Właśnie zapadał zmrok i ostatnie pomarańczowo-różowe blaski znikały z grudniowego nieba, gdy oboje z Cezarym
zabraliśmy się za zjadanie naszej ulubionej ostatnio zupy dyniowej. Pałaszujemy ją na obiad i kolację już od trzech dni i dzisiaj
właśnie, ku naszej przykrości, ujrzeliśmy dno garnka!
-Trzeba będzie
jutro nowej zupki uwarzyć. Dodać pietruszki, lubczyku i odrobinę pieprzu!
Dobrze, że mamy jeszcze trochę dyń i kabaczków!
- mruknęłam z lubością, gładząc rudego kota Antka oraz czarnego kićka
zwanego po prostu Czarnym. Rozmruczane, grube koty, jak zwykle wieczorem
obsiadły moje kolana i grzały me zmarznięte po chłodnym dniu nogi.
Ledwo zdążyliśmy wyskrobać talerze, gdy Zuzia
rozszczekała się wniebogłosy i zaczęła gwałtownie skrobać w drzwi wyjściowe by
zobaczyć, któż to się po ciemku pałęta wokół naszego obejścia. Spłoszone kocury
rozpierzchły się po domu. A my pobiegliśmy czym prędzej za rozszalałą psiną,
usiłując dojrzeć w mroku wieczornego, niespodziewanego gościa. Okazało się, iż
był nim listonosz, który pracuje do szóstej wieczorem i dopiero teraz dotarł do
nas po całym dniu jeżdżenia po okolicznych wzgórzach i dolinach. Mój mąż
odebrał od niego przesyłkę i już po chwili wniósł ją tryumfalnie do kotłowni,
gdzie stałam grzejąc się przy piecu i czekając niecierpliwie na niego.
- Jest torba od
Twojej Beaty! – oznajmił.
- Daj, daj! Ja
odpakuję! – zaczęłam podskakiwać wokół Cezarego jak nie mogący się doczekać
prezentu świątecznego dzieciak.
- Ale zobacz, jak
ta paczka jest pieczołowicie obklejona taśmą! Poczekaj! Ja mam taki fajny nożyk do tapet, to
w try miga dobierzemy się do środka! – sapnął mój uparty mąż i pracowicie jął
przecinać beżowe taśmy i kartony.
I rzeczywiście! Po kilku chwilach dzierżyłam
w dłoniach całą zawartość przesyłki. Była tam prześliczna torba wykonana przez
Beatkę Zasadę, autorkę bloga „Cat In a
bag” oraz kilka skórzanych, mięciutkich ozdób świątecznych i wspaniały list. A
ponieważ w kotłowni mamy kiepskie światło porwałam wszystkie te cuda i
pobiegłam do naszej sypialni by pooglądać wszystko dokładnie i nazachwycać się
do woli. Zaraz za mną pojawił się tam Cezary i pchająca się na łóżko Zuzia.
- Patrz, jaka
cudna! Ależ ta dziewczyna jest utalentowana! Zobacz, z jaką dokładnością to
wszystko jest zrobione. A ile czasu musiała poświęcić by coś tak wspaniałego i
delikatnego uszyć! To prawdziwa artystka i poetka rękodzieła! Jakież to różne
od tych toreb sklepowych. Ileż w tych wytworach Beatki szlachetności i ciepła! –
zawołałam, tuląc do policzków mięciutką, beżową, delikatną jak dotyk dłoni
matki torbę skórzaną. Czułam się tak, jak gdyby była ona wykonana specjalnie
dla mnie. Jakby pasowała jak ulał do mojej duszy. Jakbym kiedyś ją już miała,
potem gdzieś zapodziała a teraz na nowo cudem odzyskała…
- A co w niej
będziesz trzymać i gdzie z nią będziesz chodzić? – przerwał moje pełne
przejęcia rozmyślania jak zwykle praktyczny Cezary, wiedząc dobrze, iż odkąd
zamieszkaliśmy na wsi nie noszę torebki i poza wyjściem na zakupy w najbliższym
miasteczku albo na targ do miasta właściwie nigdzie się stąd nie ruszam.
- Oj, już ty się
nie bój o to! – odparłam, przymykając oczy i wyobrażając sobie siebie, jak
ubrana w moją ulubioną rudo-beżową sukienkę wędruję sobie po łąkach, w
zarzuconej na ramie torbie trzymając swoje zeszyty z wierszami wraz z
nieodłącznymi ołówkami i długopisami. A gdy na tym łonie natury nachodzi mnie
nagłe i jak zwykle niespodziewane natchnienie twórcze przysiadam sobie na pniu
buka i piszę na bieżąco, co mi tam w sercu gra. Zaraz potem pojawiła mi się
następna wizja. Oto odwiedzam moją ukochaną mamę. Całuję ją serdecznie i
wyciągam z owej niezwykłej torby książkę-prezent dla niej. Moją książkę…
- Wiesz, ta torba
jest naprawdę magiczna! Czuję, że dzięki niej spełnią się moje najważniejsze
marzenia i tęsknoty! – szepnęłam, przysiadłszy na łóżku i spoglądając z
rodzajem dziwnego przeczucia na tę wyściełaną mięciutkim, niebieściutkim jak
niebo materiałem w kwiatki torbę od Beatki - czarodziejki.
- A list? Co tam
Ci Beatka napisała w liście? – zapytał jeszcze mój mąż, stojąc w drzwiach, bo
mu się śpieszyło, żeby skończyć zakładanie nowej lampy w przedpokoju na dole.
- Czytam, czytam
właśnie. Jest piękny, po prostu piękny… – westchnęłam, zerkając na pierwsze
wersy napisanego ręką Beaty listu.
- Ile tu dobrych
słów o mnie! Ile ciepła i serdeczności! Naprawdę, nie spodziewałam się…Już dawno
nikt tak ciepło, tak miło do mnie nie napisał! – komentowałam na bieżąco słowa
listu tuż po jego odczytaniu. Uśmiechałam się wzruszona i spoglądałam na te
wyrazy, zawierające tyle pozytywnych dla mnie uczuć i myśli. Żałowałam, że
Beata mieszka aż w Częstochowie i nie mogę ot tak, spontanicznie spotkać się z
nią zaraz i uściskać gorąco.
- Masz szczęście
ostatnio! Ot co! Najpierw wygrałaś prezent u Pantery, teraz tę torbę u Beaty!
Powinnaś wobec tego skreślić parę kuponów totolotka. Jutro pojedziemy do miasteczka
aby pójść za ciosem! I kto wie? Może już za chwilę spadnie na nas deszcz
złotówek?! – rozmarzył się Cezary, ściskając mnie czule i szepcząc mi wprost do
ucha, że cieszy się moją radością i uwielbia patrzeć, gdy jestem tak
szczęśliwa, jak teraz.
- Totolotka
możemy oczywiście wysłać, ale nie bądźmy zachłanni, Czaruś! Wszak jak widać
jest w tym życiu mnóstwo innych, ważniejszych od pieniędzy rzeczy, które
potrafią człowieka uszczęśliwić – odrzekłam i zasiadłam przy komputerze, aby
napisać posta o tym niezwykłym wieczorze. Za oknem zrobiło się już zupełnie ciemno. Mróz skuł lodem drogi i lasy. W mojej duszy tymczasem było ciepło i pogodnie. Nie czułam nawet bólu gardła, który od trapił mnie dzisiaj od samego rana. Na moich kolanach leżał zwinięty w kłębek czarny kot - przyjaciel oraz mięciutka
torba od Beatki - niezwykłej pani Mikołajowej…Prawdziwy dar serca!
Dziękuję Ci
kochana dziewczyno!***
Przepiękna torba, na pewno magiczna- w końcu autorka wykonała ją ręcznie, to i duszę w nią tchnęła:) Ozdóbki przeurocze, zwłaszcza ta choineczka:) Uwielbiam takie rzemieślnicze rękodzieła, wykonane z precyzją unikaty...
OdpowiedzUsuńA zupkę dyniową i ja uwielbaim, ale w wersji słodko- ostrej na mleku. Z cynamonem i cukrem, ale też z czosnkiem i pieprzem-o! takie połączenie. Bardzo rozgrzewające:)
O! Jakie niezwykłe połączenia smaków i aromatów w Twojej zupie dyniowej, Weroniko! Może i ja wobec tego dzisiaj nieco zaszaleję przy doprawianiu mojej? Uwielbiam eksperymentowanie w kuchni. Ma to cos wspólnego z czarami!
