Było o grzańcach i nalewkach
I wino opiewałam bzowe
A dziś się snuje nowa śpiewka
Nalewce z wiśni - Ave!
Mieni się pąsem, amarantem
Pryzmatów iskry, tańce prawie
Tysiąc obietnic, niespodzianek
Nalewce z wiśni - Ave!
Jedna kropelka - istota wiśni
Na ustach lśni jak pocałunek
Teraz na pewno mi się przyśni
Romans w wiśniowej łunie
Będę mknąć drogą w wiatru pędzie
I śmiać się głośno, beztrosko
Rozwiane włosy, magia wszędzie
Jestem jesienią, czy wiosną?
Jak dzika wiedźma z Bułhakowa
Pofrunę swobodnie nad światem
Barwą napełni się noc zimowa
Roztętni słodkim szkarłatem
Dłoń podam rycerzowi serca
I na rumaku baśniowym
Wzlecimy aby znaleźć miejsca
Gdzie czar się roztoczy wiśniowy
A teraz w dłoni lśni pąsowo
Magiczna chwila w krysztale
Zastygam w ciszy - na cóż słowo?
Nalewce z wiśni - Ave!
Wiśniowa miłość w blasku świecy
Wiśniowe sny w mej głowie
Gdy tańczy zima, mroźny wieczór
Nalewce z wiśni - Ave!
Lubię wiśnie, ale w kompocie :).
OdpowiedzUsuńA ja je lubię w każdej postaci!:-)
UsuńNalewki są cudowne, próbowałam różnych, ale najbardziej właśnie lubię wiśniową z kropelką pestkowej goryczy.
OdpowiedzUsuńA pochwała nalewki wierszem to majstersztyk!
Moja wiśniowa nalewka ma kilka dobrych lat. A z każdym rokiem wydaje sie coraz lepsza!Zasłużyła więc na wiersz!:-)
UsuńHej ! piekni pisarze niech zyje poezja -a w mojej glowie{jeden wiatr w polu gnal drugi wiatr w sadzie gral cichutenko ........}kto pamieta niech w myslach dokonczy :-]
OdpowiedzUsuńKochani wirtualni wszystko co najlepsze dla Was z okazji SWIAT BOZEGO NARODZENIA -dbajmy osiebie stworzmy w swoich domach lad porzadek dobre mysli to podstawa {niech to bedzie mala Ojczyzna }bo ogladac sie na innych i podawac temat typu co sie dzieje !swiat zwariowal Ja nie podejmuje rozmowy {z przyjaciolmi na te tematy } to nie uspakaja zpewniam !
jeszcze raz szciskam lapki najserdeczniej jak moge !!!
https://www.youtube.com/watch?v=pfh3R0WLvVY prosze wysluchaj to moje odkrycie ok rok .
Gosia z mezem
Hej, piękna Gosiu z mężem! Niech żyje poezja i wolność wyobraźni, którą ona daje! Niech żyje wszystko to, co odsuwa myśli od dreczących spraw, na które nie mamy wpływu.I twórzmy w naszych domach oazę spokoju i ciepła - to chyba jedyna tarcza przed wariactwem swiata.
UsuńOboje Wam obojgu zyczymy pięknych Świat Bozego Narodzenia!***
P.S.
I dziekuje za przesłaną piosenkę. Piękna i mądra. Bardzo lubię piosenki z tekstami Osieckiej oraz śpiew Ewy Błaszczyk.
Czasy idealne na Twoja nalewke, wiec " Na zdrowie"! :)
OdpowiedzUsuńTeraz długie wieczory nastały. Trzeba je sobie czymś osładzać i urozmaicać.Nalewka jest na takie okazje w sam raz. Na zdrowie zatem, Elu!:-)
UsuńMoja ulubiona zaraz po malinowej. A jak z nutką gorzkich migdałów to wiśniowa pierwsza. Na zdrowie Olu !!!
OdpowiedzUsuńWiśniowa, aroniowa, głogowa, malinowa...Ach, ach, ach!:-)
UsuńNa zdrowie, Krystynko!:-)
Piękny, pełen magii wiersz, Olu!
OdpowiedzUsuńWiśniówka, jedyny trunek, który lubię. Zawsze mam w barku w mojej ulubionej karafce. Sięgam po nią kiedy gorąca herbata na spółkę z kocykiem nie dają rady mnie rozgrzać:-)
Pozdrawiam wiśniowo, pachnąco, słodko, gorąco:-)) "Nalewce z wiśni - Ave!"
Bardzo sie cieszę Marytko, że spodobał Ci się wiśniowy wiersz!:-)Tak sobie pomyslałam, że grudzień, ze względu na swój świąteczny charakter (a u mnie wiele jest tych okazji grudniowych)powinien takze na blogu mieć ciepłą, kojącą i baśniową oprawę. A nalewkowy wierszyk nadaje się do tego w sam raz!:-)
UsuńNiech nam krązy w żyłach wiśniowa naleweczka i przenosi nasze dusze w radosne, magiczne rejony!Niech ociepla nam ciała i uśmiechem częstuje.
A zatem "Nalewce z wiśni - Ave":-))*
Za wiśniami nie przepadam, ale nalewkę wiśniową lubię :)
OdpowiedzUsuńMało kto chyba nie lubi wiśniowej nalewki. Ona coś takiego w sobie ma, że człowiek rozsmakowuje sie w każdej kropelce!:-)
UsuńOlenko przyznaj sie bez bicia, ze jakims sposobem podgladasz co ja robie:))) bo to nie pierwszy raz kiedy wbijasz sie w moje dzialania z notka:)))
OdpowiedzUsuńKochana ja wlasnie wczoraj zlewalam moje nalewki z malin, porzeczek (z moich wlasnych krzakow wiec nie ma tego duzo, ale smakuje juz wybornie) i uwaga.... z wisni:))) Ta wisniowa jest tez super, a robilam pierwszy raz. U nas ciezko dostac wisnie, ale znalazlam na targu w Rochester wiec moze w przyszlym roku tez sie uda. I nastawilam sobie nalewke z cytrusow (pomarancze, mandarynki i cytryna).
Cha, cha!Marylko kochana! Przecież jestem wiedźmą, więc latam na miotle i zaglądam ludziom do okien i do serc!:-))
UsuńCudna jest robota z nalewkami. Wszelkimi. Taka przyjemna, czarodziejska i radosna. Wiąże sie z zapachami lata i jesieni, które w zimowy czas przypominają się nam w smakach i aromatach wykonanych własnoręcznie nalewek.Nawet sam widok tych nalewek - bez ich degustacji - człowieka cieszy! A myslę, że w tych dziwacznych czasach trzeba sobie takie radosne, spokojne chwile szczególnie cenić i przedłużać czym tylko sie da:-))*
Swieta racja. Absolutnie tak, ja tez lubie tworzyc nalewki. Wspanialy patrzy troche dziwnie, bo dla niego to sa czary-mary:) ale potem smakuje i nawet lubi. Z tym, ze z piciem to u nas ciezko, wiec czesc idzie na prezenty np. teraz z okazji swiat. I sa ludzie, ktorych takie prezenty ciesza i doceniaja je. Na zakonczenie sezonu koszenia trawy dalismy butelke nalewki imbirowej facetowi, ktory jest wlascicielem firmy, ktora kosi nasze trawniki i tak sie ucieszyl, ze tydzien pozniej przyjechal ze sloikiem miodu wlasnej roboty.
UsuńMechanik samochodowy, ktory nie tylko zajmuje sie naszym i Tatka samochodem, ale kiedys jak nas nie bylo w domu i Tatek cos pogmeral bedac na zakupach i nie mogl odpalic to zadzwonil do Harolda i ten przyjechal na parking gdzie Tatek czekal i odkrecil to co on nakrecil:))) Zupelnie za darmo. Ludzie tu sa naprawde zyczliwi i pomocni, pewnie nie wszyscy ale trafiamy na dobrych.
Oczywiscie Harold tez dostal butelke nalewki za te bezinteresowna pomoc.
A musialabys widziec jego mine jak mu powiedzialam, ze sama to tworze:))) Ogladal te butelke i ogladal w koncu mowie "sprobuj" a on na to "no wiesz ja tu jestem wlascicielem, ale jednak jestem w pracy" Ja na to "nie badz taki Amerykanin, ja nie mowie pij, ja mowie umocz palec i sprobuj":))) Tak sie smial, ze az sie trzasl ze smiechu, ale sprobowal.
Nasze polskie tradycje, upodobania i umiejętnośći mogą się zdawać dziwaczne Amerykanom, Anglosasom oraz innym Sasom - ale do czasu - póki sami nie spróbują, póki nie zobaczą w tym sensu i wartości. Ale to z wszystkim tak jest. Trzeba samemu coś pojąć, na cos oczy otworzyć, wyprzeć z siebie nieufność i szyderstwo żeby ujrzeć w końcu ów sens, jakas niewidoczną dotąd prawdę.
UsuńA życzliwośc ludzka jest dzisiaj najwspanialszą, bezcenną wartością. I pamięta sie długo każde takie miłe spotkanie z prawdziwym Człowiekiem, jego szczery śmiech, jego serdeczne spojrzenie w nasze oczy. I cudowne są momenty, gdy to my, naszym działaniem, słowami czy jakimś zachowaniem mozemy u ludzi taki serdeczny uśmiech wywołać. Bo to działa w obie strony przecież.Radość, ciepło serdeczne płyną miedzy ludźmi i rozgrzewają ich wzajemnie prawie tak samo jak wiśniowa czy inna naleweczka!:-)))
No pięknie. Nalewka wiśniowa, nie jest zła, jednak takie słowa dodają jej szlachetności.
OdpowiedzUsuńBo to przecież się jej nie pije, ją się smakuje, ją się delektuje.
Pozdrawiam cieplutko.
Tak, Oleńko. Nalewki się delektuje powolutku z rozmarzonym uśmiechem. Sączy się je z lubością bez żadnego pośpiechu. Oczy sie przymyka i odpływa się w zaczarowane, beztroskie światy.
UsuńI ja ciepło Cię pozdrawiam!:-)
Czas nalewek mam za sobą, teraz preferuję " męskie " trunki, najlepiej z Irlandii lub Szkocji:-) Ale nalewkę wiśniową czasami skosztuję tylko musi być z nutą kwasu pruskiego.
OdpowiedzUsuńBasienko! Każdy trudnek dobry na frasunek!:-) A naleweczka wiśniowa(rzecz jasna na owocach z pestkami) tak jakos człowieka rozmarza, rozświetla, że smuteczki pierzchają hen, hen i słodko sie robi człowiekowi!:-))
UsuńAch wisnie to moje ukochane owoce, w kazdej postaci, od dziecinstwa zupa wisniowa z wielkimi lanymi kluskami, albo kasza manna z sokiem wisniowym, albo pierogi z wisniami to byly dania ukochane przeze mnie. Bedac w ciazy i rzygajac jak kot moglam przelknac ...tylko wisnie! I wtedy kompoty byly tylko z pestkami, przepyszne, mocne, z goryczka i cudowne w smaku... Nalewki odkrylam jak juz bylam peloletnia - w domu zawsze jest u nas nalewka z wisni, robiona i trzymana specjalnie na zime. Co za piekny wisniowy poemat Olu - 🍒🍒🍒
OdpowiedzUsuńTośmy obie wiśniowe wiedźmy, droga Kitty - bo moimi ulubionymi owocami też zawsze były i są wiśnie. A od kiedy mam je w swoim ogrodzie - tym bardziej.W każdej postaci - uwielbiam! A niedawno odkryłam u nas takie lody z dużymi kawałkami wiśni - boskie, niestety!:-))
UsuńBardzo sie cieszę, że przypadł Ci do serca mój wiśniowy poemat. Niech nam zatem będzie wiśniowo i magicznie!:-))♥
Olu, zrezygnowalam rowniez z wisniowych jogurtow, jedynych ktore lubilam na rzecz czystego greckiego , ale kupuje wisnie mrozone ( innych tu nie ma) , rozmrazam i posypuje lekko stewia- i mam! 👍🍒Naleweczki na pewno sprobuje w Swieta, male odstepstwo nie zaszkodzi 😉 Te milosc do wisni mam po mojej mamie , przeszlo w genach a gena nie wydlubiesz:)) 😍
UsuńA ciekawam czy mozna by zrobic naleweczkę owocową na ksylitolu albo erytrytolu? Bo tę moją, wiśniową, robiłam parę lat temu rzecz jasna na cukrze. W tym roku zrobiłam parę nalewek na mięcie bo zawsze mam jej zatrzęsienie w ogrodzie.Nie użyłam do niej jakiegolokwiek słodzika. Ale chyba za duzo tej mięty uzyłam! Bo moja nalewka jest teraz jak supermocne krople zołądkowe!:-) Piecze i gębę wykrzywia, ale pięknie brzuszek rozgrzewa i bóle jelitowe usuwa!:-)))
UsuńO brrr, mietowki i gume mietowa fo zucia bardzo lubie, ale naleweczka mietowa to faktycznie krople zoladkowe - a mi skoncentrowana mieta wszystko podbija do gory , tak ze nie dla mnie ten specjal :)) 😉 Co do nalewki na stewii czy slodziku - problem w tym, ze najpierw robi sie wyciag soku na cukrze, mysle ze na niczym innym sie nie da - ale, mozna by sprobowac zalac wisnie spirytusem bez niczego i poczekac. Mysle ze w koncu spirytus wyciagnie ( wisnie wydrykowane plus pare sztuk z pestkami ). Jak juz naciagnie to wtedy dodac keto- slodzika do smaku . Tyle ze sam spirytus czy wodka jest i tak i tak cukrem , wiec Olu , mysie ze nie ma sensu. Po prostu od czasu do czasu maly kieliszek prawdziwej nalewki nie zrujnuje nam diety. 👍😍
UsuńTeż bardzo lubię smak i zapach mięty, ale co za dużo, to niezdrowo!:-)Nic to jednak! Mam zapas kropli zołądkowych do końca życia!:-)
UsuńA co do nalewek, to masz rację Kitty - nie ma co przesadzać. Alkohol to też cukier. Ale nie róbmy z siebie ascetów - bo życie jest jedno i nie wiadomo jak długo jeszcze będzie nam dane sie nim cieszyć. A kieliszek wina czy nalewki albo szklaneczka grzańca zimową porą to sama przyjemność i cudna rozgrzewka dla ciała i duszy!:-)♥
Wiśnie lubię. Najlepiej tak z pół kilo za jednym posiedzeniem. Posadziłam 4 drzewka czterech różnych odmian, i dzięki temu, jak jest urodzaj, to mogę się najeść do wypęku. A jak już zjem swoje, to kupuję w gminnym warzywniaku następne kilogramy do przeróbki.
OdpowiedzUsuńPodziel się przepisem na nalewkę! Prooooszę!
No to możemy sobie podać ręce jako zagorzałe fanki wiśni! My musimy koniecznie dosadzic u siebie parę drzewek, bo nam jedno w tym roku padło, niestety (chyba je nornice podgryzły)! A drugie, z "Biedry" rośnie wspaniale, ale za mało z niego wiśni.
UsuńChcesz mój przepis na nalewke wiśniową? Proszę bardzo!
Biorę mniej więcej trzy kilo wiśni (albo wiecej, to zależy jakiego używam słoja). Połowę z nich dryluję a połowe zostawiam z pestkami. Biorę wielki, pięciolitrowy słój i przesypuję warstwami wiśnie na przemian z cukrem. Słoik przykrywam i zostawiam w spokoju (najlepiej w jakims ciepłym miejscu, ale nie na słońcu) na jakiś tydzień albo dwa. Pod wpływem cukru wiśnie puszczają sok. Jak sie on zacznie wytwarzać, to trzeba codziennie tym słojem potrząsnąć, żeby sie wszystko dobrze wymieszało. Trzeba uważać, żeby wiśnie nie zaczęły w tym słoju fermentować.Takze dlatego właśnie trzeba je co dzień wąchać i mieszać. W końcu w słoju juz wcale nie widać cukru tylko sporo soku i wiśni.Wtedy przesączam przez sitko cały sok i zalewam go wódką (w ilości pół na pół z sokiem z wiśni). A pozostałe wiśnie zalewam w słoju wódką i czekam z tydzień, aż znowu puszczą sok.
Wtedy go odsączam i łączę z tamtą poprzednią porcją. Wszystko przelewam do butelek. I do barku chowam. Im dłuzej stoją, tym lepsze! Nie marnują sie też wiśnie. Otóz wkładam je o słoików i każdy słoik zalewam odrobiną wódki albo spirytusu. Potem te wiśnie są w sam raz do jakichś deserów albo tak do podjadania dla przyjemności! (tylko pestki trzeba wypluwać, albo łykać, jak kto lubi):-)))
Olu, ja robie podobnie jak Ty : ale podam moj przepis tez: 4-5 kg wisni umytych i Niewydrylowanych zasypuje cukrem ma trzy-piec dni , az puszcza sok. Wtedy czesc dryluje , a mala czesc zostawiam z pestkami i calosc zalewam spirytusem na jakies dwa tygodnie. Spirytusem prawdziwym. Potem wisnie wyciagam a calosc rozcienczam wodka. Wychodzi mocna pyszna wisniowka, ktora o dziwo smakuje jak kompot! Tylko trzeba uwazac. bo naprawde wchodzi w glowe. Wisnie poniewaz byly wczesniej w spirytusie moga siedziec w lodowce miesiacami , zamykam w sloiku i zuzywam do deserow, lodow badz tak jak mowisz : do podjadania. Kiedys nawalilysny sie z kuzynka samymi wisniami , kazda zjadla po malej miseczce🍒😁🍒
UsuńKitty! Ja używam wódki bo nie chcę by moje nalewki były bardzo mocne. No a do tego spirytus u nas pieruńsko drogi!
UsuńTe wiśnie z nalewki to poezja smaku.I rzeczywiście po ich zjedzeniu troszkę sie w głowie kręci, rumieńce na policzki wstępują i wesoło sie robi człowiekowi!:-))
Olga!!!U ciebie nie da się skopiować komentarza. Czasy ręcznego przepisywania mam dawno za sobą. Zrobię więc zdjęcie.
UsuńDziękuję i Tobie, i Kitty za przepisy.
W przyszłym roku wykorzystam.
Wiesz, znalazłam ostatnio w piwnicy słoik ze śliwkami w kompocie z nalepką z roku 2014, wyglądał on całkiem normalnie, więc wytarłam z kurzu i otwarłam w domu. Śliwki były jakieś dziwne, ale ten kompocik. Pyszny! Trochę inny w smaku. I zaczęłam się zastanawiać, co to jest za dziwny produkt i dlaczego od kompotu czuję się lekko dziabnięta, no i wyszło mi na to, że to jednak były śliwki w alkoholu, takie po 3 razach moczenia, i zapomniane gdzieś w kącie. Owoce całkowicie straciły smak, ale wylądował on w cieczy.
Fajne takie piwniczne niespodzianki. Ciekawe czy i Wam się zdarzają?
Agniecho! U mnie faktycznie nie da się kopiować, bo przed laty sami ustawiliśmy na blogu taką blokadę kopiowania, żeby nikt samowolnie nie kopiował i nie zawłaszczał moich tekstów autorskich (choć pewnie dla komputerowych speców taka blokada nie jest żadną przeszkodą!). I mam taką zasadę, że jesli ktoś z zaprzyjaźnionych czytelników chciałby dostać ode mnie jakiś wiersz, tekst, zdjęcie czy cokolwiek z bloga, to jesli napisze o tym do mnie na maila, to mu to na jego mail wysyłam!Nie ma problemu!:-)
UsuńA co do Twego śliwkowego znaleziska to wyobrażam sobie wspaniały smak owego kompociku z prądem!:-) Ja mam sporo słoików ze śliwkami w soku własnym ( są to pasteryzowane śliwki zasypane cukrem, które pod wpływem cukru i pasteryzacji wypuściły wspaniały sok). I po latach nic złego sie z tymi śliwkami nie dzieje. Nadal pyszne i nadajace się do wyjadania ze słoja albo jako dodatek do deserów, herbatek czy ciast. Natomiast ów śliwkowy soczek wspaniały jest, gdy się go połączy z wódką albo z rumem! Robi sie z tego taki czerwony, gęsty i gładki nektar o niepowtarzalnym smaku i aromacie! Polecam!:-)
A co do znalezisk piwnicznych to mieć ich nie mogę, bo nie mam niestety piwnicy! U mnie wszystko stoi w spiżarni a jak w niej sie nie mieści to na regałach na ganku!:-)
Olu, wiem ze spirytus drogi, ale on jest najleoszy do wyciagania wszystkkego co trzeba z wisni i z pestek. Tak samo zreszta robie nalewke zdrowotna ( tylko bez cukru!!) z lisci agawy. W zasadzie tontaka tequilla do nacierania:)) Do nacierania kosci i stawow, po prostu cud! A, i tu masz chyba odpowiedz - myske ze mozna zrobic nalewke calkowicie bez cukru , a potem po prostu dodac troszke slodzika keto - na pewno wyjdzie 👌
UsuńNo tak - nalewki mogą też być dobre do nacierania. Jako i sam spirytus. Agawy nie mam u siebie, niestety a z tego co o niej piszesz może mieć dobroczynne działanie na bóle spracowanego ciała. Dobrze działa też na to zmęczone ciało kąpiel z dodatkiem soli (zwłaszcza z zawartością siarki, magnezu). Posiedzieć tak z pół godziny w wodzie z taką solą jest bardzo przyjemnie i pożytecznie. Byleby nie tuż przed snem, bo to ciało tak pobudza, że nie do snu, ale do inszych raczej rzeczy staje się zdatne!:-))
UsuńFajnie jest przeczytać odę do wiśni w grudniu. Trudno uwierzyć, że coś tak cudownego istnieje, kiedy za oknem zamiera życie. Taka własna nalewka musi być czymś niezwykle pocieszającym i smacznym. Przepis jest fantastyczny, mam nadzieję, że kiedyś skorzystam. Pozdrawiam serdecznie Olu:)
OdpowiedzUsuńDroga Marylko! Zima, właśnie dlatego że życie wkoło zamiera, świetnie nadaje się do ożywiania pozytywnych uczuć, emocji, wspomnień, doznań czy marzeń.Choć na zewnątrz zimnica, to w sercu ogień płonie. A choć coraz trudniej w obecnych czasach ów ogień podsycać, to doszłam ostatnio do wniosku, iż trzeba użyć wszelkich mozliwych sposobów by nie zagasł. Czytanie dobrych ksiażek, oglądanie, filmów, spacery po śniegu, zabawy z psami, gotowanie pysznych zup, sączenie naleweczki przy świecach, tudzież pisanie takich "rozgrzewających wierszy" też w tym podsycaniu ognia pomaga.Bywa, że ma sie wrażenie, iż nie pomaga nic,że sie wszystko wypaliło i nic nie działa, ale na szczęście potem i to wrażenie mija. Bo znowu ten delikatny ogienek w sercu zaczyna magicznie pełgać a w końcu i buzować. Bo przcież jeszcze w "wiśniowe" gramy!:-)
UsuńŚciskam Cię serdecznie!:-)♥
Ha ha ha ! Kocham takie nalewki, zwłaszcza własnej roboty i poezję też kocham, gdy serce porusza, uczy lub bawi. Sama też robię nalewki, lecz ostatnio nie ma kiedy się nimi raczyć, bo ciągle po kogoś trzeba pojechać lub kogoś odwieźć... Moc serdeczności posyłam :))
OdpowiedzUsuńCzyli wiersz o nalewce łączy w sobie wszystkie "lubienia"!:-)
UsuńNie znam nikogo, kto by takich domowych nalewek nie lubił. Niech sie te sklepowe schowają i głowy ze schowka nawet nie wychylają!:-)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Ulu!:-))
Aż się ciepło zrobiło na duszy - od samego czytania :)))
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że tak to odczułaś Gabrysiu🙂🍒🙂
UsuńOlgo, poromansowałabym z Twoją naleweczką. Wiersz cudny i grzeje serce jak ta wiśnióweczka.
OdpowiedzUsuńOj, bo cudnie się Basiu z naleweczkami swojskimi romansuje - radośnie, niewinnie, sentymentalnie i leciutko!:-))
Usuńuśmiechy samy się pchają na usta, i ślinę przełknęłam, przyznaję się :D. U nas kompot z wiśni obowiązkowo muszę robić, bo konieczny składnik ulubionej zupy naszej- czarliny. I ogólnie wiśnie to ulubione owoce u nas.
OdpowiedzUsuńAlis! I ja usmiecham sie do Ciebie ciepło o mglistym i mroźnym poranku ciesząc się, że i Ty dołączyłaś do drużyny wiśniowych smakoszy!:-))
UsuńMła sobie zaraz doleje cóś tak do herbatki. Taki maluteńki kielonek ( maluteńki bo mła jeszcze dziś wychodząca ). Na rozgrzewkę. Nalewka co prawda nie z wiśni ale ze śliweczek korzonkami doprawionych. Barwa jak marzenia a smaczek to Agniecha pewnie wie. Grunt że rozgrzeje bo u nas dziś chalpowato i cóś mało atrakcyjne.
OdpowiedzUsuńDlategóż najlepiej jest Tabaazo aby tła sobie późnym wieczorkiem, kiedy już nigdzie jej z domowych pieleszy nie wywieje, jakoweś naleweczki tudzież inne magiczne ingrediencje do herbatek dolewała. A ta Twoja śliwkowa zapewne wyborna w smaku, aromacie i kolorze, to i herbatka z nią boska.
UsuńOcieplenie ponoć jakoweś idzie, ale póki co rozpalajmy nasz wewnętrzny płomyk inkszymi krzesiwami!:-)