...Na planowany spacer poszliśmy z psami nazajutrz. Wybiegały się do woli po białych, dziewiczych przestrzeniach i radośnie wytarzały w śniegu. Przyniosły do domu na łapach i między palcami mnóstwo lodowych kuleczek, które sobie pracowicie wygryzały leżąc na dywanie a to, czego nie udało się wygryźć roztapiało się powoli tworząc malownicze, mokre plamy tu i ówdzie. Śnieżna aura trwała w najlepsze, mimo zapowiadanej fali ocieplenia. A w czwartek dała nam w podarunku kolejną zmianę dekoracji zimowych. Oto od bladego świtu podziwiać mogliśmy szronem malowane koronki oblepiające drzewa, trawy i krzaczki a także czerwone jabłuszka w ogrodzie sąsiada.
Nie dziwota zatem, że znowu zachciało mi się wyjść raniutko na spacer i z radością utrwalać na fotografiach te oszronione, przystrojone kokosową posypką cuda. Księżyc, któremu jakoś nie spieszyło się by udać się na spoczynek, przypatrywał mi się ciekawie spoza bieluśkich gałązek owocowych drzewek i uśmiechał się do mnie pełnią swej pyzatej, srebrzystej buzi…
A około południa, widząc, że promienie słońca w nowy sposób upiększają rzeczywistość, zaraziwszy swym entuzjazmem Cezarego wyruszyłam razem z nim na wspólną, pogórzańską sesję fotograficzną. Wybraliśmy się drogą wiodącą we wschodnie rejony naszego przysiółka. A ponieważ owa droga jest czymś w rodzaju górskiej przełęczy, była duża szansa, iż po obu jej stronach widoczne będą ciekawe pejzaże odległych lasów, łąk i wzgórz.
Tak też było, dlatego znowu narobiliśmy całą masę zdjęć, zadowoleni żeśmy zdążyli, bowiem dziś już śniegu u nas jak na lekarstwo i nie wiadomo, ile trzeba będzie teraz czekać na jego ponowne odwiedziny w naszych stronach.
A skoro na zewnątrz obecna pogoda nie zachęca do długich spacerów, bo mokro, błotniście, wiatr dmie z całej siły i jęczy potępieńczo, bezlitośnie miotając nagimi gałęziami drzew, siedzimy sobie w czterech ścianach. A tu roboty moc, bo przecież już za trzy tygodnie święta. I nie ma znaczenia, jakie zwariowane czasy trwają teraz na świecie. Swoje trzeba i powinno się zrobić, choćby po to by nie zamartwiać się bez potrzeby o rzeczy, na które i tak nie ma się wpływu. A robiąc swoje należy wkładać w to całe serce, choćby po to by potem wspominać obecne chwile jako dobre, znaczące i warte pamiętania.
Zaczęło się u mnie od pierników. W sobotę napiekłam kilka blach tych korzennych, chrupiących ciasteczek. A choć schowane są one od tej pory w szczelnych pojemnikach, to i tak całe domostwo pachnie upojnie goździkami, cynamonem, wanilią i kakao. Przepis na owe pyszne pierniki podawałam na blogu rok temu. Zachęcam do zajrzenia tutaj:
https://wewanderers.blogspot.com/2019/12/pierniki-i-niezapominajki.html
Wczoraj dołożył się do tego zapach gotowanych grzybów leśnych, bursztynowej, skwierczącej na patelni cebulki oraz smażonych na złoto litewskich pierogów.
Od kiedy pamiętam w moim rodzinnym domu robiło się owe mało znane pierogi zwane grzybowikami. Kontynuuję tę tradycję, połowę grzybowików zostawiając dla nas a połowę wysyłając rodzinie na Śląsku. To samo dotyczy pierników oraz innych świątecznych smakołyków, będących moją specjalnością.
Jak się robi grzybowiki? Podam Wam poniżej przepis na nie, gdyż owe pierogi (czy inaczej „uszka”) są przepyszne, stanowią osobną, ciekawą i prostą potrawę wigilijną, a każdy, kto ich u mnie spróbował wprost nazachwycać się nie mógł. Natomiast mojej przyjaciółce Bożence tak bardzo przypadły one do smaku, że od bardzo dawna są one żelaznym punktem w jej rodzinnym, świątecznym menu.
GRZYBOWIKI
Najpierw trzeba przygotować farsz.
Do zrobienia grzybowików potrzeba sporo suszonych grzybów leśnych (30 dag albo i więcej) a z braku takowych grzybów można użyć smażonych z cebulką, pokrojonych drobno pieczarek.
1. Grzyby suszone namaczamy wieczorem w zimnej wodzie.
2. Następnego dnia rano odcedzamy je, zalewamy wodą i wstawiamy do gotowania na ok. 2 godziny (woda spod grzybów będzie wspaniałym esencjonalnym wywarem do zrobienia wigilijnej zupy grzybowej!).
3. Ugotowane grzyby odcedzamy, studzimy a potem mielimy w maszynce do mięsa na drobnych oczkach.
4. Na patelni podsmażamy na złoto kilka pokrojonych w drobną kosteczkę cebul.
5. Mieszamy zmielone grzyby z podsmażoną cebulką, niewielką ilością bułki tartej, z solą oraz pieprzem.
Teraz przygotowujemy ciasto na pierogi.
1. Na stolnicę wysypujemy ok. 1 kg mąki
2. Dodajemy ok. 1 łyżkę soli
3. Dolewamy bardzo ciepłą wodę i zarabiamy ciasto o konsystencji takiej jak na zwykłe pierogi.
Rozwałkowujemy ciasto na dość cienki placek i wykrawamy szklanką albo specjalną wykrawaczką krążki, które nadziewamy grzybowym farszem i porządnie zalepiamy.
Na patelni porządnie rozgrzewamy olej, na którym będziemy smażyć pierogi (ma go być sporo, tak jak do smażenia kotletów schabowych).
Smażymy surowe pierogi z obu stron na złoto-brązowo. Wykładamy je do odsączenia z nadmiaru tłuszczu do wyłożonej papierowym ręcznikiem kuchennej miski.
Voila! Grzybowiki gotowe do jedzenia. Są smakowite zarówno na ciepło, jak i na zimno. Ja uwielbiam je zajadać w pierwszy i drugi dzień świąt. Wolę je wówczas niż wszelkie inne frykasy. Z grzybowikami łączy mi się wiele serdecznych, rozrzewniających wręcz wspomnień. Na przykład takie, gdy w czasie stanu wojennego w 1981 roku pracująca w służbie zdrowia mama miała dyżur na kopalni Wujek (w której kilkanaście dni wcześniej odbywały się pamiętne, krwawe strajki). Martwiąc się o nią bardzo i czekając na jej powrót przygotowywaliśmy kolację wigilijną z tatą i bratem. Wtedy chyba pierwszy raz w życiu wzięłam się za samodzielne przygotowanie grzybowików. Już nie pamiętam, jakie mi wtedy wyszły, ale wiem, że na pewno wszystkim bardzo smakowały. A najbardziej mojej zmęczonej, zmarzniętej po powrocie z dyżuru, kochanej mamie…
…Dziś w moim domu cudnie pachnie kokosem. Piekłam bowiem kruche ciasteczka kokosowe. Mają kształt gwiazdek i na jakiś czas muszą nam zastąpić gwiazdki śniegowe, bo nie zapowiada się by w najbliższym czasie znowu zrobiło się na dworze biało. A ponieważ Cezary oraz psy uwielbiają moje kokosanki, to nie wiem, czy zdołają one dotrwać do świąt. Może trzeba będzie jeszcze piec kolejne? A choćby nawet, to dla tego wspaniałego zapachu i smaku, dla radości i wdzięczności w oczach moich ukochanych istot – warto!
KOKOSANKI - przepis
1. Ucieramy w misce kostkę margaryny z dwoma szklankami cukru oraz z cukrem waniliowym.
2. Dodajemy duże opakowanie wiórków kokosowych, dwie łyżeczki proszku do pieczenia, duży kubek śmietany 18 procentowej oraz jedno jajko i dalej ucieramy.
3. Ucierając dosypujemy powoli ok. 1 kg mąki i zarabiamy porządnie ciasto rękami. Ciasto musi być gładkie i nie lepiące się do rąk.
4. Dzielimy sobie ciasto na kilka części i odkładamy na bok. Bierzemy pierwszą z nich i rozwałkowujemy na stolnicy w cieniutki placek (podsypujemy mąką, żeby się ciasto nie lepiło) i wykrawamy ciasteczka. Im cieniej wykroimy tym szybciej sie potem upieką i tym bardziej będą delikatne i chrupiące.
5. Układamy ciastka na wyłożonej papierem do pieczenia blasze i pieczemy ok. 15 minut w piekarniku nagrzanym do 200 - 220 stopni.
Z tej ilości składników wyszło mi ponad dwa kilogramy ciasteczek! Gdy wystygną można je przyozdobić po swojemu roztopioną czekoladą, lukrem, posypką z kokosa. Ale dla mnie najlepsze są takie bez niczego!:-))
Tak czy siak, wszystkie składniki do mojej paczki świątecznej dla bliskich na Śląsku mam gotowe. Niebawem im ją wyślę a potem wyobrażać sobie będę ich wzruszenie, gdy w wigilię usiądą przy rodzinnym stole i zajadać będą smakołyki przesłane im przez Olę…
Aż mi zapachniało... Tymi wszystkimi korzennymi woniami.
OdpowiedzUsuńPrzepis na kruche koko-gwiazdki też by się przydał! Poproszę!
Ach, zapachy moim zdaniem to bardzo ważna rzecz! Robią lepszą atmosferę, niż wszelkie dekoracje i sztuczne świecidełka.
UsuńAleż bardzo proszę! Postaram się dopisać wkrótce przepis na kokosowe gwiazdki do posta!:-)
Dziękuję Ci bardzo!
UsuńOjej! jakie zdjecia!! zima przepiekna, ja na taka czekam, ale nie wiadomo czy bedzie mi dane takiej doswiadczyc. Wiec jak na razie cieszy mnie ta Twoja. Patrze i patrze. A pierniczki z Twego przepisu zrobie.
OdpowiedzUsuńGrzybowiki przypominaja mi empanadas andinas, odkrylam w Adach, ze tam robi sie taki pierogi jak w Polsce tylko smazone, Robi je sie dokladnie tak jak opisujesz, z roznymi farszami, tez z pieczarkami, a potem rzuca sie na gleboki olej i je sie gorace albo zimne.
Pozdrawiam serdecznie Olu.
Oj, była cudna zima na Pogórzu, była i sobie na razie poszła!Mam jednak duży apetyt na jej ponowne odwiedziny i nadzieję, że stanie się to wkrótce i nie raz jeszcze tej zimy!:-)W całej Polsce, rzecz jasna!:-)
UsuńSkoro w Andach lubią podobne smakołyki do moich grzybowików, to pewnie andyjska kuchnia bardzo by mi odpowiadała!Uwielbiam rózne smażeniny (choć pewnie to niezbyt zdrowe) a najbardziej litewskie grzybowiki, gdy są gorące a ich ciasto chrupie pod zębami, ale też gdy są zimne i twardawe.
I ja pozdrawiam Cię serdecznie, Grażynko!:-)
I w tym momencie pozalowalam, ze nie jestem Twoja rodzina ze Slaska ;) Oj, pojadloby sie tych grzybowikow, tylko robic sie nie chce.
OdpowiedzUsuńCos przepieknego ten zaszroniony krajobraz, coraz rzadsze to zjawisko, a zmienia nasz swiat w bajkowe krolestwo Krolowej Sniegu. Nie mozna sie dosyc napatrzec.
Wszystkiego najpiekniejszego z okazji urodzin, Olenko, zdrowia dla Ciebie i rodziny oraz wiele milosci. ♥
UsuńZałożę się Aniu, że jeśli raz byś spróbowała grzybowiki zrobić, to wracałabyś do nich co roku - mimo, że są dość pracochłonne.Ale dla tego smaku, zapachu, doznań estetycznych, gdy całą ich złocista góra piętrzy się w misce - warto!
UsuńKrólowa Śniegu cudowdie potrafi odmienić rzeczywistość czasem w parę chwil albo w jedną noc, tak jak to było wtedy, gdy robiłam te oszronione fotografie.
Droga Aniu! Z całego serca dziekuję Ci za Twoje piękne życzenia. Ogromnie się wzruszyłam, że pamiętasz.Ściskam Cię mocno i gorąco, również samych dobrych rzeczy życząc!♥
Strasznie brakuje mi śniegu, ostatnio z mężem rozmawialiśmy, że normalnie to już byśmy dawno na rakiety gdzieś jeździli. Ale w Polsce puchu tego jak na lekarstwo. Niemniej pięknie tam u Ciebie, fotografie niby zwyczajne, ale niezwykłe. Blask w tej przyrodzie jest zauważalny. ;)
OdpowiedzUsuńZ roku na rok tego śniegu coraz mniej w Polsce. Staje się on powoli nie lada rarytasem. A kiedyś, gdy totalne ocieplenie zupełnie odmieni świat być moze będzie tylko wspomnieniem.
UsuńAle póki co wciaz jest jeszcze nadzieja, że się śniezna aura co jakiś czas będzie pojawiać, wiec nie traćmy ducha, Aniu!Jeszcze i Ty doczekasz sie spacerów po chrzęszczącym śniegu, jeszcze i Ty narobisz duzo zimowych zdjęć. Życzę Ci tego z całego serca!:-)
Dziękuję. :)
UsuńZapach z Waszej kuchni dotarł aż na Warmię :-). Grzyby mam więc może i ja spróbuję :-)
OdpowiedzUsuńOj chciałoby się takiej zimy, chciało. U nas taka, była 4 lata temu i gdyby nie zdjęcia, które o tym przypominają-
nie pamiętałbym :-)
Graszko, jesli masz suszone grzyby, to spróbuj koniecznie tej nowej potrawy. Myślę, że i Tobie i Wojtkowi takie smażone pierożki mogłyby bardzo przypaść do smaku. Moim zdaniem, one wręcz uzależniają!:-)
UsuńCzekajmy na zimę, nie traćmy nadziei, że przyjdzie. Wszak kalendarzowa zima nawet sie jeszcze nie zaczęła. Wszystko zatem jest jeszcze możliwe!:-)
Nigdy nie robiłam smażonych pierogów czy uszek, a widzę, że w innych regionach są znane; u nas to tylko gotowane:-) najwyższy czas spróbować grzybowików, na razie zamroziłam krokiety z kapustą i grzybami, i takież pierogi; co roku obiecuję, że zrobie mniej jedzenia, ale jakos mi to nie wychodzi:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarysiu, jesli tylko dysponujesz suszonymi grzybami, to nic nie stoi na przeszkodzie byś spróbowała zrobić choć trochę grzybowików. Najlepsze są na świezo, ale mozna je także zamrozić (surowe albo już usmażone) i odgrzać w wigilię w piekarniku.
UsuńI ja pozdrawiam Cię serdecznie, sąsiadko pogórzańska!:-)
Szczęśliwego nowego roku Twojego ziemskiego życia, Oleńko!
OdpowiedzUsuńIwonko, Haniu, dziewczyny kochane! Bardzo, bardzo Wam dziękuję za Waszą bliskość i życzliwosć.
UsuńGorące uściski przesyłam Wam o lodowatym (minus siedem stopni)poranku!:-)♥
O matuchno, nawet nie wiem, co chwalić, czy te wszystkie pyszności za wygląd czy Ciebie za pracowitość!
OdpowiedzUsuńTa zimowa szadź daje niesamowite efekty, u nas deszcz zamarzał na wszystkim i wisiały malownicze sople.
Dobrze, że psy nie poraniły łap lodem, o to nietrudno.
Smacznego tygodnia!
To naprawdę wszystko dobrze pachnie, smakuje i wygląda.A wiec warto poświecić trochę czasu i sił by móc osiągnąć ten efekt.
UsuńTak, i szron i szadź niezwykle upiększają zimowe widoki. Ale najbardziej śnieg. Fajnie byłoby, gdyby znowu świat sie pobielił!:-)
Dziękuję za życzenia i Tobie Asiu również życzę dobrego tygodnia!:-)
Piękne kadry i malownicze opisy. Niesamowicie pięknie u Was musi pachnieć. Olu rozpieszczasz bliskich smakołykami, a taki podarunek to najlepszy prezent. Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam głaski dla piesków.
OdpowiedzUsuńPachnie u nas, jakby to już była wigilia!:-)
UsuńLubię rozpieszczać bliskich i dzielić się tym, co mam. A potem cieszyć sie radością obdarowanych osób. To są takie wesołe promyki zwyczajnej codzienności.
Pozdrawiamy Cię serdecznie, Lenko!:-)
Pokuszę się w tym roku na zrobienie tych Twoich "grzybowników". Będą wspaniałym towarzystwem dla mojej "kaszanki grzybowej"
OdpowiedzUsuńDziękuję za podzieleniem się przepisem:)
Ciekawa jestem jak Ci wyjdą grzybowiki z tego przepisu.Są tacy, którzy wolą je w wersji z dodatkiem drożdży. Ciasto jest wtedy pulchniejsze i grubsze.
UsuńPozdrawiam derdecznie!:-)
Jaki smakowity i świąteczny temat, w dodatku zaśnieżony. wielką mi sprawił przyjemność. Wszystkiego pięknego kochana Olu z okazji urodzin:) Od tygodnia nie czuję smaku ani zapachu. Dziwne to bardzo i krzywdzące. Piekarnik jak zaklęty nie wypuszcza zapachów pieczeni ani drożdżówek, zwątpiłam już w swoje umiejętności kulinarne:) Nie tracę wiary, że zadziała magia świąt, bo nabrałam ochoty na grzybowiki. Dziękuję za przepis i ściskam serdecznie Olu.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, kochana Marylko serdecznie dziekuję za Twoje zyczenia!♥
UsuńOj, ten brak smaku i zapachu i Ciebie mocno mnie zaniepokoił. Oby szybko Ci to minęło. Kuruj sie czosnkiem, imbirem, miodem. Czymkolwiek sie da. Oby Wasze tegoroczne święta jak zawsze pełne były przyjemnych doznań węchowo-smakowych.
A grzybowiki zrób tak czy siak. Moze one zdołają Cię odczarować?!:-)
Tulę Cię serdecznie i tkliwie, dużo gorących życzeń zdrowia i spokoju przesyłając!♥
Jesteś pracowita i uzdolniona :) Wszystko co przygotowalaś brzmi i wygląda wspaniale, ślinka leci. Tradycja to ważna rzecz. A śnieg i spacery... W takim bajkowym krajobrazie to bajka... I ja niebawem zabieram się za ciasteczka świąteczne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie uważam się za jakąś wyjątkowo pracowitą czy uzdolnioną osobę. Do wszystkiego dochodzę metodą prób i błędów. Ale nie boję się ponawiać prób mimo porażek. A zajecia kuchenne w sezonie jesienno zimowym są miłym wypełnieniem czasu, skorzystaniem z tego, że w piecu kuchennym wciaz sie pali dla ciepła, a można to wykorzystać dodatkowo i dokładać drew dla przyrządzenia przy okazji czegoś smakowitego.
UsuńDzisiaj posypał u nas delikatnie snieżek i deszcz a ponieważ jest mróz to bardzo slisko sie na zewnątrz zrobiło. Ale i pięknie!
Pozdrawiam Cię, Asiu!:-)
Wspaniały upominek dla bliskich, a przepisy podkradam Oleńko.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością dzielę się tutaj moimi przepisami i cieszę się, jesli ktoś ma ochotę z nich skorzystać.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło, Basieńko.
Ach zima, śnieg, mróz, wiatr...Gałązki drzew i krzewów na Twoich zdjęciach Olu, wyglądają jakby im wyrosło białe futerko:)
OdpowiedzUsuńCzytam, oglądam i...utknęłam przy nocnych zdjęciach. Zapatrzyłam się i usłyszałam stukot kół pociągu. Zobaczyłam siebie, dziewięcioletnią, jak przytulona policzkiem do zimnej szyby obserwuję przelatujące przed oczami zimowe pola, lasy, wioski. Pociąg stuka, telepie, usypia. Jedziemy na wigilię do babci. Będzie cała rodzina. Tyle nas, że nie wiadomo jak się pomieścimy w tym małym domku pod drzewami. Cieszę się. Wiem, że będzie fajnie, wesoło, gwarnie, jak zawsze.
- Nie dotykaj tej szyby policzkiem, brudna - ojciec bierze mnie za ramię i odsuwa od okna.
- Ona jest zimna, tato.
- To tym bardziej, tego nie rób. Chcesz spać? To połóż głowę na moich kolanach, podłożę ci moją kurtkę.
- Jeszcze nie, tato. Chcę popatrzeć. Taki piękny las.
- To popatrz - ojciec się uśmiecha.
Tuk, tuk, tuk...pociąg wiezie mnie znowu do pięknych chwil. Przysypiam. Ojciec przygarnia mnie na kolana, mama otula swoim płaszczem. Słyszę jeszcze jak mama pyta ojca:
- Jak myślisz? Znowu będzie taka wielka choinka aż do sufitu?
- Pewnie jak zwykle - śmieje się ojciec.
Zasypiam...
Tak mi się przypomniało kiedy czytałam i oglądałam Twoje zdjęcia, łowiłam kolory, zapachy i smaki.
Lubisz Oluś, gotowanie, pieczenie, wekowanie i dogadzanie bliskim, cieszy Cię kiedy oni się cieszą. Znam to uczucie, to fajne uczucie sprawić komuś radość, wzbudzić uśmiech na czyjejś twarzy:)
Jeśli chodzi o pierniczki, ciasta, pierożki, to owszem lubię pojeść, ale jakbym miała je przygotować, to tak jakoś mi się dwie lewe ręce robią, až strach:) Za to bigos, kapusta z grochem, kutia i inne świąteczne potrawy o to, to już moja domena:)
Fajnie było posiedzieć z Tobą w kuchni, wyjść na pole, do lasu.
Wielu takich pełnych radości i szczęścia chwil życzę Ci z okazji Twoich Urodziń i nie tylko:)
Pozdrawiam, przytulam, buziaki posyłam:)***
Tak, Marytko ten szron jest podobny do białego futerka albo do posypki kokosowej. Wygląda to i ładnie i apetycznie.Moze właśnie dlatego kokosanek mi sie zachciało?!:-)
UsuńOj, cudne to Twoje wspomnienie wigilijne z czasów dziecinstwa. Dziękuję ci, kochana. Ma ono w sobie coś baśniowego, rzewnego, delikatnego i słodko-gorzkiego...Jak dobrze, że w naszej pamięci te wszystkie przeszłe, dobre chwile są jak żywe.Trochę wprawdzie boli to wspominanie, ale i dziwnie głęboko serce ogrzewa...
Lubię magię kuchenną, bo czymze innym jak nie magia jest to swobodne i często eksperymentalne wytwarzanie smakołyków z wielu różnych składników.Magią jest też atmosfera w domu podczas tego wytwarzania a potem serdeczne przyjęcie gotowych do zjedzenia przysmaków. I nie są tu najważniejsze umiejętności kulinarne, ale serce któe wkłada się w to wszystko, tkliwe myśli i wspomnienia unoszące się wkoło niby najbarwniejsza, aromatyczna mgiełka.
A co do tego, że chce mi sie wypiekać ciasteczka a nei np. ciasta, to powód jest bardzo prosty i przyziemny. Otóz piekarnik w mojej kuchni na drewno źle piecze ciasta, natomiast ciasteczka piecze się w nim wspaniale!:-)Mam też piec z piekarnikiem gazowym, ale nie lubię w nim piec. Jednak co drewno, to drewno!
Bardzo sie cieszę, Marytko, że znowu do mnie zajrzałaś i zostawiłaś tyle serdecznych, miłych i pełnych wrażliwosci słów.
Dziękuję ogromnie za Twoje zyczenia urodzinowe. Ech, tak mi teraz ciepło na sercu!:-)
Ściskam Cie mocno i tkliwie, Marytko droga!:-)***♥
Aż jakie piękne widoki. Te ośnieżone drzewa, ścieżki. Jak w najpiękniejszej bajce. Można się całkiem zapomnieć.
OdpowiedzUsuńU mnie jeszcze takich widoków nie było, pewnie wyżej w górach tak. Mieliście wspaniały spacer.
A wracając do przygotowań świątecznych, to aż u mnie wyobraźnia zadziałała i poczułam zapach pierniczków, grzybów.
U mnie będą święta pierwszy raz od zawsze w pojedynkę. Nie chcę siostry narażać i nie pojadę do nich.
Jest taka rzeczywistość i nie będę nad tym rozważać. Wysłałam kartki z życzeniami, przyozdobiłam mieszkanie troszeczkę. Coś jeszcze kupię przede wszystkim karpia bo bardzo lubię i będzie dobrze, aby w zdrowiu.
A tego zdrowia życzę Wam z całego serca, oby było przyjemnie i rodzinnie w Twoim domu.
Mieszkanie w górzystych okolicach, a nawet na szczycie góry (powyżej 400 m.n.p.m.) ma swoje zalety, jeśli chodzi o występowanie różnych malowniczych zjawisk atmosferycznych. To widać, szczególnie gdy zjeżdżamy w dół wsi. Podczas, gdy u nas widać śnieg na polach i szron na drzewach,to już 200 metrów niżej nic z tych zjawisk nie można zaobserowować. Oczywiscie, mieszkanie tak wysoko ma też swoje wady, ale zawsze tak jest, że coś za coś.
UsuńPrzygotowania do świąt dają często wiecej radości i magii niz same świeta. Cóz, wszak zazwyczaj lepiej gonić króliczka...Świeta przyjdą i pójdą, jakiekolwiek by nie były. Najważniejsze by jakoś sie w tym wszystkim co sie dzieje trzymać sie psychicznie, no i, rzecz jasna, zachowac zdrowie fizyczne.
Oboje pozdrawiamy Cie bardzo serdecznie, Oleńko i usmiechy życzliwe zasyłamy!:-)♥
To wszystko musi bardzo wspaniale smakować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Tak, to prawda. Smakuje i pachnie wspaniale. To zupełnie co innego, niż produkty kupione w sklepie.
Usuńi ja pozdrawiam Cię serdecznie, Karolinko!:-)
Ależ u Was cudna zima była, co góra to góra, u nas tylko pomarzyć i popodziwiać u Was na zdjęciach. Ja narazie kończę sprawy lekarskie, za kucharzenie świąteczne zabieram się za tydzień, najpierw farsze do uszek, pierożków, krokietów a potem barszcze i kapustka. W tym roku chyba dam sobie spokój z wypiekami, kupię w dobrej cukierni coś do kawy i do herbaty, bo jeszcze nie wiem ile będzie najmilejszych na święta.
OdpowiedzUsuńAleż zapachniało pierniczkami i kokosankami!!!
Ano tak, Krystynko! Co góra, to góra!Głównie wszak dla tych widoków, bliskosci natury i czystosci górskiego powietrza tutaj zamieszkaliśmy.Dlatego korzystamy z tego położenia jak tylko sie da, wędrując, robiąc zdjęcia, podziwiając tutejsze cuda.
UsuńJa też mam w planie jeszcze sporo przygotowań świątecznych. Ale powoli, bez stresu i pośpiechu.Zresztą, ile mogą zjeśc dwie osoby? (chocby nawet były takimi niepoprawnymi łakomczuchami, jako my z Cezarym jesteśmy?!:-)
A pierniczki i kokosanki będę piekła znowu, ale zdecydowanie blizej świat, bo te co były - już pożarte!:-))
grudniowe pozdrowienia z usmiechem... blogowego swiata u mnie mniej, ale wszystko swoimi torami się toczy. Smakowity post. I dziękuję za przepiękny spacer. U nasz szaro i buro, bardzo wietrzny tydzień był. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się z Twoich odwiedzin, Alis! Jak zawsze!:-)Tak, każdy z nas czasem oddala się od blogów, internetu w ogóle. Życie wszak ma swoje prawa, wymogi i potrzeby a przy tym nastroje jakże dalekie od wirtualności.Ale i tu dobrze jest czasem móc zajrzeć. Oderwać sie choć na chwilę od tego życia...
UsuńGęsta mgła otula dzisiaj nasze siedlisko i szadź osiada na wszystkim. Ślisko. Trzeba uważać.
Pozdrawiam Cię ciepło, droga Alis!:-)
Az z monitora pachna te Twoje smakowitosci!! Pysznie to wszystko wyglada i wyobraz sobie, ze mam chyba taki sam albo podobny komplet do wycinania kolek z ciasta:) nauczylam Wspanialego lepic pierogi wiec robimy tak mniej wiecej dwa razy w roku.
OdpowiedzUsuńOstatnio robimy sery, znaczy w sumie ser, bo zaczelo sie od mozzarelli a potem Wspanialy gdzies wyszukal, ze z pozostalosci po mozzarelli mozna jeszcze zrobic kolejny ser. Nie mielismy pojecia co z tego wyjdzie bo to byla w sumie serwatka, ale wyszlo ok. 3/4 szklanki sera... nazwalabym go takim cream cheese twarozkiem. Dosc delikatny ale dodalam szczypior, sol i pieprz i doskonale nadaje sie na sniadania:))
Ucieche mamy z tych wyrobow oboje, a potem tylko Wspanialy ma pierdyliard garow do mycia:)) ale skoro nie narzeka to nic nie mowie.
Pieknie u Ciebie, nie tylko w kuchni ale i dookola, ja ciagle nie mam sniegu mimo, ze obiecja i obiecuja. Powinnam siedziec cicho bo jak wreszcie ten snieg dowioza do sie pewnie okaze ze jest go za duzo.
Swieta bede miala od 15 do 22 grudnia bo w tym czasie przyjada Juniorowie z wizyta na caly tydzien wiec ustalilam z nimi, ze ja moge miec swieta "ruchome":))
Ano, takie to było wszystko smakowite, że już zostało pożarte!:-) Będę musiała znowu smażyć i piec te frykasy, ale juz bliżej świąt, żeby sie coś do nich ostało!:-) Na szczęście Cezary tak jak Wspaniały pomaga mi w tych kulinarnych dziełach sztuki, więc damy radę.
UsuńJak tak piszesz o robieniu sera, to od razu przypomniało mi się jakżeśmy przed laty wyrabiali biały twarożek z koziego mleka. Ależ to była pycha!:-)
U nas za oknem od kilku dni szaro i mgliscie. Jak juz jakis śnieg z nieba spadnie, to jest to krupa, która zalega cienką warstwą i nie za bardzo przystraja, za to bardzo utrudnia poruszanie sie, bo jest przez nia bardzo ślisko.
Fajnie, że będziecie mieli bliskich u siebie na święta. I nieważne, że trochę wczesniej, niż świeta wypadają w kalendarzu.Wszak najważniejsza jest ciepła, rodzinna atmosfera w tym wspólnie spędzanym czasie a nie sztywne trzymanie się dat.
Star kochana, ściskam Cię mocno i zasyłąm serdecznosci Tobie i Twym bliskim!:-))8
Witaj ! Cudne widoki, które cieszą oczy, bo jak na razie u nas śniegu brak i mrozu również. Jest ponuro, ale bezwietrznie, a to się rzadko zdarza.
OdpowiedzUsuńKarmisz nas nie tylko pięknym krajobrazem, ale i wypiekami ! Mniam ! Zachęciłaś mnie do pieczenia ciasteczek. Miałam to w planie, lecz teraz to już na pewno mam więcej energii i w dodatku gotowe przepisy. Wystarczy tylko ubrać fartuszek i zakasać rękawy, a ciasteczka same będą się robić ! Pozdrawiam serdecznie :)))
Witaj, Ulu! Te cudne widoki też mam możnośc oglądać teraz tylko na zdjęciach (dobrze, że je zrobiłam), bo za oknem mgliscie i szaro-buro. Czekam na nowy śnieg, żeby znowu stało się pięknie.
UsuńWypiekanie ciasteczek w zimowy czas to dobra, miła, kojąca serce czynnośc. A przy tym tak wspaniale pachnie w domu, tak magicznie, że człowiek ma wrażenie, jakby przeniósł sie do lat dziecięcych, kiedy wszystko jeszcze było pełne beztroski i czystej radości oczekiwania na cud.
Pozdrawiam Cię ciepło, Ulu i miłego wypiekania życzę!:-)))
Hi !Kochani jedyni! zdarzylam pamietam czytam WESOLYCH SWIAT!!!! SCISKAM MOCNO NAJMOCNIEJ JAK POTRAFIE LAPKI TEZ
OdpowiedzUsuńp.Gosia :-)
Hi, Gosiu miła! Jakze się cieszę Twoim odezwaniem się, tym, że nadal nas odwiedzasz i pamiętasz!:-)
UsuńOboje serdecznie dziekujemy za Twoje zyczenia i Tobie takze oraz Twym bliskim zyczymy wszystkiego najlepszego a zdrowia przede wszystkim!:-)♥
Wow... Zazdroszczę, bo mnie się udało tyle ze śniegu skorzystać, co córkę przywieźć na sankach z przedszkola i spóźnić się do dentysty (jadąc samochodem, minęliśmy trzy stłuczki, chyba szybciej byłoby sankami...). A z Tobą - najpierw na zimowy spacer, a potem do Twojej kuchni - siedziałam i patrzyłam jak wałkujesz, smażysz, wykrawasz... Czary! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚnieg. No cóż. Był i zniknął. Teraz został mróz na przemian z odwilżą. No bo przecież zima ma różne oblicza. A w domu robota zawsze jest, trzeba sie tylko rano rozruszać, w piecu napalić i ...czarować po swojemu.
UsuńDziękuję za komentarz i także pozdrawiam Cię serdecznie!:-)