UsuńTorba jest boska i jestem szczęśliwa mogąc dotykać jej od samego rana!:-)
Zupa jest naprawdę przepyszna, także z całego serca polecam:) Ja jeszcze do niej wrzucam makaron orkiszowy, albo żytni i trochę go przegotowuje- wtedy zupa jest taka gęsta, że łycha staje:)
UsuńŚwietny pomysł z makaronem! Dziekuję za radę Weroniko!Uwielbiam pożywne, gęste zupy! To w taki zimowy czas najlepsze, moim zdaniem, jedzenie! Rozgrzewa w try miga i syci!
UsuńCiepłe pozdrowienia Ci o poranku zasyłam!:-))
Potrafisz, Olenko, tak pieknie opisac najbardziej przyziemne czynnoci, jak spacer z kozkami do lasu, wiec co dopiero, kiedy dostajesz w prezencie takie cacuszko - to male arcydzielko sztuki pismienniczej. Moze do tej pory nie potrzebowalas na wsi torebki, ale majac tak piekny wyrob, w ktore wlozone bylo cale Beatkowe serce, na pewno bedziesz jej uzywac, chocby wlasnie do przechowywania swoich nastrojowych wierszy. Dzielo w dziele. Ciesze sie z Toba, bo jak tu sie nie cieszyc, kiedy umiesz swoja radosc tak pieknie przelac na papier (ekran?)
OdpowiedzUsuńA swoja droga, szybko przesylka doszla.
Ciesz sie zatem, przytulaj, wachaj zapach skory i dziel sie z nami swoim szczesciem.
Sciskam Kangurki mocno w pasie :)))
Do tej pory nie uczestniczyłam w żadnych zabawach typu candy, ale tutaj ta torebka i osoba samej Beatki sprawiła, że nie mogłam przejsc obojętnie.Coś mnie tam przywoływało!Jakaś magiczna siła przyciagania. Jakieś ciepłe, swojskie fluidy! No i stało się - los zrobił mi przemiłą niespodziankę!A ja czuje, że mam coś bardzo osobistego, delikatnego i nasączonego niezwykła wrazliwością autorki. To bezcenne!
UsuńCiepłe pozdrowienia poranne zasyłamy!:-))
Uwielbiam takie rzeczy zrobione własnoręcznie, mają swój klimat :) Torba wygląda naprawdę ładnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatniko.blogspot.com
Tak, ta torba jest samym ciepłem i delikatnością. Nijak sie maja do takiego cuda wyroby przemysłowe. Czuję sie wyrózniona, mogąc ją mieć!
UsuńPozdrawiam Cię Verqo serdecznei i dziękuję za odwiedziny na moim blogu!:-)
Taka torebusia jest bardzo przydatna na wędrówki po polach, małą butelkę wody zmieści, tudzież małą przegryzkę; mam taką, wyszperaną w szmateksie, ale ona bardziej pasterską przypomina; bardzo cenię ludzi o zdolnych rękach, och! żebyż to rękodzieło u nas dawało ludziom spokojnie żyć i utrzymać się; Olu, mam do zagospodarowania dynię od brata, nie jadamy zup dyniowych, konfiturę i dżem posiadam z ubiegłych lat, pozostaje mi wybrać nasiona, a resztę sarnom podrzucić; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo własnie! Żebyż to utalentowani ludzie mogli wyżyc z pracy swoich rak! I zeby machina biurokracji nie zabijałą ich kreatywności i pasji.
UsuńDobry pomysł z woda i kanapka do środka. Tak zrobię na wiosnę - tylko będę musiałą pilnowac, żeby mi kozy torby nie skubały! Huncwoty jedne!
A co do zagospodarowania dyń, to tutaj na wsi nie tylko ludzie mają z nich ogromny pozytek, ale i krowy, kozy, kury, kaczki. Nic sie nie marnuje. Nawet obierki! A swoja droga, dynie są bardzo zdrowe, pozywne i po prostu smaczne w wielu, wielu postaciach. Pieczone w piekarniku, panierowane w bułce tartej, ugotowane, roztarte i zmieszane z przyprawami jako nadzienie do pieczonych, drożdzowych pierogów. jako dodatek do wegetariańskich past do chleba. Och, długo by wymieniać!
