My, cyganie co pędzimy z wiatrem...Tak zaczyna się tytuł jednej z tych wpadających w ucho biesiadnych pieśni. My - wędrowcy też pędzimy z wiatrem, przemierzając ten świat od krańca do krańca a wciąż będąc pod tym samym przecież niebem. A właściwie należałoby użyć tutaj czasu przeszłego, bośmy od jakiegoś czasu sie zatrzymali, osiadłszy w jednym miejscu na chwilę, a może na troszkę dłużej...
Mieszkamy obecnie na Pogórzu Dynowskim, już prawie trzy lata temu znalazłszy to miejsce przez Internet. Szukanie zajęło nam dwa miesiace . Byliśmy wówczas w Australii. Mieszkaliśmy tam, czasami podróżowaliśmy i robiliśmy tysiące zdjęć. Zachwycaliśmy się wszystkim a jednak wciąż gdzieś w sercu grała dziwna tęsknota za tym co tu i teraz. I razu pewnego zachciało się nam domu na wsi. Dom miał być jak najbliżej lasu. Sąsiadów miało być jak najmniej. Tylko spokój, bezkres, świeże powietrze, my i nasze zwierzęta.
I to się spełniło. Od dwóch lat remontujemy nasz dom na wsi. Doprowadzamy do porządku otoczenie. Opiekujemy się kotami, kurami i naszym ukochanym psem. A w międzyczasie chodzimy na długie, wielokilometrowe spacery po okolicy fotografując co się da, podśpiewując albo wsłuchując się po prostu w odgłosy lasów i łąk. I to nas cieszy, odmładza, napędza. Niekiedy padamy ze zmęczenia, bo roboty jest huk a my, miastowi cherlacy, nienawykli jesteśmy do takiej harówki. Wszystko przecież trzeba zrobić samemu. na przykład rozebrać stodołę, która psułą widok i zagracała pół ogrodu. Na własnych plecach przenieśliśmy tony belek i desek oraz dachówek z tej prawie stuletniej, rozlatującej się budowli. Dzięki temu mieliśmy czym opalać nasz dom zimą. Mogliśmy też postawić ogrodzenia dla naszych kur, zbudować im wymyślne żerdki i schronienia. Chcemy by nasze zielononóżki były zadowolone z życia, bo tylko szczęśliwe kury znoszą dobre i zdrowe jajka. I tylko prowadzący nieśpieszny, optymistyczny,zgodny ze swą naturą tryb życia ludzie mogą być zdrowi i wciąż mieć ochotę na więcej i więcej.
Wędrujemy sobie przez życie. Przemierzamy każdy kolejny dzień, ciesząc się każdym, najdrobniejszym nawet osiagnięciem, każdą niepowtarzalną chwilą. Wspominamy nasze australijskie wędrowanie i czasami gra nam w sercu dziwna tęsknota za tym co tam, kiedyś...Może więc kiedys tam jeszcze wrócimy albo chociaż pojedziemy na jakiś czas? Niewykluczone! Czas i rzeczywistość pokażą.
A ponieważ oboje lubimy pisać postanowiliśmy założyć tego bloga i zapraszać do siebie ludzi podobnych duszą i usposobieniem. Wiemy, że wielu jest takich zapaleńców-osiedleńców jak i my. Zaglądamy czasami na ich blogi i uśmiechamy się do siebie, czytając opisy ich codzienności, tak bardzo przecież podobnej do naszej.
Żyjemy pod tym samym niebem! A niebo to tak cudne bywa, że dech zapiera i brak jakichkolwiek słów. Tylko oczy chłoną a dusza wciąż prosi i więcej i więcej...
Wieczorem, albo późną nocą zamieścimy kilka z 60 tyś zdjęć z AU.
Do napisania, wędrowcy
Pod tym samym niebem
Strony
- Strona główna
- Piosenki...
- Strofy pogody...
- Strofy półcienia...
- Wiersze inspirowane Australią
- Wyprawa w krainę słońca...
- Australijskie wspomnienia
- Emigrantki
- Australijska podróż noworoczna
- Miasteczko odnalezionych myśli
- Bal na powitanie jesieni
- Zimowy powrót wędrowców...
- Kulinarne wierszydełka
- Jadwiga z Modrzewiowej doliny
- Sekret naszego domu
- Baśń Zimowego Lasu
- Sceny z życia Henryczka
- Wiersze z czasów upadku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Etykiety
Aborygeni
afirmacja życia
agrest
apel
apel o pomoc
asymilacja
Australia
autoanaliza
bajka
bal
ballada
baśń
Beksińscy
Bieszczady
blackout
bliskość
blog
blogi
bór
cenzura
Cesarzowa Ki
Cezary
chleb
choroba
ciastka
czarny bez
czas
czerwiec
człowieczeństwo
człowiek
czułość
Dersu Uzała
deszcz
dieta
dobro
dom
dorosłość
drama
drama koreańska
drewno
droga
drzewa trawiaste
Dubiecko
Dwernik Kamień
dwudziestolecie międzywojenne
dystopia
dzieciństwo
dzikie bzy
ekologia
elektryczność
erotyk
eutanazja
fajka
fantazja
film
flash mob
fotografie
fotoreportaż
glebogryzarka
głodówka
głód
gospodarstwo
goście
góry
Góry Flindersa
grass tree
grill
grudzień
grzyby
Gwiazdka
historia
historie wędrujące
horror
humor
humoreska
idealizm
ideologia
II wojna światowa
informacja
inność
inspiracja
internet
jabłka
Jacuś
Jacuś. gospodarstwo
Jacuś. lato
jajka
Jane Eyre
Jawornik Polski
jesień
jesień życia
kalina
Kanada
kanały
kangury
kastracja
kiełbasa
klimat
klimatyzm
koala
kobieta
koguty
kolędy
komputer
komunikacja
konfitury
konflikt
koniec świata
konkurs
konstrukcja
kosmos
kot
koziołek
kozy
Kraków
Kresy
kryminał
kryzys
książka
kuchnia
kulinaria
kury
kwiaty
kwiecień
las
lato
legenda
lęk
lipa
lipiec
lis
listopad
literatura
los
ludzie
luty
łąka
maciejka
macierzyństwo
magia
maj
malarstwo
maliny
mantry
marzenie
maska
metafora
mgła
miasteczko odnalezionych myśli
Michael Jackson
Mikołaj
miłość
Misia
mit
młodość
moda
mróz
mróż
muzyka
muzyka filmowa
nadzieja
nalewki
nałóg
natura
niebezpieczeństwo
niezapominajki
noc
nowoczesność
Nowy Rok
obyczaje
ocean
odchudzanie
odpowiedzialność
odrodzenie
ogrody
ogród
ojczyzna
opowiadanie
opowiastka
opowieść
Orzeszkowa
osa
Osiecka
owoce
pamięć
pandemia
Panna Róża
park
pasja
patriotyzm
pejzaż
pierniki
pies
pieski
pieśni
pieśń
piękno
piosenka
piosenki
pisanie
płot
początek
podróż
poezja
pogoda
Pogórze Dynowskie
polityka
Polska
pomidory
pomysł
poprawność polityczna
porady
postęp
pożar
praca
prawda
prezent
protest
protesty
przedwiośnie
przedzimie
przemijanie
Przemyśl
przepis
przetrwanie
przetwory
przeznaczenie
przygoda
przyjaźń
przyroda
psy
psychologia
ptaki
radość
recenzja
refleksja
relatywizm
remont
repatriacja
reportaż
rezerwat
Riverland
rodzina
rok
rośliny
rower
rozmowa
rozrywka
rozum
rymowanka
rzeka
samotność
San
sarny
sąsiedzi
sens życia
siano
sierpień
silna wola
siła
skróty
słońce
słowa
słowa piosenki
słowianie
smutek
solidarność
South Australia
spacer
spiżarnia
spokój
spontaniczność
spotkanie
stado
starość
strych
susza
susza. upał
szadź
szczerość
szczęście
szerszeń
śmiech
śmierć
śnieg
świat
święta
świt
tajemnica
tekst piosenki
teksty piosenek
tęsknota
tragikomedia
trauma
truskawki
uczucia
Ukraina
upał
urodziny
uśmiech
warzywnik
wędrówka
wędrówki
węgiel
wiatr
wierność
wiersz
wierszyk
wieś
wigilia
Wilsons Promontory
wino
wiosna
wiosnaekologia
wirus
woda
wojna
wolność
Wołyń
wrażliwość
wrotycz
wrzesień
wschód słońca
wspomnienia
wspomnienie
współczesność
Wszechświat
wychowanie
wycieczka
wypadki
wypalanie traw
zabawa
zabawa blogowa
zachód słońca
zapasy
zaproszenie
zbiory
zdjęcia
zdrowie
zielarstwo
zielononóżki
zielononóżki kuropatwiane
zima
zioła
zmiany
zupa
Zuzia
zwierzęta
zwyczaje
żart
życie
życzenia
Żydzi
żywokost
Witajcie Nomadzi Osiedleni! :)
OdpowiedzUsuńWitaj M. z 27 strony! Cieszę się, że zauważyłaś nasz blog i zainicjowałaś wirtualne odwiedziny. Dopiero zaczynamy to nasze pisanie na tym blogu i mam nadzieję, że znajdziemy czas i natchnienie na jego prowadzenie.Zasyłamy serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Twojej kurzo-koziej ferajny!
UsuńŚwietnie piszesz, cudne podejsćie do życie. Będe zaglądać i to czesto. Wasza biała chatka jest jak z bajki..:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wpadłaś się podoba Ci się moje pisanie. To zawsze miło, gdy ktoś skomentuje chociaż parę słów i wie się, że nie pisze się w pustkę. A ten biały domek na samej górze bloga nie jest nasz. To domek zobaczony kiedyś w Australii. Był i nadal jest dla mnie inspiracją, marzeniem...Tutejszy nasz domek jest w stałym remoncie i daleko mu do tego bajkowego ideału ze zdjęcia. Ale wszystko przed nami!
UsuńPozdrawiam Cię ciepło a ponieważ mam akurat chwilkę to lecę zaraz zajrzeć do Ciebie. Ciekawam państwa Sznupków!
No i teraz już wiemy na pewno, że nie mieszkacie w tym siedlisku, o które Was podejrzewaliśmy!!!!
OdpowiedzUsuńNastępnym razem, gdy będziemy na dziale, znów rozglądać się będziemy pilnie! :D
Pzdr.
Był sobie dom, dom nawiedzony
OdpowiedzUsuńPod wielką lipą go kruszył czas
Gaszczem pokrzywy stał otoczony
A wiernym stróżem był mu las
I nikt go nie chciał - prócz myszy, os
Wszyscy z daleka go omijali
Taki latami cierpiał los
Ludzie się domu bali
A przecież mury miał solidne
Zdrowy był jak bułany koń
Bajali jednak o nim dziwnie
Nie wstępowali doń
Aż wreszcie przyszło dwoje wariatów
Co chcieli takie mieć siedlisko
Po pożegnaniu dalekich światów
W Kosztowej znaleźli wszystko...
"Wszystko" nosimy w sobie. Ale Kosztowa to takie miejsce, gdzie nic "Wszystkiego" nie zakłóca :D
OdpowiedzUsuńPzdr.
Otóż to!
OdpowiedzUsuńPzdr.
O matko, zostawili Australię dla Pogórza ... remontują domiszcze ... i jeszcze cieszą się z tego ... i na dodatek wierszem gadają; pozdrawiam Was, sąsiedzi zza Sanu.
OdpowiedzUsuńO! I tutaj trafiłaś Marysiu, do naszych prapoczątków bloga! Jak to dawno i jak niedawno zarazem...
UsuńTak, dwoje wariatów z Australii wzięło się za rzecz ich stukrotnie przerastającą - remont domiszcza, w którym wszystko jest do remontu. Och, jak to czasami wszystko nas przeraża i frustruje! Dlatego niekiedy wariaci przestają remontować i uciekają w świat poezji i prozy pisanej.Co widać na blogu.
Serdecznie pozdrawiamy sąsiadkę zza magicznej rzeki!:-)
Witam! Jeszcze z mokrej Irlandii:) ale może już niedługo.... Dzieciaki rosną a czas leci tylko marzenia i jakaś tęsknota dają znać o sobie regularnie... Czasami myślimy jak to będzie jak pomieszkamy tutaj, za czym będziemy tęsknić i czego będzie nam brakować... Na pewno nie traditional Irish breakfast;)) Pozdrawiam i na pewno będę zaglądać częściej... Daria
OdpowiedzUsuńWitaj Dario! Rozumiem, ze i Ty chciałabyś wrócić na ojczyzny łono? Nie dziwię sie, bo mimo wszystkich sprzyjających nam Polakom za granicą spraw, to jednak tutaj jest bardziej swojsko i mentalnosc podobna i powietrze i kolory jakos z duszą współgrają...Ale nie ma rózy bez kolców, oczywiście! Bywa trudno! Tak, czy siak zycie jest jedno i warto podejmować ryzyka, wchodzic na inne ściezki, iśc za marzeniem. Cieszę się, ze do nas wpadłaś. Ciekawa jestem Twoim dalszych losów. Wpadaj i dawaj znać, co i jak.
UsuńPozdrawiamy Cię ciepło ze słonecznego Podkarpacia!:-))
Siedzą na swej dzis chmurce czytałam sobie Twego bloga, wędrowałam razem z Wami...ach ileż wywołałaś we mnie wzruszeń bo podobnie z mężem marzymy..aby pewnego dnia spakować się i osiąść gdzieś gdzie cisza i spokój..on takie ma plany szerokie co do agroturystyki..ale na razie utknęłam..o losie!!! Ale wzruszyłam się dziś a is truny we mnie zagrały,z emoże nie potzrebnie czekam???? Ze moz ejuż czas ruszyć w nieznane a jednocześnie ku swemu przeznaczeniu???
OdpowiedzUsuńA Wy aż z Australii...to dopiero coś , taka zmiana!!
Serdecznie Was pozdrawiam:)
O ile ma sie zdrowie i wsparcie w drugiej osobie, to warto isc za marzeniem. Nie ma granic - to my wyznaczamy sami sobie granice.
UsuńCzłowiek przeszedłśzy przez ciezki czas próby (choroba, czyjaś smierć itp.) staje siesilniejszy i wie, że każdą chwilę trzeba cenic i dbać o to by zycie nie przeciekało przez palce.
Za nami Australia, teraz Podkarpacie...Dobrze nam tu, swojsko i sielsko, ale nie mówimy sobie, ze to koniec. Póki zyjemy wszystko jest mozliwe!
Trzymam kciuki za Wasze marzenia Jolu!:-))
dziekuję bardzo
UsuńMasz rację, nigdy nie wiadomo co z nami dalej....
!:-))***
UsuńJak bym siebie słyszała szczególnie jeśli chodzi o ,,pod tym samym niebem" chociaż u mnie częściej ,,pod tym samym dachem " :) Ogromnie się cieszę, że Was znalazłam w bezkresnym oceanie blogów :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cie tutaj witamy, Agatku! Pod tym samym dachem jest przeciez pod tym samym niebem. Zawsze wspólne niebo jest przecież nad nami!:-))
UsuńA byłam w Kosztowej kilka razy.
OdpowiedzUsuńNiesamowite!:-)
Usuń