czwartek, 20 lipca 2023

Tak, jak być powinno…

 

   


 

   Trwa upalny i parny lipiec.  Na szczęście od czasu do czasu pada deszcz, więc ziemia z radością przyjmuje każdą życiodajną kroplę. I wszystko w ogrodach i na polach rośnie wspaniale. Jest pięknie, bujnie, pachnąco. Lato wprost wymarzone, lato takie, jakie być powinno.



   Oczywiście człowiek z wiekiem coraz więcej marudzi, bo trudniej niż niegdyś upał znosi, coraz bardziej ceniąc sobie wygody i umiarkowaną, przewidywalną pogodę. Jednak pamięta dobrze, że w młodości i dzieciństwie nie narzekał w takich okolicznościach, ale po prostu cieszył się gorącym latem. Od razu nasuwają mi się następujące, wciąż bardzo intensywne wspomnienia. Ja – mała dziewczynka w latach 70-tych ubiegłego wieku, ubrana w bawełnianą sukienkę i sandałki razem z innymi dzieciakami bez zmęczenia całe dnie hasałam po podwórkach, trawnikach, placach zabaw. Taplałam się w kałużach. Piszczałam radośnie i boso tańczyłam w deszczu. Zrywałam porzeczki i kwaśne jabłka w ogródkach działkowych i chrupałam je ze smakiem a sok kapał mi po spoconej, brudnej brodzie. Zachłannie piłam mamine kompoty albo gazowaną wodę ze szklanego, napełnianego w specjalnym punkcie syfonu. Kładłam się wprost na trawie, plotłam wianki z kwiatów koniczyny i łapałam biedronki, prosząc je by leciały do nieba po kawałek chleba. Jak udało mu się wycyganić parę groszy od mamy biegałam do cukierni po wyśmienite lody truskawkowe i śmietankowe serwowane tam między dwoma chrupiącymi waflami. Na twarzy wykwitały mi wciąż nowe piegi, w duszy i ciele wirowały szampańskie bąbelki czystego szczęścia, wolności, bezczasu. Do domu szłam tylko na obiad albo po grubą pajdę chleba z masłem i ogórka zielonego do chrupania. Wszystko co ważne, radosne i wspaniałe działo się przecież na dworze. Na przebywanie w czterech ścianach szkoda było marnować czasu.  A jak padał deszcz brało się książkę i siadało przy oknie na całe godziny przepadając w świecie przygód i przeżyć Ani z Zielonego Wzgórza, Tomka Sawyera albo bohaterów Trylogii Sienkiewicza…



   Czekało się jednak zawsze na powrót dobrej pogody. I ledwie tylko słońce ponownie zaświeciło, ledwie namalowało tęczę na niebie już leciało się do nowej zabawy. Taka była gorąca i cudowna, wyczekana przez cały rok pora wakacji. Trwał pozbawiony zmartwień lipiec, potem już nieco mniej beztroski (z uwagi na zbliżający się wrzesień) sierpień. Chciało się aby wakacje nigdy się nie kończyły. Aby słonko zawsze tak wspaniale świeciło. Aby nic nie musieć, niczego się nie bać a jedynie oddychać pełną piersią i cieszyć się życiem.



   Tak to było…A dzisiaj?  Dzisiaj, choć pogoda jest bardzo podobna do tamtej, sprzed kilkudziesięciu lat, to jednak w zupełnie inny sposób jest nam rzeczywistość w mediach przedstawiana. Natrętna, wszechobecna propaganda bezustannie straszy klimatycznym Armagedonem, suszą, ociepleniem, a nawet końcem świata spowodowanym przez działalność człowieka. I coraz mniej pozostawia się miejsca i możliwości na zwyczajną radość, na cieszenie się tym, co jest, na ufne oczekiwane na to, co będzie. My ludzie mamy się czuć winni, że oddychamy, rozmnażamy się, pracujemy, wytwarzamy tony zbędnych rzeczy oraz, co najważniejsze, ogrom straszliwych gazów cieplarnianych, podróżujemy i nie wiadomo po co zamiast siedzieć na miejscu rozłazimy się po całym globie jak natrętne robactwo... Wszak to wszystko szkodzi naszej kochanej planecie. I dla jej dobra lepiej byłoby, gdybyśmy zaczęli się w tym wszystkim ograniczać. A najlepiej byśmy wrócili do epoki kamienia łupanego, lub (co dla planety byłoby najkorzystniejsze), by było nas o wiele mniej…Do tego zdają się dążyć czołowi politycy europejscy i nie tylko. Mamy być biedni dla dobra klimatu…Biedni, podporządkowani coraz dziwaczniejszym prawom, ograniczeni milionem zakazów i regulacji, inwigilowani i podglądani przez powszechne kamerki i czujniki, niepotrzebni w swej masie i wypierani zewsząd przez sztuczną inteligencję.



