Chciałabym
pokazać wam tutaj trochę najnowszych zdjęć zrobionych podczas zeszłego tygodnia
w naszym ogrodzie i wokół niego. Chciałabym żebyście mogli zobaczyć jak śmiało
poczyna sobie wiosna, która ożywiona mocą słońca każe rozkwitać drzewkom
owocowym i zwyczajnym mleczom, zielenić się brzozom i wierzbom, tworzyć nabrzmiałe
pączki na lipie – staruszce oraz na krzewach bzu, dyrygować śpiewem ptaków i kumkaniem żab, budzić
dokuczliwe muszki i inne latające owady, coraz bardziej rozbłękitniać niebo i
kolorować widok pobliskiego lasu, rozweselać psy a nam wystawiać twarze ku
życzliwym promieniom. Tak, chciałabym to tutaj pokazać, tylko nie wiem, czy się
to uda, gdyż wkradł się na blogi jakiś złośliwy wirus, który sprawia, że
publikowane wcześniej zdjęcia znikają, zakryte przez maskę dziwacznego okienka
z ironicznie (moim zdaniem) uśmiechniętą gębusią. Nie mam na ten irytujący stan
rzeczy żadnego wpływu, tak jak nic nie mogę poradzić na przymus noszenia przez
nas wszystkich uprzykrzającej życie maski.
A miałam,
niestety, w ubiegłym tygodniu okazję poznać na samej sobie, jak niewygodna jest
taka maseczka, choć uszyta przez mnie z mięciutkiego materiału, choć dopasowana
i przyjemnie błękitna jak kawałek nieba. Ważne i niecierpiące zwłoki sprawy
kazały jechać mnie i Cezaremu do miasta a traf chciał, że stało się to w
pierwszym dniu obowiązywania narodowej maskarady. Dobrze, że parę dni
wcześniej, tknięta jakimś przeczuciem uszyłam dla nas obojga maseczki. Miały
czekać na jakiś odległy czas, gdy będziemy musieli wyprawić się z naszego
bezpiecznego siedliska. Jednak los chciał, że pojawiła się pilna konieczność
wyruszenia stąd ku cywilizacji już w ubiegły czwartek i piątek.
Szokiem jest
takie zetknięcie się po paru tygodniach dobrowolnej kwarantanny z ową opanowaną
przez strach przed wirusem ludzkością. Szokiem widok zamaskowanych oraz
odzianych w gumowe rękawiczki osobników, długich kolejek do sklepów, z odległością
międzyludzką już nawet nie dwu, ale i pięciometrową, szokiem milczenie tych
ludzi w kolejce i popatrywanie na siebie z podejrzliwością a nawet lękiem.
Przez te parę tygodni świat jeszcze bardziej oszalał, upodobnił się do
rzeczywistości z książek Orwella i Huxleya. A widać to tym wyraźniej, im
bardziej nasza tutejsza, wiejska, oparta na bliskości z naturą rzeczywistość
nie zmienia się wcale a jeśli już to tylko na lepsze, bo coraz cieplej i
barwniej dookoła. Ale wracając do maseczki, to nie wiem, czy da się do stałego noszenia
jej przyzwyczaić. Bo to nie dość, że okulary się pocą, to skóra pod spodem
swędzi, to gorąco jest i duszno, to wciąż człowieka korci (choć nie wolno),
żeby poprawić to ustrojstwo, uwolnić choć na chwilę nos, podrapać go i
wydmuchać go w chusteczkę, bo wciąż ma się wrażenie, że się zapycha. I co z tego, że niektóre z tychże przesłon na
twarz są nawet ładne i pomysłowe, skoro tak w nich niewygodnie, a ponoć i
niezdrowo, bo chcąc nie chcąc wdycha się osiadające na materiale wirusy i
bakterie, które w innych okolicznościach rozpierzchły by się daleko wraz z
powietrzem? No i niepokoi ta perspektywa ich noszenia - wielomiesięczna może i kilkuletnia. Takoż i nieprzepuszczających
powietrza rękawiczek, pod którymi skóra spływa potem. Jeszcze teraz wiaterek
nieco chłodzi nasze rozgrzane ciała i twarze a co będzie latem które znowu
zapowiada się sucho i upalnie? Może maseczka to mniejsze zło a może nie…Wszystko
okaże się z czasem. W końcu wszelkie maski zostaną zdjęte, płatki kwiatów opadną a drzewa wydadzą owoce...
Ech, życie, życie…Czy ktokolwiek z nas jeszcze
dwa miesiące temu mógł przypuszczać jak bardzo zmieni się nasza zwyczajna,
nieco nudna codzienność? Jakie będą nami targać emocje? Jakie pojawią się lęki,
frustracje, niemożności, zakazy i nakazy, mury międzyludzkie, moralne dylematy?
Przeczytałam niedawno na którymś z
internetowych portali, iż w stanie Georgia w USA, z powodu ogromnej ilości
zachorowań także wprowadzono przymus zamaskowywania oblicz ludzkich a ponieważ
każda zasłona jest lepsza od żadnej zniesiono tam nawet wieloletni zakaz
ubierania białych, spiczastych kapturów Ku Klux Klanu. Kto wie, może w tych prześcieradłach
na głowach jest nieco wygodniej niż w zwyczajnych, mocno przylegających do
skóry maseczkach? Ale skoro znowu wolno chodzić w tychże prześcieradłach, czy
nie doprowadzi to to wznowienia działalności tegoż ponurego stowarzyszenia ?( o ile oczywiście ta informacja o kapturach jest prawdą a nie kolejnym fake newsem). Pewnie
więcej obserwacji, refleksji i spostrzeżeń ma w związku z tym mieszkająca od kilku lat w
tym stanie Maria K., autorka świetnego podróżniczego bloga „Pakuj walizki”( Pakuj walizki ).
A wracając do
naszego „tu i teraz”( w obecnych czasach cały świat dzieli podobne troski, więc
coraz bardziej rozmywają się wszelkie podziały i granice, wszyscy jedziemy na
tym samym wózku.) - to jakoś trzeba sobie z tym wszystkim radzić. Oby tylko
zdrowie było. Oby nic się do nas nie przyczepiło, nie zaburzyło resztek normalności
i spokoju. Oby mieć coś, co pociesza, oddala, przywraca równowagę, uśmiech, radość
życia i nadzieję. Dla nas z Cezarym ratunkiem w tej sytuacji jest obcowanie z
przyrodą w ogrodzie. Są spacery do lasu, które (o szczęście niepojęte!) znowu
będą możliwe od poniedziałku. Jest rozmowa z rodziną, sąsiadami i znajomymi
(niestety, głownie telefoniczna). Jest oglądanie wesołych memów i filmików na
YT, albo wręcz przeciwnie, zapoznawanie się z tymi traktującymi na serio o tym,
co się dzieje, po obejrzeniu których coraz wyraźniej rozumiemy jak łatwo można
zmanipulować i zastraszyć ludzkość, jak pokrętne mogą być interesy
niewidzialnych władców tego świata i jak mocno w obecnej sytuacji trzeba bronić
swego instynktu, rozsądku, moralności, wolności wewnętrznej i niezależności.
A co do
tytułowej maskarady, to pod spodem wklejam linka do piosenki pod tym tytułem
śpiewanej przez wspaniałą Stanisławę Celińską. Już w zeszłym roku chciałam
polecić tutaj wysłuchanie tej pieśni, ale wciąż inne tematy zdawały mi się pilniejsze.
Polecam zatem ją teraz, tym bardziej, iż jej słowa nabrały obecnie zupełnie
nowego wymiaru.
Pozdrawiam Was
serdecznie od nas obojga i kończę tego posta z nadzieją, że zamieszczone tutaj zdjęcia
będą widoczne, że nie zakryje ich jakaś wirtualny, zamaskowany wirus
internetowy. A gdyby nawet zakrył, to zapewniam Was, że świat za oknem z dnia
na dzień jest coraz piękniejszy, że natura nie straciła swojej prawdziwości
oraz pozytywnego oddziaływania na ludzkość i wystarczy tylko otworzyć oczy i mimo
jakiejkolwiek maski by zobaczyć to, co powinno być dostrzeżone!:-)*
Olenko, na profilu Bloggera na fb wielu uzytkownikow zglaszalo te niedogodnosci, to wina naszej platformy blogowej i juz pracuja nad usunieciem bledu. Ja z najwiekszym trudem umiescilam jakos zdjecia na blogu, sciagajac po trzy-cztery i natychmiast przerzucajac na blog, wieksza ilosc natychmiast mi znikala. Tak wiec Blogger wie i czyni wszystko, zeby to zreperowac. Ale i tak udalo Ci sie zamiescic sporo zdjec.
OdpowiedzUsuńBardzo wspolczuje Wam tych szykan rzadowych, bo to nic wiecej jak szykany, lekarze wypowiadaja sie, ze maseczki bardziej szkodza niz pomagaja, u nas sa zalecane, nie obowiazkowe, w srodkach komunikacji, u lekarzy i w sklepach, ale nie podczas chodzenia po swiezym powietrzu. Kiedy nadejdzie lato i upaly, ludzie beda umierac od maseczek, predzej z nimi niz bez nich. No ale pisowskie pociotki zakupily ich duza ilosc i musza na nich zarobic.
Dobrze, ze swiat nadal jest taki piekny, a im dalej od ludzi, tym piekniejszy i lepszy.
Tak sie domyslałam Aniu, że to jakaś awaria na bloggerze. Dziwaczna ta awaria, bo w tym poście (jak na razie) wszystkie zdjecia były, a w dwóch poprzednich jak zniknęły, tak nadal ich nie ma. Miejmy nadzieję, że sie z tym ichni mechanicy jakos uporają.
UsuńTeż mam wrażenie, że to obowiązkowe noszenie maseczek jest bardziej szykaną i tresurą społeczeństwa, niż rzeczywistą koniecznością. Bo jeszcze w sklepie, czy u lekarza, to rozumiem, ale nie na świeżym powietrzu.
Na szczęście (podobno) w lesie nie trzeba ich nosić, z czego zamierzamy skorzystać, bo pogoda cudna, choć chłodno a nawet mroźno sie zrobiło o porankach.
Serdeczne uściski zasyłam Ci, Aniu!*
Olu, świat stanął, a właściwie zanurzył się w smogu wirusów a razem z nim i my ludzie. Chcę tylko wierzyć, że to chwilowe, wrócimy do normalności i może jeszcze docenimy to co mamy wokół siebie. Nie będziemy zachłannie dążyć do zagarniania wszystkiego całymi garściami. Jak bardzo cieszy mnie ta wiosna, chociaż póki co oglądana tylko na zdjęciach i to nie moich. Wyobrażam sobie jak musi być pięknie w Waszych stronach. Zawsze podziwiałam szerokie pola łąki i na nich drzewa obsypane kwieciem. Myślę, że przyroda mimo suszy zapewne licznego szkodliwego robactwa wygra jak zwykle i buchnie majem jak to mówimy. Zawsze lubię słuchać piosenek w wykonaniu Stanisławy Celińskiej, Jej piosenki posiadają takie ciekawe z przesłaniem teksty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was kochani serdecznie z życzeniami dużo zdrowia.
Z tego co czytam, to przyroda troche odetchnęła od ludzi w lasach i w parkach. Tu i ówdzie dziwkie zwierzęta pojawiły sie w takich miejscach, gdzie dotąd nie były widywane. I to jest chyba jedyny plus tej całej sytuacji.
UsuńMam nadzieję, Oleńko, że skoro pozwolono nam od dzisiaj chodzic po lasach i parkach, to i Ty zdołasz sie gdzies wyrwac z domu - choć na troszke i odetchnac świeżym powietrzem, porobic troche wiosennych zdjeć.
Cieszę się, że i Ty lubisz piosenki S.Celińskiej. Niezwykle utalnetowana z niej istota a przy tym wrażliwa i potrafiąca przekazac mnóstwo prawdy w swych pieśniach.
I my pozdrawiamy cię Oleńko bardzo serdecznie, życzac zdrowia i dobrego tygodnia!:-)
Orwella i Huxleya wspominam dziś jako książki prorocze. Świat dziwnie zmierza ku pełnej kontroli rządowej, nieprawdaż? Ale niech ta uwaga skryje się za ironią i pomyślmy o tym co będzie w najbliższej przyszłości. Lato widzę czarno przez te maski.
OdpowiedzUsuńW Szwajcarii zakaz noszenia burek przez Muzułmanki, nadal obowiązuje.
Orewell i Huxley rzeczywiscie przewidzieli wiele, jako i paru innych pisarzy, autorów ksiazek z gatunku science fiction i fantasy. Strach pomysleć, które jeszcze z ich wizji mogą byc zrealizowane! Zgadzam sie z Tobą Anno, iz wszystko zmierza do pełnej kontroli rządowej. Informatyzacja, indoktrynacja, inwigilacja i parę jeszcze innych mało przyjemnych zjawisk,które plenią sie coraz silniej. Nie mam pojęcia, jak będzie latem z tymi maskami. No istna wariacja!
UsuńMuzułmanki maja wprawę w noszeniu swych burek - wielkich masek okrywajacych całe ciało.Niepojęte, że teraz zakazuje sie im ich noszenia, gdy reszta społeczeństwa zaczyna się zakrywać coraz mocniej!:-)
Remigiusz Mróz wyprorokował w swojej książce zarazę z Wuhan. ;)
UsuńNie teraz tylko od dłuższego czasu tak było. Są na obczyźnie i mają się aklimatyzować. Z Muzułmanami w Szwajcarii jest pewien problem, są społecznie wykluczeni, sami się wykluczyli, tworzą enklawy i niestety zdarzają się niemiłe sytuacje, no bo "my niewierni" (to dotyczy ich nastawienia do ogólnie Europejczyków). Więc Szwajcaria próbuje ich utemperować, skoro już daje im pieniądze (mężczyźni pracują, a kobiety są na zasiłkach i często rodzą). Generalnie z tym zakazem noszenia burek chodzi o to, że mają mieć odkrytą twarz celem ewentualnego rozpoznawania jak będzie trzeba. Żeby było sprawiedliwie, nam np. nie wolno w Szwajcarii chodzić po ulicach w kominiarce.
Nie czytałam ksiazek Remigiusza Mroza, ale czytałam o nim samym i wiem, że to zdolny i płodny pisarz.A do tego inteligentny i z dużą wyobraźnią. O laboratorium w Wuhan słyszało sie już od kilku lat (chyba od czasu problemów z wirusem ebola i sars). Mógł wiec wykombinować sobie opowieśc o kolejnej wielkiej epidemii, czy nawet pandemii, mającej swój początek właśnie w tym chinskim mieście.
UsuńA propos sytuacji Muzułmanów i ich traktowania w niemuzułmańskich krajach, to mam co do tego bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony dobrze, zeby sie integrowali, a z drugiej są tak rózni pod wieloma wględami, że nie wiem, czy to jest w ogóle mozliwe. To chyba tylko utopia i pobożne zyczenia. Każdy powinien mieć prawo być sobą. Jeśli oni czuja sie sobą w burkach, jesli ich to nie zniewala, to moim zdaniem powinni je móc nosić. Inna sprawa, że rzeczywiscie nie da się zidentyfikować ich zakrytych twarzy (co przeszkadza np. w razie przestępstw). Cóz, teraz będziemy mieć w Polsce i na świcie ten sam problem. Boje się, że ilosc przestępstw gwałtownie wzrośnie, bo zamaskowani osobnicy będą sie czuli bezkarni...
Burki dotyczą kobiet. Trzeba by je zapytać czy czują się dobrze w tej religii.
UsuńA niemiłe sytuacje, które Szwajcarzy próbują utemperować, dotyczą napaści na tle religijnym. Było kilka akcji z nożem.
Na razie z tego co mi mówiono, wiem, że Polacy znacznie chętniej teraz wypowiadają się przed kamerami, nie przebierając w słowach.
Wiem, że burki dotyczą kobiet i sądzę, że dla wielu z nich ten przymus ubierania tychże przesłon jest zniewalajacy i przykry, ale pewnie są i takie, które ze względów religijnych i obyczajowych nie wyobrażaja sobie chodzenia bez nich. Wszak ludzie są rózni i nie można ich traktować jedną miarą.Znałam kiedys pewna Iranke, która uwilbiała chodzic w chuście i nei było to dla niej przykrym obowiazkiem ale przyjazną ochroną, naturalnością taką samą, jak dla nas założenie ciemnych okularów latem.
UsuńPolacy lubią sobie upuścic żółci, chociażby gadaniem. A teraz w maskach mogą to robic jakby bardziej, bo czuja sie anonimowi. Zresztą to samo jest w wypowiedziach internetowych. Tutaj jest jeszcze bardziej anonimowo, a wiec dla niektórych to hulaj dusza. Na szczęście, są i tacy, dla których nadal ważna jest siła spokoju, odpowiedzialność i empatia. Ci z reguły starają sie uważać na każde słowo, byleby nikogo nie urazic, nie skrzywdzic (choc i tak niechcący czasem to robią, gdy temat drażliwy czy wieloznaczny).
Pozdrawiam Cię ciepło Anno!:-)*
Wiosna ma się dobrze, zdjęcia na miejscu. Internet dziś faluje, ja od rana próbuje i nic.
OdpowiedzUsuńJeśli nie wychodził ktoś przez miesiąc wcale, to dozna szoku!
Codziennie zauważamy zmiany idąc w pola, ale dostrzegamy także zło, jakie człowiek czyni naturze, zrobiłam fotki, to później pokażę...
Pieknie tam u Was, chyba już pisałam...
Wiosna wygrywa z wszelkimi wariacjami bloggerowskimi, inernetowymi i wszelakimi innymi. Wprawdzie zimnica na dworze, ale niebo cudownie błekitne a drzewa coraz bardziej zielone.
UsuńTak, człowiek czynił, czyni i będzie czynił krzywdę naturze. Wszędzie. I na nic wszelkie nauki, apele, zakazy i kary. Nie wiem, co Ty widziałaś na swojej łące, ale u nas wycinki lasu trwaja w najlepsze, wycie,to też w pień śliczny młodniak, który jeszcze w zeszłym roku był schronieniem dla tutejszego ptactwa, a rósł naprzeciw okien mojego domu.
Na szczęscie nadal wokół mnóstwo zieleni i piękna. I oby sie to ostało...
Oj ja łaziłam dwa dni do pracy i z pracy - masakra. Zamówiłam sobie takie pocieszne w kotki od http://kotzwasem.com/pl/ ale sa i inne wzory fajne bardzo :) tak sobie układam plan dnia, żeby załatwiać sprawy od razu po drodze z pracy do domu i mieć spokój. jak dla mnie te maseczki zniechęcają wariatow do łazenia bez sensu i celu...
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze!
Oj, rzeczywiscie masakra z tymi maseczkami na twarzy. i jakkolwiek nie byłyby one sliczne, fikuśne, czy stylowe, to i tak prędzej czy później są niewygodne, dokuczliwe. Dlatego głownym efektem przymusu ich noszenia stanie sie niechec do wychodzenia z domu, a jeśli już, to na krótko, byleby nie miec tego pieroństwa za długo na sobie.
UsuńMówisz, że będzie dobrze? Bardzo bym tego chciała! Uściski dla Was i głaski, Kocurku!:-)
Piękne zdjęcia Oleńko, my też mamy to szczęście, że na codzień nie oglądamy tego, o czym piszesz - no i las - czeka nas... Z maseczkami - straszna sprawa - mnie od razu jest duszno i serce kołacze, załatwić co załatwić i zmykać, żeby samemu sobie jeszcze dodatkowo nie zaszkodzić. Buziaki przesyłam
OdpowiedzUsuńTak, mieszkanie pod lasem ma wiele plusów - po pierwsze nie ma sie na co dzień do czynienia z ludźmi, nie widzi sie wielu przygnębiajacych rzeczy dreczących tę ludzkosć a po drugie można pójsc do tego lasu. Od dzisiaj. Dobrze, że nie w maseczkach (wczoraj doczytałam sie na Wirtualnej Polsce, że do lasu nie ma obowiązku zakładać maseczek - mam nadzieję, że to prawda! ).
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Gabrysiu i dobrego dnia życzę!:-)
Zajrzałam przed kilku dniami, Olu, od Ciebie do "Życie i szycie", obejrzałam filmik, potem następny i następny ... nie do wiary, to niemożliwe, że tak może się dziać ... w nocy nie mogłam spać, byłam niespokojna, to niemożliwe, to niemożliwe ... wszystko jest możliwe, nie umiem sobie z tym poradzić, maseczki wydają mi się kpiną z ludzi, choroba, na którą umierają, ma drugie dno, ekonomiczne, polityczne ... jesteśmy manipulowani?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, bez maseczki, rzuciłam ją w kąt, bo mnie ciśnie za uszami:-)
Myślę, Marysiu, że wiele rzeczy jest możliwe, choc tak przerażajace one są i niewiarygodne na pozór. No bo zobacz, czy jeszcze pół roku temu ktos z nas przewidziałby obecny stan rzeczy? To ogólnoświatowe chorowanie, te obowiązujace wszystkich maseczki, to czekanie na "zbawczą" szczepionkę, która ma nas wyzwolic? Straszne to wszystko, gdy sie wgłębić w te filmiki i informacje płynące z niezależnych źródeł. Na pewno duza częśc z tego jest wyssana z palca, ale jakas nie jest. Jednak dopiero czas wszystko to zweryfikuje. Nam pozostaje trwać w tym co jest i starac sie zachować zdrowie i spokój ducha, czego życzę Ci kochana z całego serca. Na szczęscie mamy nasze ogródki. Co my byśmy teraz bez nich poczęły!
UsuńNie zakładam maseczki tylko apaszkę, bo to wielka ściema. Rozumiem mądre zakazy, ale to jest głupie i szkodliwe wręcz. Mam siedzieć np. w kościele w maseczce gdy wokół mnie nikogo! ale bezsens!!! Albo idę drogą, nie ma żywej duszy, ale muszę mieć twarz zasłoniętą bo 5oo zł mam gdzie wydać, zwłaszcza gdy ceny galopują!!!
OdpowiedzUsuńJest dużo sprzeczności i niekonsekwencji w tych wszystkich nakazach, zarządzeniach i informacjach płynących z góry. A my, biedne mróweczki musimy sie do tego wszystkiego zastosować, jakkolwiek nielogiczne i głupie by one nie były.
UsuńMoże też sie przerzucę na apaszkę? Trzeba spróbować, bo maseczka jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. A w ogóle, to najlepiej w ogóle nie ruszać sie ze swego siedliska, o ile nie ma takiej konieczności.Juz sama myśl o ubraniu maseczki czy jakimkolwiek innym okutaniu twarzy w czasie, gdy na dworze jest ciepło, zniechęca do ruszania sie stąd.
Trzymajmy sie jakoś, Basiu!
Jak to dobrze, że na razie siedzę w domu z powodu infekcji(na szczęście nie korona), więc jakoś jestem obok tego wszystkiego. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Oj, to dobrze, że siedzisz teraz w domu i nie musisz sie zamaskowywać, póki co. A wiosna tymczasem coraz piękniejsza. Jak wreszcie wyjdziesz z domu do parku to na pewno zachwycisz sie tymi kolorami i ciepłem na zewnątrz (o ile maseczka Ci w tym nie przeszkodzi, rzecz jasna!):-)
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko!:-)
Jest piękna wiosna, a nie mogę się nią w pełni nacieszyć. Do ogródka mam trochę drogi, więc odpuszczam. Muszę i chcę wychodzić z moją Pepą na spacery i używać tej okropnej maski. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńDobrze w dzisiejszych czasach mieć psy, z którymi można i trzeba wyjsc na spacer. Nie dojsc, że dają nam pretekst a nawet przepustkę do wyjścia, to jeszcze serdecznie dotrzymują towarzystwa i rozweselaja człowieka swymi wygłupami i harcami.Maseczka wprawdzie zakrywa uśmiech, ale pies i tak doskonale wyczuwa, w jakim jesteśmy humorze!:-)
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Gigo!:-)
Dziękuję, Agnieszko i także Cię pozdrawiam!:-)
OdpowiedzUsuńMaseczki i ja raczej się nie polubimy:( Kiedy zakładam ten knebel, moja dusza warczy wściekła, że nia da sobie założyć kagańca. A dusza dużo może, więc muszę z nią łagodnie jak z dzieckiem, bo jak się nie da przekonać, to zrobi wszystko żeby mi to przymusowe zakneblowanie uniemożliwić. Dusza więcej widzi i wie niz rozum, ona chodzi po ścieżkach niedostępnych rozumowi, ma wgląd w przyszłość, dlatego tak się czasem buntuje na tyranię i głupotę umysłu.
OdpowiedzUsuńGdzieś usłyszałam, że nasza Matka Ziemia wysyła w czasie tej paniki związanej z pandemią uspokajające prądy. Otula nas - jej dzieci swoim spokojem i opieką, żebyśmy do reszty nie ześwirowali. No, a my jej dzieci ileż to krzywdy jej zrobiliśmy. Ach, niewdzięczne z nas dzieci...
Pewnie cieszy Was to, że od dzisiaj możecie już iść do lasu i to bez maseczek. Też bym się cieszyła.
Pozdrawiam serdecznie:-)*
Nie dziwię się wcale, Marytko, że Twoja dusza buntuje sie przed noszeniem maseczki. Po pierwsze ciało wysyła jej wygnały, że coś mu bardzo przeszkadza, a po drugie jakoś czujemy wewnętrznie, że te maseczki bardziej nas niewolą niż wyzwalają.Najgorsze jest jednak, że choćbyśmy nie wiem jak mocno o tym mysleli i czuli, nie wiem jak sie buntowali wewnętrznie ,to nosić je trzeba i już. To nie sen wariata a rzeczywistosć nasza.
UsuńMatka Ziemia wiele juz zniosła i pewnie jeszcze wiele z naszej strony zniesie. Cierpliwa jest ona i wybaczająca, czuła i kochajaca mimo wszystko. Tylko na jej obliczu coraz więcej zmarszczek zgryzoty, bruzd smutku i bezradności, ran po doznanych krzywdach i zniewagach. A my wolimy nie widziec tego wszystkiego, byleby nasze życie nie musiało sie zmieniać. Byleby było wygodnie, łatwo, smacznie i kolorowo. A ponad wszystko plastikowo.Ech, smutne jest to, że nawet jakby człowiek chciał cos dla tej Matki zrobic, to wszystko jest kropla w morzu potrzeb. A mimo wszystko wierzę jakos podskórnie (pewnie naiwnie i dziecięco), że jeszcze będzie dobrze i normalnie. Że i my i nasza Matka odrodzimy sie jakoś, pomożemy sobie wzajemnie, damy sobie impuls do czegos nowego, dobrego...
Do lasu pójsc dzisiaj nie mogliśmy, bo strasznie dużo teraz w nim drwali. Od kilku dni tną i tną od rana do zmierzchu. Warkot pił niesie się po okolicy. Nie mozemy isc z psami do lasu, w którym ścinane drzewo mogłoby spaśc komuś z nas na grzbiet. Poczekamy aż zrobi sie spokojniej i bezludniej.
Pozdrawiamy Cie z wielką zyczliwoscią, Marytko!:-)*
No masz:( Tak mi przykro Oluś, że nie mogliście pójść do lasu. Co, to się porobiło, sytuacja z tych, o których mój znajomy zwykł mawiać: jakbyś się nie odwrócił d.... zawsze z tyłu:)
UsuńTrudno, trzeba to wszystko jakoś przeczekać, w końcu nic nie trwa wiecznie.
Wiosna w natarciu. Za naszymi oknami z jednej strony pięknie śpiewa kos. Jego śpiew budzi mnie z rana razem ze słońcem. Z drugiej strony radośnie ciurlika kopciuszek uwijając się wokół gniazdka założonego w załomie budynku. Wychylam się przez okno, ptaszek patrzy na mnie ciekawie, przechylając łepek, pozdrawia mnie w swym, pięknym ptasim języku i niezrażony moją ciekawością krząta się nadal wokół gniazda. Znamy się od kilku lat. Parokrotnie odganialiśmy sroki i wrony usiłujące dostać się do piskląt. Zawsze po takiej akcji ptaszek przsiadał na skraju wejścia do gniazda i pięknie śpiewał, jakby chciał nam tym śpiewem podziękować. A może tylko tak nam się wydawało:) Myślę jednak, że się lubimy, my i ten ptaszek. A właściwie to tam są dwa ptaszki, on i ona, ale nie potrafimy ich rozróżnić.
I tym ptasim akcentem pozdrawiam Was słonecznie, bo niebo dzisiaj takie błękitne jak nigdy, życząc jak najszybszego spotkania z lasem i leśnych wędrówek:)*
Dzień dobry, Marytko!:-)
UsuńNajwazniejsze, że las znowu stoi otworem, że jest. I kiedy sie da znowu tam pójdziemy, bo teraz nikt nam tego nie moze zabronic poza własnym rozsądkiem i ostrożnością (drwale, kleszcze!).
Pieknie opisujesz swoje obserwacje ptasich obyczajów. Aż mi sie rozświergotało cos w głowie i tak ciepło zrobiło mi sie na sercu. Ptaszynki potrafia dać człowiekowi tyle niewinnej radosci i wzruszenia. My wczoraj ucieszyliśmy sie z meżem widzac i słyszcząc w naszych ogrodzie dzieciołka, starego znajomego, który wrócił po kilku miesiacach nieobcności i pewnie będzie u nas zakładał gniazdko!:-)
Ściskamy Cię i pozdrawiamy serdecznie o poranku, który słoneczny, błękitny i zielony mówi nam, że to będzie dobry dzień!:-)
Hi !Pozdrawiam serdecznie- usciski !
OdpowiedzUsuńSWIAT ZWARIOWAL !!CHYBA ?
sciskam lapki uwazajcie na siebie p.Gosia
Hi!Gosiu droga! Jakze sie ciesze, że znowu nas odwiedziłaś. Witaj serdecznie! Tu, jest jak było kiedyś(na szczęscie są jeszcze takie miejsca!).A świat chyba naprawdę popadł w szaleństwo. Miejmy nadzieję, że szybko znajdzie sie jakis lek na to pomieszanie zmysłów i że wróci nasza zwyczajna normalność.
UsuńUważamy na siebie, Gosiu. Wy z męzem też uważajcie!
Pozdrawiamy Was serdecznie i łapki jak zwykle ściskamy!:-)*
moja siostra pracuje w szpitalu i musi nosić nie tylko maseczkę, ale również kombinezon, czepek i przyłbicę, tak samo mają wszyscy którzy tam pracują
u nas nie trzeba maseczek ale czasem zakładam gdy muszę użyć dużo chemii, po kilku godzinach mam na twarzy odciski bo one są na nos i usta, pracuję w gumowych rękawiczkach cały czas, często są pełne potu i trzeba zmieniać, maseczka do pracy i z pracy bo autobus,
trzeba zacisnąć zęby i wytrzymać bo co mamy robić
Bardzo współczuję wszystkim, którzy z racji wykonywanego zawodu muszą stale chodzic w maskach ochronnych, przyłbicach i kombinezonach. Wyobrażam sobie jak źle sie z tym czują. Widziałam w necie zdjęcie twarzy pielegniarki po kilkunastogodzinnym dyżurze, który spedziła odziana w ścisle przylegającą do ciała maskę. Miała bardzo silne otarcia skóry. Wyglądała jakby ktoś ją ciezko pobił. Wiem, że wobec takich ludzi, wobec Ciebie, która musisz pracować w masce a potem jeszcze nakładać ją w drodze do domu, moje narzekania zdaja się niestosownością czy dziecinnym marudzeniem. Wiem i przepraszam, jesli zrobiłam Ci tym przykrość albo Cie rozgniewałam, Klarko. Myslę jednak, że każdy ma prawo wyrażać swoje uczucia i odczucia, jakiekolwiek by one nie były. A większosc społeczeństwa (choc o tym nie mówi) ma podobne odczucia do moich. Nawet z powyższych komentarzy to wynika. Po prostu człowiek odczuwa przymus noszenia tych maseczek jako spore zniewolenie, jako uprzykrzenie życia i dużą niewygodę. Nic na to nie można poradzić. Moze z czasem sie do tego zdołamy przyzwyczaic (oby!), a moze nie. Moze będziemy jak ci buszmeni, którzy po wolnym życiu w nagosci i wolnosci ,zmuszeni do wdziania na siebie ubrań ludzi z naszej strefy cywilizacyjnej, nigdy nie zdołali tego zaakceptować i polubić, a zawsze marzyli do powrotu do stanu sprzed zniewolenia cywilizacyjnego. Tyle, że powrotów takich nie ma...Mam nadzieje, że w naszym przypadku będzie inaczej. Że to zniewolenie minie i jeszcze wszyscy odetchniemy,bez lęku, otwarcie i ufnie pokazujac wszem i wobec swoje miny, usmiechy, rysy twarzy.
UsuńA póki co, trzeba, jak piszesz, zacisnąć zęby...
jestem zbyt spontaniczna, powinnam przeczytać pięć razy to co napisałam a potem skasować :) mam nadzieję, że nie będziemy się tak bez końca przepraszać, jeśli sprawiłam Ci przykrość to wybacz mi bo naprawdę nie chciałam, ani też nikomu z Twych czytelników,
Usuńprzesyłam serdeczności!
Klarko kochana! Ależ bądź spontaniczna i prawdziwa. Masz prawo pisać co myślisz, wyrażać swoje uczucia, jako i reszta społeczeństwa. Czyjś punkt widzenia powinien reszcie dawać do myslenia, pobudzać do empatii i większej wrażliwosci. Dlatego dziekuje Ci za Twoje spontaniczne słowa i proszę o więcej!:-) Pewnie, że nie będziemy sie przepraszać w nieskończoność. Przecież obie życzymy sobie nawzajem i wszystkim innym jak najlepiej. Gdybym mogła ,to bym Cię teraz mocno uściskała - w maseczce, czy bez, ale nie mogę, bo po pierwsze jesteś daleko, a po drugie takie uściski też teraz zabronione!A wiec ściskam Cie nie mniej serdecznie, choć tylko wirtualnie - wszak to niczym nie grozi!:-))*
UsuńWspaniałe zdjęcia Olu i pięknie napisałaś o tym trudnym czasie. Dobrze, że jeszcze umiemy odnajdować w czymś ukojenie. Piosenka bardzo trafna. Serdeczności dla Was.
OdpowiedzUsuńWiosna coraz piękniejsza wokół a wiec wciaz mam inspiracje do robienia nowych zdjeć. Cieszę się, że podobają Ci się, Lenko!:-)
UsuńChciałam napisać o tym trudnym czasie ,bo tak czuję, bo myślę, że wielu z nas czuje podobnie, a uczucia trzeba móc gdzies wyrazic, nawet, gdy zdają sie nam one dziecinne.
Bardzo lubię tę piosenkę. Jak zresztą większosc pieśni Stanisławy Celińskiej.
Pozdrawiamy Cie serdecznie, Lenko!:-)*
I ja nie lubię maseczki, zsuwam ja nisko, by móc oddychać. Zbyt długo dusiłam się w depresji, by pozwolić znów się wpędzić w stan duszenia i niedotlenienia. Poza tym maseczki nic nie pomogą na nic. A w dodatku pogłębiają strach i panikę. Dla naszych mózgów, widok zamaskowanych, nieczytelnych ludzi, to sygnał zagrożenia. Czyli pogłębiamy traumę. Kiedy się to wszystko skończy, 3/4 społeczeństwa będzie mieć objawy PTSD. Z tego powodu umrze więcej ludzi niż 340 osób. Okropna lekcja się odbywa. Ale, noszę maseczkę, bo 500 zł to 4 dni na fajnej kwaterze w Kazimierzu Dolnym. I nie pozwolę sobie tego zabrać ;)
OdpowiedzUsuńWiosna nas rozpręży, będzie dobrze. Czaruj czarownico Olu ;)
Otóz to, maseczki nie dosć, że duszą fizycznie, to jeszcze psychicznie wpedzają człowieka w stan przygnębienia. Są jednak i tacy pewnie, którzy dzieki nim czują sie bezpieczniej. Ile ludzi, tyle zdań o nich.
UsuńOch, fajnie sobie pomarzyc, poplanowac kolejne wyprawy, a to do Kazimierza Dolnego (jak u Was) a to w
Bieszczady (jak u nas), tylko kiedy realizacja tych marzeń będzie mozliwa w tym oszalałym świecie?
Mam czarować? Och, wiosna bardzo w tym pomaga, bo to najlepsza, najmocniejsza i najmilsza ze wszystkich czarodziejka!:-)
nie koniecznie maseczki, mogą być szalik chustka czy opaska. Ja poprałam wszystkie kolorowe apaszki, chustki i jedną mam opaskę taka którą można na kilka różnych sposobów załozyć. Jeśli ten komentarz przeleci, to z całego serca Was Obie pozdrawiam Dziewczyny. Tak z głębi serducha...
UsuńJest Twój komentarz - moze cos sie tam nareszcie odblokowało w tym pełnym awarii bloggerze?
UsuńTak, trzeba sobie jakos radzic, nie popadając w nadmierną przesadę i nie uprzykrzajac sobie doszczętnie wyjsc z domu. Maski, apaszki ,szale, opaski, chustki, albo i golf podciągniety na nos - wszystko moze być, byleby poczuc sie w tym w miarę swobodnie.
Alis!Też Cie pozdrawiam gorąco i serdecznie. I uśmiech życzliwy zasyłam z naszej samotni!:-)*
Piękna wiosna Olu. I tego się trzymajmy.
OdpowiedzUsuńMaseczki nie noszę, bo uważam to za absurd, naciągam tylko apaszkę, a i to rzadko. Od zawsze mam w sobie gen niesubordynacji i jakoś to nie chce się zmienić. A może nie musi.
Wszędzie wyżynają te biedne drzewa, może kilka Wam zostawią ?
Pozdrawiam serdecznie :)
Tak, wiosna z każdym dniem coraz piękniejsza. Dzięki niej zwyczajnie można cieszyc sie zyciem i widziec w nim nigdy nie gasnącą nadzieję.
UsuńApaszka pewnie wygodniejsza niż maseczka, trzeba będzie wypróbowac, gdy przyjdzie znowu koniecznosc opuszczenia naszych bezpiecznych stron, bo nie zapowiada sie by do tej pory można juz było chodzic z "nagą" twarzą.
Uśmiecham sie na myśl o Twojej skłonności do niesubordynacji ,bo i ja takowa skłonność posiadam, a pewnie i wielu naszych rodaków równiez. Czasem t skłonnosc bardzo sie przydaje a czasem przeszkadza, ale w sumie to chyba lepiej mieć troche neizaleznosci myślenia i działania, niż przyjmować wszystko jak leci, każdy absurd, bezsens i groteskę.
Całego lasu nie wytną, choc strach będzie tam teraz isc po obecnych wycinkach, bo pewnie spustoszenia będą duże a takie widoki zawsze nas zasmucają.
Pozdrawiam Cię z serdecznym uśmiechem Andziu, wszystkiego dobrego życząc!:-)
Dziękuję za wzmiankę Olu, jesteś kochana:) O kapturkach nie słyszałam, ani ich nie widziałam. Nie sądzę, żeby ktoś się odważył, przecież nawet słuchania bajek można zabronić jak się kojarzą z gnębieniem. Ludzi w maskach widzialam tylko w sklepie prawie tydzień temu, jak nam się zapasy zaczęły kończyć. Maski jak wcześniej słusznie Ania zauwazyła pogłębiają strach. Ludzie na naszym osiedlu są aktywni, ale mamy duże odległości. Mam maskę z filtrem, jak oddycham, to się śmiesznie zasysa i przylega do twarzy, nie udusiłam się. Wiosna w Polsce jest kolorowsza i pięknie to pokazałaś, bzy zaraz zakwitną, stokrotki się pysznią. U nas smutna trawa bez polnych kwiatów, jedynie czerwona, dzika koniczyna ratuje sytuację. Bzu nie zastąpi mi nic, ale chociaż moje drzewka pomarańczowe będa miały owoce w tym roku. Od nasionek je wychowałam, to takie ozdobne drzewka z małymi owockami, potrzebowały sześciu lat. To wspaniale, ze ten paskudny czas przypadł na wiosnę, bo ona daje wszystkim radość, w listopadzie byśmy oszaleli. Bądzcie zdrowi, razem z wszystkimi czytelnikami. Pozdrawiam ciepło Olu.
OdpowiedzUsuńDzień dobry, Marylko!:-)
UsuńTo pewnie informacja o kapturkach była kolejnym, kłamliwym doniesieniem medialnym, ktorych teraz pełno szędzie, bo przecież jak zawsze liczy sie poczytnosc i idąca za tym kasa a nie rzetelnosc w informowaniu i etyka dziennikarska.
No tak, zabronic można wszystkiego, ale i nakazać wszystko - a społeczeństwa muszą sie dostosowywać, nie mają wyboru, bo zawsze jest jakas obowiazujaca poprawnosc polityczna, zawsze komuś sie wydaje, że wie lepiej, choc często nie wie nic.
Maska z filtrem pewnie jest nieco wygodniejsza, przez mozliwosc swobodniejszego oddychania.
Wiosna w Polsce jest tym piękniejsza, im bardziej szaro i bezlistnie było zimą albo im bardziej ta zima była mroźna i śnieżna. Po prostu najwazniejsza jest ta cudowna odmiana, to codzienne przeistaczanie sie i dodawanie otoczeniu nowych barw, zapachów, kształtów.
Fajnie, że będziesz miała swoje pomarańcze w tym roku!:-) Ciekawa jestem, jak u nas będzie z owocami, bo w zeszłym roku drzewka prawie wcale nie owocowały a w tym roku zapowiada sie straszna susza.
Tak, całę szczęście, że mamy wiosnę, która nas odgradza od spraw męczących i niepokojących. Niech trwa, niech daje nam radosć i pociechę a takzę dużo zajecia w naszych ogródkach.
Marylko!Pozdrawiam Cię z wiosennym uśmiechem o poranku i dużo życzliwych myśli zasyłam!:-)*
U Ciebie wiosna pełną gębą, Olu :) U nas zresztą też.
OdpowiedzUsuńZamiast maski lepszy szalik, apaszka, cokolwiek. Komin. A zsunął się ...
Poza tym, jeśli ktoś jest chory np. na astmę, to rozporządzenie mówi, że nie trzeba nosić tego dziadostwa i nie trzeba mieć papierka od lekarza. Sprawdźcie sobie na stronie ministerstwa, żeby nie było, że coś źle piszę.
https://www.gov.pl/web/koronawirus/zaslon-usta-i-nos
UsuńProblemy z oddychaniem to i stany lękowe również, prawda?
Wiosna jest teraz wszędzie, sprawiedliwa, kochana, serdeczna i radosna, zwyczajna. Jak dobrze, że jest!:-)
UsuńTak, pewnie szalik czy apaszka lepiej sie sprawdzają w wielu sytuacjach. Dzięki za pomocne podpowiedzi, Lidko. Zajrzę tam na pewno.Och, nie dajmy sie do tak do konca zwariować i ubezwłasnowolnić!:-)
Ściskamy Cię serdecznie!:-)*
It's beautiful the results of your camera shots ... the images look clear and detailed.
OdpowiedzUsuńGood works.
Greetings from Indonesia
Fotografuję mój ogród i okolice, w których mieszkam od dziesięciu lat.I chyba nigdy mi się to nie znudzi, bo wciąż mnie coś tu zachwyca i pozytywnie zaskakuje.
UsuńDziękuję za Twój życzliwy komentarz i pozdrawiam serdecznie!:-)
Pięknie u Was bardzo... :) Wiosna w pełnej krasie... :) Ja tam jestem buntownik, ale cicho sza..., no maseczki noszę, na chwilę do sklepu, ale nie przyszło mi do głowy, by jej nie ruszać, nie poprawiać, nosa nie odsłonić itd... ;)... No, ale dla mnie to po prostu jeden więcej bezsensowny przepis, zwłaszcza, że ani kataru nie mam, ani nie kaszlę, więc... ;)... Pozdrawiam gorąco, ze swojej własnej, wiejskiej przystani :D
OdpowiedzUsuńOj, z każdym dniem coraz piękniej. I coraz wiecej zdjec powstaje, bo chce sie to piekno utrwalic, przedłuzyc ten zachwyt podczas oglądania potem fotografii.
UsuńTeż jestes z gatunku buntowników? Witaj w klubie!:-) Ta skłonnosc do lekkiego buntu i niesubordynacji daje nam cos w rodzaju poczucia wolności. A to jest człowiekowi zawsze potrzebne.
Dobrze miec teraz swoje wiejskie przystanie. Nasze własne, małe światy swobody, luzu, odosobnienia i oddalenia od niepokojów.
Pozdrawiam Cię z serdecznym uśmiechem i wszystkiego dobrego Ci życze, Abi!:-))
Mnie od noszenia takiej maseczki rozbolała głowa. Na szczęście w mojej wsi jest trochę luzu, bliskiego spotkania z policjantami nie mamy i sobie do najbliższego spożywczaka popitalam bez tego ustrojstwa. Nie zostałabym tam jednak wpuszczona, gdyby dokuczał mi kaszel.
OdpowiedzUsuńJednak rzeczywiscie na wsi jest luźniej niż w mieście. Ludzie sie tu znają, maja troche wiecej dystansu do tego, co sie dzieje i az tak nie panikują jak w mieście. Niestety, najblizszy sklep spozywczy mamy w miasteczku a więc obowiązuje pełne zamaskowanie!:-)
UsuńTak sielsko, wiejsko i błogo :)
OdpowiedzUsuńTak jeszcze gdzieniegdzie bywa!:-)
Usuń