu, niemocy i trudzie. Można pewnie odnieśc takie wrazenie, że jest tu sielsko-anielsko, gdy piszę o tym, że siedzę godzinami na pniu patrząc na kozy. A to kradzione koniecznej pracy cenne chwile odpoczynku. Trzeba robić mnóstwo, bo wszystko na naszej głowie. Nie ma zastepców. Nie ma wyręki ani zwolnienia lekarskiego, ani świąt. Trzeba robic dzień po dniu, póki pogoda, póki siły jako takie, żeby wszystko toczyło sie do przodu, bo wszystko od tej pracy zależy. Bywa ciezko, ale do bloku wracać? Nie wyobrażam sobie tego. Tu jest sens i smak zycia. nawet ten pot, łzy, westchnienie bezsilnosci...Lepsze to niż klatki murów, ulic, braku przestrzeni i swieżego powietrza, lasu, łąk i zapachu zwierząt, kolorów zmieniajacej sie przyrody...
      Widzisz Mireczko, podobnie na naszą rzeczywistosc patrzymy?!:-))
      Usmiech zasyłam Ci serdeczny i ciepły! Trzymajmy sie jakos, leczmy sie jak sie tylko da, by móc dalej toczyć ten swój ciezki, ale przecież ukochany i niezamienialny na żadne miejskie wygody wózek!:-))***

      Usuń
  16. Piękna czereda:-)))))
    Oddycham u Ciebie pełnią piękna Oleńko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj "czereda" była niepocieszona, nie mogąc wyjśc na codzienny spacer. Przez cały dzień padało i wiało a kozy bardzo takiej pogody nie lubią! Nudziły sie w koziarni straszliwie. Jadły na wyścigi i psociły ile tylko sie dało! Czekam na powrót słonka - wtedy razem z kozami i z Zuzią znów wyruszymy w dal.I to lubimy najbardziej!
      Uśmiech serdeczny zasyłam, Basieńko!:-)))

      Usuń
  17. Żyć chwilą, tu i teraz - radzą wszyscy mędrcy i wiedźmy. Ale jakie to niełatwe dla człowieka. No bo jak nie planować, nie zarządzać, nie kontrolować - jak nie troskać się o jutro, o bliskich. Jak zaufać mannie z nieba, bożej miłości i "chleba powszedniego daj nam dzisiaj". Ja nie potrafię, choć się bardzo staram już 70 lat. Komplikuję zamiast upraszczać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano widzisz Krystynko - za duzo myslenia, za dużo wyobraźni. Ten typ tak ma. Nasz typ.Nie umiemy sie wyłaczyc jmagicznym pstryczkiem-elektryczkiem i niczym sie nie przejmować. To musi stać sie samo z siebie. A gdy już sie staje - jest to cudowny, wręcz ekstatyczny stan pełni szczęścia. Człowiek czuje sie częścią jakiegos mądrego planu. Nie szuka dziury w całym. Cieszy sie po prostu tym, że jest. Żebyż to zawsze można było tak sie czuć! Ale nie! Zaraz jakiś namolny kornik w nas budzi sie i zaczyna namolnie wiercic swoją dziurę...
      I to od wieku niezalezne wcale. Juz taka konstrukcja psychiczna i chyba trzeba sie taką polubić i już. A poza tym z dwojga złego lepiej sie za bardzo przejmować niż byc lekkoduchem, nieprawdaż?!:-))

      Usuń
  18. wow...ależ fenomenalny spacer z kózkami.....moja córcia wariowałaby z radości, gdybyśmy i my mogli zażywać spacerów w takim towarzystwie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda wobec tego, że nie mieszkasz blisko. Mogłabyś pospacerować z córeczkami do woli. Koźlęta są urocze.Dorstają jednak i niestety, niedługo skończy sie ta sielanka.
      Pozdrawiam Cię serdecznie Jowi i dziękuję za miłe odwiedziny!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost