…Na zmianę dzisiaj pada, leje potężnie albo siąpi i mży
delikatnie. Rośliny z zapałem piją tę wodę prosto z nieba i wręcz rosną w
oczach. W związku z mokrą i chłodną aurą siedzimy z Cezarym, psami i kotem w
domu odpoczywając, gotując zupę jarzynową ze spora ilością natki pietruszki i
słuchając piosenek z wielce popularnych w latach dziewięćdziesiątych gal piosenek biesiadnych. Ach! Jak ludzie potrafili się wtedy razem bawić, jak wiele w nich
było nieudawanej radości i młodzieńczego optymizmu. Czy i dzisiaj potrafili by
tak się cieszyć, śpiewać wspólnie, podrygiwać i tańcować spontanicznie, zapominając
o wszelkich podziałach między nimi a co ważniejsze, o tym, co na co dzień
niepokoi i dręczy? Czasy się zmieniły i ludzie się zmienili. A może tylko tak
mi się wydaje, bo i ja się zmieniłam a co ważniejsze odmienne jest moje
patrzenie na rzeczywistość? Tak czy siak, gdy deszcz monotonnie stuka w
parapety okien miło jest przypomnieć sobie stare, dobre piosenki i po prostu
zanucić nostalgicznie uśmiechając się do wspomnień…
Wiedząc o tym, że pogoda zmieni się diametralnie postaraliśmy się wczoraj z Cezarym uprzątnąć grządki, przeorać je, nawieźć i przygotować pod zasiew różnych warzyw. Mamy na terenie ogrodu dwa ogrodzone warzywniki, które choć niewielkie, to i tak coroczne przekopanie ich i odchwaszczenie na wiosnę było dla nas zawsze sporym wyzwaniem. Dlatego w tym roku wpadliśmy na pomysł by kupić małą glebogryzarkę spalinową, czyli kultywatorek i nieco ułatwić sobie robotę. I oto wczoraj nareszcie poszła ona w ruch i od razu nie bez przyczyny nazwana została przez nas wielce narowistym rumakiem.
Tenże rumak lśniąc nowością stał dotąd w swojej stajni, czyli w budynku gospodarczym, gdzie przycupnięty obok kosiarek, podkaszarek, pił i łuparki cierpliwie czekał na dzień swej chwały. Choć to, czy okaże się on godzien pochwały, czy wręcz przeciwnie – porażki nie było wiadome. Już raz bowiem, kilka tygodni temu próbnie użyliśmy owej glebogryzarki , ale nie byliśmy wtedy zachwyceni jej pracą. Okazało się, że po pierwsze gleba, na której pracuje taki kultywatorek powinna być porządnie podeschnięta, a do tego uprzątnięta z liści i większych chwastów. Jeśli bowiem jest za mokro to ziemia przykleja się do kopiąco-tnących łopatek glebogryzarki, co powoduje jej zwolnienie i wymuszony przestój albo wręcz przeciwnie, rwące szarpnięcie, zaskakująco silne i szybkie ruszenie z miejsca, gdy grudy mokrej ziemi i poplątane korzenie chwastów oraz kłęby liści nagle zdecydują się z niej odpaść.
Do tego
jasne stało się dla nas, że to nie jest lekka praca. Do utrzymania bowiem w
rękach kierownicy tego ustrojstwa, do zapanowania nad jego narowami potrzeba
sporej siły fizycznej. Dlatego też operatorem owej wymagającej machiny na razie
jest u nas Cezary a ja tylko obserwuję z podziwem jego poczynania i tęsknie wzdycham
sobie, że może kiedyś i mnie uda się spróbować okiełznać tego szalonego rumaka.
A będę jeszcze miała okazję by się tego nauczyć, bowiem na obróbkę czeka
niewielki kawałek pola za naszym ogrodem. Najpierw jednak musimy go trochę powiększyć, wycinając
stamtąd płaty gęstej trawy i perzu, pobieżnie chociaż wypielić a potem przeorać
i wytyczyć nowe grządki. Będą tam rosły cukinie, dynie, fasolka szparagowa,
pomidory i może coś jeszcze, jeśli się tylko zmieści.
Wiem, że
niektórych spośród Was zainteresuje nasza opinia o pracy glebogryzarki. Powiem
Wam, że pominąwszy wszelkie początkowe trudności oraz towarzyszące im złorzeczenia, to raczej jesteśmy
z niej zadowoleni. W ciągu mniej więcej godziny porządnie przekopała i
rozdrobniła ziemię w dwóch warzywnikach. Gdyby chcieć to samo zrobić przy użyciu łopat i motyk trzeba
by poświęcić na to pewnie kilka dni. A nie muszę chyba mówić jak bardzo uciążliwa
jest dla ogrodników w pewnym wieku taka robota. A czy obsługa glebogryzarki nie jest męcząca? Cezary
mówi, że niestety jest, ale to zupełnie inny rodzaj wysiłku i inne mięśnie przy
tym pracują. Niech się przy tym narowistym rumaczku schowają wszystkie wymyślne
urządzenia w siłowniach! No, ale
przecież ćwiczenia na siłowni nie wiążą się raczej z żadnym pożytecznym
działaniem a tylko z pracą nad swoją sylwetką i wagą. Tymczasem obcowanie z
gryzącym glebę żelaznym konikiem to same korzyści dla ciała, ducha oraz co najważniejsze
dla ziemi w ogrodzie oraz rosnących tam w przyszłości roślin. No, może tylko
biedne dżdżownice nie były zadowolone z tego co działo się z należącym dotąd
tylko do nich terenem. Pewnie zginęły biedaczki na polu chwały i przemielone zamieniły
się w użyźniający, naturalny nawóz.
A jeszcze co do
glebogryzarki, to podczas gdy urządzenie jedzie do przodu, nie trzeba go pchać,
bo maszyna po włączeniu napędu sama jedzie przed siebie. Do człowieka należy utrzymanie
w ryzach oraz zniesienie jego mocno wibrujących drgań. Znacznie bardziej wymagające
jest ciągnięcie kultywatorka do tyłu, ponieważ maszyna jest dość ciężka a do tego zagłębiając
się cały czas w ziemię niekiedy wjedzie za głęboko i trzeba szybko wyciągnąć ją
z dołka żeby błyskawicznie nie przekopała się na drugą połowę kuli
ziemskiej!:-)
Wiosna w naszym
pogórzańskim przysiółku z każdym dniem poczyna sobie coraz śmielej. Co rano
wychodzimy do ogrodu żeby rzucić gospodarskim okiem na to, co jest do zrobienia,
by zobaczyć jak przyjmują się posadzone niedawno roślinki albo czy już wychodzą
na światło dzienne te nowo posiane. Jednak przede wszystkim spacerujemy po to
by odetchnąć świeżym powietrzem i zachwycić się nowymi odcieniami zieleni na
drzewach i krzewach, na kwietnikach i w warzywnikach, zauważyć co nowego pojawiło
się na okolicznych polach, łąkach i w pobliskim lesie. Szmaragdowa, soczysta trawa rośnie na potęgę,
więc za mną już pierwsze koszenie. Uff! To dla mnie nie lada wysiłek, ale
zawsze to pierwsze, wiosenne koszenie jest najcięższe, bo człowiek jeszcze nie
rozruszał dostatecznie mięśni, nie przywykł do wielogodzinnego pchania albo ciągnięcia
terkoczącej monotonnie, ciężkiej maszyny. Jednak satysfakcja z dobrze wykonanej
pracy wynagradza wszelki wysiłek. A poza tym przecież także podczas koszenia
obcować można z cudem pełnej życia przyrody. Na biało i różowo kwitną już wiśnie,
śliwy, brzoskwinie i czereśnie. A niemal
zakończyła już kwitnienie posadzona kilka lat temu mirabelka. W warzywnikach
zieleni się lubczyk, rukola, natka pietruszki i czosnek niedźwiedzi. Pełno już wszędzie
motyli, biedronek, mrówek i trzmieli. A do tego wiosenne niebo co dnia przebiera
się w kolejne błękitno-białe, zwiewne sukienki.
Przed nami kilka
chłodniejszych, pochmurnych dni. To dobrze dla ogrodu, całej przyrody i dla nas
też. Odpoczniemy sobie z Cezarym, poplanujemy co będziemy robić potem, gdy
znowu się wypogodzi. Posłuchamy też starych piosenek, pośpiewamy a jak nas
najdzie ochota, to może i potańczymy przez chwilę, pokręcimy się trochę po
kuchni, bo nogi same się ruszają, gdy słyszy się takie przeboje jak: Sobota w
Michałkowicach, Nie płacz, kiedy odjadę, Wando bando, Obozowe tango, Kupujcie bubliczki i
wiele, wiele innych…
Tutaj link do tekstow piosenek biesiadnych https://piosenki.biesiadne.com/
A ponizej Gala piosenki biesiadnej z 1998 r.
Wspaniałe były te biesiady, oglądałam je razem z rodzicami. Jesteśmy w lesie z ogródkiem, bo walczymy z choróbskami. Pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, wspaniałe. Dzisiejsze koncerty nie mają juz tej atmosfery. A co do ogródka, to nie ma co sie śpieszyć, bo na razie zimno i mokro. Wykurujcie się obie w spokoju - to najważniejsze.
UsuńPozdrawiam Cię Lenko serdecznie!:-)
Fantastyczny "Rumak". Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńA do tego bardzo przydatny w gospodarstwie.
UsuńI ja pozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko!:-)
Kiedyś się śpiewało przy każdej okazji, a teraz struny głosowe mi zardzewiały i nawet już nie próbuję. Glebogryzarka jak widzę to świetna sprawa, widziałam kilka dni temu sąsiada z podobną. Bardzo mi się przyda Wasz test, bo mam mnóstwo ziemi, a uprawiam śmiesznie mało. Widzę, że masz Olu własne rozsady pomidorów. Tylko raz mi się udało, bo ciągle się włóczymy gdzieś póki możemy. Ja podglądam amerykańskich ogrodników i ściągam dobre patenty. Jesienią nakrywam cale poletko kartonami, wiosną odkrywam, grabię tylko liście i mam czarną ziemię bez chwastów. Po deszczu jest miękka, więc nawet z przyjemnością się ją kopie. Potem cale zagony sa przykrywane długimi sosnowymi igłami. Ziemia nie wysycha i chwasty mniejszą szansę mają. Słomę sosnową się kupuje w sklepie ogrodniczym i naprawde sie sprawdza. My mamy swoje sosny, sypia tak hojnie, ze jest problem z grabieniem. Cudownie to wszystko u Was wygląda, widac ile pracy i wysiłku wkładacie oboje. Cudownych plonów🙂Maria
OdpowiedzUsuńJa dalej śpiewam, jak mnie najdzie odpowiedni nastrój i ochota. Śpiewanie to jedna z przyjemności, która mam nadzieję, będzie mi towarzyszyć jeszcze długo, długo!:-)
UsuńGlebogryzarka to kolejny sprzęt, który na pewno pomoże nam w pracy. To ja wymyśliłam by go kupić, bo przerażało mnie czekające na nas kolejne, wiosenne przekopywanie warzywników. Cieszę się, że wpadłam na ten pomysł.
Tak, od zeszłego roku robię własne rozsady pomidorów, bo okazuje się, że nie jest to ani skomplikowane ani pracochłonne. Trzeba tylko trzymać je w cieple w fazie kiełkowania (u mnie na parapetach)a potem, gdy są już przesadzone do doniczek hartować je wystawiając na dwór. Mam tych sadzonek od groma, dlatego potrzeba powiększyć warzywnik na polu, bo inaczej nie miałabym gdzie ich zmieścić.
U nas nie sprzedają niestety czegoś takiego jak słoma sosnowa. Nie mamy też własnych sosen. A kartony wykorzystujemy na rozpałkę w piecach. My jesienią wysypujemy na grządki ogromne ilości suchych liści (z drzew owocowych i lipy). To troche zapobiega przerastaniu chwastów. A ziemia u nas ciezka, żyzna, ale trudna do obróbki, dlatego praca łopatą nie nalezy do najłatwiejszych.
Ściskam Cie serdecznie, Marylko!:-))
Narowisty rumak😁 zastanawiamy się nad kupnem, bo sił coraz mniej, a sporo mam tych grządek. Obserwuję gościa, na filmikach damdyla na yt, widziałam, jak walczył z tą maszyną. Właśnie przyjechał obornik granulat, będę sadzić fasolę karłową i szparagówkę, rozsady w tunelu pod włókniną i pewnie dziś nie obejdzie się bez zniczy nocą. Ładne masz rozsady pomidorów, moje mizeroty, trzeba ciepła i słońca, nadrobią straty. Dzięki za podzielenie się doświadczeniem z rumakiem, co życie, to nie marketingowa opinia 😁 pozdrawiam serdecznie Maria z PP.
OdpowiedzUsuńZ telefonu tak źle się pisze.
Moim zdaniem kupno glebogryzarki jest dobrym pomysłem, tym bardziej, że przyda sie ona na lata, a człowiek przecież nie młodnieje. A że z niej rumak narowisty, to taka chyba jej uroda!:-)
UsuńTak, noce teraz zimne, wręcz polarne. Jeszcze jedna chyba nas taka czeka a potem juz, mam nadzieję, będzie nareszcie cieplej.
Moje rozsady pomidorów rzeczywiście rosną ładnie. Moze dlatego, że dosc wcześnie je zasiałam i długo trzymałam na parapetach w domu. Miały tam cieplutko. Teraz musiałam znowu je przynieśc do domu, żeby krzywda im sie nie stała przez te chłody.
Pozdrawiam Cię serdecznie Marysiu!:-))
Najpierw obejrzałam zdjęcia, jakieś takie swojskie, przytulny klimat:)
OdpowiedzUsuńCzasami trzeba sobie ułatwiać pracę sprzętami nowoczesnymi, bo sił w plecach coraz mniej.
Wypróbowałam u syna nowy odkurzacz, ale do niego tez trzeba sił w rękach, więc nie wiem czy kupię podobny...
Aura jest tak kapryśna, że trzymamy na wieszakach ubrania na różne pogody od letniej po zimową.
Biesiada w dobrym towarzystwie jest fajna, byleby słowa każdy znał!
jotka
Cieszę się Jotko, że podoba Ci się w naszym ogrodzie. U nas jest prosto, swojsko, naturalnie!:-)
UsuńTak, jesli są urządzenia, które mogą ułatwiać nam cięzką, fizyczną pracę, to czemuż by ich nie wykorzystywać?
Też mam cięzki odkurzać (ale mocny), wiec wiem, o czym piszesz.
Na razie chłodno, ale to normalne wiosną, że pogoda jest w kratkę. Przetrzymamy to i znowu będzie przyjemnie.I pospiewać sie będzie człowiekowi chciało, gdy słoneczko twarz mu pogładzi serdecznym promieniem.
Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-))
Zbieram piękne myśli, myśli kolorowe, potem wianek z nich uplotę, włożę Ci na głowę🌺🌸🌼🌻💐🌷🌹💚
OdpowiedzUsuńCzy to Ty Kitty mi przysłałaś mi powyższy, cudny wierszyk? Serdecznie zań dziekuję i za kwiatki piękne!:-)*
UsuńW takim barwnym wianku zatańczę na łące
A lica mi na złoto pomaluje słońce
I lat mi wnet ubędzie od tej magii wianka
Taka to pogodna, wiosenna bajanka...
Jakie ładne oba wierszyki. Ile dobrych emocji w nich.
UsuńPrzepisuję do mojego zeszytu w którym zbieram różniste myśli i teksty, i przemyślenia własne, żeby nie stetryczeć i od peselozy trzymać się z daleka:))
Oczywiście zaznaczę jak zwykle, kto je napisał. Mnie się zdarza czasem coś "rymnąć", ale niekoniecznie wierszem:))
Hanka C.
Pisanie takich pogodnych, krótkich wierszyków to zabawa i przyjemność. Słowna, pogodna malowanka. Fajnie jest jak człowieka nachodzi taki lekki nastrój w sam raz do pisania tego typu wierszyków albo nucenia . I do piosenek. Cieszę się, że lubisz takie rzeczy, Hanko.Witaj w klubie!:-))
UsuńŚwietny ten rumak, mimo, że narowisty, to bardzo pracowity i zdolny :) Wspaniały kompan ogrodowych prac:))
OdpowiedzUsuńZachwyca mnie ten wiosenny czas, kiedy pojawiają się pierwsze nowalijki. U mnie też już rukola, roszponka, sałata, szpinak, podagrycznik i pokrzywa do sałatek, no i zioła pięknie wystartowały :)) Uwielbiam ten okres, każdy nowy listek cieszy :))
Pozdrawiam najserdeczniej, Agness:)
Tak, takie rumaki są bardzo potrzebne w gospodarstwie, zwłaszcza gdy człowiek nie młodnieje z każdym rokiem a wręcz przeciwnie.
UsuńA wiosenny czas co roku zachwyca, ogarnia, dusze odmładza. Chce się życ i cieszyć życiem i tym wszystkim, co wiosna nam przynosi.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Agness!:-))
Sił ubywa z każdym rokiem, dzieci coraz słabsze, lekarze bezradni wobec chorób...bardzo to wszystko smutne...
OdpowiedzUsuńTak, Basiu - ubywa. Ale póki żyjemy próbujmy nie poddawać się i doceniać to, co jest, bo przecież tak szybko można to wszystko stracić. Żadna chwila się nie powtórzy...
UsuńUściski serdeczne Ci zasyłam!*
No jak czytam to bardzo zmechanizowane jest Wasze ogrodowe gospodarstwo - super.
OdpowiedzUsuńJesienią znowu będzie przyjemnie zbierać obfite plony, zapominając o uciążliwej pracy
wiosną. Z przyjemnością przyglądałam się kwitnącym drzewom soczystej zieleni traw. Oby tylko
utrwaliło się ciepło prawdziwej wiosny, a nie przymrozkowe noce, a potem ni stąd ni owąd upalne dni.
U nas jeszcze bielą się szczyty gór i przyroda wolniej nabiera wiosennych rumieńców. Życzę miło spędzonych
tych pierwszych majowych dni.
Z roku na rok sił człowiekowi niestety ubywa i jeśli da się usprawnić i ułatwić cieżką pracę fizyczną w gospodarstwie, to trzeba to zrobić, bo inaczej nie da sie rady sprostać wszystkim obowiązkom.
UsuńJeszcze sporo pracy przed nami - sezon sie dopiero zaczął. Ale czas tak szybko płynie, że za parę chwil już westchniemy, że znowu jesień.
Pozdrawiamy Cie serdecznie Olu o pogodnej majówki Ci życzymy!:-)
Jestem za, trzeba sobie ułatwiać ciężkie i mozolne prace ile się da. Chociaż ja np nigdy nie kupię zmywarki, lubię patrzeć jak z brudnego w mig robi się czyste.
OdpowiedzUsuńLubię oglądać te wszystkie wasze zakątki na zdjęciach bo widzę je trójwymiarowo. Zdrówka życzę.
I ja jestem podobnego zdania, przecież nie zyjemy w średniowieczu i nie jesteśmy zdani tylko na siłę własnych mieśni. A zmywarki też nie mam i mieć nie będę - nie potrzebuję jej po prostu.
UsuńAch, pięknie jest teraz w ogrodzie, Krystynko. Wszystko kwitnie, zieleni się i pachnie. Cudnie i chce się żyć!:-)
Żelazny rumak i wiosna i piosenka biesiadna radosna, a to mi się rymnęło:))
OdpowiedzUsuńPracy Waszej nie skomentuję, bo wiem, że bywa ciężka, za to jej owoce jakże przyjemne, jeśli pogoda dopisze.
Śpiewało się swego czasu na obozach harcerskich, rajdach, letnich praktykach studenckich, na wczasach, a bywało i na prywatkach czyli dzisiejszych domówkach:
Szumią lasy i szumią knieje, drużynowy jest wśród nas...
Czuj, czuj czuwaj...
Pytała się pani pewnego doktora czy lepiej jest z rana, czy lepiej z wieczora...
Goń stare baby od lasa, goń młode baby w las...
Góralu czy ci nie żal...
Wszystkie rybki śpią w jeziorze, ciuralla, ciuralla la...
Na praktykach studenckich te wszystkie rybki zamieniły się w rybki, które nie spały w jeziorze tylko coś tam miały, a karasie po.... Nie dokończę bo to już mocno pieprzne było, ale jakże bawiło nas młodych ku zgrozie, ale czasem i przyzwoleniu i uczestnictwie w śpiewach naszych opiekunów.
Fajnie tak powspominać, "ale to już było i nie wróci więcej..."
Hanka C.
Lubię rymy, wiec i Twój rym Hanko z usmiechem zyczliwym przyjmuję!:-) A przy pracy bardzo fajnie mi się nuci. Ostatnio mam bardzo biesiadny repertuar. I to dodaje mi sił oraz ochoty do dalszego działania. Ech, stare, dobre piosenki...Wiecznie młode, wiecznie budzące mnóstwo wspomnień i uczuć. Póki chce sie jeszcze człowiekowi śpiewać - nie jest źle! :-)
UsuńHanko! Pozdrawiam Cie serdecznie przed majówką i pięknych dni majowych życzę!:-))
I ja się zabrałam za pracę na działce. Nie tylko podróżuję:)
OdpowiedzUsuńTo świetnie, Agnieszko! Praca na działce choć męcząca to jest jednocześnie radosna i satysfakcjonująca. No i zdrowia dla ciała oraz ducha!:-))
UsuńWitaj końcówką kwietnia Olgo
OdpowiedzUsuńPo tytule bardzo byłam ciekawa tego rumaka i trochę się zdziwiłam. Jednak trzeba uławiać sobie życie.
U mnie też już rośnie małe poletko lubczyku. Już się nie mogę doczekać, kiedy wystarczająco podrośnie
Pozdrawiam nadzieją na lepszy, radośniejszy maj
Witaj serdecznie, Ismeno!
UsuńÓw rumak coraz bardziej sie z nami zżywa i coraz mniej bryka! Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia i wprawy.
Lubczyk coraz dorodniejszy. I pietruszka naciowa też. Jak przyjdzie prawdziwe ciepło, to zazielenią sie wspaniale one i inne rośliny z warzywnika. Na razie noce jeszcze chłodne. Na noc wciąz muszę zabierać sadzonki pomidorów do domu. A sporo mi ich wyrosło (pewnie około setki) więc tez sporo mam zanoszenia!:-)
Usmiech życzliwy zasyłam Ci Ismeno i pogodnego początku maja życzę!:-))
Jutro lubczyk wyląduje już w rosole.
UsuńPozdrawiam żółto-zielonymi kolorami mojego ogrodu Olgo
To cudownie! Rosół ze świezym lubczykiem to istna poezja smaku.
UsuńJa także pozdrawiam Cie serdecznie, Ismeno!:-)
Czekam na kolejną opowieść.
UsuńWszystko dobrze u Ciebie?
Pozdrawiam nadchodzącym Dniem Niezapominajki
U mnie wszystko w porządku, Ismeno. Bardzo jesteśmy oboje zapracowani a jak już mam chwilę czasu, to nie mam jakoś natchnienia do pisania. To samo musi przyjść i prędzej czy później przyjdzie. A co do niezapominajek, to kwitną u mnie teraz pięknie. Bardzo lubię te śliczne kwiatuszki - skrawki nieba.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Soboty w Michałkowicach to ja miałam na żywo przez dobre 30 lat mojego życia :) Piosenkę zawsze miło wspominam. Dobrze, że rumak okiełznany :) Buziaki przesyłam i dużo sił życzę kochani, chociaż przy takiej "siłowini" nie grozi ich utrata.
