…Dostrzegam w tych oczach dziwną, niepokojącą mądrość. Jakby wiedziały, rozumiały o wiele więcej, niż się zazwyczaj psom przypisuje. Jakby rozumiały tyle co ja a nawet więcej, lecz jako istoty ukryte w psim ciele nie mogą tego w pełni wyrazić. Mogą jedynie próbować dać o tym jakoś znać, usiłować wyrazić spojrzeniem. Głębokim, przeszywającym, hipnotyzującym a przy tym niestety nieodgadnionym. Bo choć chcą tyle wzrokiem przekazać, choć starają się jak mogą, oczy człowieka pozostają ślepe na ich wyrazisty monolog a uszy duszy głuche na to, co psy wyrażają swoją duszą.
A różne są te psie spojrzenia. Przeważają oczywiście te całkiem zwyczajne, gdy proszą o zauważenie, jedzenie, zabawę, czy wyjście na spacer. Tego typu proste pragnienia łatwo są przez człowieka odczytywane. Psi język ciała mówi wiele i nietrudno go zrozumieć, zwłaszcza gdy ma się psa od wielu lat i gdy nie jest on pierwszym naszym psem.
Tutaj piszę jednak o czymś innym. O nowej głębi, która pojawia się we wzroku zwłaszcza starszych, dojrzalszych emocjonalnie psów. Widziałam ją dawno temu w oczach mojej osiemnastoletniej suczki Muszki, która stara i schorowana potrafiła komunikować się ze mną telepatycznie. Nieraz miałam wrażenie, że słyszę jej myśli, że wpływa we mnie jej głos i słyszę go w sobie tak wyraźnie, jakby szeptała mi wprost do ucha. To samo działo się w przypadku Zuzi. Intensywność jej spojrzenia zawsze była niezwykła, ale pod koniec życia, kiedy jeszcze ból nie odebrał jej zmysłów, kiedy miała siłę podnieść głowę i patrzeć, stała się wręcz przeszywająca. To samo dzieje się teraz z Jacusiem, który choć na szczęście wydaje się zupełnie zdrowy, to jednak widać, iż to już mocno stary pies.
Ile właściwie lat ma Jacuś? Nie wiadomo. Przygarnęliśmy go w 2015 roku a jego wiek ocenialiśmy wtedy na ok, 3-5 lat. Ale czy tak naprawdę było? Może był wówczas starszy, może młodszy…Nie da się tego dowiedzieć. Był i w pewnym sensie nadal jest dla nas tajemnicą. Domyślać się jedynie mogliśmy, że wiele już złego doświadczył w swym psim życiu, że poza bezdomnością wcześniej spotkać go musiała jakaś straszna krzywda ze strony człowieka. Przeróżne jego zachowania mówiły i nadal mówią nam o tym, że to ogromnie wrażliwa, ale poturbowana wewnętrznie istota. Zauważaliśmy u niego na początku lękliwe uchylanie się przed naszymi dłońmi, czy ostrzegawcze powarkiwanie albo nawet niegroźne łapanie zębami, gdy chcieliśmy go po prostu pogłaskać albo mu wyjąć kolec spomiędzy palców. W późniejszych latach z kolei obserwowaliśmy u Jacka całkowite podporządkowanie się przewodniczce stada Zuzi a przy tym sieroce, rozpaczliwe wręcz pragnienie uwagi i pieszczot z naszej strony. Jednocześnie dziwiło nas, że jego mimika była w tamtym czasie bardzo oszczędna, spojrzenie zdawało się nieprzeniknione, twarde i surowe a nawet puste, zwłaszcza w porównaniu z wiele mówiącym zawsze, żywym spojrzeniem Zuzi. Czy to my nie potrafiliśmy dostrzec w nim znaczenia, czy to Jacuś nie potrafił wyrazić siebie mocniej, inaczej? A może potrzebował czasu by coś się w nim w środku uładziło, poukładało i by przestał bać się być sobą?
Mam przeświadczenie, iż teraz nareszcie to się stało. Kilkunastoletni zapewne Jacuś, zadomowiony u nas zupełnie, poznany i kochany, pełen ufności i wewnętrznej dojrzałości przeszedł na jakiś wyższy poziom rozumienia i umiejętności przekazywania swoich myśli oraz uczuć. Spogląda w tak wyjątkowy sposób, jakby próbował nam przekazać coś bardzo ważnego. Coś co jedna czująca, wrażliwa istota bardzo chce przekazać drugiej czującej, bliskiej sobie istocie. Tak, to przede wszystkim ogrom miłości i czułości. To uczucie więzi, która jest tak silna, że aż boli. To także wyraz bezradności i smutek kogoś, kto nosi w sobie jakieś trwałe cierpienie i żal. To zwierzenie o tym, co leży na dnie duszy i koniecznie pragnie być wypowiedziane. Czuję jednak, mocno czuję, że to o wiele, wiele więcej. Mogę się tylko domyślać tych wszystkich tajemniczych przekazów, które płyną z jego oczu w nasze oczy. Przemawiam do niego czule. Intensywnie wpatruję się w jego ciemne i lśniące, szczere spojrzenie. Mówię prawie jak do człowieka, bo mam nieodparte wrażenie, iż wewnątrz tego puszystego, psiego ciała mieszka stara, wiele wiedząca i rozumiejąca dusza. Obcuję z nią na co dzień. Podziwiam i szanuję. Wysilam się starając się zrozumieć coś więcej. Bo wiem, bo czuję, że mój biały, mądry pies pragnie tego zrozumienia. Swobodnego przepływu myśli między nami. Opowiedzenia mi o czymś, co jest dla niego, dla nas tak bardzo ważne…
Czasem odnoszę dziwne wrażenie, iż uwięzione w ciele psów a równie mocno jak ludzie czujące i przeżywające wszystko istoty są niczym pacjenci w śpiączce, którzy w żaden sposób nie potrafią dać znać obecnym tego, że słyszą, czują, cierpią, czekają na coś. A nade wszystko pragną być zrozumiane. Pojęte w całym ich wymiarze. Nie zaklęte przez jakiś czar w skórze psa i stereotypowo przez to postrzegane, ale będące ponad to, wolne i prawdziwe. Takie, jakie były zanim się urodziły. Zanim ich dusze wcieliły się w ciała psów a nasze dusze w ciała ludzkie. Takie, jakie były w bezmiarze światła i dobra. W idealnej krainie bezczasu, spokoju i piękna. Tej, z której wszyscy przychodzimy i do której odchodzimy, gdy przychodzi pora. Czy ta kraina naprawdę istnieje? Nikt z nas na pewno wiedzieć tego nie może. Możemy tylko pragnąć jej istnienia, możemy czuć, że gdzieś za zasłoną dziania, za gęstymi firanami mgły codzienności skrywa się, trwa takie przyjazne miejsce dla nas wszystkich. Miejsce, gdzie każdy jest taki jaki jest naprawdę i gdzie rozumiemy się bez słów. Im jestem starsza, tym częściej nawiedza mnie wrażenie, iż taka cudowna kraina istnieje, bo istnieć powinna, bo jej świetliste odpryski wszędzie można dostrzec…Psy zdają się o niej wiedzieć. Może to właśnie o niej usiłują nam opowiedzieć? Wówczas, gdy patrzą w nasze oczy w pełnym znaczenia milczeniu. Bezgłośne a przecież wołające tym swoim przenikliwym, pełnym świadomości, wyjątkowym spojrzeniem.
Pewnie ponosi mnie wyobraźnia. Być może to wszystko, o czym napisałam zdaje się Wam śmieszne, naiwne, wydumane i nieistotne. Ale może ktoś z Was ma podobne odczucia? Może we wzroku Waszych psów czy kotów też dostrzegacie jakąś fascynującą, nieuchwytną tajemnicę…? A pomyślcie czy sami nie czuliście się kiedyś jak takie niezrozumiane psy? Bo przecież często tak się zdarza, że choć mówimy do kogoś, coś usiłujemy wytłumaczyć, przekazać, to ten ktoś nie potrafi a może nawet nie chce nas pojąć? Coraz częściej ma się wrażenie, że istnieje między ludźmi jakaś nieprzekraczalna bariera obcości i choćby nie wiadomo co się robiło i jak do innych przemawiało, to i tak nie ma szans na wzajemne zrozumienie. Że jesteśmy wciąż od siebie dalej i dalej… W końcu zniechęceni, zmęczeni, po wielu nieudanych próbach porozumienia oraz wspólnoty milkniemy jak psy i tylko czasem nasze spojrzenia usiłują jeszcze wyrazić to, czego nie potrafią przekazać słowa. I trwamy tak w tych naszych ciałach, w naszych losach uwięzieni, bezradni, samotni pośród naszych myśli…
A co robi Jacuś? Jacuś leżąc na kanapie właśnie teraz patrzy na mnie…
Wcale nieśmieszne i nienaiwne jest to, co napisałaś. Myślę bardzo podobnie. Pies, który mieszka z nami, jest tak samo milczący, jak ja i tak samo się starzeje. Wolniej chodzimy, bolą nas łapy, a i jelita bywają już nie takie super:)
OdpowiedzUsuńZapewne więcej on wie o mnie niż moi bliscy ludzie:)
Wzruszająco napisałaś to M, że "pies, który mieszka z nami jest tak samo milczący, jak ja i tak samo sie starzeje". Mocno odczułam w sobie prawdziwosć tych słów. Dziękuję!:-)♥
UsuńMądry i wzruszający tekst, Olgo, jakbyś była zaklinaczką psów, ale w końcu od tylu lat żyjesz z nimi na dobre i złe.
OdpowiedzUsuńBehawioryści naucza nas wiele o psach, ale nie wiedzą wszystkiego, szkoda, że nie możemy porozumieć się ze zwierzętami w ich języku...wiele przez to tracimy.
jotka
Zaklinaczka psów, pięknie to brzmi, ale...Och, chyba każdy z nas obcujący ze zwierzętami na co dzień i kochający je jest takim zaklinaczem, bo skoro zależy nam na porozumieniu z naszymi podopiecznymi, to staramy się jak możemy by to osiągnąć. Używamy do tego wszystkich zmysłów i to one przeważnie są najbardziej pomocne, a nie logika i rozum...
UsuńDziekuję za życzliwe słowa i pozdrawiam Cię serdecznie, Jotko!:-)
Powtórzę, mądry i czuły tekst, szczególnie fragment dotyczący nieznanej, a oczekiwanej krainy światła i dobra. Też tak mam i wierzę, zmierzamy w stronę światła. Pozdrawiam świetliście.
OdpowiedzUsuńDziękuję świetliście!:-)
UsuńNo właśnie, i ja coraz mocniej czuję, że przychodzimy od światła i do niego zmierzamy. Może to pobożne życzenie, może iluzja, ale często iluzje są lepsze niż nic.
Masz rację Oleńko, psy przemawiają spojrzeniem, te młode radosnym, a te wiekowe- doświadczeniem i mądrością.
OdpowiedzUsuńTak, Basiu. Pies na różnych etapach swego życia daje nam różne ważne rzeczy. Od radości, po smutek. Dojrzewamy razem, starzejemy sie razem, złączeni na dobre i na złe...
UsuńWydaje mi się, że psy, koty czy inne zwierzęta rozumieją więcej niż się nam wydaje. Franio jest z nami ponad 4 lata i na tyle go poznałam, że często wiem, o co mu chodzi - prawie jakbym go słyszała. Pokazał nam też swoim zachowaniem, jak wyglądało jego poprzednie życie.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zrozumiemy się jeszcze lepiej z tymi naszymi zwierzakami.
Jacuś ma niesamowite spojrzenie na tym ostatnim zdjęciu :)
Tak,Lidko. I ja myslę, że zwierzęta rozumieją, czują i wiedzą wiecej, niż sie nam ludziom zdaje. Ale często ludziom jest wygodniej nie zdawać sobie z tego sprawy, nie przejmować sie tym, bo w wielu przypadkach musieliby wtedy całkowicie zmienić swoje postępowanie względem nich. A to nie byłoby wygodne.
UsuńDobrze, że Franio trafił na Ciebie, że jest mu dobrze, spokojnie i bezpiecznie..A w oczach kota, nawet najbardziej zadomowionego nadal kryje się wiele tajemnic.
Jacuś patrzy niesamowicie. Tylko czekać aż odezwie sie ludzkim głosem!:-)
Spojrzenie Jacusia mówi: Ola, michę daj, a nie wysiadujesz przed tym komputerem tyle czasu ;)
UsuńCo niektórzy ludzie byliby w szoku, gdyby do nich dotarło to, jak zwierzęta czują i myślą.
A mój Jacuś to wielki łakomczuch! I nie tyle miska go interesuje, co jakieś typowo "ludzkie" smakołyki!:-))
UsuńMyśmy też naszego Dropsia przygarnęli w 2015 roku.On mieszkał na działkach pracowniczych,gdzie i my mieliśmy działkę.Przybiegał zawsze do nas i był z nami aż do czasu,jak wsiadaliśmy do samochodu i odjeżdżaliśmy do domu,to zawsze nas odprowadzał do szosy.Widzę go teraz,jak biegnie z boku przed nami i jest taki wesoły.Potem dołączyłam się do grupy pań,które dokarmiały koty,zwłaszcza w zimie,no i przybiegał zawsze Dropsio mój ulubiony piesek.Pewnego razu żle się czułam i się położyłam w domku na wersalce,to ten piesek leżał przy mnie cały czas,bo ja usnęłam,to mąż mi opowiadał,że cały czas był przy mnie,nie odszedł nawet na chwilę.Jak pieliłam grządki,to kładł się obok mnie i warował.Opowiadali mi ludzie,że najgorzej to przed tem było w zimie.Pożywienia nie było i on sam ten piesek się musiał wyżywić.Polował na jeże,na krety nawet na żaby w rzece.Też nie wiem ile miał lat,jak żeśmy go wzięli do domu.Niesamowite jest życie z takim pieskiem i Masz rację Olgo,że świat nasz i świat psi,są jakby połączone.Ja mówię do Dropsia,że przyjdzie pora na rozstanie,ale potem przyjdzie pora na połączenie i znów będziemy razem.On wtedy tak mądrze patrzy,a piesek jest już wiekowy,bo ma ok.20 lat.Teraz choruje,dostaje kroplówki i lekarstwa.Niewyobrażam sobie tego rozstania.Dobre i jeszcze trochę jak pobędzie z nami.Tak mnie tchnęło,żeby opisać naszego Dropsia,bo też w 2015 roku się pojawił u nas.Opiszę jeszcze takie zdarzenie,że pojechaliśmy z nim nad morze do Karwii i ja mu mówię,"Dropsiu jeszcze nie widziałeś morza,to choć z nami i zobaczysz". Wyobraźcie sobie,że odkręcił się tyłem do fal morskich i nawet nie chciał zamoczyć łapek i cały czas siedział tyłem.Już potem nie braliśmy go nad morze.Ale jak nad jezioro,to chętnie jeździł.Przeminęły te lata beztroskie jak biczem strzelił.Teraz nasz Dropsik śpi,po spacerze.Modlę się,żeby jeszcze był z nami jak najdłużej.Pozdrawiam maria.
OdpowiedzUsuńPS Dodam,jeszcze,że Dropsik jest cały bialutki,nawet żadnej łatki nie ma.Jak mi się uda,to pokażę foto
OdpowiedzUsuńJest dużo podobieństw miedzy moim Jacusiem a Twoim Dropsiem, Mario. Bo to i rok adoptowania i wygląd i psia mądrość...Dziękuję za Twoją piękną i wzruszającą opowieść o losach Dropcia. To już bardzo stary piesek, tym bardziej kochany, tym bardziej będący ważnym członkiem rodziny.Oby żył z Wami jak najdłużej!:-)
UsuńA rozstania...Strasznie bolą Niestety, są częścią życia. Ja straciłam 11-letnią Zuzię rok temu i nadal to przeżywam. Jedyna pociecha, że psina już nie cierpi i że kiedyś (oby!) wszyscy młodzi i radośni spotkamy się w jakiejś cudnej, świetlistej krainie bezkresnych, kolorowych łąk i zawsze błękitnych nieboskłonów!***
Droga Olu, przeczytałam Twoje słowa już drugi raz i banalne słowa, że jest jak mówisz, nie oddadzą tego co czuję. Napisałaś prawdziwy poemat o duchowości zwierząt. Są jak dzieci i potrzebują tego samego. Traumy zostawiają w nich ból na długo, zupełnie jak u ludzi. Biedny Jacuś oberwał w życiu, najpierw poznał ból najwrazniej i nie wierzył w pieszczotę. Jak to pięknie, że trafił do Was. Wierzę w wyjątkową więz między kochającymi się istotami, a ufność, miłość, ofiarność nie potrzebują słów. Nie mam takich doświadczeń życia z wiernymi psami, ale trochę mam. Pamiętam spojrzenia, które przemawiały prosto do duszy. Jasne, że nie raz czułam czułam się niezrozumiana i nie było takich słów, którymi mogłam dotrzeć. Dawno stwierdziłam, że przecenia się ich wagę. Z prawdziwą przyjemnością czytam co wypływa z Twojej wrażliwej duszy. Życzę Wam i psiej rodzince spokojnego, zdrowego i bujnego Nowego Roku. Sciskam mocno Olu:)
OdpowiedzUsuńMarylko kochana! To sam Jacuś natchnął mnie do napisania tego tekstu. Tak patrzył, tak patrzył aż wypatrzył!:-) Jakoś tak mocno poczułam w sobie chęć by opisać to, co czułam już wiele razy, ale co wydawało mi się ulotne, niepochwytne w słowa. Chciałam podejsc do tego tematu tak, by dało sie odczuć duszą co miałam na myśli, odczytać, dostrzec to, co najdelikatniejsze i zazwyczaj niedostrzegalne a moim zdaniem, ważne. A jest tak, jak piszesz. Przecenia sie często wagę słów.Jesteśmy zalewani słowami, męczeni nimi, osaczeni. Gubimy w nich siebie, sens, prawdę, istotność. Wybieramy wiec często spojrzenie prosto w oczy i milczenie, bo ono często zawiera w sobie więcej niż worek słów.Niewielu potrafi odczytać taki przekaz, ale jesli potrafi, to jest to ktoś naprawdę bliski, nadający na podobnych falach. A to moim zdaniem bezcenne odczucie, gdy wiemy, że ktoś naprawdę rozumie, gdy my potrafimy w pełni zrozumieć kogoś.
UsuńDziękuję za Twój piękny, pełen zrozumienia i wrażliwosci komentarz. I życzę Ci dobrego roku, przynoszącego duzo zrozumienia, ciepła i spokoju ducha:-)*
Przepiękny i bardzo wzruszający tekst....
OdpowiedzUsuńTo prawda.... oczy psa mówią WSZYSTKO...
Przytulam noworocznie
Serdecznie dziękuję Stokrotko za życzliwe słowa. My, psiary wiemy jakie psy są mądre, jak magiczny może być kontakt z nimi.
UsuńPrzytulam Cię serdecznie i ciepły usmiech zasyłam!:-)*
O tak, psy potrafią wzrokiem wiele powiedzieć, Moja Mima daje mi znać, kiedy jest czas na miskę, stojąc uparcie wpatruje się we mnie:-) kiedy coś ją boli, wzrok jest smutny, z cierpieniem patrzy na mnie; czasami zawiesi się i patrzy, ale jakoś tak w głąb siebie; No, ale czasami jest jak pies baskerville,ów, przewraca oczami we śnie, aż widać nie tylko białka, ale i pod powieką widać czerwoną błonę:-) wygląda wtedy potwornie:-) pysk jej siwieje, nie jest tak sprawna, przybiera na wadze, bo ma mniej ruchu, wylegując się w domu ... nie mogę pogodzić się z tą myślą, że bigle żyją krócej od innych kundelków. Pozdrawiam serdecznie, Olu.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twego opisu, jak to Mima we śnie przewraca oczami przypomniało mi się, że i u moich psów obserwuję czasem podobne zjawisko. Wyglądają wtedy strasznie i śmiesznie zarazem. Prawie jak łagodne gremliny przekształcajace się w monstra po oblaniu ich wodą!:-)
UsuńMima ma z Wami dobre życie. Niech ono trwa jak najdłużej!
Pozdrawiam Cię ciepło, Marysiu.
Pięknie napisane tyle w tych słowach spokoju, myśli, które pozostają bez odpowiedzi. A też mądrości,
OdpowiedzUsuńktóra przenika przez mój umysł. I zaraz zadaję sobie pytania i przypominają mi się różne podobne sytuacje
związane tak z moim psem, który już dawno odszedł. A także sytuacje jakże podobne wśród ludzi. Czasami myślę
jak bardzo chcemy poznawać i dotykać wszystkiego nowego, a potem różnie z tą naszą wiedzą bywa. A wracając do porozumiewania się z psiakami. To są bardzo mądre zwierzaki nie raz już to udowodniły. Sama nie jednokrotnie
obserwowałam takie ciekawe spojrzenia, gesty ciała. Nie koniecznie zrozumiałe dla mnie, ale z czasem uczyłam się i ja. Pozdrawiam z jesienno-wiosennej Jeleniej G.
Myslę Olu, że prawie każdy z opiekunów psów, każdy kto kiedykolwiek serdecznie traktował swego pupila zauważył u niego wiele zastanawiających i fascynujących zachowań, spojrzeń, reakcji. Więź z naszymi psami, nawet z tymi, które dawno temu od nas odeszły, nie znika nawet po latach. Wystarczy przypomnieć sobie te ich spojrzenia, to cudowne uczucie ciepła i ufności wzajemnej i ...wszystko wraca.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie z równie jesiennego Pogórza Dynowskiego!:-)*
Ta kraina istnieje, one to wiedzą lepiej niż my. Mimo wszystko psia egzystencja jest prostsza, mniej rozpraszaczy. Z wszystkimi moimi zwierzętami mam kontakt telepatyczny. Kot Blondyn siadał w nocy koło łóżka i tylko siedział. Budziło mnie to ze snu i wstawałam go wypuścić. Ja i młodszy syn po prostu wiemy, czego dany zwierzak chce. Mąż i syn starszy jakoś mniej rozumieją. Więc robię za tłumacza :)
OdpowiedzUsuńMyślę Ola, że i my, i one się rozwijamy z czasem. Uczymy się, wyczulamy, nabieramy odwagi. Nasze dusze coraz odważniej przeświecają zza zasłon za którymi się chowaliśmy przed światem i innymi ludźmi. Odwaga i ufność w nas rosną. Potrafimy sobie poradzić, gdy na naszą bezradność i wrażliwość padną oczy innych. Krzepniemy :)
Piękna i dobra sprawa. Ja zawsze piszę, że my wszyscy tacy sami jesteśmy. Wystarczy założenie, że inni też przeżywają to samo co ja, inaczej, po swojemu, ale przeżywają i staje się to jasne. Jesteśmy tacy sami.
Myślę też, że poczucie bliskości z innymi rośnie, w miarę poznawania samego siebie. Im bezpieczniej czujemy się sami ze sobą, tym bezpieczniej z innymi ludźmi. Jacuś to osiągnął :) To widać ;)
Odbierasz to wszystko bardzo podobnie jak ja, Aniu i nie pierwszy raz czuję, że w ogóle jesteśmy do siebie podobne. Wrażliwoscią, wyczuleniem na pewne sprawy, emocje, uczucia, przepływy myśli. I śmiałością w pisaniu o tym, co innym wydawać się może nieistotne, nieistniejące, wstydliwe. Ale to właśnie tak jest, jak wspomniałaś - wszyscy jesteśmy tacy sami, dlaczegóż wiec bać się być sobą, dlaczegóż mielibyśmy sie chować za jakaś sztampą, sztywną formą, modą i bezpiecznym nawykiem? Psy i koty zawsze są prawdziwe, zawsze przemawiają z głębi duszy wprost do naszych dusz.Za to je cenimy i kochamy. Z latami nabierają umiejętnosci głębszego dotarcia do naszej podświadomosci a i my, obcując z nimi na co dzień uczymy sie o nich i o sobie samych coraz więcej.Im jesteśmy starsze, tym bardziej czujemy, co jest ważne, co jest nami a co zbędnym balastem, czy też skorupą pod którą się chowamy z lęku przed odsłonięciem swego "jądra", przed zranieniem, wyśmianiem, alienacją. A przecież to "jądro" jest takie samo w każdym. W człowieku i w zwierzęciu. Nadzy duchem jesteśmy tacy sami. Pragnący dobra, będący dobrem. Zanim potrafimy to pojąć mija czasem bardzo duzo czasu.
UsuńPsy, koty, zwierzęta nam bliskie mówią nam o tym, co jest naprawdę ważne.Pomagają nam to zrozumieć.Pomagają odsunąć te zasłony...♥
Psy to najpiękniejsze stworzenia świata, a ich oczy wyrażają tyle...ich oddanie, miłośc, wierność, wszystko to jest zawarte w ich spojrzeniu a Jacuś to cudny piesek..znam go...
OdpowiedzUsuńTak, psy to wspaniałe stworzenia: wierne, szczere, wrażliwe, pełne ufności, tolerancji i miłości. My, ludzie powinniśmy się od nich tego uczyć, bo wiele nam do nich brakuje. A Jacuś...Tak, to kochany piesek. I bardzo mądry. Od czasu, gdy był lawendowym Jacusiem bardzo dojrzał...
UsuńOczy psa, są mądre i szczere. Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Coś w tym jest, bo człowiek może odgrywać różne role, lecz oczu raczej nie ukryje. A pieski mają w oczach wszystko, bo żadnej roli nigdy nie odgrywają.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, Gabrysiu. Oczy psa są zwierciadłem jego duszy. Ale tylko dla kochającego, uważnego psiego opiekuna to zwierciadło nie jest mętne, lecz krystalicznie lśniące i piękne.
UsuńTak, coś w tym jest. Z moją Ukochaną rozumiałyśmy się bez słów a mnie nawet wydawało się, że rozróżniam jej szczekania. Mamy Muszkę, ciągle wydawało mi się, że to jeszcze młodzieniaszek, aż któregoś dnia spojrzałam na nią i odkryłam, że ma szeroką... pupę ;) I nawet wyrwał mi się jakiś komentarz. A ona spojrzała na mnie, przechylając głowę jakby chciała powiedzieć, przecież jestem już dorosła! :) I ma rację... jest dorosła. Już... ech...
OdpowiedzUsuńOtóz to, Agatko! Istnieje z psami ten cudowny rodzaj porozumienia bez słów. One potrafią intensywnym spojrzeniem przekazać bardzo wiele. A im są starsze, tym więcej. Szkoda, że psy tak szybko odchodzą. Moze gdyby mogły żyć dłużej, okazałoby się, że potrafią jeszcze więcej?
UsuńSzkoda. Wydaje mi się, że to my ludzie potrzebujemy czasu aby je poznać, nauczyć się ich sposobu życia. Gdyby żyły dłużej to może więcej byśmy się od nich nauczyli? Może tego co naprawdę jest wartością życia? Może tej najprawdziwszej więzi i szacunku? Zdecydowanie za krótko żyją.
UsuńTak, uczymy się siebie wzajemnie...
Usuń