Dawno już nie
pokazywałam na blogu naszych trzech piesków, nieprawdaż? Jednak w
końcu nadeszła na to pora. Ponieważ w ubiegłą środę pogoda była słoneczna i
śnieżna, a do tego nie przesadnie mroźna, postanowiliśmy z tego skorzystać i wyruszyć
z psiakami (jakże ładnie zwanymi przez Drevniego Kocurka "wilczarami") na długą przechadzkę po lesie. A przy okazji, rzecz jasna,
zrobić im trochę zdjęć!:-)
Psy jak zawsze ogromnie uszczęśliwione były pomysłem wyjścia na spacer. I zaraz w szaleńczej radości, na łeb na szyję wybiegły za bramkę ogrodu a potem przez pola pognały niczym strzały w stronę lasu. Dziewiczy śnieg rozpryskiwał się na boki pod wpływem ich szybkiego biegu a ich emanujące euforią psie pyski co chwila zanurzały się w puszystej bieli. Pełna entuzjazmu Misia podskakiwała wysoko, tarzała się wesoło, popiskiwała od nadmiaru emocji i przybiegała do nas by koniecznie podzielić się radością i entuzjazmem.
Tymczasem oświetlony przedpołudniowym słońcem bukowy las rozpościerał się przed nami w całej swej krasie i wprost zapraszał do zagłębienia się w nim...
W pewnym momencie wszystkie psy odbiegły w brzozowy zagajnik. I długo nie dawały się stamtąd wywołać. Zupełnie jakby odkryły tam dla siebie coś bardzo fascynującego. I już po chwili przyczyna ich zainteresowania stała się dla nas jasna. Oto Misia znalazła w krzakach coś ciekawego i zmierzając w naszą stronę tryumfalnie niosła owo "coś" w pysku. Była to noga sarny wraz z raciczką kompletnie obgryziona z mięsa. Albo raczej pozbawiona owego mięsa przez człowieka, ponieważ widać było na niej równą linię cięcia. Nie pierwszy to raz, gdy któreś z naszych psów znalazło pozostałości po kłusowniczym procederze...
Zabrałam Misi ową kość i zawiesiłam ją wysoko na drzewie aby żaden z psów nie mógł po nią sięgnąć. Obawiałam się bowiem zażartej kłótni między nimi. Każde z nich popatrywało łakomie i zazdrośnie na trofeum Misi i wiedziałam, iż prędzej czy później dojdzie między nimi do próby kradzieży "cennego" znaleziska. Szybko odeszliśmy stamtąd, byleby znaleźć się jak najdalej od feralnego miejsca, gdzie zapewne spoczywało jeszcze wiele innych szczątków nieszczęsnej sarny.
Wędrowaliśmy w stronę wzgórza, skąd rozciągał się malowniczy widok na Jawornik Polski.
Stamtąd rozpoczęliśmy już drogę powrotną. Była już na to najwyższa pora, bo chociaż przeszliśmy dotąd zaledwie kilka kilometrów, to stwierdziliśmy, iż wspinanie się pod górę a do tego brnięcie w śniegu wymaga jednak sporej siły. Ani my ani psy nie możemy się poszczycić zbyt dobrą kondycją. Zwłaszcza Jacuś - mocno już starszy pan wykazywał duże oznaki zmęczenia a momentami nawet utykał. Dlatego zwalniał, przysiadał co i rusz, kładł się a jego ogonek tak radośnie uniesiony do góry na początku spaceru, teraz oklapł mu zupełnie. Także Hipcia miała kłopoty z chodzeniem, bo śnieg, który dostał się jej między palce zamarzł i w postaci twardych, lodowych kulek mocno ją uwierał. Wszystkie psy skwapliwie korzystały z każdej okazji, w której mogły odpocząć. A i my coraz chętniej przystawaliśmy by odetchnąć, rozejrzeć się dokoła, nabrać ochoty do kontynuacji spaceru.
A mimo utrudzenia chciało się iść bo słońce cały czas świeciło mocno i było po prostu cudnie a do tego energetycznie. Las migotał milionami diamentów a błękitne niebo optymistycznie przebłyskiwało spomiędzy drzew. Taka wspaniała, idealna do wędrowania aura nie zdarza się wszak co dzień. Trzeba było zatem wykorzystać ten dobry czas i cieszyć się na zapas przyjazną pogodą, a zwłaszcza mrozem, słońcem i obfitością czystego śniegu. Tym bardziej, iż prognozy na najbliższy czas zapowiadały spore ocieplenie, roztopy i deszcze...
Wspaniałe wszystko, dziękuję.
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję!:-)
UsuńPiękne zdjęcia, a pieski dzielne i zadowolone ze spaceru. Pozdrawiam Jaworowo i przesyłam głaski dla psinek.
OdpowiedzUsuńDziękuję!:-) Pieski były zadowolone, ale ogromnie zmęczone bo dawno już sie tak nie nachodziły. Mam wrażenie, że jeszcze dzisiaj odsypiają tamten spacer!:-)
UsuńPozdrawiam serdecznie!:-)
Widać, że świetnie się bawią
OdpowiedzUsuńByły szczęśliwe!:-)
Usuń💗💗💗
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńPieseły to zupełnie nie mój świat, są dla mnie zbyt absorbujące. Ale zawsze fajnie to wygląda w lesie jak ludzie idą ze swoim posłusznym stadem.
OdpowiedzUsuńCo do kłusowników, nie boisz się, że gdzieś tam w lesie mogą być porozstawiane sidła, w które mogą wpaść psy?
Nasze psy, jako że mają gęstą sierść lubią tarzać sie w śniegu i biegać po nim. Na co dzień mają ogród, jednak kiedyś muszą się porządnie i długo wybiegać. Jednak i one w pewnym momencie łaknęły powrotu do domu, dokładnego wylizania łap i brzuchów, porządnego odpoczynku.
UsuńCo do sideł...Tak, jest niestety takie niebezpieczeństwo. Lata temu nasza ukochana psinka Zuzia odbiegła za daleko i wpadła w takie sidła w czasie spaceru. To był taki drut, który zacisnął sie wokół jej brzucha. Dobrze, że byłam blisko i zaraz ją uwolniłam. A drut zabrałam do domu, żeby żadne zwierzę juz w niego nie wpadło. Później znalazłam jeszcze kilka takich drutów i zabrałam je z lasu. Kłusownicy zakładają sidła na trasach, którymi zazwyczaj biegają sarny. Głównie w drodze do potoku, zatem staramy sie chodzic z dala od niego i nie tracić naszych psów z oczu...
Oczywiście zgłosiliście to. I nic z tym nikt nie próbuje robić?
UsuńOch, to jest trudny temat i nie chcę sie tu o nim rozpisywać na blogu. Podsumuję go zatem jednym zdaniem. To jest walka z wiatrakami!
UsuńRozumiem. Jak większość w tym kraju.
UsuńAno właśnie!
UsuńLas i góry są piękne o każdej porze roku. Dziękuję za relację, pozdrawiam 🤗
OdpowiedzUsuńTo prawda. Okolice, w których mieszkam są piękne przez cały rok, ale zimą chyba szczególnie. No i zimą nikt do lasu poza nami na spacery nie chodzi. Mamy więc go do swojej dyspozycji!:-)
UsuńPrzepiękne miejsca, a zima słoneczna jest urokliwa. Stęskniłam się za widokiem tych kudłatych mordek. Widać,
OdpowiedzUsuńże i im pasuje taka zima, mimo wiekowego Jacusia. To tak jak i ja już wysiadam z kondycją. A dodatkowo wieje
na okrągło. Przez kilka dni była jesienna aura, ale znowu ładnie posypało. Pozdrawiam serdecznie, Trzymajcie się
zdrowo i ciepło. A mordki szmeram za uchem.
Tak, gdy zima jest mroźna i słoneczna świat wygląda wtedy pięknie. I psy są szczęsliwe na śniegu. Jacuś też był szczęsliwy - do czasu. Potem sie biedak strasznie zmęczył i ledwo do domu wrócił. A na drugi dzień ledwie chodził, tak był obolały. Ech!Starość niestety jest okrutna i dla zwierząt i dla ludzi. W duszy tyle by sie chciało jeszcze a ciało odmawia współpracy.
UsuńTrzymajmy sie jakoś, Olu. Cieszmy sie tym, co jest, co jeszcze możemy.
Pozdrawiamy Cię serdecznie!:-)
Kocham psy czysta miloscia od dziecinstwa i nigdy sie psow nie balam, tylko zawsze kazdego od razu glaskalam i tarmosilam , szalam z kazdym , ktory chcial sie bawic, a psy odwdzieczaly mi sie dzika radoscia i lizaniem mojej twarzy i rak.. One czuja, kto je kocha, a kto sie ich boi, a kto zagraza... Ironia losu taka, ze nigdy nie mialam i nie moglam miec wlasnego psa. W dziecinstwie nie zgadzali sie rodzice, potem w zyciu doroslym ciagle przeprowadzki i inne zawirowania nie pozwolily mi , aby wreszcie spelnic moje marzenie... Z drugiej strony , teraz sie boje - boje sie wlasnie tego cierpienia, ktore zostaje po stracie psiej milosci.. Wasze pieski kocham na odleglosc , ciesze sie nimi razem z wami , choc strata waszej Zuzi i mnie dosiegla , nawet poprzez internet. Niech sie bawia i dokazuja jeszcze przez dlugie lata , niech niosa radosc i milosc, bo nie ma w swiecie nic wiekszego niz oddane i wierne psie serce🩷Kitty
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest z miłoscią do psów, jak napisałaś. To mnóstwo radości, ale i cierpienia. Nieuniknionego cierpienia, gdy kochamy tych, którzy odchodzą...Kilka razy w życiu doswiadczyłam już takich psich czy kocich odejsć. Nie da sie tego zapomnieć. Ale wiesz, miłośc do tych psów cały czas jest we mnie zywa i mam takie naiwne marzenie, bym kiedyś, gdy odejdę, spotkała gdzieś tam wszystkie swoje utracone, ukochane zwierzaki. To byłoby cudowne i chyba wielu przyjaciół zwierząt ma podobne pragnienia...
UsuńPóki co nasze trzy psiaki są z nami. Dają nam ogrom miłości. My odpłacamy sie tym samym. Oby to trwało jak najdłużej.
Serdeczne usciski zasyłam Ci, Kitty!*♥
Ale super wyprawa, a pogoda - marzenie, to w zimie lubię najbardziej.
OdpowiedzUsuńNawet mój wnuk cieszy się na sanki, bo wreszcie mógł wyjść po chorobie.
Sople lodu mu się spodobały do lizania!
Wspaniałe te wasze pieski, a zdjęcia niesamowite:-)
Zima jest wprost sworzona do spacerów, do zabaw na śniegu. Wiedzą o tym psy, wiedzą dzieci. A przy nich i my, dorośli tez dobrze sie bawimy. Uśmiech radosci nie schodzi z ust.
UsuńDziekuję Co Jotko za życzliwe słowa!:-)
Taki śnieg to rozumiem :) I słońce do tego. No i czas przed południem, żeby wyruszyć na taką wyprawę.
OdpowiedzUsuńTak, Lidko! Własnie taka pogoda jest wprost wymarzona na spacery. Dlatego wyruszylismy i mimo zmęczenia byliśmy z wyprawy bardzo zadowoleni!:-) A nazajutrz było sześć stopni na plusie i padał deszcz. Dzisiaj, na szczęście, znowu wróciła zima!:-)
UsuńJeszcze pamiętam zapach zimy, zmęczenie po spacerze przez zaspy i psie harce. Dzięku Twojej cudownej zimowej sesji, wszystkie wspomnienia ożyły. Jak miło wrócić do domu po takim wyczerpującym spacerze i napić się herbaty. Zdjęcia są wspaniałe, najbardziej podoba mi się biała psia sylwetka na pierwszym planie. Jak zwierzę północy wygląda z grubym nastroszonym futrem. To są przeżycia, nie trzeba zaraz na koniec świata. Człowiek może być szczęśliwy, albo nieszczęśliwy wszędzie. Usciski. Maria.
OdpowiedzUsuńTo, czego doswiadczyliśmy w dziecinstwie: radosc, beztroska, uczucie wolności na zawsze zapisuje sie w naszej pamięci. I ożywa pod wpływem wspomnień albo innych impulsów. I uśmiechamy sie do siebie, znowu chce się nam żyć. A psy dzielą sie swoim szczęściem. Wystarczy na nie popatrzeć na spacerze i zaraz człowiek się uśmiecha.
UsuńTak Marylko, człowiek wszędzie moze być szczęsliwy albo nieszczęśliwy. Bo to nie zewnętrze decyduje głownie o jego stanie ducha, ale jego wnętrze. To, czy potrafi cieszyć sie czymkolwiek. Doceniać cokolwiek. Czy widzi całe magiczne światy w kropli wody.
Ściskam Cię mocno!:-)*♥
Radości, iskro bogów :) ileż w psach tej iskry :)
OdpowiedzUsuńTo nic, że wiek dokucza, ale co się nacieszyło, to się nacieszyło. Cudne zdjęcia Ola, dziękuję :)
Moja suczka też uwielbia śnieg. Jak mały pług śnieżny zasuwa w tych zaspach, też już wiekowa, bo ma około 13-14 lat, ale daje radę śmiać się i cieszyć zimą. Może i wszystko mija, ale jak fajnie kiedy JEST!
Carpe diem, Aniu. Coraz bardziej przemawia do mnie ta maksyma. A co do fragmentu ody do radości, który tu przytoczyłaś, to dzięki, bo teraz z luboscią go sobie nucę, bo piękny to tekst i melodia!:-)
UsuńJakie szczęśliwe i uchachane. Taka zima to w sam raz dla psów, tarzać się w zaspach, biegać za opadającymi płatkami i szczekać wniebogłosy. No i węszyć, bo wiadomo ze w ostrym zapachu zimy ukryte inne wonie, takie które psom przypominają dzikość przodków.
OdpowiedzUsuńTak,Tabazo. Zima to radosc dla psów, tm bardziej jesli maja gęstą sierść i zimno (byleby nie przesadne) im niestraszne. A jak sie tak wspaniale psy wytarzają, to ich sierść potem nabiera puszystosci i blasku a do tego pachnie wiatrem!:-)
Usuń" Pieskowe" sesje są urzekające, a modele śliczne.
OdpowiedzUsuńDlatego bardzo lubię robić im zdjecia!:-)
UsuńWitaj Olgo słoneczną bielą za oknem
OdpowiedzUsuńI znowu śnieg pokrył szarość za oknem. Pani Zima coś ostatnio nie może się zdecydować.
Zazdroszczę Twoim pupilom tej beztroskiej zabawy w tym bajkowym świecie.
Pozdrawiam snującymi się wspomnieniami
Witaj, Ismeno.
UsuńPóki zima trwa to odmian pogody będzie jeszcze dużo. Ze skrajnosci w skrajnosć. Nie da sie nudzić na pewno.
A psy rozweselają nas, gdy tylko popatrzymy na ich szczęsliwe mordki, gdy bawia sie na śniegu.
Pozdrawiam Cie ciepło w wietrzny poranek styczniowy!:-)
Ile psiej i zimowej radości! Miło popatrzeć. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Było wspaniale na tym leśnym spacerze!:-)
UsuńIleż w tych psach jest autentycznej radości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń