nasz ogród tuż przed zachodem słońca
Gorąc, gorąc
rozlewa się dokoła, choć przynajmniej u nas nie tak męczący jeszcze jak w
czerwcu. W ciągu ostatnich kilku miesięcy opadów było tu niewiele, więc w wielu
miejscach trawa zżółkła, porudziała, zanikła. Ledwo dycha biedaczka, ale
przecież nie będę jej podlewać, bo trzeba oszczędzać wodę w studni. Takoż i do
warzywnika rzadko teraz z konewką chodzę. Trudno, rośliny muszą sobie same jakoś
dawać radę. I chyba dają a to wszystko dzięki ciężkiej w uprawie, gliniastej,
spiżowej wręcz ziemi, która na szczęście długo potrafi utrzymać wilgoć. Woda jest
teraz na wagę złota. Nasz podwórkowy stawik wysechł kompletnie. Widziałam niedawno zdjęcia Sanu, który gdzieś w okolicach
Bieszczad tak wysechł, że bez problemu można przejść po odsłoniętym dnie z
jednej strony tej rzeki na drugą. Susza wszędzie coraz większa. Staramy się zatem
nie marnować wody. W kuchennym zlewie zawsze stoi miednica, w której gromadzą się
popłuczyny po myciu rąk, warzyw i naczyń. Kilka razy dziennie opróżnia się ją w
ogrodzie w miejscach, które najbardziej podlania wymagają. Ale wiadomo, to
kropla w morzu potrzeb. Mniej się teraz pierze a i prysznice bierze się krótkie,
żeby jak najmniej jej do szamba niepotrzebnie uciekało.Tylko pije się dużo, bo picie wody to teraz podstawa...
bukowy las o poranku -sucho, grzybów brak
Tylko o poranku da się coś zdziałać w obejściu i ogrodzie, na jakoweś niezbędne zakupy wyruszyć (trzeba robić zapasy, póki ceny jeszcze na to jako tako pozwalają) albo po chrust do lasu pojechać (wszak zimą każda gałązka się przyda). Bo potem nieznośny żar leje się z nieba i trzeba się schować gdziekolwiek, gdzie jest choć troszkę chłodniej, odrobinę cieniściej. Na przykład do budynku gospodarczego, gdzie w otoczeniu wiekowych szafek i regałów, tysięcy klamotów i przydasiów, Cezarowych pił, wiertarek, kosiarek, rowerów, narzędzi wszelakich, puszek z olejami i farbami, kuchennego drewna na opał i srebrzystą mgiełką wirującego w powietrzu kurzu dobrze się przesiaduje na stareńkiej, mocno zdezelowanej niegdyś przez nasze szczeniaki kanapie.
Lubimy przebywać tam z Cezarym. Lubią
to także wszystkie nasze psy, bo gdy nigdzie już nie ma jakowejś ochłody, to
tam zawsze się ona znajdzie... Oto co znaczy stara i duża, solidna, pewnie
ponad stuletnia, wielofunkcyjna budowla z cegły. Pokolenia przeminęły a ona
nadal stoi i się przydaje. Ileż musiało się kiedyś w jej wnętrzu dziać! Ileż
tam mieszkało krów, koni, świń (a za naszych już czasów także kilka kóz). Ileż
siana zrzucało się dla nich korzystając z drewnianej klapy wiodącej na strych. Ile
obornika się stąd nawywoziło. Jedynymi śladami po tamtych czasach są służące niegdyś
do przywiązywania bydełka metalowe kółka, wtopione w betonowy żłób, ciągnący się
wzdłuż całego budynku oraz wydeptana, wyświecona przez liczne pokolenia mieszkających
tu zwierzątek posadzka. Ileż tu musiało niegdyś rozbrzmiewać muczenia,
kwiczenia, rżenia, dzwonkami przy szyi podzwaniania, wody z wiader chłeptania,
chrupania siana i owsa, nawoływań gospodarzy, ćwierkania wróbli i jaskółek pod
powałą. Dwie wojny się przetoczyły a to
wszystko niezmiennie trwało. Ale niestety, skończyło się i nic nie zapowiada by
miało powrócić. Nie tylko tu, ale w większości polskich wsi nic już teraz nie
muczy i nie kwiczy. Dziś mało komu opłaca się hodowla a biurokratyczne nakazy
UE oraz szalone przepisy związane z koniecznością redukcji wydzielanego przez
zwierzęta metanu wkrótce sprawią, że nikt, nigdzie niczego nie będzie hodował.
Tylko skąd wtedy ludzie wezmą mięso? Ano wszak produkuje się już przecież jakieś
jego sztuczne substytuty w laboratoriach i coraz popularniejsze staje się mleko
roślinne. I brr…Coraz usilniej promuje się też żywność wytwarzaną z owadów…Dziwny jest ten świat, choć nadal taki piękny, tak pozornie niezmienny...
pachnąca upojnie wieczorem niepozorna maciejka
widok na nasze niekoszone w tym roku pole
A gdy tak sobie siedzę w owym przyjemnym chłodzie, to właśnie o tych dawnych i przyszłych czasach lubię sobie rozmyślać. Tuż obok mnie układa się jak zwykle spragniona głaskania po brzuszku Misia. Z drugiej strony lokuje się równie łasy na pieszczoty Jacuś. Zaś Hipcia zazwyczaj pozostaje u moich stóp, gdzie wspaniale chłodzi sobie brzuszek leżąc na betonowej podłodze. I tak sobie tkwimy sennie w przyjaznym półmroku i w spokojnym, czułym milczeniu godzinę albo dłużej. Dopiero gdy nasze organizmy wychłodzą się, odpoczną nieco, wychylamy się na światło dzienne, gdzie znowu po oczach bije ostre słońce a duszne powietrze do płuc się bezwzględnie wdziera. Ale nie można przecież całego lata w budynku gospodarczym przesiedzieć! Trzeba coś robić, bo samo się wszak nie zrobi. I trzeba się tym latem cieszyć, bo szast prast i go nie będzie.
Misia, Hipcia i Jacuś całe w podskokach o porankupieski czekają na nas by razem biec na tył ogrodu
Jacuś na straży ogródka warzywnego
Jacuś i Hipcia spoglądają z tęsknotą na pole
Misia odpoczywa przy budzie
radosna Hipcia
O dziwo te wysokie temperatury zdają się nie przeszkadzać kwitnącym teraz lwim paszczom, malwom, liliom, łubinom, hibiskusom i polnym, złociście połyskującym w zachodzącym słońcu trawom. Nie robią też szkody krzakom pomidorów ani ogórków, dyniom, lubczykowi i natce pietruszki, fasolce szparagowej i cukinii, mięcie pieprzowej i wrotyczowi. Pomału, pomału zaczynam więc domowe przetwórstwo. Kiszenie, marynowanie, zaprawianie, dżemikowanie, suszenie, pasteryzowanie. Mimo bowiem obecnej niechęci do przebywania w gorącej kuchni trzeba jak najwięcej zamknąć w słoikach przed nadchodzącą zimą. Jednak szczyt tego przetwórstwa dopiero przede mną. Wszak sierpień, wrzesień, październik zasypie Jaworowo jabłkami, gruszkami, malinami, śliwkami, winogronami, pomidorami, dyniami i całą resztą ogrodowego urobku. Na szczęście będzie już wówczas znacznie chłodniej niż teraz…
kwaskowate i pyszne czarne porzeczki
owoc morwy
czerwone porzeczki błyszczą rubinowo
dorodne papierówki tylko czekają na zerwanie
Póki co przypominające rubiny porzeczki albo szmaragdy - agresty owocują wspaniale i kuszą by wciąż coś z krzaka podjadać, nawet stojąc w pełnym słońcu. To samo z czarnymi porzeczkami, niesprawiedliwie przez co poniektórych zwanymi „smorodinami”. Ach, jakie dorodne, pyszne, winne są one w smaku. Także czarne morwy, które kuszą miodową prawie słodyczą. Można by się właściwie wyżywić tylko tym, co się własnoręcznie zerwie teraz z krzaka. I schudłoby się ładnie i witaminami by się na zapas napasło. Tyle, że człowiek – paskuda, ma jeszcze chętki na inne, konkretniejsze nieco pokarmy. Po owocach, pomidorach z rukolą, po sałacie z koperkiem i małosolnych ogórkach koniecznie musi złamać sobie smak jakimś jajkiem, serkiem, mięskiem czy ostatecznie kefirkiem. A potem najchętniej zaległby gdzieś, by niczym syta foka trawić sobie w spokoju…Ech! Marzenia, marzenia niepoprawnego lenia!:-)
kwiat hibiskusakwitnący łubin (znowu posiany tego roku, bo w zeszłym ślimaki nam go pożarły)
powyżej lwie paszcze i lilie
A co się dzieje u nas wieczorem? Och, bardzo przyjemnie byłoby posiedzieć po zachodzie słońca wśród szykującej się do nocnego spoczynku roślinności, pogrillować do zmroku, napawając się przy tym zapachem kwitnących teraz lilii i maciejki albo aromatem dojrzałych w słońcu apetycznych jabłuszek - papierówek. Ale cóż. Komary, muchy i gzy w natarciu! Rozzuchwaliły się w tej upalnej, lipcowej aurze i spokoju człowiekowi nie dają. Trzeba zatem coś na się wdziać, co by się przed chmarami krwiopijców ratować, a i to niewiele pomaga. Wszak dłoni i twarzy się nie zasłoni. A poza tym okazuje się, iż owadzie kłujki, szpilki, żądła i zęby potrafią się przebić nawet przez koszulę flanelową oraz spodnie dresowe. Takie to spryciule oraz bezwzględni terroryści. Potem w nocy pocąc się i miotając się pod prześcieradłem odkrywa człowiek kolejne miejsca, gdzie tak swędzi, że niestety, da się powstrzymać przed drapaniem…
złociste trawy o zachodzie słońcaulubiona ławeczka pod winoroślami
malwy w pobliżu furtki
Ale, ale…Nie narzekajmy, nie jęczmy, mimo wszystko starajmy się doceniać to, co jest. Ten męczący upał przecież wkrótce przeminie i stanie się tylko bladym wspomnieniem. Tak, jak już tylko wspomnieniem jest chłód i biel ostatniej zimy. Popatrzcie na poniższe zdjęcia zrobione na naszym podwórku w lutym tego roku. Prawda, że aż zimno się robi, gdy się je ogląda? A taka rzeczywistość zimowa znów przyjdzie do nas za kilka miesięcy. I za czym będziemy wtedy tęsknić. Hę…?
nasze podwórko i budynek gospodarczy w lutym 2022 roku...
Na szczęście bez mięsa żyć się da, tak samo bez mleka. Podobno z cukrem też na rynku nienajlepiej, więc może i bez tego przyjdzie się obyć.
OdpowiedzUsuńLato jest dla mnie nieporozumieniem gdy są upały. Człowiek zmęczony chodzi, niewyspany, a do roboty chodzić trzeba. Byle do września.
Nigdy nie brakowało mi lata, nie tęskniłam za tym.
Przeczytawszy Twój komentarz przypomniała mi sie stara piosenka z kabaretu Zenona Laskowika: "Bo my musimy być silni i zdrowi, choćby na skrobi. Bo my musimy być dzis mniej pazerni. Roślinożerni, roślinożerni. Nam polędwica oraz schab nie smakuje tak jak szczaw.". I tak oto kilkadziesiat lat minęło i znowu ta piosenka nabrała niezwykłej aktualności...
UsuńCóz. Idą ciezkie czasy, wiec różnych rzeczy będzie w sklepie brakować i trzeba będzie sie jakos obywać albo je gdzieś pokątnie zdobywać. Jak w socjaliźmie. Daliśmy radę kiedyś, to mam nadzieję, damy radę i w przyszłosci. Okazuje się, że każde doświadczenie w życiu jest może nam byc kiedyś przydatne.
A póki co - upał narasta, niestety. Ale z nim też musimy sobie dac radę.
Oj, faktycznie, gorąco i sucho w tym roku. Na wsi z której pochodzi moja mama powinny zaczynać się żniwa, ale co tu kosić, kiedy zboże ledwo od ziemi odrosło... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak. Zboże kiepsko urosło, bo to i susza i ziemia wyjałowiona, gdyż wielu rolników nie stac było w tym roku na kupno nawozów. Oj, jesienią ceny w sklepach spożywczych będą szybować bardzo wysoko!
UsuńPozdrawiam Cię, Karolino.
W Karkonoszach od wczoraj straszne upały. Bardzo zle to znoszę, w nocy Syn wzywał do mnie pogotowie, miałam bardzo wysokie ciśnienie, dusiłam się do tego ogromny niepokój bo człowiek nie wie co się z nim dzieje w takim momencie…
OdpowiedzUsuńDzisiaj siedze w domu okna pozamykane, rolety pozaslaniane aby było jak najzimniej …
Oleńko, patrze na Twoje zdjęcia i taka błogość mnie ogarnia 😊
Dziękuje za piękny post ❤️
Tule mocno Was oboje z Cezarym i Wasze pieski ❤️
Orszulka
Ojej! Z tymi upałami naprawdę nie ma żartów. A jeszcze chyba parę dni potrwają. Człowiekowi wydaje się, że taki silny, niezniszczalny a przecież w tę pogodę każdego moze dopaśc udar cieplny. Orszulko droga - uważaj na siebie. Kiedy spoglądam na mapkę temperatur w Polsce, to chyba teraz w Twoich stronach jest najcieplej.
UsuńCieszę się, że zrobiłam Ci przyjemność publikując zdjęcia z mojego ogrodu. Sama sie dziwię, że wszystko (no, moze poza trawą) tak dobrze sie jeszcze trzyma.
Pozdrawiamy cię oboje bardzo serdecznie i życzymy Tobie, sobie oraz nam wszystkim rychłego ochłodzenia oraz zbawczego, długotrwałego deszczu!:-)♥
Och Oleńko …
UsuńRano pisałam komentarz u Ciebie a wieczorem złamałam nogę 😢
Jestem po operacji, już w domu
Takie to życie nieprzewidywalne…
Serdeczności ❤️
Orszulka
Orszulko kochana! Co za pech! Biedulko! Bardzo mi przykro, że los tak Cię doświadcza.Życie naprawdę potrafi zaskakiwać. Miejmy nadzieję, że co wyczerpałaś już swój limit przykrych zdarzeń i teraz będzie już tylko dobrze. Uważaj na siebie, proszę.
UsuńTulę Cię serdecznie i tkliwie!♥
Bez mięcha to da się żyć w gorących Indiach, im bardziej robi się chłodno tym ciężej o czym przekonali się lamowie z buddyjskich klasztorów w Tybecie. No całkiem inaczej niż w tych Indiach było.Tak to real skrzeczący ubija najszlachetniejsze idee. Zatem korzystajmy z radości weganizmu póki lato. Mła sama nie wie co bardziej podziwiać, psie futra i roześmiane pychole czy urodę owoców i warzyw. U nas straszliwie po miejsku, znaczy ściany parzą. Koty jedzą raz dziennie i zaczęły podpijanie. Chyba uduszę Małgoś, bredzi o dżemie z moreli. U Was upal wydawa się jakoś mniej dokuczliwy, tak mła ze zdjątków wychodzi. ;-D pewnie mła bredzi bo jest tak samo gorąco, z upałów jej się ta pobredza. :-/
OdpowiedzUsuńOtóz to! Real ubija najszlachetniejsze idee. Chciałoby sie zyc samym światłem a sie nie da, niestety...
UsuńDzis zapowiada sie jeszcze gorętszy dzień, wiec ratuj sie kto moze i jakkolwiek sie da. Obecny upał jak na razie jest u nas mniej dokuczliwy, niz poprzedni, ale jak potrwa parę dni, to i tu będzie nam z głów parowało!:-) Na szczęście budynek gospodarczy robi dobrą robotę i pal sześć, że to mało eleganckie miejsce. Wazne, że zawsze chłodne! Jak gorąc nas dobije,to sie przeniesiemy tam ze spaniem!:-)
A dzemikowanie teraz to tylko o poranku albo późnym wieczorem. Ale i tak zdaje sie ta czynnosc dużym wyzwaniem dla przegrzanych ciał. Ech, jakaś rzeczka mi sie marzy i moczenie w niej stópek...:-):D
I u nas wyjątkowo gorąco i sucho wszędzie niemiłosiernie. ja na szczęście mam raczej piwniczne mieszkanie, mimo, że na I piętrze, słońce jest tylko rano i to bardzo krótko. Dlatego siedzę w nim i nie narzekam na upał, jak nie muszę wyjść. Co pewien czas wychodzę na spacer gdzieś o piątej rano. Jest wtedy super wschód słońca, jelonki i śpiew ptaków. A w domu mam trochę zamieszania gdyż z powodu wykrytych nieszczelności gazu będą wymieniali w całym bloku rury gazowe. Mimo suszy ładnie kwitną kwiaty u Was. A pokazana zima zachwyciła mnie, bo ja takiej nie miałam. Chociaż jak dochodzą słuchy nie ma co się cieszyć zimą jak zabraknie prądu czy wręcz ogrzewania osiedli. A póki co trzymajmy się i starajmy się żyć w miarę spokojnie. Pozdrawiam Was serdecznie. Uważajcie na siebie i swoje czworonożne pieszczochy.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że masz chłodne mieszkanie Olu. W tych warunkach to zbawienie. I rzeczywiscie, wcześnie rano jest jeszcze na dworze całkiem przyjemnie. Potem zaczyna sie już piekiełko.I fajnie sie patrzy teraz na zimowe obrazki. Sam widok troszkę człowieka ochładza.
UsuńPozdrawiamy Cie z serdecznym uśmiechem i znośniejszej do życia temperatury za oknem życzymy!:-)
Ojojoj a ja wlasnie w Gdansku, jest 34 st i jest cudownie👌👏👌Jak dla mnie tak akurat milusio i przyjemnie , korzystam ile moge ,wygrzewam wszystkie czlonki, bo w perpsektywie powrot do Krainy Deszczowcow brrrr😂 Calkowicie zgadzam sie z Taba - weganizm jest dobry w Indiach i w duzy upal, jesienia i zima w klimatach Polnocy zycie na salatkach okazuje sie byc trudne - niech ktos powie Eskimosom, zeby zyli wylacznie na warzywkach. Nie mowiac o tym, ze zadne warzywko nie zastapi aminokwasow i kwasow tluszczowych zawartych w miesie a niezbednych nam do zycia - owszem mozna , ale ze szkoda dla zdrowia. Poza tym wraz ze zlikwidowaniem przemyslu miesnego umrze przemysl nabialowy: mleko, sery, serki , jogurty itp. , przemysl skorzany ( polecam kiszenie nog w sztucznej skorze), i szereg innych ... ale za to mieso wyhodowane w laboratoriach poleca sie jako zdrowe. A najbardziej smiesza mnie reklamy : weganskich Kotletow, weganskiej Kielbasy, weganskich Hamburgerow itp - skoro weganizm jest taki dobry to czemu na sile podszywac sie pod mieso , kielbase i steki???
OdpowiedzUsuńDla każdego cos miłego!:-) Okazuje się, że jak ktos sie wymarzł w kraju deszczowców, to tutejsza, piekielna temperatura jest dla niego przyjemnością!:-) Fajnie, że jesteś w Gdańsku. Nie ma jak u siebie. A poza tym w Polsce jest naprawdę pięknie.
UsuńEskimosi nie daliby rady życ na warzywkach. I my, szczególnie zimą, też łakniemy konkretniejszej strawy. A na diecie keto, to juz szczególnie!:-
Szkoda, że w Polsce wołowina jest tak droga. Jeden stek w Biedrze kosztuje około 50 zł. Pewnie stać na takie smakołyki tych, dla których w ogóle podwyżki cen nie mają znaczenia. Elitę. Nam, szarej masie, pozostają kotlety z karkówki. A i to dobrze, że jeszcze w sklepach są, bo wiadomo, idzie nowe...
Buziaki serdeczne zasyłam Ci, droga Kitty!:-)♥
Olu , wystarczy i mielone :)) 😁
UsuńA wiesz Kitty, ze narobiłaś mi smaka na mielone? Tylko w ten upał absolutnie robić sie ich nie chce. Poczekam aż sie ochłodzi!:-))
UsuńA u nas powrót do przeszłości, Bogdan wrócił do czasów dzieciństwa i codziennie rankiem o 5.00 jedzie rowerem na wyprawę bo węgiel. Okazuje się Oluś, że 25 lat przepracowane na kopalni NICZEGO nie gwarantuje, ale jak on to mówi "hałda, go jeszcze nigdy nie zawiodła" jak i w czasach dzieciństwa ( wtedy szukał skarbów ) , tak i teraz. Nie czeka na spełnione obietnice, czas płynie. Ja klikam z nadzieją, że chociaż tonę wyklikam , a on dzielnie zwiózł już prawie tonę węgla i sam osobiście w piwnicy robi z niej groszek , przy pomocy młotka. Jutro przyjdzie zamówiony wózeczek który doczepi do roweru. To dopiero będzie mechanizacja... a ja znowu do wtorku mam wolne z klikaniem ...( w ciągu 2 godzin w sklepie PGG węgiel pojawia się na 3 sekundy, podobno są tacy co to widzieli na własne oczy)
OdpowiedzUsuńGabrysiu! Do czego to doszło! Doprowadzają nas wszystkich do ruiny, nędzy, upokarzajacej walki o najpotrzebniejsze do życia rzeczy. Jak czytam Twoją opowieść, to jakbym czytała fragment jakiejś ksiazki z lat 20 czy t30-tych ubiegłego wieku. Wtedy też była bieda i kryzys. Ludzie grzebali w hałdach i w biedaszybach. A policja ich goniła i przeganiała. A zimą i tak mieli w domach lodowato...I wszystko sie powtarza a nawet jest gorzej. Przecież wczoraj parę elektrowni w Polsce nie mogło pracować, bo zabrakło im węgla. Dobrze, że lato...Ale co to będzie zimą...?
UsuńGabrysiu, jesli możecie kupic sobie piecyk typu "koza" (a wiem, że ciezko to dostać), to zróbcie to i kupcie drewna opałowego (a i z nim juz jest krucho a ceny niebotyczne, krucho, choc w naszej ojczyźnie trwa masowa wycinka drzew - ale dla kogo?)
Ciebie i Twego dzielnego męża ściskamy oboje bardzo serdecznie!***
Wszystkie rzady to wprowadzaja - wszystkie, ktore podpisaly Agende 2030 ONZu. Tylko wszystko dzieje sie cichcem - wytyczone cele realizuje sie wlasnie takimi nowymi nakazami i zakazami , niby w celu ekologii itp. Jakby ludziom jawnie ogloszono czego chce sie ich pozbawic w ciagu nastepnych 10-ciu lat to z miejsca ruszylaby rewolucja . Robi sie wiec to malymi kroczkami, tu i tam, i zaciska petle. Lista celow jest dostepna na stronie ONZ - tylko malo komu chce sie to przeczytac. Czyta sie literature niepiekna, za to nic nie wie o wlasnej niedalekiej przyszlosci,
UsuńTak, dokładnie widać, że wszystkie rządy robią to samo. Plan realizuje się wszędzie ten sam. To, co wczoraj było jeszcze ośmieszane jako spiskowe teorie foliarzy, dzisiaj okazuje sie niestety smutną rzeczywistością...
UsuńŻycie ze smakiem, można rzec!
OdpowiedzUsuńNatura sobie poradzi, byle człowiek za bardzo nie przeszkadzał.
Lato w mieście, zwłaszcza upalne bywa nie do zniesienia, dlatego zawsze chwaliłam wakacje od pracy, choć ostatnio i w czerwcu bywało upalnie.
Ludzie szaleją czasami, może od upałów, u nas brak cukru, a spekulanci sprzedają drożej. owoce krajowe droższe od egzotycznych, a mięso niemodne, teraz mamy jeść robaki.
Rząd zapowiada dotacje na węgiel, ale nie dla wszystkich, znowu burza w narodzie...
W czasie tych upałów w mieście naprawdę trudno wytrzymać - te betony, mury, asfalty grzeją i wydzielaja jakis taki specyficzny, duszący zapach. Zupełnie inaczej jest w lesie czy w ogrodzie, ale i tam upał daje sie we znaki.
UsuńZ tego, co widać idzie nowe.Nowe nakazy, nowe zakazy, upadek tradycyjnych wartości, promowanie nowych. Szalejący ekologizm. Niszczenie rolnictwa. Za chwilę wprowadzą pieniądz elektroniczny i juz zupełnie będziemy zniewoleni. No i nadciąga bieda, po prostu bieda. Coraz wiecej ludzi to dostrzega, bo nie da sie nie dostrzec.Na naszych oczach dzieje sie historia.
A tymi dopłatami na węgiel, w sensie papierowymi pieniążkami, to chyba będzie można sobie w piecu napalić, bo skad wziąć węgiel, jak go nie ma i raczej nie będzie...? Zresztą nawet gdyby był, to za 3000 mozna kupic zaledwie tonę (przy obecnych cenach). A na zimę potrzeba minimum 5 ton! Oby ta zima była łagodna...
Ależ tam u Was urocze, cieniste zakątki i zbiory zapowiadają się obfite. Trzeba będzie się zmobilizować do przetwarzania i zabezpieczania urobku na zimę. Takie futra latem w upały to musi dokuczać 😀
OdpowiedzUsuńNiestety, w czas upału nawet w tych cienistych zakątkach w ogrodzie długo nie da sie wysiedzieć. Za gorąco a do tego jeszcze te złośliwe, gryzące gzy, muchy i komary. Tylko w budynku gospodarczym jest przyjemnie.Nam i pieskom w ich grubych futrach (linieją teraz na potęgę!:-))
UsuńCudowne zdjęcie z pieskami przy kanapie! Mam nadzieję, że masz wersję do ramki :) taki fajny klimat z niego bije :) zupełnie jak z domku wilczerki :) co prawda one kanapy nie miały, ale...
OdpowiedzUsuńPS. polecam trylogię tym razem baśniową "Niedźwiedź i słowik" - przecztałam pierwszy tom i myślę, że bardzo by ci się spodobała :)
Mam parę zdjęc tego typu ze stara kanapą i pieskami. Ilekroć idę do budynku gospodarczego wołam za sobą całą czeredę i biegną radośnie by zalec wokół mnie. Mogłyby same tam chodzić, bo maja stale otwarte, ale beze mnie jakoś nie chcą!:-)
Usuń"Niedźwiedź i słowik" - ok! Postaram sie zapamiętać!:-))
Cały rok czekamy na te dwa miesiące ciepła, a jak przyjdzie, mamy dość. Dziwny klimat, nie można żyć normalnie...
OdpowiedzUsuńAno właśnie, Agnieszko! Pragniemy przyjemnego, umiarkowanego w temperaturze lata jak za czasów dzieciństwa a mamy istną Saharę.
UsuńNiestety, nasza susza w połączeniu z piaszczystą glebą upaliła wszystko, ogródek podlewam, więc coś tam przeżyło. Wszystkie brzozy w okolicy mają brązowe liście, może ożyją wiosna, ale nigdy jeszcze nie były tak upalone. Zboża maleńkie, kłosy liche, chyba nasz rejon dostał najwięcej żaru. Ale to i tak dużo lepsze niż nawałnice i powodzie.
OdpowiedzUsuńWczoraj ten żar był wprost nie do wytrzymania. Biedne lilie, dopiero co rozkwitły a juz zaczęły więdnać i rudzieć. Dobrze, że nocy troszke popadało (pewnie u Was też), moze więc odrobinę polepszy to sytuację. Przynajmniej na chwilę.Ale tego deszczu potrzeba znacznie, znacznie wiecej.
UsuńSerdeczne uściski ślę Ci, Basiu!*
Jak zwykle pięknie i kolorowo u Ciebie Olgo ...I Cezary :-)
OdpowiedzUsuńA na upały i brak deszczu....nie ma niestety rady.
Serdecznie pozdrawiam.
Ogród jakoś daje radę w tych upałach, ale momentami widać po nim, że jest mu coraz trudniej, że jest jak człowiek, który słania sie na nogach ze zmęczenia i odwodnienia. Na szczęście, odrobinę popadało dzisiejszej nocy, może wiec będzie to dla ogrodu życiodajną kroplówką, która na chwilę wystarczy.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Stokrotko!:-)
Pieknie tam u Was i jakze zielono, czego szczerze zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńW grajdolku krajobraz taki bardziej afrykanski i temperatury równiez - 40º (lub powyzej) to tegoroczna normalka. Odkad tu siedze, jeszcze tak dlugich upalów nie widzialam. Podobno w okolicach Santarém nawet Tag mozna juz pieszo pokonac 😱.
Jest zielono chyba dzięki tej spiżowej-gliniastej ziemi, która dłużej utrzymuje wilgoć a dominuje w naszych stronach.Tym widać jak na dłoni, że niemniej rośliny jadą juz resztkami sił. Bywało tu juz bardzo sucho, ale takiej suszy jak teraz nie pamiętam. Troche popadało w nocy, wiec na moment, ale tylko na moment będzie lepiej. Potrzeba większej ilości deszczu.Wszędzie. I u nas i u Was. Ta Wasza rzeka Ta to jak nasz San. Ech, słonko! Daj nam wszystkim trochę wytchnienia!
UsuńLeciwo! Ściskam Cię serdecznie!:-)*
Dobrze jest popatrzeć na zimowe zdjęcia i cieszyć się latem, nawet jak jest zbyt gorąco. Tak fasolka i cukinia znoszą dobrze wysoką temperaturę, ale buraczki już nie, tak samo rzodkiewka. Porzeczki i agrest miałam tylko jeden sezon. Wspaniale, że zaraz będziesz miała papierówki, u nas nie ma jabłoni. Za to brzoskwinie są teraz tanie i pyszne. Najgorsza u nas jest wilgoć, pokręciłam się trochę koło kwiatków i musiałam iść pod prysznic. Niechby trochę popadało i będzie idealnie, bo co żaby teraz biedne poczną bez stawu? Pozdrawiam serdecznie Olu:)
OdpowiedzUsuńNiedawno znalazłam w telefonie te zimowe w nastroju zdjęcia. I postanowiłam je tu pokazać, bo w obecnym czasie ten śnieg wydaje się jakąs niedosiężną fantasmagorią.A przeciez zupełnie niedawno tu był i niedługo znowu będzie.
UsuńPapierówki juz są! Pyszne, gorące od słonca i pachnące. Nie nadążamy z ich chrupaniem! Psy nam pomagają, bo uwielbiają owoce. A najbardziej agrest, maliny i czarne porzeczki! Widzę często Jacusia jak stoi przy owocowych krzewach i sie zajada ze smakiem!:-)
W nocy troszkę u nas popadało i sie ochłodziło, wiec dzisiaj da sie żyć! Jakaż to ulga dla umęczonych ciał. Ale w stawie sucho nada, bo musiałoby chyba przez tydzień padać albo jakaś chmura musiałaby sie nam nami oberwać, by pojawiła się tam woda i nie wyparowała z miejsca.
Ach, brzoskwinie! Mniam, mniam! U nas nie bardzo sie udają. Jakieś takie malutkie a większosc opada zanim dojrzenie.
Ja także serdecznie pozdrawiam Cię Marylko, wytchnienia od tych tropików życząc!:-)*
Hej Olu, a to sie zdziwilam! Psy jedza z wami owoce?! Nigdy bym nie przypuszczala , a weterynarz potwierdza, ze to dla nich dobre? Psy i koty to miesozercy glownie , ale widocznie uzupelniaja jakies braki .. Jacus przy porzeczkach rozlozyl
Usuńmnie na lopatki :)))
Hej, Kitty!:-) Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że psy są wszystkożercami, a do tego smakoszami. Lubią urozmaicać swoją dietę, lubią różne smaki a do tego po prostu są ciekawskimi łakomczuchami!:-) Na dodatek psy zyjące blisko natury (takie, jak nasze)często same wybierają z jej oferty to, na co maja ochotę albo to co jest im potrzebne do dobrego samopoczucia. Uwielbiają np. paść się niby kozy na pewnym typie trawek (a inne trawy są im obojetne). Pamiętam też, że w czasie, gdy hodowalismy kury Zuzia od czasu do czasu podjadała ich karmę albo odchody. Działa tu silny instynkt. Tak jak u zwierząt dzikich. Wszak nawet wilki czy niedźwiedzie w naturze urozmaicają swoja dietę owocami leśnymi, korą drzew czy innymi rosnacymi w lesie roślinami. Nie dziwota więc, że udomowione wilki czyli psy mają różne smaki i potrzeby żywieniowe. Bliskosc natury to zatem wiążąca sie z nią wolnośc wyboru i moznosc pójścia za głosem instynktu. Oczywiście wiemy też, że nie wszystko na co psy mają ochotę powinny dostawać. Np. winogron, cebuli czy czekolady. ..
UsuńTak, o czekoladzie wielu ludzi nie wie, ze moze byc dla psa smiertelna .. A ze dzikie zwierzeta dojadaja lesnym runem to wiadomo, ma to zbawienny wplyw na ich trawienie a czesciowo dziala jako odrobaczenie ... Buziaki Olu 😘
UsuńZwierzęta są mądre mądrością instynktu, dzięki temu jakoś sobie radzą i pewnie poradzą sobie także i w przyszłości. Gorzej z nami, ludźmi, cośmy zagubieni niby dzieci we mgle, a do tego dzieci wdzięczne jak ktoś je na sznurku wodzi...
UsuńBuziaki serdeczne, Kitty!:-)♥
Lato jest cudne. U nas jakoś nie ma wielkiej suszy. Burze się przetaczają co raz niosąc wodę. Tak jak u ciebie, wszystko kwitnie, owocuje. Jest dobre. Ale zdjęcia zimy, oj, lubię. Bardzo lubię śnieg. Czekam, choć ostatnio zimy brązowe, ale czasem poprószy na biało. Psiuki masz mocno kudłate, ciężki to czas dla nich. Ale zwierzaki mają w sobie taką spokojną cierpliwość. Wiedzą, że nie ma co, trzeba oszczędzać energię i tyle :)
OdpowiedzUsuńTak, mimo wszystko lato jest cudne. Doceniam je nawet mimo tych upałów i suszy. I rzeczywiscie widzę na mapach pogodowych, że na północnym wschodzie tego deszczu jest o wiele więcej niż u nas. Pewnie rolnicy w Twoich stronach narzekają na jego nadmiar, bo np. siano im moknie na polach!:-)
UsuńOch, ja także lubię śnieg.Nawet odśnieżanie, bo dzieki tej czynnosci mam zimą troche niezbędnej gimnastyki.
Psiuki (ale fajne słowo, Aniu!:-) przesypiają prawie całe dni z przerwami na jedzenie, zabawy i pieszczoty z nami. Są kudłate, ale i liniejące teraz na potęgę. Jak sie je pogłaska, to zawsze zostaje w dłoni spory kłebek sierści. Już nie powiem, ile tego "psiego dobra" jest w domu!:-) Na zimę jak zawsze znowu porosną!:-))
Oj zima przeraża, oglądając zdjęcia aż mnie ciarki przeszły. Miło jest zawitać do Jaworowa po tak długiej przerwie. U nas też ziemia gliniasta, a pod samym domem, wręcz jak skała. Staram się nie podlewać, ale po roślinach widać zbliżającą się przedwcześnie jesień. Pozdrawiam Was milutko i ślę głaski dla piesków.
OdpowiedzUsuńOch, tak. Nadchodząca zima może być szczególnie ciężka, ze względu na braki opału, węgla szczególnie...Miejmy nadzieję, że nie będzie jednak tak źle.
UsuńU nas też ziemia jak skała, Lenko. Ostatnio troszeczke popadało, ale tyle, co nic. Susza nadal trwa.A owoce i liście opadają z drzew, jakby to byłą jesień.
Pozdrawiamy Cię serdecznie Lenko dziękując za życzliwą pamięć!:-)*