Ano stało się! Po
wielu latach niezapadania na żadne grypy i przeziębienia, przyszła kryska na Matyska!
Od niedzieli toczy mnie jakoweś choróbsko, co to się nie wiadomo jak i skąd
przypałętało. Może to od tego łażenia po bezdrożach i śpiewania spotkała mnie taka
kara boska na bieżąco? Trzeba było grzecznie w chałupie siedzieć a nie jak szalona rusałka czy południca nie wiadomo po co po polach lutowych latać. Ale tak miło się latało…
Najpierw dopadła
mnie wysoka gorączka i lekki ból gardła. To tak ścięło z nóg, że prawie całą
niedzielę i poniedziałek przespałam. Teraz dokucza mi niewielka temperatura,
ale gardło boli tak, że łykanie czegokolwiek stanowi ogromne wyzwanie. Jako, że w domu zawsze mamy sporo różnych
medykamentów na wszelki wypadek od razu w ruch poszła polopiryna i witamina C, olejek
z oregano, płukanie gardła solą, pędzlowanie onego gencjaną, popijanie ziółek
czy gorącego mleka z miodem i czosnkiem albo herbatek z sokiem malinowym i
cytrynowym, imbirem, cynamonem i miodem. A do tego najważniejszy zawsze
naturalny medykament, czyli wygrzewanie się pod kołdrą, przesypianie większości
dnia oraz czuła opieka zatroskanego męża.
To wszystko powinno
pomóc. Pomogło jednak na tyle, że gorączka już odpuściła, ale zostało
osłabienie, czerwone jak po oparzeniu i bardzo bolesne gardło a do tego suchy,
męczący kaszel i kłopoty z mówieniem. We wtorek zdecydowałam zatem, ze
przydałaby się jednak pomoc lekarza. No bo może antybiotyk by się tu nadał albo
coś równie mocnego? Od wielu lat nie zażywałam żadnych antybiotyków, bo po
prostu byłam zdrowa i nie potrzebowałam ich. Do przychodni rejonowej też rzadko
chadzałam, bo nie było po co. Człowiek szczęśliwy jak tam iść nie musi. Jednak
nie chodząc, nie zdaje sobie sprawy jak ciężko się do lekarza teraz dostać.
Okazuje się, że panie w rejestracji mogą danego dnia zarejestrować na wizytę
lekarską ściśle określoną ilość pacjentów. I nie wolno im tej ilości
przekraczać. Takie są procedury. Na dodatek listy chętnych do lekarza wolno im
tworzyć tylko na dwa kolejne dni z rzędu. Jeśli brak na nich już miejsca trzeba
próbować zapisać się na kolejną listę. Za dwa dni. Próbowałam po dwakroć ( wisząc
na słuchawce prawie godzinę, bo tylu wydzwania do nich pacjentów) i niestety,
nie załapałam się. Przychodnie to
dzisiaj istne twierdze. A co mają począć pozostawieni sami sobie pacjenci? Cóż.
Udać się do apteki i zakupić cokolwiek, co da się bez recepty dostać. Ale bez
gwarancji, że to pomoże, bo tak naprawdę przydałoby się by lekarz człowieka
obejrzał i przepisał mu coś konkretnego. Tak stwierdziła mądrze znajoma pani
farmaceutka, gdy chrypiąc i kaszląc kupowałam u niej tabletki do ssania, syrop i
pastylki przeciwgorączkowe do rozpuszczania w wodzie. Cóż. Zgadzam się ze stwierdzeniem miłej pani
farmaceutki w zupełności, ale wiśta wio, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić!
Dziś rano
poczułam się wreszcie nieco lepiej, ale z kolei Cezary poczuł się gorzej. Znowu
w ruch idą domowe środki leczenia oraz te wszystkie medykamenty, które mamy pod
ręką. W średniowieczu wszak ludzie tylko tak się leczyli i jakoś się wszystko
kręciło. No, ale wówczas można było jeszcze z porady jakiej mądrej babki czy
znachorki skorzystać, o ile ich wcześniej na stosie nie spalono… Ha! Dzisiaj cywilizacja pełną gębą! Cud, miód i malina! To może by do przychodni się umówić? Szkoda
gadać! Po godzinie oczekiwania na sygnał zgłoszenia dowiedziałam się, że być może
na początku przyszłego tygodnia zwolnią się jakieś miejsca. Trzeba dzwonić…Ech,
to wszystko zdaje się niczym sen wariata albo fragment utopijnej powieści F. Kafki
„Zamek”.
W przystępie weny
oraz wisielczego humoru napisałam zatem poniższą pioseneczkę. Nucę ją sobie rzecz
jasna w myślach. Bo głośny śpiew w obecnym stanie mojego gardła absolutnie jest
niemożliwy.
Słowa pasują do melodii szlagieru Maryli Rodowicz „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma”.
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma…
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma
Do przychodni się dostać to cud
Pókiś zdrowy to obcy ci temat
Lecz w chorobie pomocy chcesz łut
Pókiś zdrowy to obcy ci temat
Lecz w chorobie pomocy chcesz łut
Ideały poszły w dal
Dziś w ich miejscu został szmal
Tylko ludzi, tylko ludzi
Tylko ludzi, chorych ludzi żal
Hipokrates – z grobu wstań
Bractwu w kitlach wykład daj
By ponownie zrozumieli
Że są po to aby służyć nam!
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma
Procedury zajęły ich tron
Biurokracji się szerzy gangrena
Służba zdrowia jest zimna jak szron
Biurokracji się szerzy gangrena
Służba zdrowia jest zimna jak szron…
Ideały poszły w dal
Dziś w ich miejscu został szmal
Tylko ludzi, tylko ludzi
Tylko ludzi, chorych ludzi żal
Hipokrates – z grobu wstań
Bractwu w kitlach wykład daj
By ponownie zrozumieli
Że są po to aby służyć nam!
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma
Lecz choroby do człeka wciąż lgną
Radzić sobie samemu więc trzeba
A medycy w swych twierdzach niech tkwią
Radzić sobie samemu więc trzeba
A medycy niech w twierdzach swych tkwią
Ideały poszły w dal
Dziś w ich miejscu został szmal
Tylko ludzi, tylko ludzi
Tylko ludzi, chorych ludzi żal
Hipokrates – z grobu wstań
Bractwu w kitlach wykład daj
By ponownie zrozumieli
Że są po to aby służyć nam!
podkład muzyczny do samodzielnego śpiewania
Dla mnie temat bardzo na czasie. U nas jest moze o tyle lepiej, ze oprocz zwyklych gabinetow lekarskich gdzie czlowiek ma swoich "dochtorow" na celowniku (wiesz co mam na mysli) sa tzw. Urgen Care przychodnie gdzie moze isc kazdy w przypadku potrzeby naglej lub mniej naglej. W sumie w przypadku jak Twoj to zalatwia wizyte u doktora rodzinnego. Bylam tam raz, Junior tez i w sumie czas oczekiwania nie byl dlugi (ja mialam szczescie i czekalam tylko chyba 20 min ale to bylo latem) Junior czekal cos ok 1.5 do 2 godzin.
OdpowiedzUsuńA teraz Ci powiem jak ja robie tzw. Fire Cider (ognisty cydr) na zime.
Skladniki: korzen imbiru, chrzanu, kurkumy, czosnek, cebula, mozna dodac papryke jalapeno lub habanero (ta druga jest bardziej ostra) Tych skladnikow ma byc jednakowa ilosc czyli np. jedna szklanka kazdego juz posiekane.
Wszystko to siekamy, wrzucamy do sloja, dodajemy tez kawalki cytryny i zalewamy octem jablkowym ale wlasnej produkcji bo to musi byc ten metny ocet, dosladzamy miodem lub syropem klonowym i odstawiamy na tydzien.
Po tygodniu przecedzic, przechowywac w chlodnym miejscu (ja przechowuje w spizarni), takie miejsce powinno tez byc ciemne, ale ja dodatkowo wlewam do ciemnych butelek.
Robilam to juz dwa razy, powinno sie ponoc stosowac lyzke stolowa na noc, ja sie nie bawie w lyzki ot biore lyk prosto z butelki - w koncu to moja osobista butelka.
Junior od tego ucieka, no ale to sie nazywa mlody wiek i brak potrzeby. Przyjdzie czas i na niego.
Odnoszę wrażenie, że sytuacja z dostępem do przychodni lekarza rodzinnego w naszym regionie bardzo się pogorszyła. Pewnie w innych regionach Polski jest lepiej a w innych gorzej. Zależy to też od obłożenia pacjentami, sezonu grypowego itp. Tak czy siak dostanie sie tutaj do lekarza graniczy teraz z cudem. A nie tak przecież powinno być...
UsuńDziękuję Ci Marylko za poradę w sprawie domowego leczenia a właściwie zapobiegania chorobom. Zapisuję sobie zestaw wymienionych przez Ciebie specyfików. Rzeczywiscie przydałoby sie na wszelki wypadek mieć w domu taki skuteczny, ognisty cydr!:-)
Ballada bardzo udana, w przychodniach dla plebsu zostali chyba sami emeryci i Ukraińcy...dobrze, że na emeryturze nie potrzebuję zwolnienia lekarskiego. Ostatnio zrobiłam podobnie, zakupiłam w aptece to i owo i na szczęście pomogło.
OdpowiedzUsuńZdrowia Wam życzę, bo dziś albo do znachorki, albo pomodlić się;-)
Wiesz, póki dokucza człowiekowi przeziebienie czy coś w tym stylu i może sie człowiek sam jako tako wyleczyć, to mozna jakoś znieśc ten stan rzeczy. Gorzej jeśli wdają sie powikłania albo od razu jest to cos powazniejszego. Pozostawienie człowieka w takiej sytuacji samemu sobie, to jak skazywanie kogoś na cierpienia a może i na najgorsze. Ale biurokracji i tak to nie obchodzi...
UsuńAno, porobiło się z tą tzw. służbą zdrowia i faktycznie - dostać się do przychodni podczas sezonu zachorowań jest trudno. Zdrowiejcie więc oboje, Olu i Cezary - z lekarzem lub bez 💗
OdpowiedzUsuńChyba jest z tym wszystkim coraz gorzej. Człowiek latami nie koryzsta ze służby zdrowia aż w końcu majac taką potrzebę odbija sie od ściany. Naprawdę nie wiem tylko na co idą pieniądze z naszych składek zdrowotnych.
UsuńDzięki za dobre słowo, Lidko♥
Może i lepiej że się nie dostałaś do lekarza. Bo nigdy nie wiadomo, czy to by ci pomogło, czy jeszcze bardziej zaszkodziło. Wzmacniamy zatem moc pozdrowień💚😀🐕🔥☀️
OdpowiedzUsuńMoże i lepiej...Tak czy siak my jako pacjenci powinniśmy mieć zapewniony dostęp do lekarza. W końcu po cos oni są. Nie tylko po to by ciagnac kasę.
UsuńDziękuję za Wasze pozdrowienia i serdecznie Was pozdrawiam!*♥*
Przykro mi Olu, że cierpisz. Wiem jak to jest, bo dopiero od tygodnia czuję się świetnie. To trzecie przeziębienie w ostatnich miesiącach, pewnie przez latanie i zmianę klimatu. W Urugwaju chciałam szybko stanąć na nogi i wzięłam antybiotyk, w tej części świata można bez recepty. Nie dość, że nie pomógł, to wyczytałam, że jelita potrzebują roku, żeby się zregenerować po truciźnie. Jogurty i kiszonki wcinam, a piszę Ci o tym, żebyś nadal ufała własnym i naturalnym lekarstwom. Poprzednim razem miałam kaszel duszący i jakiś głos w głowie mi szepnął- zrób syrop z cebuli. Pomogł po 2 dniach. Duża cebula pokrojona drobno, dwa ząbki czosnku, sok z cytryny i miód. Wyszedł smaczny i łagodny sok, który mnie uratował. U nas też chorujemy jedno po drugim, dobrze, bo zawsze jest ktoś na chodzie, żeby się zatroszczyć o wszystko. Piosenka świetna, zaśpiewałam sobie w głowie, bo na starość fałszuję i skrzeczę. Życzę Wam powrotu do zdrowia, dbajcie o siebie. Ściskam mocno❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńMaria🙂
Usuń"Szlachetne zdrowie nikt sie nie dowie jako smakujesz aż sie zepsujesz". Człowiek przeważnie nie docenia swego szczęścia, gdy nic go nie boli i ma siłę do działania. Na szczęście choroby przeziebieniowe da sie wyleczyć samodzielnie w domu, tylko trzeba uważać na siebie, żeby to przeziebienie nie przekształciło sie w nic powazniejszego. Pamietam lata temu, gdy chorowałam na grypę i po kilku tygodniach wylądowałam w szpitalu z ostrym zapaleniem płuc. A tam od razu antybiotyk w kroplówkach ratujący życie. Nie wiem, jak z tym byłoby dzisiaj bo sie wszystko w słuzbie zdrowia pogarsza zamiast polepszać.
UsuńDziękuję Ci Marylko za przypomnienie o syropie z cebuli. Cebula zawsze przecież w domu jest. A wiec to specyfik na wyciągniecie ręki.
Tak, chorowanie jedno po drugim sprawia, że mozna zatroszczyć sie o tego, kto w danym momencie czuje sie gorzej.
Cieszę się, że pośpiewałaś moja piosenkę!:-)
Ściskam Cię bardzo serdecznie!*♥*
Dopiero pocieszałaś mnie, a tu i Ciebie dopadło. Trzy raz chorowałam w krótkim odstępie czasu, ale do przychodni też nie chodziłam, bo nie miałam sił, objawy podobne do Twoich, ból gardła jeszcze mi dokucza od czasu do czasu. Domowe medykamenty tylko były w użyciu, mam swoje syropy z pędów sosny, z młodych szyszek, a także z podbiału i tymianku, zapas mocno naruszony, bo cała rodzina korzystała, trzeba w tym roku uzupełnić. Ratujemy się również bańkami stawianymi na zimno, mam dwa komplety, dzieciakom też stawiam, plecy mają jak biedronki, zmuszają organizm do obrony. Jeszcze przed nami marzec, zdradliwe powietrze, słońce będzie nas wyciągać do zajęć na podwórku, ale trzeba się strzec:-) Zdrowiejcie, Olu, dbajcie o siebie, napominaj Cezarego, żeby nosił czapkę:-) mój mąż się denerwuje na to, ale za mężczyzn trzeba myśleć czasami:-) serdeczności ślę serdeczne.
OdpowiedzUsuńAno dopadło, ale na szczęście nic nie trwa wiecznie i u mnie większosc objawów, poza katarem i osłąbieniem już ustapiła. Teraz Cezary przechodzi wszystkie męki po kolei...Dobra rzecz taki syrop z pedów sosny, tylko, że jak pomyslę, to w naszym lesie brak niskich sosen. Trzeba będzie gdzieś pojechać i poszukać. A póki co leczymy sie tym ,co mamy.
UsuńOboje z Cezarym nie wychodzimy z domu bez czapki, wiedząc jak zdradliwa jest obecna pogoda.A wychodzić nawet w chorobie trzeba bo ktos musi przynieść drewno do palenia w piecu i popiół wynieść.
Dziekujemy i pozdrawiamy Cię serdecznie, Marysiu!*
To zupełnie jak mojego męża - złapało i puścić nie chce. Mieliśmy dzisiaj jechać w góry.
OdpowiedzUsuńA wiec sama widzisz, jak to jest. Choroba pojawia sie ni z tego ni z owego i nie ma rady jak zostać w domu i się porządnie kurować....Góry muszą poczekać.
UsuńProblem polega na tym, że ja już nie będę miała wolnego tyle co teraz. A urlop dawno rozpisany. No zobaczymy co teraz będzie.
UsuńNiestety, tak to właśnie bywa w życiu, że plany sobie a rzeczywistośc sobie...
UsuńOlu, zdrowiej kochana , Ty i Cezary. Wszystkie rady notuj , bo cenne , dołożę coś od siebie : Tea Tree Oil, olejek z drzewa herbacianego , maleńka buteleczka wielkości kciuka - wąchać to co pare godzin ( nie pić! ) . Używa się tego w mocno rozcieńczonym stanie na rany i zakażenia ( kropla na szklankę wody), tak silne to jest.
OdpowiedzUsuńPowąchane , zrobić jeden głęboki wdech każdą dziurka , zabija bakterie i wirusy bardzo szybko - leczy katar i kaszel i infekcje oskrzelowe. Jest tez w polskich aptekach, przy okazji sobie kupcie. Ściskam mocno Kitty
Wczoraj sobie dopiero o nim przypomniałam i moja infekcja już jest w odwrocie . W jeden dzień ogromna poprawa :) To jest jak wziewny naturalny antybiotyk . Kitty
UsuńZe mną już o wiele lepiej. Teraz Cezary ma swój krzyż pański z bólem gardła i kaszlem. Ale patrząc na mój przypadek widać, że w podobnym tempie przechodzi to samo co ja. Miejmy nadzieję, że i jemu sie wkrótce polepszy.
UsuńPostaram sie kupić ten olejek z drzewa herbacianego, jak już wyleziemy z pieleszy i wyruszymy do miasteczka (wiesz, my do najbliższej apteki mamy ok. 10 km).
Uściski serdeczne Ci zasyłam, droga Kitty!*♥*
Warto go dodac do domowej apteczki, oby juz nie byl potrzebny, ale moze sie przydac w nastepna zime . Mnie uleczyl z infekcji w jeden dzien i postawil na nogi bardzo szybko. Tylko wachaniem:)) Katar i kaszel doslownie ustaly jak nozem ucial:) Buziaki Olu, Kitty
UsuńOk, Kitty. Postaram się pamiętać o tym cudownym specyfiku. Dziękuję raz jeszcze !:-)*
UsuńJa to samo ale neosine dodatkowo używam. Ponoć przeciwwirusowe jest więc chyba pomaga. Kupiłam sobie dwa opakowania po 10 szt i do tego oregano i te inne cuslda.
OdpowiedzUsuńI biorę neosine x3 tyle ile można najwięcej
UsuńDzięki serdeczne za podpowiedź, kochany Kocurku!♥
Usuńna mokry kaszel dobre Soledum forte - tak jakby ktoś potrzebował ;)
Usuńpierwszy raz to dostałam i super zadziałało
Soledum forte? Może i nam się kiedyś przyda. Dzięki serdeczne za info!:-)
Usuńtrzeba zapisywać ja też zapisuję jak ktoś coś poleci może akurat :D
UsuńTak, masz rację!*
UsuńW każdym rejonie inaczej - w mojej miejscowości są prywatne przychodnie leczące na NFZ, walczą między sobą o pacjentów i przez to łatwiej o dostęp do lekarza. Nie zawsze trafi się do swojego lekarza rodzinnego, ale pomoc jest. U specjalistów wiadomo, że dłuższe kolejki, ale tragedii nie ma. Nawet raka leczę na NFZ i trafiłam na bardzo miły personel. Dbajcie o siebie i wracajcie do zdrowia, bądźcie ostrożni. Pozdrawiam cieplutko i życzę wszelkiego dobra.
OdpowiedzUsuńNo widzisz Lenko, jak to różnie jest w róznych częsciach Polski. Moze i u nas nastapi w przyszłości jakaś poprawa, ale na razie jest jak jest. Dostanie sie do lekarza w sezonie grypowym graniczy z cudem.
UsuńOboje pozdrawiamy Cię serdecznie i również wszelkiego dobra życzymy.
Zdrowiej Olu, później napiszę bom teraz wyłazić muszę.
OdpowiedzUsuńZdrowieję, Tabo. Powoli zdrowieję.Dzięki serdeczne!*
UsuńPozdrawiam i życzę Wam zdrowia. To najważniejsze.
OdpowiedzUsuńDziękujemy i również serdecznie Cię pozdrawiamy!
UsuńZA TE PIENIĄDZE, KTÓRE MI PRZEZ 35 LAT PRACY NA TZW. OCHRONĘ ZDROWIA ( MOJEGO) ZABRANO, TO POWINNO DWÓCH LEKARZY WAROWAĆ PRZY MNIE PERMANENTNIE, A ZAPEWNIAM IĘ- NIE WARUJĄ. WAROWAĆ TO MOŻNA POD ICH GABINETAMI DOPÓKI SMIERĆ NIE PRZYJDZIE!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w zupełności, Basiu. Za te wszystkie składki na fundusz zdrowotny, za te niedawne dopłaty covidowe pałac można by wybudować. I pewnie wielu medyków wybudowało...A my pacjenci nadal w czarnej "d".
UsuńTak, oby nikt z nas nie musiał czekać na tę " łaskę", zdrowia Wam życzę Oleńko.
UsuńDzięki, Basieńko. I wzajemnie!*
UsuńWitaj Leśna Rusałko przedwiośniem za oknem
OdpowiedzUsuńPołudnicą raczej nie jesteś:)))
Nie dziwię, że ciągnie Cię do lasu. I ja, gdybym miała go w pobliżu, nie oparłabym się jego wołaniu...
Zdrowia życzę. Cóż czasem najszybciej trzeba próbować leków z domowej, sprawdzonej apteki.
Pozdrawiam żółtym uśmiechem ranników pomimo deszczu
Ech! Obecnie taka ze mnie rusałka jak z wierzby topola!:-) Muszę dojsc do siebie zupełnie a na razie opornie i powoli to idzie. Potrzeba czasu i cierpliwości.
UsuńDziękuję za Twoje życzenia i pozdrawiam Cię serdecznie, Ismeno.
Zdrowia życzę
UsuńPozdrawiam nadzieją na uśmiech rumianego księżyca dzisiaj
Dziękuję i również serdecznie pozdrawiam Cię Ismeno!
UsuńPuk puk Grudniowa Dziewczyno
UsuńMam nadzieję, że nie dajesz się chorobie, a raczej że wyprosiłaś ją już z domu.
Czekam na Ciebie i dobre słowo zostawiam
Choroba niby sobie poszła, ale osłabienie zostało. Ale dajemy radę i chyba z każdym dniem jest odrobinę lepiej.
UsuńDziękuję za dobre słowo i uściski serdeczne Zasyłam Ci Ismeno!:-)*
Och Kochani przykro mi. Nie mogę pomóc, mogę tylko mieć nadzieję, że te domowe pomoce jakoś posłużą
OdpowiedzUsuńwrócicie do zdrowia, czego bardzo Wam życzę. O służbie zdrowia i słowie procedura to ja już nie mogę
myśleć ani mówić. Robię wszystko co w mojej mocy, żeby w niczym nie zakłócać spokoju lekarzom.
Tylko mój pesel nie chce tego zrozumieć. Każdy dzień mam wrażenie chyli się ku upadkowi służby zdrowia.
Jedynie słyszę wkoło wielkie slogany co władza robi dobrego, namowy do profilaktyki. Jedynie dociera do mnie
myśl, że młodzi powinni myśleć by w rodzinie był lekarz i prawnik. Inaczej jest ciężko. Czekałam na wizytę pół roku
by w dniu wizyty dowiedzieć się, że lekarza nie ma i mogą przerejestrować na dzień za trzy miesiące kolejnego czekania. Olu jeszcze raz przesyłam ciepłe myśli, Wracajcie do zdrowia.
No właśnie, Olu! Rzeczywistosc medialna i prawdziwe życie coraz bardziej sie rozjeżdżają. Jest już jak w czasach socjalistycznych. Propaganda swoje, zwykli ludzie swoje.
UsuńBardzo Ci współczuję tego problemu z niemożnościa dostania się do Twojego specjalisty. Powinni, gdyby zależało im na pacjencie, zapewnić człowiekowi wizytę u innego specjalisty a nie tak zostawiać na lodzie. Nóz się w kieszeni otwiera na to wszystko...
Ech! Życie toczy sie dalej. Trzeba sobie jakoś radzić i starać sie dostrzegac światełko w tunelu.
Oboje pozdrawiamy Cię serdecznie i gorące uściski zasyłamy!***
I w moich stronach jest tak jak i u Ciebie. Dostać się do lekarza jest bardzo trudno. Można stanąć w kolejce pod przychodnią o 6 rano i czekać. Trochę łatwiej jest uzyskać teleporadę, a w niej pierwszym pytaniem lekarza jest- czego pani ode mnie oczekuje?
OdpowiedzUsuńJa przez ponad miesiąc usiłowałam leczyć się sama. Miałam pecha, bo skończyło się zapaleniem płuc.
Wam życzę więcej szczęścia w zdrowiu.
M
Ta sytuacja z niemoznością dostania się do lekarza doprowadzi do kolejnych tragedii ludzkich. Do ciężkich chorób i nadmiarowych zgonów. Gdzie my żyjemy? Co to za kraj, któremu nie zależy na zdrowiu swoich obywateli?
UsuńWspółczuję Ci tego zapalenia płuc, bo też kiedys na to chorowałam (w normalniejszych czasach) i wiem jak ciezka to choroba. Bez odpowiedniego antybiotyku wyleczyć sie tego nie da.
Trzymaj się M.Trzymajmy sie jakoś. Po raz kolejny okazuje sie, że w razie czego totylko na siebie mozna liczyć. Pozdrawiam Cię serdecznie.
No i wyszło na dobre, kilka dni leżenia i piosenka stosowna powstała.
OdpowiedzUsuńU nas jeszcze gorzej, zapisują osobiście tylko na dziś kilkanaście osób a reszta wraca do domów. Telefonicznie można się rejestrować od 12 ale wtedy już rzadko jest jakieś pojedyncze okienko. Twierdza oblężona.
Zdrowiejcie średniowiecznymi sposobami. przytulam gorąco.
Piosenka, jak śpiewali starsi panowie, jest dobra na wszystko!:-)
UsuńA co do koszmarnej służby zdrowia w naszym kraju to smutno i wstyd, bo z tego co pamiętam o wiele lepiej z nią było w siermieznych czasach socjalistycznych, niz teraz. Człowiek sie czuje upokorzony tym wszystkim, bo nagle czuje się tak bardzo nikim...
A my oboje czujemy sie z dnia na dzień lepiej. Przynajmniej fizycznie. jednak domowe medykamenty i ciepłe łózeczko robią swoje.
Pozdrawiamy Cię serdecznie, Krystynko.
Dużo zdrowia dla Was kochani.
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana Gabrysiu. I Wam też zdrowia przede wszystkim!*
UsuńAkurat ostatnio zdarzyło mi się dosyć poważniej zachorować (coś ciągnie się za mną już drugi miesiąc). Na początku leczyłam się domowymi sposobami, jednak jak mi przyszła sesja, a ja z ledwością trzymałam się na nogach, to poszłam do lekarza, chociażby po zwykłe l4. Dostałam się do lekarza, co prawda musiałam odczekać swoje, ale to już można jakoś przeżyć. To co prawda nie jest moja lekarka, ale też czułam się tak źle, że też nie wybrzydzałam. Lepszy rydz niż nic. Osłuchała, skierowała na test COMBO (żeby wykluczyć infekcję wirusową), dała antybiotyk. Co prawda niewiele mi on pomógł, jednak na samą opiekę medyczną nie będę tym razem narzekać, bo mnie zaskoczyła. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak widać, w naszym kraju różnie to bywa z dostępem do pomocy lekarskiej. Gdzieniegdzie lepiej, gdzieniegdzie gorzej. Tak czy siak każdemu, gdy jest chory nalezy się pomoc lekarska. Jesli jej nie otrzymuje, to znaczy iż cos z tym naszym systemem opieki jest nie tak. bo to istna loteria. Jeden zdoła pomóc sobie sam, wyleczyc sie domowymi sposobami. Inny nie. A czy ktos weźmie za to odpowiedzialnosć? Czy idzie w tej sprawie ku lepszemu? Nie idzie. A im człowiek starszy, tym bardziej kruchy, tym bardziej bezradny.
UsuńPozdrawiam Cię, Karolinko.
Jak tam u Cię i Cezarego z choróbskiem. Przeszło już choć troszki?
OdpowiedzUsuńTak, przeszło, ale jeszcze nie całkiem. Nadal słabujemy, pokasłujemy i smarkamy. Widocznie takie to zawzięte wirusy. Ale walczymy i zwycieżymy!:-) Dzięki, Tabo!:-)*
UsuńNo to teraz cóś sobie na wzmocnienie zapodajcie. Najlepsze są wzmacniacze w typie przyjemności życia. Mła np. do takich przyjemności zalicza naleweczkę do wieczornej herbatki albo... surówkę z kiszonej kapusty. Taką zwyczajną, z marchewka, cebulką i jabłuszkiem i duuużą ilością dobrego oleju. Strasznie mła na takie cóś ciągnie po wszystkich wyziębieniach czy tam innych grypach. Co do systemu opieki to od paru ładnych lat już leży i kwiczy. Sam się ten system prosi o lekarza. :-/
UsuńPopieram, Tabo! Trza sobie dogadzać i witaminami wzmacniać, co by życie jakoś w zmarniałe członki wróciło!:-)A co do systemu opieki, to pozostaje tylko warczeć nań.
UsuńMam nadzieję, że choróbsko poszło w siną dal...
OdpowiedzUsuńNiby poszło Agnieszko, ale zostawiło po sobie osłabienie i ogólną niemoc...
UsuńOlu, mam nadzieje, ze powoli wracacie do dawnej formy i z dnia na dzien jestescie silniejsi. Zdrowe jedzenie , slonce i powietrze pomoga , mam nadzieje, ze macie tego wbrod . Goraco pozdrawiam Kitty 🌤️🍎🌤️
OdpowiedzUsuńKitty droga! Chyba pomału dochodzimy do formy stosując wszystko to, o czym wspomniałaś. Nadal jednak czujemy osłabienie. Staramy się więc nadal oszczędzać i nawet jak jest słońce nie forsować się za wiele. A przydałoby się szybko odzyskać siły bo mamy ogrom drewna do zwiezienia i pocięcia...
UsuńOboje pozdrawiamy Cię serdecznie i dziękujemy za pamięć!♥
Wzajemnie Olu, tylko sie kochani nie przeciazajcie, robota nie zajac🐇 a jak ucieknie to trudno, zlapiecie ja kiedy indziej, a zdrowie najwazniejsze😘Kitty
UsuńMasz rację, Kitty!♥
Usuń