Z każdym dniem coraz zimniej, coraz bielej na Pogórzu. Dzisiaj rano było na termometrze minus dziewięć a wkrótce ma się na nim pojawić nawet dwadzieścia ( a nie zdziwię się jak i więcej) kresek poniżej zera. Ale nic to! Nie takie zimy się tu przecież przechodziło. Nie takie mrozy pamięta się z dzieciństwa. Zima z 2010 a potem 2012 roku jak dotąd pokazała nam tu swoje najchłodniejsze i najbardziej śnieżne oblicze. I to z tamtego okresu posiadamy w swym archiwum najpiękniejsze zdjęcia. Liczymy zatem, że i w tym roku uda nam się uwiecznić parę ładnych widoczków, zachwycających dziewiczą bielą i skrzeniem diamentów pośród bezludnych pól.
A co do zimowych wspomnień z dzieciństwa…Ach, jak cudnie było podczas ferii móc bawić się całymi dniami na dworze razem z bandą innych dzieciaków, nie zważając na zamarznięte gluty wiszące z nosa, na przemoknięte spodnie, na skorupę z lodu i śniegu na kurtce zbielałej od tarzania się w śnieżnym puchu i od radosnych w nim wywrotek. A pod wieczór wracać do domu z czerwonym kicholkiem oraz niemal odmrożonymi palcami u nóg i wiedzieć, że kochana mama pomoże ściągnąć wilgotne rajtuzy, naleje chłodnej wody do miednicy i będzie przekonywać byśmy choć parę minut potrzymali tam przemarznięte stopy, gdyż dobrze im to zrobi na rozgrzanie. Och, jak to bolało, gdy krew znowu zaczynała krążyć w stopach a zimna woda zdawała się być prawie wrzątkiem. Mama odgarniała przepocone włosy z dziecięcego czoła, podawała bawełnianą chusteczkę do wysmarkania a potem całowała serdecznie w płonące od ciepła kuchennego policzki oraz w czerwony czubek nosa. No i najważniejsze! Stawiała przed małym człowieczkiem talerz przepysznego, gorącego krupniku. I jeszcze smażyła ulubione słodkie placki z jabłkami na deser. W telewizji zaczynała się właśnie wesoła dobranocka z Jackiem i Agatką, gąską Balbinką, Reksiem, Bolkiem i Lolkiem albo kotem Filemonem. Oczy same przymykały się do snu…A przemoknięte ubrania suszyły się na sznurkach w łazience tuż nad kaloryferem aby być gotowe na dzień następny. Bo nazajutrz, ledwie zjadłszy zacierkę na mleku albo po prostu pajdę chleba z masłem smarowało się świeczką płozy sanek i znowu gnało do zabawy. Czekały wszak osiedlowe górki i ślizgawki, pokrywały się świeżą bielą tajemne chaszcze i kryjówki. Czekały kolejne bałwany do ulepienia i igloo do zbudowania. Tymczasem koleżanki już miały nowe pomysły na szaleńcze harce albo odgrywanie scenek z ukochanych, zimowych baśni: „Królowej Śniegu”, „Dziewczynki z zapałkami”, „Baśni o dwunastu miesiącach”…
Dzisiaj dużą radość sprawiają nam obserwacje zimowych zabaw naszych psiaków – zwariowanej bandy czworga. Śnieg zdecydowanie jest ich ukochanym żywiołem i cieszyć się nim mogą nieomal w nieskończoność: tarzać się, kopać w nim łapami i nosami, zjadać go ze smakiem a potem przewracać się i podgryzać wzajemnie, biec przed siebie poprzez śnieżne połaci ginąc wśród zasp, przeskakując je, kopiąc w nich tunele. Jedynym minusem podczas takich mrozów zdaje się zamarzanie śniegu między palcami ich łap. Zatem wracają do domu nieraz tylko po to by wyjąć sobie grudki lodu z łapek, odtajać trochę i zdrzemnąć się chwilę a potem po raz już nie wiadomo który biec na podwórko by znów cieszyć się tą wspaniałą bielą. Jedenastoletnia już prawie Zuzia jest prowodyrką i inicjatorką wszelkich zabaw. Absolutnie nie znać po niej wieku. Czasem mi się zdaje, iż więcej w niej beztroskiego szczeniaka niż w pozostałych psiakach razem wziętych.
Mnie również cieszy ten śnieg na podwórku (choć oczywiście łączy się on z codziennym odśnieżaniem, które jednak staram się traktować jako pożyteczną gimnastykę). Ważne jest, iż psy nareszcie nie wnoszą błota do domu a ja mam zdecydowanie mniej sprzątania i odkurzania. No i te widoki za oknem! Jakaż to radość dla oczu i serca!
Nocami, gdy wypuszczam psiaki do ogrodu podziwiać mogę ogromne płatki śniegu tańczące w świetle księżyca albo lampy nad gankiem. Szybko jednak zamykam drzwi, bo mroźne powietrze momentalnie wdziera się do domu a ten huncwot - wiatr tylko czeka by nawiać jak najwięcej śniegu do przedpokoju. Zmarznięta czym prędzej wracam pod ciepłą kołdrę ze świadomością, iż za kilkanaście minut znowu będę musiała wstać, żeby wpuścić do domu oblepione śniegiem psiska i każde z nich wytrzeć przynajmniej powierzchownie, bo inaczej psi pokój pokryłby się rozlewiskami i kałużami utworzonymi z roztopionego śniegu, opadającego z futer moich piesków polarnych. Potem długo kokoszę się jeszcze w pościeli i nie potrafię usnąć. Wsłuchuję się w chichotliwe poświsty zawiei, w nocne szmery otulonego śniegiem domu, w mroźny oddech zimowej rzeczywistości. Coś mi się tam w głowie wzdycha i szepcze, coś mi się wspomina i plącze a w końcu nie wiadomo kiedy i jak noc ogarnia mnie dobrotliwym ukojeniem i powierza objęciom zimowego snu...
Za dnia coraz częściej pojawia się na niebie przyjazne słońce, które w try miga odgoniwszy poranne, kłębiaste chmury ukazuje cud lazuru nieba. Ach, ten lazur! On chyba nigdy nie przestanie zachwycać, zwłaszcza w zetknięciu z bielą śniegu i czernią gałęzi drzew. Chce się wówczas iść i iść przed siebie, wpatrując się w urodę pejzaży rozciągających się dookoła, w czapy śniegowe na dachach domów, na budach i pniach, w czerwone owoce kalin, ciemnofioletowe tarniny i czarne jagody ligustru do teraz wiszące jeszcze na niektórych krzewach. Uwijają się wokół nich chmary głodnych ptasząt. Sikorki, zięby i sójki kłębią się też przy karmniku, do którego Cezary codziennie dosypuje prosa albo słoneczniku. Dawno już ich tyle nie widziałam, ale też dawno takiej prawdziwej zimy nie było…
Coraz większy chłód na zewnątrz oznacza, iż coraz dłużej pali się w piecach kuchennym i c.o., coraz więcej warstw ubrań wdziewa się siebie, coraz bardziej lubi się zajadać gorące zupy i popijać rozgrzewające herbatki. Dużym powodzeniem cieszą się wszelkie powidła, dżemy i konfitury a także chrupkie plasterki jabłek, suszonych pracowicie w miesiącach jesiennych. Gdzieś tam w zamysłach pojawiać się już zaczyna plan na jakąś zdrowotno-odchudzającą dietkę, bo tłuszczyku przybyło człowiekowi tu i ówdzie a do tego znacznie mniej sprawny sam sobie się zdaje, no i wiek zaczyna wyraźniej przypominać o sobie. Z drugiej jednak strony wystarczy, że znowu słońce mocniej zaświeci a nie bacząc na jakiekolwiek złe humory, bóle i skrzypienia zardzewiałych stawów bierze się aparat fotograficzny i ochoczo wychodzi na spacer w ten wspaniale chrzęszczący, bielusieńki śnieg, w ten baśniowy cud wprost na wyciągnięcie ręki. A potem ni stąd ni zowąd w głowie się przejaśnia i znowu nabiera się wrażenia, że przecież młodość nadal trwa niezmącenie a do tego chyba ma się w sobie tyle energii, ile te zwariowane psiaki mają. I niewiele brakuje aby się zachciało do ich szaleństw przyłączyć, po śniegu beztrosko się tarzać, orły wywijać a przy tym śmiać się, po prostu śmiać ze szczęścia…
Banda czworga ... ależ doskonale to nazwałaś, ja mam tylko bandę dwojga i to mi wystarczy. Właśni śpią, jedno obok mnie na łóżku, drugie na podłodze, wybiegane przez dzień, a ile śniegu ze sobą przynoszą, kałuże na podłodze. Domagają się wypuszczenia na podwórko gdzieś po północy, ale oczywiście wracają na raty, więc po trzykroć muszę schodzić po schodach. Po porannej zawierusze był dziś przecudny dzień, z czystym niebem o zachodzie, będzie w nocy solidny mróz:-) Popijam syrop z sosnowych pędów, męczy mnie kaszel, drapie w gardle, może jutro spróbuje kuracji lodami, ponoć pomagają:-) pozdrawiam serdecznie zza Sanu.
OdpowiedzUsuńTak, Marysiu! Banda czworga daje człowiekowi popalić - szczególnie nocą, gdy wychodzą z domu na raty i na raty tez wracają. Dzisiaj niewiele przez moje psiska pospałam, bo przy minus 13 stopniach martwiłam sie, co tak długo nie wracają. W końcu wróciły a po godzinie obudziło nas ich ujadanie - to stado dzików biegło obok domu. Przez okno, w świetle księżyca wyraźnie było widać ich wielkie, ciemne sylwetki przemykające po lśniącej od mrozu drodze.
UsuńWczoraj był cudny, słoneczny dzień z błękitnym niebem. Dzisiaj na razie chmury zasnuwają nieboskłon.Pewnie znowu popada!
Pozdrawiam Cię serdecznie, Marysiu!:-)
Dawno nie widziałam takiego śniegu, jak na twoich zdjęciach, bo do tego mróz jest potrzebny i słońce, by płatki w nim błyszczały.
OdpowiedzUsuńZabawy psiaków można oglądać jak najlepszy film przyrodniczy, tym bardziej, że te wasze to i futro zimowe mają, nic tylko do sań je zaprząc na mały kulig.
Straszą w mediach tymi mrozami, jakby to pierwsza w historii zima była, a nie ma to jak porządnie na mrozie zmarznąć, by później w domu herbata smakowała jak delicje...
Wczoraj była cudowna pogoda. Biel śniegu aż raziła w oczy a lazur nieba wyglądał jak na kolorowych pocztówkach.
UsuńKiedyś próbowalismy zaprząc do sanek Zuzie oraz Jacusia, bo musieliśmy na tych sankach przywieźć butle z gazem. Ale gdzie tam! Zaparły sie jak osły i nie pociągnęły ani centymetra!:-)Trzeba było samemu ciagnac pod oblodzoną górkę!:-)
W mediach bardzo lubia ludzi straszyc, czymkolwiek sie tylko da.Dlatego żeby zachować równowagę ducha oraz dobry nastrój lepiej jak najmniej sie w te media wczytywać i wsłuchiwac. Świat obok jest duzo spokojniejszy, piękniejszy i prawdziwszy, niz to, co pokazuja nam w okienkach Tv albo na ekranach komputera.
Sielsko i po prostu idyllicznie. Taki śnieżek i mrozy to świetna strefa do szaleństw i hartowania ciała. Nie boję się mrozu. Mam nadzieję, że mój samochód też nie. ;P
OdpowiedzUsuńWczoraj było wręcz baśniowo na dworze. I ja czułam sie znakomicie. Pełna energii i optymizmu. Dlatego wysmażyłam taki radosny tekst.
UsuńSamochodów niewiele jeździ w naszych stronach a jak już to widać, że poruszają sie ostrożnie, bo choć droga odśniezona, to i tak jest ślisko.
Ja wczoraj czułam się jak dawno. Znakomicie to mało powiedziane. Dobrze mi służy taka zima. :) Dziś jest bajecznie! Cały czas lekko prószy, krzaki mają grube czapy.
UsuńTa mroźno-śnieżna pogoda rzeczywiście zdaje sie słuzyc zdrowiu i dobremu nastrojowi.Napełnia człowieka jakimś gazem rozweselającym, a przy tym daje zastrzyk energii o wiele lepszy niż najmocniejsza kawa!:-)
UsuńZgadzam się z Tobą w stu procentach!! :D
UsuńTo fajnie!:-)
UsuńWspaniała "banda" tylko brać przykład z niej i biegać po śniegu. Pamiętam z dzieciństwa w jakich mokrych butach wracałam do domu, a musiały być skórzane żeby można było przykręcać łyżwy. Pewnego razu postawiłam na piecu, żeby wyschły i tak schły, że skóra podeszew poskręcała się. I skończyły się łyżwy, bo nie było forsy na drugie buty. To były czasy. A teraz wiadomo, dziwne te zimy cieszymy się z każdej ilości śniegu, liczymy w dniach trwającą zimę. Pozdrawiam Was bardzo cieplutko, bądźcie zdrowi.
OdpowiedzUsuńAleż ze mnie gapa najpierw wpatrywałam się w te piękne zdjęcia a potem zapomniałam napisać, że są wspaniałe.
UsuńDziękuję Ci Oleńko za wspomnienie z czasów Twojego dzieciństwa. Bardzo lubię takie wspominki!Jak czytam o Twoich zniszczonych, skórzanych bucikach, to przypomina mi się historia z moja czapką z króliczych futerek.
UsuńBardzo ją lubiłam, ale krótko sie nia cieszyłam, gdyz pewnego wieczoru zamiast zostawic ją gdzieś na krześle do wyschnięcia połozyłam ją na kaloryferze. Do rana tak sie skurczyła, że pasowała tylko na moją ukochaną lalke - murzynkę!:-)
Tak, cieszmy sie mroźną zimą i śniegiem, bo to u nas teraz coraz rzadsze zjawiska.
Cieszę się, że podobają Ci sie moje zdjęcia!Mam nadzieję, że będzie jeszcze kilka okazji do kolejnych sesji fotograficznych!:-)
Oczarowala mnie do cna ta Wasza zima, jest cicha, trwa w snieznym bezruchu i mogloby sie wydawac, ze to statyczny obraz, gdyby nie klebki psiej siersci, ktore wypadly radosnie zza kadru, popsuly dziewiczosc sniegu, nakopaly dolkow, nazbieraly na futerka snieznych kuleczek, nie przejmujac sie niczym, czerpiac niezmacona przyjemnosc z zabaw zimowych. Im zimno niestraszne przy takich wytwornych futrach.
OdpowiedzUsuńMoze dobrze, ze bedzie tak zimno, mam nadzieje, ze wszystkie pchly, kleszcze i inny badziew nie zdola przezyc tych mrozow.
Ide jeszcze raz ponapawac sie Wasza zima, u nas nadal zielono, choc cos tam z nieba proszy, ale zaraz topnieje. Dla mnie to dobrze, bo musze jezdzic i bardzo sie boje.
Kiedyś taka śnieżna i mroźna zima byłą czymś normalnym i zwyczajnym. Teraz stała się rzadkim i niezwykłym zjawiskiem. I dlatego człowiek docenia, jej piękno, jej widowiskowośc i fotogenicznosć. A szczególnie dostrzec to można daleko od miasta, gdzie śnieg nadal jest dziewiczo biały,gdzie powietrze jest jeszcze czyste i pachnące.Wystarczy jednak pojechac do najbliższego miasteczka by buchnąłw nozdrza smrodliwy dym z kominów, by zobaczyć niebo poszarzałe od smogu.
UsuńTak, dla psów taka zima to sama radosć. A szczególnie dla Zuzia, która ma najgęstsze futro.
Tak, dobrze by było gdyby te mrozy wymroziły kleszcze. Zdaje mi się jednak, że to wyjątkowo odporne na wymrożenie bestie.
Ciekawa jestem, kiedy do Ciebie zawita zima. Czy w ogóle zawita? Ale chyba tak, skoro nawet Hiszpania pod śniegiem!
Hiszpania, Wlochy - kraje widujace snieg bardzo sporadycznie, one sa zasypane, u nas zielono i mam nadzieje, ze tak zostanie. Nasza Toyka z golym brzusiem w ujemnych temperaturach wychodzi na dwor juz w sweterku, a jak jeszcze bardziej sie ochlodzi, ma zimowy plaszczyk. ZAa to ja w domu mam mniej jej klakow, no i latem moze sie kapac, bo szybko schnie :)
UsuńNo tak, Aniu. Nie każdy pies znosi dobrze ujemne temperatury. W naszych warunkach Twoja Toyka albo wcale by na dwór nie wychodziła, albo moze by sie zahartowała i hasała po śniegach mimo wszystko!Zwłaszcza jak by miała z kim hasać, gdyż chęć radosnego hasania (jak widać po mnie) jest bardzo zaraźliwa!:-))
UsuńSuper zwierzątka! :) Cudowne krajobrazy:)
OdpowiedzUsuńWeroniko! Serdecznie dziękuję za życzliwe słowa w imieniu własnym oraz moich zwierzątek!:-)
UsuńPiękna zima u Ciebie. U nas też jest pięknie, a w nocy było -12.
OdpowiedzUsuńCudnie to wszystko opisujesz, tak cudnie, że czułam jakbym była z Wami w kuchni i jadła te dzemy :-)
Tak, piękna zima. Na razie wcale nieuciążliwa. Można sie nareszcie zachwycać.
UsuńU nas w nocy było podobnie mroźno, jak u Was.
Ech, bardzo lubię zimę. Właśnie taka białą i mroźną.Spacery po sniegu, ale i bycie w domku i rozkoszowanie sie jego ciepłem, spokojem i smakołykami.Dobry to czas na odpoczynek, na cieszenie sie tym, co człowieka otacza.
Uśmiech serdeczny zasyłam Ci, Graszko!:-)
Och, zimą naprawdę jest tu bardzo pięknie! Prawie jak w Bieszczadach!:-)
OdpowiedzUsuńWidok to cudny - ta niezmącona niczym biel, z odrobiną błękitu na nieboskłonie i iskierkami srebra pośród śniegu ( jak ja gadam ???). Dobrze, że mamy wspomnienia Olgo. Kiedyś naprawdę było inaczej... To nam się wcale nie wydaje. Przede wszystkim, że człowiek dzieckiem był i beztrosko pojmował rzeczywistość, cieszył się każdym drobiazgiem. Nie martwił się tym, że w sklepach nie było niczego. To były zmartwienia dorosłych. Dla nas była frajda zimowych harców na śniegu i zabawy do wieczora ! Dobrze, że są wspomnienia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)))
Tak, Ulu! Dobrze że mamy wspomnienia.To nasze bogactwo. To kraina w którą można wejsć zawsze, ilekroc rzeczywistosc skrzeczy albo, gdy człowiek po prostu chce w sobie coś ożywić, cos ważnego sobie uzmysłowić. Tak, jako dzieci nie przejmowaliśmy sie tym zupełnie, czy w sklepach są braki, jak absurdalny jest socjalizm. Po prostu cieszyliśmy sie zyciem, czerpiąc z niego radosne, beztroskie chwile, o co teraz coraz trudniej - nie tylko dorosłym, ale i dzieciom.
UsuńDziękuję za Twój komentarz pozdrawiam Cię z uśmiechem, Ulu!:-)
Wspaniała zimowa sesja i piękna opowieść. Ja zimę zdecydowanie wolę podziwiać na fotkach, choć nie mam nic przeciwko delikatnemu mrozikowi. Dziś rano u nas było -16, kolejna noc ma być jeszcze zimniejsza. Pozdrawiam Was cieplutko.
OdpowiedzUsuńOcho! Minus szesnaście, to już nie jest delikatny, ale całkiem poważny mrozik!:-) Ale są miejsca, gdzie jest jeszcze zimniej. Cała Polska nareszcie ma prawdziwą, wyczekaną przez wielu zimę (bo taka zima jest potrzebna, choćby po to by wymroziło pasożyty zwierząt i roślin). A poza tym nawet siedząc w domu można podziwiać zimowe piękno przez okno.Albo na zdjęciach innych blogerów!
UsuńPozdrawiam Cię życzliwie, Lenko!:-)
Oj Olenko widze, ze obie mamy podobny entuzjazm do takich pogodowych niespodzianek, trzeba poki co cieszyc sie tym niezwyklym pieknem, niezwyklym, bo przeciez juz dawno takiej zimy nie doswiadczylysmy.Twoje wspomnienia zim z dziecinstwa bardzo mi przypominaja moje, mieszkalismy na gorce, w dole byl staw, z gorki byky sanki i narty a na stawie lyzwy, calymi dniami nas nie bylo. to bylo szalenstwo.
OdpowiedzUsuńTwoje pieski jak dzieci, ktore obserwuje w okolicy, podobnie sniegiem sie ciesza.
Mieszkasz tak pieknie, niebo takie niebieskie, widoki rozlegle..ech! Pozdrawiam Was serdecznie.
Oj, pięknie jest teraz za oknem, pięknie! Tylko pieruńsko zimno! Ale też dlatego pięknie, bo ten mróz aż skrzy się, aż w oczy śniegiem razi.Trza od rana ostro w piecu grzać, no i więcej jedzenia ptaszkom donosić - biedulkom!
UsuńFajnie mieć dobre wspomnienia z dzieciństwa. To był czas nieokiełznanej swobody, beztroski i radości. Obawiam się, że niewiele współczesnych dzieciaków takie wspomnienia będzie mieć. I tylko pieski nadal mogą się cieszyć zimą bez żadnych obaw i obostrzeń. Dobrze jest być pieskiem - byle nie bezdomnym w tak chłodny czas...
Cudnie jest na Pogórzu Dynowskim, ale taka zima jak teraz sprawia, że wszędzie jest cudnie!
I my pozdrawiamy Cię serdecznie, Grażynko!:-)
Ależ te zimowe widokówki są piękne. A dzieciństwo...to zawsze wspomina się z nostalgią. U mnie równina Oleńko, ale też pięknie, taki bezkres...
OdpowiedzUsuńTak, te zimowe widokówki bardzo człowieka cieszą, zachwycają, przynoszą ulgę duszy. A dziecinstwo...Ach, dobrze powspominać czasy, gdy człowiek był jak młody bóg i zdawało mu się, iż zawsze już tak będzie!
UsuńTak, Basieńko. Cudny jest bezkres równin, biały, dziewiczy, tajemniczy...
Wszyscy się cieszymy białą, śnieżną zimą i lazurem nieba ale my ludzie dyskretnie, bardziej wewnątrz a dziecka i zwierzaki całym ciałem. Radują się uszy, śmieją się oczy, usta wydają piski i chichoty, ręce i nogi podskakują i wyciągają się do tego białego puchu. I ja chyba jak będzie zmierzchać, pójdę na spacer dalej od ludzi i zrobię anioła na śniegu.
OdpowiedzUsuńDzisiaj za oknem śnieżyca, zawieja i zawierucha. Wyglądają te zjawiska pieknie, ale lepiej przez okno je obserowować, bo jakby człowiek wyszedł zaraz by cały był śniegiem oblepiony a może by go ta śnieżna wichrzyca nawet porwała?:-) A to już chyba ostatnie podrygi prawdziwej zimy przed nadchodzącym ociepleniem.
UsuńCiekawostka, czy to ocieplenie będzie chwilowe i zima jeszcze wróci, czy moze ten epizod zimowy był jedyny i ostatni? Czas pokaże. A póki co cieszmy sie tym, co jest. A na ewentualny spacer pójdę jak sie troche uspokoi na dworze!:-)
Mocno dynamiczny kwartet :) Moja sunia, malutka i gładkowłosa, wiecznie kokosząca się w naszym łóżku i kocykach, wypada na dwór, biega jak szalona 10 minut, robi kupkę i siku i biegiem leci do domu ;)U nas też jest cudnie, nasycam się do woli śniegiem i bielą, bo bardzo mi brakuje tych mroźnych i szczypiących zim. Jest radość ;)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo dynamiczny! I hałaśliwy do tego, że hej!:-)
UsuńCudnie jest jeszcze na świecie, pieski przynoszą tyle radości i śniegu! A tego śniegu mnóstwo i wciaz go przybywa. Ale to zdaje się ostatnie podrygi takiej zimowej aury, bo idzie ocieplenie.
Cieszmy się zatem tym śniegiem - tak szybko odchodzi!:-))
Zdjęcie dwóch psich łap na śniegu wspaniałe! I mnie w styczniu ucieszył biały puch, jestem uradowana i wdzięczna za śnieg, który warto doceniać. A Twoje opowieści jak zawsze wciągająca...
OdpowiedzUsuńPięknie było i jakoś niezwykle energetycznie z tym śniegiem i mrozem. Szkoda, że to już minęło. Miejmy nadzieję, że zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Usuń