Od początku tygodnia
zrobiło się u nas pogodnie, ciepło, momentami wręcz gorąco. Taka pogoda zachęca
do prac ogrodowych, do rozruszania kości zastałych po kilku miesiącach chłodu. Do
lasu nie chodzimy z wiadomych przyczyn, choć jeśli chodzi o ścisłość zakaz ów
dotyczy lasów państwowych, natomiast te wokół nas w większości są chłopskie, prywatne. Poza tym w lesie teraz takie zatrzęsienie kleszczy (po łagodnej
zimie to ilości nie widziane nigdy wcześniej), że mamy dodatkowe
usprawiedliwienie by tam nie chodzić. To ono jest dla nas decydujące, bo z
boreliozą nie ma żartów, a leku na nią jak dotąd nikt nie wymyślił (już prędzej
wynajdą go na ukoronowanego paskudę, niż na nią).
Popatrujemy
zatem w stronę ściany lasu obserwując z daleka dokonujące się tam zmiany.
Widać, że niektóre drzewa okryły się już mgiełką zieleni a ta mgiełka z każdym
dniem staje się wyrazistsza i piękniejsza. Nie niepokojone obecnością ludzką
ptaszęta świergolą swobodnie, fruwają gromadnie i ćwierkają radośnie w koronach
drzew od rana do wieczora. To samo słychać w naszym ogrodzie, który od lasu z
jednej strony oddziela tylko nasze pole a z drugiej urokliwa droga wiodąca do
sąsiednich przysiółków.
Ucieszyłam się wczoraj
widząc, że choć my nie możemy pójść w leśne ostępy i obserwować tam zmian, które
co dnia zachodzą, to las postanowił podzielić się z nami swymi skarbami. I oto
między krzewami ligustru przy płocie wysiały się i zakwitły bieluśkie zawilce
oraz żółciutkie jak słoneczka ziarnopłony. Tuż obok nich w gęstwinie fioletowieją
delikatne kwiateczki bluszczyku kurdybanka i fiołków leśnych. Zdaje mi się, że
jest ich więcej niż zazwyczaj. Przestrzeń pachnie słodko i upojnie. Czuć w niej leciutko
cynamonową woń pączków brzóz, ociekających żywicą świerków i sosen oraz aromat
świeżutkiej, pełnej obietnic niewinnej zieleni.
Oczywiście
pieski chętnie poszłyby na spacer do lasu. Od czasu do czasu dają nam to do
zrozumienia w charakterystyczny dla siebie sposób. Wpatrują się w nas znacząco,
z intensywnym wyczekiwaniem i wyrazistą prośbą. Trącają nosami leżące na ganku
obroże i smycze, zerkając na nas niecierpliwie albo stojąc przy płocie ogrodu popatrują
tęsknie w dal i nasłuchują tajemniczych dźwięków dochodzących od strony kniei.
Na szczęście szybko mijają im takie chętki, gdy zaczynamy bawić się z nimi, gadać do nich wesoło i śmiać się a nawet
biegać na zachętę wokół grządek i rabatek. Jacuś wpada wówczas w szampański humor
i niczym strzała mknie po ogrodzie, poszczekując wesoło i zaczepiając resztę
swej psiej rodzinki do wspólnych harców. Bardzo przydaje się teraz tył ogrodu,
ten, który jeszcze w zeszłym roku zarezerwowany był dla kur. Jest tam sporo
miejsca do szaleńczych, psich zabaw. To namiastka niedostępnych teraz
przestrzeni za płotem.
Czasem westchnę
sobie tęsknie na wspomnienie naszych zielononóżek kuropatwianych. Bywa, że przypomnę
sobie jak łaziły za mną ciekawsko, jak wydziobywały ze świeżo przekopanych
grządek dżdżownice albo wylegiwały się w słońcu wyglądając z daleka niby
orientalne, pomarańczowo-rude kwiaty. W sumie jednak pogodziłam się z faktem,
że już ich nie ma i cieszę się tym, co jest. Tą radością czterech psiaków,
które mogą zajrzeć w każdy zakątek naszego siedliska i całe dnie rozkoszować się
urokami wiosennego ogrodu. Mam wrażenie, iż czas przynosi odpowiedzi na wiele
pytań. Nieraz długo, długo po fakcie tłumaczy sensowność pewnych zdarzeń a
ukryte znaczenia muszą czekać na wyjaśnienie. I niekiedy okazuje się, iż to, co
kiedyś człowieka smuciło czy bolało, już nie budzi takich uczuć, bo wreszcie
rozumie się, iż było to po coś. Pora kur
przeminęła aby mogła w całej pełni nastać pora psów. Tak, prędzej czy później
przychodzi takie olśnienie, pogodzenie, uspokojenie...
Ogród i psy dają
nam oderwanie od niepokojącej rzeczywistości, co gdzieś tam kłębi się i zagraża
za płotem. Tkwimy tutaj niczym na oddalonej od świata wyspie i zajmujemy się tym,
czym zwykliśmy zawsze o tej porze się zajmować. Pieleniem grządek, przekopywaniem,
sianiem, sadzeniem, drobnymi naprawami ogrodzenia, koszeniem trawników a w
końcu odpoczynkiem na leżakach ustawionych z tyłu budynku gospodarczego. Tu
nikt nas nie widzi i my nie widzimy nikogo. Jest tylko ogród, radosne psy i las
w oddali, który zasyła nam swe wonne tchnienia, ptaszęce śpiewy i wiosenne
kolory. Z tego płynie spokój, nadzieja i zwyczajna radość życia. Wiosna działa
cuda. Pomaga odrodzić się naturze, której wszak i my jesteśmy częścią. Daje
siłę. Pozwala poczuć, co jest i będzie ważne, co prawdziwe i namacalne.
I chcemy wierzyć, iż nadal tak będzie…
Pozdrawiamy Was z wiosennego Jaworowa, życząc zdrowych i
spokojnych Świąt!:-)
Będzie Olu. Przecież JEST.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie rozśmieszyła uformowana, pełna nadziei grupa spacerowa :DDD
Mają duże podwórko, wyszaleją się. Kleszczy faktycznie sporo. Obroże pomagają, ale i tak trzeba wybierać potem kleszcze. Z takich futer jak twoje, to trwa zapewne. Spokojnego, słonecznego dnia :)U nas też fajnie i wiosennie.
Będzie i jest - tak Aniu, ufać swemu sercu i rozsądkowi, to pomoże.
UsuńPsia grupa spacerowa bardzo sugestywnie potrafi dawać do zrozumienia jakie są jej pragnienia i potrzeby!
Po ostatnim spacerze ( to chyba już ponad tydzien temu)łaziły po psach dziesiatki malutkich kleszczy. Co dostrzegliśmy, to zdjeliśmy, ale w tak gęstej sierści jak u naszych psów nie da sie wypatrzeć wszystkiego.Niestety, kleszcze pojawiaja sie takze w ogrodzie, dlatego staramy sie kosić nisko trawę żeby nie miały na czym sie utrzymać. Cóz! Nie ma rózy bez kolców - ciepło budzi do zycia wszystko, i rosliny i pasożyty.
Serdeczne pozdrowienia wiosenne ślę Ci Aniu!:-)
Zły to czas - fakt. Wierzymy jednak, że to czas przejściowy. Będzie dobrze. Lasom może potrzeba takiego chwilowego odpoczynku. Chociaż jak Piszesz szykuje dla nas niezbyt miłą niespodziankę w postaci kleszczy.
OdpowiedzUsuńWażne, że Ty i Cezary macie siebie, no i te radosne sierściuszki,które dają tyle bezwarunkowej miłości. Fajnie, że robi się ciepło i możecie przy pracach ogrodowych choć na chwilę zapomnieć o tym co nas teraz otacza. A ja od czasu do czasu korzystam z mojej "ścieżki zdrowia" całe 20m z balkonem włącznie. Wyjście po zakupy parę kroków od domu to cała logistyka, maseczka, rękawice... Kochani jeszcze raz życzę zdrowia i ciepła.
Tak, nie jest to łatwy czas, ale wierzę, że każdy z nas może znaleźć sposób na przetrwanie, na ocalenie w sobie siły, wiary w lepsze jutro.
UsuńTak, lasom i przyrodzie przydaje sie ten czas wyludnienia. Trzeba starać sie widzieć plusy w tej trudnej sytuacji, to pomaga.
Piesunie dają nam radość, miłosć, uśmiech, oderwanie od trosk.Są jak takie magiczne iskiereczki, które skutecznie rozjaśniają cienie niepokojów i zwątpień.Dlatego też pokazuję tu ich zdjecia, żeby ktos patrząc na nei też sie uśmiechnął!:-)
Oleńko, ściskam cie serdecznie i zasyłam moc życzliwosci od nas obojga!*
Czasem czlowiek ma wrazenie, ze wszystko sprzysieglo sie przeciwko niemu, nawet las, ktory broni sie przed czlowiekiem skuteczna bronia w postaci armii kleszczy. Poszlabym dalej w swoich przemysleniach, ze natura karze czlowieka za wszystkie jego grzechy przeciwko niej. Zsyla na ludzkosc wirusa, trzebi populacje, kaze sie zastanowic. Ona swietnie sobie bez nas poradzi, my bez niej na pewno nie. Przez czas swiatowej kwarantanny bardzo poprawila sie jakosc powietrza, samoloty nie lataja, auta nie jezdza w takich ilosciach jak przedtem, statki nie plywaja, fabryki nie produkuja spalin i odpadow. W Wenecji nagle widac dno kanalow, z miast znikaja smogi. Wystarczylo kilka tygodni.
OdpowiedzUsuńAle czlowiek, samozwanczy pan planety, wroci do starych nawykow, bo liczy sie pieniadz, zarobek.
Spokojnych swiat!
Tak, rzeczywiscie ma sie niekiedy wrażenie, że naturze potrzebna była obecna sytuacja by mogła odpocząc od nas, wzmocnić sie przed kolejną falą deptania, niszczenia i zatruwania. W ogóle ma sie wrażenie, że to wszystko jest po coś. Coraz wiecej pojawia sie pytań bez odpowiedzi...
UsuńSerdeczne usciski zasyłam Ci Aniu!*
Kiedy tak patrzę na to wszystko wokół z balkonu, zazdroszczę pilotom samolotów, że mogą w bezpiecznej odległości od epidemii latać i oglądać nie martwiąc się niczym. Jak przelatuje kolejny samolot nad nami, pewnie jego pilot ma w głowie spokój. Tak to sobie wyobrażam.
OdpowiedzUsuńTak, samoloty i ptaki unoszą sie wysoko ponad tym wszystkim, co nas na co dzień trapi i osacza. Czy widzą i rozumieja przez to wiecej? Bo zdaje mi się, że my ludzie tu na dole, pogrążeni w lękach i obecnej dość klaustrofobicznej sytuacji przestajemy umieć widzieć, kurczymy sie, kulimy, stajemy bezwolni i bezradni.A teraz moim zdaniem, bardziej niz kiedykolwiek przedtem trzeba starać się odnaleźć w sobie siłe i niezależnosć myślenia. Zauważać i wzmacniać to, co nadal przynosi spokój i dobro.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Anno!
Misia najpiękniejsza 🤍🤍🤍 Zdrowych i spokojnych Świąt!
OdpowiedzUsuńPS. Mówię to ja jedząc chleb z Waszym dżemikiem bzowym 💜
Też myslę, że Misia usmiecha sie najładniej ze wszystkich naszych psów!:-)
UsuńFajnie, że masz jeszcze dżemik!:-)
Smacznych i zdrowych Świat Kocurku zyczymy Tobie i Twym najbliższym!*♥
Ależ mi fajnie popatrzeć na takie zdjęcia, mogę się łatwo rozmarzyć. Wierzę, że będzie dobrze. Czasami z tęsknoty za bliskimi uronię łzy, ale wierzę, że będzie dobrze. W tym roku ptaki za moim blokiem śpiewają, jak nie słyszałam od wielu lat. Niby to Kosy, ależ miło mi się słucha tej orkiestry. Mój Timmi troszku płacze, że nie może iść do parku, ale również szybko zmienia mu się nastrój, jak się z nim pobawimy. Jego radość, to i nasza radość. :) Uwielbiam patrzeć na Wasze pieski, takie szczęśliwe, zgrane, prześliczne. Pozdrawiam serdecznie, dziękuję i życzę spokojnych, zdrowych i mimo wszystko świąt pełnych dobra. Uściski. <3 :)))
OdpowiedzUsuńAgnieszko, będzie dobrze, o ile będziemy umieli zachować w sobie siłe, ocalic najwazniejsze wartosci, umieć okazywać uczucia i dzielic sie nimi z innymi, dając im z siebie to, co mamy najlepszego.
UsuńMyślę, że pieskom najbardziej zalezy na wspólnej zabawie, na byciu razem w komitywie i bliskości. To mają i mieć będą, niezależnie od wszelkich zakazów i złych czasów. Kochajmy nasze pieski, kochajmy wiosnę!
Wszystkiego dobrego, Agnieszko!♥
Nigdy nie patrzyłam na kleszcze jako na potencjalne zagrożenie, ot, są, zawsze były, nosiliśmy ślady po ich ukąszeniach, wybierałam je z psiej sierści czasami małe jeszcze, czasami opite krwią, a czasami same wypadały na podłogę; do czasu; w niedzielę wróciliśmy z Pogórza, a w poniedziałek Mima osowiała i smutna patrzyła na nas, widać, że coś ją gnębiło; pewnie niestrawność, bo wygrzebała z ziemi karczownika i odgryzła mu głowę, a może ta sarnia noga, a właściwie stara kość z raciczką, co ją oprawiała w trawie zaszkodziła jej; w nocy gorączka, rankiem zauważyłam krew w siuśkach, do licha, coś z nerkami; szybko umówiłam wizytę u weta, pobrali krew i ... babeszjoza, odkleszczowe pioruństwo; a zatem kroplówki, zastrzyki, przez trzy dni, dziś już lepiej; szybko zareagowałam, wątroba i nerki nieuszkodzone na szczęście; uważaj Olu na kleszcze, bo ponoć u nas zainfekowane, przekazują chorobę swoim żywicielom; no i jest to drogie leczenie, ale jak tu zostawić psa bez pomocy; sama wróciłam z Pogórza z 3 ukąszeniami, na szczęście czerwone zaognienia już przygasły, ale przydałoby się zrobić badanie; widzisz, tyle lat przeżyłam z kleszczami, aż tu taka niespodzianka; jestem w domu, przygotowuję co-nieco na święta, trochę odpoczywam i tęsknię za Pogórzem, bardzo! spokojnych Świąt Wam życzę i pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOkropne to, co przydarzyło sie Twojej Mimie. Słyszałam, że babeszjoza to straszna choroba odkleszczowa, ale nigdy nie miałam z nią jeszcze do czynienia.T Biedna Mima, ale sie biedulka nacierpiała...rzeba zatem robic wszystko by chronic psy.Wiosną kleszczy najwiecej. A latem, szczególnie gdy jest sucho i gorąco prawie ich nie ma, bo wysychaja na krzakach w próznym oczekiwaniu na żywicieli. Aby wiec do lata. Miejmy nadzieję, że wtedy będzie juz normalniej i bezpieczniej pod każdym względem.
UsuńPozdrawiamy Cię bezpiecznie sąsiadko i wszystkiego dobrego zyczymy Tobie, Twym bliskim i drogim Ci zwierzaczkom domowym!*
Z przyjemnością przeczytałam Twoje pisanie Olu:) Z każdego słowa, z każdego zdjęcia spłynęła na mnie łagodność i spokój. Piekne to wszystko. Czytając odniosłam wrażenie, że słyszę cichutki śmiech Dzwoneczka, wróżki z disnejowskich bajek.
OdpowiedzUsuńZachwyciły mnie zdjęcia tych leśnych kwiatków różnistych, już chciałam Cię zapytać jak się nazywają, ale wszystko napisałaś:)
Przymykam oczy i czuję ten zapach wiosennej ziemi, rozkwitającej zieleni, zapach dymu z komina (?), słyszę szczekanie i powarkiwanie dokazujacych piesów, szczęk gospodarskich narzędzi...
Czas przynosi odpowiedzi na wiele pytań, tak jak napisałaś, ale niektóre pozostawia bez odpowiedzi. Mówię sobie wtedy, że może to dobrze, że ich nie znam, że może czasem lepiej nie wiedzieć.
Dziękuję Ci Olu, za ten pełen spokoju i łagodności post:-)*
Pozdrawiam serdecznie, a do lasu, to może dobrze, że nie można. Wzdrygnęlam się na myśl o zatrzęsieniu kleszczy. Brrr!!
Bardzo sie cieszę Marytko, że tak pozytywnie odebrałaś ten tekst. Pisałam go będą właśnie w stanie spokojnej łagodności, usmiechajac się, spoglądajac przez okno na coraz wyrazistszą zieleń, na błękitne niebo, na psy wylegujące sie w porannym słoncu na trawniku pełnym stokrotek, na tę dotykalną, kojącą duszę prawdziwość wiosennej rzeczywistosci. Ech, bardzo cenię takie chwile, gdy nic w sercu nie gniecie, gdy odpływają gdzieś w niebyt niepokoje. Dlatego robie wszystko by to trwało jak najdłużej, powtarzało sie.
UsuńTak, dobrze czułas zapach dymu z komina. Wszak codziennie w nim palimy, bo wieczory nadal chłodne a poza tym, jeśli chcemy mieć ciepłą wodę do mycia, to przez cały rok trzeba w piecu palić.
Tak, czas przynosi odpowiedzi na wiele pytań. Może nie na wszystkie a moze i na wszystkie, tylko my nie potrafimy zauważyć albo zrozumieć tych odpowiedzi. Moze jest tez tak, że lepiej tych odpowiedzi nie znać. Nieraz milczenie lepsze jest niz wszystkie słowa.
Od wczoraj świat za oknem jeszcze bardziej pozieleniał. Ech, maleńkie cuda sie dzieją bezustannie. Tylko patrzeć i chłonąc je całą sobą. I czerpac z tego uśmiech, spokój, nadzieję.
A co do kleszczy, to wolę mysleć, że niechodzenie do lasu jest spowodowane właśnie ich obecnoscią a nie narzuconymi zakazami.Moja buntownicza natura buntuje sie przeciw nonsensom i radzi sobie po swojemu, własne powody do czynienia albo nieczynienia czegoś wynajdujac. Latem kleszczy na pewno będzie mniej z powodu suszy. mam nadzieje, że wszelkie inne paskudztwo też wyginie jakby go nigdy nie było (a moze nie ma?!):-)
Uśmiech pogodny zasyłam Ci Marytko i życzenia wszelkiego dobra!:-)*
Wszystko ma swój globalny sens i cel tylko z naszej pozycji widzimy tylko tak maleńki wycinek, ze nie ogarniamy większości. Czasem po czasie się dowiadujemy a czasem nie ale ja wierzę, że wszechświat nie traci energii na niepotrzebne i bezsensowne. Pięknie zapraszacie las do Was, żyjecie z nim w przyjaźni. Co zapachy, widoki, smaki teraz wokół, jakby więcej czasu na delektowanie.
OdpowiedzUsuńAno właśnie! Wszystko ma jakis sens, tylko nie zawsze potrafimy go dostrzeć w danym położeniu, w danej chwili. Prędzej czy później pewne rzeczy stana sie dla nas jasne a póki co trzeba żyć, cieszac sie tym, ze zyjemy, że jest wiosna, zieleń, ptaki, słońce, powietrze, niebo. Nadal mozemy to widzieć, przezywać, byc tego częścią. To komuś moze sie wydawać mało, ale to przecież duzo.
UsuńGorące uściski i życzliwe mysli zasyłamy Ci, Krystynko droga!*
A wirus Wam nie podskoczy tam na górkę, dlatego prawie go nie ma w Twoich postach. Jaka to ulga widzieć, że u Was normalnie i zwyczajnie.
UsuńTeż myślę, że nie podskoczy. Górki oczywiscie przeszkadzają, ale przede wszystkim przeszkodą jest nasze nastawienie do niego (czasem mi sie zdaje, że im więcej sie o nim pisze i mówi, tym bardziej on istnieje i pęcznieje)! Bronimy sie tym naszym zwyczajnym zyciem oraz mocą wiosny. I mamy nadzieję, że to wystarczy, czego i Tobie Krystynko z całego serca zyczymy!:-)
UsuńWiesz Oleńko, mnie na wiele pytań i przeróżnych zdarzeń w moim życiu - odpowiedzi przychodzą własnie teraz. Mam wrażenie, że przez jakiś czas wszystko toczyło się ta, bym w tym czasie była własnie tu . Dlatego jedną z lekcji jaką teraz dostajemy - dla mnie jest to, by przyjmowac wszystko , "jak leci," bo to wszystko po coś jest... a odpowiedź nadejdzie, prędzej czy później, ale nadejdzie. Ściskam Kochani serdecznie
OdpowiedzUsuńTak, Gabrysiu. Odpowiedzi pojawiają sie cały czas. Czasem jest ich wiecej, czasem mniej. Niekiedy nie potrafimy ich zauważyc, pojać, ale przecież są, przychodzą, będą, wyłonią sie z mgły. Póki co trzymajmy sie tego, co daje nam jakieś oparcie i spokój, co pozwala zachować w sobie usmiech i nadzieję a przede wszystkim zdrowie.
UsuńMy też ściskamy Cię serdecznie, wszystkiego dobrego zycząc Wam obojgu na teraz i na potem!:-)*
Piękne i trafne porównanie z wyspą, ja się podobnie czuję krzątając się po domowych, czy ogrodowych zakątkach. Wiosna cudnie się rozwija, niech chociaż ona da nam nieco radości w te trudne czasy... Pozdrawiam cieplutko! ;)
OdpowiedzUsuńZdaje mi sie Maksie, że w tych dziwnych czasach każdy musi znaleźć sobie jakaś wyspę. Najlepiej w sobie. Ocalic tam dobro, spokój, ufnosć i nadzieję. A do tego po prostu umieć cieszyc sie czymkolwiek, chociażby wiosennym trelem ptaków. Życie składa sie wszak z chwil i drobiazgów.
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie!:-)
Wiosna o której piszesz, przyszła do nas wczoraj :-) i też się na nią raduję. Jakby kolano i bark mniej zaczęły boleć.
OdpowiedzUsuńKleszczy też się obawiam, nawet bardzo. U nas są nie tylko w lesie, nawet w tej wysokiej trawie, bez lasu. Psa naszej znajomej, z ledwością uratowano. Żyje ale nie widzi i już zawsze będzie miał kłopoty z nerkami. Kupiliśmy jedną obrożę dla Coco- bo cena jest powalająca. Kudełkowi dajemy krople, ale one też nie sa wcale tanie.
Ciepło, wygrzanie sie w słonku bardzo pomaga na bóle reumatyczne, ale z drugiej strony pojawiaja sie bóle po ciezkiej robocie i zakwasy.Bo jak jest pogoda, to robić sie chce!:-)
UsuńTak, zakleszczowienie jest straszne, z roku na rok jakby większe. My mamy specyfiki do psikania na psy, ale na kleszcze nie ma mocnych.
Pozdrawiam Cię serdecznie, Grażynko!:-)
I to jest właśnie plus mieszkania na odludziu.
OdpowiedzUsuńZdrowych i spokojnych Świąt Wam życzę :)
Zawsze lubiliśmy nasze odludzie a teraz jakby bardziej!:-)
UsuńDziekujemy za życzenia i wszystkiego dobrego życzymy Ci Lidko!:-)
Psiaki są cudne i widać, że jest im u Was dobrze ! Wiosna jest taką porą radości i budzącego się życia, choć w tym roku trochę przyćmił tą radość pewien malutki wirus. Taki mały, a narobił takiego zamieszania - czy to w mieście czy na wsi. Nie dajmy się mu ! Jeszcze będzie normalnie... Spokojnych Świąt !!!
OdpowiedzUsuńPsiaki są naszą radością!:-) I wiosna też przynosi radość, bo daje nową porcje siły i nadziei, oddala mysli od tego, co człowieka niepokoi. I tego trzeba sie trzymać.
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie Ulu i wszystkiego dobrego zyczymy!:-)
I ja do Was przyszłam i do tego lasu. Bo tu tak pięknie i romantycznie.
OdpowiedzUsuńI pozostawiam życzenia Zdrowia, Usmiechu, Radości i Nadziei na te świąteczne dni.
:-)
Las usmiecha sie do nas od rana, pachnie wspaniale, śpiewa ptaszęcymi głowami i obiecuje, że wszystko będzie dobrze.Trzeba mu wierzyć!
UsuńPozdrawiamy Cię przyjaźnie Stokrotko i wszystkiego dobrego życzymy na świateczny i na poswiąteczny czas!:-)
Piękna wiosna u Was Oleńko. Serdeczności ślę i jak wszyscy, czekam na normalność.
OdpowiedzUsuńWiosna wszędzie tam, gdzie przychodzi przynosi swoje pełne nadziei tchnienie i piękno. Nie dajmy sie zwątpieniom, złym tchnieniom i mocom. Piękno i dobro ponad wszystko!
UsuńPozdrawiamy Cie gorąco Basiu i wszystkiego dobrego zyczymy!:-)
Pięknie tam u Was Oleńko :). Tobie i Cezaremu życzę wszystkiego najlepszego w te nadchodzące Święta. Życzę spokoju i jeszcze raz spokoju . Buziaczki :)
OdpowiedzUsuńOj, pięknie, bo wiosennie. Taka ciepła, zielona wiosna to najlepszy lek na smutki i lęki.
UsuńWszystkiego dobrego życzymy Ci Mirko!:-)
Takie widoki cieszą serce.
OdpowiedzUsuńWiosennej radości i zdrowia dla wszystkich!
Tak, wiosenna zieleń i błękitne niebo to coś magicznego dla oczu i serc.
UsuńDziekuje za życzenia i pozdrawiam Cię ciepło, Jotko również wszystkiego dobrego życząc!:-)
Fajnie. Jest przestrzeń, psiska, wolne powietrze...
OdpowiedzUsuńTrzeba myśleć dobrze i żyć najlepiej jak się da, a będzie dobrze!
Pozdrowienia :)
Tak, Tupajo - wszystko to, co wymieniłaś powyżej pozwala życ normalniej, pomaga nie martwić sie o to, na co wszak nie mamy wpływu.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Budząca się do życia po zimie przyroda zawsze niesie nadzieję na lepsze jutro. Wspaniałe zdjęcia. Pozdrawiam Was cieplutko
OdpowiedzUsuń"Wiosna, cieplejszy wieje wiatr.
UsuńWiosna, znów nam ubyło lat
Wiosna, wiosna wkoło..." - tak śpiewali Skaldowie, i ta piosenka wcale się nie zestarzała.
Pozdrawiamy serdecznie, Karolinko!:-)
Przepiękne kadry, miło było poznać Wasze otoczenie i codziennie małe wielkie rzeczy. Życzę wszelkiego dobra, a przede wszystkim dużo zdrowia. Głaski dla piesków - iskierek szczęścia.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Lenko za życzliwe słowa. I ja także życzę Ci wszystkiego dobrego. Usmiech serdeczny przesyłam Ci o poranku!:-)
UsuńPiękne zdjęcia! Obserwuję i Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam!:-)
UsuńLas przyszedł bo las jest w nas... tylko ludzie o tym zapominają, odwykli, niszczą... A las jest tak blisko... w nas. Jak zawsze sielskie zdjęcia, które wprawiają mnie w sielski spokój. pozdrawiam kwietniowo!
OdpowiedzUsuńLas jest w nas, wszystko jest w nas, tylko trzeba to na powrót w sobie odnaleźć, ożywić, znaleźc w sobie i w naturze punkt oparcia, bo wszystko jest całością, bo jesteśmy jednym z wielu oczek w robionym na drutach swetrze wieczności.Gdy o tym zapominamy, pojawia sie poczucie zagubienia, osamotnienia i bezradności...
UsuńPogodnie pozdrawiam Cię Asiu w słoneczny, kwietniowy poranek!:-)
Ja zopoznieniem dochodzę do tych samych wnioskow co Ty Olu. Ja też biorę siłę i dużo radości z tego co mnie otacza. Ja to dobrze, ze kawałek własnego lasu zapewnia ptasie trele. Doceniam ogrodek gdzie ziola same sie wysiewają. Dopiero teraz koszmar dotarł do nas, zamaskowani ludzie, ktrzy trzymają duże dystanse między sobą to naprawdę przeraża. Cieszę się jak Ty z wlasnej przestrzeni i doceniam jak nigdy. Olu nie widzę zdjęć, jakby je ktoś usunął. Uściski przesylam:)
OdpowiedzUsuńTak, tak - własny kawałek ziemi, na której można robic to, co sie chce i cieszyc sie tą robotą, to prawdziwy skarb, nie tylko w czasach pandemii.Tutaj nei trzeba wdziewac tych niewygodnych, irytujących maseczek ani bać sie przechodniów o patrzeć na każdego podejrzliwie. Po prostu ma sie swój kawałek świata, gdzie wszystko toczy sie prawie po staremu.
UsuńMarylko, nie mam pojęcia, dlaczego nie widać tutaj zdjec.Pewnie to jakaś awaria ze strony bloggera.Pozostaje mi chyba tylko uzbroic sie w cierpliwosc i czekać kiedy to naprawią.
Ściskam Cie mocno i duzo ciepła mego serca zasyłam!:-)*
Zdjęcia zniknęły!!!
OdpowiedzUsuńTo chyba jakaś awaria ze strony bloggera. Jakiś wirus blogowy może? Ja niczego w ustawieniach nie zmieniałam. Pozostaje czekać aż naprawią ten błąd i znowu wszystko będzie ok.Mam nadzieje, że stanie sie to wkrótce!
UsuńUściski serdeczne ślę Kocurku!:-)*