Jakie były ostatnio najbardziej pamiętne chwile na naszym podkarpackim końcu świata? Pośród zmiennej pogody obfitującej w burze, gradobicia, śnieżyce, nagle ulewy, tęcze i i złociste igraszki słońca na obmytej przez deszcze ziemi zdarzało nam się wyjść z domu tylko po to by zachwycić się chwilą. Złapać ją migawką obiektywu. Pójść na łąkę czy do lasu z kozami i Zuzią. Obserwować z przyjemnością szalone zabawy koźląt i pełne czujnego skupienia miny naszej psiny, węszącej w leśnej gęstwinie jakieś dzikie zwierzęta.
Cudownie było przyjąć wiosennych gości, tych dobrze już znanych i tych, którzy pierwszy raz odwiedzili nas w naszym Jaworowym przysiółku - przemiłą, podkarpacką sąsiadkę, Krystynkę w podróży (http://kopianieba.blogspot.com/ ) wraz z jej przyjaciółką, równie sympatyczną Krysią oraz bliską nam od dawna, kochaną Zofijannę ( http://zrakiemwtle-zofijanna.blogspot.com.)
Cieszylismy się mogąc otwierać szeroko przed tymi dobrymi ludźmi nasz dom i serca. Zamyślać się wspólnie nad tym, co nieubieralne w słowa. Pokazywać nasze okolice i radować się, że pogórzańskie strony przypadły im do gustu.
A potem już nadszedł czas by wejść w okres świąt. Udało się nam to zrobić tym razem bez stresu i szaleństwa porządkowych oraz zakupowych przygotowań. Dane nam było zjeść proste, pyszne śniadanie wielkanocne w towarzystwie członków bliskiej rodziny. Zwierzać się sobie wzajemnie siedząc przy stole w naszej ciepłej kuchni. Oglądać ich pełne artystycznej urody fotografie zrobione w tak zaskakujących miejscach, jak stare fabryki, opuszczone domy, zniszczone klatki schodowe. Częstować ich nalewką z pigwy oraz czarnego bzu i puchnąć z dumy słysząc, iż nigdy jeszcze nie pili czegoś tak wspaniałego! Pójść na spacer pośród sypiącego z nieba, podobnego do ryżu śniegu. W naszych paryjach tonąć w błocie i wzajemnie się z niego wyciągać pękajac przy tym ze śmiechu. Ścinać dla kóz pełne świeżych soków gałęzie ich ulubionej wierzby. Karmić je i słuchać z radością ich chrupania, przeżuwania, mlaskania. Podglądać kury, wyjadające z ziemi pierwsze listki. Zauważać nieśmiałe pąki naszego ukochanego, czarnego bzu. Znajdować listki czosnku niedźwiedziego. Z zapartym tchem fotografować widoczne przez okno naszego domu bażanty i sarny. Śledzić na niebie przeloty dzikich gęsi oraz kormoranów i słuchać ich klangorów.Wpatrywać się w jasnozieloną mgiełkę świeżego listowia brzóz albo podziwiać płynące szybko po niebie fantastyczne obłoki. Witać złote świty i zachody słońca...
Dziękujemy Ci wiosno za te dobre, piękne chwile...
barszcz z jaśkiem? - pychota!
OdpowiedzUsuńTo było najlepsze, co jadłam w te święta!:-)
UsuńAcha, to juz wiem, ze bez kaloszy u Was ani rusz. I coz z tego, ze ryzyko zostawienia ich na zawsze w blocie - dla takich chwil warto!
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie jadlam barszczyku z jaskiem, a to takie pyszne... Naprawde szkoda, ze dziela nas kilometry idace w tysiace chyba, bo z dzika przyjemnoscia odwiedzilabym Was i usciskala.
Buziaki dla wszystkich dwu- i czworonoznych, dla pierzastych tez. :))*****
Ja tu właściwie cały rok w gumowych butach łażę, jak nie w gumofilcach, to w klapkach. Innego obuwia mi właściwie nie trza.
UsuńBarszczyk był bombowy! Proste to i zdrowe danie. Jak nie ma jaśka to i z ziemniaczkami dobre!
Jeszcze sie kiedys usciskamy tak normalnie Anusiu!A na razie uściski wirtualne o poranku slę i usmiechy na dokładkę!:-))***
Ależ rosną te Wasze maluchy :))
OdpowiedzUsuńWarto łapać takie chwile, a potem je sobie przypominać i raz jeszcze wejść w ten radosny nastrój, na przekór wszystkiemu.
A jakie cięzkie te nasze maluchy! Landrynka wręcz trudno podnieść! To juz capek pełna gębą!
UsuńA chwile były naprawdę dobre, niechze wiec ta notka blogowa wraz ze zdjeciami ocali je od zapomnienia.
Uściski słoneczne zasyłam Ci lLduś!:-))
Lubię jasia. W tym roku znów posieję. A u Was jak zwykle ciepło i fajnie :)
OdpowiedzUsuńTaki świezo wyłuskany, jeszcze zielony jaś najlepszy. Zamrozić go mozna i potem jest w sam raz do zupki.
UsuńCiepłe pozdrowienia Tupajko!:-))
Musze pomyśleć co napisać- tak mnie jejmość zaskoczyła....
OdpowiedzUsuńUściski
Jeśli miło, to dobrze!:-))
UsuńCieszę się, że miło upłynęły Święta. Zupka , znając Twoje możliwości musi być pyszna.
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Zupka była przepyszna. Trza cos takiego gotować, bo to zdrowe, smaczne i proste danie. A buraki, jak sama widziałaś, bombiaste mam!
UsuńCałusy słoneczne zasyłam!:-))
nalewkę z pigwy dla zdrowotności? to zdrowia życzyczę... i pomyślności z uśmiechem :0
OdpowiedzUsuńNalewka z pigwy i kwiatów czarnego bzu ma smak trudny do opowiedzenia. Tego trzeba po prsotu spróbować. A czy jest zdrowa? Na pewno!
UsuńUściski serdeczne, Alis!:-))
jakie szybkie ratowanie kwiecistego kalosza, szybka akcja to chyba była :)
UsuńZdjęcie kóz w lesie takie nie oczywiste. Zawsze myślałam, że kozy pouciekałby w różne strony..........
Udanego słonecznego dnia :)
Kalosze to najwazniejsze u nas obuwie. Kozy są zwierzętami stadnymi - idą zawsze za przewodnikiem stada albo pasterzem.A jak sie je czegos od małego nauczy, to potem maja to juz we krwi.
UsuńCiepłe pozdrowienia!:-))
Dobrze jest mieć przyjaciół, którzy " nadają" na tych samych falach. Pozdrawiam Was serdecznie Oleńko!
OdpowiedzUsuńToteż bardzo doceniam wirtualne i realne spotkania z ciepłymi, wrażliwymi, szczerymi ludźmi.
UsuńŚciskam Cię mocno, kochana Basiu!***
do zupki aż mi się oczy uśmiechnęły... i nie tylko.. :)
OdpowiedzUsuńpięknie, że udało Wam się spotkać w tym internetowym gąszczu i przenieść to na realne życie :)
Serdeczności :*****
Dobre zupki nie są złe! A szczególnie jak są proste, zdrowe i tanie.
UsuńSpotkania z ludźmi poznanymi przez bloga zawsze są niezwykłym przezyciem.
Uściski serdeczne, Emko!:-))***
A to życie właśnie z niego dobre cieple chwile wychwycić zatrzymać na zawsze.
OdpowiedzUsuńSerdeczności kochani mocne uściski wiosenne.
♥
Tak, Eluniu kochana!
UsuńUściski serdeczne zasyłamy w ten piekny, wiosenny dzionek!:-))♥
Za cały czas naszego pogórzańskiego bytowania nie zauważyłam nigdy bażantów; owszem, są gdzieś pod miastem, w działkowych zaroślach, a u nas ani jednego; może boją się lisów, które polują na nie, może nie ma pól uprawnych, a one potrzebują; stadko bryka całkiem słuszne, u mojej "powyższej" sąsiadki urodziło się 5 maluszków, wszystkie koziołki, to pech dla nich, a ja wiem, gdzie trafią:-(
OdpowiedzUsuńmiłe odwiedziny, czas świąteczny z bliskimi, to dobre spotkania, one budują wiarę w człowieka, wzmacniają więzi, i nie mamy już wrażenia, że to może tylko my myślimy inaczej i już całkiem wyobcowaliśmy się; długo mnie nie było w chatce, zabieram się ostro za grządki i tunelik, niech no tylko temperatura podniesie się trochę; pozdrawiam serdecznie, Olu.
U nas bażantów dużo (pól uprawnych niewiele, ale jakies tam jeszcze sie ostały, a lisy w tym roku jakos nie podchodza - oby im tak zostało!). A teraz chyba mają toki, bo na polach wciaz słychać ich charakterystyczne głosy i widać mieniące sie róznokolorowo sylwetki.
UsuńDobrze jest się spotkać z ciepłymi, wrazliwymi ludźmi, przekonując sie, iz to, co na blogu z nich emanowało w realu emanuje jeszcze bardziej.
Pozdrawiam serdecznei Marysiu, dziekuję za odwiedziny i miłej pracy życzę!:-))
Oleńko, jakżesz inaczej patrzę teraz na Twoje zdjęcia. Widzę i klimat i nastrój i szczegóły w trzech wymiarach. Oj, przypadły nam do gustu te wasze pogórzańskie strony! I Wasza serdeczność, spontaniczność i gościnność. Przytulam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńSkoro przypadły Wam do gustu nasze wczesnowiosenne strony , to zapraszamy serdecznie w kolejnych odsłonach pór roku. Pewnie wówczas spodoba sie Wam tu jeszcze bardziej!Zabrzmiało to nieskromnie, ale przeciez własnie dlatego kupilismy tu dom. Bo jest pięknie i już!
UsuńUśmiechy serdeczne zasyłamy o poranku i wszystkiego dobrego życzymy Krystynko!:-))*
Jak dobrze, że zapisujesz te chwile słowem i obrazem. W czasie zwątpienia, będą jak pożywna strawa.
OdpowiedzUsuńFantastyczne spacery i piękne spotkania z ludźmi!
Trzeba zapisywać. Jesli nie na blogu, to chociazby fotografujac najwazniejsze chwile. Pamięc ludzka jest zawodna i potem wszystko zlewa sie w jedno. A tak, to zajrze tu za jakis czas, przeczytam, usmiechnę sie i wzrusze, a może nawet, jak piszesz, wyciagnę tym siebie z kolejnego dołka.
UsuńUściski serdeczne Madziu:-))
I takich dobrych chwil zycze Wam jak nawiecej! Masz racje Olu, trzeba zapisywac i utrwalac, bo przeciez prowadzenie bloga jest takim naszym pamietnikiem. W moim przypadku, kiedy wracam do swoich wczesniejszych wpisow jestem zaskoczona tym, ze doskonale pamietam, co czulam kiedy pisalam dany post i jakie mysli mi wtedy towarzyszyly.
UsuńJak ten czas pedzi, stuknela mi juz 6 blogowa - nie do wiary.
Wasz stol swiateczny, wiosenny, barwny i kolorowy - pieknie!
Serdecznosci dla Was i drapki dla Zuzi :)
Juz sześć lat Twego blogowania?! Niesamowite to jest Ataner! A pewnie mineło jak z bicza strzelił. pewnie nawet nie myslałas, ze tyle to potrwa. A tu tymczasem zrastamy sie z naszymi blogami. Pączkujemy, obrastajac w nowe mysli, uczucia, obserwacje, znajomosci. I lata lecą! Zapis naszych stanów ducha - to, co jest tylko miedzy wierszami, albo czego nawet nie widać, lecz czuć - zdaje sie nawet czasem ważniejszy, niz sama treść.
UsuńŚciskamy Cie serdecznie Ataner, od Zuzi najpiekniejszy, psi usmiech zasyłamy i wszystkiego dobrego zyczymy. Niech wiosna na naszych blogach i w sercach króluje jak najdłużej!:-))*
Jak zwykle u Ciebie barwnie i pięknie, a taki barszczyk też bym chętnie zjadła. :)
OdpowiedzUsuńJak w duszy kolorowo a smutki gdzieś sobie pierzchają, to i świat zaraz jakis barwniejszy sie zdaje. A barszczyk prosty w przygotowaniu i pyszny. Naprawdę warto sobie od czasu do czasu cos takiego ugotować!
UsuńPozdrawiam ciepło Iwonko!:-))
Ależ rosną Wasze maluchy! Naprawdę spora czeredka, takie spacery muszą być bardzo wesołe ;)
OdpowiedzUsuńPięknie spędziliście święta, mimo tak kapryśnej pogody. Barszczyk pewnie tak samo wspaniale smakował, jak wyglądał ;) Bardzo żałuję, ze mamy tak daleko do Was...
Spacery są wesołe i tak przyjemne, ze całe dnie najchętniej spedzałabym z kozami w lesie czy na łące. A moze nawet sama zamieniła isie w koze, zamiast przemieszczać sie na dwóch nogach i mieć swoje ludzkie problemy.
UsuńŚwięta bardzo sie nam w tym roku udały. Było nam pogodnie, szczerze i swobodnie. A to najwazniejsze przy spotkaniach z ludźmi.
I ja żałuje, że mieszkacie na drugim końcu mapy, droga Inkwi...
Całusy serdeczne zasyłam o poranku!:-))*
Jest coś magicznego w Wielkanocy. Wiosna potem rusza z kopyta, dni stają się cieplejsze ( nawet jeśli to złudzenie:-)) Wszystko budzi się do życia. My też. Piękne mieliście te Święta. Takie jak to drzewiej bywało.
OdpowiedzUsuńUściski
Asia
To prawda, Asiu! Jesli tylko nie zaćmimy tej magii swymi troskami czy choćby zmęczeniem wynikającym z przygotowań światecznych to objawia sie ona w pełnej krasie - tak jak w dziecinstwie. A dni stały sie cieplejsze. I to bardzo. Tak bardzo, że aż mnie skóra od słońca pali.Ale nie narzekam. Niech to trwa. Niech sie zieleni - i na polach i w duszach!
UsuńŻyczliwe mysli zasyłam Ci Asiu i zyczenai wszystkiego dobrego tej wiosny!:-))
Pięknie i na fotografiach, pięknie i w słowach... nadrabiam dziś zaległości w czytaniu u Ciebie.
OdpowiedzUsuńLubię do ciebie wracać i czuć ten spokój, to zrozumienie natury ... uspokajam się będąc na Twoich stronach.
Dziękuję za to :)
Obcowanie z naturą i mnie bardzo uspokaja, poczucie sensu zwraca. Niezmiennosc tego wszystkiego, prostota, czystość i niewinnośc - to moja ostoja. Cieszę się, że i Tobie dobrze w tych rejonach mysli i uczuć.
UsuńMyslę o Tobie Sylwio i duzo życzliwosci oraz siły ducha myslami zasyłam. Nic więcej nie mogę...
Ściskam Cię mocno!***
A mogę wpaść na zupę?
OdpowiedzUsuńPewnie! Ale jak zupy akurat zabraknie, to czym chata bogata!:-))
Usuń