OdpowiedzUsuńA ja w dziecinstwie mieszkałam bardzo blisko Michałkowic !:-) Rumak spisuje się świetnie i dzielnie nam pomaga w robocie, ale nie w każdej, rzecz jasna. W dalszym ciągu najbardziej uniwersalne są własne ręce. Póki pogoda dopisuje działamy pełną parą.
UsuńUściski serdeczne zasyłamy Ci Gabrysiu!:-))
Mamy taką maszynę już kilka lat. To prawdziwy przyjaciel człowieka :)
OdpowiedzUsuńMąż dodatkowo przerobił stary konny płużek i już od dwóch wiosen sadzimy i płużkujemy kartofle. To bardzo ułatwiło i tak ciężką pracę.
Pozdrawiam.
M
A im człowiek starszy, tym bardziej potrzebuje takiego pomocnego przyjaciela. No chyba, że zjawia się krasnoludki i jakoś załatwią sprawę po swojemu...Ale póki co zostają własne mieśnie, łopaty, motyki, płużki i rzecz jasna uczynne glebogryzarki!:-)
UsuńNa krasnoludki można liczyć już tylko od święta:)
UsuńJa mam pewien rodzaj satysfakcji po wykonaniu nawet najcięższej pracy. Coś w rodzaju wewnętrznego spokoju, jak po przejściu całego długiego szlaku w górach. I nieistotny jest fakt, że co raz częściej muszę korzystać z rehabilitacji, bo i tak musiałabym z niej korzystać.
M
Fajne porównanie ciezkiej pracy fizycznej z tym rodzajem satysfakcji, jaka pojawia się po przejsciu długiego szlaku w górach. Tak, zmeczenie jest ogromne, ale nagrodą jest właśnie ta satysfakcja, radość a nawet duma z siebie, że dało sie radę. A że na drugi dzień bolą mięśnie i stawy... Nic nie ma za darmo!:-)
UsuńZ rozrzewnieniem patrzę na tę galę piosenki biesiadnej. Ależ to były czasy ! Ale to były imprezy... i było co oglądać ! U nas w domu to było prawdziwe święto, gdy jako dziecko siadałam z babcią i dziadkiem przed telewizorem i się oglądało...
OdpowiedzUsuńTeraz mówi się, że czasy się zmieniły. Moja ciocia mówi, że to nie czasy, tylko ludzie się zmienili. Coś w tym jest. Bo ludzie pod wpływem tych czasów rzeczywiście się zmienili - pod wpływem tego wszystkiego, co przyszło z zachodu. Kiedyś żyło się skromniej, ale lepiej i inne były priorytety. Teraz te wszystkie urządzenia multimedialne i media społecznościowe odbierają ludziom rozum. Życie przeniosło się z domu do komputerów. Zostały wspomnienia...
Tak, Ulu. Zostały wspomnienia oraz filmiki na YT. Tam wszystko zatrzymane w czasie. Piękne, wzruszajace, wiecznie młode. Niedawno oglądałam gale biesiadną nagraną 20 lat po pierwszej, z tymi samymi uczestnikami. Ależ sie wszyscy zmienili, postarzali przez te 20 lat. A gdyby nakręcili teraz taka galę - 30 lat po pierwszej, to okazałoby się, iz nie dosć, że artyści już mocno starzy, to połowy z nich nie ma, bo w miedzyczasie przerwała sie ich nitka zycia...A przecież to, co dzieje sie z nimi artystami, dzieje sie też z nami, widzami. Są w pewnym sensie naszym lustrem, bo sami patrząc w nasze lustra często nie dostrzegamy zmian, jakie w nas zachodzą. Może tylko dusze wiecznie młode, choc i z tym róznie przecież bywa. Życie, jego blaski i cienie, wszystko to odciska ślad...
Usuń