Już króluje pani Jesień
Rude pukle wiatr jej czesze
Spódnicami w krąg zamiata
Sprząta resztki blasków lata
Rude pukle wiatr jej czesze
Spódnicami w krąg zamiata
Sprząta resztki blasków lata
Mgieł i chłodu się nie boi
W blask deszczowych kropel stroi
Szyję, czoło, włosów fale
Pędzi, frunie, prędzej, dalej
W blask deszczowych kropel stroi
Szyję, czoło, włosów fale
Pędzi, frunie, prędzej, dalej
Bzom, kalinom śle całusa
W stosy liści daje susa
A ostatnie kwiaty łąki
Pajęczyną splata w pąki
W stosy liści daje susa
A ostatnie kwiaty łąki
Pajęczyną splata w pąki
Nocą na kominach kuca
Sny jesienne w domy wrzuca
I z księżycem – królem w parze
Śle marzenia barwne w darze
Sny jesienne w domy wrzuca
I z księżycem – królem w parze
Śle marzenia barwne w darze
Wreszcie puka mi do okna
Wpuść mnie! – woła – bom przemokła
Daj przy piecu zagrzać dłonie
Bo roboty mej nie koniec
Wpuść mnie! – woła – bom przemokła
Daj przy piecu zagrzać dłonie
Bo roboty mej nie koniec
Teraz jeno spocznę kapkę
A ty zaparz mi herbatkę
Zanim znów za lasy pognam
Trzeba mi ludzkiego dobra
A ty zaparz mi herbatkę
Zanim znów za lasy pognam
Trzeba mi ludzkiego dobra
A do tego zrozumienia
Że już pora świat odmieniać
To ma rola jest – westchnęła
Pani Jesień i zasnęła
Że już pora świat odmieniać
To ma rola jest – westchnęła
Pani Jesień i zasnęła
Otuliłam ją w pierzynę
Niechaj pośpi sobie krzynę
Niech odpocznie w cieple nieco
Zanim wichry się nie zlecą
Niechaj pośpi sobie krzynę
Niech odpocznie w cieple nieco
Zanim wichry się nie zlecą
Nim ją wezmą na narady
Nawałnice, burze, grady
Nim zanucą piosnkę nową
I roztańczą swą królową
Nawałnice, burze, grady
Nim zanucą piosnkę nową
I roztańczą swą królową
Śpij Jesieni, cicho – sza
Piec swą kołysankę gra…
Piec swą kołysankę gra…
P.S.
...Na Pogórzu Dynowskim już króluje pani Jesień. W związku z tym od kilku dni zimno jest u nas i mokro. Dlatego musieliśmy zrobić sobie parę dni przerwy od pracy z drewnem i odpocząć w domu, w cieple kuchennego pieca. Ten czas odpoczynku przydał się nam teraz bardzo, a szczególnie memu mężowi. Otóż mniej więcej w połowie ostatniego dnia roboczego drwalowi Cezaremu ciężki bal drewna spadł na duży palec u nogi. Ależ go to musiało zaboleć! Jednak ani pisnął! Nie poskarżył się wcale tylko nadal ciął w zapamiętaniu stos czekających na pocięcie bali. Wiedział bowiem, że idzie na zmianę pogody i dlatego chciał zrobić jak najwięcej, póki słonko jeszcze raźno świeciło. O tym nieszczęśliwym wypadku dowiedziałam się dopiero wieczorem i wtedy mogłam ujrzeć w całej tęczowej okazałości potłuczony, spuchnięty paluch mężowski. Uch! Widok to był nie do zapomnienia! Salvador Dali mógłby z powodzeniem wykorzystać go na którymś ze swych abstrakcyjnych obrazów jako np. zbójecką maczugę albo marsjańskiego grzyba. Na szczęście dzięki zimnym okładom i smarowaniu maścią przeciwbólową dzisiaj ów paluch zaczyna już przypominać ludzką część ciała. Z tego wnoszę, iż kiedy tylko jako taka pogoda powróci na Pogórze znowu przystąpimy do kontynuacji naszego dzieła i nareszcie skończymy pracę z drewnem, tym bardziej, iż została nam mniej więcej jedna czwarta do połupania i zwiezienia pod wiatę. A potem już w spokoju będziemy mogli delektować się jesienią i nie lękać się choćby najbardziej siarczystych mrozów zimowych.
Oboje z Cezarym zasyłamy Wam serdeczne pozdrowienia z jesiennego Jaworowa!:-)
Ach, Olu, ja już znam tą piękną pogórzańską jesień i Twoje strofy, i zdjęcia, i ciepło z Twojego pisania płynące, dobre, bezpieczne, znajome* Z radością zanurkowałam w Twój post, wiersz i zdjęcia:-)
OdpowiedzUsuńTrochę ze strachem patrzę na ten ogrom drewna. Ileż to pracy, a tu jeszcze taka przykrość. Niech ten biedny palec Cezarego ładnie się goi.
Taka myśl mi przyszła do głowy, nie pierwszy raz: Czy nie można kupić drewna już rozłupanego, przyciętego? No nie wiem. Martwi mnie ten ogrom pracy:-(
U nas też deszczowo, wietrznie i chmurzasto. Cóż jesień:-)
Dobre myśli ślę względem poszkodowanego i trzymajcie się. Buziaki:-)
Jesienne przemiany nie po raz pierwszy są dla mnie inspiracją do napisania wiersza - rymowanki. Sprawiło mi przyjemność wymyślanie tych strofek i cieszę się, że mogłam się nimi podzielić na blogu!:-)
UsuńTa ilosc drewna, która została nam do połupania i zwiezienia, to nic w porównaniu z tym, co już żeśmy zrobili. Damy radę, niech tylko sie troche ociepli, bo dzisiaj choć słonecznie, to mroźnie.
Oczywiscie, że mozna kupic gotowe drewno - pocięte i rozłupane, ale po pierwsze to gotowe jest o wiele droższe, niż "metrówki" czyli bale o długosci metra, nad którymi pracujemy, a po drugie odkąd dwa lata temu kupiliśmy elektryczną łuparkę, to ta robota idzie nam o wiele sprawniej i szybciej niż w czasach, gdy trzeba było łupać drewno siekierą. Pewnie kiedyś, gdy całkiem z sił opadniemy, będziemy musieli kupować porąbane i połupane drewno, ale póki co, jeszcze się nie poddajemy. Tylko trzeba podczas tej roboty cały czas uważać, bo jak widać wypadki lubią chodzic po ludziach.
Oboje zasyłamy Ci serdeczne uściski, Marytko. Dobrego dnia!:-))
Ja to bym sprawdziła ten paluch prześwietleniem. Zdjęcia cudne, przepiękne, prawdziwe :)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia i aby jak najszybciej udało się ukończyć to cięcie drewna no i bezpiecznie :)
Moc uścisków :)
Cezary może ruszać tym palcem, z czego wnosimy, że nie jest złamany, tylko stłuczony. Potrzeba tylko czasu by wszystko się zagoiło i wróciło do normy.
UsuńJesień jest bardzo fotogeniczna, nawet ta zamglona i bura. Cieszę się, że zdjęcia Ci sie podobają!:-)
Serdeczne uściski zasyłamy!:-)
♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuń♥♥♥
UsuńNiech paluch wraca do zdrowia, a Ty Oleńko nawiąż współpracę z miejscowym domem kultury i staraj się by wydano Twoje literackie dzieci.
OdpowiedzUsuńPaluch Cezarego z każdym dniem wygląda nieco lepiej.Dziękuje za Twoje uznanie, Basiu w sprawie moich literackich dzieci!
UsuńPozdrawiamy Cię ciepło z mroźnego Podkarpacia!:-)
Ło matko święta ileż to roboty z tym drewnem. Współczuję Cezaremu, musisz Olu poprzytulać poszkodowanego i będzie dobrze. Fakt pani jesień zaczyna panoszyć się bezwzględnie wokół nas. To rozpuści wicher niemożebny, to chluśnie wodą co nie miara. Takie jej to harce w głowie. Jednak i słońcem nie poskąpi, chociażby u nas dzisiaj piękny ciepły i słoneczny dzień był. Taka jej uroda to kolorem to szarością się pokazuje. Pozdrawiam Was cieplutko.
OdpowiedzUsuńTak, praca z drewnem, to cięzka i długotrwała robota.Moim zdaniem najcięższa w gospodarstwie. Jednak nikt nas w niej nie wyręczy. Trzeba zrobić, co jest do zrobienia i będzie spokój.
UsuńPani Jesień każdego dnia jest inna. Wczoraj było u nas szaro-buro i deszczowo, dzisiaj - mroźnie i słonecznie. Każda pogoda może być inspiracją do kolejnych zdjęć. Sama o tym wiesz, Oleńko, chodząc na swoje fotograficzne wędrówki.
Pozdrawiamy Cie serdecznie i dobrego tygodnia życzymy!:-)
Wspaniałe jesienne obrazy i strofy <3
OdpowiedzUsuńZ tym drewnem macie ogrom pracy. A z palcem przykra przygoda, trzymam kciuki, żeby jak najszybciej dobrze się wygoiło.
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Dziękuję za życzliwe słowa, Agniess!:-)
UsuńMusimy jakoś zmóc tę robotę z drewnem.Nie ma rady.Mam nadzieję, że obejdzie się już bez żadnych przykrych wypadków.
Pozdrawiamy Cię ciepło!:-)
Przepiękna jesień 🙂
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, Anno!:-)
UsuńSzopa się zapełnia :) Dużo roboty, ale widać.
OdpowiedzUsuńPanowie tak mają, mój mąż przy remoncie upuścił sobie pustak na palec stopy. Zajrzał do niego dopiero wieczorem. To pewnie był podobny widok jak u ciebie. To było dwa miesiące temu. Teraz jest w procesie złażenia paznokcia i narastania nowego. Uciążliwe. Ale robota musi się zrobić, ja to rozumiem, choć czasem cmykam zębem...
Lubię jesień, deszcze i szarugi, bo wtedy jest czas na odpoczynek i zadbanie o siebie. Dobrowolnie, lub nie ;)
Tak, nasza szopa, czy też wiata, już prawie całkiem zapełniona. To cieszy, a propos nadchodzących chłodów. Nie będziemy przynajmniej żałować drewna naszym piecom!:-)
UsuńMówisz, że po dopiero dwóch miesiącach od wypadku paznokieć zaczął schodzic Twojemu męzowi? Pewnie z Cezarym będzie podobnie. Ale za to będzie miał wtedy piękny, nowiuśki paznokieć!:-)
Jesienna pogoda sprzyja wielu czynnościom, na które wcześniej nie było czasu albo nastroju. Lepiej sie też odpoczywa, lepiej śpi. To taki naturalny czas spowolnienia i wygodnego umoszczenia sie w swojej gawrze.
Uściski serdeczne, zasyłamy Ci Aniu!:-)
Dziękuje serdecznie!:-)
OdpowiedzUsuńTyle jeszcze roboty - przyciąć, przenieść, posadzić, zagrabić, skopać, a tu już szron bieli trawniki, zimno i jak to, jesień bez babiego lata?
OdpowiedzUsuńPodobno zbliża się spore ocieplenie. W przyszłym tygodniu ma być ponad 20 stopni. A więc zdaje się, iż jednak będzie piękne babie lato. Taki prezent od serdecznej jesieni, takie mocne uściśnięcie dłoni latu - na pożegnanie!:-)
UsuńFaktycznie juz bardzo jesiennie u Was. A ja dopiero trzy noce spie bez klimatyzacji, co znaczy, ze nasza jesien juz za rogiem.
OdpowiedzUsuńNocą mamy już przymrozki. A i w dzień na razie zimnica. W przyszłym tygodniu ma jednak wrócić letnia pogoda. I bardzo dobrze, bo już zdążyłam zmarznąć.
UsuńDzielnego masz Mężulka.:) Piękny wiersz Olu.:) Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńTeż myślę, iż Cezary jest dzielny. Tu na wsi trzeba byc wytrzymałym i twardym, bo pilna robota tego wymaga. Dlatego dobrze, że wkrótce przyjdą chłodne miesiące i będzie można odpocząć.
UsuńDziękuję Ci za życzliwość co do wiersaz.
Pozdrawiam Cię Lenko z uśmiechem!:-)
Taki stos drewna napawa bezpieczeństwem, w mnie tej zimy zarządzam oszczędzanie drewna, muszę i będę się posiłkować olejowym kaloryferkiem i suszarką elektryczną, na której będę suszyć grzyby, jabłka, gruszki, plasterki kiwi, pomarańczy, banana ... Piękny wiersz Olu, jesteś mistrzynią nastroju!
OdpowiedzUsuńTo prawda - duża ilośc zgromadzonego drewna na pewno daje dużą dozę bezpieczeństwa, jeśli chodzi o przeżycie zimnej pory. To nie tylko kwestia ogrzewania domu, ale i gotowania. Mając spory zapas przetworów mamy zawsze co jeść a zapas drewna sprawia, iż jesteśmy niezależni od dostaw energii elektrycznej czy gazu. Ta zapobiegliwość, prostota, życie w zgodzie z naturą oraz zdanie się na siebie są w jakimś sensie gwarancją naszego przetrwania dają też sens naszej tutejszej egzystencji.
UsuńCieszę się, że spodobał Ci sie jesienny wiersz, Krystynko. Dziekuję za ciepłe słowa i pozdrawiam Cie serdecznie w imieniu nas obojga!:-)
Znam ten ból. Stałam sobie w kolejce i w cienkiej reklamowce trzymałam litrową butelkę mleka. Oczywiście reklamówką pękła i butelka szybko zaatakowała mój paluch. Oj jak bolało, łzy same pociekły, chociaż jestem twarda jak stal. No dobrze Olu, wyjaśniłaś różnicę między połupanymi i metrowymi. Jest jeszcze jedna opcja, może tańsza, zatrudnić jakiegoś silnego mężczyznę do pomocy. Moja koleżanka tak robi, jak nie daje rady i zwykle nie są to duże sumy. A na razie jesteście młodzi i zdrowi i praca aż furkocze:) Pozdrawiam serdecznie Olu, niech ten paluch szybko się leczy.
OdpowiedzUsuńPaluch Cezarego wciąż jeszcze wymaga uwagi i ograniczenia wysiłku fizycznego. Jednak ten bal mocno go rąbnął. Pewnie ważył z 50 kilo, bo surowe, mokre drewno jest strasznie cieżkie.
UsuńOj, wyobrażam sobie jak bolało Cię uderzenie butelką mleka. Ja też miałam kiedys "przygodę" z uderzeniem w paluch u nogi. Jako dziecko spusciłam sobie nań żeliwna płytę studzienki kanalizacyjnej. To ból i widok zmaltretowanego palca jest nie do zapomnienia.
Co do ewentualnych pomocników, chętnych i zdatnych do pocięcia i porąbania naszego drewna, to w naszych stronach niełatwa sprawa.Ludziom albo sie nie chce albo sie nie opłaca najmować u kogoś do takich prac.Wystarcza im jakaś rencina albo wyjazd na parę miesiecy na saksy. No i alkohol też odbiera im motywacje oraz checi do pracy, sprawia, że staja sie niesłowni i nierzetelni. Mamy z tym sporo doświadczeń, gdy zmagaliśmy sie z nawałem roboty w początkach naszego osiedlenia tutaj.Być moze od tej pory cos sie w tej kwestii zmieniło, ale na razie nie pytaliśmy, nie szukaliśmy pomocników. Jeszcze sami dajemy radę, bez proszenia sie kogokolwiek.Młodzi i zdrowi chcielibyśmy byc zawsze, ale wiadomo jak to jest - tak czy siak czas robi swoje i kiedyś na pewno trzeba będzie zrezygnować z samodzielnej pracy z drewnem.Będziemy np. wówczas kupować wiecej brykietu, który jest wygodny w paleniu, ale droższy od drewna i nie tak jak ono wydajny.
Gorące usciski zasyłam Ci Marylko!:-)
Cudne strofy pod przepięknymi zdjęciami... A ta ilośc drewna na opała mnie wzrusza.
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia, jak najmniej kontuzji i ..... pięknego babiego lata w promieniach słońca
Najserdeczniej pozdrawiam.
Dziękuję, droga Stokrotko za tyle miłych słów!:-) Jesteśmy na finiszu pracy z drewnem. Chyba nigdy dotąd nei zgromadziliśmy go tak duzo jak w tym roku.
UsuńWłaśnie teraz jesień pokazuje nam swe pogodne, prawie że letnie oblicze. Ciepło jest i bezchmurnie. Niech to trwa jak najdłużej.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie w imieniu nas obojga!:-)
Piękna pani Jesień, nacieszcie się nią Kochani, zanim Was zasypie - buziaki serdeczne
OdpowiedzUsuńZ każdym dniem pogoda jest teraz coraz lepsza. Prawie jak w lecie! Cieszymy sie tym ogromnie.
UsuńPozdrawiamy Cie gorąco, kochana Gabrysiu!:-)
Piękne strofy i piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSzacun dla Cezarego, że tyle drewna narąbał. Pewnie teraz ma muskuły jak po siłowni.
Pozdrawiam serdecznie
Serdecznie dziekuję Karolinko za Twoje ciepłe słowa!:-)
UsuńTego roku Cezary napracował sie ogromnie przy drewnie.A i ja wraz z nim. Na szczęście juz prawie konczymy te robotę.Uff!
Pozdrawiamy Cię z usmiechem!:-)
Olu, sprobuje z tego komputera, jak sie uda, to znaczy, ze wiem, z ktorego moge sie logowac.
OdpowiedzUsuńA abstrahujac od wszystkiego, zauroczyla mnie Twoja blekitna czapeczka, kocham ten kolor - a blondynkom jest w nim przeslicznie :)
Kitty! Fajnie, że masz mozność używania innego komputera. Jak widać, przyjaźniejszego dla tego bloga!:-)
UsuńBardzo lubię tę błękitną czapeczkę. Nieraz już samo jej ubranie poprawia mi nastrój i czuję się jakbym miała na głowie kawałek nieba!:-)
Hurra - udalo sie - znaczy, ze moge komentowac Twoje posty z tego miejsca! Zbieram sie do odpisania.
OdpowiedzUsuńKitty! Razem z Tobą wołam radośnie - hurra!:-)))
Usuńdopiero dotarłam a i tak slicznie dziękuje za pozdrowienia :D
OdpowiedzUsuńA ja serdecznie dziekuję Ci za miłe odwiedziny i dalszego ciagu pięknej jesieni Ci życzę, Alis!:-)
Usuńp[ękny wiersz o jesieni i piękne zdjęcia jestem pod wrazeniem
OdpowiedzUsuńDziękuję!:-)
Usuń