Po wyjątkowo
zimnej jak na lipiec nocy obudziłam się między czwartą a piątą rano i
obserwowałam spoza różowych zasłon w sypialni zmieniające się światła i wyraziste
barwy rodzącego się dnia. Nie umiałam się zdecydować, czy wstać, czy jeszcze usiłować
zasnąć. Kot ufnie spał na moich piersiach wyciągnięty na całą długość i trochę żal
mi było go budzić. Cezary też jeszcze smacznie sobie chrapał. Psy wypuszczone w
nocy do ogrodu też pewnie mocno spały ułożone gdzieś w swoich ulubionych
miejscach, zmęczone wcześniejszym ujadaniem przy płocie. Tylko ode mnie sen
całkiem już odbieżał, jako i od słonka coraz śmielej sobie za oknem
poczynającego.
- Rzadko ostatnio zdarzają się tak piękne wschody. Naprawdę
szkoda w łóżku leżeć, gdy tam dzieją się takie cuda! Wstawaj kobieto, szkoda
dnia! – podjęłam w końcu ostateczną decyzję i odłożywszy delikatnie na bok
półprzytomnego kota a potem okrywając troskliwie kocem zupełnie rozkopanego
męża ubrałam się szybciutko, złapałam aparat fotograficzny i wyszłam do ogrodu.
Była piąta rano.
Jesienny nieomal chłód od razu uderzył w moje rozgrzane nocnym spoczynkiem
ciało. Ale nie było to przykre uczucie. Niosło ze sobą rzeźkość, świeżość oraz delikatny
zapach skoszonej trawy. Psy natychmiast wyszły mi na powitanie. Obskoczyły
dookoła i dalejże oblizywać mi dłonie, popiskiwać radośnie, pokazywać znacząco
na drzwi wejściowe. Widać było, że chętnie poszłyby do domu aby ukokosic się na
kanapie i swoich legowiskach.
- Zaraz przyjdę, moje kochane psiaki. Poczekajcie tu na mnie
chwilkę! – wyszeptałam gładząc pieszczotliwie puszyste, psie główki. Nie było
czasu do stracenia, bo kolory wschodu zmieniały się z minuty na minutę. Z
odcieni czerwieni przechodzić zaczęły w róże, fiolety, oranże i żółcie.
- Chyba ostatni
raz podobny spektakl barw widziałam tutaj zimą! – stwierdziłam i minąwszy
rozczarowane moim odejściem psy cicho zamknęłam za sobą bramkę.
Niebo przybrało właśnie
barwę pąsowo-pomarańczową a słońce, które jeszcze chwilę wcześniej schowane
było za wzgórzami teraz zaświeciło mi prosto w oczy. Żeby zatem uchwycić na
zdjęciach urodę tego poranka musiałam kucnąć i fotografować słoneczny blask
poprzez czerń krzewów i smukłe sylwetki traw, kwiatów i ziół porastających łąki
rozciągające się naprzeciw mojego domu.
Potem poszłam
przed siebie a momentami nawet biegłam chcąc uchwycić stale zmieniające się
odcienie nieba, świetliste obrąbki chmur, rubinowe promienie tańczące na trawach i
drzewach, dodające im niezwykłych barw i złocistej poświaty.
Byłam w tym
porannym świecie całkiem sama. Nade mną trwało pomalowane w wiele fantastycznych kolorów niebo. Na obrzeżach
pól zaczęły dopiero wychodzić z nocnego cienia kształty dzikich kalin, wierzb
oraz baldachów biedrzeńców. Poza moimi krokami nie było słychać zupełnie nic. Żaden
traktor ani samochód nie zakłócał ciszy i niezwykłości tego poranka. Nawet ptaki
nie zdążyły się jeszcze rozśpiewać a owady rozdzwonić i rozbrzęczeć na łąkach. W
nielicznych, rozsianych między wzgórzami domach ludzie pewnie jeszcze spali
albo właśnie przecierali zaspane oczęta. Miałam uczucie jakbym weszła w jakiś obraz
i nierzeczywiście wędrowała w głąb czyjegoś artystycznego, rodzącego się
dopiero zamysłu.
Cała moja
wędrówka nie trwała dłużej niż dwadzieścia minut. Szybko fantastyczne barwy
świtania zbladły a potem całkiem zniknęły. Zaczynał się nowy, lipcowy dzień.
Jeszcze nie wiadomo jaki. Jeszcze wszystko było przed nim i przede mną.
Wracałam do domu nieco zziębnięta, ale przepełniona pulsującą w każdej cząstce ciała
energią. W duszy też pełgał swobodnie jakiś dawno nie widziany tam płomyk. Odetchnęłam
głęboko a potem uśmiechając się otworzyłam furtkę i w towarzystwie uszczęśliwionych
moim powrotem psów ufnie weszłam w błyszczącą poranną rosą codzienność…
Coś pięknego! I to w moich ulubionych kolorach.
OdpowiedzUsuńUdało Ci się Olu uchwycić to piękno, które próbowałam utrwalić aparatem fotograficznym komórką i to z dobrym aparatem. I... nic z tego nie wyszło.
Rozczarowana myślałam wtedy, że żaden aparat nie potrafi uchwycić tego piękna. Myliłam się, Tobie się udało.
Dla takich doznań warto wstać w wcześnie.
Piękne zdjęcia!
Hanka C.
Dzięki za życzliwe słowa, Hanko!:-)
UsuńTak, zdecydowanie warto wstać skoro świt dla takich widoków. Zresztą, nie tylko dla nich. W ogóle lubię zaczynać dzień wcześnie. Wszystko wtedy jest takie świeże, niewinne, proste, pełne obietnic i nadziei!:-))
Olu, czy masz zoom w aparacie fotograficznym? Mogłabyś go użyć do sfotografowania sarenek. Miałabyś je bardzo blisko na zdjęciach. Ja tak czasem robię kiedy nie chcę spłoszyć jakiegoś ptaka czy zwierzaka, którego chcę sfocić. Tyle, że te zdjęcia są wtedy jakby mniej ostre, ale pewnie to ja robię coś nie tak z funkcją przybliżenia w aparacie :)
UsuńFajnie jest złapać na zdjęcia takie płochliwe stworzenia jak sarny. Znam tę radość z udanego sfocenia czegoś tak płochliwego lub ulotnego:)
Hanka C.
Tak, Hanko. Oczywiscie mam zoom i często go używam. Jednak nie zawsze da sie go i nie zawsze powinno użyć (gdy obiekty są w ruchu albo na pierwszym planie coś je zakrywa, jak w przypadku tych sarenek, które fotografowałam w większosci przez oczka w siatce płotu). Pewnie, że dobrze byłoby zrobić tym sarenkom większe zblizenie, ale musiałabym być zdecydowanie bliżej nich albo wiedzieć wcześniej o tym, że sie pojawią i nakryć sie czymś, jak zwykli to robić profesjonalni fotografowie przyrody, a jeszcze lepiej uwić sobie gdzies na łace jakas kryjówkę aby tam na nie spokojnie poczekać. A w tej sytuacji ledwo sie wyprostowałam i zrobiłam parę szybkich zdjec ponad płotem, to już sie zorientowały, że nie są same i uciekły. Dlatego cieszę się, że udało mi sie zrobić chociaż takie zdjęcia jak powyżej. Kiedyś podobne, w tym samym miejscu zrobiłam wilkowi, bo i wilki czasem sie tu pojawiają!:-)
UsuńOch Olu zaczynam Ci zazdrościć tych wschodów. Ja muszę już trochę dalej iść, żeby uchwycić taki spektakl.
OdpowiedzUsuńNie dość, że bloki mieszkalne mi przeszkadzają to jeszcze tam gdzie miałam swoją miejscówkę pobudowali przeogromne hale magazynowe i też zasłaniają widok. Mimo tych przeszkód i tak lubię wychodzić wcześniej tak po 5
Chociaż poranki jak piszesz są już chłodne. Pozdrawiam Was serdecznie.
Tu, gdzie mieszkam wschody słońca są o wiele bardziej widowiskowe, niz zachody. Korzystam zatem z tego i fotografuję te piękne zjawiska.
UsuńTe chłodne poranki przypominają o zblizajacej się jesieni...Ale jesień też bywa zjawiskowa, wiec sie tym nie martwię.Co najwyżej, coraz szybszym upływem czasu...
Pozdrawiam Cię serdecznie, Olu!:-))
O,tak! wschód słońca to swoisty spektakl i misterium. Rodzące się światło dnia w ciszy kolorów. Piękno otaczającego nas świata. I czegóż chcieć więcej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, wschód słońca ma w sobie coś z misterium. To cud, który za każdym razem zachwyca i wzrusza.
UsuńPozdrawiam!:-)
Witaj ponownie Olgo
OdpowiedzUsuńDzisiaj zmobilizowałam się i znowu tu jestem, chociaż łatwo nie jest.
Jak wiesz uwielbiam zaczynać dzień wcześnie rano. A jeżeli jest możliwość podziwiania wschodu słońca, to tym lepiej.
Najpiękniejszy początek dnia widziałam w moim miasteczku nad jeziorem.
Ale ten Twój jest równie zachwycający.
Pozdrawiam zapachem ziemi po deszczu
Witaj, Ismeno!
UsuńWidziałam już tutaj wiele wspaniałych wschodów słonca, ale ten widok nigdy mi sie nie znudzi, zawsze zaskakuje mnie swoją wspaniałością i mistycyzmem.
U mnie też pachnie deszczem. Bardzo lubię ten zapach.
Pozdrawiam Cie z uśmiechem!:-)
Witaj już sierpniowo Olgo
UsuńTeraz warto spojrzeć na niebo wieczorem, bo już niedługo.....
Niech spadające gwiazdy spełnią Twoje marzenia.
Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni.
Nigdy nie daj wypaść jej
Witaj, Ismeno!
UsuńTak, już sierpień. Mokry i gorący zarazem. Pogoda niczym w jakimś tropikalnym kraju. Ostatnio widuję super wielki ksiezyc. Gwiazd spadających na razie nie...
Pozdrawiam serdecznie!:-)
Πολύ ωραία ιστορία με πολύ όμορφες εικόνες
OdpowiedzUsuńΧαιρετισμούς πολλούς στην Πολωνία
Από Ελλάδα με αγάπη
Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam serdecznie!:-)
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńOstatnie szczególnie!
I mnie też bardzo podobają sie te trawy! A widziałaś sarenki poniżej?!:-)
Usuń🌺🐶🕊🌳🌞🏠🌄❤️🩹
OdpowiedzUsuń:-)☻
UsuńBardzo poetycki wpis dziś u Ciebie, a kadry wprost przepiękne!
OdpowiedzUsuńW mieście trudno o takie widoki, musimy jechać w pola lub w górach na wakacjach obserwujemy podobne.
Gdy jestem u syna mam tez niezłe widoki, ale nie tak cudne, jak u Ciebie.
To prawda więc, że nie wszędzie niebo jednakie:-)
Tak, Jotko. W mieście nie ma takich widoków, choć i tam można znaleźc wiele zachwycajacych miejsc. Mieszkanie na Pogórzu a do tego na szczycie góry (420 m )daje wspaniałe możliwosci obserwacji wspaniałych zjawisk dokoła. Jestem tu zawsze blisko natury i blisko nieba!:-)
UsuńCos przepieknego , nie mam slow, po prostu napelniam serce tym pieknem ... Dziekuje ci za to Olu 💝💝💝
OdpowiedzUsuńBardzo sie cieszę Kitty, że zdołałam ucieszyć Twe serce!:-)♥
UsuńOlu, jeszcze dodam, ze ciagle wraca do mnie chęć, aby w końcu usiąść i zacząć malować... ~A inspiracja do tego co bym chciała namalować , są właśnie Twoje zdjęcia. Są tak piękne, ze trudno mi się zdecydować, które piękniejsze, wiem tylko , ze potrzebuje patrzeć na te piękne przestrzenie , ze ten widok i te kolory niosą moja dusze i serce... Na razie uczyniłam pierwszy krok : stworzyłam sobie w moim małym ciemnym biurze " gallery wall" i powiesiłam część obrazów mojego Taty... Biuro jest malutkie i wychodzi na północną stronę , ale nagle cala ścianą stała się żywa, radosna, kolorowa , a patrząc na nia przenoszę się na moja ukochana plaże , albo w krainę dzieciństwa. Ta ściana emanuje jakaś niezwykłą energia. Tata malował i rysował pejzaże, martwa naturę, portrety ... Nie chce mi się wierzyc, ze mam przed sobą kuty żelazny świecznik, który Tata sam zrobil , a ktory dokładnie pamietam z dzieciństwa , pamietam wiklinowy koszyk na owoce i inne detale...I jego oczami widzę moja plaże , klify, kwieciste laki , które miałam na wyciągnięcie ręki ... A teraz mam je w tych obrazach, które cudem odnalazłam po latach... I one i Twoje zdjęcia inspirują mnie do namalowania jeszcze innych pejzaży , kolorowych, rozświetlonych, po których dusza moja wręcz się unosi. Może zima zabiorę się za to malowanie w końcu :)! Nie malowałam od dzieciństwa , więc nie mam pojęcia co wyjdzie , ale będę próbować. Tylko który pejzaż wybrać Olu, no nie wiem !!! Wybór Twoich zdjęć jest przeogromny, a moja ścianą pomieści może jeszcze ze dwa , trzy obrazy :)) Dziękuję i ściskam mocno Kitty xxx
UsuńKitty kochana! Uśmiecham się radośnie, czytając że moje zdjecia stanowią dla Ciebie inspirację do malowania. Skoro czujesz taką potrzebę, to ulegnij jej, bo to Twoja dusza podpowiada Ci, co dla niej dobre. Ona potrzebuje tych kolorów, światła, magii, która powstaje w chwilach tworzenia a potem patrzenia na powstałe dzieła. Ona potrzebuje oderwania od problemów, od zawieszenia w "tu i teraz". Chce frunac. Uwolnić się jak w dzieciństwie. Jak podczas beztroskich spacerów plażą...
UsuńPoza tym Kitty, to co stworzysz zostanie po Tobie, tak jak rózne rzeczy zostały po Twoim ukochanym Tacie. A wiec tym bardziej warto. Wszak jesteśmy tak ulotni, tak niepewni każdej chwili...
Z doswiadczenia wiem, że lepiej maluje sie przy świetle dziennym a takiego jest pod dostatkiem właśnie teraz. Zima przyjdzie problem z krótkimi dniami, ze sztucznym, męczącym nieraz oswietleniem i dlatego trudniej będzie zabrać sie za malowanie, no i ze wzgledu na swiatło dłużej będzie to wszystko trwało.
Ja sama też sobie marzę, że jeszcze do malowania wrócę, ale wciaz to odkładam. A farby leża i schną!:-))
Najserdeczniejsze uściski Ci zasyłam w deszczowy, chłodny poranek!:-))*
przepiękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńDziękuję!:-)
UsuńTak, dla takiego spektaklu warto wstać skoro świt. Przecudne fotografie Oleńko.
OdpowiedzUsuńTak, oczywiscie że warto, Basieńko. Ja w ogóle jestem ranny ptaszek, natomiast wieczorem szybko padam!:-)
UsuńTu mła Olu. Piękne zdjęcia, i słońce i sarenki do zachwycania się. :-D
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tabo! Chyba nigdy nie przestanie mnie zachwycać tutejsze piękno przyrody i nieba!:-)
UsuńWitaj, ale dziś kolorowo u Ciebie! Pięknie! Był czas, że często wychodziłam z domu o wschodzie słońca, by pobyć sam na sam z przyrodą. Pozdrawiam, życzę miłego dnia.
OdpowiedzUsuńOj tak, kolorowo! Grzechem byłoby zatem nie uwiecznienie tak wspaniałego wschodu słonca na zdjęciach. MaB, Pozdrawiam Cię ciepło!:-)
UsuńWspaniałe światło i kolory. Najbardziej mi się podoba słońce przemykające przez zdzbła trawy, całkowicie zmieniła się ich ranga, z banalnej na artystyczną. Już do końca lata będą dumne z tej chwili. Ja też tak robię, ale tylko jeden poranek tego lata był podobnie widowiskowy. Tyle, że nie mam takich pięknych kwiatów na łące, dlatego użyłam jako tła swoich kwiatów. To samo uniesienie musiałas poczuć, świt dedykowany wyłącznie dla Ciebie. Poczekałam z kawą aż dzień się rozgości i do końca dnia byłam szczęśliwa. Tylko sarenki wyganiam, straszę i płoszę, moje hibiskusy zdążyły odrosnąć i chciałabym żeby wcinały trawę raczej. Życzę Ci kochana więcej takich świtów, bo są bardziej magiczne niż zachody. Zachód słońca może zobaczyć każdy:))) Maria.
OdpowiedzUsuńTo prawda, nawet zwyczajne trawy w takim świetle wyglądają spektakularnie. Wszystko nabiera zresztą innej rangi i wymiaru. Wszystko daje znać, jakim cudem jest każdy świt, to, że mozemy to widzieć, przeżywać, być.
UsuńU mnie ogród jest otoczony płotem, zatem żarłoczne sarenki mu nie zagrażają a na pole, gdzie mam warzywa jakos nie zachodzą. Moze dlatego, że nie rośnie tam kapusta ani nic, co by im szczególnie smakowało.
W tym roku wysiało mi sie mnóstwo hibiskusów. Będę musiała je poprzesadzać, gdzie tylko sie da. Jak mi sie to wszystko kiedyś rozrośnie, to będzie istny busz!:-)
Uściski serdeczne Ci zasyłam, Marylko!:-)))
Już dawno nie wstawałam na wschód słońca tak dla przyjemności. Jak się do pracy wstaje to się widzi, ale cóż, to nie to samo. Uchwyciłam piękno w pełnej krasie.
OdpowiedzUsuńChyba każda okazja by zobaczyć wschód słońca jest dobra. Nawet przypadkiem, nawet w pospiechu i mimochodem. Taki cudny widok robi nam potem cały dzień, nastawia pozytywnie, rozświetla.
UsuńZdjęcia po prostu zachwycające, przepiękna kolorystyka i tak niesamowicie uchwycona na zdjęciach, mnie nigdy się to nie udaje :)))) Takie widoki to niesamowity przywilej mieszkania wśród natury... tak samo jak te wspaniałe odwiedziny :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam najserdeczniej, Agness:)
Dziękuję, Agness. Bardzo lubię robic zdjęcia i robię to od lat, pewnie więc nabrałam w tym jakiejś wprawy. Ale wciąż sie uczę, bo samo to uczenie sprawia mi przyjemność.
UsuńTak, mieszkania blisko natury daje możliwosci fotografowania jej o każdej porze dnia i nocy, o każdej porze roku. Korzystam zatem z tego i niemal codziennie wychodzę na dwór z aparatem.
Pozdrawiam Cię równie serdecznie!:-))
Pięknie mieszkasz Olu i pięknie żyjesz, pamiętam i ja takie cudne wschody słońca. Jak się wstało tak wcześnie to nigdy się nie żałowało a jak się wzięło aparat to już pełnia szczęścia.
OdpowiedzUsuńDo mnie tak blisko sarenki podchodziły tylko zimą i nawet nie były płochliwe bardzo, tylko ja rzadko kiedy miałam ze sobą naładowany aparat.
Szukając domu do zamieszkania w Polsce nie bez powodu wybraliśmy właśnie to miejsce na Pogórzu Dynowskim. Nie dość, że widoki tu cudne i powietrze krystaliczne, to jeszcze daleko od centrum wsi, więc człowiek ma wrażenie oderwania od świata i przenikania sie jego zycia z czystą naturą. Oczywiscie w ostatnim czasie i tutaj coraz więcej ekspansji cywilizacji, wraz z jej uciązliwościami, ale mimo to nadal jest pięknie.
UsuńAparat zawsze mam naładowany, bo człowiek nie zna dnia ani godziny, gdy coś go do fotografowania natchnie!:-)
Piękny wschód słońca i piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTak jakoś mi się wydaje, że zdjęć wschodów jest znacznie mniej niż zachodów, bo jednak mało kto lubi wstawać wraz ze Słońcem:)
Pozdrawiam
M
Też myslę, że ludziom łatwiej jest obserwować i fotografować zachody słońca, niz wschody. Ze mną jest dokładnie odwrotnie, bo zachód mam tutaj za lasem a wschód widzę na otwartej przestrzeni.
UsuńPozdrawiam i ja!:-)
Wstaję rano, często obserwuję wschody słońca. Czasem trafiają się spektakularne, jak twój :) Bierze człek to piękno w siebie i dzień od razu staje się piękniejszy, mam więcej uśmiechu dla ludzi. I sarny, cudny dzień...
OdpowiedzUsuńOlu, czy ty nie wiesz co u Marytki, nie odzywa się u mnie, jakoś tak ciągle o niej myślę...
No właśnie - człek bierze to poranne piękno w siebie i sprawia to, że cały dzień nabiera tego piękna i blasku.
UsuńA co do Marytki, to pożegnała sie ze mną w październiku ubiegłego roku, pisząc w komentarzu na moim blogu, że nasze drogi sie rozeszły. Pewnie tym samym pożegnała sie ze wszystkimi innymi blogami, które odwiedzała. Ale tak naprawdę nie wiem, mogę sie tylko domyslac. Smutne to, ale cóż poradzić...Jesli chcesz sobie to przeczytac sama, to zajrzyj do tekstu pt. "Na ciezkie czasy" opublikowanego ósmego października ubiegłego roku. Moze zrozumiesz z tego coś wiecej, niz ja...
OK. poczytałam rozmowę. Nie wyjaśniło się, ale nie chodziło o ciebie. Marytka przeszła jakiś szok na moje oko. Dużo tam złości ale nie na ciebie raczej. Raczej na jej sytuację. Mam nadzieję, że po takim czasie już jej lepiej jest. W każdym razie, pomyślę o niej jeszcze trochę, może wróci :)
UsuńTeż mam nadzieję, że u Marytki już jest lepiej, że żyje, jest zdrowa i spokojna, że dobrze sie jej wiedzie. Może kiedyś sama o tym opowie, jeśli wróci...
UsuńWspaniałe zdjęcia Olu, a sarenki jakie piękne... Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję, Lenko. Pozdrawiam Cię ciepło!:-)
UsuńPrzepiękne zdjęcia :D Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję, Doris i również pozdrawiam serdecznie!:-)
UsuńJak cudownie napisane i uwiecznione na zdjęciach, dziękuję za ten wpis!
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam Cie Jagodo z życzliwym uśmiechem!:-)
UsuńPrzepiękne kadry. Żywy spektakl przyrody! :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za życzliwe słowa, Urocznico!:-)
UsuńWierzę, że wschody są cudne, ale wolę zachody:)
OdpowiedzUsuńAgnieszko! W tej kwestii panuje zupełna wolnośc. I niech tak będzie zawsze. Zresztą nie tylko w kwestii preferencji wschodów czy zachodów słonca!:-)
UsuńBardzo malarskie zdjęcia, czasami wschód słońca oferuje taki widoki na chwilę, bo potem niebo zamyka się i cały dzień szary😊 ostatnio widziałam na łąkach cztery lanie i jednego malucha, powiedziałam sobie, że jedna łania to rodzicielka, a reszta to mamki 😉 Teraz niebo ciemnieje, grzmi, będzie ulewa, a w lesie rosną borowiki, szkoda, że takie robaczywe, znalazłam sama w lesie nad Dubieckiem, kiedy jechaliśmy na Pogórze, pozdrawiam serdecznie Maria z PP.
OdpowiedzUsuńU nas własnie ciemnica za oknem i leje jak z cebra. Mówisz, że znalazłaś w pobliżu borowiki? Pewnie i w moim lesie juz sie pojawiły, bo od kilu dni z rzadka parkuja blisko nas grzybiarze. Myśmy jeszcze na grzybobraniu nie byli, bo straszna duchota w powietrzu i wilgoć a komarów tyle, że cięzko byłoby czerpać przyjemnosc z leśnych wędrówek w taką pogodę.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Marysiu!:-)
Oko moje przyciągnęło coś pomarańczowego, olaboga, kurki będą z jajecznicą 😄 a za niby kurkami śliczny borowik, jak malowanie, za nim następny, no i tak zbierałam, bo ja grzybiara jestem, lubię chodzić po lesie. Kurki okazały się nieznanym grzybem, w chatce odnalazłam w atlasie, to kolczak obłączasty, niby jadalny, ale ponoć kwaskowaty w smaku, jako dodatek może być. Takich nie zbieram 😂😂😂 serdeczności Maria.
UsuńTeż nie zbieramy nieznanych grzybów, ale parę lat temu przekonaliśmy sie do borowika ceglastoporego. Niby na oko podejrzany, ale w smaku rewelacyjny.No i jak najbardziej jadalny! Tyle, że w naszych okolicach go niewiele. Trzeba jechać w dalsze lasy na poszukiwania.
UsuńSerdecznosci, Marysiu!:-)