Witajcie zaprzyjaźnieni czytelnicy, goście
oraz obserwatorzy tego bloga!
Długo tutaj
niczego nowego nie publikowałam, ale prawie codziennie zasiadałam przy
komputerze i pisałam a to jakieś nowe opowiadanie, czy baśń a to wiersz albo
kontynuację powieści. Dopracowywałam i wciąż dopracowuję moje stare formy
literackie. Te, którymi można by ewentualnie zainteresować wydawnictwa. Mnóstwo z tym
roboty – aż czasem kręgosłup boli i oczy od tego ślęczenia przed ekranem
monitora. Ale jesień a zaraz potem zima to odpowiedni czas dla takiej właśnie aktywności. Niekiedy jednak zupełnie nie mam ochoty ani siły na pisanie. Nic mi się nie chce i już. Czuję się wówczas
wypalona, pusta i jałowa, jak wyeksploatowana ziemia albo robot, któremu przepaliły się łącza. I koniecznie muszę sobie
zrobić przerwę. Zająć się czymś zupełnie innym. Najchętniej czymś praktycznym i prozaicznym, jak sprzątanie, pranie czy szorowanie garnków.W tym odnaleźć sens i wytchnienie od wysiłku umysłowego.
Jak pogoda na dworze szpetna i nawet kurom nie chce się człapać w chłodzie po błocie i kałużach, wtedy i my z Cezarym najczęściej zostajemy w domu. Tu też zawsze jest co robić. A ponieważ ilość koniecznych do wykonania prac remontowych wciąż jest powalająca, to przytłoczeni tym faktem bierzemy się najczęściej tylko za rzeczy powierzchowne, przynoszące natychmiastowy efekt. Staramy się tym nie stresować, bo właściwie przywykliśmy już do naszego rozgardiaszu i warunków nieomalże polowych. Człowiekowi tak niewiele potrzeba do szczęścia! Ot, byle zdrowie jako takie było i dach nad głową, byle było co do garnka włożyć, no i najwazniejsze - by obok był ktoś bliski, taki na dobre i na złe...
Korzystając z ostatnich dni w miarę ciepłej i wciąż jeszcze bezśnieżnej pogody wciąż jeszcze sporo rzeczy da się zdziałać w obejściu i ogrodzie. Dzięki temu nie dajemy popaść w zgnuśnienie mięśniom, płuca nadal mają okazję by napełnić się ożywczym, pogórzańskim tlenem a oczy by odpocząć od komputera. W kontakcie z naturą odzyskujemy poczucie równowagi, spokoju wewnętrznego i siły. Jednak ciemności, które zapadają już przed czwartą po południu z powrotem zaganiają człowieka do domu. Wówczas trzeba szybko rozpalić ogień w piecu, żeby ciepło powędrowało do wszystkich kaloryferów i ogrzało nas oraz koty - piecuchy. Pożywną, jarzynową zupę szybko zagrzać czy ugotować albo jakoweś inne danie jednogarnkowe upichcić. Ciasto upiec albo chleba miodem posmarować. Herbatki ziołowej w dzbanku naparzyć. Komputery włączyć. Zajrzeć weń co tam w wielkim świecie słychać. Poczytać. Popisać. Albo jeszcze lepiej - niczego nie włączać i najzwyczajniej cieszyć się spokojem oraz czasem spowolnionym, w zmierzch cichy ubranym. Celebrować domową, prostą, późnojesienną magię zwykłych, skupionych na sobie wzajemnie chwil. Książki i zaległe czasopisma przejrzeć. Film jakis ciekawy w internecie czy w TV znaleźć. Wpaść do zaprzyjaźnionych sąsiadów albo serdecznie ugościć kogoś w naszym domu.Wszak wiosna znowu przyniesie nawał prac w ogrodzie, na polu i w obejściu. A wtedy znów będziemy biegać od świtu do zmierzchu, z trudem znajdując czas na beztroski odpoczynek, pisanie czy nawet ulubione, długie spacery po lesie i łąkach.
Dużo teraz śpimy. Niekiedy już o siódmej czy ósmej wieczorem wpadamy w objęcia Morfeusza i na bok odchodzą wszelkie postanowienia o tym, co ciekawego można by jeszcze zdziałać. Bierze nas we władanie sen, błogi, twardy, dający odpoczynek po pracowitych miesiącach, oderwanie od rzeczywistości, zapomnienie o problemach czy też mało realnych pragnieniach i obawach. Poddajemy się tej fali senności bez sprzeciwu, rozumiejąc iż widocznie nasze organizmy tego właśnie potrzebują.
Jak pogoda na dworze szpetna i nawet kurom nie chce się człapać w chłodzie po błocie i kałużach, wtedy i my z Cezarym najczęściej zostajemy w domu. Tu też zawsze jest co robić. A ponieważ ilość koniecznych do wykonania prac remontowych wciąż jest powalająca, to przytłoczeni tym faktem bierzemy się najczęściej tylko za rzeczy powierzchowne, przynoszące natychmiastowy efekt. Staramy się tym nie stresować, bo właściwie przywykliśmy już do naszego rozgardiaszu i warunków nieomalże polowych. Człowiekowi tak niewiele potrzeba do szczęścia! Ot, byle zdrowie jako takie było i dach nad głową, byle było co do garnka włożyć, no i najwazniejsze - by obok był ktoś bliski, taki na dobre i na złe...
Korzystając z ostatnich dni w miarę ciepłej i wciąż jeszcze bezśnieżnej pogody wciąż jeszcze sporo rzeczy da się zdziałać w obejściu i ogrodzie. Dzięki temu nie dajemy popaść w zgnuśnienie mięśniom, płuca nadal mają okazję by napełnić się ożywczym, pogórzańskim tlenem a oczy by odpocząć od komputera. W kontakcie z naturą odzyskujemy poczucie równowagi, spokoju wewnętrznego i siły. Jednak ciemności, które zapadają już przed czwartą po południu z powrotem zaganiają człowieka do domu. Wówczas trzeba szybko rozpalić ogień w piecu, żeby ciepło powędrowało do wszystkich kaloryferów i ogrzało nas oraz koty - piecuchy. Pożywną, jarzynową zupę szybko zagrzać czy ugotować albo jakoweś inne danie jednogarnkowe upichcić. Ciasto upiec albo chleba miodem posmarować. Herbatki ziołowej w dzbanku naparzyć. Komputery włączyć. Zajrzeć weń co tam w wielkim świecie słychać. Poczytać. Popisać. Albo jeszcze lepiej - niczego nie włączać i najzwyczajniej cieszyć się spokojem oraz czasem spowolnionym, w zmierzch cichy ubranym. Celebrować domową, prostą, późnojesienną magię zwykłych, skupionych na sobie wzajemnie chwil. Książki i zaległe czasopisma przejrzeć. Film jakis ciekawy w internecie czy w TV znaleźć. Wpaść do zaprzyjaźnionych sąsiadów albo serdecznie ugościć kogoś w naszym domu.Wszak wiosna znowu przyniesie nawał prac w ogrodzie, na polu i w obejściu. A wtedy znów będziemy biegać od świtu do zmierzchu, z trudem znajdując czas na beztroski odpoczynek, pisanie czy nawet ulubione, długie spacery po lesie i łąkach.
Dużo teraz śpimy. Niekiedy już o siódmej czy ósmej wieczorem wpadamy w objęcia Morfeusza i na bok odchodzą wszelkie postanowienia o tym, co ciekawego można by jeszcze zdziałać. Bierze nas we władanie sen, błogi, twardy, dający odpoczynek po pracowitych miesiącach, oderwanie od rzeczywistości, zapomnienie o problemach czy też mało realnych pragnieniach i obawach. Poddajemy się tej fali senności bez sprzeciwu, rozumiejąc iż widocznie nasze organizmy tego właśnie potrzebują.
Niedawno skończyliśmy zwózkę, cięcie i
rąbanie drewna na zimę. Posprzątaliśmy ogród. Posadziliśmy czosnek. Wyczyściliśmy komin. Zrobiliśmy kilka nowych okien w budynku gospodarczym. Och, długo by wymieniać! Prawie
codziennie chodzimy na spacery z naszymi kózkami, które wciąż jeszcze wynajdują
sobie coś zielonego do zjedzenia. Teraz ich smakołykiem są liście jeżyn oraz
owsiana trawa - samosiejka na polu sąsiada. Urosły, nieco spoważniały i
uspokoiły się, ale nadal są jeszcze zbyt młode na dopuszczenie do capka. Pewnie
stanie się to dopiero na wiosnę. Oby tylko był jeszcze wówczas jakiś kawaler
dla nich w pobliżu, bo ten który jest dostępny teraz zostanie przez sąsiada
zjedzony w grudniu!
Być może zauważyliście na naszym blogu kilka
zmian. Np. zniknęły pomarańczowe zakładki u góry tej strony z opublikowanymi tu
wcześniej opowiadaniami i wierszami. Nie ma ich również w archiwum bloga.
Postanowiliśmy, że odtąd charakter tej strony będzie bardziej pamiętnikarski, refleksyjny,
fotograficzny a przede wszystkim relacjonujący nasze życie codzienne oraz przemyślenia związane z interesującymi nas problemami czy zjawiskami. A
dlaczego tak właśnie? Po pierwsze oboje mamy ochotę na wprowadzenie tu czegoś innego niż do tej pory. Chcemy jak gdyby zacząć tu wszystko od nowa. Począwszy od zmiany wyglądu bloga a skończywszy na treści. Czasem nie da się zmienić w życiu spraw zasadniczych, a wówczas jako erzatz pozostają drobne przemeblowania, dekoracje, porządki. I to wystarcza, bo musi wystarczyć. Zapewne i Wy znacie takie stany z własnych doświadczeń?.
A po drugie okazuje się, że teksty literackie na blogu to bardzo łatwy łup dla wielu łowców cudzych pomysłów i wszelakiej twórczości. Niczym są wszelkie zabezpieczenia przeciw kopiowaniu treści. Niczym prośby o uszanowanie własności autorskiej. Okazuje się, że to, co raz się w Internecie ukazało przez większość traktowane jest jako dobro wspólne, czyli niczyje i prawie niemożliwe jest potem dowiedzenie praw autorskich do własnych tekstów. Także wielu wydawców czy też organizatorów konkursów literackich nie życzy sobie, niestety, by nadsyłać im teksty już gdziekolwiek publikowane (także w Internecie).
A po drugie okazuje się, że teksty literackie na blogu to bardzo łatwy łup dla wielu łowców cudzych pomysłów i wszelakiej twórczości. Niczym są wszelkie zabezpieczenia przeciw kopiowaniu treści. Niczym prośby o uszanowanie własności autorskiej. Okazuje się, że to, co raz się w Internecie ukazało przez większość traktowane jest jako dobro wspólne, czyli niczyje i prawie niemożliwe jest potem dowiedzenie praw autorskich do własnych tekstów. Także wielu wydawców czy też organizatorów konkursów literackich nie życzy sobie, niestety, by nadsyłać im teksty już gdziekolwiek publikowane (także w Internecie).
Wcześniej nie mieliśmy z Cezarym pojęcia o
tym wszystkim i naiwnie wierzyliśmy, że prowadzenie bloga literackiego nie jest
głupim pomysłem. Ale okazuje się, iż na wszystko jest miejsce i na wszystko
pora. Człowiek uczy się na błędach i wyciąga wnioski.
Dlatego teraz będzie tu trochę inaczej, miejmy nadzieję, iż nie gorzej, i że niezrażeni powyższymi zmianami nadal
zechcecie odwiedzać to nasze miejsce „Pod tym samym niebem”. Wprawdzie nowe posty nie będą się tu zbyt często pojawiać, tym niemniej blog będzie żył swoim niespiesznym, spokojnym rytmem dwojga wędrowców, którzy na razie zzuli buty i odpoczywając mają ochotę by spotkać się z Wami, zajrzeć w Wasze światy, opowiedzieć co nieco o sobie i świecie. Powspominać. Snuć w cieple jakąś jesienno - zimową historię...
Pozdrawiamy Was
bardzo serdecznie!
Olgo, miło mi było poczytać co u Was słychać, jak sobie radzicie tą jesienną porą. Cieszę się, że Twoja pasja się rozwija, a Twoja praca przynosi efekty.
OdpowiedzUsuńZmiany na blogu są potrzebne, sama jestem po i w trakcie. Przykre jest to, że nasza praca jest kradziona, rozumiem więc, że ukryłaś swoje świetne, wypieszczone prace.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Dzień dobry Aniu! Cieszę się, że rozumiesz przyczyny zmian na tym blogu. Pomijając wszystkie merytoryczne powody, to po prostu chce sie człowiekowi czasem jakiegos zasadniczego przemeblowania. Czy też zaczęcia wszystkiego na nowo, mierząc się z samym sobą oraz z nawykami i oczekiwaniami czytelników blogowych. Mam nadzieję, ze bedzie dobrze!
UsuńZatem zmieniajmy i nie bójmy sie zmian - to w naszych rękach przecież ster i wiosła!
Aniu! Dobrego dnia i tygodnia Ci zyczę oraz siły i odwagi do spełniania swoich pasji i marzeń!
Ściskam serdecznie!:-))
Olgo, dziękuję za przemiły komentarz u mnie na blogu. Nie odpowiadam Ci tam, bo w tym dniu nie odpowiedziałam nikomu, więc nie chcę by ktoś poczuł się dotknięty, że tylko Ty się doczekałaś odpowiedzi. :) Ale namotałam, ale chyba wiesz o co mi chodzi. :)
UsuńAnuś kochana! Wszystko rozumiem!:-))
UsuńDziękuję Ci gorąco za Twój dzisiejszy post o ochronie własności autorskiej oraz za życzliwe wspomnienie tam o mnie!:-))
Jak dobrze, że przerwa okazała się nie tak długa:-). Z przyjemnością będę czytać o tym wszystkim, co przydarza się w codziennym Waszym życiu. Zewnętrzne zmiany bywają potrzebne, wyrażają przecież to, co dzieje się we wnętrzu.
OdpowiedzUsuńMasz słuszność, chroniąc swój dorobek; to przecież łatwy kąsek dla wszelkiego typu "naśladowców". Początkowo każdy z nas ma szczytne ideały dzielenia się z ludźmi wszystkim, co posiada. Życie je później weryfikuje...
I ja myslałam, że dłużej mnie tu nie będzie, ale ciągneło mnie na bloga, do Was, do tego oswojonego, dalekiego a jednocześnie dziwnie bliskiego świata wirtualnego!:-)
UsuńZdecydowanie za późno ukryłam ten swój dorobek. Z tego, co wiem mnóstwo rzeczy stąd już skopiowano no i poleciały te moje opowiadania i wiersze w świat, bez żadnej mojej nad tym kontroli. No trudno! Co się stało, to sie nie odstanie. Teraz będę mądrzejsza.
Cieszę się, że masz ochote by wpadać do naszego pogózańskiego świata i czytać o dniu codziennym dwojga farmerów-wędrowców!
Pozdrowienia gorące Ci zasyłam Errato i dobrego tygodnia życzę (a chyba juz śnieżek nam wkrótce popada i ubierze świat w basniowe narwy i blaski)!:-))
Kochani, strrrrrasznie sie za Wami stesknilam, wiec dobrze, zescie dali o sobie znac. Wprawdzie Olenka komentowala ktorys moj post, ale to nie to samo, co poczytac sobie o Was u Was.