   Wielu młodych tak mocno uwierzyło w tę klimatyczną propagandę, tak bardzo przestraszyło się tego nadciągającego końca świata,  że tworzy coś w rodzaju bojówek, które nie wahają się przed niczym aby uświadomić reszcie bezmyślnej ludzkości w jakim jest niebezpieczeństwie. Ekoterroryści  oblewają czym się da dzieła sztuki w muzeach, przywiązują się łańcuchami do drzew albo z zapałem przyklejają się do jezdni czy płyt lotnisk,  chcąc poprzez to ekstremalne, dziwaczne działanie zwrócić uwagę na palący problem z ociepleniem klimatu oraz pilne jego zapobieżenie. Właśnie zauważyłam na jednym z portali informację, iż kilkoro takich delikwentów tak mocno przykleiło się do płyty niemieckich lotnisk, że jest problem z ich odklejeniem, że być może grozi im nawet amputacja dłoni…Cóż, niektórzy mogliby nazwać taką sytuację karą boską na bieżąco. Jednakże nie sądzę by nawet tak przykre następstwa ekoterrorystycznych działań miały zniechęcić do nich pozostałych ofiarnych bojowników. Mam wrażenie, że każde nowe pokolenie ma potrzebę by integrować się z rówieśnikami i w silnej grupie razem o coś walczyć, angażować się mocno w jakąś ideę a idea walki z globalnym ociepleniem wydaje się bardzo na czasie a do tego ma pewną niezaprzeczalną i znaczącą cechę – jest poprawna politycznie. A zatem jest wspierana przez polityków, media, szkoły, przekupionych specjalnymi grantami naukowców i ekspertów. Niech nikt nie ośmiela się wątpić ani w sam fakt globalnego ocieplenia ani w to, że jest ono winą człowieka. To prawdy nowej wiary, nowej religii. Trzeba jej ulec, podporządkować się. Odstępcy i negacjoniści będą na siłę edukowani a jak to nie pomoże karani społecznym ostracyzmem, pozbawiani środków do życia i usuwani z przestrzeni publicznej . Już dziś poprawność polityczna jest tym, co z butami wchodzi w życie każdego, wywierając na jego egzystencję oraz poczucie wolności coraz większy wpływ. A obawiam się, że w przyszłości będzie z tym jeszcze gorzej…

 

Ostatnie Pokolenie w kłopotach. Aktywistom klimatycznym grozi amputacja rąk | naTemat.pl

 


   Widziałam niedawno w necie ciekawą mapkę. Pokazywała ona z lewej Europę lat dziewięćdziesiątych a z prawej obecną. Na każdej z tych mapek zaznaczone były temperatury panujące w poszczególnych stolicach krajów. Bardzo podobne do siebie. Nieomal bliźniacze w latach przeszłych i teraźniejszych. Tyle, że mapka z lat dziewięćdziesiątych podpisana była po prostu – „Pełnia lata” a mapka obecna nosi znacznie bardziej złowieszcze miano – „Pogodowy Armagedon”. Cóż, wszystko zależy zatem od puntu widzenia a co więcej od aktualnych potrzeb politycznych i wpływu, jaki dany obrazek ma wywierać na społeczeństwa.



   Szukając informacji na temat temperatur panujących latem w naszym kraju przed laty na portalu historycznym znalazłam ciekawy artykuł o najgorętszym do tej pory lecie, jakie miało miejsce w 1921 roku. Temperatury sięgały wówczas 40 stopni Celcjusza w cieniu a opisy związanych z takim upałem okoliczności są bardzo podobne do obecnych. Gorąc, susza, czekanie na deszcz, niskie plony, braki wody, zasłabnięcia i udary…Wspomina się też w owym artykule o jeszcze większych temperaturach, jakie panowały w Polsce w wiekach średnich. Było tak ciepło, że uprawiano wówczas w wielu miejscach winogrona…

 

Najgorętsze lato w historii Polski pod względem rekordów temperatur. W 1921 roku było ponad 40 stopni w cieniu | HISTORIA.org.pl - historia, kultura, muzea, matura, rekonstrukcje i recenzje historyczne

 


   Widziałam też inny obrazek. Przedstawiał on mapę świata z zaznaczoną tam na niebiesko malutką Europą. Europą, która jedyna w skali świata stosuje i ma zamiar stosować ogromne ograniczenia w zakresie emisji CO2. Ograniczenia, które sprawią, że już wkrótce życie w Unii Europejskiej stanie się nieznośne dla jej obywateli. Każdy z nas słyszał chyba o dyrektywie Fit for 55 (zbiorze praw i zakazów związanych z diametralnym ograniczeniem emisji gazów cieplarnianych), a więc wie o czym mówię. A podpis pod owym obrazkiem brzmi – „Nadal wierzysz, że ten skrawek ma uratować życie na ziemi?” Cóż, nie ma znaczenia, czy my obywatele w to wierzymy czy nie. Na nasze nieszczęście wierzą w nie, czy też udają, iż wierzą politycy, czyli ci, od których zależy nasz los. 



   Klimatyczne szaleństwo Unii Europejskiej ma zbawić cały świat. W jaki sposób? Nie wiadomo. Mimo to narzuca się nam takie a nie inne  absurdalne wzory myślenia i postępowania, podstępnie i zakulisowo realizując przy tym cudze interesy. Raz jest to Big Pharma, raz wielkie korporacje, raz banki i bogate elity, chcące jeszcze bardziej się wzbogacić. Jednak wmawia się nam, iż cały czas wszystkim im chodzi jedynie o dobro ludzkości, całej natury a przede wszystkim naszej matki – Ziemi. Cenzuruje się lub ośmiesza odważających się myśleć inaczej. Walec poprawności politycznej nie znosi żadnych odstępstw od wymyślanych przez siebie nowych wizji i norm. Nie tylko zresztą w dziedzinie zmian klimatycznych. Ostatnie lata pokazują coraz wyraźniej jak bardzo jesteśmy wszyscy podatni na manipulację i zbiorową psychozę. Nie dziwota więc, iż politycy widząc, jak łatwo społeczeństwa dają się omamiać, ogłupiać, obarczać odpowiedzialnością,  zobojętniać przy tym na naprawdę ważne sprawy takie jak ich swobody obywatelskie, prawa do pracy i zdrowia, że owi politycy dokręcają jeszcze śrubę i zacierają ręce, że tak dobrze idzie im ten diabelski plan totalnego zniewolenia i zupełnej kontroli ludzkości.



