Były piosenki o jagodach
O świeżych wiśniach snuto pienia
Na agrest jednak wciąż nie moda
Jakby był nie wart uwiecznienia
O sennych jabłkach hity grano
I o truskawkach z Milanówka
Jednak z agrestem znów to samo
Nikt nie poświęcił mu ni słówka
Agrest się z niczym nie rymuje
I pewnie tutaj tkwi przyczyna
Poza tym nikt nie wyśpiewuje
O kulkach kwaśnych jak cytryna
Liczy się słodycz – słodycz wszędzie
I tylko ona warta ody
Bo wszyscy w słodkim tkwią obłędzie
O to co słodsze wciąż zawody
Lecz oto wbrew zwyczajom świętym
Ja agrestowy wierszyk piszę
Dzieciństwa smak w nim jest zaklęty
Więc przerwać dziwną trzeba ciszę!
Gdzieś na osiedla mego skraju
Wśród dzikich chaszczy, płotów starych
Dzieci bawiły się jak w raju
A skarbów miały tam bez miary
Dziurawych garnków, zgiętych łyżek
Skorup talerzy z wzorkiem złotym
Schodków do czarnych dziur, piwniczek
Gdzie kryły się bezpańskie koty
Ach, ileż przygód tam się działo
Wielkich pomysłów, możliwości
Śmiechów i pisków ileż brzmiało
Dzieciarni pośród
zieloności
Świat czarodziejski, świat maleńki
Lecz pełen cudów i wolności
Jabłka, porzeczki, mirabelki
I agrest w wielkiej obfitości
Prosto w podołek od koszulki
Rwało się agrest raniąc ręce
Lecz nic to bo zielone kulki
Wabiły wciąż by mieć ich więcej
Kto więcej zjadł z kolczastych krzaków
Kto się nie skrzywił ani krzyny
Ten budził podziw u dzieciaków
Ten mógł zwycięskie stroić miny
A agrest kusił, wołał stale
Gdy kwaśność się zmieniała w słodycz
I gdy w lipcowym dnia upale
Sok agrestowy kapał z brody
W tym dzikim raju czas pogodny
Każde spędzało się wakacje
Do domu się wracało głodnym
Gdy brzuch już wołał o kolację
Oczy błyszczały od radości
(W kieszeniach agrest tkwił na potem)
Serce nuciło o młodości
Która na życie ma ochotę…
Wiersz o dzieciństwie z dala woła
W agreście błyszczy magii promień
Ja siwy kosmyk zgarniam z czoła
Znów uśmiechając się do wspomnień…
P.S.
Za inspirację do napisania tego wierszyka dziękuję Kitty, która w komentarzu pod poprzednim postem podzieliła się ze mną agrestowym wspomnieniem z dzieciństwa!:-)
Agrest i mnie przypomina czasy dzieciństwa. Osobiście bardzo lubię kwaśne.
OdpowiedzUsuńA Twój wierszyk jest uroczy i tak beztrosko wakacyjno-letni.
UsuńKapitalny ten wierszyk Olu, vivat Agrest! 💪Chcialam wstawic ikonke, ale prozno by szukac agrestu w ikonkach :)) My chyba wszyscy mamy takie same agrestowo-owocowe wspomnienia , zylismy w takim wlasnie agrestowym swiecie, gdzie lata byly upalne i nikt sie temu nie dziwil , tylko czekal na nie z utesknieniem, pelne owocow zrywanych prosto z krzaka badz drzewa, albo mieniacych sie w kolorowych stosach na straganach , i nie byly uwiezione w malych plastikowych pojemniczkach, tylko radosnie ciekly po palcach z papierowych torebek ...😍🍒🍒🍒😍Dziekuje za cudny agrestowy wierszyk , a przepis na krymla wysle ci niebawem. 💝Kitty
UsuńAgniecho! Witaj zatem w ekskluzywnym klubie wielbicieli kwasoty!:-) Cieszę się, że wierszyk przypadł Ci do gustu. Dziękuję za życzliwe słowa i ślę Ci agrestowy uśmiech zza mojego monitora!:-)
UsuńAch Kitty! Te nasze cudne i beztroskie wspomnienia z dziecinstwa...Takie zwyczajne a jednak niezwyczajne. Wydają się jakby były z innego świata albo i rodem z baśni, tak są odległe od tego, co jest teraz. Czy w dzisiejszych czasach dzieci jeszcze się tak bawią? Czy mogą i mają gdzie?
UsuńTeż nie mogę patrzeć bez smutku na owoce sprzedawane w plastiku. I wszystkie takie idealne aż sztuczne.
No tak. Cały świat teraz jakis sztuczny i plastikowy. Prawda i wyrazisty smak są na wagę złota...
Bardzo się cieszę, że ucieszyłam Cię tym wierszykiem. Na przepis na krymla czekam cierpliwie, bo niedawno zrobiłam konfitury z czarnej porzeczki. Może się nadadzą...
Ściskam cię mocno!:-)♥
Olu, z czarnej porzeczki bedzie idealny 👌😍Musze sie zebrac i poszukac , zrobie zdjecie i ci wysle, jak upieczesz i bedzie wam smakowal to zamiesc przepis na blogu... Byloby mi bardzo milo, gdyby przepis mojej Babci poszedl w swiat . Prawdopodobnie ma juz jakies 100 lat ( bo Babcia rodzila sie w roku panskim 1905 , wiec zaczela byc gospodynia w latach 20-tych tamtego stulecia). Ach ten smak jej ciast pamietam do dzis, nigdy nie udalo mi sie odtworzyc go na sto procent , choc z szarlotka jestem blisko 😍🥮🎂🍰Buziaki Kitty
UsuńNa pewno to ciasto Twojej babci było boskie! Ale w ogóle tak jest, że to, co pamiętamy z dzieciństwa miało lepszy, wyrazistszy smak, niż to, co można kupić czy zrobic obecnie. Moze nie jest tak zawsze, ale zjawisko stępienia smaków albo rozczarowujących porównań z tym ,co było kiedyś jest dosc częste.
UsuńMimo to uważam rzecz jasna trzeba próbować i z wytrwałością odkrywcy skarbów poszukiwać dawnych smaków. Bo a nóż osiągnie sie coś zbliżonego do wzorca?!:-)
Buziaki serdeczne zasyłam Ci Kitty!:-)♥
Ależ kapitalna Pieśń o agreście! Obśmiałam się i jednocześnie też w czasy beztroskiego dzieciństwa przeniosłam. Uwielbiam agrest!
OdpowiedzUsuńAgrest i wiśnie to moje ulubione owoce. Właśnie dlatego, że mają w sobie charakterystyczną kwaśnosć, która dodaje im wspaniałego charakteru.
UsuńDzięki za życzliwe słowa o mej agrestowej pieśni!:-) Fajnie, że sie pośmiałaś. Ja też uśmiecham sie teraz do Ciebie!:-))
Pieknie napisałaś o agreście i zdjęcia są piękne. Jak bym widziała moje krzaki agrestu z dzieciństwa, kiedy już tylko nadeszła pora dojrzewania agrestu, wcześnie rano byłam pierwsza w ogrodzie, ukryta w tych krzakach jadłam i jadłam agrest, uważając żeby mnie ktoś z rodziny nie zauważył, dla matki, ciotki i nawet kuzynek w moim wieku byłam szkodnikiem ogrodowym, agrest miał być na przetwory.
OdpowiedzUsuńPiękne są Twoje agrestowe wspomnienia z dzieciństwa, Tereso. Wiecznie żywe, jasne, pogodne...
UsuńAgrest moim zdaniem wart jest i wiersza i pieśni a przede wszystkim dobrych wspomnień. Cudownie by też było móc go zajadać na co dzień, gdy latem jest na niego sezon. Jest pyszny a do tego pełen witamin i mikroelementów. Zawsze zjadam go na surowo, w ogromnych ilościach, bo uwielbiam i dlatego jeszcze nigdy nie robiłam jeszcze z niego przetworów!:-)
Zachęcająco piszesz o agreście. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo jest wspaniałym a niedocenianym owocem!
UsuńPozdrawiam Cię Karolinko!:-)
Az mi ślinka pociekła na wspomnienie agrestowych przetworów i placka z agrestem.
OdpowiedzUsuńAgrest faktycznie niedoceniany, a przecież kompoty i dżemy z agrestu pyszne są!
Wierszyk fenomenalny!
Nigdy jeszcze nie jadłam ciasta z agrestem. Kompot kiedyś piłam. Pychota! Ale najlepszy jest na surowo, prosto z krzaka!:-)
UsuńDziękuje Jotko za pozytywną ocenę mojego wierszyka!:-)
No i przypomniałaś mi Oluś tym przesympatycznym, zabawnym wierszem agrestowe dzieciństwo, aż mi się kwaśno w paszczy zrobiło przy czytaniu, ojej 😄
OdpowiedzUsuńU babci w ogrodzie pod płotem rósł agrest czerwony, który szybciej dojrzewał i zielony, który potem robił się żółty, a jak dojrzał to był biały. Babcia nie pozwalała jeść niedojrzałego agrestu, bo (cytuję) "będzie cię bolał żołądek". Oczywiście zakradałam się kiedy myślałam, że nikt nie widzi i podjadałam niedojrzałe jeszcze owoce. Oj, ale były kwaśne, a potem oczywiście był płacz, bo brzuch bolał i babci gadanie jak zwykle było na wierzchu 🤗😁
Pozdrawiam serdecznie z nagrzanego słońcem miasta, czereśniowe i truskawkowe uściski przesyłam 🍒🍓
Hanka C.
Kwaśno w paszczy od samego czytania o agreście? To jest niesamowite Hanusiu, że wspomnienia mogą pobudzać w nas odczuwanie smaków i zapachów. A niektóre smaki i zapachy z kolei przywodzą dawne wspomnienia. Istna magia!
UsuńJak sie za duzo zje niedojrzałego agrestu to rzeczywiscie moze rozboleć brzuch. Ale w ogóle, jesli sie zje za duzo owoców, to kończy sie to zazwyczaj sensacjami gastrycznymi. Agrest nie jest tu jakimś szczególnym winowajcą.
Babcie zawsze miały rację, bo miały wiedzę. Ale co innego cudza wiedza a co innego własne doswiadczenia!
Pozdrawiam Cię Hanusiu owocowo i pogodnie( juz od rana u mnie upalnie!:)- Buziaki ślę wesołe!:))))
Z agrestem także mam wspomnienia
OdpowiedzUsuńLecz nie tak słodkie i radosne
Było w dzieciństwie więcej cienia
Który przyćmiewał życia wiosnę
Pamiętam jak z horroru krzaki
Kolcami swymi straszą ręce
Jeszcze do tego te ślimaki
Na działce w mieście. I nic więcej...
A! Puste wiadra, które muszę
Zapełnić tymi kuleczkami
I potem jeszcze autobusem
Do domu dotrzeć wraz z wiadrami
Tak oto agrest się zapisał
W mojej pamięci przed wiekami
Jak obowiązek, który ciąży
I koliduje z marzeniami
Lecz odczarować przyszła pora
Ten mały i włochaty owoc
Może zastąpić on doktora
Zjeść agrest czasem bywa zdrowo
Dziękuję, Olgo, że w Twym wierszu
Jest tyle miłych, czułych wspomnień
I mi się znowu chce agrestu
A o horrorze chcę zapomnieć...
Dziękuję Ci Iwonko za ten wzruszający, pełen emocji wiersz. Świetnie piszesz i za każdym razem sie Twoją twórczoscia zachwycam!♥
UsuńW odpowiedzi na Twój wiersz napisałam i ja - kolejny, bo jak wiersz bardzo lubię takie wierszowane dialogi.
Bukiet wspomnień…
W bukiecie wspomnień kwiatów mnogość
Piękne, niewinne lub z kolcami
Jedne to krzywda, drugie dobroć
Lecz wszystkie ważne, bo są nami
Żadnego nie da się wyrzucić
Wszystkie okryte uczuć rosą
Róża zachwyca, róża smuci
Skojarzeń wiele z sobą niosą
Nowe projekcje starych planszy
Wspomnień natrętne przedstawienia
By je wykreślić nie ma szansy
Bo bez pamięci nas też nie ma
Na szczęście płyną znów zdarzenia
Dojrzałość zmienia myśli wzorce
Które potrafią ból wspomnienia
Stłumić, wybaczyć, stępić kolce
Niech w tym bukiecie, co jest nami
Wszystko się znajdzie na swym miejscu
A my ze swymi wspomnieniami
Nie dajmy zwiędnąć dzisiaj szczęściu…
Przepięknie Olu odpisałaś, też tak uważam, też tak czuję. A za dialogi wierszowane z całego serca Ci dziękuję!💚🦋
UsuńI ja Ci dziekuję, Iwonko!♥
UsuńNo i agrest doczekał się strof co pięknie wybrzmiały, gdy głośno je czytałaś. Ja pamiętam nawet agrest,
OdpowiedzUsuńtaki dojrzały nabrzmiały aż kolor ciemniał z wysiłku utrzymując się na krzaczku.
To wszystko było u cioci w ogródeczku. A najlepiej smakował w cieście - pleśniakiem zwany. Gorąco pozdrawiam.
Agrest w każdym wcieleniu jest pyszny. I ten zielony i rózowy i biały i bordowy. Na samą myśl chce sie go jeśc i szkoda, że w takiej świeżej postaci w jakiej jest dostępny obecnie, nie będzie dostępny potem. Bo przetwory to już nie to samo, niestety...
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Oleńko!:-))
Ja też się łączę z innymi w zachwytach nad piosenką i agreście. Skojarzenia podobne, ale nad nimi wybija się jedno- Jensen Torte. To tak nieprawdopodobnie dobry tort bezowy z agrestem, że można zjeść cały od razu. Piekła go moja niemiecka znajoma, a przepis można znalezc w internecie. Agrest taki z kompotu się nadaje. Tesknilam za polskimi owocami i nawet kupilam krzaczek agrestu, owoce były male i słodkie, ale następnego roku krzaczek już sie nie obudził. Podsumowując, za agrestem można tęskić❤️🙂😘 Maria z dzikiej Georgii.
OdpowiedzUsuńKolejny smakołyk z agrestem?:-) Uch! Zjadłoby się i bezowy tort. Na pewno niebo w gębie (w Au bardzo smakowała mi Pavlova, też tort z owocami na bazie bezowych krązków). Nie umiem jednak piec bez (bezów?). Ilekroć próbowałam wychodziły mi z tego jakieś smętne, białkowe placki!:-)
UsuńNo cóz. Agrest woli europejski klimat. A pomarańcze, papaje, ananasy i inne egzotyczne frykasy - cieplejszy, śródziemnomorski albo pacyficzny. Każdy ma coś pysznego, ale mimo to tęskni za tym, czego nie ma.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Marylko!:-)*♥
Piękny utwór. Pozdrawiam serdecznie całe Jaworowo.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Lenko! My również serdecznie Cię pozdrawiamy!:-)
Usuńu nas główinie przerabiano agrest na kompoty. I potem do potrawki dodawano zwanej na Kaszubach również frykasem. Do dziś wolę potrawkę z agrestem, nie z rodzynkami :D
OdpowiedzUsuńChyba miałam okazje skosztować kiedys na Kaszubach, u rodziny tej potrawki z agrestem. Coś mi sie przypomina jak przez mgłę. Ależ to dawne czasy!
UsuńOkazuje się, że agrest jest owocem do wielu zastosowań. To chyba taka nasza polska oliwka!:-) Pozdrawiam Cie ciepło Alis!:-)
Fajny ten wierszyk agrestowy. Doceniam, choć owocami dzieciństwa są dla mła czereśnie. :-D
OdpowiedzUsuńFajne są te nasze owocowe wspomnienia z dziecinstwa! O jakiekiekolwiek owoce by nie chodziło. Grunt, że było beztrosko, radośnie i miło:-)
UsuńWitaj jeszcze czerwcowo Olgo
OdpowiedzUsuńChyba ostatnio napisałam tutaj, że nikt już nie pamięta o agreście. A tu taka dzisiaj niespodzianka. Dziękuję.
Pozdrawiam końcówką półrocza
Witaj końcówką czerwca Ismeno!
UsuńAgrest czas wydobyć z cienia. Niech się w słońcu zarumienia, ciesząc serce, brzuszek, oczy. Niech nas znowu zauroczy!:-)
Pozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Pozdrawiam lipcowym porankiem Olgo
UsuńIsmeno! Ja również pozdrawiam Cię serdecznie następnego poranka!:-)
UsuńPozostał mi jeden krzaczek agrestu na podwórku, moja Babcia uwielbiała jeść z niego owoce. Babci nie ma już 30 lat, krzaczek nie ma owoców, ale pozostały wspomnienia i dla nich on rośnie...
OdpowiedzUsuńBezcenny, pełen tkliwych uczuć i wspomnień agrestowy krzaczek...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Basieńko!*
Oho, moja mama w ogródku również ma agrest. Zrobi z niego dżemik :)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze!:-)
UsuńMój agrest jakiś mizerny co roku, może dlatego, że zacienia go leszczyna, ale zawsze wystarczy dla mnie, żeby go poskubać; lubię dojrzały i słodki:-) ostatnio piekłam ciasto jogurtowe, ale z porzeczkami, cierpkość owoców, słodycz ciasta i kruszonki, pyszny zestaw; serdeczności Olu.
OdpowiedzUsuńU nas z kolei najlepiej rośnie i bujnie owocuje krzak agrestu posadzony w półcieniu, od północnej strony. Dłużej niż inne dochodzi do dojrzałości i miękkości, ale gdy już dojdzie to jest to król naszych agrestów!:-)
UsuńEch, wyobrażam sobie smak tego Twojego ciasta jogurtowego!:-) Mniam!:-)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Marysiu!:-)
Olu, póki agrestowy post jeszcze wisi, to dodam , ze przepis na powidła agrestowe jest niezwykle prosty, ino lekko pracowity :)) Bierze się kilogram cukru na kilogram agrestu , babcia chyba zaczynała od co najmniej 8 kilo , bo gar miała taki jak w kuchni wojskowej na grochówkę :) Oczywiście agrest umyty i obrany z szypułek, wrzuca się razem z cukrem i smaży...ciagle mieszając , po kilka godzin dziennie.... mieszanie jest kluczowe, coby się nie przypalił. Smażyć trzeba długo, co najmniej ze trzy dni - gotowe to jest wtedy jak nabiera pięknej granatowo-czarnej barwy. Smak po prostu boski. Tylko to stanie i mieszanie nieco mniej :) Babcia i tak cale lato stała w kuchni i ciagle coś pichciła ( miała pięcioro dzieci i wielka rodzine ) , więc dla niej to mieszanie było jakby przy okazji. Powidła z agrestu są boskie, ale wymagają poświęcenia . Za to później zima używane do " kryla " stają się boskim pokarmem jeszcze bardziej :)) Buziaki Kitty
OdpowiedzUsuńDo Krymla ! nie kryla :))
UsuńNa pewno te powidła agrestowe są boskie i warte wszelkiego wysiłku. Ogromnie podziwiam Twoją babcię Kitty, że miała siłe, wytrzymałość i cierpliwość latem przez trzy dni smażyć powidła, nawet przy okazji. Bo ja ledwo żyję jak są upały (a po chwili przerwy znowu nadchodzą) i przy piecu staram sie spedzać jak najmniej czasu.Z wiekiem gorzej znoszę te fale gorąca. Kiedyś widocznie babcie były mocniejsze. Tak czy siak będę pamiętać o Twoim przepisie i jest szansa, że kiedyś, gdy lata będą mniej upalne a grestu duzo, to sie na taki smakołyk poważę!:-)
UsuńCo innego jesienią, zimą i wczesna wiosną. Jesienne przetwarzanie jest fajne właśnie przez to, że dni już chłodniejsze i długie przebywanie przy piecu juz tak nie meczy.Ale niestety, jesienią zostaje już tylko odległe wspomnienie po agreście. Wtedy królują śliwki, jabłka i gruszki. I z nimi też jest sporo roboty.
Buziaki serdeczne Ci zasyłam o chłodnym jeszcze poranku!:-)*
Jasne Olu, ja tez chyba bym sie nie porwala na takie smazenie, wystarczy smazenie sie z goraca:)) Wiesz, ze ja latem nie gotuje zup, wlasnie z tego powodu, aby nie napelniac kuchni goracem i aby przy tym goracu nie stac. Jednak kuriozum w tym roku takie, ze jest tak paskudnie zimne lato, temperatury 11-13 stopni , ziab po prostu, slonca nie ma od tygodni, ze nie dosc ze musialam odpalic ogrzewanie , to juz dwa razy w tym tygodniu gotowalam zupe! Dla rozgrzewki , wyobrazasz sobie? U was jest normalne gorace lato, a tu jest po prostu nie do wytrzymania w tym roku🙈 A jeszcze mi przyszlo do glowy, ze jak masz nadmiar owocow to teraz je zamrozic, a upichcic z nich dzemy czy powidla jesienia? Wtedy bedzie podwojna przyjemnosc🥰Buziaki Kitty
UsuńAno właśnie! W upały trzeba sie trzymać daleko od pieca kuchennego i gotować tylko to, co niezbędne.
UsuńTo Wasze lato jakieś dziwnie chłodne. Przecież narasta ocieplenie klimatu i tak dalej....!:-))
Prawie nie mrożę owoców, bo zazwyczaj nie mam miejsca w zamrażarce. Zapchana jest zazwyczaj kośćmi dla psów i mięsem, chlebem oraz pudełkami z mrożonymi ziołami.Pożeramy z Cezarym wszystko na bieżąco albo robię nalewki, soki i dzemy, jak juz naprawdę mam tego sporo. Tak było np. w tym roku z wisniami i czarnymi porzeczkami.Ale nalewki właściwie robia sie same a soki i dżemy to szybciutko. Nie trzeba długo stać przy piecu.
Uściski serdeczne dla Ciebie, droga Kitty!:-)*
Zapomniany ten agrest jak i takie beztroskie i swobodne dzieciństwo. Wszystko to też miałam, dzikie chaszcze, dziurawe garnki, nadtłuczone kubki, śmiechy i piski .... i wiele radości z małych rzeczy. Era sprzed telefonów komórkowych. Jeszcze mój starszy wnuk się na to załapał, mieli bazę w krzakach i nawłoci i wiaderka w których chowali skarby - ech a miało być o agreście.
OdpowiedzUsuńTak, Krystynko.Jakże inaczej kiedyś wyglądało dziecinstwo. Jak z jakiejś zamierzchłej historii albo z ksiażek przygodowych. Żal mi dzisiejszych dzieciaków. Gdzieś zniknęła ich swoboda, wolność, odwaga, radośc beztroskiego spędzania czasu na dworze i jedzenia tego, co się samemu zerwało. Tylko agrest pozostał...Ale on też niewielu osobom odpowiada, bo za kwaśny. A przecież liczy sie słodycz...
UsuńPiękny! W końcu doceniony agrest! 💗 Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńDziękuję! Agrest wart jest wierszy i pieśni!:-)
UsuńDziękuję za zaproszenie i pozdrawiam serdecznie!:-)
Uwielbiam agrest 💚 lemoniadę z agrestu piłam - przepyszna! A w biedronce czasem kupuje agrest w czekoladzie 😸 znika bardzo szybko...
OdpowiedzUsuńNie jadłam jeszcze agrestu w czekoladzie. Będę musiała go znaleźć w biedronce!:-)
Usuń