OdpowiedzUsuńJak to na wsi, rytm zycia wyznaczaja pory roku i pogoda. W miescie czlowiek nie liczy godzin i lat, wszystko biegnie jednakowo monotonnie. Tyle mojego kontaktu z natura, ile polatam z Kira po okolicznych polach. Czasem Wam zazdroszcze tego bliskiego obcowania z wsia, ale na ogol ciesze sie, ze mieszkam w miescie, ja bym sie chyba nie nadawala na narazanie sie na podobne niewygody, za stara juz jestem, zeby wywracac zycie do gory nogami i za wygodna. :)))
Ciesze sie, ze u Was wszystko w porzadku, ze prace nad ksiazka trwaja, choc rodzi sie ona w bolach. Ale kto powiedzial, ze bedzie latwo? Tym wieksza bedzie satysfakcja po zakonczeniu i wydaniu (zaklepuje egzemplarz z dedykacja).
Sciskam Was serdecznie, Kangurki, do nastepnego razu!
No tak! Zycie na wsi jest czymś zupełnie odmiennym od zycia w mieście. Jest cięzko, ale juz bym sie nie zamieniła, bo nagrodą za wszelkie trudy jest ta przestrzeń dookoła, te zapachy, ta cisza, zieleń i spokój. i parę jeszcze innych rzeczy - długo by wymieniać!
UsuńWiesz Panterko, dobrze jest sobie zrobic przerwę od blogowania, pożyć innymi sprawami, odnaleźć siebie sprzed epoki wszechwłądnego, uzależniającego jak każda używka Internetu. Ale dobrze jest też mieć internetowych znajomych i przyjaciół. Podtrzymywać te więzi i cieszyc sie wzajemnie swoimi radosciami, martwic troskami, obserwować razem świat i dzielić sie spostrzeżeniami. We wszystkim potrzebny złoty środek - jak zawsze zresztą!
No i samo pisanie to niesamowicie silna pasja - jczy to blogowa, czy wszelaka inna. Jakoś mózg od tego inaczej pracuje. Nie starzeje sie tak człowiek, jak od tych szarych komórek wciaz czegos nowego wymaga i wyciska z nich, co sie da!
Ściskamy Cie goraco Panterko, ciesząc się, że jak niegdyś mamy w Tobie wierną, przyjazna i wnikliwą czytelniczkę!
Całusy serdeczne slemy Ci o poranku i dobrego dnia oraz tygodnia życzymy!:-))
Jestem pod wielkim wrażeniem tych zmian.
OdpowiedzUsuńPoza tym zamierzałam naskrobać do Cię listel z zapytaniem czy mogę po dobrodziejstwa, zgodnie z umową ?
Diabelnie żałuje, że nie mogę, korzystając z jesieni i zimy, uzupełnić wiedzy o Waszej wyprawie do Australii. Żal , ale szanuje Waszą decyzję..
Buziaki
Zmiany były potrzebne Zofijanko. Rozmawiałysmy o tym kiedyś i wiadomo, o co chodzi. Trzeba chronić siebie oraz to, co sie stworzyło. W związku z tym zamierzam na tym na blogu wprowadzić jeszcze kilka zmian. Jak pogoda zupełnie uwięzi nas w domu wówczas popracuję nad nimi.A chyba już od jutra będzie znacznie chłodniej i sniezek popada.W związku z tym musimy dzisiaj wyłozyc koziarnie kostkami słomy, zeby nam " meczące dziewczynki" nie zmarzły!
UsuńKochana! Po rzeczone dobrodziejstwa( i nie tylko) mozesz rzecz jasna przyjechać! Troszke sie ich uzbierało. Zapraszamy serdecznie! Zadzwoń, to sie umówimy konkretnie!
Całusy dla Waszej przemiłej trójki zasyłamy i do zobaczenia!:-))
Fajnie, że się odezwałaś:) Wydawcom się nie dziw, oni muszą mieć czytelnika, a jak ktoś przeczyta w necie, to książki nie kupi. W tym i Wasz interes jest. Jesień powoli się kończy. Lubię taką porę, bo rzeczywiście można złapać oddech.Chociaż z drugiej strony, mamy teraz większy nawał pracy.
OdpowiedzUsuńWytrwałości i powodzenia życzę:)
W sumie, to sie wydawcom też nie dziwię. Dziwię sie natomiast samej sobie, że wczesniej nie popatrzyłam na to w ten sposób i naiwnie wydałam na żer internetowych hien tyle swoich opowiadań. Ach, pal sześć! Odtąd będę rozumniejsza.
UsuńA pora jesienno-zimowa jest moja ulubioną odkąd zostałam rolnikiem-amatorem. Jest mnóstwo czasu na odpoczynek i na rozrywki oraz pasje umysłowe. Jednak natura wie, co robi stwarzajac te chłodniejsze pory. Inaczej byśmy sie zarobili na smierć!
I u Ciebie Jaskółko minie ten obecny nawał pracy. I miejmy nadzieję, odpoczniesz wreszcie po całym roku. Nabierzesz sił do kolejnej intensywności, która czeka teraz za kurtyną czasu. Życzę Ci tego z całego serca!
Uściski gorące zasyłam Ci oraz zyczenia dobrego dnia i tygodnia!:-))
:):):):) Będzie, jak zawsze, dobrze:):):)
Usuń!:-)))
UsuńCieszę się, że jesteście z powrotem :) Przemeblowanie bloga znaczne, ale rozumiem powód tych zmian. Piszesz tak pięknie, że koniecznie musisz chronić swoje słowa przed zakusami innych. Cierpliwe poczekam na wersję "papierzaną". Czekając na Twoją książkę, będę z wielką przyjemnością zaglądać do Was :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Was mocno!
Bardzo mi miło Beatko, że cieszysz sie naszym powrotem na blogowe łono. To jest naprawdę fajne, ze ma sie w internecie przyjazne, wierne, wrażliwe jak Ty dusze!
UsuńDo "papierzanej wersji" wciaz jeszcze droga daleka, ale najwazniejsze, że jestem na niej i każdy dzień mnie do niej zbliża.
Mam nadzieję, ze nie raz jspotkamy sie tutaj, czy na Twoim blogu i pijąc gorącą, ziołową herbatkę albo i cosik mocniejszego pogadamy serdecznie , poopowiadamy coś sobie w długie, przyjazne wieczory!
Serdeczne pozdrowienia zasyłam Beatko oraz zyczenia dobrej niedzieli i całego, nadchodzącego tygodnia!:-))
Jesteś nareszcie! :) Bardzo się cieszę.
OdpowiedzUsuńJestem kochana Różo! Chciało mi sie znowu pobyć między Wami i ogrzać sie tym magicznym, wirtualnym ciepłem wrażliwych, przyjaznych a przede wszystkim rozumnych dusz, poznanych w wirtualu!
UsuńGorące uściski Ci zasyłam oraz życzenia wielu dobrych chwil w nadchodzącycm tygodniu!:-))
Mnie się każda forma podoba...:) Każda skreślona Twoim "piórem" - bo u CIebie nawet codziennośc opisywana jest bajkowo! Pozdrawiam i pięknej zimy zycze w ciepłym domowym zaciszu..:)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi miło, ze tak ciepło odbierasz moje pisanie Sznupciu kochana! Wzruszyłam się, czytajac Twoje słowa...To cudownie, że zawsze mogę liczyc na Twój życzliwy odbiór!
UsuńI Tobie samych dobrych rzeczy zycze, najmilsza mieszkanko dalekiej a bliskiej dzięki Twojej tam obecnosci Szkocji!
Bardzo się cieszę,ze znów sie odezwałaś i nie ważen o czym piszesz- ważne jak, bo wszystko z wielką przyjemnoscią czytam:)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że przychodzisz do mnie i odzywasz się serdecznie Olqo! Tak dobrze poczuć życzliwość drugiego człowieka. Dziękuję!:-))
UsuńMiło Cię znów widzieć, Olu w blogowym świecie :) Zmiany - jak najbardziej, muszą być, byle na lepsze i takie, mam nadzieję będą u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńPo internecie grasuje mnóstwo hien, łasych na cudzą własność, więc wcale się nie dziwię, że usunęłaś stąd swoje opowiadania i wiersze. Człowiek się uczy z czasem takiego postępowania.
Z tym spaniem coś jest "na rzeczy". Jak mogę, to sobie też na to pozwalam, widocznie organizm tego potrzebuje. Ciekawe, o której dzisiaj padnę, bo nie śpię od piątej rano i przejechałam samochodem ok.300 km - przed południem. Jak dla mnie to nie lada wyczyn, bo na codzień tyle nie kręcę ;)
Do ponownego zobaczenia :)
Chciało mi się znowu zawitać do blogowego świata i spotkać znajomych i przyjaciół. i zmian też mi sie chce. Zmiany to jak druga młodość. A propos, to włosięta musze ufarbować, bo straszne juz mam odrosty!
UsuńPodziwiam Cię Liduś, że tak wiele kilometrów przejechałaś jako kierowca - rozumiem. Pogoda w kraju mglista i mokra. Nie jest przyjemnie w taki czas z domu wychodzić.A co dopiero jeżdzić. Ze mnie w ogóle kierowca marny. No chyba, ze jeżdże rowerem - wówczas radosc i wolnosc w sercu gra!
Jest wpół do siódmej a mnie juz chce sie spać! A o trzeciej w nocy wyspana grasować będę po domu jak pokutnica!
Ściskam Cie serdecznie i dobrego tygodnia zyczę!:-))
Jak mus, to mus - jeśli chodzi o włosy ;), ale nie tylko.
UsuńDroga, na szczęście przeszła gładko i bezpiecznie, o tej porze jest jeszcze dość pusto na trasie. Czuć w powietrzu zimno i śnieg, mimo, że u nas nie zapowiadają - śniegu. Pożyjemy, zobaczymy.
Też już spać mi sie chce ;)
Miłego tygodnia również Tobie życzę :)
To śpijmy dobrze i mocno, jak na niedźwiedzice przystało! A jutro obudźmy sie z nową energią i ochotą na kolejny dzionek!Oby dobry!:-))
UsuńDobry 'dzionek'! :) - przy wieczornej porze to może się odnosić zarówno do jutra ale zawiera się też w okresie 'jesiennego toczenia się kuli' :) i blogowej ciszy. To może tylko cieszyć.
UsuńWażne jest robić to co wydaje nam się sensowne i co daje poczucie kontynuacji - tego Wam życzę na jesień, zimę i resztę roku...
Dobry dzionek, spokój ducha, siła by isc wciaz naprzód, nie zrażajac sie przy tym chwilową niemocą czy zwątpieniem w sens - to ważne dla nas dwojga i chyba dla wszystkich rzeczy.
UsuńPosty nawet zawieszone w tym wirtualnym bezczasie mogą nieustannie budzić pozytywne uczucia i pomagać w odzyskaniu siły, poprzez jasne sformułowanie w nich celów i zyczeń. Dlatego i wzajemnie przkekazywane tu sobie życzenia dobrego dnia maja w sobie ładunek dobrej energii, która trwa o ile znajdzie odbiorcę a ten przekaże przesłanei dalej!
Wszystkiego dobrego i dla Ciebie kochana Echolubna dziewczyno! Niech Ci sie dobrze pohukuje w internetowych i realnych przestrzeniach! I niech Twe głosy znajdują w sercach słuchaczy długo pamiętany oddżwięk!:-))
Cieszę się, że jesteś!
OdpowiedzUsuńA mnie miło na duszy, Ze sie cieszysz droga Magduś! Dziękuję za pamięc i miłe przyjęcie, ciepłe mysli Ci zasyłając!:-))
Usuń