   Zdaje się, iż z klimatem na ziemi jest tak, że raz bywa tu cieplej, raz chłodniej. To naturalny, zależny głównie od słońca cykl przemian. Pisze o tym wielu, uciszanych przez mainstream naukowców i badaczy. Klimat zmieniał się na przestrzeni dziejów po wielekroć a działalność człowieka oraz w ogóle liczba ludności na świecie niewiele miała tu do rzeczy. Trudno wszak podejrzewać byśmy w średniowieczu wytwarzali więcej, niż obecnie CO2. Nie było wszak wówczas samochodów, samolotów, ogromnych farm hodowlanych, dymiących fabryk, kopalni i hut. No i ludzi żyło wówczas o wie mniej, niż w we współczesnych czasach. Co nie przeszkadza, iż  było wtedy jeszcze cieplej, niż jest teraz. Czy tamtejsze ocieplenie było zatem ludzką zasługą? Czy wobec tego nie jest jakimś rodzajem antynaukowego, sztucznie preparowanego bełkotu i bezczelnego antropocentryzmu obarczanie ludzkości winą za to jak ciepło jest obecnie? Jednak dajemy sobie to wciskać, potulnie pozwalamy się zaganiać za druty nowego rodzaju obozu koncentracyjnego, mając nadzieję, że nie będzie tak źle, że jak tylko będziemy posłuszni, to damy radę ocalić odrobinę zwyczajnej codzienności, prostego szczęścia…Coraz trudniej nam odsiać prawdę od kłamstw, coraz więcej czasu i wysiłku z naszej strony wymaga dotarcie do istoty rzeczy. Zatem wielu z nas w ogóle przestało to robić. Jesteśmy zmęczeni, zniechęceni, otępiali od natłoku propagandy i manipulacji, od piętrzących się niemożności. Coraz mniej nam się chce. Popadamy w bezwład…



   Jednak są dziedziny życia, w których nadal wiele zależy od nas. Na pewno na świecie za dużo jest plastiku, wszelkich odpadów, zużytych rzeczy w ogóle i możemy starać się  ograniczać ich kupno, możemy sprzątać po sobie i utrzymywać w czystości nasze otoczenie. Jednak uważam, że winą za tę ogromną ilość śmieci obarczać należy głownie producentów a nie jak teraz, konsumentów. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego sklepu by dostrzec, że większość produktów pakowanych jest w plastikowe woreczki,  pudełka i butelki, a w składzie owych produktów spożywczych coraz więcej jest podejrzanych, chemicznych utrwalaczy i konserwantów. Wszędzie zalegają tony wymyślnych i nowoczesnych towarów oraz sprzętów ( sztucznie postarzanych aby zepsuły się zaraz po okresie gwarancyjnym). A wszystko to krzykliwie kolorowe, otoczone agresywną, wszechobecną reklamą. „Musisz to mieć!”, „Jesteś tego warta!” „Dzisiaj wielka promocja!” itp., itd…A my, oczadzona żądzą posiadania tłuszcza, mamy to tylko kupować, kupować, kupować…A potem wyrzucać, wyrzucać, wyrzucać( pilnie wszystko segregując, rzecz jasna)…I chorować, chorować, chorować…Tyle, że coraz trudniej do lekarza się dostać, a jak się już człowiek dostanie, to i tak niewiele z tego wynika, bo lekarz zainteresowany jest nie tyle naszym wyzdrowieniem, co wypisywaniem kolejnych i kolejnych recept…



   Jaki będzie ten przyszły świat? Aż strach pomyśleć. Dlatego tym bardziej wypada się cieszyć tym, co jest teraz. Poić się do syta pełnią dojrzałego lata. Napawać jego bajecznymi kolorami i smakami, ciepłymi, spokojnymi wieczorami, kumkaniem żab, cykaniem świerszczy, zapachem róż i maciejki, dobrymi chwilami zwyczajnej codzienności…I to właśnie bezwstydnie czynię, nasycając się tym cudownym latem na zapas. Jednak niekiedy nawiedza mnie niepokojące pytanie…Czy takie odejście w swoje prywatne szczęście, w swoje sielskie tu i teraz nie aby jest tchórzliwym schowaniem głowy w piasek? Czy nie jest naiwnym zaprzeczaniem złu, które bez ustanku tryumfalnie kroczy po świecie i niepowstrzymywane przez nikogo zagarnia coraz więcej dziedzin życia? Czy taka wewnętrzna emigracja nie wydaje się przeczekiwaniem owego zła w dziecinnej ufności, że samo zniknie albo okaże się wkrótce tylko koszmarnym snem? Pewnie tak właśnie jest. Jednak mam uczucie, iż poza pisaniem na blogu o tych swoich niewesołych spostrzeżeniach, o dręczących obawach i przeczuciach, poza dzieleniem się nimi z osobami zachodzącymi tutaj, niewiele więcej mogę zrobić. A napisawszy znowu wracam do mojej prywatnej, pełnej zieleni i spokoju przestrzeni. Wracam, w nadziei, że to co znam i cenię przetrwa te dziwne czasy, że ci których kocham będą istnieć i otaczać mnie jeszcze przez długie lata i że będą to lata dobre i spokojne…



47 komentarzy:

  1. Cóż mogę powiedzieć ? Życie ! Po prostu - życie ! Ta to już jest, że człowiek podporządkowuje się temu, co wszechobecne i modne, a czasem i sprzeciwia się. Internet daje teraz nieograniczony dostęp do informacji wszelkich. To potężne narzędzie - również do oddziaływania na jednostkę i ludzką psychikę. Kiedyś było jednak inaczej. Przede wszystkim nie było internetu, komputerów i tych wszystkich nowych technologii. Może i człowiek nie wiedział o wszystkim, co się dzieje, ale może był szczęśliwszy w tej niewiedzy ?
    Twoje wspomnienie dzieciństwa i beztroski - cudowne !!!!!!!! Myślę, że wielu z nas ma podobne, bo przecież "wszystko, co ciekawe i dobre, interesujące działo się na dworze". Oj tak... tak rzeczywiście było. Dobrze ieć dobre wspomnienia ! A swoją drogą - to dobrze, że mamy te blogi i można porozmawiać z całym światem ! Ściskam i pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mysle, że czasem lepiej byłoby żyć w niewiedzy, ocalając dzięki temu trochę szczęścia i ufności w jutro. Ale z drugiej strony, nie wiedzac stajemy się jak łatwowierne dzieciaki, którym wszystko można wcisnać albo i skrzywdzić. Wobec tego lepiej jednak wiedzieć o zagrozeniach, choć gorzej sie z tą wiedzą żyje.
      Wspomnienia ze szczęśliwego dziecinstwa są naszym bogactwem, punktem odniesienia,pociechą, gdy obecnie kiepsko sie czujemy. Dziś podróze stają się coraz droższe, trudniejsze, no i w ogóle niepożądane ze względu na "ślad weglowy". Natomiast podróże w kraine dzieciństwa są i zawsze będą darmowe i zupełnie nieszkodliwe. No chyba, że i w tej dziedzinie coś urzędnicy wymyslą aby nam życie uprzykrzyć!:-))
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Ulu!:-))

      Usuń
  2. Czytając Twoje dzieciństwo, miałam wrażenie, że piszesz i o moim. Ja nigdy nie byłam fanką lata, i tak pozostało do teraz. Cenię tę porę roku za naturę, ale fanką nie jestem. Za dziecka szalałam na całego, no tak, jak pisałaś o sobie, tylko nigdy nie lubiłam upałów, ani, jak za długo było słonecznie. Cieszy mnie to, bo co byłoby, jakbyśmy wszyscy lubili to samo, no mega nuda. 
    Przyznam, że nie oglądam telewizji, nie wiem, jak tam Ci 'wyżej' wpływają na ludzkość. Ja zawsze będę za naturą, zawsze będę jej bronić. Widzę wywalany syf przez ludzi do jezior, widzę syf ogromny i na to uczulam, bo nie jesteśmy panami tej planety, trza też patrzeć na zwierzęta, na samą Matkę Ziemię. No...ja tym głównie tym się wnerwiam i latam i sprzątam. hahaha W mojej okolicy jest tak sucho, że ziemia pęka...drzewa usychają, a krzaki się przewracają. Nie wiem, co tam gadają w mediach, ja tam mam zwyczajnie wrażliwość, od urodzenia byłam obrońcą natury, obrońcą zwierząt i tyle. hehe Jedyne, co mogę robić, to pomagać temu, w co wierzę, ale też właśnie cieszyć się tym, co jest ze mną.
    Ogród Twój zawsze cieszy me oczęta, pozdrawiam najcieplej. ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre wspomnienia z dziecinstwa...Tak, Agnieszko. To cudowne, że je mamy. Że wystarczy zanurzyć sie w te wspomnienia i od razu uśmiech wykwita na twarzy.Cudowne panaceum na dzisiejsze zmartwienia.
      Ja też nie oglądam telewizji, bo się po prostu nie da jej oglądać. Wiedzę o tym, co sie dzieje czerpię z rozmów z ludźmi oraz z Internetu. I cieszę się, że ludzie zdołali zachowac zdrowy rozsądek i w większosci nie dają sobie wcisnąc kitu. Niestety, obawiam się, że ten medialny i biurokratyczny kit zaczyna wywierać coraz większy wpływ na nasze życie. Jesli cos tego nie powstrzyma - będzie kiepsko.
      Obie kochamy naturę i widzimy co jest jej potrzebne do szczęścia. Szacunek dla niej to podstawa życia.
      Miło mi, że lubisz oglądać zdjęcia z mojego ogrodu. To moja oaza. Wyspa szczęsliwosci. Niech trwa.
      Agnieszko, wiecej deszczu życzę w Twoich okolicach. I serdeczne uściski zasyłam!:-))

      Usuń
  3. To prawda, ze pogoda bywa podobna, bo i ja pamiętam ekstremalne upały, choćby w 1992, bo byłam wtedy w ciąży.
    Martwi mnie jednak, że tak wiele teraz zmian pogody, wichury, huragany, powodzie, pożary lasów - zbyt częste, nie pamiętam tego w przeszłości.
    Upały tez źle znoszę, co mnie powstrzymuje przed wyjazdami w tropiki, Kretę ledwie przeżyłam, gdy zrobiło się 44 stopnie.
    Wszelkie ekstremalne ruchy robią tylko antyreklamę prawdziwym problemom, ja raczej ufam naukowcom, niż aktywistom, a meteorolodzy mówią, że po 7 latach suchych jest zawsze 7 lat mokrych.
    Piękne zbiory! Sympatyczne zdjęcia:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Jotko. Upały zdarzały sie często takze w przeszłosci. Bywały też huragany, trąby powietrzne (piszą o tym m.in w zalinkowanym przeze mnie powyżej artykule o upalnym lecie 1921 r.). Jednak wielu ludzi nie czyta, nie pamieta, dlatego daje sobie wmawiać, że dzieje sie coraz gorzej, że to my, jako ludzkosc jesteśmy wszystkiemu winni.
      A co do ufania w opinie naukowców i ekspertów - też niestety coraz trudniej odsiać ziarno od plew. Coraz mniej bowiem jest naukowców, którzy głoszą jakieś prawdy obiektywne, czyste naukowo. Coraz wiecej jest takich, którzy wydaja sie głosic to, co akurat potrzebne jest politykom. Naukowcy na zlecenie...Smutne to, ale prawdziwe.
      Co do zbiorów, to akurat mam teraz duże zbiory ogórkowe. Nie pamiętam roku, w którym miałam tak wspaniałe plony, jak w obecnym! Pogoda bardzo sprzyja, z czego sie cieszę!
      Uściski serdeczne dla Ciebie, Asiu!:-)

      Usuń
  4. Po latach podobnych zastanowień stwierdziłam, że nie ma sensu tym wszystkim się przejmować :) Czasem coś napiszę, czasem coś powiem w realu, czasem wyjdę i pójdę w swoją stronę. Świat sobie poradzi. Nie mam zielonego pojęcia jak będzie. W ogóle nie wchodzę od lat na portale informacyjne, telewizora nie ma, radia nie słucham. Kiedy chcę jakiś temat ogarnąć, szukam konkretnie tego, co mnie interesuje, badam z kilku stron.
    Nie pozwalam sobie zabrać dobrostanu. Cierpienie, zmiana, radość...to wszystko na tej planecie jest i pewnie będzie. Może po to tu jesteśmy? Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Aniu, że takie pisanie o tym, co sie dzieje i dziać będzie, coraz częściej wydaje się wołaniem na puszczy czy też niepotrzebnym strzępieniem języka. Woła wielu a mimo to walec toczy sie dalej a ludzie jak w amoku zdają sie niczego nie zauważać a zauważywszy wzruszać ramionami i odwracać się od problemu, bo przeciez i tak nie mają na niego wpływu. Skoro wiec ludzie nic nie mogą i nie chcą poradzić, wobec tego wypada rzeczywiście wierzyć, że świat sam sobie poradzi, oczysci sie z bzdur, sam z powrotem wejdzie na dobrą drogę. Oby tak własnie sie stało.
      Po co jestesmy na tej planecie? Oto jest pytanie. Może musimy doswiadczyć róznych rzeczy, czegoś sie pewnie nauczyć, tylko po co? Kiedy będzie i czy w ogóle nastapi ten czas korzystania z owej nauki? Wszystko sie okaże a moze i nie...Tak czy siak obecne lato jest przepiekne (przynajmniej na Podkarpaciu) i wypada to zauważać i cieszyć sie z tego. Bo każdy powód do radosci jest dobry a życie takie krótkie.A tyle mamy z tego życia, ile jest w nim dobrych, spokojnych, radosnych chwil!:-)

      Usuń
  5. Mam wrażenie, że od lat następuję żądza pieniądza. Sprawy materialne, hasło "mieć" a nie "być" jest na pierwszym miejscu. Ja z upływem lat odsuwam się od rzeczywistości dnia codziennego. Przestaję rozumieć sposób funkcjonowanie. Niemal codziennie słyszę - świat się zmienia idzie nowe, postęp techniczny, co było kiedyś, to już było, teraz jest inaczej.....itd. Fajnie, że w ogródku u Ciebie wszystko rośnie, natura odpłaca wam za włożoną pracę. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, trzymajcie się i bądźcie radośni, na przekór całemu światu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z Tobą, Olu, że motorem napędowym tego swiata jest żądza pieniadza i sama władza. Władza i pieniądz to największe narkotyki. Tak było, jest i będzie. Jednak zawsze tę żądzę próbowano przykrywać lukrowaną, fałszywą gadką o wyższych celach, o dobru ludzkosci. Nie inaczej jest teraz, niestety. Widzimy to, ale niewiele możemy z tym zrobić. Pokazują to choćby każde kolejne wybory. Ktokolwiek bowiem z ideałami na ustach dopcha sie do władzy od razu traci te ideały. I zostaje twarda rzeczywistosć znowu przepokona ową żądzą pieniadza.
      W ogródku rośnie wszystko wspaniale. Co dzień podziwiam wszystko i cieszę sie każdą roślinką, kwiatkiem, owocem, spokojnym, pogodnym porankiem, ciepłym wieczorem.
      Pozdrawiamy Cie serdecznie Olu!:-)

      Usuń
  6. Według mnie Ziemia sama wyreguluje swój klimat, a ludzie się tylko ośmieszają próbując zatrzymać to zjawisko. Ich działania, prawa, zakazy, osądy - hipokryzja goni hipokryzję.
    Zdjęcia przepiękne. Przenoszą w dzieciństwo. Pozdrawiam 💚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam takie wrażenie, że Ziemia potrafi sobie sama poradzić, tak jak radziła sobie zawsze. I rzeczywiście śmieszne, naiwne i głupie jest myslenie, że człowiek może zmieniac klimat. Niestety, coś takiego sie nam wmawia. I co gorsza są tacy, którzy próbują wpływać na pogodę naprawdę - zasiewajac chmury, wprowadzajac do atmosfery chemikalia, tworząc jakieś diabelskie machiny do zmiany prądów atmosferycznych. To bardzo niebezpieczna moim zdaniem zabawa. Zabawa w Pana Boga. Dopiero to moze nam poważnie zagrozić.
      Ciesze sie, że podobają Ci sie zdjęcia z mojego ogrodu i okolic. Pozdrawiam Cię serdecznie, MaB!:-)

      Usuń
  7. Dokładnie tyle możemy - żyć swoim światem... Bo co możemy my?
    Anię z Zielonego Wzgórza przypominam sobie z chęcią całą serię co jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie - co możemy...? Żyć, cieszyc sie tym życiem, robić dobre rzeczy, nie szkodzic innym. Wystarczyłoby, gdyby wszyscy tak postepowali a problemy by znikneły. Jednak na swiecie niestety są rózni ludzie. I dobrzy i źli. I chodzi o to, by tych dobrych było więcej i by umieć odróznich dobrych od złych. A to wydaje sie coraz trudniejsze...
      Ania z Zielonego Wzgórza (czy np. Pollyanna) nie miała z tym odróznieniem problemu, bo we wszystkich widziała dobro. Moze tak właśnie trzeba?
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Kocurku!:-)

      Usuń
    2. A właśnie gdzie są pieski na pięknym zielonym????

      Usuń
    3. Są, są i będą. Zawsze blisko. Zawsze kochane. Nie raz tu pieski pokazywałam i nie raz jeszcze pokażę!:-))

      Usuń
    4. Czekam może przy niedzieli coś się pojawi? ❤️❤️❤️
      Chłopów czytam w akcji internetowej 😅 mówią że oszalałam ale co ja zrobię 🤣
      Na portalach z książkami o tej akcji piszą 🙀😆

      Usuń
    5. Jest piekna pogoda. A pieski, które całą noc szczekały w ogrodzie teraz śpią - niewiniątka!:-)
      A co do "Chłopów", to przeczytałabym chętnie bez żadnej akcji internetowej a tylko dlatego, że to świetna, warta wielokrotnej lektury ksiązka. Jednak jesli takie akcje w internecie sprawiają, że wiecej ludzi czyta cokolwiek, to brawo dla tych akcji!:-))

      Usuń
  8. Zgadzam się z każdym Twoim zdaniem. I mimo wszystko podzielam nadzieję wyrażoną na końcu. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, ze myślimy podobnie Agnieszko, że myslących podobnie jest w ogóle sporo. To daje jakąs nadzieję na lepsze.
      Pozdrawiam Cie serdecznie!:-)

      Usuń
  9. Cykliczność klimatyczna, niezależna od człowieka, była faza na dziurę ozonową, teraz jest ochrona klimatu, emisja co2 i co tam jeszcze, a wszędzie chodzi o kasę, czyjeś interesy. Co by tu jeszcze wcisnąć ludziom? Prawie każda dziedzina życia obwarowana paragrafami, karą, grzywną, czy coś nam zostało jeszcze z wolności? Jesteś bystrym obserwatorem Olu, umiesz ubrać w słowa bolączki tego świata. Dobrze, że mamy nasze Pogórza, jeszcze tu można ukryć się przed światem, pozdrawiam serdecznie Maria z Pogórza Przemyskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano własnie. Dziura ozonowa. Kiedys wciaz sie o niej pisało a teraz co? Sama z siebie zniknęła? Juz nikomu nie zagraża? Ach, te tematy dyżurne, te medialne bańki rozdęte do absurdalnych rozmiarów. Zawsze sie to komuś niestety opłaca. I niestety wywiera coraz większy wpływ na nasze zwyczajne zycie. Wolności i swobodnego myślenia coraz mniej w tym wszystkim. Mam nieraz wrażenie, że w socjaliźmie było mniej cenzury, łopatologii i zakłamania, niż teraz.
      Tak, dobrze, że mamy nasze Pogórza. To daje oddech i radosć w codziennosci.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Marysiu!:-)

      Usuń
  10. Pamiętam te lata, kiedy spędzało się całe dnie poza domem, a pozostanie w nim było prawdziwą karą. Kiedyś ludzie byli bardziej wytrzymalsi i jakoś nie przeszkadzały im upały. Pamiętam jak mój dziadek całe lato chodził w spodniach, pod którymi miał kalesony, koszulach i marynarkach. I wcale mu nie było ciepło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie z Tobą, Karolinko. Kiedyś ludzie byli twardsi, odporniejsi, wytrzymalsi. Ale i zycie było kiedys cieższe. Wszystko trzeba było samemu sobie wypracować. Ludzie byli przyzwyczajeni do codziennych trudów, do zycia zgodnie z prawami natury. Dzisiaj jest pod tym wzgledem inaczej. Ludzie sie wydelikacili, stali sie wygodni i skłonni do narzekania na to, co kiedyś było normalne.
      Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  11. Olu, a są u Was może świetliki? Nie widziałam ich od dzieciństwa. Pamiętam jak wracaliśmy z rodzicami z letnich, wieczornych spacerów świeciły latając w powietrzu takim błekitnawym światłem. Tak je zapamiętałam. Byłam nimi zachwycona, a rodzice żartowali z tego mojego dziecięcego zachwytu i niezbyt mądrych pytań zadawanych na temat świetlików. Miałam pięć lat i otaczający świat wzbudzał we mnie bezgraniczną radość i zachwyt. Gdzieś to po drodze przepadło, szkoda.
    Co do Twojego tekstu, przeczytałam go kilkakrotnie i mam od dawna takie obserwacje i przemyślenia jak Ty. Co z tym zrobić ? Czy o tym pisać, mówić? Nie wiem.
    Życie nauczyło mnie, że wszelkie - "nie chcę", "nie lubię", "nie podoba mi się", "to jest złe, niedobre, niebezpieczne" itp. trzeba zaczynać od siebie, od własnego życia i podwórka. Bo na swoim terenie mam jeszcze moc by coś zmienić, na coś wpłynąć. Jeśli będę pogodna, zadowolona z życia mimo wszystko, to światu ubędzie jedna narzekająca i niezadowolona z życia malkontentka, a to już coś na plus dla dobra całości. To tylko moje prywatne przemyślenia i wcale nie wiem czy mam rację. Ale kto tak naprawdę ja ma? Historia już dawno udowodniła, że budowanie globalnego szczęścia, powodzenia i ogólnego dobrobytu dla wszystkich pod jedno dyktando nie udaje się.
    Każdy z nas ma swoje własne wyobrażenie o tym jak powinno wyglądać życie, co jest dobre dla niego i dla ogółu, i nie da się tego ujednolicić tak by zadowolić wszystkich. To co nam wydaje się złe innych może zachwycić. Mogę zmienić coś w moim życiu, ale cudze już do mnie nie należy chociaż niestety może na moje życie bardzo wypływać. Ale taka jest konstrukcja tego świata i tego nie zmienię:)
    Hanka C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem widujemy tu świetliki. Ostatnio nawet jeden wleciał nam do sypialni!:-)
      A co do tego, czy pisać o pewnych sprawach czy nie pisać, to też mam mieszane uczucia. Bo po pierwsze to niczego nie zmienia a po drugie wiele osób nie chce o tym czytać, bo ma juz potąd tego typu tematów w mediach a po trzecie pragnie świetego spokoju i troche beztroski w codziennym zyciu. I ja to rozumiem a co wiecej często odczuwam podobnie. Po co sie kopac z koniem? Lepiej cieszyć sie tym, co jest, póki jest. Czasem jednak piszę o tym, co mnie martwi, bo to troche jak z czajnikiem. Musze upuścic troche pary, by mnie nie rozsadziło!:-) No i lubie też konfrontować moje poglądy z poglądami innym. Zobaczyć, czy jestem w tym sama, czy jest paru innych myslących podobnie. Jeśli o tym na napiszę i nie przeczytam, to mogę sie tylko domyslać a takie domysły często są błędne.
      I jeszcze a propos konia, to coraz częściej uważam, że ludzie buntujący sie przeciw obecnym zmianom (nieistotne, dobrym czy złym) są podobni do dawnych woźniców albo dorożkaży. Też im sie nie podobało wprowadzanie do powszechnego użytku pociagów i samochodów. Ale to przyszło, jest i będzie. A co z woźnicami? Znaleźli sobie pewnie inne źródła zarobkowania. Dostosowali się. A ich przeszłe lęki i protesty uważane są dzis za naiwne i śmieszne...
      A póki co jest przepiękny, pogodny i rzeźki poranek. Sama radosć dla nas, roślin i naszych zwierzaków. Ślę Ci serdeczne pozdrowienia, Hanko!:-))

      Usuń
  12. Witaj po przerwie Olgo
    Tak długo do Ciebie nie zaglądałam. Pora więc nadrobić zaległości
    Zabieram się zatem do czytania
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Ismeno! Cieszę się, że znowu sie pojawiłaś!:-)
      Pozdrawiam Cie z uśmiechem!:-)

      Usuń
  13. Doskonale podsumowanie obecnej paranoii i propagandy klimatycznej, no rece opadaja jak widze jak straszy sie cala Europe tym, ze w krajach srodziemnimorskich panuje NORMALNE lato... Tragedia bo przeciez tM jest kolejna " heat wave", " az 37 stopni! A ile ma byc w srodku lata na poludniu Europy, 20? W 2005 roku bylam na wakacjach w sierpniu w Grecji , gdzie nikt nie robil zadnego alarmu na wiesc ze dzis bedzie 40-42 stopnie, a srednio bylo jakies 35-36 dzien w dzien. Normalnie , jak co roku... To co robia media w tym roku to kolejna kampania na zamowienie - cele polityczne sa takie jakie sa i trzeba do tego dorobic uzasadnienie. Trzeba ludzi straszyc klimatem , bo jakos nie chca dobrowolnie przesiasc sie na elektryki, jesc robaki, przestac latac samolotami i dac sie zamknac w " 15 minutowych miastach". I placic ogromne podatki klimatyczne. Ale pare lat bicia w te bebny i za pare lat ludzie dobrowolnie zloza swoja ofiare " na rzecz klimatu" ... Jak nie dobrowolnie to pod przymusem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie...Wydaje się, że wszystko, co "Oni" robią, piszą, mówią ma za zadanie przestraszenie i przyzwyczajnie nas do pewnej wizji, uwierzenie w nią aby potem bez przeszkód i sprzeciwów móc wprowadzic swoje plany w zycie. Społeczeństwa są bardzo plastyczną masą, łatwą do kształtowania. Więc wydaje mi się, że zrobią z nami, co tylko będą chcieli. Zresztą zawsze robili...

      Usuń
    2. Sorry Olu, to ja Kitty, wyszlo mi jako anonim😂 Dalas doskonala analize sytuacji , szkoda tylko, ze masowy odbiorca bierze to wszystko za dobra monete. Telewizja na uslugach politykow i koncernow ( ktore sa zreszta udzialowcami w tych mediach i nadaja to temu co plynie z ekranu ) to jedyna wyrocznia.

      Usuń
    3. Droga Kitty! Przeważnie udaje mi sie zgadnąć, że to Ty. Albo szóstym zmysłem, albo dzięki stylowi jakim piszesz, no i treści Twoich wpisów.I tym razem tak sie domyslałam!:-))

      Usuń
  14. All they are a collection of very beautiful photographs of your Green country. It is wonderfull all that I can see.

    OdpowiedzUsuń
  15. Olu, o strachu już pisałyśmy w innych okolicznościach. zawsze znajdzie się powód by ludzi straszyć. Nie taki to inny, ważne jest by się bali. Ja podobnie jak Anna Bzikowa, nie zaglądam nie oglądam i gdyby nie Bogdan o wielu rzeczach nie miałabym zielonego pojęcia. Nie wiem, czy to dobrze czy źle, ale dzięki temu przetrwałam niejedno szaleństwo, którym ludzie się ekscytowali i którego się bali, a świat nagle o wszystkim zapomniał, zostały natomiast spustoszenia w ludziach wyrządzone przez tamten strach. I o to w tym wszystkim najpewniej chodzi. Czasem i jego musze ustawić do pionu, jak zbyt "odleci" po dawce wiadomości z tv. Za to pomidory w tym roku mam nieziemsko piękne i olbrzymie, chociaż tylko je podlewam, żadnych dodatków. Ściskam kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie w rózny sposób radzą sobie z rzeczywistoscią. Jedno wolą wiedzieć, drudzy nie wiedzieć, o tym, co sie dzieje. A ja nie oceniam, który sposób na przetrwanie jest dobry. Każdy jest dobry, który nam odpowiada, który sie sprawdza.
      Już masz takie wspaniałe pomidory? U mnie owoców pomidorowych pełno, ale są jeszcze małe i zielone. No, ale tu, w górskim klimacie, wszystko dojrzewa później. Za to ogórki już mam już w ogromnej ilosci. Pyszne i chrupiace. I co wazniejsze, nie bierze ich zadna zaraza. Dzisiaj znowu kolejna porcja pójdzie do kiszenia!:-)
      Pozdrawiam Cię ciepło, droga Gabrysiu!:-)

      Usuń
  16. Tu mła, znowu jako anonim. Moją ulubioną ekoopowiastką jest ta o zielonej Saharze i o tym jak to przestała być zielona. No przestała, zaczęła jak tylko ten lodowiec o czole cóś tam ponad kilometrowej wysokości wziął się i zaczął wynosić z Mazowsza i okolic. A tak było fajnie. ;-D Klimatyzm w swojej ortodoksyjnej wersji wyhodował sobie cóś na kształt zakonów, są te rycerskie, czyli walczące poprzez klejenie się do wszystkiego, oraz żebracze czyli wyciągające kasę na "działalność ekologiczną". Żebraki są bezczelne, handelek powietrzem wymyśliły i inne zdziwności. Klimatyzm po etapie wojen z wyznawcami innych religii czeka reformacja, będąca wynikiem wewnętrznych sprzeczności, he, he, he. Polecam z zapoznanie się z historią greenwashingu - https://pl.wikipedia.org/wiki/Greenwashing - to tak o tym dlaczego eko odmieniane przez klimat jest nachalnie wciskane przez mendia. "Kasa misiu, kasa".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Of course Taba:) w sam punkt 👍😁

      Usuń
    2. Ech, Tabo! Z utęsknieniem i niecierpliwością czekam zatem na tę reformację klimatystycznej religii. Czasu mało, bo owa religia zaczyna być coraz bardziej restrykcyjna i mało brakuje by już podązyła drogą świetej inkwizycji.
      Z ciekawością przeczytałam o "greenwashingu". Nie znałam wcześniej tego okreslenia, choc samo zjawisko tej ekościemy było mi oczywiście znane!:-)

      Usuń
  17. Kilka lat temu drążyłam dziurę w temacie globalnego ocieplenia, była już jak Rów Mariacki.
    Nie ma czegoś takiego. Dużo by o tym pisać, ale propaganda jest silna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Propaganda jest coraz silniejsza i nachalniejsza. Teraz straszą nas, że na skutek globalnego ocieplenia Polske czekają podobne pożary jak w Grecji. Bo przyjęli rzecz jasna, że to, co dzieje sie w Grecji jest właśnie oczywistym skutkiem owego ocieplenia. Ręce opadają...

      Usuń
  18. Jedyne co możemy to nie włączać się w te walki, nie wciągać w te strachy na ile się da. I bezwstydnie cieszyć się życiem, bo wtedy ta nasza dobra energia, w maleńkiej części, naprawia świat. Mnie teraz bardziej męczą upały bo jestem Starką z wysokaśnym ciśnieniem a nie dlatego, że jakaś dziura ozonowa czy ocieplenie klimatu umiarkowanego. Niech Wam tam na górze wieją tylko dobre wiatry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy powinien mieć swoją banieczkę szczęsliwości i spokoju aby móc sie w niej chronić, gdy na zewnątrz szaleją demony. Oby te nasze banieczki przetrwały jak najdłużej.
      A pogoda teraz deszczowa a nawet chłodna. Cisnienie niskie, co moja głowa niestety odczuwa. Ale w ogrodzie wszystko rośnie cudownie i to jest najwazniejsze.
      Uściski serdeczne dla Ciebie, Krystynko!:-)

      Usuń
  19. Dotrwałam do końca, obejrzałam cudne zdjęcia, ale jakoś dziś brak sił na komentowanie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też pozdrawiam Cię serdecznie, Ledko i dobrego dnia życzę!:-)

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost