Grudzień to słodko-gorzki
miesiąc i w zależności od tego, co dzieje się w naszych sercach i głowach raz
dominuje w nim gorycz a raz słodycz…Raz smutek, ból i tęsknota a raz uśmiech,
radość i nadzieja… Raz słowa kojące i rozgrzewające jak promień słońca a raz chłodne i ostre jak igiełki mrozu…Jak w życiu, bo mam wrażenie, iż ostatni miesiąc roku jest kwintesencją ludzkiego
żywota, losem człowieczym w pigułce, mikrokosmosem uczuć i emocji o różnym
zabarwieniu i nasileniu…
Grudzień to taki
miesiąc, gdzie ludzie chcą dzielić się swoją radością, zarażać nią, rozsiewać
wokół dobre, anielskie prawie fluidy niczym niebieściutkie, pełne uroku
niezapominajki. Myślą o sobie ciepło, tęsknią za sobą, ślą kartki z życzeniami,
telefonują, piszą maile a jeśli mogą spotykają się nareszcie. To także miesiąc,
gdy chce się obdarowywać wzajemnie. Sprawiać bliskim, przyjaciołom i serdecznym
znajomym miłe niespodzianki, dając tym samym znak, iż zależy nam na sobie, że
raduje nas, iż można kogoś czymkolwiek ucieszyć. To nie musi być nic wielkiego.
Drobiazg, w którym zawarta jest cząstka serca, dobrych intencji czy też kawałek
ważnych, łączących ludzi wspomnień…
Grudzień to także
czas wspominania tych, którzy odeszli na zawsze i dlatego nigdy już nie podzielą się z
nami opłatkiem. A ich brak i związana z tym tęsknota są niczym niemożliwa do
wyjęcia z serca drzazga, która mimo upływu czasu wciąż sprawia ból, podczas gdy
inne zmysły mocno przytępia. Uczucie utraty i samotności bywa najważniejszym
gościem przy świątecznym stole. Wielu osobom
grudniowe święta kojarzą się z samotnością tym wyraźniejszą, im więcej widzi
się pogodnych, beztroskich ludzi celebrujących wigilię w serdecznym gronie
rodzinnym, mających przy sobie kogoś, komu na nich naprawdę zależy,
niedotkniętych jeszcze żalem i bólem nieuleczalnej choroby czy utraty a może po
prostu umiejących sobie jakoś radzić z tymi trudnymi sytuacjami oraz uczuciami?
Do tego zewsząd napadają człowieka nachalne, świąteczne reklamy. A im więcej
widzi się tych reklam z Mikołajami, bombkami,
wręczającymi sobie prezenty życzliwymi osobami, gdzie w tle ktoś nuci radośnie
kolędy a gwiazdki na choinkach lśnią jak prawdziwe, tym większe jest w
człowieku poczucie osaczenia nimi, niemożliwości ucieczki przed tą obowiązującą
radością, wyłamania się z fali pozytywnych wzruszeń i emocji, bycia prawdziwym
w odczuciu pustki i beznadziei. I pojawiają się trwożne myśli, że oto znowu idą
święta, jak zawsze od tej porze roku, choć czasem lepiej może żeby nie szły a
zatrzymały się w miejscu gdzieś tam w krainie baśni i dzieciństwa, w czasie
niedotkniętym jeszcze lękiem, żalem, goryczą i bólem…
Piekłam kilka
dni temu urodzinowo - świąteczne serduszka piernikowe dla mojej córki. To jej
ukochane od zawsze, kojarzące się z grudniowymi okazjami ciasteczka. Pachnące
goździkami, cynamonem, czekoladą i wanilią. Chrupiące, cieniutkie, delikatne,
niezbyt słodkie a nawet leciutko gorzkawe poprzez dodatek ciemnego kakao i kawy
rozpuszczalnej. Kiedyś, gdy moja córcia była mała, wycinanie foremkami
przeróżnych kształtów pierniczków a potem zdobienie ich kolorowym lukrem
stanowiło naszą stałą, domową, przedświąteczną tradycję. Było okazją do
wspólnej zabawy, snucia baśniowych opowieści, śpiewania kolęd albo innych,
pasujących do tych chwil piosenek. Jak choćby kołysanki opowiadającej o królu,
paziu i królewnie…
Był sobie król, był sobie paź
i była też królewna
Żyli wśród róż, nie znali
burz, rzecz najzupełniej pewna
Kochał ją król, kochał ją
paź, kochali ją oboje.
I ona też kochała ich, kochali się we troje
I ona też kochała ich, kochali się we troje
Lecz srogi los, okrutna
śmierć w udziale im przypadła,
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.
Lecz żeby ci nie było żal
dziecino ukochana,
Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana…
Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana…
Kiedyś
tę samą kołysankę śpiewała mi Mama. I tak ja, jak i moja córeczka zawsze
niepokoiłyśmy się dramatycznym zakończeniem piosenki. Nie chciałyśmy się
pogodzić z tym, że bohaterowie tej opowieści zginęli tak bezsensownie, tak
banalnie, ot, po prostu zjedzeni przez kogoś…Na nic nam była ta pociecha, że
skoro byli zrobieni z lukru, piernika i marcepana, to ich przeznaczenie było z
góry wiadome. A przecież byli pełni uczuć. A przecież byli razem tacy
szczęśliwi. A baśnie powinny kończyć się dobrze. Jednak ta baśń w prostych
słowach opowiadała o tym, czym tak naprawdę jest prawdziwe życie i jaką my wszyscy
odgrywamy w nim rolę. Jesteśmy zaledwie figurkami ulepionymi ze słodkiej,
nietrwałej masy. Niczym więcej, choć czasem zdaje się nam, że tak jesteśmy
ważni, niezastąpieni, silni i niezłomni. Jednak prędzej czy później ktoś nas
zje. Znikniemy w brzuchu jakiegoś łakomczucha-wszystkożercy. Tak jak było przeznaczone.
Lecz nie warto się smucić, wszak los bezustannie lepi nowe, słodkie figurki.
- I
znowu idą święta i narodzi się niewinna Boża Dziecina, która w przyśpieszonym tempie
dorośnie i już na wiosnę zostanie ukrzyżowana - wzdycham spoglądając ze
współczuciem na leżącego w stajence, być może świadomego swej przyszłości Jezuska…
Tym
niemniej człowiek potrzebuje w życiu radości, pociechy i nadziei. Zapomnienia o
tym, co bolało i jeszcze nie raz zaboli. Wydźwignięcia się z obezwładniającego uczucia
beznadziei. Zastrzyku nowej energii i koloru. Najtrudniej zawsze jest zacząć
coś robić, ale gdy się to stanie, wówczas działa się już siłą rozpędu. A
wówczas dzieją się generalne porządki w domu, remonty, przemeblowywania, zakupy,
pakowanie prezentów, robienie ozdób świątecznych, strojenie choinki a w końcu
także przygotowywanie ciasta piernikowego, wykrawanie foremką różnych kształtów
ciasteczek a potem pieczenie.
Tworzenie
pierników to bardzo miła, niemęcząca, wielogodzinna czynność przyjemnie zajmująca
dłonie i umysł. Na dodatek jeszcze przez kilka dni po piernikowym wypiekaniu
unoszą się w całym domu upojne, korzenne, cudownie kojarzące się z dzieciństwem a
więc nastrajające pozytywnie aromaty. Warto
więc zrobić sobie własne pierniczki. Ożywić serce.
Przez
kilka godzin tworzy się górę przepysznych ciasteczek, do których nie umywają
się, rzecz jasna, te sklepowe. Pierniczki można doprawić po swojemu,
przyozdobić, spakować i np. wysłać komuś w podarunku albo przechowywać w
szczelnej puszce i wydobyć je z niej dopiero na święta by napełniły dom
wspaniałym zapachem i obudziły choć trochę upragnionej, świątecznej magii.
Oto przepis na moje pierniczki, który nieco
zmieniam i udoskonalam co roku:
1. Rozpuszczam w rondlu margarynę.
2. Dodaję do niej ¼ szklanki mleka oraz szklankę cukru.
3. Dosypuję dwie duże łyżki ciemnego kakao, torebkę gotowej przyprawy
piernikowej, opakowanie cukru waniliowego, łyżkę prawdziwej kawy
rozpuszczalnej, szczyptę soli.
4. Mieszam tę masę dokładnie aż do rozpuszczenia i połączenia się
wszystkich składników.
5. Odstawiam piernikową masę w chłodne miejsce do zupełnego przestudzenia.
6. Dodaję do niej dwa jajka i łyżeczkę proszku do pieczenia. Mieszam
dobrze.
7. Dosypuję powoli tyle mąki aż masa całkiem zgęstnieje i będzie wyglądać
jak ciemnobrązowa, plastyczna glina.
8. Na stolnicy posypanej mąką rozwałkowuję ciasto piernikowe na cieniutki
placek.
9. Wykrawam foremką pierniki (jeśli nie macie gotowych foremek można je
sobie zrobić z kartonu i przykładać do ciasta obrysowując je dookoła nożem)
10. Piekę na pergaminie przez ok. 15 minut, przyrumieniając ciasteczka z
obu stron. Z tej ilości ciasta wychodzi kilka dużych blach pierniczków.
11. Upieczone i ostudzone można przyozdobić lukrem, orzeszkami, kolorową
posypką, czekoladą, czym kto tam lubi. Ja wolę takie bez niczego, nieco
wytrawne w smaku, ale pyszne.
I jeszcze na koniec moje niezapominajkowe,
letnie wspomnienie, które w przedziwny sposób łączy mi się z zimowym, słodkim
zapachem pierników…
…Ponad
trzydzieści lat temu wybrałyśmy się z Mamą na przechadzkę po lesie położonym w
pobliżu naszego nowego domu. Szłyśmy sobie raźno niczym dwie pełne energii i
pogody ducha dziewczyny, dwie najlepsze przyjaciółki. Zagadane, rozśpiewane,
zachwycone bujną zielenią i zapachami lasu przemierzałyśmy nieznane nam okolice.
W pewnym momencie odkryłyśmy w głębi leśnych ostępów pełną błękitu, niezwykłą
polankę, porośniętą gęsto dorodnymi niezapominajkami. Nigdy wcześniej tam nie
byłyśmy i nigdy też później nie udało nam się w to pełne uroku miejsce trafić.
Zaskoczone i olśnione tym cudownym odkryciem zapragnęłyśmy posadzić choć jedną
z tych niebieskich roślinek w naszym małym ogródku. Udało nam się gołymi rękami
wykopać ostrożnie mały, niezapominajkowy krzaczek a potem zasadzić go tuż przy
domu rodzinnym. Pięknie się przyjął a co roku coraz bardziej rozrastał, rozsiewał aż w
końcu, po latach nasz ogródek zaczął przypominać tamtą leśną, błękitną polanę.
A ulubionym kolorem mojej Mamy były zawsze wszelkie odcienie niebieskiego.
Dlatego widok niezapominajkowego ogródka bardzo cieszył jej oczy nawet wtedy, a
może zwłaszcza wtedy, gdy już była bardzo chora. Od kilku lat nie ma już mojej
ukochanej Mamy, natomiast niezapominajki jak gdyby nigdy nic kwitną co roku przypominając o czasach, gdy młode, beztroskie i szczęśliwe wędrowałyśmy razem
lasami…
Z tego niezapominajkowego wspomnienia zwierzyłam
się Basi Wójcik na jej blogu (http://5porroku.blogspot.com/2019/12/kazda-szanujaca-sie-gospodyni-miaa.html), gdy zapytała swych czytelników o to, z jakimi
kwiatkami się utożsamiają, które z czym ważnym im się kojarzą. Napisałam o
niezapominajkach, skromnych i delikatnych, a jednak pełnych siły przetrwania, wiernych
i wytrzymałych, a przy tym niosących w sobie pamięć o najpiękniejszych
chwilach, o najważniejszych wzruszeniach i uczuciach…
Kochana Basia,
w której sercu moje wspomnienie uruchomiło lawinę jej własnych wspomnień
obdarowała mnie uroczym Aniołem niezapominajkowym, wymalowanym przez nią z
czułością na plastrze kory brzozowej. Patrzę teraz w serdeczne, błękitne oczy tego
Anioła i uśmiecham się wzruszona, przypominając sobie brązowe, ciepłe
spojrzenie Mamy. A w całym domu wciąż unosi się słodko – gorzki zapach
pierników…
Wyściskowuję Cię, wycałowuję z całego serca za ten post!:-) Wszystko jest tak jak napisałaś, też tak odbieram ten miesiąc, z wyjątkiem niezapominajek, bo one z innym czasem w moim życiu mocno się kojarzą. Tą piosenkę też spiewała mi mama, a ja nie mogłam pogodzić się z losem jej czyli piosenki bohaterów, a potem ja też śpiewałam ją mojemu dziecku.
OdpowiedzUsuńAnioł od Basi z serca dany, ciepło patrzy modrymi oczami:-) Takie prezenty są najmilsze! I takie długo z nami pozostają.
Bardzo lubię pierniczki, bardzo nie lubię pieczenia. Jestem pieczeniowym antytalentem. No to pozostają kupne pierniki. A co tam, wiem, że te domowe lepsze, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma:-))
Serdecznie pozdrawiam miłego dnia życząc:-)*
I ja Cię wyściskowuję serdecznie Marytko, oddychajac z ulgą, że ktoś odbiera ten miesiąc podobnie do mnie, że nie jestem sama w tym odczuciu a przez to jakaś "dziwna"!:-)Dziękuję Ci, że o tym napisałaś, kochana dziewczyno!:-)*
UsuńP.S.
Wybacz, dziś nie napiszę wiecej, bo jestem troche przeziębiona i po prostu nie mam siły.
Oleńko, trzymaj się ciepłej herbatki, bamboszków, kocyka i Cezarowych objęć. To taki żelazny zestaw zdrowieniowy:-) No i jeszcze Wasze ziołowe naleweczki na zdrowotność:-)
UsuńI tak jak któraś z czytaczek napisała, kurteczka ciepła przy porannym wypuszczaniu piesków na siusiu, a nie koszula nocna. A ja dodam jeszcze, że dresy i skardepki znaczy się skarpety ciepłe, a nie gołe i bose nóżki!
Sciskam, tulę, ciepłe myśli posyłam:-)***
P.S.
UsuńI jeszcze coś. Niedługo Twoje i moje urodziny, a także były lub będą urodziny wielu Twoich czytaczek, Oluś. Tak więc życzę nam wszystkim grudniowym tego co dla nas, dla każdej z nas najlepsze! Niech się spełni to, co wymarzone, niech zapuka do naszych drzwi to, co wyczekiwane!:-)***
Dziękuje Ci kochana Marytko za tyle życzliwych, ciepłych słów.Biorę to ciepło i otulam sie w nie dodatkowo, poza grubym golfikiem oraz skarpetami, które już na sobie mam (albowiem mądry Polak po szkodzie!). Oboje nas z Cezarym meczy ten sam wirus. Kręci w nosie i wierci sie w nim niby natrętna rodzina pcheł!:-) Oczywiscie kurujemy sie naszymi zdrowotnymi wyrobami, a dzieki nim nie padamy, ale działamy, robimy co jest do zrobienia.
UsuńA co do urodzin, to dziekuje Ci miła dziewczyno za serdeczną pamiec i życzenia dla mnie i innych czytelniczek tego bloga! Wprawdzie ja już urodziny miałam ósmego grudnia(a nawet wczoraj imieniny:-) ale wdzieczna jestem za każdą życzliwosc i dobroć, które do mnie płyną przez cały grudzień i resztę roku.
Życzę Ci Marytko droga zdrowia, siły i pogody ducha i wielu dobrych chwil wartych wspominania i usmiechania sie do nich!:-)***
Auć, auć! Ale już mnie nie dziwi to, że pomyliłam osiem z osiemnaście? W końcu dzisiaj mamy trzynastego i piątek! Ojej, no na coś muszę zrzucić winę za moje gapiostwo:-))
UsuńBuziam imieninowo***
Chciałam z piękną emotikonką serduszka i buźki, ale mój "smarkfon" odmówił wysłania komentarza:-(
Oluuuś! Dziękuję za życzenia kochana!* Zakręcił mną juź dzisiaj parę razy ten dzień. Zmykam, bo juź mnie za dużo. Przepraszam***
UsuńMarytko droga, ściskam Cię serdecznie i tkliwie, jak zawsze ciesząc sie z Twojej obecnosci tutaj. Taka z Ciebie dobra, przyjazna dusza. Nigdy nie jest Ciebie za duzo!***♥
UsuńAch te grudnie, coraz ich więcej za nami. Nie ma już z tylu ważnych, bliskich osób, a Wigilie już nigdy nie będą takie jak kiedyś. Zresztą nic nie jest takie, bo nic dwa razy sia nie zdarza przecież :)
OdpowiedzUsuńGrudzień dla mnie zwykle przyspiesza w zawrotnym tempie i nie pozwala na nostalgię, aż dotoczy się do Świąt, kiedy mam trochę więcej czasu, na wspomnienia, na radości, na spotkania. U mnie w domu nie piekło się pierników, w sumie to nie wiem dlaczego, bo Mama była mistrzynią wypieków wszelakich. I ja kontynuuję tradycję niepieczenia ;)- piernik piekę już tylko na Święta. Ale za to co się wyśpiewam w grudniu, to moje - właśnie zaraz mam próbę, jutro koncert z nagraniem dla TV, podobnie w przyszłym tygodniu, a i zaraz w nowym roku dwa kolejne. Dziękuję Ci Olu za przypomnienie tej piosenki, pamiętam swój dziecięcy smutek z powodu zjedzonej królewny i pazia i króla....
Grudniowo - swiąteczno - piernikowe pozdrowienia ślę :)
Cieszę się Andziu, że masz dużo okazji do śpiewania, że Twoja pasja i zawód zbiegaja sie w jedno dajac Ci poczucie spełnienia, radosci i sensu.
UsuńChętnie bym posłuchała kołysanki o królu, paziu i królewnie w Twoim wykonaniu!:-)
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie!:-)*
Gwoli ścisłości to śpiewanie jest moim dodatkowym zajęciem, czy też pracą, bo tak też można ująć. Wiekszość dnia zajmuję się czyms zupełnie innym... Przyznam się, że trochę "zazdroszczę" Ci Olu tego czasu, który masz, choćby na pieczenie światecznych pierników ;) I na celebrowanie życia w zaciszu, z dala od pośpiechu, zgiełku miasta, i tego co trzeba zrobić, a nie chce się robić, co często przydarza się w pracy. Śpiewanie to odskocznia i radość, jakkolwiek też zajmująca wiele godzin. W domu też się nie obijam, sama wiesz - stado... Dużo tego wszystkiego i czasem chciałabym już odpocząć.
UsuńNucę sobie teraz wysyłając do Ciebie wirtualnie alikwoty...
Czas, to dziwna rzecz. Raz zdaje sie z gumy a raz pozbawiony jest wszelkiej rozciagliwosci. Wciąz sie na cos czeka, coś odkłada, przed czymś ucieka, czegoś jest za duzo a czegos za mało, prawie nigdy w sam raz...
UsuńPrawie słyszę Twoje nucenie, Andziu. O, jak fajnie. Nucę wraz z Tobą, tak jak umiem!:-)
Pamiętam tę piosenkę z dzieciństwa, dziękuję za przypomnienie.:) Wspaniały post i cudny prezent od Basi, gratuluje i ślę serdeczne pozdrowienia.:)
OdpowiedzUsuńA ja dziekuje Ci gorąco za serdeczny komentarz.
UsuńPozdrawiam Cię życzliwie, Lenko!:-)*
Oleńko, uwielbiam Twoje pisanie, bo ono wypływa wartkim strumieniem z serca, które wiele rozumie, czuje, więcej niż inne serca...W Twoich tekstach jest tyle mądrości, ciepła, prawdy, tęsknoty i doświadczenia. Podziwiam Cię, rozumiem i dziękuję za Twoją obecność...
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana Basieńko za Twoje zrozumienie, bliskosć i pełne wrażliwosci słowa!*
UsuńNiesamowite, jak swoim postem uruchomiłaś u mnie pokłady tęsknoty i wzruszeń wspólnych chwil z moją mamą :-) Dziękuję Ci za to. Podsumowanie grudnia idealne. Nie umiałabym tego tak pięknie ująć. A porównanie fluidów do niezapominajek fantastyczne. Cudnie się czyta i robi się tak cieplutko na sercu. Już wiem dlaczego mnie do Ciebie zagnało. Nie mogłam trafić lepiej. Pozdrawiam cieplutko:-)
OdpowiedzUsuńW grudniu, chcąc nei chcąc, wspomina sie drogie sercu osoby, które juz nigdy nie usiadą z nami do światecznego stołu a wydawałoby sie kiedyś, że będą z nami zawsze. Niestety, z wiekiem człowiek dowiaduje się, że "zawsze" nei istnieje. Wszystko jest kruche i ulotne, tylko miłosc i pamięć nie...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie Marzenko i dziekuję za pełen wrażliwosci odbiór mojego tekstu!:-)*
Ach jak przyjemnie posiadać takie kolorowe kwiatowe wspomnienia. Grudzień a szczególnie święta są takim czasem wspomnień. Mieszają się chwile radosne i smutne, szczególnie kiedy nas najbliższych ubywa, starzejemy się. U mnie rodzina ta najbliższa jest mała, ale staramy się jakoś umilać sobie ten czas. Chętnie wspominamy te miłe chwile spędzane z rodzicami, dziadkami. Nigdy nie zapominajmy i przekazujmy młodszym te zwyczaje. Olu jeszcze raz życzę Tobie i Cezaremu moc radości wytrwałości i miłości. A czworonogi jak zwykle szmeram za uchem.
OdpowiedzUsuńTak, w grudniu miesza sie wszystko, ogrom róznych uczuć, wspomnień, smutków i radości. Pielęgnujmy i doceniajmy te chwile, któe trwają, kochajmy tych, którzy są obok, bo życie przelatuje szybko i niestety,zabiera to, co jest nam najdroższe.
UsuńCzworonogi poszmerane za uszkami i zadowolone bardzo!:-)
Dziekuje Ci Oleńko za wszelkie Twoje serdeczne zyczenia! Ściskam Cie przyjaźnie i życzenia wszystkiego dobrego zasyłam!:-)*
Podchodzę już od wczoraj do napisania komentarza i ciągle mi coś przerywa :) Przede wszystkim - dziękuję za przepis Olu jasno i przejrzyście napisany. Masz rację - miesiąc słodko - gorzki... jak pierniki, bo niby słodkie, ale nutka goryczy w nich zawsze się przewija. Wspomnienia, puste miejsca , adresy których coraz mniej w notesiku - który otwieram - by wypisać świąteczne kartki... Życie...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że komuś przyda sie mój przepis na pierniczki, zrobi je i udadzą sie mu.
UsuńSłodko-gorzki grudzień powitał mnie dzisiaj mgłą. Ciekawa jestem, co sie potem z niej wyłoni, jakich uczuc będzie wiecej.
Pozdrawiam Cie serdecznie,Gabrysiu!:-)* ( Troszke podziębiona jestem, bo ta pogoda jakaś taka niezdrowa, mróz byłby lepszy!)
Śpieszę donieść, że połowy pierniczków już prawie nie ma, a jeszcze dekoracja przed nami :))) Pychotka
UsuńTo super, że sie udały i tak Wam zasmakowały! Wcale sie nei dziwię, że połowy juz nie ma. Wynika z tego, że będziesz musiała zrobić pierniczki jeszcze raz. Ja zresztą też, ale chyba blizej świat, bo znowu wyjdą!:-)))
UsuńPierniczki. Zawsze robiłam, mam trochę inny przepis, ale zapach, formy, kolory...Kiedyś kupiłam na targu foremki ze zwierzakami. Chłopaki je bardzo lubili. Tak mnie natchnęłaś, że może zrobię w tym roku, dawno nie używałam tych foremek.
OdpowiedzUsuńTak, grudzień to taki dziwny miesiąc. Pełen wszystkiego...Mnóstwo rzeczy w nim się kończy, wiele zaczyna. Prezenty pod choinką ;) Cudne wspomnienie niezapominajkowe. Jestem pewna, że tam, gdzie jest teraz twoja mama, jest mnóstwo niezapominajek i słońca.
Niezapominajki kocham od zawsze. Małe, piękne, niezłomne. Od 20 lat mieszkam w miejscu gdzie jest ich mnóstwo. Są niebieskie, ale są też kępki różowych. Mąż je starannie omija kiedy kosi. Eksplorują cały sad i wszelkie wilgotne, zacienione kawałeczki. Uwielbiam na nie patrzeć.
Przeważnie każdy, kto robi swoje pierniczki robi je po swojemu. To robienie czegoś po swojemu daje człowiekowi poczucie spokoju (bo na pewno sie uda), daje też wrażenie, że tradycji stanie sie zadośc. Ja kiedys robiłam pierniczki z przepisu mojej kolezanki licealnej.Były pyszne, ale w końcu zachciało mi sie zmian i eksperymentów, pójścia dalej w piernikowym dziele. No i są jeszcze lepsze!:-)
UsuńCudownie, że masz w okolicach moznośc obcowania z niezapominajkami.Także tymi różowymi, które są rzadkością, tutaj widziałam je tylko w jednym miejscu (ciekawa jestem skad wziął sie ich niezwykły kolor?).
Miałam kiedyś cudny sen o mojej Mamie na łące pełnej niebieskich kwiatków.Szczęśliwej, zdrowej, młodej, wolnej i radosnej. Moze to tylko moje marzenie a moze tak z Nią właśnie jest? Wspaniale byłoby, gdyby nasze dobre sny były projekcją jakiejś drugiej rzeczywistości. Byleby tylko te złe nią nie były...
Aniu!Ściskam Cię serdecznie o poranku!*
Pierniczki - już na samą myśl czuję ich zapach w nosie. I chyba z nimi wiążą się moje najmilsze wspomnienia z dzieciństwa. Z uśmiechem naszej mamy, kiedy wyrabiała ciasto na pierniczki. Z radością z jaką wraz z siostrą wycinałyśmy foremkami różne kształty, a potem ozdabialiśmy je różnymi polewami. Z zachwytem, jaki w nas panował, kiedy owe pierniczki zawisły na choince. Aż w końcu z miłością, jaka w tamtych dniach panowała w naszym domu. A teraz, teraz to gdzieś uleciało. A ja tak bardzo chciałabym cofnąć się chociaż o 9 lat, kiedy jeszcze wszyscy byliśmy razem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Karolinko! Cudne masz wspomnienia o wspólnym, pierniczkowym czasie. Nie dziwie się, że tęsknisz za nim, że brakuje Ci tej radosnej, ciepłej, troche baśniowej atmosfery. Coś jednak odchodzi,a cos zostaje, bo w życiu tak to już jest, że nie ma niczego na zawsze. Trudno się z tym pogodzić, ale nie ma innego wyjścia. To co jest, choć inne jest niż przeszłość, ale tym niemniej jest bardzo cenne, póki zyją Ci których kochamy, póki żyją ci, którzy kochają nas.No i co ważne są piękne wspomnienia, którcy nikt nam nie odbierze. Wspomnienia jak skarby. Nie każdy takie ma, bo w rodzinach bywa przecież różnie...
UsuńPozdrawiam Cię ciepło i przytulam mocno, Karolinko!*
Pięknie - wspomnieniowo. zapachowo, magicznie...
OdpowiedzUsuńMasz rację Olgo - najbardziej w okresie przedświątecznym w grudniu wspomina się tych, z którymi już nie usiądziemy razem przy wigilijnym stole.
Dobrze, że pozostają piękne wspomnienia...
Och, wspomnienia, dawne radości i ciepłe chwile - tak wyraziste, jak przed laty. Są jak róże na kolczastej łodydze - zachwycają i bolą jednocześnie.
UsuńDziękuję za Twoje słowa i pozdrawiam Cię serdecznie, Stokrotko!:-)
O rany, aż mi zapachniało piernikami jak spojrzałam na pierwsze zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńJaka piękna niespodzianka od Naszej Basi :) Cudownie!
Wspomnienia... masz rację :)
Serdeczności ślę :)
Pierniki według mojego przepisu są naprawdę pyszne i proste do zrobienia, dlatego na pewno będę je robić raz jeszcze przed swietami!:-) A piękny anioł od Basi przez cały czas będzie na mnie czule spoglądał!:-)
UsuńPozdrawiam Cię ciepło, Agatko!:-)
W każdym domu na Święta powinno być dziecko, bo wtedy Święta Są Wielkie. Pieczenie ciasteczek pierniczkowych czy kruchych posypanych cukrem kryształem razem z dziećmi to wyżłobienie w pamięci ścieżek nie do zatarcia. I dla dzieci i dla dorosłych.
OdpowiedzUsuń"W każdym domu na Święta powinno być dziecko, bo wtedy Święta Są Wielkie" - wielkie to słowa i piękne...
UsuńTak Krystynko i Asiu, w każdym domu na Święta powinno być dziecko, ale ponieważ nie zawsze jest to możliwe, trzeba poszukać tego dziecka w sobie. Tyle, że z latami o to coraz trudniej...
UsuńDużo ważnych i pięknych słów padło w Twoim tekście. Grudzień to mieszanka smaków zapachów i uczuć... i tych na zewnątrz i tych w środku nas. Grudzień jest dla wszystkich... Podoba mi się co napisałaś - że grudzień to takie podsumowanie, przepełnienie po całym roku. Natomiast to że pieczesz pierniki dla córki bo lubi i tekst o Twojej kochanej mamie - wzrusza. Bo grudzień jest wzruszający. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńTak.Grudzień to bardzo ważny i wzruszający miesiac. Czy chcemy czy nie chcemy konfrontujemy sie wówczas z najgłębszymi uczuciami, emocjami oraz wspomnieniami kłebiącymi sie w nas. Czasem trudno sobie z tym wszystkim poradzić, im człowiek starszy tym większy nosi w sobie bagaż doswiadczeń, minionych chwil, słodko-gorzkich wspomnień, tym mniej w nim dzieciecej prostoty, ufności i radości, umiejętnosci cieszenia się kolejnymi świętami.
UsuńA pierniki znowu będę piekła, niech znowu zapachnie w całym domu!:-)
Ja także pozdrawiam Cię ciepło, Asiu!:-)
Piękne kwiatuszki. Obok tych malutkich fioletowych fiołeczków, co czasami widzę na trawnikach między blokami...
OdpowiedzUsuńTak Kocurku, niezapominajki są piękne. To takie serdeczne, niebieskie oczka posród zieleni...
UsuńCZYTAM kazdy wpis - lubie komentarze MARTYKI
OdpowiedzUsuńW naszym zyciu juz jest ok )a bylo ......
SCISKAM SERDECZNIE ZYCZE SPOKOJNYCH SWIAT no i tradycja https://www.youtube.com/watch?v=n9kfdEyV3RQ
sciskam LAPKI p.Gosia
Och, Gosiu! Sprawiłaś mi wielką przyjemnośc swoim odezwaniem sie na blogu. Nie dalej jak wczoraj westchnęłam sobie, że sporo niegdys aktywnych czytelników już sie nie odzywa. Że życie przeróznie sie ludziom układa i nie zawsze pozwala na to, czego by sie chciało. Pomyslałam też o Tobie.I oto jesteś, jakby na zawołanie!:-) Jak piszesz w miedzysłowiu po trudnych chwilach. Ale daliście radę jakos je przezwyciezyć. Jesteś tutaj, Gosiu!Strasznie się cieszę! I dziekuję z całego serca za życzenia oraz Twoją ulubioną kolędę o małym doboszu!:-)
UsuńOboje zyczymy Wam obojgu wszystkiego najlepszego na każdy czas a takze oczywiscie na świeta. Wesołych, zdrowych świąt!:-)
Mocno ściskamy łapki!:-)*♥
Dziękuję p.Gosiu wszystkiego co dobre życząc!:-)
UsuńA ja jestem Marytka, to domowe zdrobnienie od Marii:-))
A ja tylko dodam, że moim zdaniem Marytka to bardzo piękne i oryginalne zdrobnienie od imienia Maria. Kojarzy mi się zawsze kwietnie i słonecznie - z margarytką! Usmiech serdeczny posyłam Ci miła Marytko!:-))
Usuń☺***
UsuńHi !Maria to jedne z najpiekniejszych Imion
UsuńPozdrawiam serdecznie p.Gosia
Moje imię bardzo Wam obu dziękuje:-)*
UsuńOj, no ja też:-))
Olu z ogromnym wzruszeniem przeczytałam Twój post, wszystko tak pięknie opisałaś, swoje wspomnienia związane z mamą... Grudzień jest miesiącem bardzo wyjątkowym, jednocześnie pełnym radości i nostalgii. Tak już jest. Z jednej strony cieszymy się ze spotkania tych których kochamy, z drugiej strony, wyjątkowo dotkliwie brakuje nam tych, których już z nami nie ma. Ja mam to szczęście, że moi rodzice są jeszcze ze mną, ale to już staruszkowie, mają prawie po 90 lat, liczę się z tym, że za jakiś czas ich stracę i na samą myśl pęka mi serce, nie wyobrażam sobie tego...
OdpowiedzUsuńAnielski prezent od Basiu cudny, na pewno sprawił Ci i każdego dnia sprawia wiele radości :)
Pierniczki wyglądają bardzo apetycznie, u mnie dziś produkcja orzechowych ciasteczek z maszynki :))
Ściskam Cię serdecznie, Agness<3
Tak to jest z tym grudniem, że w przeważajacej większosci serc wywołuje mieszane uczucia a prawie nikogo nie pozostawia obojętnym. Tyle jest związanych z nim skojarzeń, wspomnień, nadziei, marzeń, obaw i próśb. Serce mocno to wszystko przeżywa. I miesza sie uśmiech z łzami.
UsuńTo cudownie, że Twoi starzy rodzice jeszcze żyją, Agness. Każdą wspólną z nimi chwilę dopieszczaj, bo te chwile naprawdę są bezcenne. I staraj sie nie mysleć o przyszłych rozstaniach. Przyjmuj to, co jest teraz i po prostu ciesz sie tym.
Tak, anioł od Basi jest cudny i jest ze mna stale, patrząc na mnie czule zza komputera!
Orzechowe ciasteczka? Na pewno pychota!:-)
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, Agness!:-)***
Magiczny grudzien, magiczne pierniczki a przede wszystim magiczny Aniol wymalowany przez Basie.
OdpowiedzUsuńMamy w sobie wiele wspomnien, marzen a grudzien jest tym miesiacem ktory nas nastaraja do przemyslen.
Pozdrawiam Was serdecznie:)
Tak, grudzień obfituje w magiczne, serdeczne skojarzenia, w przemyslenia pogodne, ale i smutne. Tyle już grudniów za nami. Każdy był cenny. Każdy godzien pamiętania. I trwa właśnie to, co teraz. To, co teraz jest najwazniejsze, bo mamy na to wpływ, meblujemy ten grudzień swoimi staraniami i uczuciami...
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie, droga Ataner!:-)
OdpowiedzUsuńW grudniu dzieją się te wszystkie rzeczy o których tak pięknie napisałaś Olu. Ludzie chcą ofiarowywać prezenty, dzielić się z bliskimi opłatkiem, wyrażać miłość i czuć ją od innych. Jednak jakoś mało kto doświadcza tych filmowych obrazków. Kiedy mamy duzo ludzi wokół siebie narzekamy na nadmiar pracy i niewdzięczność, a potem juz jest na wszystko za pozno. Żal tego jak mogło być i już nigdy nie będzie. Uczucie samotności towarzyszy wielu ludziom, bo własnie w świeta chciałoby się poczuć waznym dla innych.
Pamiętałam, że masz urodziny w grudniu, bo właśnie wtedy napisałaś ostatni odcinek "Karczmy", ale zapomnialam, ze na początku miesiąca. Kochana Olu, zyczę Ci zdrowia i tego, żeby koło ciebie zawsze było pełno niezapominajek i serdecznych przyjaciół.
Przepis na pierniczki bardzo mi się podoba. Nie ma miodu, więc od od razu miękkie, prawda? Jeszcze mi powiedz czy może być masło, wolałabym nie eksperymentowac z amerykanskimi margarynami. Mam śliczne foremki. Dziękuję Ci za ten radosny, pachnący piernikami i świerkiem post. Zapochniało i u mnie:)
Tę samą piosenkę spiewałam swojej córeczce.
No właśnie, Marylko. Mało kto doświadcza tych filmowych obrazków, ale wszyscy za nimi tęsknimy i bywa, że nie mogąc ich przeżyć, odczuwamy gorycz, niesprawiedliwosć i smutek. No i przez to nie doceniamy tego, co jest, jakby było gorsze, mniej ważne. A nie jest. Każda chwila jest ważna. I każdy grudzień. i wszyscy ludzie, którzy byli, są i będą z nami. Najwazniejsze chyba, to móc kochać i czuć, że jest sie kochanym. Tak bez szczególnej okazji. Ale w grudniu chce sie tego jakby bardziej, bo ożywa w nas (czy tego chcemy czy nie), to spragnione tkliwosci dziecko.
UsuńDziekuję Ci kochana za piękne zyczenia urodzinowe!:-)
Oczywiście, że mozesz dodać do pierniczków zamiast margaryny masło. Na pewno będą przez to jeszcze lepsze. Pierniczki po upieczeniu są kruche i chrupiące.A z czasem im to nie mija!Wczoraj znowu piekłam pierniki. Och, jak pachnie cudnie w domu!:-)
Ściskam Cie mocno i serdecznie!Cieszę się zawsze Twoimi komentarzami! Płynie z nich zawsze zrozumienie, wrażliwosć, ciepło. Dziekuję!:-)*♥
Kochana Olu, ja też uwielbiam Twoje komentarze, bo angazujesz się całym sercem. Jesteś niedościgniona. Słuszna uwaga, o miłość chodzi i każdy grudzień jest ważny. Zamiast płakać nad minionym czasem doceniajmy terazniejszość. Cieszę się, że pierniczki nie przestają być chrupiące, dziękuję i będę dzialala.
OdpowiedzUsuńBo moim zdaniem z komentarzami tak powinno być, że trzeba pisać od serca, odzwierciedlajac tym nasze wrażenia, przemyslenia, uczucia. Traktować innych autorów blogów tak, jak sami chcielibyśmy być szanowani - z szacunkiem, uwagą, zrozumieniem i wrażliwością. Bo przecież my piszący blogi oraz my, komentujący je - jesteśmy ulepieni z tej samej gliny. I tworzymy światy, które sie zazębiają, które są sobie wzajem potrzebne.
UsuńKochana Marylko, cieszę się, że piszesz znowu u siebie o swoich niesamowitych podrózach!Ech, swietnie, że jest co czytać i co oglądać.Cudowności, dziwności i zadziwienia z krainy nieprzyzwoicie bogatych szejków!:-)))
Po śmierci Taty, który zawsze w moim domu tworzył najmocniej ten bożonarodzeniowy klimat i czar, ten okres jest też momentem, w którym myśli się bardziej o przemijaniu, o tym, co przeszłe, i zawsze wtedy smutno, że już nigdy razem wieczerzy wigilijnej nie stworzymy, że już nigdy razem nie ubierzemy choinki... Pozdrawiam świątecznie! ;)
OdpowiedzUsuńTak Tak Maksie, w świeta szczególnie myśli się o tych,których kochaliśmy, nadal kochamy a nie ma ich z nami...
UsuńJa również pozdrawiam Cię serdecznie i świątecznie.
Miałam już nie piec pierniczków, bo wszystkie moje czasochłonne i wcześniej trzeba ciasto przygotowywać. Jednak Twój przepis jest szybki i skorzystam. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi ulubiona kołysankę, która śpiewali mi rodzice.
Pozdrawiam Was Jaworowi Ludzie serdecznie i świątecznie!
Miło mi, Owieczko droga, że skorzystałaś z mojego pierniczkowego przepisu. Z tego, co wiem, wszystkim się te pierniczki udają i smakują.
UsuńLubię nucić sobie stare piosenki i kołysanki. Przypominać sobie dawne czasy...
Dziękujemy za Twoje pozdrowienia i również pozdrawiamy Cię bardzo serdecznie i światecznie!:-)
Tak pięknie napisałaś o tym świątecznym czasie... i zobaczyłam w tym samą siebie, którą przytłaczają dekoracje świąteczne i duży ruch w sklepach i na ulicach. Tak - to ja. Chciałabym ukryć się przed światem całym - najbardziej w święta. Ten świat jest bardzo różny. Gdy widzę ludzi na szpitalnych łóżkach, których dotknęła ciężka, nieuleczalna choroba, a potem jadę do sklepów - to widzę bezsens tego przepychu i tej całej gonitwy. Trudno pogodzić te dwa światy. Mam wtedy mnóstwo myśli i uczucie dysonansu.
OdpowiedzUsuńDlatego wiem na pewno, że trzeba dbać nie tylko o ciało, ale i o ducha, bo wtedy łatwiej jest przetrwać i może łatwiej zrozumieć...
Życzę Wam dobrych Świąt Bożego Narodzenia, opartych na wzajemnym zrozumieniu, szacunku i miłości. Pozdrawiam :)
Bo to tak właśnie jest, droga Ulu. Same dysonanse, sprzecznosci, nierówności i niesprawiedliwości. Trudno sie w tym wszystkim odnaleźć, znaleźc dla siebie prostą radość. A mimo wszystko jakos trzeba sie czymś cieszyć, bo na większosc spraw człowiek i tak nie ma wpływu. Moze zadbać tylko o swoje prywatne, domowe szczęście i pielęgnować je jak potrafi.
UsuńDziekujemy Ulu za Twój wzruszajacy komentarz, za pamięć i piękne życzenia.I Tobie także wszystkiego dobrego zyczymy. Spokoju ducha, zdrowia i swiątecznego odpoczynku przede wszystkim!:-)
Dobrych Świąt Olu i Cezary! Niech zostawią po sobie tylko miłe wspomnienia ☺ Sciskam Was oboje serdecznie i świątecznie ☺***
OdpowiedzUsuńA i pieski posmyrać za uszami proszę ode mnie ☺☺
Z całego serca dziekujemy Ci kochana Marytko za Twoją pamięć, serdeczną, wierna obecnosć tutaj i za życzenia. Pieski z radością posmyraliśmy od Ciebie!:-)
UsuńWszystkiego dobrego, Marytko! Oboje ściskamy Cię serdecznie!:-)***