W maju, jak to w maju. Pracowicie i zielono. Więcej jest się w ogrodzie, niż w domu. Chce się być tam, gdzie tętni życie, wspierać to życie, być jego częścią. Mniej teraz człowieka przejmują i angażują sprawy dalekiego świata. Znacznie bardziej liczy się jego własny, mały a przecież tak bardzo potrzebujący opieki, pracy i starania bliski światek. Myślę, że podobne odczucia ma większość osób żyjących blisko natury, oddających się jej w zupełności. A natura? Cóż, jest wymagająca, zawłaszczająca, niecierpliwa, ale i ogromnie szczodra. W zamian za wszystkie codzienne i nieraz bardzo żmudne czynności obdarza spokojem ducha, uczuciem przywróconej magicznie młodości, satysfakcjonującej sprawczości i towarzyszącej im pożyteczności wszystkich wiosennych działań.
I tak właśnie na ogół jest u nas. Stopiliśmy się
w jedno z otaczającą nas przyrodą. Jesteśmy jej maleńkimi, ufnie sprzęgniętymi
z machiną istnienia trybikami. I to wystarcza. Więcej się nie łaknie. Zdrowie i
chęci, póki co, pozwalają na wykonywanie obowiązków związanych z gospodarstwem
i ziemią. Na ten corocznie powtarzający się taniec wielu nowych planów i zamierzeń,
koniecznych i powtarzalnych obowiązków oraz wytrwałej ich realizacji. Tańca,
podczas którego ma się wrażenie, że jakaś równowaga jest utrzymana a swoim
działaniem stwarzamy coś dobrego.
No tak, ale czy nie zdarzają nam się pomyłki,
błędy, nietrafne decyzje albo porażki? Czy zawsze jesteśmy z siebie zadowoleni?
I czy wszystko przebiega tak wspaniale i bezproblemowo, jak niektórym mogłoby się
wydawać po lekturze naszego bloga? Bywa różnie. Raz lepiej, raz gorzej. Nikt z
nas nie jest przecież ideałem. Czasem się człowiekowi nic nie chce a niekiedy robi się coś pobieżnie albo byle jak, byleby
było, bo po prostu nie ma się siły na więcej. Innym razem działa się mechanicznie,
nie rozmyślając wiele o konsekwencjach. Bo po prostu trzeba to właśnie zrobić –
tak czy siak a błędy czy straty są przy tym nieuniknione. Człowiek - ogrodnik pomaga nowemu życiu, ale też
decyduje co ma prawo do istnienia a co nie. Co jest przydatne a co zbędne. Jego
dziełem są wszak wielkie hałdy wyrwanych z korzeniami chwastów albo przekopane
ostrym szpadlem grudy ziemi wraz z kryjącymi się w niej dżdżownicami i innymi niewinnymi
stworzonkami. To on przycina co roku gałęzie drzew, kształtując je po swojemu. Przegania
z ogrodu wszelkimi możliwymi sposobami (nieraz bardzo drastycznymi) krety,
nornice, ślimaki i uznawane przez niego za szkodniki owady. Kształtuje otaczający
go świat po swojemu, biorąc odpowiedzialność za to, co robi, choć nie zawsze
robi dobrze, choć jego działanie niektórym istnieniom niesie kres albo cierpienie.
Jest niczym bóstwo, od którego woli zależy tak wiele. Bóstwo, które przecież
będąc częścią koła życia też w pewnym momencie ulegnie destrukcji, bo inne
bóstwo lub po prostu przypadek zdecydują o tym, że nadszedł czas nieuchronnego końca.
A wszak wiadomo,
że z każdym rokiem będzie nam w Jaworowie coraz ciężej, że pewnej wiosny może
zabraknąć sił, że w końcu i nas może zabraknąć. Bo przecież nic nie trwa
wiecznie. Zmieni się wszystko. Palec losu od czasu do czasu beznamiętnie wskazuje
na kogoś i to, co wydawało się stałością, wiecznością, a nawet nudną
powtarzalnością – raptem znika…A pogodny, beztroski, pełen niezapominajek maj przekształca się nagle
w zasnuty melancholią, szary listopad.
Czasem w
najbardziej pogodny i kwitnący rozmaitymi barwami, na pozór beztroski dzień przychodzi mi ta niewesoła myśl
do głowy. Lęk przed przyszłością, przed jej nieuchronnością niby czarny ptak
przysiada na sercu. Na szczęście, ledwo się pojawia, zaraz znika odegnany przez
wszechogarniającą moc odradzającej się, pełnej buzującej energii natury. Bo
jakże mogłoby przestać istnieć coś, co żyje tak intensywnie? To przecież jakaś
abstrakcja, bluźnierstwo, naruszenie tabu! Po co w ogóle rozmyślać o smutnych
rzeczach, przydawać im mocy, zasnuwać ponurym cieniem ten cudowny, zielony
czas? Wszak maj ma być majem i basta.
Ale przecież
maje bywają różne dla każdego. Wszystko jest subiektywne, indywidualne,
delikatne. Podczas, gdy jedni cieszą się, śmieją, pracują ile sił w mięśniach, inni zastygają w niemocy, smucą się i cierpią, bo właśnie teraz dzieje się u
nich coś złego. Albo przypominają sobie coś, co boli i mniej lub bardziej boleć
będzie zawsze. I choć bronią się przed tym jak mogą, to bywa, iż uraża ich
cudza beztroska. Otwiera rany w ich duszach świat, który tak bezwstydnie, tak do
utraty tchu cieszy się tym swoim wszechogarniającym istnieniem. Ci cierpiący mają wrażenie, że im jest dokoła
promienniej, im pogodniej wkoło, tym wyraźniej odcina się w ich sercu boleść,
żal, smutek, uczucie niesprawiedliwości, rozpaczy, lęku, bezradności, tęsknoty…Tyle
się dzieje w tym samym a tak różnym dla każdego czasie. Każdy odczuwa po
swojemu, bo każdemu co innego w danym momencie przypada w udziale. Los, ten
pracowity ogrodnik trzyma się swoich planów, nie przejmuje się ludzkimi
rojeniami ani tym co wypada, co być powinno. Robi swoje. Wbija ostry szpadel to
tu, to tam…
Cieszę się moim
majem, ogromnie go doceniam póki trwa. Jest jeszcze dla nas w Jaworowie dobry i
łaskawy. Jeszcze roztacza wielobarwne uroki i blaski. Jeszcze zachęcając do
czynu podśpiewuje stare piosenki, głaska, rozwesela, maluje naiwne obrazki,
opowiada baśnie o wieczności. Otula kojącą obecnością nawet w pochmurne,
chłodne dni. Ale myślę też o tych, dla których maj stracił już ten czar. Coś
się niestety zmieniło u nich na zawsze…Przestali czuć się trybikami tej machiny
dziania chociaż życie dokoła płynie dalej jak gdyby nigdy nic. I mimo ich ogromnej
wyrwy w sercu trwa, będzie trwać i swoim tempem kręcić się po dawnemu. Jednak
wreszcie, taką mam nadzieję, czas
powolutku zasklepi i zabliźni tę głęboką ranę. Wreszcie da znowu odrobinę odetchnąć.
Pozwoli materii duszy choć trochę zazielenić się kolejnej wiosny i znaleźć
powód by starać się na nowo żyć. Po nowemu, inaczej, ale mimo wszystko żyć. Jakkolwiek
się da. Bo tylko to się liczy. Ta nasza krótka chwila istnienia. Ta niezwykła wyprawa w nieznane. Ten cudowny lot ku
słońcu.
I właśnie dla wszystkich bliskim sercu osób, dla tych,
których uczucia mocno czuję w sobie, bo są, były czy też będą kiedyś moimi
uczuciami ten tekst.
❤
OdpowiedzUsuń♥
UsuńZapadł mi w serce tekst z wywiadu z Kazikiem z KULT-u: ... już biorą z naszej półki ... Lata lecą Olu, coraz mniej sił, jednak uważam, że ten kontakt z naturą, praca fizyczna trzyma nas przy życiu, człowiek czuje się potrzebny, nie komuś, a sobie. Kiedyś tych sił zabraknie, bo już przeraża mnie wizja wykoszenia 40 arów sadu:-) na razie wszystkie zajęcia przynoszą radość, zadowolenie, a do miasta najchętniej nie wracałabym. Żal mi każdej chwili umykającego czasu, chciałabym, żeby zwolnił choć odrobinę, nie nadążam nacieszyć się wiosną, która z każdym dniem zmienia oblicze, to uczucie podobne aż do roztkliwienia w sercu, że jest takie piękno, a ludzie tego nie szanują. Starzeję się, to i uczucia może nie pasujące do dzisiejszego świata:-) pozdrawiam serdecznie, Olu.
OdpowiedzUsuńTak, już biorą z naszej półki...A to roztkliwienie nad pięknem, cudem przyrody i ja odczuwam. Bardziej doceniam to, co jest, bo wiem jak łatwo można to stracić.
UsuńI ja pozdrawiam Cie serdecznie, Marysiu.
Piękny, mądry tekst. Ten nasz lot do światła, im dłuższy, tym bardziej świadomy, że jesteśmy tu tylko chwilę, na świecie, najlepszym jaki nam dano. Oby rozmajone lata przynosiły zachwyt nad cudem życia, ale też refleksje nad jego przemijalnością oraz umiejętność akceptacji odwiecznych praw natury. Pozdrawiam majowo.
OdpowiedzUsuńJesteśmy tu tylko na chwilę a im jesteśmy starsi, tym wyraźniej zdajemy sobie z tego sprawę i tym bardziej doceniamy to, że jeszcze możemy kontynuować nasz lot. Wiemy, że prędzej czy później słońce opali nam lotki, ale jeszcze nie teraz, jeszcze po prostu cieszymy sie swobodą tego cudownego lotu....
UsuńRównież pozdrawiam serdecznie i majowo.
💚💚💚
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńPiękny tekst Olu, mój maj od wczoraj zmienił swoje oblicze, wiadomość na którą podświadomie czekałam chyba od zawsze, obudziła - na pozór śpiące i zapomniane "demony". Zalała potokiem łez współczucia dla samej siebie. Jeden człowiek, który nakręcił całą spiralę złych wydarzeń - zmarł. Nikt nigdy tak naprawdę nie dowiedział się ile uczynił mi krzywdy, bo MNIE nikt nigdy nie uwierzył. Teraz mogę tylko wrzeszczeć w niebogłosy, z żalu i z bezsilności -jakim cudem mu się to udało. Jedno, jedno tylko mu zawdzięczam - to Bogdan. Wiem, że tak miało być - ale i tak wszystko we mnie teraz płacze i opłakuje ten czas gdy tak bardzo się bałam. W tym - nie liczę, ale w przyszłym życiu gdzieś TAM może moje serce będzie w stanie mu wybaczyć.
OdpowiedzUsuńDomyslam się Gabrysiu o jakim człowieku piszesz. Skończyło się...Nacierpiałaś się bardzo, ale poukładałaś sobie życie, pokazałaś jakim jesteś człowiekiem. Wypłacz to z siebie do konca, Gabrysiu i postaraj się iśc dalej. Już wolna od tego ciezaru i bólu.Masz dla kogo żyć.
UsuńPrzytulam cię mocno♥
Pięknie to ujęłaś. W tym tekście zawarłaś uczucia jakie drzemią u wielu ludzi. którzy znają co to jest kontakt z naturą, tak po prostu. Jak również u tych co pracują i starają się jak mniej "bólu" zadać naturze. Kiedy jednak patrzy się na jeszcze inną grupę ludzi. Ludzi, którzy za nic mają to co na ziemi, w powietrzu. Mam wrażenie, że żyją tylko dla siebie tu i teraz, mając za nic wszystko inne co podtrzymuje nasze życie. A tym właśnie jest natura. Cieszmy się więc tym co nas tak pięknie obecnie otacza, kwitnie, pachnie, szumi i współgra. A człowiek niech mądrze współistnieje z naturą. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNatura to życie. Jesteśmy jej częścią, czy to rozumiemy czy nie. Coraz wiecej ludzi rozumie i dba o środowisko naturalne. Tak mi się wydaje. I bardzo dobrze. Byleby tylko to "dbanie" nie przerodziło sie w jakąs formę ucisku i zniewolenia człowieka. Byleby dało zachować się mądrą równowagę.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Olu.
Pięknie piszesz zarówno o maju, jak i o listopadzie:-)
OdpowiedzUsuńjesteście jak mało kto częścią natury i zostawiacie po sobie wyraźny ślad, nie tylko w przyrodzie, ale i w ludziach, którzy was cenią i podziwiają.
Wszystkim nam jest raz lepiej, raz gorzej, bo nie może być tylko dobrze!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich mieszkańców waszego azylu:-)
jotka
Bo i w maju i w listopadzie znaleźc można specyficzne piekno, odmienny nastrój i koloryt. A w zależnosci od aury rózne też myśli i skojarzenia przychodzą do głowy.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Asiu.
Czym jestem starsza tym bardziej zaczynam żyć chwilą, tu i teraz, lub nieśmiało snuć plany na przyszły rok, góra dwa? Czym jestem starsza tym bardziej widzę, jak to wszystko jest nieprzewidywalne a życie jedną, wielką ułudą. Dziś pada deszcz i dobrze, podleje rośliny :) Wszystkiego dobrego życzę :D
OdpowiedzUsuńI ja odczuwam podobnie. Im jestem starsza tym bardziej doceniam to co jest i rozumiem, że wszystko jest potrzebne i naturalne.Deszcz , słonce i chłód. Smutek i radość.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło, Agatko.
❤️
OdpowiedzUsuńGdy się miało szczęście, które się nie trafia:
czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to — to jest bardzo mało…
"Fotografia" M. Pawlikowska
♥
UsuńTrzeba się cieszyć każdym dniem, dziś dowiedziałam się o śmierci naszej blogowej kochanej Janeczki, a była taka pełna życia...
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu Janeczki...
UsuńWszystko co napisałaś Olu jest mi bardzo bliskie. To, że wspieram życie i bardziej mnie obchodzi mój mikto świat, niż reszta. Wymagająca natura sprawiła, że schudłam i jestem silniejsza, bardziej wytrzymała. Podoba mi się energia która odsyskuję po krótkim odpoczynku. cieszę się, że jeszcze mogę pracować, właściwie niedużo się zmieniło od młodości. W środku czuję się tak samo, tylko spokojniej.
OdpowiedzUsuńLubię sprawdzać co się dzieje w Waszym świecie, lubię wiedzieć, że wrócił maj i jest jak w bajce. Pewnie, że robicie coś dobrego, skoro wszyscy wracamy , żeby się ogrzać w cieple Twoich słów i przysiąść gdzieś w cieniu w Jaworowie. Bardzo bym chciala zobaczyć Wasze krolestwo na zywo. Nie zawsze jest kolorowo, jak u każdego. Byle sobie wybaczać okresowa bylejakosc i zniechecenie, bo i tak wygra miłość do tego skrawka ziemi.
Cos się niszcy, coś sie tworzy, są ofiary, ale i nowy ład. Patrzę na pień drzewa i smutno mi, że je zamordowaliśmy, ale kiedy po miesiącu udalo się w koncu posprzatac smieci po nim, szaleje r radości, że już nigdy więcej nie bedzie starych galezi i tony lisci, ani zapchanych rynien. Nie myśl o tym, że keidyś sił zabraknie, ja tez odsuwam to, cieszę się, że nie muszę nic, ale mogę wstać rano i patrzeć jak ogorki i cukinia strzelają w górę. Jak nie będzie siły, to bede robila cos innego, podlewala kwiatki na tarasie.
Lęki przed tym co będzie nie ominą nikogo, mocniej przycisną, potem sobie tlumaczymy, że jeszcze mamy mnostwo czasu. Bol jakis znienacka sie pojawi, wspomnienie natretne, ale się wyboli i pojdzie sobie. Jak listopad. Chcialabym, żeby na zawsze zostala we mnie naiwna wiara, że dam radę dojsc do konca o wlasnych silach. Byle ksiazek nie zbaraklo i bliskich osob, moze w innej kolejnosci. Istniej jak najdluzej i niech Jaworowo się odradza jeszcze wiele, wiele dlugich lat. Uściski serdeczne:) Maria.
Praca w ogrodzie i na polu daje i mnie siłę fizyczną, ale i psychiczną. Czuję więź z tym kawałkiem ziemi, z każdą rośliną, która wzrasta, albo choruje. Sam zapach ziemi, powietrza po deszczu albo burzy jest czymś magicznym i wzruszajacym.
UsuńW naszym jaworowym królestwie jest prosto, spokojnie, pracowicie. Często siadamy sobie w ogrodzie i wzdychamy jak wiele zmieniło sie w ogrodzie, od kiedy zamieszkaliśmy tutaj, jak duzo udało nam sie zrobić. Aż nie do uwierzenia jaka to ogromna zmiana. Przez te kilkanaście lat z zarośniętego samosiejkami róznych drzew, chaszczami, pokrzywami i trawskami po pachy udało nam się wyczarować kawałek przyjaznego, uporządkowanego otoczenia.Oczywiście mnóstwo drzew musielismy tutaj wyciąć, bo inaczej byłaby to istna dżungla a nie ogród!:-) Bo tak to jest - coś sie niszczy a coś tworzy. I daje to człowiekowi mnóstwo zadowolenia i dumy z siebie, ale czasem też budzą sie wyrzuty sumienia.
Obyśmy Marylko jeszcze długo mogły czuć sie na tyle dobrze, by móc robic to, co lubimy najbardziej. Byśmy mogły widzieć, czuć, słyszeć, chłonąc wszystkimi zmysłami piękno tego świata - bliskiego czy dalekiego oraz tego z ksiazek i wyobraźni.
P.S. Wczoraj zasiałam okrę. Pamiętam jak dobrze mi o niej pisałaś. Bardzo mnie tym zaciekawiłaś. Mam nadzieję, że wyrośnie i ja też poznam wkrótce jej smak bo bardzo lubię poznawać nowe smaki!
Ściskam Cię mocno i serdecznie!:-)
Olu, okra powinna się udać, bo tu jeszcze do października owocuje, kiedy jest chłodniej. Smak ma specyficzny, wydziela taki śluz, ale w połączeniu z pomidorami smakuje doskonale. Pędy ma wielkie jak kukurydza, ja musze uważać, żeby mrówki jej nie zjadły. To wspaniałe, ze tyle u Was zmian na lepsze. Tak rodzi sie milosc do ziemi. Usciski kochana🙂😘
UsuńJak się uda, dam Ci znać, Marylko. U nas teraz wciąż leje a jak przestanie ma być podobno bardzo ciepło. Będzie wtedy jak w cieplarni, więc takiej egzotycznej roślinie powinno to odpowiadać!
UsuńUśmiech serdeczny Ci zasyłam!:-)
Rozpaliłaś ognisko i przyszli ludzie się nagrzać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Niechaj więc płonie przyjaznym, serdecznym ogniem.
UsuńUściski gorące zasyłam Ci, Aniu!:-)
Piękny tekst Olu. Może nie wszyscy tak mają, ale ja wolę uciekać przed wszystkimi bolączkami w pracę, oczywiście na tyle, na ile starcza sił. Maj to mój ulubiony miesiąc, staram się cieszyć każdą pogodą. Przesyłam Wam moc serdeczności oraz głaski dla czworonogów.
OdpowiedzUsuńTak, praca zazwyczaj pomaga nie myśleć o tym, co nas boli, przeraża i smuci. I maj w tym pomaga wraz z jego bogactwem kolorów, zapachów doznań.
UsuńUściski serdeczne zasyłam Ci, Lenko!:-)
Maj bucha mocą w naturze i u mnie w tym roku maj bucha energią zmian. Coś sie wykluwa z ziarna lub z jaja bez względu na wiek. Az się sama zadziwiam, że mi się chce na tak zwane stare lata takich diametralnych i totalnych zmian.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co nowego dzieje sie u Ciebie Krystynko. U szalonych, odważnych wiedźm wiek nie ma znaczenia - a wręcz przeciwnie!:-)
UsuńZielono, zielono i jeszcze raz zielono. W tym świeżym odcieniu. I kwieciście. Nie martwiaj się że Cię zabraknie na kawałku Ziemi, pomyśl o tym jako o spakowaniu swojego Jaworowa, ze wszystkimi dla Ciebie ważnymi osobami, rzeczami i sprawami do walizki i udaniu się w podróż. W przyrodzie nic nie ginie, tylko zmienia formę. Ciesz się majem, nawet deszczowym i nieco chłodniejszym niż zwykle. A strachy to do szafy, na półkę pod te najrzadziej noszone rzeczy. :-D
OdpowiedzUsuńZielono i rzeźko. Pachnąco. Wszystko chce żyć. My i nasi bliscy. Komary i ślimaki równiez. I żyjemy. Nasza chwila trwa. Żyjmy tą chwilą, bo jest piekna, niepowtarzalna, jedyna. Ja się nie zamartwiam nieuniknionością śmierci. Ot, przychodzą mi czasem takie myśli do głowy a potem odchodzą. Jak u każdego. Smutki i troski też są przecież częścia życia. A skoro są, to trzeba sie nad nimi pochylić, popatrzeć i pomysleć a potem wyprostować się i pójśc dalej. Bo życie woła.
UsuńPieknej dalszej części maja życzę Tobie i Twym bliskim Tabo!:-)
Witaj majową zielenią Olgo
OdpowiedzUsuńMasz rację. Maje są różne. Nie zawsze jest, jak to się mówi, w sercu ciągle maj. Coś o tym wiem.
Jednak ciesz się jak najczęściej i najdłużej tym pięknym miesiącem
Pozdrawiam szumem deszczu za oknem
Witaj, Ismeno!
UsuńPóźno ukazał się Twój komentarz, bo wczoraj wygrzebałam go ze spamu.Ech, ten blogger!
Piękny jest maj i pracowity. Wczoraj znowu pobiłam rekord długości pracy na polu. Ależ tam ziemia rozmoknięta i błotnista po deszczach a tymczasem pilnie miałam kilkadziesiat pomidorów do posadzenia, wiec chcąc nie chcąc brodziłam w tych błotach.
Pozdrawiam Cie serdecznie i dalszego ciągu cudnego maja życzę!:-)
Staram się doceniać każdy dzień, bo nie wiem ile mi ich zostało. Staram się też w każdym z nich wypatrywać coś pozytywnego. Nigdy nie jest przecież tak, aby w życiu było wszystko źle. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOczywiście, że trzebasie starać doceniać każdą chwilę, którą mamy. Czasem jednak są to smutne, bolesne chwile. Wówczas trudno się nimi cieszyć. Jednak trzeba umieć je zaakceptować, bo w życiu bywa różnie i nic nie trwa wiecznie.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko.
Tak się złożyło, że nie byłam na działce dwa tygodnie. Przyjechałam i rozpłakałam się z bezsilności. Chwasty do kolan, a koszone było dwa tygodnie temu. Kwiatów tak pielęgnowanych w ogóle nie widać. Nie wygra się z przyrodą...
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Wszystko rośnie teraz w przyśpieszonym tempie. Jest mokro i ciepło, wiec rosliny szaleją ze szczęścia. Także i chwasty, niestety. Też mam sporo do wyplewienia. Nie da rady wszystkiego robic na bieżąco, bo jest mnóstwo innych prac.
UsuńPraca na ogrodzie, czy w polu na pewno sprawia, że człowiek zapomina o całym świecie, bo ma się do ogarnięcia ten swój kawałek. Jutro chcę iść w końcu na działkę, cały tydzień nie byliśmy ...
OdpowiedzUsuńTak, praca na świeżym powietrzu pomaga w osiągnięciu równowagi ducha. Oddala myśli od spraw, na które nie ma sie wpływu. Człowiek potrzebuje kontaktu z przyrodą, poczucia, iz jest jej częścią, że może zrobić cos pozytecznego i cieszyć sie tym swoim działaniem. Na pewno na działce masz kupę roboty, Lidko. Powodzenia zatem w pieleniu i innych ogródkowych czynnościach!:-)
Usuń