Ciepłe uściski zasyłam Ci Marysiu!:-))
Olu, jestem tu kolejny raz....żeby przeczytać i napawać się....i wzruszenie mi mowę odbiera......więc nic mądrego nie napiszę....Mam ogromną radość, że sprawiłam Ci taką radość :)
OdpowiedzUsuńPełen wdziecznosci uśmiech, Ci kochana Beatko zasyłam! I cieszę się, że jesteś!:-))
UsuńŚciskam Cię mocno, mocno i cudownego, grudniowego dnia życzę!:-))))))))))))))******
Wiesz Olu, dobrze, że Ty wygrałaś, bo nikt inny tak pięknie by tego nie opisał!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita, w najlepszym tego słowa znaczeniu!
Strasznie sie wczoraj ucieszyłam Basiu, wiec jakze tego nie opisac? Chciałam sie z Wami podzielic moją radoscią, dlatego pisałam na bieżąco, będąc w ogromnej euforii. Dlatego efekty są, jakie są!:-))
UsuńOlgo kochana cieszę się razem z Tobą :) myślę że ta torba do Ciebie idealnie pasuje:)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością kiedy wyciągniesz z niej TWOJĄ książkę :)
Uściski i buziaki ślę :)
Ta niezwykła, delikatna torba jest teraz kawałkiem mnie. Tak czuję.Ja w ogóle mocno przywiązuję sie do rzeczy i prawie niczego nie wyrzucam. W każdej rzeczy zawarte jest jakieś wspomnienie, uczucie, nastrój, cząstka mnie sprzed lat...
UsuńCieszę sie, że wpadłaś do mnie kochana Ilonko!
Dziekuję za ciepłę słowa i zyczenia!
Ściskam mocno !:-))
We wszystkim co zrobią nasze ręce zostaje jakiś ułamek nas samych :))) Maszyna choćby najdoskonalsza nigdy nie podoła zadaniu przelania odrobiny duszy w przedmiot, który produkuje, bowiem duszy nie ma... :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak, Zosiu! Wytwory naszych rąk zawieraja w sobie kawałek naszego serca. Dlatego bardzo cenię takie rzeczy i wzruszam się, ilekroć ktoś mnie nimi obdaruje. Tak samo cieszę sie, mogac dać komuś coś stworzonego przeze mnie. Wprawdzie toreb nie umiem szyć,ale czasem zdarza mi sie popełnić jakieś malutkie, nieporadne nieco ręko, czy myślo-dzieło!
UsuńPozdrawiam Cie ciepło Zosiu i dobrego dnia zyczę!:-))
Chwilowy brak zastosowania nie przesądza niczego. Teraz, mając taką piękną torbę, będziesz sobie po wsi paradować, jak nie przymierzając, hrabini jakaś:-)).
OdpowiedzUsuńAno właśnie! Zadam szyku jak nie wiem co! Sasiadki na pewno będą cmokać z zachwytu i zazdrości! A ja wyciagnę z torby grzebyczek. Przeczeszę potargane od wiatru włosięta i pójdę dalej w moje lasy ukochane:-))
UsuńOlu, podszewka Twojej torebki skojarzyła się mi z Twoją sukienką, którą kiedyś pokazałaś na blogu :) Może obie też będą do siebie pasować?
OdpowiedzUsuńI nie będę powtarzać tego, co koleżanki wyżej napisały na temat Twojego opisu pt. "Listonosz przynosi paczkę od Beaty" :)
Swoją drogą, Wasz listonosz ma naprawdę ciężką pracę. Nasi kończą około 15, tyle że się nachodzą.
A rzeczywiście - tamta sukienka i torebka tworzą parę! Jak sie zrobi ciepło, to zamówię sobie u Cezarego nastepna sesję fotograficzną na łące. Tym razem z torebką!
UsuńA listonosze rzeczywiscie nie maja tu łatwego zycia. Najgorzej, to zimą, bo jak samochodem nie moga dojechac to pieszo przemierzaja góry i doliny!
Całusy serdeczne Ci Lidko zasyłam i zyczenia dobrego dzionka!:-))
Sesja - koniecznie, Olu :) Zadasz szyku w sukience i z torebką :))
UsuńMiłego wieczoru :***
:-))
UsuńCieszę się, że to moje marzenie przypadło Tobie, Olgo. Torebka jest prześliczna. Opisałaś to mistrzowsko, a zupę dyniową zrobię jutro. :)
OdpowiedzUsuńMamy Anusiu podobne gusty i marzenia...Ciepło mi na sercu, gdy o tym pomysle, bo bliską mi jestes duszą!:-))
UsuńOleńko, Twoja radość jest tak zaraźliwa, że gęba mi się śmieje, jakbym to ja tę torebkę dostała :D
OdpowiedzUsuńMasz wyjątkowy dar dostrzegania magii we wszystkim, co Cię otacza. I opisywania tego.
To jest taka torebka zen - będzie w niej to, co piękne i potrzebne :)
Och, Mar!Jak się cieszę, to się cieszę na całego. A jak smucę, to do dna.
UsuńTorebka jest miagiczna i po prostu piękna. Wzruszam się, ilekroc jej dotknę...
Torebka zen. Tak !:-))
Miłe będą tegoroczne Mikołajki. Z każdego Twojego słowa bije radość. Myślę, że każdy darczyńca chciałby widzieć podobna radość u obdarowanych przez siebie.
OdpowiedzUsuńJak się nacieszysz proszę założyć ten piękny prezent na ramie i przybywać do nas - czekamy.
Może okłady ze spirytusu na gardło ?
Kuruj się Oleńko.
Lubię sie cieszyć. To taki trochę szampański nastrój. Zycie w innym wymiarze. Pływanie na fali szczęścia. A ta torebka jest jak magiczna różdżka - co spojrze na nią to się usmiecham.
UsuńGardło boli nadal. Noc miałam kiepską w związku z tym. Ale nic to - zyję, działam i kuruję sie jak mogę! Może bez lekarza się obejdzie!
Drogi sniegiem zasypało. Mrozem kałuże skuło. Ślisko! Podobno w przyszłym tygodniu ma sie jeszcze ocieplić. Zobaczymy! Na razie na miejscu trzeba siedzieć i jak najmniej z domu sie ruszać, co by sie nie rozłozyć na całego i innych nie pozarazać.
Ściskam Was oboje mocno!:-))
Zdrowia Ci życzę.
UsuńRobię, co mogę Zofijanko!:-))
UsuńOlu, ktos z komentujacych juz napisal, ze wlasnie Ty powinnas ta torbe wygrac bo Twoja radosc jest po prostu niezwykla, szczera i plynaca prosto z serca. Beatka, to faktycznie niezwykle utalentowana dziewczyna i ma zlote rece ktore tworza cuda.
OdpowiedzUsuńMoc serdecznosci przeslylam i duzo zdrowka zycze:)
"W zyciu ważne są tylko chwile" - zgadzam się w 100 % z tą mądrością zyciową, dlatego cieszę sie chwilami. A otrzymywanie prezentów oraz ich dawanie są bardzo przyjemnymi momentami!
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia, bo własniem przeziębiona i kaszląca! A tu dujawica na dworze i sniezyca straszna! i trzeba parę razy dziennie do zwierzątek wyjsc. Drzewa z drewutni nanieść. Cięzkie jest czasem zycie trapera!:-))
Całusy gorąceCi droga Ataner przesyłam!***
Olga - torba jest piękna to fakt, ale ja się zachwycam twoja radością.
OdpowiedzUsuńjesteś tak szczera, ludzka w tej radości, naturalna, że ja przez skórę czuję tą Twoją radość.
Jesteś niesamowita:)
buziaki :**
Dobrze jest się móc ucieszyc i opowiedziec o swojej radośći. Takie radosci decyduja o smaku zycia, smaku wspomnień. Trzeba zachować w sobie mimo wszystko trochę spontanicznosci dziecka i nie bać sie jej okazać. Życie jest krótkie i nieprzewidywalne. Pielegnujmy to, co jest teraz i cieszmy sie czym tylko sie da. A ta torba od Beatki zasługuje na jeszcze wiekszą radosc i hymny pochwalne. Bo jest po prostu cudowna!
UsuńArtambrozjo droga! Teraz usmiecham sie do Ciebie serdecznie i ciesząc sie, iz mnie odwiedziłaś przekazuję Ci gorące uściski o tym mroźnym, bielusieńkim poranku grudniowym!:-))
Zupa musi być smaczna,muszę ją ugotować moim mieszkańcom a Twoja radość bezcenna.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak zupy zimową porą! A ta torba cudna jest, naprawdę i w ogóle fajnie jest cos wygrać, dostac miłą niespodziankę - nie dziwota więc, żem taka uradowana była!
Usuń