W czasach dręczących upałów i duchoty, gdy aż strach wyjść do ogrodu, bo to i gorąc atakuje i gryzące owady dopadają, zdarzają się niekiedy błogie chwile wytchnienia. Najczęściej są to poranki, kiedy mimo bezchmurnego nieba i słońca już ostro przyświecającego w powietrzu wyczuwa się delikatną rzeźkość i upragnioną ochłodę, gdy trawę okrywa rosa i aż chce się po niej pobiegać boso. Jak wielką ulgę daje to człowiekowi umęczonemu codziennym żarem, czy też minioną, duszną nocą! Jak ogromną radością i haustem nowej siły jest dla całej przyrody taki przyjazny początek dnia. Wszystko wtedy w ogrodzie pachnie, żyje pełną mocą, wręcz jaśnieje ze szczęścia i docierającej zewsząd fali optymizmu.
Najmilej jest jednak, gdy poranna mgła otula pieszczotliwie świat a kropelki wody diamentowo lśnią na roślinach, pajęczynach, płotach i sznurkach na bieliznę. Łąka jeszcze wczoraj oślepiona bezlitosnym słońcem, unieruchomiona bezwietrznym zastojem, dziś z lubością zaczyna się delikatnie kołysać, a do tego drzemać i smacznie pochrapywać pośród miękkiego tiulu wszechobecnego oparu.
Zdaje się, iż
nic nie zagraża, nic nie przeraża. Spokój płynie wokół tkliwą melodią słodkiego
lata. Mgła ukrywa pośród swych srebrzystych woali takoż detale jak i oddale.
Spowija opalizującym melanżowo cieniem królujące tu do niedawna liliowe koniczyny
i żółte skupiska dziurawców. A jednocześnie ukazuje w zupełnie nowym, bardziej
pastelowym przedstawieniu zupełnie niedostrzegane wczoraj zioła i kwiatki.
Wszystko przeniknięte jest świeżym zrozumieniem, nowo odkrytym sensem i
istotnością. Dojrzała przyroda paruje, oddycha, skwapliwie przemywając znużone od
wczorajszego upału zakurzone oblicze.
A w ogrodzie
przychodzi wreszcie pora kwitnienia hibiskusów. Jak na komendę jeden po drugim
otwierają one zamknięte jeszcze wczoraj ściśle pąki. Morze fioletu, różu, bieli
przetykane oranżem dojrzewających owoców jarzębiny i kaliny faluje, rozprzestrzeniając się co dnia pod oknami.
Jedyny to czas w roku, gdy widok z naszej sypialni jest tak kolorowy i
zachwycający.
Po wonnych
jaśminach i bzach rosnących w innej części ogrodu zostało już tylko
wspomnienie. Przekwitł także pachnący
intensywnie ligustr, zniknęły też dawno przepyszne pąki amarantowych piwonii
oraz oszałamiająco pachnące goździki. A że przyroda nie znosi próżni przeto
zaraz inne krzewy oraz byliny pchają się na plan pierwszy i wspaniałe
przedstawienie natury wchodzi w kolejny akt. Opadnięte po licznych burzach róże
jak gdyby nigdy nic znowu pysznią się nowymi barwami. Także kilka ocalonych
przed ślimaczą nawałą malw nieźle sobie radzi. Zaczynają też kwitnienie
mieczyki. I mięta obficie bujni się na rabacie, choć jeszcze niedawno wydawało
się, że zaczyna już zanikać.
Tropikalna,
parna pogoda a wraz z nią częste burze i ulewne deszcze sprawiają, że
roślinność miewa się świetnie. Wszystko śpieszy się do życia. Do przejścia
pełnego, przeznaczonego sobie cyklu. Aż wierzyć się nie chce, że kilka miesięcy
temu wszystkiego tego tu nie było, no i że już wkrótce śladu po tej obecnej
bujności nie będzie. Ale jeszcze jest, jeszcze cieszy, szczodrze dzieląc się
swoją energią i nadzieją z człowiekiem…
Lato…Lato mogące
być czasem błogiego odpoczynku, ale i okresem wytężonego wysiłku oraz
towarzyszącego mu zmęczenia. Porą intensywnego dziania, ale i łagodności,
oddechu od spraw kłujących podstępnie i z nagła. Lato trwa też na tym blogu i
nie daje się tu przecisnąć innym, budzącym poważniejszą refleksję, troskę
czy nawet smutek tematom. A te tematy przecież istnieją. Wiem o nich, bo nie da
się tu i teraz nie wiedzieć. Mieć klapki na oczach albo udawać przed samą sobą,
że nie dzieje się nic…Gdzieś tam daleko, ale i całkiem blisko mali czy więksi
drapieżcy nadal śledzą wszystko dokoła, mają swoje plany i zaciągają sieci
bezlitośnie polując na swe upatrzone ofiary. A ofiary robią co mogą by znaleźć
jakąś obronę, kryjówkę, by umknąć, nie dać się złapać czy boleśnie
pokaleczyć. I w istocie takimi prawami
rządzi się rzeczywistość okolicznych łąk.
Przy pomocy takich samych praw urządzona jest także rzeczywistość ludzi.
Na pierwszy rzut oka pogodna baśń i sielanka a gdy wejrzeć uważniej zaraz
pojawiają się straszydła, zmory i demony. Nie pierzchły nigdzie dawne zagrożenia
a tylko ich pazury nieco stępiały, nieco mniej boleśnie dosięgają teraz celu.
Pewnie jesienią i zimą wszystko nabierze zwyczajnej o tej porze wyrazistości i
większego natężenia. I zarówno zło, jak i dobro staną się o wiele bardziej
widoczne. Surowsze w swej formie i bardziej wymagające. Kolory bujnej natury
nie będą już wtedy czarować, mamić, odsuwać uwagi i oddzielać od tego, co w
chłodniejszych miesiącach mocno duszę dotyka. Zostanie świat zewnętrznego
dziania i wewnętrznych przeżyć. Zostaną nagie, bezbronne uczucia i emocje. Wyłonią
się z cienia stare i nowe paranoje…Pewnie i na blogu, (jeśli nie minie mi
ochota do pisania, czego zwiastuny obserwuję u siebie coraz częściej) zaczną
się tu pojawiać nieco inne, nie tak beztrosko letnie tematy. Zobaczymy…
Ale na razie
jeszcze lato, lato wszędzie. Czas wytchnienia i nucenia starych, ale
zyskujących nowe oblicza i znaczenia piosenek. Odkryłam niedawno dla siebie po
latach dawne piosenki Urszuli. Zachwycałam się kiedyś nimi jak prawie
każda nastolatka w zamierzchłej epoce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku.
Tańczyłam do ich melodii albo razem z moją przyjaciółką Bożeną śpiewałam je na
całe gardło podczas spacerów, koleżeńskich ognisk, górskich wędrówek czy domowych
prywatek. Znałam te teksty na pamięć, ale chyba nie rozumiałam wtedy o czym one
tak naprawdę opowiadają. Dopiero dzisiaj nucę i zastanawiam się, a jednocześnie
fascynuję się głębią treści w nich zawartą, dojrzałością i siłą ich przekazu,
specyficzną liryką i poezją… A wędrując
przez czas kolejnego lata mego życia, na
powrót tamtymi piosenkami zaczarowana, zajęta pracą w ogrodzie albo w domu
śpiewam je sobie cichutko. Śpiewam prawie cały czas. Choćby tylko w myślach. A to śpiewanie koi mnie niczym rosa i sprawia, iż unoszę się, lecę ponad łąką, choć przecież cały czas stąpam po ziemi. I
jestem mieszanką nie wiedzącej jeszcze nic o świecie, wkraczającej dopiero w
życie naiwnej nastolatki oraz siwiejącej już mocno Oli, gospodyni jaworowego
siedliska pod lasem…
Olu jakże przepięknie przedstawiłaś te wszystkie kwitnące śliczności. Mgły snujące się po terenie, a nawet ten miły chłód o poranku. U nas dwa razy udało mi się o wczesnym poranku trafić na podobne zjawiska. Niestety każdy dzień jest upalny, wszystko schnie, jest obawa pożarów. Jest uciążliwe, a dni tak szybko uciekają, szczególnie mnie, bo niemal każdy dzień w większości spędzam w domu. Nie dla mnie to palące słońce. Dobrze, że znowu wróciła do porannych spacerów, bo nie są to dalekie wędrówki. Pogodnych dni życzę Wam serdecznie.
OdpowiedzUsuńChłód i mgły o poranku są darem dla zmęczonej upałem przyrody i dla ludzi. Po wczorajszej fali gorąca dzisiaj też poranek rzeźki, leciutko deszczowy. Jest bardzo przyjemnie a powietrze pachnie deszczem i świezością. Oby więcej takich poranków dla nas wszystkich. Oby pogoda pozwalała na cieszenie sie nią i na dłuższe wędrówki z aparatem fotograficznym.
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie, Oleńko!:-)
Lato......co chwilę posyła słońcem inną opowieść.
OdpowiedzUsuńTyle wzruszeń pisze promieniami codzienność bez końca.
A w lecie różnorodność,która potrafi zachwycić jak niczym innym.....smakiem,kolorem.
Ty wiesz....wiesz Olu jak malować słowem i w bukiety zbierać chwile.
"Mozna sobie kadry układać w głowie,ale nikt o świecie nie opowie jak "Świt "
Ola nuci piosenki....jak to Ola.
Znam je ,młodość, ach młodość.
Bardzo lubię utwory Urszuli.
Moje ulubione..."Malinowy król "
"Dmuchawce,latawce,wiatr "
Chyba dlatego, że bardzo związane są z latem sprzed wielu lat.
Zaskoczyłaś mnie swoim wyborem
Dla mnie niosą jakiś dziwny niepokój.
Ale...to chwila decyduje o naszych wyborach.
Niech Twoje lato maluje ci Olu chwile w kolorze nieba i szczęścia.
❤
Lato, pora kolorów, zapachów, wzruszeń o zachwytów. Niech trwa!
UsuńJuż po raz któryś dowiaduję się z przyjemnościa, że lubimy podobny rodzaj muzyki, wykonawców (jesli to Ty, Kitty napisałaś powyższy komentarz!:-). Ach, "Dmuchawce, latawce, wiatr"! Ileż miłych wspomnień, ileż wzruszeń związanych z tą piosenką. Ech, młodość, młodość!
Ale Urszula ma sporo dobrych piosenek. Wszak Romuald Lipko tworzył fantastyczne melodie a marek Dutkiewicz, czy Andrzej Mogielnicki teksty. No i kto dzis tak umie tworzyć, kto dzis tak umie spiewać, z taką dykcją, taką czystością w głosie...
Jest jeszcze sporo letniego czasu przed nami. Niech przynosi nam duzo pozytywnych doznań, niech napełnia siłą i ciepłem przed następną porą roku!:-)♥
Olgo, twoje opisy naprawdę przynoszą wytchnienie, wystarczy poczytać piękne strofy prozą, a już inaczej patrzymy na upalne dni, nawet mgliste poranki zachwycają typowego mieszczucha:-)
OdpowiedzUsuńNawet to na wpół otwarte okno zaprasza...
Dziękuję za tak życzliwe słowa o moim pisaniu. Niech poezja i proza przeplatają siełagodnie i harmonijnie nie tylko w pisaniu, ale i w życiu.
UsuńUściski serdeczne zasyłam Ci Jotko o chłodnym poranku!:-)
Ciesze sie Olu, ze macie takie piekne chwile wytchnienia od upalow, chetnie bym ci w nich ulzyla, bo nas tu na Wyspach pogoda niestety nie rozpieszcza. Poprawilo sie na tyle, ze od dwoch tygodni nie marzne , ale temperatury 18-22 stopnie to dla mnie wiosna a nie lato, ale dobre i to☀️☀️☀️W tym roku lato i tak na straty , wlasnie zaplanowalismy grilla ... na koniec sierpnia , choc obawiam sie, ze moze sie odbyc pod dachem :)) Nie wiadomo czy nie przymrozi :)) Chlone wiec to Twoje lato, ile moge, slysze jego dzwieki, widze jego kolory , wchlaniam cudowne polne zapachy i dziekuje, ze sie nim dzielisz🥰🌾🥰Sciskam cie i serdecznie pozdrawiam Kitty
OdpowiedzUsuńJak widać różne są oblicza lata. Myślę, że sporo osób w Polsce tęskni za takim chłodnym, niemalże angielskim latem. Ludzie umęczeni są gorącem a zwłaszcza towarzyszącą mu dużą wilgotnością powietrza. Ciekawam, jakie to lato będzie potem. Juz wkrótce przecież sierpień, czy pozwoli na rozrywki typu grzybobranie i grillowanie. U nas nawet nie da sie teraz grillować, bo za gorąco a wieczorami z kolei roje komarów nie pozwalają długo na dworze wytrzymać. Cała nadzieja zatem w sierpniu!:-)
UsuńCieszę się, że lubisz moje letnie posty i opowieści. Uściski serdeczne zasyłam Ci Kitty!:-)))
Olu w mieście jest nadal dodupnie. Bardzo zazdraszczamy wiejskiego lata. Bardzo, bardzo. Fotki takie zachęcające, o złym Mzimu myśleć mła się nie chce, choć dookoła się dzieje. Na razie mózg mła się gotuje na twardo. :-/
OdpowiedzUsuńNo tak, w mieście za dużo betonu, asfaltu, a za mało roślin i cienia. A do tego położenie też ma na to wpływ. Nie we wszystkie miejsca naszego kraju spływa nawet chwilowe wytchnienie od duchoty. Miejmy nadzieję, że to sie zmieni, że odpoczną i nabiorą nowych sił zarówno ciała, jak i parujace mózgi!:-)
UsuńCzas biegnie nieubłaganie, póki co możemy cieszyć się pięknymi kwiatami i darami natury. Wszelkiego dobra dla całego Jaworowa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzas płynie swoim tempem. Od nas jednak zależy, czy będziemy dostrzegać dobre chwile, czy też pozwolimy im przeciekać miedzy palcami tak, jakby ich nigdy nie było.
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie, Lenko!:-)
Pamiętam kiedy pierwszy raz zachwyciła mnie mgła o poranku, to było w górach. Byłam oczarowana, nie mogłam uwierzyć że może być tak pięknie, że powietrze jest takie rześkie, i taki przyjemny chłód i cisza.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że w górach mgła potrafi zachwycić najbardziej. I ja widuje tu takie zjawiska jak woal mgły ścielący sie malowniczo ponad wzgórzami. Cudny to widok i nawet tylko dla niego warto sie w góry wybrać!:-)
UsuńPóki co, dobrze, że trwa lato, że możemy naładować baterie i jasno zaświecić, oby tej energii pozostało jak najwięcej i jak najdłużej, żeby dotrwać do kolejnego lata...
OdpowiedzUsuńTak, Basiu. Myślę, że trzeba doceniać lato w każdej odsłonie, bo za każdą jego odsłoną będziemy zimą tęsknić...
UsuńCzarowne chwile uchwycone w pięknych fotografiach, zamknięte w koronkach muślinowych słów. Jakby ktoś jedwabną wstążkę przeciągał między palcami dłoni chłonąc cały jej miękki dotyk i gładkość. Uspokajające, wyciszające.
OdpowiedzUsuńAch, Oli, potrafisz po mistrzowsku oddać całą zjawiskowość lata.
...
Oddech złego mzimu jak napisała Tabaaza, no i ja czuję go na plecach, gdzieś przy uchu kiedy przelatuję nagłówki w necie. Uciekam od tego i jestem wdzięczna za to, że mieszkam wśród zieleni i mogę oddychać zapachem lata. Łapię każdą taką chwilę, bo nic nie jest nam dane na zawsze.
...
Oluś, a czy te kwiaty hibiskusa dałoby się wysuszyć na herbatkę? Miałabyś taką swoją, najlepszą 😏 A może to robisz, a ja tu coś tam sugeruję? Pytam, bo jestem teraz taka herbatkowa, musiałam odstawić kawę i czarną herbatę. Bardzo podbijały mi ciśnienie, a podobno tego nie robią, tak piszą wszyscy kopiujący siebie nawzajem "wielcy" guru dietetyki, ach ten net🤔😄
Pozdrawiam racząc się filiżanką zielonej herbaty, odpowiednio parzona ciśnienia nie podbija 😁😅 Oj, te nasze rytuały.
Uściski posyłam 😘
Haniu, wetne sie tutaj z pytaniem, bo temat herbatek i cisnienia u mnie ten sam. Wg moich lekarskich guru herbata z hibiskusa obniza cisnienie i to juz jedna filizanka dziennie - ... pije od miesiecy codziennie i nic. Cisnienie wciaz w kosmos. Herbaty czarnej nie pije, ale kawy nie potrafie sobie odmowic, rano wypijam ze dwie czarne. A jak parzysz herbate zielona ? jest jakis sposob na cisnienie? Wdzieczna bede za porade , Kitty 😘
UsuńKitty, 😊 z zieloną herbatą to prosta sprawa 😊 - łyżeczkę dobrej zielonej herbaty (dobra jest z kwiatem jaśminu) zalewasz w dzbanku wodą o temp. 70-80 stopni Celsjusza w ilości jak na jedną dobrą filiżankę albo kubeczek, parzysz pod przykryciem od 4 do 6 minut jeśli chcesz żeby nie podbiła ci ciśnienia, bo ma też kofeinę, ale 5 razy mniej niż w 1 filiżance kawy. Jeżeli chcesz żeby Cię pobudziła ( to podniesie lekko ciśnienie), to parzysz ją od 3 do 4 minut. Zielona herbata pita regularnie w ilości 2 do 3 filiżanek dziennie obniża ciśnienie krwi.
UsuńHm, może masz nadwrażliwość na kofeinę i dlatego kawka nie służy Twojemu ciśnieniu. Ja tak mam dlatego ani czarnej herbaty ani kawy pić nie mogę. Za to zielona herbata parzona dłużej niż 4 minuty jest dla mnie spoko.😊
Hibiskusa dobrze jest połączyć z owocem lub liściem głogu, jagody leśnej, jarzębiny, liśćmi malin. Pijam też takie herbatki kupowane w ziołowych sklepach, mamy jeszcze takie, ale niestety coraz mniej, buuu... Myślę, że Ola coś Ci podpowie, bo przecież sama zbiera i suszy ziółka i trochę się w tym orientuje, pewnie lepiej niż ja 😊
Dzieki Haniu, mam "czyste "kwiaty hibiskusa, herbatki mieszane ze sklepu to mialki proszek w torebkach w 80% bezwartosciowy , a tu nie mam wyboru. Ale dobra zielona herbate moge dostac, wlacze do menu:)) Nie lubie pic wrzatku, wiec dluzsze parzenie u mnie jak najbardziej👌Pozdrawiam 🫖🫖🫖🤗
UsuńKitty!
UsuńAch, joj, Kitty 🤭😁 oczywiście herbata ma być liściasta, nie z torebki. Nie zalewaj jej wrzątkiem, bo utraci swoje dobre właściwości, a ma ich wiele. Dlatego ten dzbanek albo czajniczek i odpowiednia temperatura. Najlepsza herbata rozwija się w duże listki w czajniczku, a kwiat jaśminu daje jej dodatkowo dobre właściwości. No nie pamiętam już jakie, ale ostatnio też i u nas trudno dostać taką gdzie są zwinięte całe listki. Kiedyś taką piłam, no i kolor, i aromat był inny. Cóż ,🤔😏
UsuńTo się rozpisałam, nawymądrzałam, ale zanim dopadł mnie kawowy nawyk, wiele lat temu byłam smakoszem zielonej herbaty. Picie kawy przyszło do mnie później. Jest uzależniająca, nosz kurcze czasem mi jej brakuje 🤭😁😄
Spokojnej nocy 🌄
Dla Was też Oleńko, pięknych snów 💚
Hanusiu! Serdecznie dziękuję za ciepłe słowa o moim pisaniu!:-)*
UsuńO złym mzimu nie da się nie słyszeć, ale da się przynajmniej przez jakis czas nie poświęcać mu zbyt wiele uwagi, co właśnie czynię.Przynajmniej na blogu.
Co do kwiatów hibiskusa, to jak dotąd ich jeszcze nie suszyłam, bo po pierwsze nigdy nie miałam ich tyle, co w tym roku, a po drugie jakos było mi żal obrywać płatki, oszpecając tym samym krzaki. Wiem jednak, że herbatka z hibiskusa jest zdrowa i pyszna, wiec moze w tym roku przełamię swoje opory.
Co do Waszej rozmowy z Kitty na temat ziół na nadcisnienie, to mysle, że trzeba starać się poznać przyczyny swego nadcisnienia i te przyczyny starać się wyeliminować albo zmniejszyć. Jeśli wynika to z problemów z krążeniem pewnie dobra byłaby herbatka z głogu i z liści poziomki a jeśli z problemów nerwowych, to może herbatka uspokajajająca i wyciszająca, np. z dziurawca. Oczywiście dziurawiec tylko na noc, bo w dzien mógłby powodować fotouczulenie. Czytałam tez kiedys o piciu zmielonego lnu na czczo. To jest dobre nie tylko na trawienie i kojenie bólu zołądka, ale podobno i na zmniejszenie ciśnienia.
Ja sama mam zbyt niskie ciśnienie, szczególnie o poranku, więc pijam kawę żeby ożyć. Z kolei wiem, że picie kawy na czczo nie służy mojemu zołądkowi...Lepiej byłoby pic rano len. Tylko on raczej obniża ciśnienie. I tak to jest. Zawsze jakiś dylemat!
Haniu, Kitty! Pozdrawiam Was obie bardzo serdecznie!:-))
😘🫖☕
UsuńOlu, probuje dotrzec do przyczyny od lat, droga badan, eliminacji i obserwacji, ale z korporacyjna medycyna dalam juz sobie spokoj. Zaden lekarz nie probowal dojsc przyczyny, badania krwi, i ...koniecznie zestaw tabletek. Testowali na mnie z piec roznych grup lekow , wyczerpalam repertuar, od czterech o malo nie zeszlam z tego swiata. Jest tylko jedna grupa, ktora na mnie troche dziala, ale za to w perspektywie dlugiego brania mam w perspektywie rozwalenie nerek, raka i inne takie przyjemnosci, wiec robie co moge, aby tego nie brac. Probuje wszelkich naturalnych metod, wiesz jak sie odzywiam , robie wszystko wg lekarzy leczacych naturalnie, ale ciagle nie doszlam do przyczyny. Byc moze to tarczyca, moze nadnercza, moze hormony. Nie wiem, bo nie jestem w stanie robic tych badan non stop, tu nie mam mozliwosci prywatnie, a w Polsce bywam dosc rzadko. Posilkuje sie herbatami, ziolami, suplementami , sprawdzam kazda mozliwosc. Mowisz o siemieniu lnianym? Kiedys je pilam regularnie, zapomnialam o nim , dzieki za podpowiedz👌😘Kitty
UsuńKitty, wyobrażam sobie jak dużo starań kosztowało Cię dotąd znalezienie odpowiedzi dotyczących przyczyn Twojego nadciśnienia. I ja zajrzałam do netu w poszukiwaniu wiadomości i och!...mnóstwo tego. Zielarze, naturoterapeuci i tym podobni maja swoje teorie na każdy temat oraz metody zwalczania tychże dolegliwosci. Pewnie niektóre sie sprawdzają ale większosć nie...Obawiam się, że w dzisiejszych czasach wszystko jest po prostu biznesem, walką o klikalność i coraz trudniej znaleźć takich uzdrowicieli, którzy naprawdę pomagają w uleczeniu naszych dolegliwosci. Ja np. słucham ostatnio naturoterapeutki, która wydaje się mówic duzo mądrych rzeczy (choć czasem przyczyny schorzeń wg niej wydają sie moim zdaniem nieco wątpliwe (wg niej taka przyczyna często są pasożyty w naszym organiźmie), a terapie niekiedy trudne do zastosowania). Ta osoba nazywa sie Barbara Kazana i na YT mozna znaleźć mnóstwo jej filmików. Za jej radą np. zrobiłam sobie tego lata olej dziurawcowy i zaczęłam go stosować do nacierań na obolałę mieśnie i na ugryzienia owadów. Pomaga! I znalazłam jej filmik na YT dotyczacy sposobów na obnizenie ciśnienia. Nazywa się "Przyczyny miażdżycy i nadciśnienia". Nie słuchałam go jeszcze, wiec nie wiem, co ona radzi...
UsuńŚciskam Cie mocno Kitty i życzę odnalezienia jakiegos światełka w tunelu w tym poszukiwaniu drogi do odzyskania zdrowia!***
Dzieki Olu, kazda trop sprawdzam, nie znaczy, ze wszystko stosuje. W kazdym razie wiem, ze przyjmowanie naturalnych substancji czy pokarmow, jak glog, wisnie, hibiskus, siemie lniane, zielona herbata itp. na pewno mi nie zaszkodzi, za to piguly zawierajace m.in. rakotworczy dwutlenek tytanu ( E171) sa tykajaca bomba. Powiedz mi do czego w kapsulce zawierajacej lek na nadcisnienie znajduje sie substancja ktora dodaje sie do farb i barwnikow? Widzisz jakies uzasadnienie? I co z twgo, lek sam w sobie mi triche pomaga, jak dodatek innych zupelnie niepotrzebnych bardzo szkodliwych substancji czyni go rozlozona w czasie trucizna! I o to chodzi. Przy okazji " leczenia" koncerny pakuja do lekow makabryczne dodatki, zupelnie bezkarnie, bo kto udowodni, ze po 10-15 latach dostala raka wlasnie od tego? Nikt nie jest w stanie. I tak wala te trucizny do wszystkiego, do napojow, zywnosci, kosmetykow i " lekow" , im wiecej ludzi bedzie chorych tym lepiej , miliardowy biznes musi sie krecic , jest to samonakrecajaca sie maszynka. I dlatego musze sie od tego odciac. Buziaki Kitty 😘
UsuńJeszcze dodam , ze w 2014 produkcja E171 przekroczyla 9 milionow ton !
UsuńCoś okropnego z tym tlenkiem tytanu. Nie miałam pojęcia, że dodają do jedzenia coś takiego. Z tego wniosek by jeśc jak najmniej przetworzonej żywności. Choć pewnie i do tej nieprzetworzonej czegoś podejrzanego dodają. Jako konserwant, antyzbrylacz czy cos w tym stylu...
UsuńI za to kocham naturę!
OdpowiedzUsuńJak Ty pięknie opowiadasz i jakie cudowne robisz zdjęcia! Będę tu zaglądać! Zapraszam też do mnie flowersblossominthewintertime.blogspot.com
Jak tu nie kochać natury! Jesteśmy przecież jej częścią. Ona dała nam zycie i daje je nam co dnia.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie i dziekuje za odwiedziny na blogu!:-)
Witaj lipcowym porankiem Olgo
OdpowiedzUsuńRozczuliłaś mnie tymi pajęczynkami.
Jak dobrze, że tak blisko masz do takich cudów natury. Ciesz się nimi jak najczęściej.
Nieustająco zazdroszczę tego, chociaż wiem, że czasem nie jest tak sielsko, anielsko....
Pozdrawiam słoneczną sobotą
Witaj o poranku, Ismeno!
UsuńI ja lubię widok obsypanych diamentami rosy pajęczyn. Ciężko je sfotografować, ale jak sie już uda, to jest radość.
Widok łąk, choćby z dala, przez płot zachwyca i koi. Wczoraj kosiliśmy z męzem kawałek naszej łąki. Ależ pachniało!
Pozdrawiam Cie serdecznie i dobrego weekendu życzę!:-)
Pozdrawiam radosnym dla mnie szumem deszczu za oknem
UsuńDziękuję za pamięć i pozdrowienia, Ismeno. U mnie też deszczowo!:-)
UsuńPłynie ten czas i zatacza kolejne kręgi. Sam spacerując po ogrodzie, czy pobliskich polach i zachwycając się letnimi darami Matki Natury wiem, że wkrótce te widoki, tak przeze mnie ukochane, znów zanikną. Staram się więc czerpać z tych widoków jak najwięcej, by zimową porą móc wracać myślami do tych pięknych chwil. Zachwycam się kadrami, muszę w końcu się zmusić do wcześniejszego wstawania, bo z początkiem dnia omija mnie chyba najwięcej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie!
Jak dobrze wstać skoro swit...Była kiedyś taka piosenka, a jej słowa były, są i zawsze będą aktualne. Bo naprawdę o poranku świat wygląda inaczej. I wszystko inaczej też pachnie. A dźwieki poranka - te witające dzień świergoty ptasie, te szelesty wiatru i bzyczenia owadów - ożywiają duszę i ciało.
UsuńPozdrawiam poniedziałkowo!:-)
Uwielbiam zapach letniego poranka. Od razu przed oczami mam dzieciństwo i wakacje spędzane u babci na wsi.
OdpowiedzUsuńTak, nie dziwię Ci się, że uwielbiasz zapach poranka. On nie ma sobie równych. A jak jeszcze mieści się w nim woń świezo skoszonej to już jest istna symfonia aromatów...
UsuńNiestety, minął mi czas mgieł o poranku, kropli drżących na pajęczynach, biegania rano boso po trawie - może jeszcze kiedyś?
OdpowiedzUsuńPiosenki naszej młodości miały mądre teksty, kiedyś się je raczej nuciło i śpiewało, mniej zastanawiając sie nad tekstem.
Za to teraz, jak się do nich wraca, zaskakują głębia przemyśleń autora.
Natura jest okrutna ale sprawiedliwa, jej trwanie obliczone na tysiąclecia, udzie okrutni inaczej, na setkę.
Pozdrawiam Was Jaworowie!
Mgły o poranku były, są i będą, bo to odwieczna część natury. I my, ludzie też nia jesteśmy nawet, gdy nie dane nam jest biegać boso po rosie. Ale we wspomnieniach, w marzeniach - zawsze...
UsuńTak, masz rację Krystynko. Piosenki sie kiedys nuciło dla ich melodii, teraz rozumie sie ich teksty i często to one są najwazniejsze.
Pozdrawiamy Cię serdecznie w ten chłodny poranek ostatniego dnia lipca!:-)
Rozczulają mnie te obrazy, chwytają za serce i staram się je dobrze zapamiętać. Czegóż chcieć można więcej? Taki swojski raj na ziemi, gdzie wszystko ma swoje miejsce...
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam.🤗 Dobrego tygodnia.🙂
Tak, łąka jest takim swojskim rajem, ale też całym, osobnym światem, mikrokosmosem, w którym wiele sie dzieje. Dobrze poczuć o poranku zapach łąki, dobrze popatrzeć w dal, zasłuchać się, rozśpiewać w sobie...
UsuńPozdrawiam cię serdecznie MaB i wszystkiego dobrego życzę!:-)
Ja też bardzo lubiłam Urszulę, dawno jej nie słuchałam. Przenosi mnie w czasie, przypomina o dawnych marzeniach. Twój ogród jest taki piękny, naturalny, a do tego jest dla mnie esencją polskiego lata. Dziękuję za te wspaniałe kadry, którymi się dzielisz. Oglądam wszystko kolejny raz. Uściski. Maria😘
OdpowiedzUsuńCieszę się,że i Ty Marylko lubiłaś piosenki Urszuli. Tak, to nasza młodość. Nasze dawne marzenia. Jak to dawno i niedawno zarazem.To wszystko żyje w nas. Jest nami i będzie, choć wszystko sie zmienia.
UsuńTo samo dotyczy mojego ogrodu - zmienia się z każdym rokiem, bujnieje i zagęszcza się, ale jego podstawa wciaz jest ta sama - bliskość natury, tej dzikiej, tutejszej, swojskiej.
Pozdrawiam cię serdecznie, Marylko, dziękując za odwiedziny i ciepłe słowa!:-)
Cudowności 💚 muszę sobie na komputerze pooglądać te zdjęcia powiększone, bo telefon to jednak nie to samo 🌲🌳
OdpowiedzUsuńZdrowia! 🌿