Zimno i śnieżnie. Mimo wszystko czas na
spacer. Trochę przestrzeni i wolności chce się zażyć. Chwilą i pierwotną
radością obcowania z przyrodą nacieszyć. Odnaleźć drogę do młodzieńczej wolności i bezkresu myśli. Bóle, zgryzoty w oddali zostawić. Poczuć coś w sobie mocno, oddawszy się we władanie wiatrowi i jego nieokiełznanym, zbójeckim zachciankom. Zdumieniem witać i podziwem zmiany
wszelakie, które w ciągu kilku godzin zmieniają krajobraz z jesiennego na
zimowy. Pobiec. Nareszcie pobiec przed siebie. Przez zamarznięte kałuże. Poprzez
chrzęszczące łany starych traw. Przeskakiwać zaskorupiałe bruzdy ziemi.
Zdumioną tymi przemianami, stwardniałą od mrozu łąkę odwiedzić. Osypać trochę śniegu z badyli dziurawca i dzikich malin.
Stwardniałych blaszek liści dotknąć dłonią, nosem. Dokopać się do miękkiej
ziemi. Pachnącej wciąż latem i zapowiedzią życia, obietnicą odrodzenia…
Wiatr dmie w
plecy i ogonki. Śwista tryumfalnie. Zakręca wokół. Hołupce szalone wywija. Liśćmi. Kropelkami marznącego śniegu z deszczem. Mrozi policzki. Szczypie. Dech zatyka. Milczeć więc
trzeba i patrzeć na te przestrzenie wzięte w zimowych szeptów władanie. A gdy
podmuch na chwilę ucicha wystawiać twarze i pyszczki ku słońcu, chłonąc łakomie
jego ciepło i pieszczotę najmilszą.
Kozy przeżuwają zielone trawki owsa. Drżą. Ten
wiatr omiata ich brody i długie rzęsy. Chłodzi rozleniwione leżeniem w koziarni
boczki i kopytka. Ale jakże tu porzucić tę wciąż żywą zieloność? Jak odejść
obojętnie od tej soczystej i chrupkiej poezji owsianej trawy? Niech to trwa i
trwa. Na przekór dziwnościom i obcościom napotkanym.
Zuzia kopie coś
niezmordowanie. Oj, pewnie znalazła norkę kreta albo nornicy! Spogląda na nas. Śmieje się zbójecko. Znamy to spojrzenie. Biegnie. Goni. Uciekamy, bo psina w
szaleńczym zapale łapie za dłonie, kopytka. Uśmiecha się szelmowsko. Nie wie,
że boli. A niech tam! Zabawa. Gorąco? Do zziajania!
Już jesteśmy w
lesie. Brzozowy raj. Osikowa ostoja. Jeżynowe pastwisko. Wciąż jeszcze zielone
paprocie. W dole jar. Strumień po suchym lecie jak feniks z popiołów odrodzony. Jaworowe gąszcze. Cisza. Tylko wichrowe, oddalone poszumy. Tylko chrzęst listków w białe szale otulonych. Spoza gęstej bieli wielkiej,
snieżnej chmury przebija blask. Słońce spoziera na czerwone liście, w świeżo
spadłym śniegu bezczelnie serca ku niebu wystawiające.
Zimno tak stać.
Biegniemy. Poprzez złoto suchych traw. Poprzez jeżynowe, chwytliwe podstępnie
gąszcze. Obok świerkowego lasku. Chcemy powdychać ten żywiczny zapach. Gałązek,
igiełek kwaskowatych pogryźć, possać. Obracać w dłoniach kłujące, wilgotne szyszki. Patyk pusty w środku łamać - chrup, pękanie, trzask gałązek. Mały, ciepły stosik patyczków w ręce ściskać. Potem rozsypać, znacząc ślad...
Czy to już dom
widać? Tak! Słońce maluje go na złudnie lipcowe kolory. Z komina bucha dym.
Pachnie drewnem śliwkowym. Kogut woła:
- Południe! Czas
na obiad! Gospodyni, gdzieżeś ty?
Idę, idę…Z nosa
kapie. Wiatr chichoce nieprzerwanie. Ugania się za każdym liściem. Pcha nas uparcie
ku bramie ogrodu.
Piękna opowieść. Poczułam mocno Wasz spacer i wiem, że też powinniśmy pójść na taki, bo nas zgryzoty zagryzą ...
OdpowiedzUsuńZapach drewna śliwkowego ... mmmm .... Kogut płomienny jak Żar Ptak. Czas odnaleźć zapomniane piórko ...
Ach, gdzież to piórko Magduś, gdzie? Na chwilę je złapać. I znów leci,po swojemu znika...Całe życie takie. Ale i chwila z piórkiem cenna...
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńEh...nie dość, że piękny, poetyczny tekst to jeszcze mi bliski...bardzo!
Serdeczności:)
Witaj Meg! Szukam takich jasnych chwil, żeby ...żyć. Czasem, na szczęście, te chwile same mnie znajdują, gdy już wydawałoby się nic, tylko labirynt ciemny...
UsuńPozdrawiam Cię ciepło!:-)
...to masz wielkie szczęście, że same Cię znajdują, masz szczęście!
UsuńSerdeczności:)
Jeszcze sie zdarzają - na szczęście. Jak nagłe przejaśnienia. Jak dobre sny.
UsuńCzego i Tobie życzę, droga Meg!:-))
Sama poezja! Pomieszanie zapachow letnich z zimowymi. Na zewnatrz wieje i snieg lezy, a w sercu gorac taki...
OdpowiedzUsuńJak zyje, nie widzialam tak spsialych kozek, zeby przy nodze na spacer chadzaly, niezwykly to widok! Paszcza Zuzki mowi sama za siebie, rozradowana atrakcyjna przechadzka. Szkoda, ze nie pokazaliscie swoich buziek, na pewno byly zarozowione od wiatru i rozesmiane.
U nas po sniegu ani sladu. I dobrze! Nie tesknie za zima w miescie, inaczej odbiera sie ja poza ludzkimi siedzibami, wsrod natury.
Sciskam moje Kangurki baaardzo mocno.
Kózki są bardzo przyjazne i kochane. Grzeczniejsze i wierniejsze nawet od wiecznie rozbrykanej Zuzi! Słoneczna przechadzka była wczoraj.
UsuńA dzisiaj u nas znowu sniegiem z deszczem powiało, niebo szarosine było a wiatr królował jeszcze potęzniej.Zima, czy tego chcemy czy nie skrzydła coraz szerzej rozkłąda. Tymczasem w domu, przy kaloryferze tak ciepło!
I my Cię mocno Panterko ściskamy!:-)
Olgo, nawet nie wiesz, jak bardzo! Pobiegłabym z Wami po tych zmrożonych liściach, przypruszonych grudkach ziemi, kruszących się patykach. Żeby poczuć ten zimny wiatr na twarzy i wytracić w nim wszystko, co zbyt długo zalega. Tęsknię bardzo za takim spacerem, za drzewami, wysoką trawą, błękitem nieba!
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś i wspaniałe widoki nam tutaj udostępniasz:)
Pozdrawiam ciepło w ten chłodny czas!
Kiedy słońce zaświeci, to wszystko nabiera innego wymiaru, znaczenia i blasku.A najwazniejsze, iż jego blask gładzi duszę i na chwilkę przegania smutki...i spacerem takim wraca sie do siebie sprzed...zgryzoty, posepnych rozmyslań, uwikłania pajęczego w niemoc.
UsuńPięknie tu u mnie w pogodne dni. Nie zawsze tylko mam czas i nastrój by to zobaczyć i zachwycić się.Wyleczyć serce tym cudem. Ale pola, lasy i łąki są cierpliwe. Są i będą. Znajdują mnie. A może to ja odnajduję wreszcie drogę ku nim?
Och, Alu - niech ten chłodny czas nie ma przystępu do naszych dusz. najgorzej, to zmarznąć tam w środku!
Gorący uścisk zasyłam!:-))
Ależ piękny opis, Olu :) I zdjęcia :) Aż sie chce samemu gdzieś wybyć, tyle, że dzisiaj takiego słońca nie ma i za chwilę trzeba zbierać się do pracy. Ale, co tam, jutro też jest dzień i pojutrze.
OdpowiedzUsuńNiesamowite są te Wasze kózki, grzecznie idą z Wami, bez żadnych smyczy, przy okazji skubną sobie coś zielonego i świeżego :)
U nas też śniegu już nie ma i bardzo dobrze.
Pozdrawiam :***
Może jutro znowu będzie słonko? Bo dzisiaj niebo zasnuły prawie wszędzie szare chmury. Powietrze przenikała wilgoć i mimo ocieplenia miało się wrażenie wiekszego zimna.
UsuńKózki chodza z nami w każdą pogodę i niepogodę. Uwielbiaja spacery, pasienie sie na łonie natury oraz nasze pieszczoty. Tylko ulewnego deszczu biedaczki nie cierpią. tak samo zresztą jak Zuzia.
Liduś! Dobrego, dajacego okazję do spacerów i beztroskiego odpoczynku weekendu Ci życzę!
I usmiechu, co ogrzewa lepiej niż kaloryfer!:-))
Nie możesz przestać pisać, bo Ty nawet z codzienności tworzysz poemat!
OdpowiedzUsuńBasiu!Wszystko zalezy od nastroju, czasu i siły. Czasem w niemocy nawet słowo nie chce sie urodzić. a czasem samo płynie, bo wypłynąć musi...
UsuńCiepłe mysli Ci slę!:-))
Ale mi sie spacer z wami udał. Nabrałam ochoty do dalszej pracy:)
OdpowiedzUsuńCieszę sie Jaskółko, że znalazłaś chwilkę by z nami sie przejsć po tych polach i lasach zaśniezonych i słonecznych!
UsuńSciskam mocno!:-))
Przegapiłam moment pierwszego śniegu, zagrzebana w cieplutkie, domowe pielesze; u nas, na nizinach tylko z lekka posypało krupą, której za chwilkę już nie było; a pisał Krzysiek Pogórski, że tam wyżej podsypuje na biało; lubiłam takie uparowane ziemniaki, zdejmowałm łupinkę, troszkę soli i parzyłam sobie usta i palce tą gorącością; przed chwilą wysypałam na podwórko okruchy chleba, jakieś resztki i już są wrony, w momencie wypatrzą z góry; Zuzia jest śliczna, ma piękną sierść, z którą zima jej niestraszna; kozy też tak chodzą za moimi sąsiadami, czasami przychodzą z nimi do nas, pilnują tylko, żeby drzewek nie objadły; pozdrawiam Cię serdecznie, Olu.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy gotuję ziemniaki w parniku, to mamy z mężem radochę! Parzymy palce i odjadamy aż miło a z nami Zuzia, która uwielbia ziemniaczki z masełkiem! W ogóle zarłok z niej ogromny. Ale tak umie prosić ładnie, tak intensywnie sie w oczy wpatrywac, ze jak tu nie dac żebrakowi nieznośnemu?
UsuńKozy są przesympatyczne i wszystkiego ciekawe! Aż mi zal, ze nie moga czasem do domu zawitać, tylko w obórce tkwić i sie nudzic w te długie, jesienno-zimowe wieczory.
Śniegu jest u nas jeszcze trochę. A na dole, dwa trzy kilometry stąd - wcale!
Gorace pozdrowienia Ci Marysiu miła zasyłam!:-))
:) Poszliście z kozuchami na owsiane lody... nastawiając uszy na grę wiatru, mrozu, skrzypiącego kałużowego szkła, posapywań zabawnych... Ponowa! Biało-zielono i zimno ale w sercu... radość... Bo jakże inaczej...
OdpowiedzUsuńProsta radość czekała gdzieś przyczajona na moment aż blask słońca znajdzie odbicie w oczach i w sercach. I na tym spacerze stały się dobrze czary - nam, kozom, Zuz i i łące, promieniami prawie jak latem głaskanej.
UsuńDobra chwila migawką aparatu i słowem zatrzymana...Jak wiele znaczy słońce!
Słonecznego weekendu zatem, Echo!:-))
Dzięki za promyczek słoneczny. U nas szaro, bardzo elegancką, klasyczną szarością. Za to wieczorem... te ukryte za chmurami promienie czarują kolory na niebie nieziemsko.
UsuńNiestety nie mam daru uwieczniania, takiego zjawiska, słownie, więc zachwycam się nastrojem w skryciu swojej duszy...
W kosmosie panuje cisza... to refleksja po obejrzeniu filmu 'Gravity' i jako echo... przeraziłam się.
Spróbuję wyobrazic sobie te niezwykłe kolory w okolicach Twojego wieczornego nieba... To gdzieś tam jest niedotykalne a wyczuwalne. Gdzieś z tyłu głowy albo w cieple snu. Na wyrażenie niektórych barw i zachwyceń nie ma słow. Tak samo jak na wyrazenie mroku i niemocy. One są awersem i rewersem. A my między jako obserwatorzy,świadkowie, uczestnicy dziania i ciszy...
UsuńFilmu "Grawitacja" nie widziałam. Zamiast tego popatrze teraz na niebo. Na ten bezmiar. Na ten odwieczny spektakl ciemności i tajemniczych świateł.
Nie bój się Echo - Ty jesteś głosem życia i wrażliwości. Kosmos daleko, daleko. Nie ogarnie nas zimnem...Daj, niech Cię mocno uściskam i wsłucham sie w Ciebie, aż serce uparte usłyszę!:-))
Oj Olu, jakbym chciała, żeby moje serducho miało odrobine tych kolorów co niebo, wtedy gdy do niego się zbliżysz. I aby wtedy zagrało, tak serdecznie. :) jako odzew na Twoje słowa. Ono najzwyczajniej, regularnie sobie bije... co też nie powinno budzić niepokoju :). Mogę popatrzeć na chwilę Twoimi oczami tak jak Ty potrafisz nawet w ciemnościach coś dostrzec... i pocieszyć. :)
UsuńWiesz Echo, tak już jest, że o wiele łatwiej pocieszyć innych niz siebie samą. Ale czasem zdarza się, że mając dobre słowo dla bliźniego, czując że ono sie na cos przydaje, sami też czujemy sie lepiej, mogąc sie na coś przydac. Przychodzisz tu z życzliwym dotykiem swej ciepłej duszy. Dajesz mi kawałek siebie - jakze wiec mogłoby byc inaczej z mojej strony...?***
Usuń:) Masz rację. Oczywiście!
UsuńDaje b. mały kawałek :) ale za to mogę obdzielić i innych (czy chcą czy nie) i jeszcze mi zostanie dla siebie na rozsadę :). Ten kawałek spowodowany jest realiami a nie skąpstwem czy ubogością chęci :). Spotykam się jednak i z tym, że nawet dobre chęci mogą być odbierane jako natręctwo (jakąś słowną 'toksyczność' ). Ludzie są tacy różni :). Poglądy, zdania, okoliczności też tak różne (to dla złagodzenia :)). Lubimy słuchać to czego oczekujemy... chcemy, potrafimy...
Serdecznie więc pozdrawiam :) całym sercem (tym razem).
Tak, ludzie są bardzo różni. Zresztą w ogóle internet jest mglista przestrzenią.Tak wiele jest tu domysłów, tropów do nikad nie wiodących, prób i błedów.
UsuńAle ciepła ludzkiego chyba każdy łaknie - i w tym jestesmy podobni!
Dziekuję Ci więc drogie Echo za Twe ciepło i życzliwość!:-))
Przyjemny spacer...
OdpowiedzUsuńTak, Agato! Był przyjemny dzięki słońcu i napotkanym kolorom. A może to wiatr-czarodziej sprawił?:-)
UsuńTaki spacer z Tobą to bieg, to pląs, to zaproszenie na bal wśród pól, widzę, że mimo deklaracji nie możesz przestać pisać o codziennych, niecodziennych sprawach i dobrze ! : )
OdpowiedzUsuńAlez ja własnie zadeklarowałam sie, że właśnie o codzienności będę pisać. Ale wiesz Łucjo, nie cierpię wszelkich narzuconych z zewnątrz i z samej siebie ograniczeń. Więc wciskam tu opłotkami troche poezji, bo życ bez niej jakoś hadko!:-))
UsuńA cóż to jest ten parnik? Zaciekawiły mnie te ziemniaczki. Czy one się parowały ja byliście na spacerze? Dla koguta? :)
OdpowiedzUsuńSielsko-anielsko!
Parnik to cos w rodzaju wielkiej, metalowej beczki, pod którą pali sie ogień a w srodku, w parze gorują sie ziemniaki dla zwierząt. Tym pytaniem podddałas mi myśl o napisaniu posta na cześc owego ustrojstwa, gdyz wiece jest ono w gospodarstwie przydatne a ziemniaczki z niego pyszne takze i dla ludzi!
UsuńCzy na pewno sielsko-anielsko? Och, muszę w końcu napisac coś bardziej realnego, postarać sie zblizyc chociaz do istoty rzeczy. Wiesz Aniu, za kazdym razem sobie tak postanawiam, a potem znowu wychodzi, jak wychodzi...!:-))
Bo poetka z Ciebie i tyle!
UsuńNajpiękniej, gdy w codzienności można znaleźć poezję...
UsuńKażdy spacer z Tobą, to radość dla mojej duszy, Oleńko.
OdpowiedzUsuńI niejako odmiana. Bo u mnie zupełnie inne temperatury i krajobrazy.
Ale radość z powrotu do domu taka sama!
U mnie pachnie dziś pomarańczami i mandarynkami, na które właśnie zaczyna się nowy sezon.
Teraz można je kupić razem z zielonymi gałązkami i listkami. Albo zerwać prosto z drzewa.
Zatem teraz jak u Tuwima: mandarynki i pomarańcze, pomarańcze i mandarynki :)
Pomarańczowe, ciepłe, słoneczne uściski dla mojej Oli kochanej :)
P.S. Nie wiem, czy napiszesz coś "bardziej realnego", bo Ty sama jesteś trochę nierealna,
jak z baśni, jak ze snu... Żyjesz w realnym świecie, ale często jakby poza nim, zrobisz, co jest do zrobienia,
a potem natychmiast odpływasz w swoje światy, w swoje czarowne krainy...
Aczkolwiek wiem, że jeszcze nie raz nas zaskoczysz...
Dziekuję za Twoje serdeczne słowa! Wiele dla mnie znaczą!***
UsuńSpacery w każda porę roku potrafia człowieka napełnic niezwykłą energia. Zwrócic mu uwagę na to, co najprostsze i najpiekniejsze. Na to, ze jesteśmy częscią natury i podlegamy jej prawom. I cudem jest świat, w ktorym rosną zioła, trawy i ...pachnace południową radością mandarynki!:-)
Och, Mar! Obie lubimy odpływać w inne światy. Mieć je w sobie. I wokół siebie. Ciepłe, delikatne, wzruszające światy w mandarynce, w jabłku, w brzozie, w jarze cienistym i na przełęczy górskiej, w ufnym dotyku kota czy kozy...
Ja nierealna??? To zerknij w zwierciadło kochana moja Mar! Jestem pewna, że zobaczysz tam świetlistą, promieniejącą dobra energią wrózkę czy może elfa!
Ściskam Cię mocno, mocno i cieszę się, że mogłam zabrac Cię ze soba na mój mroźny spacer!:-)***
Wiesz Olu, zmarzłam na tym spacerze, czuję jak policzki mnie szczypią, owiane mroźnym powietrzem.....
OdpowiedzUsuńZupełnie jakbym szła obok Ciebie :)
U mnie zima na chwilkę wpadła, ale taka lekko wystraszona, sypnęła delikatnie śniegiem...i pognała, pewnie do Was i jak widzę rozgościła się :)
Piękne macie te kozuchy ;))))
Beatko miła! Ten spacer powtarzam właściwie codzień, tylko w róznej aurze. Teraz i u mnie snieg prawie stopniał, ale zimny wiatr nadal szaleje i nie pozwala człowiekowi ustać spokojnie. A grudzień przyniesie zapewne spore mrozy i sniegi. Ciekawa jestem jak wówczas zachowaja sie moje kózki. Ja, w kazdym razie, bardzo lubie grudzień - niezaleznie od pogody. A po dzisiejszej wspaniałęj wiadomosci od Ciebie droga pani Mikołajko będę lubic ten miesiąc jeszcze bardziej! Całusy gorace zasyłam Ci Beatko!:-)))
UsuńPięknie usnuta, zimowa opowieść. Cieszę się, że wróciłaś w blogowe progi, bo właśnie takie historie są ciepłem rozlewającym się po zmarznietym sercu. I choć wiatr hula, sypie śniegiem w oczy, a mróz sprawia, że poliki i nosy czerwienią się z zimna, to zimowy oddech pełną piersią dodaje siły i odwagi by być tym kim chcemy. Ucisk w piersi maleje(ten zły, a ten dobry- jak przysłowiowe motylki w brzuchu- rozrasta się z każdym krokiem) i że zaczynam wierzyć, że coś jeszcze może mnie cieszyć...Jesteś dobrą wróżką blogowej społeczności, słowami czarujesz i sprawiasz, że zwykłe, przyziemne sprawy zyskują na wartości:)
OdpowiedzUsuńMysle, że proste rzeczy Weroniko potrafia cieszyć najbardziej! W nich jest prawda i moc. W nich jest ostoja i spokój duszy. A także wzruszenie, bo obcując z naturą dociera sie do jakiegos najdelikatniejszego jądra samej siebie. Do tej wierzącej w dobro i szczęsliwe zakończenia każdej basni dziewczynki.
UsuńTulmy te dzieci w sobie. Grzejmy je swoimi myslami i odnajdujmy dla nich piękno w każdej gwiazdce śniegowej, w kazdym sopelku, w uśmiechu napotkanego na ulicy człowieka!:-)
a ja tam nie byłam, bo nie zdążyłam....
OdpowiedzUsuńTo już podobno koniec tej jesiennej pogodowej poezji.
Buziaki Olu
Ale nadal jest pięknie, Zofijanko! Dzisiaj był wprawdzie mroźny, ale bardzo słoneczny dzionek.Tu, na Pogórzu wszystko jest inne, niz w mieście - nawet kolory i temperatura. Zobaczymy, jaki bedzie grudzien. Mam nadzieje, że w kazdej odsłonie wart wędrówek, odwiedzin i eksploracji.
UsuńŚciskam Cię serdecznie!:-))
Ależ piękny spacer miałaś i choć na chwilę mogłaś zapomnieć o zmartwieniach.
OdpowiedzUsuńDo tego głównie spacery służą...
Usuń