Dawno nie pisałam, ale nic szczególnego się u
nas nie działo i pewnie dlatego natchnienia ani ochoty do pisania nie było. I
właściwie nadal tak jest, więc tylko z kronikarskiego obowiązku postanawiam
zamieścić nowego posta o tym, czym głownie żyjemy na naszej górce pod lasem.
Przez większość maja panowała u nas susza, więc w ruch szły konewki i wąż ogrodowy. W spękanej niby na pustyni ziemi nie urosłyby przecież ani ogórki ani pomidory ani sałata….A i tak kiepsko rosły, bo zdaje mi się, iż dla roślin deszcz, jakikolwiek by nie był, ma o wiele większe znaczenie, niż podlewanie przez człowieka. Może chodzi tu o to, że deszcz rosi całą roślinę albo dostarcza jej składników, które ją w jakiś czarodziejski sposób odżywiają i do życia pobudzają? Tak czy siak magicznego deszczu nie było. Natomiast jego zapowiedzi były prawie co dnia. Pełne nadziei, próżne jednak obietnice.
Nad nami niemal każdego popołudnia się chmurzyło a nawet gdzieś tam z dala grzmiało. Zapowiadała się wyczekiwana ulewa. Złudne to jednak było i frustrujące. Bo człowiek znowu wierzył, gdyż chciał uwierzyć, że tym razem nareszcie popada. Bo tak wspaniale wiało. Bo zewsząd kłębiły się te ogromne szaro granatowe chmurzyska i nawarstwiały coraz mocniej. I nawet widać było czasami, że gdzieś tam na horyzoncie pada. Jasne smugi deszczu nad wzgórzami widoczne były u nas całkiem wyraźnie. Biegałam więc z aparatem fotograficznym uwieczniając ten cudowny spektakl obłoków i czekając z niecierpliwością na pierwsze krople wody oznaczające początek upragnionych opadów. W całej okolicznej przyrodzie czuć było to oczekiwanie. To radosne podniecenie, że już zaraz, że nareszcie niebo zlituje się nad Pogórzem. Nawet psy ogarniało jakieś szaleństwo. Biegały jak zwariowane dookoła stawiku. Zaczepiały się wzajemnie do zabawy. Pyski śmiały im się radośnie i nawet Jacuś, kulejący staruszek, nabierał dawnego wigoru.
Ale cóż. Potem wszystko mijało. Gdzieś tam daleko
od nas łaskawe niebo zsyłało komuś zbawczą sikawicę. Jednak nie nam, nie nam.
Tutaj chmury znowu zmieniały zdanie. Odechciewało im się najwidoczniej przeistoczenia
w deszcz. A w końcu rozpływały się w oddali i znowu ukazywało się ostre słońce,
które choć pięknie oświetlało ogród, łąki i lasy to przecież nie przynosiło ulgi
wyschniętym ziemiom i spragnionym roślinom. I znowu, jak co wieczór musiałam krążyć
po ogrodzie z konewką, podtrzymując przy życiu nieszczęsne rośliny.
Od tej suszy nasze
ogrodowe oczko wodne zamieniło się w smętną i maleńką, zatęchłą kałużę. Jednak nawet
ta resztka wody cały czas zwabiała do ogrodu spragnione ptaki i owady. A
pewnego popołudnia przyciągnęła także jeża. Biedak przytuptał do owej kałuży pewnie
ostatkiem sił, ale pił a potem czkał tak głośno, że usłyszała go Hipcia i zafascynowana
warowała nad stawikiem, nigdy wcześniej takiego zwierza przecież nie
widziawszy. Obawiając się, że psy mogą zrobić jakąś krzywdę jeżowi Cezary ubrał
grube rękawice i wyniósł kolczastego gościa na pole za naszym płotem.
Obserwowaliśmy go tam przez jakiś czas, póki nie zniknął w gęstwie wysokich
traw.
Ale cóż! Nie ma
róży bez kolców. Albowiem teraz pada u nas co dnia. I nie miałabym nic przeciw
temu, a wręcz przeciwnie, bo cieszę się, że rośliny nareszcie mogą się napić do
syta. Jednak taki mokry stan rzeczy bardzo podoba się ślimakom, które niby
zombie w nieprzeliczonych ilościach atakują ogród i pożerają co tylko się da. Najbardziej
jak zawsze smakują im ogórki i łubiny. Jednak nawet miętą i wrotyczem nie
pogardzą. Dlatego po kilka razy dziennie wyruszamy z Cezarym na ślimacze łowy.
Uzbrojeni w długie kije, na końcach których zamocowane są małe ostrza krążymy po
ogrodzie i tępimy wszechobecne mięczaki. A te, których nie da się w ten sposób
unicestwić zbiera się ręcznie do wiaderka ze słoną wodą, gdzie momentalnie
kończą swój ślimaczy żywot. Nie cierpię tej morderczej, obrzydliwej roboty, ale
cóż począć, skoro nie da się inaczej ochronić ogrodu przez bezlitosnym pożarciem. Ślimaki to
obojnaki, które rozmnażają się w tempie błyskawicznym. Niektóre mogą w sezonie
złożyć po kilkaset jaj, z których bardzo szybko wylęga się równie żarłoczne
potomstwo. Ech! Z tego wszystkiego nawet śni mi się po nocach, że monstrualne
ślimory podobne do węży albo potwornych wijów szparą pod drzwiami włażą do mojej
sypialni łakomie rozdziawiając paszcze. I muszę uważać, żeby bosą stopą nie nastąpić
na te oślizgłe potwory a przede wszystkim by nie dać się im zjeść...
Lubię o świcie wyjść do ogrodu.Zapatrzeć się w dal. Odetchnąć świeżym powietrzem. Zapomnieć o koszmarach nocnych i w ogóle o całym świecie. Napawać się przez chwilę tą bujnością, zielonością, kolorami dopóki nie zerknę w dół, gdzie jak zwykle brązowieją i rudzieją nieprzeliczone ilości żądnych posiłku ślimaków. ....Zatem chcąc nie chcąc znów biorę szpikulec albo wiaderko ze słoną wodą w dłoń i ruszam na polowanie.
Na razie poranek u nas pogodny, ale w prognozach widoczne są kolejne deszcze. I widać malownicze chmury na nieboskłonie. No cóż.
Nigdy nie może być idealnie. I sama już nie wiem, co gorsze, czy susza, czy
mokrawica…
Z tą pogodą jest podobnie u mnie. Każdego dnia sms - Alert pogodowy - i susza. Dzień czy dwa, trochę popadało i koniec. A w innych rejonach mają wiele kłopotów z nadmiarem wody. Na straganach wszystko drogie. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, Olu. Pogoda jest irytująca. Albo za sucho albo za mokro. I nie ma sprawiedliwości, bo rzeczywiście są rejony, gdzie jeszcze nie padało a są i takie, gdzie pada w ilościach ogromnych.
UsuńCeny na straganach i w sklepach to jakaś paranoja. A jak prąd podrożeje za chwilę, to będzie jeszcze gorzej.
Pozdrawiamy Cie serdecznie!:-)
U mnie podobnie, wszędzie padało, tylko nie u nas, ale teraz pada jak należy, najlepiej gdy w nocy, a w dzień słonce.
OdpowiedzUsuńDookoła wielkie koszenie traw, mam nadzieję, że nie wyschną znów na popiół.
Oby deszcze i burze nie uprzykrzyły wam za bardzo życia!
jotka
Pogoda rzadko kiedy potrafi sprostać naszym oczekiwaniom. Zawsze czegos za duzo albo za mało. A z koszeniem to jest taka sprawa, ze trzeba kosić póki trawa w miarę sucha, bo mokrej kosiarka nie chce zbierać. A trudno utrafic w dobry termin z tym koszeniem, skoro deszcze tak nieprzewidywalne.
UsuńDobrego tygodnia, Asiu.
Jak narazie to u nas ten etap z podlewaniem konewką, pada wszędzie dookoła ale u nas nic. Coś w tym jest, podlewanie wodą z konewki, nawet odstaną i z pokrzywami czy miętą nie daje takiego kopa jak deszcz z niebios. Coś tam z góry musi być najpożywniejszego. Znam ten ból ze ślimakami ale już ze wspomnień, do donic, wiader, pojemników na piętrze nie docierają.
OdpowiedzUsuńAno własnie. Deszczówka ma jednak w sobie jakieś magiczne właściwości. A przynajmniej dla roślin. Kiedyś zbierało sie deszczówke do płukania włosów...Dzisiaj chyba już nikt tak nie robi, bo w tej wodzie czai sie pełno zanieczyszczeń.
UsuńDobrze Krystynko, że masz spokój ze ślimakami. Oto jest przewaga mieszkania w kamienicy!:-)
U mnie podobnie z pogodą. Walczę ze ślimakami i mrówkami. Ślimaki bez skorupek przypełzały ze skoszonej po sąsiedzku łąki. Jeszcze takiej plagi nie mieliśmy. Mrówki z kolei przenoszą się kawałek dalej i walka nierówna trwa. Głaski dla piesków i serdeczne pozdrowienia dla Was.
OdpowiedzUsuńU nas ślimaki przychodzą z łąki i z ogrodu sąsiada. A poza tym zauważyłam, że chowają sie w spękanej ziemi. Wystarczy odrobina wilgoci i wyłażą na żer. Mrówek też pełno. I mszyc.I komarów i kleszczy na dodatek. Ech!
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie, Lenko!:-)
Zdjęcia piękne! U nas z pogodą podobnie. Głównie wiatr. Od Bożego Ciała burze i nawałnice, lało, że ściana wody, a teraz wietrzysko suche - pranie schnie piorunem, niestety ziemia i rośliny też. Natomiast wcześniej załapaliśmy się na sążniste przymrozki. Owoców na drzewach nic nie będzie! Kilka smętnych zawiązków jabłek się ostało. Winogrona ledwo odbiły, a o morwie w ogóle myślałam, że ją szlag trafił. To samo z orzechem. Maliny mam późniejsze, to może coś z nich będzie.
OdpowiedzUsuńO ślimakach nawet mi się pisać nie chce. Te pomarańczowe to po prostu plaga!
No i tak. Serdeczności!
Oj ta pogoda.Wszędzie rozrabia i dokucza. Tak, pranie wysycha błyskawicznie, tylko trzeba zdązyc je pozbierac zanim zacznie padać!:-) U nas teraz od nadmiaru wilgoci zaczynaja już gnić owoce na drzewach.
UsuńOch, szkoda Twoich przemarznietych drzewek owocowych. Oby w przyszłym roku było juz wszystko w porządku.
A tylu ślimaków, co w tym roku jeszcze nie widziałam! Po kolejnym deszczu i po porannych łowach stwierdzam to z całą pewnością.
Pozdrawiam Cię ciepło!:-)
Mimo ataków ślimorów i zawirowań pogodowych wygląda sielsko. Psy szczęśliwe, do ogrodu przyszedł krewny mojego Posrywka i nawet pcheł nie naniósł, dzień jest długi, ziemia pachnie, więc czegoż tu więcej chcieć? Mła zobaczyła mrowisko na Suchej - Żwirowej i teraz ma dylemata z eksmisją mrówek, jak się nad tym głębiej zastanowiła to doszła do wniosku że ma tzw. problem pierwszego świata. ;-D
OdpowiedzUsuńWygląda sielsko, bo te ostatnie deszcze zrobiły roślinom dobrze. Gęstwina i zieloność że hej! Krwwny Posrywka na pewno parę pcheł zdązył zostawic, ale psy mają obroże ochronne, wiec moze ich nic nie dziabnie.
UsuńMrowisk u nas kilka. I to całkiem sporych. No i nie wiem sama co począc z tym fantem. Najgorzej jak mrówy przed deszczem do domu sie pchają!
Uściski serdeczne zasyłam Ci Tabo!:-)
Nie będę oryginalny, gdy powiem że u mnie z pogodą było podobnie. Codziennie przychodziły alerty, codziennie zza horyzontu wysuwały się ciemne, złowrogie chmury przesiąknięte ulewami i piorunami, ale koniec końców wszystko nas omijało bokiem albo zatrzymywało się na beskidzkich wierzchołkach. Przez ostatni tydzień coś w końcu pokropiło, polało, ale też bez rewelacji, rośliny potrzebują zdecydowanie więcej.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko pięknie u Was, uwielbiam tę Waszą sielankę, której tak brak w dzisiejszych czasach...
Pozdrawiam serdecznie!
Rzadko kiedy jesteśmy zadowoleni z pogody. Zawsze czegoś jest w niej za dużo a czegoś za mało. Ale najwazniejsze jest by przyroda jakos sobie radziła z tymi niedoborami albo nadmiarami. A jak widać po bujności wszelakiej - radzi sobie. I oby tak zostało.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Z dwojga zlego chyba deszcze lepsze Olu przynajmniej cos rosnie a nie usycha...Pogoda nigdy nie spelnia naszych oczekiwan :) Ostatnio dowiedzialam sie, ze w przecietnym angielskim ogrodzie znajduje sie okolo 15.000 slimakow! To jak to pomnozyc przez wasze wloscia ... to az mi sie wlos jezy na glowie🙈 A w ogole jest paskuda pogoda juz od miesiecy, a tak zimnej wiosny maja i czerwca to ja tu nie pamietam ...12stopni i ziab! Musimy grzac, bo nie idzie wytrzymac. Wlasnie wrocilismy z pieknej goracej Szwecji , gdzie plawilam sie w 25-27 stopniach , a po powrocie przezylam szok. U nich tam teraz tez temperatury spadly drastycznie , jest 12 st i jest to o minus 6 stopni mniej niz powinno byc srednio o tej porze... Ha ha, globalne ocieplenie tez ich dopadlo jak nic😂Pozdrawiam was i zycze sil na walke ze slimakami 💪Buziaki Kitty
OdpowiedzUsuńA i jeszcze zapomniałam dodać, ze jeże chodzą sobie po spokojnych szwedzkich osiedlach od ogródka do ogródka, tam to normalka :) Jak otworzyłam drzwi , aby trochę przewietrzyć apartament to za chwile pakował się do niego rudy kot, bardzo zdziwiony, ze go nie chce wpuścić, potem jez, a na końcu jakiś staruszek .... :) Ale tam w małych miastach jest bardzo spokojnie i bardzo mało ludzi, wszystko tak nierealnie czyściutkie , pomalowane i przystrzyżone , ze wyglada jak namalowane kredka - aż takie nierealne zupełnie, ani ździebełko trawy nie odstaje, an i jeden luźny kamyczek nie leży :)) Muszę przyznać, ze chyba nie chciałabym tam żyć ...wszystko takie pod linijkę , ze aż oczy bolą :) ale na urlop ładne do popatrzenia. Buziaki
UsuńChyba rzeczywiście z dwojga złego lepsze są deszcze. Ślimaki też tak uważają!:-) Oj, takich ilości jeszcze tu nie widziałam. Wczoraj zrobiłam im dwie pułapki z piwa - kubeczki po serkach wypełnione piwem zwabiły mnóstwo slimaczych pijaków. Utopiło się ich mnóstwo. Hurra! Muszę kupić nowe piwo!:-)
UsuńTeż nie lubie takich ogrodów pod linijkę, takich wręcz sztucznych. lubie bujność, dzikość, nieokiełznanie, tajemnicze zakątki i nieprzebyte chaszcze.
Buziaki dla Ciebie Kitty!
Deszcz w ogrodzie jak zbawienie. Tak się wydaje, ale codzienne podlewanie wymaga czasu i energii. U nas nie ma ślimaków, za to mamy wiewiórki i dzikie króliki. Zupełnie nie wiem, co mogłoby je odstaszyć?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 🤗
Deszcz w ogrodzie rzeczywiście jest zbawieniem. Widać to po bujności i zieloności roslin. Wprawdzie po ilości slimaków też to widać, ale nie ma róży bez kolców.
UsuńCo mogłoby odstraszyc wiewiórki i króliki? Oto jest pytanie! Może jakiś piesek by sie nadał?
Pozdrawiam serdecznie!:-)
Jeden z naszych piesków był takim wrogiem jeży, że poza mężem nikt nie był w stanie odpędzić go od jeża, żeby go móc uratować! A deszcz ostatnio ciągle nas nawiedza.
OdpowiedzUsuńObawiam się Basiu, że i nasze psy mogłyby chcieć upolowac jeża. Na szczęście wiecej sie u nas nie pojawił (choć pewnie mógłby być sprzymierzencem w naszej walce ze ślimakami).
UsuńI u nas nadal mokro. Jednak na horyzoncie widac spore ocieplenie. Oby znowu nie nastała susza.
Te opowieści o ślimakach brzmią jak sceny z horroru. Pocieszające jest to, że widzisz wroga, ja swoich szkodników nie widzę, ale przeganiam domowymi mieszankami. Uwielbiam lato w Twoim ogrodzie. Na pewno roślinki sypną dobrem wszelakiem. A ja już zbieram ogórki, cukinie, fasolkę i pomidory. Wymieniłam ziemię, sypnęłam popiołem drzewnym, zakopuję banany i skorupki, posypuję kilogramami fusów i serce mi rośnie z radości. Trzymam kciuki za Twoje plony Oluś. Maria.
OdpowiedzUsuńŚlimaki śnią mi sie niemal co noc! Obsesja jakaś czy co? Ale nie dziwota chyba, bo z każdym dniem jest ich u nas coraz wiecej. Ech! Zaczynam i kończę dzień walcząc z tymi potworami.
UsuńI u mnie już są ogórki. Pogoda sprawia, że wszystko jest wczesniej niż zazwyczaj.
Cudownie, że wszystkie te naturalne odzywki, które stosujesz przynoszą dobre efekty. Radośc z obfitosci w ogrodzie to zapłata za całe nasze staranie i pracę.
Pozdrawiam cię ciepło, Marylko!
Olu, nie dawałam rady ochronić grządkowych upraw przed ślimakami, więc sięgnęłam po rozwiązanie ostateczne, niebieskie granulki. Wiem, że są szkodliwe dla psów, więc tylko za ogrodzeniem działki, ale nie ma mnie na codzień na Pogórzu, jakoś muszę się bronić, szkoda mojej pracy. W tym roku jakaś inwazja, z łąk idą całe tabuny rudych paskudników. Ten rok jest doświadczalny, moje uprawy pomidorów i ogórków pod folią poszły na sznurki:-) zobaczymy, co z tego wyniknie. A trawa rośnie jak wściekła, deszcze i ciepło jej służą, jeszcze nie skończy się jednego, a już trzeba zaczynać od początku. Taki to urok lata, będziemy tęsknić zimą do ciepła:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, Marysiu. W tym roku istna inwazja ślimaczej braci. Nie widziałam jeszcze czegoś takiego. Czasem aż rece opadaja, gdy sie widzi, że wszystkie starania zdają się syzyfową pracą. Ja też w jednym miejscu zastosowałam niebieskie granulki - tam, gdzie psy nie maja dojścia. Wczoraj ścięłam wszystkie łubiny, bo najmocniej przyciągały slimaki.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie
Ślimaków Pani Olgo się nie unicestwia, ślimaki się zbiera i wynosi na inny wilgotny teren, poza swoją posiadłość a one same się wyniosą. Sposób w jaki Pani to robi będzie ich tylko więcej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa pewno istnieją rózne podejścia do tego tematu i metody pozbywania sie slimaków. Bardziej i mniej humanitarne. Sposób, który sprawdzi sie u jednego niekoniecznie sprawdzi sie u drugiego. A w desperacji człowiek próbuje czego sie da.
UsuńPozdrawiam
❤
UsuńSlimaki niestety wracaja tam gdzie czuja dobre pozywienie, wyrzucalam slimaki " za miedze", ale widzialam jak wracaja. Ciagna do roslin, ktore im smakuja. Kitty
UsuńTeż mam wrażenie Kitty, że slimaki wracają w miejsca, gdzie miały full wypas. A poza tym nawet gdybym wyniosła kilkudniowy, slimaczy "urobek", to i tak pojawią sie następne i następne. Przecież u mój ogród otoczony jest łąkami, wiec masa ślimaków przychodzi stamtąd.
UsuńCześć Olusia :-)* A czemu to Acuś kuleje, biedak? Czy coś sobie zrobił w łapkę? Czy to psia peseloza może? Kiedy mu się przyglądam, to mam wrażenie, że on jest starszy niż przypuszczaliście na początku, ale już to chyba podejrzewałaś wcześniej. Piesy Wasze zadbane i widać, że wypieszczone, dobrze mają. Dołóżcie im tam tarmoszków od cioci Hani :-))
OdpowiedzUsuńNanosiłaś się tych konewek, współczuję. Nie podlewacie z węża? Mój faterek podlewał ogród z węża, ale zanim go założył konewki też szły w ruch codziennie.
I do nas w końcu dotarły deszcze od wczoraj pada z przerwami, nasze mirabelki gubią obficie owoce, nie będzie żółciutkich słodkich kuleczek i lipy też już przekwitają, a ten zapach, oj ten lipowy zapach, coś pięknego. Idę po zakupy najpierw alejką bzową, ale chodzi o te bzy prawdziwe, nie nasze ulubione lilaki, te drugie, które też mocno i słodko pachną, a potem wchodzę w alejkę lipową i inhaluję się do rozpęku tym cudnym zapachem. Do samu wchodzę na zapachowym rauszu i to samo z powrotem. Zerwałam kilka kwiatków lipy i postawiłam obok kompa. Pachniały cudownie nawet jak uschły. Czy Wasza biedna, stareńka lipka zakwitła w tym roku po tym co ją spotkało?
Problemów ze ślimakami współczuję, a jeżyk, no jeżyk z pewnością wzbudziłby u piesków niechęć. U nas też są jeże i osiedlowe pieski często je obszczekują próbując dorwać w zęby, co wzbudza obawy opiekunów piesków próbujących rozszczekane pupile odwołać z ataku.
Pozdrawiam Was serdecznie kroplami deszczu ( jak to pisze Ismena :-) )
Hanka C.
Cześć, Hanusia!:-)* Tak, nasz Acuś już jest mocno wiekowy i dlatego ma problemy ze stawami . A ile ma właściwie lat? jest u nas od dziewieciu a chyba mógł mieć wtedy miedzy trzy a pięć. Dzisiaj więc tak czy siak to staruszek . Raz kuleje bardziej, raz mniej. Zalezy od dnia i pogody. Najbardziej lubi teraz spać i to nie byle gdzie, ale na swoim mięciutkim legowisku (bo na kanapę nie daje już rady wskoczyc). Widać po nim, że mocno sie postarzał, ale poza tym nadal jest serdeczny, spragniony pieszczot i często beztrosko radosny.
UsuńTo podlewanie z konewki ma taką cechę, że to woda odstana, czyli cieplejsza niż z węża - a taką rośliny lubią najbardziej. Tak czy siak i z węża czasem podlewam, ale ostrożnie, żeby nie zaszkodzić roślinom).
I ja niedawno zachwycałam sie zapachem kwitnacych lip - obok Biedry rosnących. Cos wspaniałego! Nasza poraniona, stareńka lipa też kwitnie, ale słabo ją czuć, bo gałęzie wysoko i w sumie niewiele ich już zostało.
Ostatnio przeczytałam, że slimaki są zagrożeniem nie tylko dla roślin ogrodowych, ale i psów. Roznoszą bowiem w swym śluzie jakieś pasożyty, które mogą dostac się do przewodu pokarmowego psów. Trzeba wiec tępic dziadostwo jak tylko sie da. Łąk wokół mnóstwo. Przychodza stamtąd w strasznych ilościach. A ja nie mogę im pozwolic na przekraczanie płotu na granicy mojej posiadłości. Musze być stanowcza i zdecydowana w działaniu. Pushbacki na nic!:-)
U nas wczoraj przez cały dzień bardzo lało. Dzisiaj na razie chłód i mgła. Ma być pogodnie.
Ściskam Cię serdecznie Hanusiu i powiewem mgły życzliwy usmiech zasyłam na dzień dobry!:-)*
Witaj w ostatnią wiosenną niedzielę Olgo
UsuńMoja mama co roku walczy ze ślimakami. A ich tylko przybywa.... Skąd one się biorą?
Hanka C? Miło, że cytuje moje słowa.... Przepraszam za pytanie, ale jak trafić na jej strony?
Pozdrawiam rozkwitającymi hortensjami
Ismeno (ładne imię, a może nick). nie prowadzę bloga ani vloga, jestem tylko gościem na blogu Oli. Pozdrawiam serdecznie niedzielnym chmurnym, porankiem:-)
UsuńHanka C.
Witaj w słoneczny poranek Ismeno!
UsuńŚlimaki to niekończąca się wiosną i latem historia. Raz jest ich wiecej, raz mniej. Zalezy od pogody. A ponieważ rozmnażają sie błyskawicznie a na dzień chowają sie w ziemi, stale ich populacja przyrasta.
Z tego, co wiem Hanka C. nie ma bloga, ale za to pisze mądre i pełne ciepła komentarze na blogach, które lubi.
Pozdrawiam Cię serdecznie kwitnącymi różami!:-)
Hanusiu! Chyba pisałyśmy jednoczesnie swoje komentarze. Fajna telepatia blogowa!:-)*
UsuńOluś! Dziękuję za miłe słowa ♥️, wróciłam się żeby Ciebie pozdrowić, bo moja zagubiona gdzieś niedzielnym porankiem kindersztuba kopnęła mnie w zadek przypomnieniem, żeby Cię pozdrowić, bo jak to tak, włażę na Twój blog odpowiadam Ismenie i nie pozdrawiam, ojoj. Ja jeszcze śpię. Pozdrawiam Cię Oluś serdecznie, pozdrawiam Was oboje. Idę sobie zrobić bezkofeinową kawkę. No wiem , na nogi nie postawi, ale ciśnienia nie podniesie 😘
UsuńHanka C.
P.S. Ten synchron w pisaniu to nam się czasem zdarza 😉
I ja pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, Hanuś. Oboje pozdrawiamy. I dobrej niedzieli życzymy. Takiej spokojnej, ciepłej, pachnącej lipami, różami, miętą i świeżo koszoną trawą!:-)♥
UsuńWilkary 💙🩵💙🩵💙🩵
OdpowiedzUsuńTak, wilkary!:-)♥
Usuń