najbliższa słońcu gwiazda - Proxima Centauri, fot. z Internetu
…W przykry sposób dotknęła mnie ostatnio wiadomość o tym,
że Europejska Agencja Kosmiczna kończy współpracę z Roskosmosem ( https://wydarzenia.interia.pl/zagranica/news-europejska-agencja-kosmiczna-konczy-wspolprace-z-roskosmosem ). Ma to
rzecz jasna związek z „misją specjalną Putina” na Ukrainie. Zachwiana została także
współpraca amerykańsko-rosyjska na międzynarodowej stacji kosmicznej. No cóż. Okazuje
się, iż nie istnieją dziedziny życia wolne od animozji, że choćby ludzkość
wzniosła się wysoko, aż do nieba, to i tam pociągnie za sobą swoje problemy,
zatargi, urazy, resentymenty. Bo wszędzie, choćby odziani w kosmiczne uniformy
i dalecy od ziemskich spraw pracują zwyczajni ludzie i istnieją między nimi te
same punkty sporne, co na macierzystej planecie. Nie potrafią wznieść się ponad
te sporne sprawy, oderwać od nich, poddać się oczyszczającej mocy braku
grawitacji. A chyba właśnie ta wszechmocna, ziemska grawitacja sprawia, że
nawet w sprawach kosmicznych jesteśmy tylko ludźmi wraz ze swoimi nieodłącznymi
wadami i zaletami. I choćbyśmy odkryli milion nowych gwiazd i polecieli w najdalsze części wszechświata to zawsze i wszędzie będziemy tacy sami...
A czemu
właściwie o tym piszę, narażając się zapewne na ataki czytelników słusznie
oburzonych z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę i nie dopuszczających do
siebie obecnie innego sposobu myślenia? Bo
uważam i zawsze uważałam, że powinny istnieć sprawy wyższego rzędu, ocalone
przez gniewem, agresją, kłamstwem i urazą, nieprzepuszczalne dla tego typu
uczuć. Sprawy, które zawsze i wszędzie powinny ludzi łączyć i dawać nadzieję na
zmiany na lepsze. Czymś takim jest dla mnie właśnie współpraca kosmonautów i
naukowców dotycząca kosmosu, klimatu oraz zdrowia, czyli zagadnień, mających
związek z obecnym i przyszłym bytem całej ludzkości. Tak, wiem. To wielce
naiwne i idealistyczne podejście, tym niemniej nie potrafię się go wyzbyć i
stale przykro mnie zaskakuje rosnący poziom agresji, knowań, złości i nienawiści
mający miejsce w debacie publicznej oraz w prywatnych, codziennych rozmowach. I
podziały. Coraz szersze i coraz głębsze. Omalże już nie do przeskoczenia. A wszystko to przecież widzą i obserwują nasze dzieci oraz wnuki. Jakie wspomnienia po sobie zostawimy...?
Widziałam niedawno francuski dramat z 2019 roku pt. „Proxima”, opowiadający historię francuskiej astronautki Sary odbywającej szkolenie w rosyjskim ośrodku szkoleniowym przed wylotem na międzynarodową stacje kosmiczną. Załoga szykującej się do owego lotu rakiety ma składać się z trzech osób: Francuzki, Rosjanina i Amerykanina. Kosmonauci poznając się wzajemnie, dowiadują się jakie mają słabości a jakie mocne cechy charakteru. Starają się wspierać, szanować, pomagać, rozumieć, wybaczać. Bowiem zadanie, do którego się przygotowują jest wielkie, ale znaczenie ich zwyczajnego, codziennego życia i łączących ich więzi – nie mniejsze. I nie ma znaczenia, że pochodzą oni z różnych krajów, różnych kultur, ponieważ to, co ich łączy jest ogólnoludzkie i ponadczasowe. Filmowa opowieść skupia się głownie na dylematach Sary, jako matki, przygotowującej się do rocznego rozstania z kilkuletnią córką. Na problemie, co można i warto poświęcić w imię realizacji swoich marzeń i jaką ponosi się w związku z tym odpowiedzialność. Film sam w sobie godzien polecenia, bo w niebanalny sposób budzący w człowieku wiele refleksji nad jego własnymi wyborami życiowymi. Jednak po obejrzeniu owego dzieła najważniejsze pytania, które zostały w mojej głowie są takie: Jak to się stało, że dzisiaj taka współpraca między tymi astronautami nie byłaby już możliwa? Film wszak nakręcono niedawno, bo w 2019 roku. Jak mogło tak szybko wszystko się zmienić? Gdzie podziało się tamto zrozumienie i szacunek, tamta przyjaźń i spokój? Do czego zmierza ten świat? Czy naprawdę nie istnieje już nic ponad wzajemną wrogością? Coś, co pomogłoby kiedyś odbudować naszą rzeczywistość i pchnąć ją kiedyś z powrotem na drogę zgodnej współpracy i rozwoju dla dobra całej ludzkości?
Przeraża mnie to, po prostu przeraża, bo jako na ziemi, tako i w niebie. Jako w realu, tako i w Internecie. Wszędzie wojny i wojenki, złość, jad, pretensje, urazy, żale, walki smoków, walki kogutów, kotłowanina wielkich i małych interesów, zakulisowe rozgrywki żądnych władzy elit, w które nieświadomie my wszyscy jesteśmy wciągani i stajemy się ich ofiarami. A przecież owe elity sobie poradzą. W końcu każdy dostanie swój ochłap mięsa i tłuste koty staną się jeszcze bardziej tłuste. Wreszcie zostaną podpisane jakieś porozumienia, układy. W końcu wszystko ucichnie, jakby tego nigdy nie było. Jak zawsze…Ale póki co jest nasze coraz trudniejsze do zrozumienia i przetrwania „teraz”. I zwyczajni ludzie coraz bardziej sfrustrowani, bezradni, przerażeni ilością nawarstwiających się problemów. I nigdzie przed nimi ucieczki. Nawet w kosmos.
Wszystko co ludzkie z człowiekiem w kosmos leci, trzeba by nas w maszyny zamienić żeby było inaczej. Co do zdobywania kosmosu, pierwsze cóś na kształt agencji kosmicznych to tworzyły armie. Tak było i w Stanach jak i u Rosjan. Pierwszymi kosmonautami byli piloci wojskowi. NASA powstała dopiero pod koniec lat 50, przy czym nieustająco współpracowała z armią, co szczególnego znaczenia nabrało wraz z programem gwiezdnych wojen za Reagana. Chcesz czy nie kosmos jest przestrzenią polityczną. Mła jakoś nie wierzy żeby mogło być inaczej. Co wcale nie znaczy żeby nie ma ciągot w kierunku chcenia żeby było inaczej. Jednakże wydawa jej się że jedność ludzkości mogłoby tylko zagrożenie czymś nieludzkim z zewnątrz spowodować, więc może nich już ten kosmos będzie dla nas po ludzku polityczny. ;-D Co do reszty to divide et impera zawsze aktualne. Ha, tylko dystans do tych zdziwnych narracji i zrzeszania w pod sztandarami ze szczytnymi hasłami może nas uratować. Zrzeszajmy się wokół spraw dla nas istotnych, codziennych, bez szczytnych haseł za to pełni ludzkiej przyzwoitości wobec bliźniego a będzie OK. :-D
OdpowiedzUsuńNo tak.Dziel i rządź zawsze i wszędzie. Takze w kosmosie. Po co to zmieniać, skoro sie sprawdza? A z dwojga złego - czy upolityczniony kosmos czy tez kosmos niosący zagrożenie ze strony "obcych" zdecydowanie wolę już tę pierwszą opcję. Ale i tak, my zwyczajni, szarzy ludzie, nie mamy nic do wolenia, nic do wyboru.Karta dań jest coraz bardziej ograniczona i trzeba sie chyba cieszyć, że wciaz jeszcze jest co do miski włożyć.
UsuńPóki się da żyjmy przyzwoicie, nie krzywdząc ani siebie ani nikogo. Chociaż w naszym mikrokosmosie próbujmy zachować jakieś uczciwe normy i zasady. To mało, ale i dużo jednocześnie!:-)D
Ale Ty tak nie myślisz. Ja też nie. Parę innych osób też nie. I myślę sobie, że tych ludzi, którzy się w spory i nienawiść nie bawią, jest więcej, niż nam się wydaje. Tylko że ich mniej widać. Niestety. Dobro jest niewidzialne dość często, w porównaniu ze złem. Oraz niemedialne.
OdpowiedzUsuńTak więc ciesz się dobrymi stronami asfaltu oraz lata!
Dziękuję, że to napisałaś, Agniecho, że dałas sygnał jak myślisz. To dla mnie ważne. No tak, dobrzy, prawi ludzie nie pchają sie na afisz, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Po prostu w cichości robia swoje i będą robić, bo inaczej nie chcą i nie potrafią, bo czyste sumienie jest dla nich czymś najważniejszym a nie to, czy ktos o nich wie, czy są widzialni...
UsuńOch! Lato niech trwa jak najdłużej. Trzeba sie nasycić tym ciepłem na zapas, bo potem nie wiadomo, co będzie. A asfalt w okolicy cieszy sie obecnie dużym powodzeniem jako szczególna atrakcja turystyczna. Samochodów a samochodów! Mam nadzieję, że jak minie ten posmak nowości to sie sytuacja uspokoi!:-)D
Także zdrowie i lekarstwa, metody leczenia - to powinny być wspólne sprawy czy choćby sposoby na wyżywienie całej ludzkości. Nie mówiąco o ochronie planety.
OdpowiedzUsuńTyle lekcji miała ludzkość na przestrzeni dziejów, a nadal zwalczamy się wzajemnie i rywalizujemy...
jotka
Tak, Jotko. Pewne sprawy powinny być wspólne, niepodważalne i ważne dla całęj ludzkości jednak tak sie na świecie porobiło, że już nikt nikomu nie ufa, że liczą sie tylko zyski, dla których człowiek gotów jest najgorsze świństwo, co gorsza nie mając przy tym żadnych wyrzutów sumienia.
UsuńWbrew pozorom coraz więcej ludzi dopuszcza do siebie inny niż jedynie słuszny punkt widzenia;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że to napisałaś, Agnieszko!:-)
UsuńElity oderwały się od rzeczywistości, od zwyczajnych ludzi i nie byłoby w tym nic złego gdyby ich decyzje tak bardzo nie wpływały na nasze życie. Ale nie da się uciec od nich nawet na wasza górkę. Chociaż tam u Was więcej nieba.
OdpowiedzUsuńA najgorsze są te elity, które w poczuciu pychy i próżności same siebie nazywają elitami. Pół bogowie z koziej wólki! Niestety, takich osobników ostatnio coraz więcej. Istna szarańcza. Dobrze, że człowiek moze sobie chociaż na czyste niebo popatrzeć. Chociaż i to niebo coraz mniej czyste...
UsuńPodejrzewam, że stoją za tym kosmici.
OdpowiedzUsuńCo gorsza, najbardziej fantastyczne nawet teorie spiskowe spełniają sie ostatnio coraz częściej...
UsuńNiestety wśród osób zajmujących się dążeniem do wyższego celu mało jest tak naprawdę tych, dla których najważniejsze jest ludzkie dobro. Światem rządzi ciągle pieniądz nasza pych i to właśnie napędza wszystko. W tym także wzajemną wrogość.
OdpowiedzUsuńMożna się zastanawiać, co jest ważniejsze zdobywanie kosmosu, czy powstrzymanie wojny gdzie aktualnie giną ludzie. Z drugiej strony, czy to powstrzyma wojnę... A nawet z chęci pomocy, niesienia dobroci z tego, co widzę wokoło, powstaje agresja... Dołujące to wszystko...
Tak, wrogość i agresja mogą się lęgnąć w każdej niemal dziedzinie życia. Coraz trudniej doszukać sie czystych moralnie postaw, coraz trudniej o zaufanie i otwartość między ludźmi. Dziwne czasy. A to dopiero początek zmian. Jedyne, co możemy, do do końca, na naszym własnym podwórku trzymać się dobra i nie pozbywać ideałów, nawet gdyby wydawało sie to naiwne i śmieszne...
UsuńHistoria nas uczy, że historia niczego nas nie uczy...prości ludzie zawsze zbierają razy...
OdpowiedzUsuńTak było, jest i będzie. Niestety...
UsuńJa też z przerażeniem obserwuję co się dzieje. Badanie kosmosu nie powinno być zakłócone, bo nie ma żadnego związku z tocząca się wojną. Szkoda zaprzepaścić współpracę i rozwój. Co to za polityka, kiedy kary uderzają w karzących. Nie mam zamiaru obrażać się na cały rosyjski naród, znienawidzić ich literaturę i filmy. Lubię ie nie przestanę. Nie omijam rosyjskiego sklepu w Atlancie, gdzie sprzedają europejskie sery i swoje wspaniałe wędliny. Tyle mają wspólnego z Putinem co ja. U nas też wszystko dużo podrożało. Tak jak napisałaś Olu, w końcu jakieś porozumienia zostaną podpisane, żeby tylko jak najszybciej. Żeby cały świat nie brnął w wojnę i w końcu złapał oddech. Spokoju i bezpieczeństwa zyczę i serdecznie pozdrawiam Olu:)
OdpowiedzUsuńZwyczajni ludzie, tacy jak ja i Ty myślą na ogół rozsądnie i coraz mniej z nas daje się ogłupić rządową propagandą. I coraz wyraźniej widać, iże sankcje w głównej mierze uderzają w nas, zwykłych ludzi a nie w tych tam na górze.Oni manipulują nami ile wlezie a przy tym dewastują nasz świat, ale sami sobie zawsze poradzą. A my musimy zaciskać pasa i patrzeć z lękiem w przyszłośc.Oby rzeczywiście najszybciej nastapiło jakieś porozumienie, oby ten świat zaczął wychodzić na prostą nie tylko w sprawie tej wojny, ale w wielu innych. A póki co chwytajmy dobre chwile, wyłuskujmy je jak bezcenne perełki z naszej codzienności i cieszmy sie nimi, póki są, póki jesteśmy, bo przecież nie wiadomo, co jeszcze nam zwalą na głowy.
UsuńSerdeczne uściski zasyłam ci kochana Marylko!:-)*
Chętnie obejrzę, marzyłam by zostać astronautką :)
OdpowiedzUsuńFilm, moim zdaniem, wart obejrzenia. Pokazuje, iż kobiety-astronautki nie mają łatwo, gdy jednocześnie są też matkami.
Usuń