niedziela, 6 marca 2022

Dziki lasek…

 



 

   Od kiedy tu mieszkamy nasz widok za oknem był niezmienny i przez to kojący. Po drugiej stronie drogi na górce rósł sobie spokojnie niewielki, dziki lasek. Świetnie zasłaniał słupy elektrycznego napięcia i wieżę przekaźnikową. Lubiłam na niego patrzeć, lubiłam tam chodzić i spędzać w owym lasku całe godziny. W czasach, gdy mieliśmy jeszcze kozy to miejsce dawało mnie i stadu schronienie przed upałem. Siadywałam tam sobie na pieńku niewidoczna dla nikogo postronnego a za to doskonale widząca stamtąd dom i przejeżdżające od czasu do czasu traktory i samochody. U moich stóp kładła się młoda jeszcze i beztroska Zuzia. Podstawiała głowę do głaskania albo rozwalała się bezwstydnie żeby łaskotać ją po brzuszku. Wyciągałam z malutkiego plecaczka zeszyt i długopis a potem łapiąc ulotne natchnienie spisywałam strofki nowych wierszy, piosenek albo opowiadań. Kozy zajadały się w pobliżu wierzbowymi i dębowymi liśćmi. Goniły się miedzy drzewkami. Z nagła bodły podrzemującą niewinnie Zuzię. Zaczepiały mnie do zabawy, nie pozwalając się skupić się na pisaniu. Porzucałam je zatem skwapliwie aby wygłupiać się i figlować z moimi zwierzakami. Ech! Dobrze nam było w otoczeniu śliw samosiejek , trześni, wierzb wszelakich, brzóz, młodych dębków, kolczastych krzaków głogu, tarnin i róż, skłębionych chaszczy oraz gęstych traw. Na wiosnę śliwy okrywały się chmurami białego kwiecia a jesienią owocowały gronami przepysznych fioletowych węgierek i bordowych, słodziutkich mirabelek. W koronach drzew mnóstwo ptaków miało swoje schronienia albo miejsca odpoczynku przed dalszą drogą. Między trawami i bruzdami ziemi ukryte były kopce mrówek oraz krzaczki poziomek. Nieraz widywałam przebiegające tamtędy albo pasące się w pobliżu śliw zające, sarny, jelenie i dziki. Niekiedy przemykały też ciemnym cieniem wilki. Wszystko to trwało latami i wydawało się, że tak będzie zawsze.

 


   Ale nie ma żadnego „zawsze”. Lasek (prawdopodobnie należący do gminy)raptem niedawno został komuś sprzedany. I oto przez kilka ostatnich dni trwała tam wzmożona wycinka. Piły warkotały od zmierzchu do świtu. Zza firanek spoglądałam na to ze ściśniętym sercem. Nie mogłam nic zrobić a tylko patrzeć. Najęci przez gminę drwale sprawnie i szybko poradzili sobie z usunięciem stamtąd wszystkiego aby pozostawić dla nowego właściciela uprzątnięty teren. Czy nabywca zamierza tam coś budować, siać? Podobno nie. Ot po prostu ktoś z drugiego krańca Polski chce mieć tu kawałek ziemi, a więc ma – zrelacjonował mi Cezary, który wyszedł z domu aby dowiedzieć się, co i jak. Drwale zaproponowali mu kupno leżących pokotem drzewek. Było tego mniej więcej półtora metra sześciennego. Nie chcieli za to wiele, zatem Cezary chętnie się zgodził. W tym tygodniu będziemy je ciąć na miejscu, uprzątać i przewozić pod wiatę. Nie zmarnuje się zatem. Przynajmniej tyle dobrego.

 


   Poszłam dzisiaj na górkę aby zobaczyć z bliska jak to teraz wygląda. Wszystko zostało zrównane z ziemią. Jak po nalocie dywanowym. Smutne karczowisko. Kikuty ciemnopomarańczowych pni śliw. Porozwalane mrowiska. Wypalone gdzieniegdzie trawy. Walające się tu i ówdzie potłuczone butelki po wódce i słoiki po musztardzie, papierki po cukierkach. Zdeptane krzaczki poziomek. Wierzbowe gałązki, na których widać już było zawiązki bazi. O ile nowy właściciel nic nie będzie tu robił jest szansa, że za kilka lat lasek zacznie się odradzać. Że życie zwycięży. Ale to dopiero za kilka lat. Na razie jest, jak jest…


 

P.S.

Stary tekst o moim dzikim, bujnym lasku można przeczytać tutaj:  https://wewanderers.blogspot.com/2015/07/z-zuzia-w-zacienionym-lasku.html

 

 

43 komentarze:

  1. Olu, Twoje wpisy dają wytchnienie. Pięknie opisałaś lasek, który, póki co, przeszedł do historii. Ja też źle reaguję na każde wycięte drzewo. W ubiegłym roku powycinano na moim osiedlu wiele drzew, bo przecież potrzebne jest miejsce na parkingi. Parkingi są potrzebne, ale wycięcie czterdziestoletniej pięknej lipy, żeby było miejsce na jeden samochód więcej, to głupota czystej wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu! Zajrzałam w tamte dawne, spokojne czasy i smutno mi sie zrobiło, bo to było, minęło i nie wróci. Dobrze, że przynajmniej było, jednak utrata boli. Wspomnienia mogą dawać pociechę, ale mogą też ranić. Wszystko zależy od osoby, czasu, miejsca.
      Te wycinki wszędzie, gdzie popadnie budzą we mnie sprzeciw, gniew, poczucie bezsensu.

      Usuń
  2. Jak można tak bezmyślnie pustoszyć takie zakątki?
    Jeśli nie pod budowę, to w jakim celu? Nie rozumiem, przecież każdego krzaczka szkoda!
    Wczoraj byliśmy nad jeziorem i tam także powycinano zarośla, pewnie pod budowę placu zabaw, ptaków będzie przez to mniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotko! Tak to jest na tym świecie - w najlepsze panoszy sie zniszczenie, chaos i bezsens. To nam każdego krzaczka i drzewka szkoda. Urzędnikom i rządzącym, jak widać nie żal.Robią głupoty w poczuciu zupełnej bezkarnosci a nam pozostaje tylko patrzeć, płakać i zaciskać gniewnie pięści.

      Usuń
  3. Rozumiem Cię. Mam takie miejsce na Mazurach gdzie jeżdżę aby odciąć się od codzienności. Pewnego roku gdy przyjechałam i zobaczyłam masową wycinkę i pola pełne pieńków, rozpłakałam się. Tak po prostu z żalu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przykro patrzeć na te wycinki, często rujnujące pobliską naturę. Podejrzewam, że jednak nie na darmo tak "splądrowali" to miejsce, prędzej czy później będą coś budować. Mnie zawsze żal jest każdego drzewka. Ostatnio na moim osiedlu jest taka tendencja wycinania, może i zagrażają bezpieczeństwu, ale dlaczego o tym nie myśleli sadząc w złych miejscach? Zakładają wprawdzie jakieś klomby, ale to takie dla mnie sztuczne. Oby jak najdłużej niczego Wam nie pobudowali w tym miejscu. Pozdrawiam ciepło, Uważajcie na siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oleńko, myślę, że niczego nie będą tu budować. W ogóle niczego nie będą robić. Po prostu istnieje taki przepis, że gmina ma zapewnić nabywcy oczyszczony kawałek ziemi.A wiec to robi, najmując drwali. Nabywcy nie obchodzi, że tam rósł jakis lasek. On po prostu zainwestował w kupno kawałka ziemi i tyle.Jak mu sie będzie opłacało to sprzeda a jak nie, będzie po prostu go miał i czekał na lepsze czasy. Tak to wygląda. Jedyna nadzieja, że teren ten za kilka lat znowu zarośnie, bo natura potrafi sie odradzać, potrzebuje tylko czasu i spokoju.
      I my pozdrawiamy cię serdecznie.

      Usuń
  5. Olu, niby nie "czas zalowac roz gdy plona lasy", a parafrazujac " nie czas zalowac lasu gdy plonie wojna" , ale jednak kazdego lasu zal. Bo czy rozjechany przez czolgi, czy wyciety reka ludzka, czy spalony piorunem, to zal.
    Jednak natura sie zawsze odradza, jak nie w tym, to w innym miejscu, i to daje nadzieje.
    Dobrze, ze choc to drewno zuzyjecie, bedzie bardzo potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kitty! Ja myslę, że zawsze jest czas na odczuwanie tego, co sie odczuwa. Wojna, nie wojna - zycie przecież toczy sie dalej a wraz z nim człowiek zmaga sie z róznymi troskami, problemami i smutkami. Wojna nie zobojętnia (a przynajmniej nie powinna zobojętniać) nie umniejsza odczuwania, a czasem je wręcz nasila i pomaga wyzwalać rózne emocje. A poza tym ten lasek jest dla mnie taką malutką Ukrainą, która żyła sobie tuż obok sielsko i spokojnie, aż nagle zapanowała tam "wycinka".To smuci, przeraża i boli.
      Cała nadzieja w tym, że natura i zwyczajne życie, sie odrodzi. Jako w lasku, tako i za naszymi granicami.
      Drewno z lasku ściagnęliśmy wczoraj na podwórko. Część juz pocieliśmy. Niewiele tego, ale pewnie, że sie przyda. Czasy idą przecież cięzkie.

      Usuń
  6. Aż strach pomyśleć co będzie w tym miejscu, bo nikt nie wycina drzew bez celu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam sie, że bez celu...Po prostu prawo jest takie, że gmina oczyszcza teren dla nabywcy ziemi. Ma taki obowiazek i tyle. A nabywcy nie obchodzi, co tam rosło. Kupuje kawałek ziemi, jako inwestycję, i tyle. Kilka lat temu ktos inny kupił pole połozone tuż za naszym polem. Latami stało odłogiem. Porosło chaszczami i brzozowym młodniakiem. Jeszcze parę lat a byłby tam regularny lasek. Już sie cieszyłam na to. Ale cóz. Ktos to kupił, wiec gmina najęła drwali i wycięli w pień wszystko. Od tej pory pole stoi nie ruszane, nowy nabywca pojawił sie tu tylko na początku.I pole znowu zaczęło sobie zarastać...

      Usuń
    2. Cezary mi podpowiada, że to nie tyle gmina, co kupujący ma obowiązek oczyścić kupowana przez siebie ziemię, jesli jest to ziemia rolna. Taki jest podobno warunek sprzedaży.

      Usuń
    3. I powiedz gdzie sens i gdzie logika, jak potem może wziąć dotacje na zalesianie?

      Usuń
    4. Otóz to!Sens i logika to w ogóle towary bardzo deficytowe, w każdej dziedzinie gospodarki, niestety...

      Usuń
    5. Może zalesi ale to już nie będzie ten lasek. :-/

      Usuń
    6. Nie ten, niestety. Tak czy siak lepiej jakiś niż żaden...

      Usuń
  7. 😭 Doskonale rozumiem Twój smutek. Moja grajdolkowa gmina drzew zdecydowanie nienawidzi i wycina, co tylko dopadnie, argumentujac np., ze liscie zatykaja studzienki do scieków, wiec ponad 50-letnie platany, rzedy topoli i nawet pojedyncze podwórkowe drzewa poszly pod pile. Odkad tu mieszkam grajdolek powoli zmienia sie w granitowa pustynie, a gmina, w corocznych spawozdaniach, pieje jacy oni ekologiczni. Wrrrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, to wszystko jest dołujące. Władze i urzędnicy w każdym kraju, jak sie okazuje, mają w głowie pustkę. Tylko na ustach maja szczytne hasła a w działaniu okazują bezmiar bezmyślności. Coraz wiecej wszędzie wycinek, betonów, asfaltów, budynków, interesów i interesików. I tylko natury coraz mniej. I tak chce sie warczeć albo płakać na to wszystko...

      Usuń
  8. Coraz więcej takich smutnych miejsc na które przychodzimy...i wspominamy sobie jak wyglądały jeszcze niedawno...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mamuś!

    Spójrz na to z drugiej strony. Mniej lasów oznacza mniejsze ryzyko, że wilki przylezą wam blisko domu. Nawet o nich w tym poście wspomniałaś. Pamiętasz jak się ich obawialiście jakiś czas temu? Nie zawsze z takim laskiem jest tak różowo.

    Kocham, pozdrawiam!

    Anita Jawor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córuńku, na szczęście wilki i tak mają gdzie sie chowac, wszak tych wielkich, bukowych lasów za naszym polem nie wycięli jeszcze (i mam nadzieję, że nie wytną!). Ale tego lasku mi żal, bo nie dosć, że dzięki niemu miałam ładny widok za oknem, że mam związane z nim serdeczne wspomnienia z czasów gdy Zuzieńska byłą taka młoda i radosna, to lasek ten stanowił on ostoję i schronienie dla róznych zwierzątek. Takze dla wilków, ale choc się ich boję, to przecież i one mają prawo do zycia i one muszą mieć jakieś miejsca, gdzie mogą sie schować. W tym roku zresztą wilków ani widu ani słychu.Nie wiem, czy odeszły z naszych stron, czy cos im sie stało.
      Chciałabym by za kilka lat ten lasek na górce znowu odżył. Pięknie tam było a teraz pustka...
      I ja kocham Cię i pozdrawiam, córeczko!♥

      Usuń
  10. Cóż. Życie to zmiana. Nie zawsze na lepsze. Czasem tak. Czasem samemu trzeba coś zrobić, żeby zmiana była na lepsze. Czasem się nie da.
    Na nową łąkę będą przychodzić sarny. A za parę lat znowu może wyrosną tam drzewa...

    Sadźmy drzewa! To moja prywatna obsesja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Agnieszko. Życie to zmiana. Wiem o tym, ale i tak niektóre zmiany zaskakują i bolą. W koncu człowiek to nie cyborg, choć czasem byłoby pewnie lepiej dla niego, gdyby potrafił nie czuć, właśnie jak cyborg.
      Tak, łąka szybko porośnie. I wierzby też, bo one zawsze rosną jak na drożdżach.
      A z tym sadzeniem drzew masz rację. W naszym prywatnym ogrodzie, czy na własnym polu albo w lasku możemy jeszcze sadzić drzewa, cokolwiek pożytecznego. Oby nam tej mozliwości nigdy nie odebrano, bo ten swiat tak wariuje, że do najgorszych bezsensów byłby chyba zdolny.

      Usuń
  11. ech... życie. Zamiast wiosną się cieszyć wszędzie smuteczki. Dobrze chociaż, że słonce świeci. :D Wczoraj moja córeczka mówiła: jak to dobrze Mamo, że słonce jest. Mi się chce wstawać i wyjeżdzać do szkoły, lubię teraz wyjezdzać do szkoły... te dwa miesiące deszczu były straszne. A dziś już komunikacik, mamo paliwo po 7,75... coraz droższe wszędzie.. Pozdrowienia z usmiechem. Mimo wszystko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Alis. I nas znowu zimowo, śniegu dużo i mroźnie sie zrobiło. Z jednej strony to dobrze, bo ładnie jest na dworze, gdy tak biało i psy nie wnoszą błota do domu, ale z drugiej chciałoby sie juz tego ciepła, jakiejś zieleni i słonca, rzecz jasna.
      I ja pozdrawiam Cie z uśmiechem.

      Usuń
  12. Wiem, ze Ci smutno, bo mnie tez byloby smutno, kocham drzewa i kazde zwlaszcza niepotrzebnie wyciete boli. Mamy za domem taki niewielki zagajnik, nikt tam w sumie nie chodzi, bo nie ma po co, ale latem jak drzewa sie zielenia daje taka zielona sciane miedzy naszym domem a glowna ulica wsi, taka sciana prywatnosci:))
    Zima drzewa gole wiec nagle widac z daleka jadace glowna ulica samochody, migocace swiatla sklepow. Niby mi to w niczym nie przeszkadza, ale jednak wole to letnie dodatkowe odciecie od ruchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ważne są dla nas takie miejsca, Star. Oswojone, przyjazne, półdzikie albo kompletnie dzikie, niepodległe działaniu ludzkiemu, wolne, dające zasłonę od gwaru i sąsiadów. Ale są ważne tylko dla nas, bo są istotną częścią naszych maleńkich enklaw spokoju i niezmienności. Dla ludzi z zewnątrz, dla urzędników i rządzących takie miejsca są bez wartości. Jeśli im sie zechce przejadą walcem. I co im zrobisz? Nic...

      Usuń
  13. Moja znajoma kupiła sobie zimą mały kawałek ziemi z pięknymi starymi jodłami i sosnami, by wśród nich zbudować sobie wiosną mały domek letniskowy. A gdy teraz przyjechała zastała wycięte wszystkie drzewa i wykopane karcze i zrównaną ziemię. To starzy właściciele, bez jej zgody chcieli ja uszczęśliwić i zostawić jej czyste pole pod budowę. Nie chcą anulować umowy notarialnej bo przecież zrobili jej dobrze, o co się baba chandryczy. Jak różne są pojęcia np dobrego terenu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matulu Pellergino, tylko siasc i plakac😢 Na pocieche mam odwrotna historie - znajomi pokupowali dzialki mocno porosniete drzewami , ale wszyscy tak buduja i tak lawiruja, zeby budowac wokol tych drzew i zostawic praktyczie wszystkie , musieli wyciac jedno czy dwa, ale cala reszta zostala 👏

      Usuń
    2. Ano właśnie - Pellegrino i Kitty! Rózne są pojęcia dobrego terenu. Jedni wolą pusty i płaski jak patelnia, drudzy zielony, dziki i zadrzewiony. Mnie zdecydowanie bliższe jest upodobanie tych drugich. I Twojej znajomej, Krystynko też. Chybabym na jej miejscu nie odpuściła i robiła wszystko by móc sie z tej umowy wycofać. Bo w końcu to jej teren i powinien jej sie należeć taki, jaki był w chwili, gdy nabrała chęci by go kupic. To trochę tak, jakby ktoś kupował piętrowy dom a potem wmawiano mu, że lepszy dla niego będzie parterowy, a piętro w tym czasie wziął i po prostu zburzył! Jakaś tragikomedia w stylu Barei!

      Usuń
    3. Tez pomyslalam, ze absurd jak z Misia:)) tylko smutno za tymi drzewami , co za ludzie jak rany ..

      Usuń
    4. Kitty! Wprost ręce opadają na ten bezmiar głupoty oraz zła, które się dzieje daleko i blisko. Ludzie ludziom, ludzie naturze.A w końcu i natura nam, bo ileż mozna...

      Usuń
  14. Szkoda lasu, bo na pewno był ostoją niejednego człowieka. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tego lasku, Karolino. Każdego lasu i drzewa szkoda. Wyciąć można łatwo i szybko. Rośnie długo.

      Usuń
  15. Specjalnie dla
    ciebie wstawię pewne zdjęcie - z okna mojej mamy...
    Załamałam się. Zaraz ogarnę wpisik.

    PS. Młody mój też bardzo sie zlosci na kazde wyciete drzewo...pod latarnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz zobaczę to zdjęcie, o którym piszesz. A z Twoim młodym możemy sobie jak widać podać ręce.

      Usuń
  16. Z żalem obserwuję, że nasz las też niknie w oczach. Bardzo to jest smutne :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Gabrysiu. Wszędzie ta sama bezmyślność, okrucieństwo względem natury i ludzi....

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost