Lato, lato wszędzie…A z nim bujność ogromna w ogrodzie, zieleń w każdym odcieniu, wspaniałe, szmaragdowe witraże a do tego kwiatów wszelkich moc.
Jednak niestety, nie ma róży bez
kolców. Cudom tym letnim towarzyszy obezwładniające
gorąco, ulewne deszcze, tropikalna duchota oraz wszędobylskie mszyce i mrówki a na dodatek gryzące gzy,
muchy i komary. Trzeba w cień się co chwilę chronić, dużo wody pić by się nie
odwodnić no i spryskiwać się czymś co pozwoli odgonić choć na chwilę tych
natrętnych, owadzich krwiopijców. Mało co jednak na nie pomaga. Cała już jestem
pogryziona…Do tego zaczęły się już pojawiać męczące, upalne noce. A skoro się
pojawiły, to przypomniał mi się przedwojenny utwór śpiewany przez Hankę
Ordonównę – „Piosenka o zagubionym sercu”.
A mnie zachciało się przeinaczyć trochę słowa
tej piosenki. Pobawić się nimi beztrosko. Poniżej efekt tej mojej słownej
zabawy. Tekst ten da się odśpiewać, do czego serdecznie zachęcam. Można coś powymyślać do tej melodii i rymować
dalej w komentarzach!:-))
Noce upalne…
Ludzie kochani, ludzie kochani! Cuda się czasem zdarzają
Nocą czerwcową, sny razem z jawą w jedno się dziwnie splatają
Noce takie są upalne i komary spać nie dają
A za oknem mej sypialni psy uparcie wciąż szczekają…
Znów się wiercę, bo coś bzyczy, mknie po łydce potu struga
Do ogrodu lecę boso, chociaż to godzina druga
Nagle wpadłam w jakiś portal, och tej nocy, tej czerwcowej
Jakimś cudem się znalazłam w środku zimy, ach, grudniowej
Gdzież te noce, te upalne, gdy komary spać nie dają
Bo w ogrodzie, gdzie nie spojrzę, wielkie śniegi zalegają
Ludzie kochani, ludzie kochani! Cuda się czasem zdarzają
Nocą czerwcową, sny razem z jawą w jedno się dziwnie splatają
Biegnę w bieli nadal bosa, lecz nie czuję zimna wcale
Chociaż chwilę temu tkwiłam w dusznym zmroku i upale
No i jakże się nie cieszyć z tej ochłody w środku lata
Więc unoszę się ze szczęścia, śpiewam, tańczę, prawie latam
Nagle coś mnie obudziło, to kichnięcie, chyba moje
Znowu jestem w mej sypialni i bzykadeł wokół roje
Noce takie są upalne i komary spać nie dają
A za oknem mej sypialni psy uparcie wciąż szczekają…
U nas dzisiaj z rano padało, dzięki czemu było nieco mniej parno. Ale faktycznie, ostatnie lata są bardzo, bardzo gorące. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, taki letni deszcz potrafi przynieśc troche ochłody i ulgi, odpoczynku od duchoty. To dopiero początek lata. Zobaczymy, jak będzie potem.
UsuńPozdrawiam Cię Karolinko!:-)
Dni upalne, burzy grzmoty, no i deszczu było trochę. Pogoda niezrównoważona jak całe nasze bytowanie obecnie.
OdpowiedzUsuńtrudno coś zaplanować. Przed chwilą usłyszałam w wiadomościach, że obecny turysta to chciałby wszelkie atrakcje
na miejscu, żeby nie ruszać się z hotelu. I pewnie dlatego w naszym mieście pobudowali w szczerym polu coś na wzór ogrodzonego obozowiska. Dobrze, że drzew nie było potrzeby wycinania, bo ich nie było. Pozdrawiam Was i psiaczki, ale bez tych latających choć małe toto a takie wrednowate.
Tak pogoda rzeczywiście jest nieprzewidywalna i zmienna. Prognozy meteorologiczne rzadko pokrywają sie z rzeczywistością. A turyści...Temat rzeka. Niektórzy preferują stacjonarny i leniwy, pełen wygód tryb wypoczynku.Ale inni, na szczęście uwielbiają wędrówki, poznawanie bliższych i dalszych okolic, zdrowe zmęczenie i prostotę. Wszystko zalezy od człowieka i jego potrzeb.
UsuńObozowisko w szczerym polu? Dziwaczny pomysł!
Pozdrawiamy Cię serdecznie, Oleńko i dobrej pogody do wędrówek z aparatem fotograficznym życze!:-)
A u nas ziąb od kilku dni. Wiersz sympatyczny i prawdziwy Oleńko. Przytulam, dziś tak słonecznie, ale chłodno:-))))
OdpowiedzUsuńI u nas się teraz ochłodziło, z czego bardzo sie cieszę, bo byłam juz tą duchotą zmęczona.
UsuńPrzytulam Cię serdecznie, Basieńko!:-)))
Tekścik przedni i całkiem na czasie !!! Uśmiałam się !!! Piękna zieleń w Waszym ogrodzie. U nas mnóstwo przypalonej słońcem trawy na otwartej przestrzeni. Żadnego drzewa nie możemy się dochować na tej patelni. Co posadzimy jakieś młode drzewko - to albo zimy nie przetrwa albo lata...masakra jakaś ! Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńCieszę się Ulu, że podoba Ci się mój tekścik i dał Ci powód do uśmiechu!:-))
UsuńJak na razie Podkarpacie nie może narzekać w tym roku na suszę. Wszystko rośnie wspaniale. Mam nadzieję, że w innych częściach Polski też wkrótce poprawi się sytuacja, czego życzę Ci z całego serca.
Pozdrawiam Cię równie serdecznie!:-))
Olu, świetny tekst 😘 Oczywiście odśpiewałam od razu, czytając i hichrając, bez odsłuchiwania melodii, bo znam bardzo dobrze tę piosenkę. Lubię ją. Często sobie podśpiewuję tylko, że z oryginalnym tekstem.
OdpowiedzUsuńAch Hanka Ordonówna, a tak naprawdę, to miała na imię Krystyna. Czy była kiedykolwiek szczęśliwa? Nieraz się nad tym zastanawiałam. Pod koniec życia opiekowała się polskimi sierotami wojennymi w Afryce, o ile dobrze pamiętam.
Te podkarpackie upały bywają nieznośne. No i te gryzące bzykacze. Współczuję. Szczekające futerka pewnie nie muszą się tych bzykaczy obawiać, ale lataj tu w futrze w upały. Już to sobie wyobraziłam i rechocę. No mam przerost wyobraźni, jak niedawno pisałam. Hichram coraz głośniej wyobrażając sobie jakie to "hopsztosy" wyczyniałabym w takim futrze w upał 😄😁
Piękne zdjęcia. Nowy aparat jak widzę świetnie się spisuje.
Hanka C.
Hanko! Cieszę się, że rozśmieszyłam Cie tym tekstem i zachęciłam do śpiewania, że udało mi sie podzielić moim pogodnym nastrojem i zarazić nim innych. Myslę, że latem chce sie człowiekowi troche odetchnac od powaznych tematów i dyskusji, posmiać się beztrosko, pośpiewać, po prostu cieszyc sie życiem. Bo jak nie teraz, to kiedy?
UsuńWydaje mi się, że Hanka Ordonówna naprawdę miała na imię Marianna. Coś mi sie tak przypomina a do tego sprawdzilam tę informację w Wikipedii. Pamiętam niezły film biograficzny o Ordonównie, gdzie grała ją Dorota Stalińska a głos w piosenkach podkładała jej Hanna Banaszak. Czy Ordonówna była szczęsliwa? Myslę, że szczęście, to chwile. To delikatne, cudowne perełki, które łatwo przegapic w morzu trosk i rozczarowań.Zdarzają sie chyba każdemu, tylko nie każdy je zauważa.
Teraz upał u nas troche odpuścił. Jest przyjemny chłodek i niemal co dzień pada deszczyk. Rośliny w ogrodzie pija do syta i rosną jak na drożdżach. I komary szaleją ze szczęścia, niestety!:-) Psom, dzięki ich futrom, na szczęście nie zagrazają,choć widziałam nie raz jak komary przysiadały im na nosach! Wtedy zazwyczaj pieski robia szybkie "haps" i juz po tych małych krwiopijcach!:-) Nawet niewidomej Misi świetnie sie ta sztuka udaje!:-))
Uwielbiam fotografować i robię to prawie co dzień. I cieszę się, mogąc pokazać moje zdjęcia na blogu. A zieleń lisci zachwyca mnie w tym roku ogromnie. Jest taka świeża, soczysta, pełna blasku. To dzieki tej wilgotnej pogodzie.
Serdeczne pozdrowienia zasyłam Ci Hanko i wielu jeszcze okazji do zdrowego pośmiania Ci zyczę!:-)))
Ulotna i pokrętna ta nasza pamięć. Skąd mi się przyplątała ta Krystyna? No i sieroty wojenne, to akurat zgodne, ale w Afryce?
UsuńNie ufam netowi. Zajrzałam do starej encyklopedii - i w zapisie jest : Maria Anna Pietruszyńska.
A w necie: Marianna Pietrusińska, albo Maria Anna Pietruszyńska, córka inżyniera albo córka kolejarza, chociaż to ostatnie akurat nie musi się wykluczać.
Po raz kolejny przekonuję się, że nasza pamięć bywa zawodna i chodzi dziwnymi ścieżkami.
Dziękuję za pozdrowienia i życzenia okazji do pośmiania się. Pozdrawiam równie serdecznie :)
Hanka C.
Też miewam problemy z pamięcią. Czasem sie jakaś szufladka zamyka a czasem otwiera nie ta, co potrzeba!:-)
UsuńMasz racje z tymi informacjami z netu - nie zawsze mozna im ufać. Nie mam niestety w domu starej encyklopedii a w takich sytuacjach jak ta z Hanka-Marianną by sie przydała.
A propos Marianny, to znalazłam niedawno na YT śliczna piosenke pt. "Marianna" w wykonaniu Hanki Ordonówny. Ilustrowana jest ona jej przedwojennymi zdjęciami. Ach, lubie takie klimaty, wędrówke w czasie, robi się tak nostalgicznie, słodko, ale i lekko gorzko, bo wiadomo, że kolorowe dwudziestolecie prysło i znikło jak bańka mydlana, a losy tych przedwojennych artystów były potem w większosci bardzo trudne, przepełnione dramatami wojennymi, rozstaniami, żalem....
I tak to sie uśmiech ze smutkiem przeplata, Hanko. Wszystko płynnie, naturalnie. Jak to w zyciu!:-))
Czuję gorące lato, łatwo zanucić melodię do Twojego tekstu, ale odbieglam myślami do Hanki Ordonównej. Miała na imię Marianna i bardzo dramatyczne wojenne losy. Czytałam przejęta o tym jak mąż wyciągnął ją z Pawiaka. Zmarła w Bejrucie. Nie mam komarow, problemow z uoalem, ale za to wczoraj zeżarto mi krzak pomidora. Struchlałam, bo zniknęła góra, a duże owoce były do połowy schrupane. Przyjrzałam się, a tam wielkie zielone gąsienice zajadały ze smakiem zielone pomidory. Nie chciały się dać odczepić. Zakryłam krzak ażurowym workiem i powtarzam, ze da rade. Borowki amerykańskie również są przykryte cały czas ku wscieklosci stada różnych ptaszkow. Duszno, trzeba walczyc z chwastami i robalami, ale i tak jest pieknie. Usciski Olu. Maria.
OdpowiedzUsuńTak, Hanka Ordonówna to bardzo ciekawa, wielowymiarowa postać. Niezwykła artystka i patriotka a od tego po prostu dobry człowiek. Pamiętam jak srodze zawiodła się na przedwojennym amancie filmowym Igo Symie. Cóż, rozczarowania w miłości zdarzają sie wszystkim, ale nie każdy przez obiekt swych dawnych uczuć ląduje w więzieniu...Niedawno czytałam sporo o innej naszej przedwojennej gwieździe - Inie Benicie. Posądzano ją o współpracę z Niemcami a okazała sie niewinna. Znikneła po wojnie. Odnalazły sie potem jej dzieci z róznych ojców i z trudem poskładały w jedno skomplikowaną opowieść o swojej matce. Bardzo ciekawa i wzruszająca jest historia jej zycia.
UsuńTo, co Tobie przydarzyło sie z pomidorami mnie kiedyś zdarzyło sie z kapustą. Jednego dnia pięknie rosła.A nazajutrz prawie znikła obgryziona przez żarłoczne gąsienice. Od tej pory nie sadzę już kapusty, bo pewnie musiałabym ja czymś trującym spryskać a nie chcę stosować chemii w ogrodzie. Za to mnóstwo mam mszyc. Na nie czasem pomaga woda z octem i płynem do naczyń albo woda z sodą...
Jest pięknie tak czy siak! Bujnie jest, zielono, kolorowo, pięknie i bardzo owadzio!:-))Cieszmy sie tym co jest, bo czas tak szybko mija. I znowu będziemy tęsknić.
Ściskam Cię mocno, Marylko!:-))*
Właśnie poczytałam o Inie Benicie, ni wcześniej o niej nie słyszałam. Co za historia. Jej losy przypomniały mi niedawno przeczytaną książkę Anny Rybakiewicz- Zlodziejka listow. Co za historia, machnelam reka na sen i czytalam. Wiera Gran, to kolejna taka postac, opisana zreszta w ksiazce Tuszynskiej. Ciesze sie latem pomimo szkodnikow, a z jalusty tez zrezygnowalam. Niestety przychodza pod dom jelenie wyjadac listki funkii, wcinaja jak salate, a ona wciaz odrasta. Poustawialam krzesla ogrodowe i wsadzilam w odstepy dlugie kije. Cudownych plonow Olenko, oraz mnostwo radosci plynacej od natury. Sciskam😘
UsuńZnam to uczucie, Marylko, gdy odkrywamy jakiś ciekawy temat, fascynującą a nieznaną dotąd historie i postać a potem zagłębiamy sie w to, czytamy wszystko, co sie da. Bardzo lubię te chwile.Dzięki za przypomnienie o Werze Gran. Kiedyś o niej czytałam i zapomniałam a teraz znowu zagłebiłam się w skomplikowaną a bardzo ciekawą historię jej życia. No i na YT są jej piosenki. Posłuchałam z przyjemnościa.
UsuńLato, jego blaski i cienie...Ale blasków zdecydowanie wiecej, zatem chłońmy je pełną piersią, póki trwają.
Ściskam Cie serdecznie!:-)*
Ja teraz czytam książkę biograficzną o Lucy Maud Montgomery napisana przez Mary Henley Rubio. Myślałam, ze ja znam po przeczytaniu pamiętników, ale wszystkich zmyliła, bo je ocenzurowała i przepisała. Uwielbiam odkrywać i dawać sie porwać. Kolejne kwiatki wyjedzone, ale za to jaki piękny świt zobaczyłam. Zbieram juz ogórki i cukinię, piękny czas.
UsuńSłyszałam o tej książce o L.M.Montgomery. Na pewno ciekawa. Może i mnie się kiedyś uda do niej dorwać. Póki co mam stos ksiazek z biblioteki, która jest coraz lepiej zaopatrzona. Nic tylko czytać!:-)
UsuńJuż zbierasz ogórki i cukinie? no tak, u Ciebie wszystko wcześniej. U mnie dopiero kwitną. Ech, codziennie w ogrodzie odkrywam cos nowego.Tak, piękny to czas, Marylko!:-)*
A jeszcze nie tak dawno marzyło nam się lato, gorące i parne, a zapomnieliśmy, że będą roje dokuczliwych owadów, spływający pot, trawa rosnąca wsciekle i mnóstwo pracy w obejściu 🤣 ale taki urok lata, byle sił i zdrowia starczyło. A swoją drogą... gdyby ten śnieg w środku lata był cieply, nie było by tak źle 😄 Serdeczności, Olu. Maria z PP.
OdpowiedzUsuńNo własnie - taki jest urok lata, że jest w nim miejsce na wszystko - gorąco, duchotę, zmęczenie,ale i radość wręcz ekstatyczną, że wszystko tak pięknie rośnie i tak ładnie jest dokoła.
UsuńPrzydałby sie czasem śnieg w środku lata, ale taki, który by nie uczynił żadnej krzywdy roślinom a tylko na chwilę przyniósł zbawczą ochłodę.
Pozdrawiam Cie z usmiechem, Marysiu!:-)
Tekst świetny i zabawny, chętnie pośpiewałam:-)
OdpowiedzUsuńUpały w miastach najbardziej dają się we znaki, nie ma nawet dokąd uciekać, jedynie w parku nieco ochłody, ale do parku jakoś dojść trzeba. Pojedyncze dni bez upałów dają wytchnienie, no i deszcze!
jotka
O, jak fajnie, że pośpiewałaś sobie Asiu!:-) Bardzo mnie to cieszy!:-)
UsuńI ja uwazam, że upały w mieście są o wiele trudniejsze od zniesienia niż na łonie natury. Mury, betony, asfalty - to wszystko strasznie sie nagrzewa i człowiek ma czasem uczucie, że znajduje isę na gorącej patelni.Plusem miasta są w tej sytuacji sklepy, gdzie jest klimatyzacja i można sie ochłodzić.
Oby tego lata pogoda była dla nas wszystkich w sam raz. Ani za gorąca, ani za chłodna. Nie nazbyt męcząca, ale dajaca duzo powodów do zadowolenia i usmiechu!:-))
A w Krakowie chłód. Chyba dawno nie było tak zimnej wiosny-lata u nas w mieście...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wydaje mi się, że ten chwilowy chłód, przed nadciągającą fala upałów to istne dobrodziejstwo...Oj, jeszcze zatęsknimy za chłodem!:-)
UsuńPozdrawiam!:-)
W lecie różne rzeczy się nam przydarzają. 😉 Trzeba się sobą zaopiekować tak samo jak w chłodniejsze pory roku. Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia! 🙂
OdpowiedzUsuńTo prawda. Zawsze powinniśmy znaleźć czas na bycie dla siebie samych troskliwym, dobrym i rozważnym.
