Z łagodnością weszliśmy w jesienne klimaty. W poranne zamglenia, w siąpienie drobnego kapuśniaczku, w przebarwienia liści oraz bliskich albo dalekich krajobrazów. Ze spokojem przyjęliśmy zmianę aury zdążywszy ze wszystkimi ogrodowymi pracami, schowawszy służące nam w letniej porze sprzęty i narzędzia czy też meble ogrodowe. Wszystko, co miało być zebrane zostało już przerobione na przetwory (cieszę się, że już za mną ta robota, bo co za dużo, to niezdrowo!) albo zjedzone na bieżąco. Wczoraj ścięłam ogromne naręcze mięty pieprzowej. Suszy się teraz i roztacza na cały dom swój mocny aromat. Resztę mięty mam zamiar wykorzystać do zrobienia miętowej nalewki, jedynej w tym roku, bo mnóstwo mam jeszcze nalewek z lat poprzednich. Także bzowego wina jest tyle, ile nigdy jeszcze nie bywało. Dzikie bzy pokazały nam w tym roku na co je stać i obdarowały tak ogromną ilością swych dorodnych, purpurowo-czarnych owocków, że starczyło nie tylko na wino, ale i na soki, kompoty i konfitury. Po zbiorach przycięliśmy bzowe krzewy krótko, co jak zaobserwowaliśmy bardzo dobrze robi im na odrodzenie sił żywotnych. Podczas następnej wiosny oraz lata odpoczną dzięki temu od kwitnienia i owocowania a wszystkie swoje siły włożą w tworzenie nowych gałęzi i bujnego listowia. Dlatego też za rok nie będę robić bzowych przetworów, ale nic to. To, co wytworzyłam z bzów w sierpniu i we wrześniu starczy nam pewnie na kilka lat. Za rok spodziewamy się natomiast wysypu gruszek i jabłek a więc zapewne na brak pracy w słoikowym królestwie nie będę mogła narzekać.
Nie zawodzą też późne maliny. Czerwienią się smakowicie w malinowym chruśniaku i zachęcają do zapuszczenia się w gąszcze oraz pałaszowania na miejscu tych słodziutkich, delikatnych owoców. Coraz więcej fioletowych winogron obrasta ogrodową pergolę. Sójki zajadają się koralami kaliny i ligustru. Nadal dojrzewają jeszcze na grządkach buraczki, czarne rzepki, cukinie i dynie, ale niewiele im już czasu zostało przed nadejściem pierwszych przymrozków. Co kilka dni gotuję nasze ulubione leczo, do którego poza podstawowym składem wrzucam co tylko mi pod rękę wpadnie. A to śliwki, a to jabłka a to grzyby a to fasolkę szparagową. Sam widok tej jesiennej w kolorystyce potrawy ubarwia rzeczywistość, poprawia humor oraz rzecz jasna, apetyt.
Cały czas jeszcze wspaniale kwitną posadzone na wiosnę róże, bieleją i różowieją hortensje oraz tawułki, czerwienią się winobluszcze a marcinki przy płocie gęsto obsypały się fioletowymi kwiatkami, które tak bardzo lubią odwiedzać motyle. Dojrzewają pokryte ostrymi kolcami kasztany jadalne. W podwórkowym stawie zielenieją tataraki oraz rzęsa wodna. W ciepłe dni nad taflą wody unoszą się ważki a w zaroślach koncertują wieczorami ostatnie świerszcze. W lasach pojawiły się prawdziwki, ale niewiele ich na razie udało nam się zebrać, bowiem więcej w naszych stronach grzybiarzy, niźli samych grzybów. Może w październiku uda nam się więcej wrzucić do koszyków. A jeśli nie, to i tak zawsze przyjemnie będzie móc się wybrać na spacer. Taki wrześniowo-październikowy las daje wszak prawdziwe spektakle barw i świateł. Ofiarowuje tyle cudnych powiewów i aromatów, kojących szelestów liści, delikatnych szmerów strumieni, wabiących, zamglonych oddali, że nic tylko korzystać z tego bogactwa i cieszyć się nim póki zdrowie dopisuje, póki siła i chęć do wędrowania wciąż jeszcze jest.
Powoli zanurzam się w jesienne przemiany. Nie są one drastyczne ani nagłe. Dają czas na przystosowanie się do nowego wystroju otoczenia, do spodziewanych naporów zimna, długotrwałych deszczy i przenikliwych wichrów a w końcu do zimowego tańca śnieżycy z dujawicą. Ofiarowują wesoło trzaskające w piecu iskierki, przytulność domowego ciepła, radość kuchennych czarów, melancholijne zamyślenia, skłonność do snucia wspomnień i opowieści z dawnych lat, możność wielogodzinnego zanurzenia się w świat książek, filmów, muzyki i wiele jeszcze innych dobrych dla duszy i ciała rzeczy.
Daleka od tego, co dalekie a bliska temu, co bliskie trwam ufnie w oswojonej i znanej, swojskiej rzeczywistości. Nigdzie się nie śpieszę, niczego nie wyglądam a tylko kontempluję ten błogi a drogocenny stan spokoju i łagodności, którego Wam wszystkim życzę i który oby trwał jak najdłużej…
Jesień już taka jest, cicha spokojna i łagodna. Uchyla cichutko drzwi i wchodzi tak, że nikt jej nie słyszy , a potem nagle wszystko zaczyna się złotem mienić . Ściskam Oluś ❤️
OdpowiedzUsuńTo prawda, Gabrysiu. Jesień przychodzi skromnie, wręcz niepostrzeżenie, czasem jest niechcianym gościem, więc zjawia się po cichutku aby przycupnąć gdzieś z boczku, żebyśmy mieli czas przyzwyczaić sie do jej obecności. Ale za pazuchą ma dla nas liczne dary.A czy chcemy i potrafimy je zauważyć, skorzystać z nich, to już inna sprawa.
UsuńI ja ściskam Cię serdecznie!♥
Olu, nalewka miętowa zachowa szmaragdową barwę, jeśli jest wytrawna, dodatek cukru czy soku jabłkowego zmienia kolor na brudnobrązowy:-) sprawdziłam. Na razie leje, wręcz dudni o blaszany dach, boję się o śliwki, czy nie zaszkodzi im ulewa, popękają i zgniją. Kupiłam dziś worek papryki, będzie na jutro faszerowana ryżem z mięsem i pieczarkami, a reszta zostanie pokrojona i z solą i olejem zagotowana w słoikach, jako dodatek do zup czy gulaszu. Mamy leniwe popołudnie i wytłumaczenie dla tego lenistwa, deszcze jest potrzebny choćby dla tego, serdeczności ślę.
OdpowiedzUsuńMarysiu, dziekuje Ci za podpowiedź na temat nalewki. Wprawdzie nie zamierzałam dodawać do niej cukru ale myślałam o ksylitolu czy erytrytolu. Lepiej jednak niczego nie dodawać. Sama mięta w zupełności wystarczy.
UsuńU nas też leje. Nosa z domu nie wystawiamy. Psy też siedzą przy nas a właściwie śpią jak susły.
Rzeczywiscie zbyt długo trwające deszcze mogą troche zaszkodzic śliwkom. To samo z naszymi malinami - mogą zgnić na krzakach. Podobno w poniedziałek ma nie padać. Trzeba by wtedy zebrać wszystko ,co jest jeszcze do zebrania, bo potem juz będzie coraz chłodniej.
Fajny pomysł na tę papryke z solą i olejem!
Ech, dobrze jest trochę poleniuchować. Napracowaliśmy sie przecież w sezonie wiosenno-letnim. Deszcz daje nam do odpoczynku okazje. A jak sie wypogodzi znowu możemy kontynuować swoje roboty na zewnątrz.
Pozdrawiam Cie serdecznie, Marysiu!:-)
Jak miło mi czytało się Twój wpis, ten spokój między słowami i mnie się udzielił.
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że dzisiaj u mnie szaro i buro, tylko siedzieć z dobrą książką.
Spodobał mi się nowy płotek. Piękna precyzyjnie utkana pajęczyna.
Kolory wszelkich kwiatów, które jeszcze zachwycają nas. Smakowite owoce też przyciągają
nie tylko nas dwunożnych ale i wszelakie inne istoty.
Póki co cieszmy się każdą chwilą nawet tą mokrą. Pozdrawiam cieplutko Was i zwierzaki bezapelacyjnie.
U mnie też szaro-buro, ale i taka pogoda jest przyrodzie potrzebna. I nam ludziom też - przecież dobrze jest sobie w domu posiedzieć,jakimiś ważnymi domowymi czynnościami sie zająć albo długo odkładanymi przyjemnościami.
UsuńNowy płotek już był konieczny, bo stary się walił i łamał. Nowy, mamy nadzieję, że wytrzyma przynajmniej parę lat.
Jesienne owoce są najpyszniejsze. Zwłaszcza te ze swoich ogrodów.
Pozdrawiamy Cię serdecznie, Oleńko!:-)
Jakie piękne róże, a i te liście kolorowe, jabłuszka - już czuję ich zapach. Lubię stawiać jabłka w pokoju, lubię ich aromat jak rozchodzi się po całym mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńA czy to nowy płotek wypatrzyłam na zdjęciu? Taki jasny, jeszcze nie poszarzały od deszczu i śniegu.
Lekko się wzdrygnęłam na widok pajęczej sieci, chociaż ładna:-)
Zawsze lubiłam wrzesień, a najbardziej te ciepłe, pachnące odchodzącym latem dni.
Rano świeciło słońce. Było ciepło, leniwie, spokojnie, a teraz deszcz tłucze o parapety, słychać rozbryzgi deszczowych fontann spod kół samochodów.
W kuchni gotuje się woda na popołudniową herbatkę, a w koszyczku czeka jabłuszko z brzoskwiniowym rumieńcem. Na kanapie czeka mięciutki kocyk, a na stoliku książka. Za naszym szerokim, panoramicznym oknem poszarzały deszcz przykrył wszystkie kolory. Jeszcze zapalę ledowe lampeczki i wtopię się w tą taką moją własną chwilę zamyślenia. Dopóki nie zaszczęka klucz w zamku, skrzypną drzwi i zrobi się wieczorny ruch. Zapachnie kolacją, a za oknami zapalą się światła w oknach i ledowe girlandy lampek na balkonach i w oknach. Takie to moje osiedle ustrojone, latem kwiatami w doniczkach, skrzynkach, a jesienią kolorowymi lampkami. Niektóre lampki to nawet kolorowo mrugają. Fajnie to wygląda wieczorem:-)
Uśmiecham się do Was, łapki ściskam, buziaki posyłam:-)***
Róże naprawdę bardzo nas przyjemnie zaskoczyły.Bo nie dośc, że wszystkie się przyjęły i ładnie rozrosły, to jeszcze jak zaczęły kwitnąć późną wiosną, tak kwitną do dziś.Widocznie miejsce pod południową ścianą domu, miedzy kamieniami dobrze im robi.
UsuńJabłuszek mam w tym roku niewiele, ale i tak wykorzystuję je jak tylko sie da bo są soczyste, kwaśne i pachnące. Używam ich albo do zjedzenia na surowo albo do kompotów albo do zrobienia ketogenicznej szarlotki.No i ta ułozona naprędce martwa natura z jabłek i liści na stoliczku w ogrodzie też całkiem nieźle się prezentuje!:-)
Tak, to nowy płotek. Cezary wybudował go w trymiga z kołków wybranych spośród drewna podpałkowego. Na wiosnę z takich samych kołków zbije też pergole pod pnące róże, bo chcielibyśmy aby rozrosły sie nam bujnie przy domu i pokryły duża część muru.
Pajęczyny pokryte rosą bardzo ładnie wyglądają o poranku, ale niełatwo im zrobić dobre zdjęcie.Tak, żeby widać było na nich migotanie szmaragdowych kropel wody.
Pięknie piszesz Marytko o swoim popołudniu. Ciepło i przytulnie u ciebie. Pachnąco jabłkami. Tchnąco spokojem i łagodnym zamyśleniem. Dobrze mieć troche czasu tylko dla siebie, ale i dobrze, gdy ten czas mija, bo pojawiają sie bliskie nam osoby.
Wyobrażam sobie to Twoje osiedle z tymi lampkami prawie jak na świeta Bożego Narodzeni!a:). Szkoda, że nie możesz mi przesłać zdjęcia takiego pięknie ustrojonego, baśniowo oswietlonego osiedla!
My także usmiechamy sie do Ciebie Marytko i życzliwe mysli posyłamy z deszczowego Pogórza Dynowskiego!:-)***
Lubię jesień, nazywaną przeze mnie "kocykowym czasem" To czas zasłużonego wypoczynku :-)
OdpowiedzUsuńZa to przedwiośnie już mnie męczy
I ja myślę, Graszko, że jesień jest dla nas czasem zasłuzonego odpoczynku. Co nie znaczy, że jesienią nie mamy nic do roboty! Mamy, ale na szczęście nie są juz to prace tak wyczerpujace i intensywne jak w ciepłe pory roku. A poza tym nie samą pracą człowiek wszak żyje! Wiwat kocyki, kubeczki z gorącą herbatą albo z grzanym winem!:-)
UsuńOlu, tylko z rozpedu nie wrzuc do tego leczo jarzebiny!😉Az sie prosi, bo taka kolorystycznie piekna, ale zostaw ja ptaszkom :)) Cudnie opisalas to wchodzenie w jesien, i ja w tym roku tak spokojnie ja przyjmuje, bez nostalgii, bez zalu za latem, choc dla mnie lato mogloby trwac caly rok... Dostrzegam jednak potrzebe odpoczynku dla przyrody, jej tez trzeba dac odpoczac, jej tez sie nalezy, wiec razem otulimy sie w welenki, futrzaki i pledy, i zatopimy w cieplo domowe... Poki co lapie ostatnie promyki slonca i ostatnie dni lata , choc poranki i nocki ciagna juz przejmujacym chlodkiem, takim specyficznym , ktory zwiastuje jesien w pelnej krasie. Pozdrawiam was cieplutko i podziwiam wasze zbiory i wasza prace, widac , ze natura sie wam odwdziecza 😘😘😘
OdpowiedzUsuńHe, he! A moja jarzębina w ogrodzie całkiem już dojrzała!:-) A wiesz Kitty, że jarzębina też jest jadalna dla ludzi? Robi się z niej pyszne dżemy. Jako i z owoców kaliny. Ale w tym roku zostawiam te owocki dla ptasząt. Niech sie niebożęta najedzą przed zimą.
UsuńDobrze, że nadchodzi czas jesieni. Dobrze, że pory roku zmieniają sie tak, jak powinny sie zmieniać, że są czyms na czym można sie oprzeć w tym coraz bardziej dziwacznym świecie.Natura daje nam duzo tego oparcia, powodów do zachwytu i radości, do spokojnego zanurzenia sie w jej opiekunczość i mądrość.
Kitty, pozdrawiamy Cie z serdecznym usmiechem, wielu dobrych chwil życząc!:-)***
Jesień potrafi być piękna i szczodra:-)
OdpowiedzUsuńGdy rodzice mieli działkę, do przymrozków niemal zrywaliśmy maliny i jeżyny, jesienne kwiaty..
W takim otoczeniu i z zapasami w spiżarni ze spokojem wkraczacie czas chłodu.
Wszystkiego pięknego dla Was!
Lubię wszystkie pory roku, bo w każdej w nich można znaleźć wiele uroku i każda jest naturze potrzebna. To prawda, że aż do przymrozków można znaleźc w ogrodzie różne owoce czy kwiaty. A niektóre warzywa dobrze trzymają sie nawet w zimie. Na przykład pory, jarmuż, pietruszka naciowa - nawet wydobyte spod śniegu są w dobrej formie!
UsuńDziękujemy za życzenia. I Tobie Jotko też piękna wokół zyczymy oraz spokoju ducha!:-)
Wczoraj zobaczyłam pierwsze, całe żółte drzewo. I od tamtej pory dostrzegam coraz więcej przebarwień. Robi się kolorowo, będzie pięknie. :)
OdpowiedzUsuńCiężkie od rosy pajęczyny, co rok się nimi zachwycałam. Perełki jesieni.
Tak, z każdym dniem coraz więcej przebarwień. A prawdziwa eksplozja kolorów wystąpi z październiku.Trzeba będzie wtedy fotografować te cuda, cieszyć sie nimi jak tylko sie da przed listopadem, w którym zazwyczaj robi sie na drzewach prawie łyso.Tak, rosa na pajęczynach wygląda wręcz magicznie.Szczególnie, gdy podświetli ja poranne słońce!:-)
UsuńLubię jesień w ogrodzie. Nie trzeba już pielić i kosić, tylko zbiera się plony:) Jest smacznie i kolorowo:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Agnieszko! Jesień daje odpoczynek od wielu prac ogrodowych. Mozna się już po prostu zachwycać ogrodem i nie myslec, co jeszcze trzeba zrobić!:-)
UsuńLubię jesień właśnie za to, że jest tak bardzo kolorowa i... smaczna? Te malinki wyglądają bardzo apetycznie, a sok z nich musi smakować wyśmienicie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOj, tak! Jesień jest bardzo smaczna i kolorowa. Nie robiłam teraz soku z malin, bo mam go jeszcze trochę z zeszłego roku. Objadamy sie natomiast malinami na świeżo, bo to pyszne, zdrowe i niekaloryczne owoce.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Karolinko!:-)
Z prawdziwą łagodnością i spokojną radością weszliście w jesienne klimaty.
OdpowiedzUsuńJest pięknie przecież bo jesień to najpiękniejsza i najbarwniejsza pora roku.
I niech będzie słoneczna i bezdeszczowa.
Najpiękniej pozdrawiam:-)
Tak to właśnie odczuwam. Przywitaliśmy jesień ze spokojem, łągodnością a nawet radością. Jesień dobra jest dla przyrody i dla nas też. Daje odpoczynek od ciezkich prac na zewnątrz, daje czas na inne czynności albo przyjemności.
UsuńTeraz za oknem bardzo deszczowo i chłodno, ale z prognoz wynika, że za parę dni znowu sie ociepli i będzie pięknie.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Stokrotko!:-)
Tak pięknie opisałaś Olu łagodne przejście w stan jesieni, że zatęskniłam za tym czasem pachnących szarlotek i kasztanów. Wszystko inaczej pachnie i nastrój jest taki uroczysty. Jak to dobrze, że zdążyliście na czas z obowiązkami gospodarskimi i masz pełną spiżarnię zapasów, dobrze, bezpiecznie i tak sielsko, że chciałoby się do Was zajrzeć któregoś wieczoru.
OdpowiedzUsuńU mnie też na chwilę zrobiło się jesiennie, bo pada i dlatego powietrze pachnie jak w Polsce, ale za chwilę znowu buchnie lato. Zdjęcia są niesamowicie nastrojowe, a płotek uroczy. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę pięknej złotej jesieni, pełnej spokoju:)
Tak, Marylko. Wszystko teraz inaczej pachnie, smakuje, wygląda. A jesień tańczy w ogrodzie ubrana w suknię z pajęczyn, kropel deszczu i kolorowych liści. Jak przymknę oczy i sie rozmarzę, to tańczę razem z nią!:-)
UsuńZebrałam wczoraj wiaderko jabłek. Musze dzisiaj coś z nich wymyślić, bo mnóstwo muszek owocówek się wokół nich kręci. I mnóstwo cukinii narwałam. Będzie znowu pyszne leczo!
Jesień daje wspaniałę pole do obserwacji codziennych zmian wystroju otoczenia, do robienia zdjęć. Nawet te mgliste,niewyraźne oddale wprost proszą sie o uwiecznienie na fotografiach. I do tego dają pole do wyobraźni.Bo często o wiele ciekawsze jest to ,co ukryte, co tajemnicze, niż to, co widać jak na dłoni.
Niech jesień daje nam i Wam mnóstwo dobrych chwil, Marylko.Ściskam Cię serdecznie!:-)*
Nastrojowo u Was Oleńko, łagodnie i z naturą zgodnie. Więc Wam zdrówka życzę i pięknych jesiennych barw.
OdpowiedzUsuńTeraz za oknem deszczowo i chłodno, ale w domu cieplutko i błogo.Pozdrawiamy Cię serdecznie, Basiu!:-)
UsuńUwielbiam jesien. To moim zdaniem najpiekniejsza pora roku, moze to kwestia kolorystyki, bo te jesienne kolory to moje ulubione. U mnie tez czesto leczo gosci w jadlospisie:)) Bo przy tych ilosciach pomidorow i papryki to obiad latwy, szybki i bez spinki. Tez sie rozkoszuje poznymi malinami. Sloikowanie niby juz za nami, ale ciagle dojrzewaja a nawet kwitna nowe pomidory, a ja mam juz dosc:))) Wczoraj wrzucilam partie pomidorow do suszarki.
OdpowiedzUsuńBede sie pozniej zastanawiac jak i do czego je wykorzystac.
Ale musze jeszcze robic dzemy, bo mam zamrozone maliny, jagody i jezyny w tym celu. Nic, to mozna zrobic nawet zima:)))
Pogoda ciagle piekna, ciagle powyzej 20 stopni a dzis to nawet 28 C tylko wieczory i noce juz wskazuja na nadchodzenie jesieni.
Marylko!Ja też lubię kolory jesieni i za oknem i w moich ubraniach. Zdaje mi się, że najlepiej mi w brązach, rudościach i oliwkowych zieleniach. I jeśli cokolwiek z garderoby sobie kupuję (a robię to niezwykle rzadko), to mój wzrok pada zazwyczaj na te właśnie, od dawna ulubione odcienie.
UsuńTak, leczo to swietna potrawa na zagospodarowanie darów jesieni.Tylko musi być na tyle ciepło, by wciąż dało sie cos z warzywnika zbierać. U mnie w nocy było dzisiaj niecałe 3 stopnie Celcjusza i chyba dla cukinii to już zabójcza temperatura.
Maliny dojrzewają nam cały czas i tak będzie aż do mrozów i śniegów.
Podobno i u nas ma być jeszcze ciepło. Przydałoby się, bo już ten chłód do domu napływa i trzeba w piecu palić, żeby nie marznąc.Wracaj ciepła, pogodna jesieni! Wracaj i roztańcz sie jeszcze tak jak ty to potrafisz!Jeszcze wszak nie pora na listopadowe zimno!:-)
Cudne zdjęcia, piękny klimatyczny wpis. Też lubię jesień za jej kolory, pełnię i nutę melancholii. Przyroda jest cudna, więc trzeba się przyglądać i chłonąć to piękno, bo ono nas buduje. Przesyłam serdeczności.
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzliwe słowa. I ja tak sądzę, Basiu, że przyroda daje nam siłe, nadzieję, pomaga odzyskać równowagę wewnętrzną, którą zaburza nam świat mediów, polityki i ponurych wieści z bliższych czy dalszych okolic.A coraz wiecej nam tej siły potrzeba by nie poddać sie depresji i frustracji.
UsuńI ja pozdrawiam Cię serdecznie.