Wczoraj nareszcie
przywieziono nam zamówione jakiś czas temu drewno. Po raz już nie wiem który w
tym roku zwalono między budynek gospodarczy a dom całą górę bali. Czomolungmę drewna! Patrzę na nią z przerażeniem, jak
zawsze gdy czeka nas ogrom roboty, przed którą nie ma ucieczki, a która jest konieczna
by w w cieple przetrwać zimę na Pogórzu.Przed nami znowu dźwiganie, cięcie, łupanie, podnoszenie, taczkowanie pod wiatę, pot spływający po czole,
drżenie przeciążonych mięśni, odciski na
dłoniach, ból kręgosłupa, trociny w nosie, w skarpetkach, za dekoltem i w oczach, dokuczliwy
warkot oraz zapach benzyny z piły spalinowej, wypijanie hektolitrów wody z sokiem, zjadanie byle czego na chybcika byle mieć
siłę do dalszej roboty, bo wciąż tyle tego czeka do pocięcia, sporządkowania… Ale
cóż! Trzeba mieć czym karmić piec c.o i kuchenny. Nie ma wyjścia! Wiem, że w
końcu oboje z Cezarym damy radę to wszystko ogarnąć, przerobić, walcząc co
dzień ze swym zmęczeniem oraz ogarniającą każdy skrawek ciała obolałością (och, jak przyda się nam teraz maść żywokostowa!). Nauczyliśmy się tu na wsi przezwyciężania własnych słabości. Dużo w nas teraz wytrwałości, samozaparcia i twardości. Dowiedzieliśmy się, że we dwoje wiele potrafimy zrobić. Zatem zrobimy! I po
wszystkim jak zawsze pogratulujemy sobie wzajemnie tego wyczynu, tego wspólnego wytężonego
działania dla wspólnego dobra. I nastanie święty spokój przed zimą, jakakolwiek
by ona nie była. Tym niemniej czeka nas teraz kilka, czy nawet kilkanaście dni
prawdziwej harówki. Zaabsorbuje nas ona bez reszty. Póki pogoda będzie dopisywać, postaramy się działać na cały
regulator. Chwile odpoczynku zdarzą się nam pewnie tylko podczas deszczowych dni. A więc i deszcze wskazane będą od czasu do czasu, byle nie za często. Wszak im szybciej uprzątniemy tę hałdę drewna z podwórka, tym lepiej! Ostatnia to taka ciężka robota w
tym roku. I to jest w tym wszystkim najbardziej pocieszające!:-)
A póki jeszcze się za to wszystko nie
wzięliśmy, tak po prostu cieszyliśmy się prawdziwie ciepłymi, przyjemnymi momentami w
ogrodzie i w lesie. Widokiem jesiennych kwiatków. Obserwacją kolorowych motyli na marcinkach. Spacerami w poszukiwaniu grzybów. Naszym pełnym słońca, spokojnym Pogórzem.
A przede wszystkim radością naszych psiaków i
szalonymi zabawami z nimi. Bo Zuzi, Jacusiowi, Misi oraz Hipci też się przecież
coś od życia należy. Bo uwielbiają ten czas, gdy poświęcamy im całą uwagę i okazujemy jak bardzo są nam bliskie, jak ważne dla nas. Ponieważ obiecałam Drevniemu
Kocurkowi oraz Ani z Żywca sesję zdjęciową z jaworowymi psami w roli głównej, poniżej
pokazuję trochę takich wesołych, wspólnych chwil wrześniowych. Popatrzcie na Misię, jak bezwstydnie wystawia brzuszek
do głaskania. Jaka zadowolona jest, gdy noszę ją na rękach, tulę i pieszczę.
Spójrzcie na uśmiechnięte miny Jacusia, Hipci i Zuzi. Ech, mogłabym się tak
bawić i wygłupiać z nimi bez końca. Radosna, beztroska i zwariowana jak one…
Zerknijcie na zdjęcia uśmiechniętej Misi.Zrobiłam je podczas naszego niedawnego spaceru do lasu. Ależ ona uwielbia te wspólne wyprawy! Jak świetnie sobie radzi i niczego już się nie boi. Przybiega do mnie na wołanie pełna szczęścia i chęci podzielenia się nim. Mój Misiaczek kochany, najsłodsza pocieszka i poranna pukaczka. Czemu pukaczka? Ponieważ ma zwyczaj witać się o poranku ze mną i z mężem podchodząc do nas i mocno pukając noskiem w nasze nogi albo boki. Potem podstawia główkę oraz grzbiecik do głaskania a gdy zbyt szybko zakończymy rytuał przywitania, znowu puka i doprasza się kolejnej porcji serdecznych pieszczot...
A był u nas wczoraj weterynarz. Jak co roku o tej porze przyjechał aby zaszczepić psy. I znowu nazachwycać się i nadziwić nie mógł mądrości oraz sprawności naszej niewidomej psinusi, która zachowuje się tak, jakby widziała, która podbiegła na niego na powitanie a następnie gromko obszczekała, jak na porządnego psa przystało.
Weterynarz szepnął do mnie, że ma wyrzuty sumienia i wstydzi się za to, co trzy lata temu o niej powiedział. Że co to za życie w ślepocie i że lepiej uśpić tego biednego, pozbawionego oczu, białego szczeniaka.
- Sam już nie wiem, czy przepraszać was za to, czy co...? - westchnął, głaszcząc nieco nieufnie do niego nastawioną Misię.
- Po prostu przyjąć to, że człowiek całe życie się czegoś uczy - odparłam a siwowłosy weterynarz z wdzięcznością uśmiechnął się do mnie i jeszcze raz pogmerał z czułością puszyste futerko naszej niewidomej psinki...
Z rana taka ogromna dawka szczęścia, miękkiej sierści, mokrych nosów i różowych języków :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, całe życie się człek uczy, a ile jeszcze do odkrycia. Misia może posługuje się zmysłem, o którym nawet nie mamy jeszcze pojęcia. Psy umieją się cieszyć byciem Tu.
Jeden z moich ulubionych pisarzy, Dean Koontz, napisał cudną książkę o swojej suczce, Trixie. Opisał w niej wzruszający moment, gdy odkrył, że jest ona Aniołem. Kiedy między nim a nią pojawiło się porozumienie na innej płaszczyźnie, innej niż znana nam. Uważam, że to istoty które są nauczycielami.
Pełnymi miłości istotami, które uruchamiają nasze Serca. Moje psy takie były, bardzo mi pomogły, choć lekcje były bolesne czasem.
Życzę wiele sił i entuzjazmu do pracy. Potem jest duża satysfakcja gdy się patrzy na zapasy ułożone w szopie :)
Rano wszystkie psy witają sie z nami bardzo wylewnie a każdy na swój sposób. Jacuś wygina się i tańczy wokół nas. Zuzia przyciska sie z całej siły do nóg i patrzy serdecznie w oczy. Hipcia liże po rękach i zaczepia łapką żeby ją pieścić a Misia puka noskiem!:-)A pióropusze ogonów poruszają sie szybko i entuzjastycznie!:-)
UsuńMisia ma o wiele silniejsze zmysły słuchu i powonienia, niz reszta psów. To można zaobserwować na co dzień, gdy słyszy cos o wiele wcześniej niz reszta psiej hałastry, gdy znajduje kawałek kosci w ogrodzie zanim inne psy ja dostrzegą. Pewnie ma i inne, tajemnicze zmysły, które pomagają jej w zyciu. Tak czy siak, jest naszym skarbeczkiem!:-) Jak i reszta psiej ferajny!:-)
Też już miałam w zyciu wiele bolesnych lekcji związanych ze zwierzętami.Ich choroby a potem śmierć to cięzki i trudny do zapomnienia czas dla opiekuna. Na szczęście moje cztery huncwoty są jak na razie zupełnie zdrowe i oby to zostało im jak najdłuzej!
Wczoraj sporo żeśmy drewna pocieli. Moze nawet i jedną dziesiątą góry?:-)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Aniu!:-)
Ciężka praca doskonale oczyszcza głowę i resztę. Ludzie pozbawieni fizycznej pracy potrzebę ruchu zaspokajają w siłowniach, które dla mnie są szczytem nonsensu, do jakiego doszła ludzkość - chodzenie w miejscu, wyciskanie ciężarów itp. - to marnowanie energii, którą należałoby spożytkować w inny sposób.
OdpowiedzUsuńTo kolejny krok odchodzenia od naturalnego porządku świata - powszechna ucieczka od pracy fizycznej.
A Wy robicie to co trzeba, tak jak trzeba.
Widok zgranej paczki psiaków to bezustanne źródło radości, a także nauki. Pamiętam tę falę krytycznych komentarzy, która wylała się na Ciebie, kiedy zdecydowaliście się na potomstwo Zuzi i Jacusia. Jakże mało ludzie wiedzą, jak łatwo ferują niesprawiedliwe wyroki.
Ostatnio jakoś wolę towarzystwo zwierząt niż ludzi :) (którzy nieźle mi w moim niby spokojnym zakątku dokuczyli).
Tak więc kciuków trzymać nie muszę, bo i tak dacie radę tej kupie drzewa - jak zawsze !!
A w tym roku sama sprzątałam koziarnię - etapami wywiozłam obornik, umyłam i wymalowałam wapnem. Trwało to prawie półtora miesiąca, ale zrobiłam ! Czuję się uszlachetniona bardzo ;)
Leśne pozdrowienia zasyłam :)
Ja się zgadzam z tą pracą fizyczna. Czasami mam dość, ale jak byłam chora bo antybiotyk i zatoki dały znać to była męka. Może mnie i moje pakowanie nudzi czasami ale nie wyobrażam sobie siedzenia przy komputerze .
UsuńMasz rację, Andziu, że ciezka, fizyczna praca jest człowiekowi potrzebna. Takei zdrowe zmeczenie się, osiagniecie czegos pożytecznego dzieki sile własnych mieśni a potem satysfakcja, że sie dało radę tego dokonać. Ech!Jest tyle rzeczy na świecie do zrobienia, czy naprawienia, tyle mozliwosci pomagania innym, a mimo to ludzie chodzą na siłownię, gdzie wydatkują energię na coś, co nie ma wartości. Jakby jakiś kosmita obserwował ludzkosć z góry i mógł skomentować takie postepowanie na pewno powiedziałby, że to jakis absurd, że ludzkosć jest dziwna.Znaczenie pracy fizycznej w życiu człowieka, to w ogóle ciekawy, godny głębszego zastanowienia temat.Dziękuję, za Twoje inspirujące refleksje, Andziu!*
UsuńNasze psy są zdrowe i zadowolone z życia a my szczęsliwi, że są z nami. Nie wyobrażamy sobie, by miało ich nie być. Tworzą naszą rodzinę. I nie ma tu znaczenia, czy sie komuś to podoba, czy nie. To nasze życie, to nasze wybory.
Nie dziwię Ci sie Andziu, że wolisz towarzystwo zwierząt. Z ludzi potrafią ni z tego ni z owego wyjśc na jaw jakieś demony złosci, zawisci, frustracji, którą trzeba na kims wyłądować, odbic sobie własne niepowodzenia. Ech, kolejny temat rzeka!
Sama posprzatałaś i wymalowałaś koziarnię! Jesteś wielka, Andziu! Serdeczne gratulację i mój ogromny podziw, bo przecież wiem z własnego doświadczenia jak dużo roboty i wysiłku trzeba w to włożyć. Ale Ty dałaś radę sama. Ho, ho! Cos niesamowitego!*
A u nas praca z drewnem postępuje powoli naprzód i cieszymy się, że góra drewna powoli sie zmniejsza. Ramiona bolą, ale damy radę! Musze tylko kupić sobie nowe rękawice ochronne, bo wczoraj zdarłam sobie całkiem moje stare!
Andziu kochana! Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie z naszej górki!:-)***
Kocurku, mysle, iz człowiek potrzebuje urozmaicenia, wysiłku umysłowego i fizycznego. Wszystko to ma znaczenie dla zdrowia, dobrego samopoczucia i własnej satysfakcji. A długie siedzenie przy komputerze zdecydowanie źle wpływa na oczy, kręgosłup, łokieć i nadgarstek.Dobrze jest wstać i sie poruszać, zmęczyć. O ile, oczywiscie człowiekowi nic fizycznie nie dolega!:-)
UsuńAż przyjemnie popatrzeć na uśmiechnięte pysiaczki :)
OdpowiedzUsuńOj, tak!Śliczne mają pycholki! Nasze pieski całymi sobą okazują swą radość i szczęście.A do tego, naszym zdaniem, są bardzo fotogeniczne!:-)
UsuńByłam, widziałam, wzruszyłam się. Ale blokada na pisanie komentarzy pozwala mi tylko na serdeczne pozdrowienia dla całej gromadki.
OdpowiedzUsuńNie wiem, o co chodzi z tą pojawiajacą sie co jakis czas blokadą komentarzy na moim blogu. Jest to ode mnie całkiem niezależne a bardzo frustrujace. Dobrze, że mimo wszystko udało Ci sie jednak wrzucić swój komentarz Iwonko! Dziękuję i pozdrawiam Cię bardzo serdecznie (oraz reszte Waszej rodzinki, rzecz jasna!)
UsuńO ludzie!!! 💓💓💓 MISIA!!! 💗💗💗 ONA JEST GENIALNA! to na pewno jest psi anioł! Gdybym mieszkała gdzieś w chatce blisko lasu byłaby moim wymarzonym pieskiem 🧡 Nosić i całować trzeba bo kochana jest! Cudna sesja! 💛 Zdrowia życzę, bo u nas ciągle jakiś wirus panuje! ;*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spodobała Ci się psia sesja fotograficzna, Kocurku drogi!:-)) Misia jest uroczym psem, jak zresztą całą reszta mojej gromadki. Ale nosić ją ciężko, bo z 25 kilo na pewno waży!:-))
UsuńRychłego powrotu do zdrowia życzę i wygnania paskudnego wirusa, gdzie pieprz rośnie!:-))♥
Psiaki cudowne
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agnes! I kochane są bardzo!:-)
UsuńPsiaki są przeurocze, widać, że są szczęśliwe i radosne... Motylki pięknie uchwyciłaś, u mnie też jeszcze latają nad budlejowymi kłosami i blednącą hortensją w klombach, oby latały jak najdłużej, kocham patrzyć na ich kolorowe skrzydełka. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPsiaki są naszą radością! Te motylki są charakterystyczne - pojawiaja sie zawsze we wrześniu.A potem znikają tak nagle jak sie pojawiły.Uwielbiają słoneczne dni, wiec póki pogoda jest jako taka będzie można sie nimi zachwycać.
UsuńPozdrawiam, Maksie!:-)
Uczta dla oczu! okazy zdrowia te Wasze psy i szczescia psiego. Sliczne zdjecia, optymistyczne bardzo! a jaka ta sciana z polan drewnianych dekoracyjna! sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńFajnie, że spodobały Ci sie najnowsze zdjęcia piesków, Grażynko. Sami patrzymy na nie z przyjemnością, bo to takie radosne, kochane, pełne uśmiechu i zaraźliwej wręcz energii istoty! Ściana z polan powolutku sie zmniejsza. I bardzo dobrze!
UsuńI my, ściskamy Cie serdecznie!:-)
Oj czeka Was multum pracy. Jednak kiedy zimowym wieczorem usiądziecie przy ciepłym piecu wśród gromadki sierściuszków to cały ból podczas pracy odejdzie w zapomnienie. Psiny wyrosły przez te lata, zmężniały, ale cały czas gotowe do psot i radosnej zabawy. Trzymajcie się cieplutko, psiny szmeram za uchem.
OdpowiedzUsuńTak, bardzo wiele jeszcze pracy przed nami. Ale powoli, powoli damy radę. Mam nadzieję, że starczy namdrewna na nadchodzącą i moze jeszcze troche zostanie też na przyszłą zimę.Wszystko zależy od charakteru zimy. Jak będzie bardzo mroźna, to od rana trzeba będzie ostro hajcować!
UsuńPieski są duże, silne i zdrowe. A do tego zadowolone z życia. Bardzo nas to cieszy!:-)
Dziękuje za ich serdeczne poszmeranie!-)
Pozdrawiam Cie gorąco, Oleńko!:-)
Ależ pracy przed Wami i to takiej ciężkiej pracy. Ale późnej ciepełko w domu i ogień trzaskający w piecach wszystko wynagrodzi i otuli ciepłem. Kocham taki żywy ogień z drewna, nie ma sobie równych. Jak ja żałuję, że kiedyś została rozebrana kuchnia w moim rodzinnym domu :(
OdpowiedzUsuńPsiaki cudne i kochane, od razu widać jak bardzo są z Wami szczęśliwe <3
Pozdrawiam ciepło, Agness:)
Powoli, powoli uporamy sie z tą pracą i nie będziemy sie martwić, że zimą nam drewna zabraknie. Też lubie patrzeć na ogień. Toejuspokaja a jednocześnie coś w człowieku ożywia.Też nie mamy kuchni kaflowej, ale inny rodzaj kuchni opalaną drewnem, a nazywa sie ona (cóż za sympatyczny przypadek!) Jawor!:-)
UsuńPsiaki odsypiają teraz nocne szczekanie. Gagatki moje kochane!:-)
Pozdrawiam Cie serdecznie, Agnes!:-)
Podziwiam Was. Ogrom pracy przed Wami :) A psiaki cudne :D
OdpowiedzUsuńOgrom, ale już wiele razy daliśmy sobie radę z takim ogromem. Damy więc i teraz.A w przerwie miedzy czynnościami zwiazanymi z drewnem będziemy pieścić psiaki - to zajęcie w sam raz dobre by odpocząć i nabrać pogodnej energii!:-)
UsuńWspaniałe chwile z psiakami udało Ci się uchwycić Olgo. Patrząc na ich figle i harce nie sposób się nie uśmiechnąć do samej siebie. Oby więcej takich chwil. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZdjęcia są autorstwa mojego męża. Ja szalałam sobie z pieskami na trawniku w ogrodzie a on cykał fotke za fotką. Tak, cudne są takie chwile. Dają mnóstwo radosci i pieskom i nam.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko!:-)
Twoje zwyczajne posty tchną radością i dają czytającym wiele siły...fotografie przepiękne- wszystkie.
OdpowiedzUsuńPiszę zgodnie z nastrojem i potrzebą chwili. Dzielę sie tym, co jest. Fajnie, że te jaworowe opowieści i fotoreportaże z życia wziete mogą dodawać siły czytajacym.Usmiech serdeczny zasyłam Ci, Basieńko!:-)
UsuńCudne psiaki, radosne i zadbane :) Warto było o Misię zawalczyć :) Ona sobie doskonale radzi i jest Waszą radością.
OdpowiedzUsuńA sterty drewna powoli znikną. Jak co roku :)
Wszystkie psiaki są naszą radością, a Misia dodatkowo budzi w nas mnóstwo czułosci i tkliwości.Jak mogłoby jej nie być?!
UsuńDrewno sukcesywnie znika z podwórka. I bardzo dobrze!:-)
Naprawde Was bardzo podziwiam, za styl zycia jaki wybraliscie. Ten ogrom pracy jaki wkladacie w codzienne zycie, dla nas mieszczuchow jest malo widoczny i odczuwalny.
OdpowiedzUsuńJak jest cieplo , to sie ochladzamy a jak jest zimno, to wlaczamy grzejniki.
Psinki sa cudne, Misie pokochalam od razu a przede wszystkim Was za odwage i decyzje jaka podjeliscie, bo to byl Wasz wybor. Dobrze pamietam krytyke jaka na Was spadla kiedy pieski pojawily sie na swiecie.
Mile jest to, ze p. weterynarz potrafil przeprosic.
Fotorelacja przecudnej urody, nie potrafie inaczej okreslic zdjec z ktorych przebija wielka milosc.
Dbajcie o siebie Kochani, drzewo juz macie na zime a to najwazniejsze. Pomalutku bez pospiechu ulozycie te klocki drzewa, w odpowiednie rozmiary.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ten styl życia bardzo nam odpowiada. Najwazniejsza dla nas jest bliskość natury, życie zgodne z porami roku, sensownosc codziennej bracy, brak szefa nad sobą i uczucie swobody działania.Oczywiście, że praca tutaj bywa bardzo ciężka. Póki mamy jako takie zdrowie dajemy sobie radę ze wszystkim. Czesto jednak zastanawiamy sie, co będzie, gdy tego zdrowia i siły zabraknie? Duzo pojawia się związanych z tym obaw i dylematów.Jednak póki co udaje nam sie jeszcze żyć tak, jak chcemy. Oby trwało to jak najdłuzej.
UsuńPsinki są tutaj szczęsliwe. Mają duzo miejsca do biegania, swobody, której miejskie psy mało kiedy zaznają. I nie chorują nam wcale. Myślę wiec, że ten styl życia im również służy. A poza tym są bardzo przez nas kochane. Wiedzą o tym dobrze i często to wykorzystują - spryciule nasze słodkie!:-)Nie wyobrażamy sobie już zycia bez nich i nigdy nie żałowaliśmy naszego wyboru. A weterynarz to mądry, wrażliwy człowiek, który potrafi przyznać sie do błędu. I bardzo mu sie to chwali, bo nie każdy to przecież potrafi.
Dbamy o siebie jak tylko sie da. Zajadamy nasze zdrowe przetwory i w ogóle mnóstwo warzyw, odpoczywamy i nie szalejemy z robotą, bo wiek juz nie ten i siły nie te, co kiedyś.Mamy czas do zimy na pociecie drewna, nie musimy sie wiec tak bardzo śpieszyć.
Droga Ataner! Dziękujemy za Twój serdeczny, pełen zrozumienia komentarz.I pozdrawiamy Cie bardzo serdecznie!:-)*
Bardzo kolorowo tej jesieni u Ciebie! Piękne zwierzaki, takie radosne! :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa naszym Pogórzu zawsze jest pięknie i kolorowo jesienią.A właściwie, to o każdej porze roku jest tu urokliwie. Teraz zaczynają sie cudnie przebarwiać liscie na dzikich czereśniach, dębach i brzozach. A pieski są pełne energii i radosci zycia. Zarażają nas dobrym nastrojem.
UsuńPozdrawiam!:-)
Wzruszyłam się na całego, końcówka spowodowała, że serce zaczęło mi szybciej bić. Choćbym czytała książkę. Uczymy się całe życie i nieważne czy jesteśmy weterynarzami, czy sprzątaczami, wszyscy się uczymy przez całe życie. Mam nadzieję, że jestem dobrą uczennicą, a będę jeszcze lepszą, bo do poprawy, do nauki mam wiele. :) Wspaniałe zdjęcia, popłakać się można ze wzruszenia. Misia uśmiecha się tak pięknie, jest naprawdę szczęśliwa, czuje się kochana. Zaraz się poryczę. hehe Wiesz, że ja w sercu noszę Dinusia, jest Timmi i kocham go na całego. Patrzenie na tak radosne pieski, na Misię, co nie widzi, a żyje, jakby widziała wszystko i to w najpiękniejszych barwach. Muszę przestać pisać, bo się wzruszam. hehehe Wspaniały post, dacie radę z drewnem, ze wszystkim, bo to Wy, bo jesteście silni i pełni miłości. Najserdeczniej pozdrawiam. <3 :))))))
OdpowiedzUsuńTak i ja uważam, że powinniśmy uczyć sie i zmieniać przez całe życie. Bo życie to jedna wielka nauka oraz szlifowanie naszych postaw i charakterów. Nigdy i dla nikogo nie jest za późno by coś zrozumieć, by zmienic podejscie do czegoś ważnego.Wzruszenia, gorące łzy toczące sie po policzkach...Dobrze coś czasem odczuc tak mocno, dać sercu mozliwosc wyrażenia emocji, duszy pozwolic na otwarcie furtki wspomnień. Tyle tego w nas, tych uczuć najgłębszych, najtkliwszych, bolesnych a jednocześnie słodkich...
UsuńMisia usmiecha się naprawdę cudnie. Jest szczęsliwym pieskiem, który zyje pełnią życia. Człowiek patrzy na nią i roztkliwia się, uśmiecha, sam bardziej docenia życie i możliwości, które ono mu stwarza.
Dziękuję Ci Agnieszko za serdeczny komentarz.Ślę Ci duzo życzliwosci i ciepła oraz życzenia byc nigdy nie wyrosła z tej umiejętnosci głębokiego przezywania i wzruszania się!:-))*
Oj, Olu, nasze drzewo jeszcze na składzie:-) jakiś dziwny ten rok dla nas, bardzo emocjonalny, wyczerpujący, mam nadzieję, że złota polska pozwoli dokończyć wszystkie prace; ja mam tylko dwa pasy i pracy przy nich po łokcie, a Ty cztery ... jak sobie radzisz z sierścią? przecież one linieją na okrągło:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarysiu, cieszymy się, że jakoś nam idzie ta robota z drewnem i jak ją skończymy (a myśle, że jesteśmy na półmetku) to odetchniemy. I fizycznie i psychicznie. I mam nadzieję, że nic nieprzewidzianego nie wyskoczy nagle.
UsuńJak sobie radzę z sierścią moich psów? Wlaściwie to nie radzę sobie!:-) Sierści jest mnóstwo, to nie do opanowania. Musiałabym bez przerwy tylko sprzątać i nic innego nie robić. Machnęłam wiec na to ręką i nie sprzątam odkurzaczem, póki sie tej sierści nie uzbiera wiecej. Kłęby sierści z kątów, gdzie lubia sie gromadzic zbieram co dzień ręką. A poza tym póki co zrezygnowałam z dywanów. W ten sposób odpadło mi czyszczenie ich szczotką ryżową na kolanach.Cezary mówi, że już nawet przyzwyczaił sie do psiej sierści w zupie!:-)
Pozdrawiam Cie serdecznie, sąsiadko zza Sanu!:-)
Całe szczęście, że nie wymagacie od siebie za wiele, a wykonanie pracy na "do zimy", mnie trochę uspokoił. Rozkładać siły, żeby potem nie trzymać się za kręgosłup:) Zaważyłam pewną Twoja myśl z która się całkowicie zgadzam. Zawsze jest jakaś praca do wykonania i jedna energia, dlatego nie korzystam z siłowni. Wiem, wiem, tam się pracuje nad poszczególnymi mięśniami, muszę się pogodzić z tym, że będę miała coś bardziej wypukłe a za płaskie. Mnie też wzruszyły słowa weterynarza, nie docenił instynktu przetrwania, Wy kierując się wyłącznie sercem mieliście rację. Piękna jest ta scena zabawy, zaraża ich radość, prawda? Cudowna jesień, pozdrawiam serdecznie Olu.
OdpowiedzUsuńSame nasze zmęczone organizmy wymuszają na nas zwolnienie, ograniczenie wysiłku, danie sobie czasu na odpoczynek i regenerację. Dzisiaj pada, a więc siedzimy w domu i dochodzimy do siebie po wczorajszej pracy przy drewnie.Pogoda chyba przez pare nastepnych dni da nam mozliwośc domowego odpoczynku.Mam jednak nadzieję, że jeszcze wróci słonko i skończymy te prace, które trzeba skończyć a do tego przyjdzie jeszcze pora na jakieś przyjemności dla duszy i ciała zwiazane ze złotą, polską jesienią.
UsuńA co do korzystania z siłowni, to naszą siłownią (naszą, czyli wszystkich tych, co mają pod swoją opieką ogród, pole albo zwierzęta)jest codzienna, zwyczajna praca, która angażuje przerózne partie mieśni(wiem to, bo czuję dzisiaj zakwasy w całym ciele!:-) Siłownia jest pewnie dobra dla ludzi w mieście, szczególnie dla tych majacych siedzącą pracę. Gdzieś muszą dać ciału odżyć, poczuć, że ma sie mieśnie i dać im zaniknąć.
Bardzo lubimy naszego weterynarza. To starszy człowiek.Z ogromną wiedzą, doswiadczeniem i rozległymi zainteresowaniami. Potrafi godzinami ciekawie opowiadać. Potrafi też słuchać, co wcale nie jest powszechną umiejetnoscią. I do tego umie przyznać sie do swoich pomyłek i wyciagnąc z nich wnioski, co jest wśród ludzi coraz rzadsze.
Tak, radość naszych psów jest zaraźliwa.I chocbyśmy byli nie wiem jak zmęczeni, to codziennie staramy sie pobawić z nimi w ogrodzie, pośmiać się z ich wygłupów, odetchnac ich entuzjazmem i afirmacją życia.
Bardzo lubie jesień! Jak i wszystkie pozostałe pory roku.Każda zachwyca na swój sposób.Każda jest po coś. Każda daje inne dary i stawia przed nami inne wyzwania. I to jest piękne!:-)
Uściski najserdeczniejsze zasyłam Ci Marylko w chłodny, deszczowy poranek (ale w piecu kuchennym pali sie ogień, wiec w dou jest bardzo przyjemnie!:-))
Ojej, jak dobrze, że Was dzisiaj odwiedziłam, bo jakaś smutna taka jestem. A tutaj tyle psich uśmiechów, tyle merdania ogonkami, tyle szczęścia w objęciach ukochanej ludzkiej mamy. Dziękuję , Olu, to prawda, uwielbiam Wasze pieski. I oczywiście cudowną Misię na pierwszym miejscu. Pamiętam opis pierwszych chwil, gdy dowiedziałaś się o ułomności Misi. Rozpacz, która towarzyszyła Wam wtedy. I miłość, która nie pozwoliła, aby pożegnać pieska na zawsze. Jakże Was rozumiałam, wszystkie rozterki i uczucia związane z psim dramatem. Rozumiałam także twardą postawę weterynarza, nigdy bowiem nie wiadomo, co wyniknie z takiej sytuacji. Dla mnie to przykład siły bezwarunkowej miłości. A Misia jest przekonana, że właśnie TAK wygląda psie życie. Zapachy, dotyk dobrej ręki, przytulasy i pieszczoty, pyszne jedzonko, wygłupy z psią rodziną, ciepło o każdej porze roku. O, jak pięknie żyć, myśli sobie Misia tulona przez Olę😍😍. Ale to udało się Wam, naprawdę moim zdaniem, wyjątkowym osobom. Rozumiem rozterki pojawiajace się w obliczu takich sytuacji. Dziękuję, Olu, za te cudowne obrazki rozbrykanych psiaków. Ale i tak jeszcze mi mało i mało💗 Anka z Żywca
OdpowiedzUsuńDzień dobry, Aniu!:-) Przede wszystkim chcę Ci powiedzieć, że cieszę się, że sie odezwałaś na blogu. Po pierwsze, to dla mnie zawsze ważne by wiedzieć kto to czyta i jakie rodzą sie w nim przemyślenia po przeczytaniu.A po drugie, że odezwałas sie właśnie Ty, z którą dotąd miałam kontakt tylko przez maila!:-)
UsuńKochamy nasze psy i dajemy im z siebie ile tylko sie da. Ai one kochaja nas i obdarzają skarbami czułości, wesołości, oddania, wierności i ufności. Tak, masz rację. Misia jest przekonana, iż tak własnie wygląda zycie.Że jest po prostu pasmem szczęsliwych chwil, składajacych sie z naszych serdecznych dotyków i pieszczot, zabaw z psia rodziną,z ciekawych zapachów i dźwięków dokoła, ze smaków psich smakołyków, z radosci hasania po łące i lesie i wielu jeszcze innych dobrych, zwyczajnie codziennych rzeczy. Nie postrzega swej ślepoty jako kalectwa, bo nie zna innego zycia, natomiast świetnie sobie radzi przy pomocy innych zmysłów.Weterynarz wzrusza sie zawsze patrząc na nią i w ogóle na dobrostan całej naszej psiej rodzinki.
Cudownie, ze podobaja Ci sie zdjecia i że patrzenie na nie poprawiło Ci nastrój. Czasem niewiele człowiekowi potrzeba by na duszy zrobiło mu sie lepiej. Ot, np. czasem wystarcza taki maleńki promyczek z dalekiego Jaworowa!:-)
Serdeczne usciski i mysli pełne zyczliwosci zasyłam Ci Aniu do Żywca. Dobrego dnia Ci życzę!:-))♥
Tak się przyglądam tej Waszej psiej gromadce i myślę, że sporo macie porannego i nie tylko zajęcia z przywitaniem. Widać na zdjęciach jak się te roześmiane futerka pchają po przywitanie i pieszczoty. Wytarmosić i wygłaskać tą ruchliwą, radosną gromadkę to spora dawka porannego ruchu:-)
OdpowiedzUsuńJak tam coroczne zmagania ze zgromadzeniem drewna na opał? Mam nadzieję, że to już bliżej końca:-)
A weterynarz chciał dobrze, nie przewidział tylko, że Misia trafiła w takie kochające ręce. To Wasza miłość do niej jest jej oczami:-)
Buziaki posyłam, jak zawsze:-)
Na początek niech Cię serdecznie uścisnę, Marytko, bom już stękniła sie za Twym ciepłem i wrażliwością a długo Cię u nas nie było i zastanawiałam się, co u Ciebie słychać!:-))
UsuńOj, tak! Roboty z codziennymi powitaniami naszej psiej gromadki jest mnóstwo. Nieraz nas ręce już bolą od tego głaskania, poklepywania, miętolenia, tarmoszenia, gmerania, przeczesywania, ściskania itp.itd.!:-) Ale mus, to mus!:-)
O drewnie piszę co nieco w następnym poście. Tutaj tylko wspomnę, iz dzieło jeszcze nieskończone!
Weterynarz chciał dobrze, masz rację. Bo to w ogóle mądry, wrażliwy człowiek, dla którego dobro zwierząt jest najważniejsze.Nie przewidział tylko wówczas, że sprawy tak sie potoczą, jak sie potoczyły, i że Misia może być tak samo szczęśliwym i pełnosprawnym psem jak reszta naszych kudłaczy.I tak, stało sie to głownie dzięki miłości oraz temu, że Misia ma moznośc zycia w psiej rodzinie, w której mogła nauczyc się od pobratymców wielu umiejetności,a przy tym nie czuc sie nigdy samotnie. Poza tym jest traktowana przez psy jak gdyby nigdy nic, całkiem zwyczajnie i dlatego żyć może zwyczajnie.
Też posyłamy Ci buziaki i serdecznosci, Marytko, dobrej jesieni Ci życząc!:-)*
Teraz jestem pewna że dobrze trafiłam... zwierzęta, psiaki - to jest dobro, dobro to są też ludzie którzy żyją w zgodzie ze swoimi przyjaciółmi na czterech łapach...którzy dają im dom . A psy dają nam ludziom tak wiele, wcale wiele nie oczekując. Dobrego dnia :)
OdpowiedzUsuńKochamy nasze psy i życia sobie tu bez nich nie wyobrażamy. Mają wielki, otoczony płotem ogród, prawie codziennie chodzą z nami na długi spacery do lasu, gdzie bawią się i wybiegają do woli. Myslę, że są szczęśliwe a nas uszczęśliwia patrzenie na ich szczeście.
UsuńI Tobie dobrego dnia, Asiu - już następnego!:-)