UsuńPozdrawiam równie ciepło i także życzę Ci dobrego czasu!:-)
Uff, udało się nawet pod własnym nickiem mła napisać. :-D Czekaj, czekaj, przyjdą styczniowe mrozy to w noc długą, mroźną i od śniegu zalegającego aż jasną przypomnisz Ty sobie łażąc po portalach to niespodziewanie mile brzmiące bzyczenie, słodkie ciepło niosące zapachy lata i radosne psie szczekanie. ;-D
OdpowiedzUsuńTabo! Czyli czasami Blogger potrafi miło zaskoczyć!:-)
UsuńA co do przyszłych moich odczuc zimowych, to wiem, rzecz jasna że zatęsknię nawet za parnym, dusznym i pełnym komarów latem. Teraz to mam a nosem kręcę!:-))
Było cudownie gorąco i ... przestało ! :) I ja znowu marne w środku lata - 16 st i leje , no nie zgadzam się !!! Mieliśmy 4 tygodnie prawdziwie cudnej letniej pogody, ale już angielskie lato pokazało swój paskudny zimny pazur :)) Na szczęście mam jeszcze asa w rekawie i znowu się wygrzeje :)) Olu, lato jest piękne i potrzebne, trzeba się wygrzać i naslonecznic przed długa ciemna zima, bo inaczej nie dalibyśmy rady :) Tak więc cieszmy się latem i grzejmy ile się da ! :)) Ucałowania Kitty
OdpowiedzUsuńNo tak, Anglia ma specyficzny klimat. Ale przecież mnóstwo jeszcze lata przed nami i jeszcze zdązy być ciepło i cudownie także w angielskiej krainie.
UsuńCieszę się latem, doceniam wszystko, co jest, zachwycam sie zielenią i ciepłem, błekitnym niebem, zapachami, długimi dniami. A że czasem wymsknie mi sie żartobliwy wierszyk to i lepiej, bo inaczej zbyt cukierkowo by tu było!:-)
Całuję Cie serdecznie, Kitty i powrotu pięknej pogody życzę!:-))
I wzajemnie Olu 🥰
Usuń♥☻♥
UsuńGorącość w stolicy i dookoła niej. Prawie cały czas jestem na podwarszawskiej działce
OdpowiedzUsuńPięknie pozdrawiam Olgo.
Stokrotka
Tak, zdecydowanie wśród zieleni łatwiej jest wytrzymać ten gorąc, niż pośród miejskich murów. Nie bez powodu Jonasz Kofta śpiewał kiedyś, by pamiętać o ogrodach...
UsuńStokrotko! Pozdrawiam Cie serdecznie z mojej zielonej oazy!:-)
W upalne noce przywołuję zimowe dni w chatcie na skraju, gdy kominek wygasł, w upalne dni przywołuję bieganie boso po rosie, śniadanka pod lipką z tego co się uzbierało z grządek o poranku. I tylko tęsknota wraca, na szczęście na chwilę tylko, bo przecież i gzy bywały i pot i słabość też.
OdpowiedzUsuńPiękne masz wspomnienia z Twojej chatty, Krystynko. To trwa w Tobie i mieni się róznymi kolorami. Ileż człowiek nazbiera w ciągu całego życia tych wspomnień! Istny skarbiec!
UsuńUściski serdeczne Ci zasyłam!:-)
Jest upalnie, choć co jakiś czas nad Małopolską zbierają się ciężkie chmury, a wraz z nimi solidne, choć krótkotrwałe ulewy. Komarów, ślimaków i innych letnich nieproszonych gości u mnie na szczęście mało i niech już tak pozostanie. Czasem jedynie szerszeń postraszy, ale też nie jakoś często. Piękne ujęcia z Waszego ogrodu, oby jak najdłużej cieszyły oczy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Lato ma swoje zalety i wady. Ale zalet jest zdecydowanie więcej. Jest pieknie, zielono, pachnąco, choć gorąco. Wszystko żyje i chce żyć.Wykorzystać każdą chwilę na pełnię życia.
UsuńPozdrawiam i ja!:-)
Upały są męczące, ale lato ma też swoje plusy. Odronka to taka ciekawa postać, kilka lat temu czytałam o niej świetną książkę! "Hanka. Pierwsza powieść o Ordonównie", Katarzyna Droga.
OdpowiedzUsuńDziękuję za polecenie ksiązki o Ordonce. Jeśli uda mi się dostać ja w mojej bibliotece, to chętnie ją przeczytam.
UsuńPozdrawiam z upalnego Podkarpacia!:-)