poniedziałek, 3 czerwca 2019

Słoneczny początek czerwca…


  

    Od kilku dni nareszcie króluje u nas błękitne niebo oraz życzliwe słońce. Ogród syci się namiętnie jego gorącymi promieniami, przetwarza je na nową zieleń, kwiaty, pełne pasji i siły życie. Ziemia, zamieniona przez majowe ulewy w grząskie bagnisko powoli dochodzi do siebie, dając twardsze oparcie stopom i pewniejsze zakotwiczenie pokoleniom nowych roślin. Człowiek wychodzi rano na zewnątrz i spogląda z zachwytem na tę bujność wszelaką, zachłannie i bezwstydnie wyrastającą na każdym spłachetku ziemi.










  Patrzy i sam chciałby być taką młodziutką roślinką, choćby najmniejszą trawką czy kwiatkiem. Czuć tylko tę chwilę radosnego istnienia. Żyć nią bez reszty. Spijać promienie słońca i cieszyć się nimi. Nie myśleć o tym, co przedtem i potem.  Po prostu celebrować z całych sił swoje „teraz”. I rzeczywiście, przez moment udaje się poczuć takie proste, nieomal dziecięce szczęście. Moment bezcenny. Tak silny, że aż łzy z oczu wyciskający. Łapię takie chwilki perłowe, nanizuję je na pajęczynę codzienności i przechowuję w sobie jak długo się da. Zanim znowu stanę się zdanym na wiatr dmuchawcem…


Dmuchawce

Chyba lepiej odlecieć stąd
Jak dmuchawiec
Wszak rzeczą dmuchawca jest odlecieć
A naszą rzeczą, nie płakać po nim
Wszak będzie tyle następnych dmuchawców
Z tego faktu płynie spokój i pociecha
Ale i smutek, bezradność bolesna
Bo choćbyśmy nie wiadomo co zrobili
I nie wiadomo jak byli ważni
I tak odlecimy jak dmuchawce





   Ale jeszcze nie odleciałam… Jeszcze jestem częścią tej łąki życia i patrzę na wszystko, co jest dokoła, chłonąc sercem co tylko się da. Słucham ptasich świergotów, których mnogość wielka teraz w koronach drzew. Tu uwija się rodzina dzięciołów, tam szpaków, a jeszcze gdzieś jaskółek i innych, nieznanych mi z nazwy skrzydlatych śpiewaków. Wszędzie coś się dzieje. Zewsząd dobiegają nowe świergoty. Nawet w budynku gospodarczym zamieszkała para jakichś maleńkich ptasząt, która założyła gniazdko między powałą a krzywo ściętym słupem podporowym i codziennie donosi swym kwilącym pociechom komary, muszki i dżdżowniczki.  Łapiąc chwile wytchnienia między koszeniem zbyt szybko rosnących trawników, cięciem i zwożeniem drewna opałowego albo plewieniem warzywnika i malinowego chruśniaka przysiadam czasem na kanapie w cienistym, chłodnym wnętrzu budynku gospodarczego i nasłuchuję tych piskliwych nawoływań, obserwuję maleńkie sylwetki pełnych poświecenia, ptasich rodziców, którzy starają się jak mogą by wykarmić żarłoczne potomstwo, dać im wszystko co mogą i nauczyć tego, co same potrafią...





   Chodząc co rano z Cezarym na poranny obchód naszych włości przyglądamy się z uwagą koronom drzew owocowych. Już wiadomo, że w tym roku na pewno nie będzie takiego urodzaju jak ostatnio. Ot, pojawi się może trochę jabłek, gruszek, śliwek, czereśni i wiśni.  Natomiast krzewy owocowe obwieszone są niedojrzałymi jeszcze porzeczkami i agrestem. Także krzaki malin porosły wyjątkowo bujnie. Kwitnie i pachnie niczym waleriana krzew kaliny. Obsypują sie różowym kwieciem dzikie róże. Bieleją baldachy czarnego bzu. 



   Wtulam twarz w te maleńkie, bzowe kwiateczki, zaciągam się ich gorzko-słodką wonią i znowu jestem Oleńką, która w dzieciństwie całe dnie bawiła się ze swoją przyjaciółką, Adą w gęstwinie dzikich, osiedlowych bzów. A byłyśmy wtedy niczym niewidzialne wróżki tej bzowej, oddychającej wolnością i radością krainy. Czas nie miał dla nas żadnego znaczenia. Któż by się wówczas martwił tym, jakie są jego zamiary? Któż by uwierzył w jego dziwaczne plany, pokrętne ścieżki, rzeki skomplikowanych emocji i uczuć, oceany bólu i trosk? W ciemne kolory, które niepostrzeżenie wplotą się w tęczowy gobelin zwyczajnej codzienności...?





  Być może uda mi się tego lata gościć u siebie Adę. Oprowadzić między krzakami bzów i znaleźć dla niej w ich cieniu odrobinę magicznego spokoju i upragnionego wytchnienia? Spacerować słonecznymi ścieżkami bukowego lasu, wspinać się zboczami zielonych dolin albo zbiegać w dół, ku potokom i kępom gęstych paproci? Wędrować kwitnącymi łąkami? Iść prosto przed siebie, bez celu, bez pośpiechu? A wreszcie napotkać znów w sobie i uściskać tkliwie te małe, pogodne dziewczynki, których czas się jeszcze nie imał…? 





   Z dużą przyjemnością słucham ostatnio włoskich utworów. A najbardziej podoba mi się śpiewana przez Al Bano i Rominę Power piosenka pt. „Liberta”. Nucę ją podczas pielenia, zwożenia drewna do drewutni, spacerów po lesie z psami, w czasie zachodu słońca, gdy jest chwila na posiedzenie na leżakach w naszym ogrodzie, kiedy palimy ognisko wieczorem i rano, gdy witam pokryty świeżą rosą ogród.


   Jest na YT piękny wideoklip do tej pieśni. Pod jego wpływem napisałam polskie słowa. I teraz tak oto śpiewam sobie o wolności…

Wolność

Wielkie nadzieje, wielkie słowa a zostaje Ci w dłoniach pył
Tyle starania by od nowa zrozumieć, że nie masz nic
Życie przemija i zabiera ze sobą stracony czas
Dusisz się w złudzeń śmiesznej bańce i nie wiesz, że…

Wolność Twa
Nadal żyje, w sercu trwa
Jest jak wiatr
Co bez przeszkód w bezkres gna
Nikt i nic
Nie zatrzyma biegu fal
Więcej nic
Tylko Ty i dal

Wolność Twa
Ciągle żyje, w sercu trwa
Więcej nic
Tylko Ty i wiatr…


Blaski, zachęty, przyrzeczenia tym szczodrze Ci sypie świat
Kręci się znów karuzela, wystarczy byś do niej wsiadł
Lecz Ty wciąż z boku, wciąż z daleka spoglądasz, bo czujesz, że
Liczy się prawda, święty spokój i prawo Twe
(By chronić wolność)

Wolność Twa
Nadal żyje, w sercu trwa
Jest jak wiatr
Co bez przeszkód w bezkres gna
Nikt i nic
Nie zatrzyma biegu fal
Więcej nic
Tylko Ty i dal

Wolność Twa
Ciągle żyje, w sercu trwa
Więcej nic
Tylko Ty i wiatr…




   Kochani! Życzę Wam pogodnego, życzliwego czerwca, w którym uda się znaleźć dużo pięknych, dających poczucie wolności chwil, które kiedyś będą mogły stać się Waszymi dobrymi wspomnieniami!:-))






42 komentarze:

  1. No nareszcie słońce! A już myślałam, że będziecie zmuszeni posadzić ryż zamiast ulubionych warzywek �� Jak ładnie w Waszym ogrodzie i pewnie sporo pracy Was to kosztowało. Ale warto było, prawda?
    Tak Olu dla świata znaczymy tyle co te dmuchawce, ale czy z tego powodu jesteśmy mniej ważni albo nieważni? Nie sądzę chociaż czasami jesteśmy dla tego świata jak wrzód na jego ... no wiesz Oluś na czym, nie będę się brzydko wyrażać ☺
    Owoców będzie mniej bo drzewa muszą odpocząć po zeszłorocznym szaleństwie urodzaju. Natura jest mądra, zna umiar i potrafi znależć odpowiedni balans, którego nam czasem tak brakuje.
    Lubię tą piosenkę, lubię słuchać śpiewania Rominy i Albano. Mam ich piosenki na liście ulubionych do częstego słuchania. Ładny tekst napisałaś do tej piosenki Oleńko*
    Dziękuję z serca za życzenia. Dla Was również takiego czerwca jakiego chcecie żeby był ☺***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Słońce i od razu upał obezwładniający. Trzeba jak najczęściej chronić sie w cieniu żeby nie spiec sie na raka albo udaru nie dostać. Zawsze czegoś za duzo albo za mało.Albo deszczu albo gorąca. I sama juz nie wiem, co wolę!:-) Skosiłam wczoraj cały tył ogrodu, a to wielka przestrzeń. Zajęło mi to prawie osiem godzin z przerwami! Pot lał mi sie strumieniami i po wszystkim już ledwo powłóczyłam nogami, ale zadowolona byłam z siebie, że dałam radę.Na dzień - najwyżej - będzie teraz spokój z koszeniem!:-)
      Jesteśmy ważni tylko sami dla siebie, dla naszych bliskich i przyjaciół, jeśli ich mamy. Ta ważnośc oznacza tez ból utraty. Tylko obojętność nie generuje smutku. Ale sama w sobie jest smutna, bo cóż to za życie, gdy nic sie nie czuje?
      Doczekać sie juz nie mogę na swoje owoce, bo troche juz mi sie przejadły zeszłoroczne jabłka. Ależ bym się wgryzła w kisć czarnych porzeczek albo w garść świeżo zebranych malin!:-)
      Cieszę się, że też lubisz piosenki włoskie. Są tak cudownie melodyjne a sam język włoski tak pięknie i wyraziscie brzmi w naszych polskich uszach. Szkoda, ze to nie j. włoski jest jezykiem ogólnie znanym i internacjonalistycznym a ten nieco bełkotliwy angielski!
      Serdeczne pozdrowienia zasyłam Ci miła Marytko w słoneczny poranek czerwcowy!:-)***

      Usuń
    2. Olu! O matko i córko:-) Ja się tylko poruszam po domu i pot zalewa mi oczy. Hi.hi, gdyby mi przyszło skosić ogród, to chyba trzeba by mnie było wyżymać:-)). Masz moje pełne uznanie!* Umiem kosić kosą i nieraz to robiłam u babci, wiem ile to kosztuje wysiłku.
      Przydałby mi się pewnie taki wysiłek żeby schudnąć, bo już mnie ostatnio łatwiej przeskoczyć jak obejść czy jakoś tak:-) Ale dieta "mż" (mniej żryj) włączona i ma być jazda w dół wagi. No, nie odpuszczę, nie wolno mi tyle ważyć. Doktorek ręce załamuje. Ile razy mnie widzi, to wita westchnieniem: Jezus, Maria! Taki pobożny robi się na widok mojej nadwagi:-))
      Kiedy czytałam o wgryzaniu się w czarne porzeczki i maliny, to od razu włączył mi się odruch psa Pawłowa. A na podorędziu mam banany to się wvryzłam.
      Lubię włoskie piosenki, nie tylko w wykonaniu Rominy i Al Bano. Za to od dwóch dni jak przyszły letnie upały, włączyła mi się jak co roku od czterdziestu lat najukochańsza piosenka lata "Monaco 28° A L'Ombre ( 28 stopni w cieniu), którą śpiewa Jean Francois Maurice.
      Na YT jest multum video z tą piosenką. Nie wszystkie niestety udane. Moje ulubione to: 28° a l'ombre (ATILIO) i 28 stopni w cieniu z polskim tłumaczeniem tekstu.
      I to by było na tyle:-) Ściskam serdecznie życząc jak najszybszego wgryzienia się we własne jabłuszka o porzeczkach i malinach nie wspominając:-)***

      Usuń
    3. Marytko! Ja kosiłam kosiarką, nie kosą. Ale niewiele to ułatwia, bo kosiarka jest ciężka i trzeba ją pchać poprzez rózne nierównosci terenu, czasem podnosić tę kobyłę a czasem ciągnąc z całych sił jak zapiera sie jak osioł. Dlatego po takim koszeniu najbardziej zmeczone mam dłonie a mięśnie ramion coraz twardsze! Koszę z takim samozaparciem, bo traktuję to jako formę odchudzającego ruchu (mam taki sam problem z nadwagą, jak Ty). Jedyna dla mnie szansa by zrzucic teraz parę kilogramów, bo zimą, jak zawsze, ubrania dziwnie sie kurczą!:-) Do tego staram sie jeść mniej, co nie jest łatwe, bo jak sie tak człowiek narobi, to dostaje wilczego wręcz głodu!
      A propos owoców, to chyba niedługo będą w sprzedaży truskawki (niestety, nie mamy jeszcze swoich). Czekam na nie z utęsknieniem, bo nie dosć, że pyszne, to jeszcze nietuczące!
      Dziękuję za polecenie tej wpadającej w ucho piosenki Jeana Francoisa Maurice'a.Nie znałam jej wczesniej, o dziwo!Gdzie ja oczy i uszy miałam!?
      Wczoraj skończyliśmy pierwszą w tym roku robotę z drewnem.Uff! Nasz piecyk kuchenny Jawor będzie miał co jeśc przez chłodniejsze miesiace. Za jakis czas przywiozą nam grubsze drewno co pieca c.o.Ale póki co, chwila wytchnienia od piłowania i taczkowania!
      Wieczorem człowiek by sobie w ogrodzie posiedział i odpoczął, ale komary zjeśc go chcą!
      Dzisiaj poranek chłodniejszy nieco! Och, jaka to ulga dla przegrzanego ciała!
      Pozdrowienia zasyłam Ci poranne!:-)***

      Usuń
    4. Olu, kochana* Obiecałam sobie, że powstrzymam te rozbiegane po klawiaturze łapki. Co za dużo, to nie zdrowo, ale co ja poradzę, że mnie rozbawiłaś:-) Najpierw zobaczyłam Cię toczącą boje z kosiarkową kobyłą i o tym też coś wiem, tyle że to nie ja musiałam się z tym potworkiem męczyć. Z narzekań i ataków złości mojego Byłego wiem do czego zdolna Jest taka machina, choć nie powiem, na ogół jest przydatna:-) No i Twoje stwierdzenie "Gdzie ja oczy i uszy miałam" rozbawiło mnie ostatecznie. Oluś, kochana*, na swoim miejscu je miałaś, tego jestem pewna. A piosenkę, o której pisałam lubię ze względu na jedne z najszczęśliwszych wspomnień z nią związanych.
      U nas są już truskawki w sprzedaży. Wczoraj jedliśmy pierwsze, ogromne i słodziutkie. Niestety jch cena robi sporą dziurę w portfelu:-( Ale, oj tam, oj tam.
      Serdeczne usciski posyłam i buziaki:-)***

      P.S, Idę w ten upał po zakupy. idę, bo z powrotem to pewnie wpłynę do domu krytą żabką w potokach własnego potu, Marytka! Spieprzaj! Przepraszam Oleńko, musiałam siebie pogonić:-)

      Usuń
    5. Jakie "co za dużo, to nie zdrowo"? Ja tam bardzo lubię konwersować z Tobą, Marytko. Jeśli i Ty lubisz, to świetnie!:-)
      Kosiarke mamy duża i cięzką, co jest dobre, bo duzo naraz trawy kosi, a złe, bo trzeba tego potwora jakoś upchać. Najprzyjemniejszy w tym wszystkim i rekompensujący ogromny wysiłek jest zapach skoszonej trawy a po kilku godzinach, gdy wysycha zapach siana. Uwielbiam!:-)
      Jest tyle fajnych utworów w necie, że nie sposób poznać wszystkich, dlatego tak sie cieszę, jak mi ktoś podpowie, poleci coś ulubionego przez siebie!:-)
      Myśmy też wczoraj pierwszy raz kupili truskawki. Och, boskie, cudowne, tylko drogie jeszcze! I zapach i smak i wygląd. I radosć, prawie jak w dziecinstwie.Teraz tylko czekac aż stanieją. I będą truskawkowe uczty na wszelkie możliwe sposoby. Mniam!:-)
      Upał jest i z tego ,co pokazują w prognozach - będzie! Zlewam sie potem juz od rana. Im człowiek starszy, tym gorzej to gorąco znosi. I pieski biedne, ziają i ziają, miejsc cienisztych gdzie sie da szukają a gęstej sierści przecież z siebie nie ściagną (choc linieją na potęgę, ale wszystko mało!)
      Buziaki i usciski serdeczne śęe Ci Marytko, interlokutorko droga!:-)***

      Usuń
  2. No nie wiem, w takich obłędnie pięknych okolicznościach przyrody, chyba bym odleciała! W każdym razie, nie byłoby dla mnie jasne, czy przypadkiem nie trafiłam do raju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerwiec to szczyt bujności wszelakiej, najwiecej słońca, najdłuższe dni, najwięcej też roboty. Ale dobrze jest wieczorem, po pracy usiaśc sobie w chłodniejszym już nieco ogrodzie i ogarnac wzrokiem swoje włości, zaciągnąć sie zapachem pobliskich łąk, posłuchać cykania świerszczy i kumkania żab...Tylko te natrętne komary - cóz, zawsze jest coś co zaburza sielski obrazek!:-)

      Usuń
  3. No słońce wreszcie.Ja mam masę pracy koło domu, a w deszczu nie bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo dużo jest roboty zaległej i bieżącej. Trzeba robić co sie da, ale i znaleźć czas na odpoczynek, na cieszenie sie tym, co wokół!:-)

      Usuń
  4. Zaczytałam się. Poczułam tęsknotę za dzieciństwa wolnością. Poczułam również wdzięczność za to, co teraz posiadam. Całkowity miks uczuć. Chciałabym poczuć się tak beztrosko, jak kiedyś, jak byłam dzieciakiem skaczącym przez krzaki i zwisającym z drzewa. W mojej okolicy również słonecznie. Jak u mnie wszystko po tym deszczu zakwitło, ileż kwiatów. Szłam z Timmim na spacer i zachwycałam się ilością stokrotek, też dużo motyli... jest czym się cieszyć. Nie wiem, ale każdy Twój tekst powoduje, że coś się we mnie zmienia, coś odkrywam. Nigdy nie spotkałam, a jednak czuję, jakbyś była duchową przyjaciółką. Piękny tekst, piękne zdjęcia, dziękuję. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im człowiek starszy, tym bardziej chyba tęskni za młodością czy dziecinstwem.Bo były to czasy, gdy miał ogrom sił, nie bał sie niczego, nie znał żadnych ograniczeń a życie zdawało mu sie niczym wielobarwny, zaczarowany ogród, w którym nieustannie panuje harmonia i radość. Dojrzałosc oznacza pogodzenie ze światem, jaki jest, z własnymi ograniczeniami i z umiejetnoscią cieszenia sie życiem, mimo bagazu swych trosk i bólu.Tak, jest pięknie teraz na świecie. Nastała ta wyczekana bujność i wielobarwność. Syćmy sie nią ile sie da.
      Myslę, Agnieszko, że łączy nas bardzo podobna wrażliwosć i patrzenie na świat, podobna skłonnośc do refleksji, dlatego czytajac moje teksty czujesz się, jakbyśmy sie znały. Cieszę się, że tak czujesz i że napisałas mi o tym!*
      Pieknego dnia, Agnieszko!:-)***

      Usuń
  5. Wolność- skomplikowany temat, a każdy rozumie go inaczej. Jestem przekonana, że Ty Oleńko jesteś wolna na tyle, na ile to możliwe. Czytam Twoje posty, Zachwycam się Twoim pisaniem i Twoim życiem za pan brat z przyrodą, wybrałaś piękny kawałek wolności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie, że każdy rozumie wolnosc inaczej i nikt nie moze wejśc w skórę drugiej osoby aby poczuć pełni jej wolnosci i towarzyszących jej ograniczeń.Bo zawsze przecież jakieś ograniczenia są, w najbardziej nawet sielankowej rzeczywistości.Ale tak, bliskosc przyrody, zycie z nia w symbiozie daje tej wolnosci całkiem sporo. Wolności oraz poczucia sensu.
      Ściskam Cie mocno Basiu i dobrego dnia zyczę!:-)*

      Usuń
  6. Pogórzańskie poranki są magiczne.
    U nas nie będzie owoców, jabłonie odpoczywają po zeszłorocznej klęsce urodzaju, ale mam zapasy w piwnicy, dla nas wystarczy; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pogórzańskie poranki są magiczne. Człowiek zdumiewa sie i zachwyca pieknem oraz bujnościa natury i cieszy się, że ma w tym maleńki chociaż udział.
      Zapowiada sie w tym roku odpoczynek od jesiennego przetwarzania i zamykania darów natury w słoiki. Ale i my mamy jeszcze oc nieco z zeszłęgo roku w spiżarce, więc nie ma zmartwienia.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, Marysiu!:-)

      Usuń
  7. Pięknie tam u Was . Pozdrawiam i obserwuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo czerwiec to ciepły i zazwyczaj pogodny miesiąc! Wszystko teraz rośnie jak na drożdżach!:-)
      I ja pozdrawiam Cie Marysiu oraz dziekuje za dołączenie do grona obserwatorów!:-)

      Usuń
  8. Też mi się ta piosenka podoba. Na nowo odkryta po latach.
    Tak, wszystko się pięknie zazieleniło, bo dostało deszczu i słońca. Nawet upału przez ostatnie dni. Z żółtego, stało się znowu białe, przez te wszystkie akcje i czarne bzy.
    Niech się więc zieleni, kwitnie, dojrzewa, rośnie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stare, włoskie piosenki są cudownie melodyjne - a odkryte po latach są jak prawdziwe skarby w morzu obecnie modnej, niby to muzycznej łomotaniny!
      Pięknie sie na świecie teraz wszystko zieleni i kwitnie. Wiosna wkracza w ostatnią fazę a za chwile lato pokaze swoje uroki. Najfajniejsze są ciepe wieczory, gdy można spokojnie sobie usiaść i patrzeć, słuchać, wąchać, rozkoszować sie tym, co wokół.
      Pozdrowienia serdeczne i życzenia dobrych, czerwcowych chwil dla Ciebie, Lidko!♥

      Usuń
  9. Olu, jak ja dawno Ciebie nie "widziałam" tak piszę, bo zawsze czytając Twój wpis oczami wyobraźni widzę Ciebie Cezarego i waszą psią ferajnę wśród roślin drzew, tego całego piękna wiosennego. Spodobały mi się słowa jakie napisałaś do piosenki. U nas po zimnym maju przyszedł upalny czerwiec tak źle i tak niedobrze. Życzę udanego spotkania z Przyjaciółką. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, Oleńko! I mnie zawsze miło gościć Cię w naszej jaworowej krainie!:-)
      I u nas gorące teraz nastało. Wprawdzie dzisiejszy poranek nieco chłodniejszy, niz ostatnio, ale słonce juz zaczyna operować mocno i pewnie dzisiaj też zrobi sie upalnie.
      Mam nadzieję, że moja przyjaciółka da radę przyjechać do mnie tego roku. Tak dawno juz u mnie nie była a tyle sie przez ten czas zmieniło!
      Pozdrawiam Cię życzliwie, Oleńko!:-)*

      Usuń
  10. U mnie też w końcu słońce zagościło i daje nam, i całemu ogrodowi nowe życie nawet mimo tego upału, który dla mnie jest przyjemniejszy niż szarości. U Ciebie piękna sielanka, a owe słoneczko dodaje jeszcze tej szczypty magii. Serdecznie pozdrowienia dla Was Oleńko i niech ta pogoda będzie z nami jak najdłużej! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce mocno teraz grzeje chyba w całej Polsce. Nadrabia majowe zaległosci! I czaruje, bo co dzień teraz cos nowego zakwita, a rosliny rosną wprost w oczach. Nadal jednak ziemia jest wilgotna a wody w stawie dużo. To słuzy, niestety, komarom!
      Pozdrawiam Cie ciepło Maksie i wspaniałego czerwca Ci zyczę!:-)

      Usuń
  11. Och Olgo, jak Ty pięknie potrafisz opisywać otaczający Cię świat. Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej słonecznych dni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tyle piękna teraz wokół, że trzeba je zauważać, chwalić i opisywać. Tyleśmy sie na taki słoneczny czas wyczekali, no to mamy go nareszcie!
      Pozdrawiam Cię ciepło, Karolinko!:-)

      Usuń
  12. I teraz prześladuje mnie ta piosenka :) Pięknie się w końcu na świecie zrobiło i życzę Wam Oleńko obfitych plonów , bo przecież " przetwornictwo" to także Wasza pasja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to takie miłe prześladowanie, prawda?!:-)
      Tak, zielono i słonecznie sie zrobiło, Gabrysiu. U Ciebie pewnie też.
      A propos przetwornictwa, to na pewno cos tam będzie sie dało zamknac w słoiki i buteleczki. Ale co? czas pokaze!:-)

      Usuń
  13. Ach Romina i Al Bano, przypomniałaś mi. Jak się tego słuchało kiedyś. Posłucham dziś w pracy, mam dzień techniczny, kupa marudnej, biurokratycznej roboty. Dla mnie wolność to stan umysłu. Mojego wnętrza. Mam ją cały czas, ale bywa, że zapominam...Troszkę jak gra w ciuciubabkę :-)
    W naszym sadzie stare jabłonie odpoczywają na całego po zeszłorocznym wariactwie. Maj mimo, że taki zmienny i zimny, jednak dobrze zrobił ziemi.
    Ja aktualnie rozmawiam z moim kręgosłupem, dokuczyłam mu stresem przed kontrolą w bibliotece. Finansowa kontrolą z Biblioteki Narodowej. Pierwszy raz od 20 lat takie coś. Wszystko wyszło dobrze, ale kręgosłup odreagowuje.
    Ot psychosomatyka.
    Miłego, pogodnego dnia w Hobbitowie Olu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie jest wrócic do starych piosenek i znowu się w nich zakochać, no i uśmiechnąc sie do wspomnień przy okazji!:-)
      Wyobrażam sobie jak stresujący miałaś czas w bibliotece. Też cos podobnego przechodziłam kiedys w swojej i pamiętam, że dopadł mnie wtedy ostry ból korzonków.Tak, nasze ciała głośno i wyraziście potrafią wyrazic nasz sprzeciw przeciw temu, co nas męczy i dręczy!
      Musisz teraz koniecznie odpoczac, Aniu. Pobyć jak najwiecej w starym sadzie, zapatrzeć sie w zieleń i zasłuchać w kojący szum starych jabłoni. Być nimi, bo dobrze byłoby czasem stac sie drzewem, prawda? One są cudownie wolne i są ponad wszystko.
      I Tobie dobrego dnia życzę i usmiech serdeczny zasyłam Ci z porannego Hobbitowa!:-)

      Usuń
  14. Przychodzi czas, kiedy się ma tylko cos do zyskania i juz nic do stracenia. Kiedy widzimy, że tak naprawdę mamy tylko siebie i aż siebie. Trudno to ogarnąć po zyciu spędzonym na dogadzaniu i opiece nad innymi. Nie musimy polegać na innych ludziach i od nich uzależniać nasz los, marzenia i plany. Nie przeszkadza mi, że jestem jak puch na wietrze i nie zostawię żadnego śladu. Mały trybik, który po coś był na chwilę potrzebny. To dobrze, że jesteśmy jak dmuchawce, kto by chciał dzwigać odpowiedzialnośc całą wieczność. To dziwne, że pogodzenie się z tym, że odlecimy jak dmuchawce, otwiera oczy na nasze toczące się własnie zycie.
    Bardzo mocno przemówiły do mnie słowa, które napisałaś do włoskiej melodii. Dla mnie najgorszym ograniczeniem wolności jest zależność od innych. Kurczenie sie od karcącego spojrzenia, uwag i potepienia. To się pieknie łączy z przemijaniem dmuchawca. Pokazuje co wazne. Wolnośc, swoja własna droga i marzenia. Sądzę też, że kiedy minie młodość, zaczyna się najlepsze. Doświadczenie mówi, że wszystko szybko mija, nie rzucamy na pożacie całego serca i nie umieramy z byle powodu.
    U mnie trochę chłodniej, cały maj codziennie serwował ponad 30 stopni. Okna można otwierac tylko w nocy i rano, bo potem klima musi chłodzić. Twój ogród jest przepiękny! I ja wiele bym dała za papierówki i porzeczki, bo są tu niedostepne. U mnie za to już zaczynają się ogórki i cukinie:)
    Pieknie napisałaś jak zwykle, masę rzeczy do przemyślenia i pośpiewania. Dziękuję za podzielenie się ogrodem. Serdeczności i mnostwo usciskow przesylam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest mysleć, że jesteśmy tu po coś. Ta myśl uspokaja. Bo nawet w takim króciutko trwajacym bycie dmuchawca jest widocznie jakis sens, skoro powstał. I jest jakis sens w jego odlocie. Wszystko jest częścią jakiejś wielkiej, niepojętej układanki, której ogólny zarys pojawia sie nam na krótko, jak olśnienie, a potem znowu znika w nawale codziennych myśli i spraw.
      Tak, wolnośc trzeba mieć w sobie wbrew wszystkiemu, co nas spotyka i dotyka.Ta wolnosć to oparcie na swoim "ja", na tym, co się wie, kim sie jest, ku czemu sie dąży.Chwile ograniczeń i niemożności, nawet gdy trwają latami, nic nie znaczą w porównaniu z wiecznością i niezłomnością wolności, którą ma sie w sobie.Człowiek czasem umniejsza samego siebie, nie widzi tego jak jest silny i wytrwały, jak wiele osiagnął i ile jeszcze jest w stanie zrobić. Dlatego poddaje sie zwątpieniom i smutkom. Trzeba wciaz nad sobą pracować. Uczyc sie doceniać siebie. Uczyc sie tego od innych. I cieszyc sie wewnętrzną wolnoscią, która w wiekiem rośnie, choćby sie nawet zdawało, że maleje.
      I to prawda, "nie umieramy z byle powodu". Nawet jak zdaje nam się, że wszystko sie w nas potłukło i już się nie pozbieramy, to za jakis czas okazuje się, że w środku jesteśmy jak silny dąb, który choć ma spękaną korę, to wytrwale rośnie i tak naprawdę nie szkodzi mu żadna burza ani grad.I choc zdajemy sie sobie samym słabi, to często właśnie na nas mogą oprzeć sie inni.
      U Was upały zmalały, a u nas dopiero sie zaczęły. Pogoda tej wiosny zwariowana jest i dziwaczna. Nudzic sie z nią nie mozna!
      Masz juz ogórski i cukinie? Ale fajnie. Ja nie wiem kiedy się ich w tym roku doczekam, bo wszystko mi sie opóźniło przez majowe ulewy.
      Zdaje mi się, że na moich jabłonkach prawie nie będzie w tym roku jabłek. A papierówki też uwielbiam. Mam nadzieję, że pojawią sie za jakis czas w warzywniakach. A póki co pokazały sie truskawki. Jadłam je wczoraj po raz pierwszy w tym roku i nieomalże wpadłąm podczas ich konsumpcji w ekstazę!:-)One mają smak słodkiej wolności!:-)
      Marylko, bardzo Ci dziekuję za refleksyjny komentarz, który obudził we mnie sporo namysłu. I ciepła w sercu.
      Ściskam Cię mocno kochana i dobrego dnia zyczę!:-)***

      Usuń
  15. Piękne zdjęcia..posiedziałam sobie w Twoim ogrodzie, pomarzyłam..lubię marzyć a jeszcze bardziej realizowac marzenia....spokój tu taki bije a na pewno macie teraz multum pracy..Sciskam Olu..niestety dalej Ty i parę innych blogów nie wyświetla mi się na liście czytelniczej więc nie wiem kiedy piszesz nowy post ale na pewno będę tu zaglądać!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogród czerwcowy jest jeszcze bujniejszy i zieleńszy niz majowy. Wszystko, co moze pnie sie ku słoncu. I myśli, uczucia człowieka też poddają sie tej sile zycia.W końcu jesteśmy przecież częścią natury.Jesteśmy tu po coś!
      Pati droga, pozdrawiam Cie ciepło i powodzenia w realizacji Twych marzeń Ci zyczę!:-)*

      Usuń
    2. Dziekuję..niech sie dzieje....:):)

      Usuń
  16. Przepiękna pora roku taka wiosenno-letnia.
    Wszystko kwitnie, pachnie i ptaki śpiewają jak oszalałe.
    Oby tak było jak najdłuzej.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest teraz przepięknie! A ten zapach o poranku w ogrodzie - toż to poezja!
      Dziękuje za odwiedizny i pozdrawiam Cię serdecznie, Stokrotko!:-)

      Usuń
  17. Dzień dobry Olu i Cezary☺ Zapowiada się kolejny upalny dzień. No to, sie masz Saharo☺ Nie musiałam wykupywać żadnych zagranicznych wczasów, tropiki przyszły do mnie same. Tak oto spełniają się niegdysiejsze marzenia☺☺ Tylko dlaczego z takim poślizgiem czasowym?

    Zanim upał kompletnie mnie pochłonie i odbierze resztki logicznego myślenia, taki dowcip na początek dnia:
    Dorosły syn prosi ojca o zgodę na małżeństwo. Ojciec podnosi oczy znad lapotopa i mówi do syna:
    - Przeproś!
    Syn zdziwiony:
    - Ale za co?
    - Przeproś!
    - Ale dlaczego?
    - Przeproś "natentychmiast"?
    - Przecież nic nie zrobiłem!?
    - Przeproś i już!
    - Powiedziałem coś nie tak?
    - Przeproś!
    - Obraziłem Cię?
    - Przeproś!
    - No dobrze, przepraszam!
    W porządku synu, żeń się. Skoro potrafisz przeprosić za nic to znaczy, że jesteś już gotowy do małżeństwa ☺

    Moc serdecznych uścisków i buziaki na dobry początek dnia:-)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, a raczej dobry wieczór, Marytko! Oj, tak tak - Sahara jak sie patrzy. A słońce takie jak w Australii. Smazymy sie niczym skwarki, dusimy we własnym sosie, suszymy na czipsy! Moze nas jakiś łakomy zwierz schrupie w koncu ze smakiem. O palacym słonku między innymi napisałam nastepny post. Zapraszam do poczytania! I serdecznie dziękuję za Twoje miłe sercu odwiedziny oraz za dowcip - jakże życia bliski.
      Buziaki - he, he- bardzo gorące - zasyłam z Podkarpacia!:-)***

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!

Etykiety

Aborygeni afirmacja życia agrest apel apel o pomoc asymilacja Australia autoanaliza bajka bal ballada baśń Beksińscy Bieszczady blackout bliskość blog blogi bór cenzura Cesarzowa Ki Cezary chleb choroba ciastka czarny bez czas czerwiec człowieczeństwo człowiek czułość Dersu Uzała deszcz dieta dobro dom dorosłość drama drama koreańska drewno droga drzewa trawiaste Dubiecko Dwernik Kamień dwudziestolecie międzywojenne dystopia dzieciństwo dzikie bzy ekologia elektryczność erotyk eutanazja fajka fantazja film flash mob fotografie fotoreportaż glebogryzarka głodówka głód gospodarstwo goście góry Góry Flindersa grass tree grill grudzień grzyby Gwiazdka historia historie wędrujące horror humor humoreska idealizm ideologia II wojna światowa informacja inność inspiracja internet jabłka Jacuś Jacuś. gospodarstwo Jacuś. lato jajka Jane Eyre Jawornik Polski jesień jesień życia kalina Kanada kanały kangury kastracja kiełbasa klimat klimatyzm koala kobieta koguty kolędy komputer komunikacja konfitury konflikt koniec świata konkurs konstrukcja kosmos kot koziołek kozy Kraków Kresy kryminał kryzys książka kuchnia kulinaria kury kwiaty kwiecień las lato legenda lęk lipa lipiec lis listopad literatura los ludzie luty łąka maciejka macierzyństwo magia maj malarstwo maliny mantry marzenie maska metafora mgła miasteczko odnalezionych myśli Michael Jackson Mikołaj miłość Misia mit młodość moda mróz mróż muzyka muzyka filmowa nadzieja nalewki nałóg natura niebezpieczeństwo niezapominajki noc nowoczesność Nowy Rok obyczaje ocean odchudzanie odpowiedzialność odrodzenie ogrody ogród ojczyzna opowiadanie opowiastka opowieść Orzeszkowa osa Osiecka owoce pamięć pandemia Panna Róża park pasja patriotyzm pejzaż pierniki pies pieski pieśni pieśń piękno piosenka piosenki pisanie płot początek podróż poezja pogoda Pogórze Dynowskie polityka Polska pomidory pomysł poprawność polityczna porady postęp pożar praca prawda prezent protest protesty przedwiośnie przedzimie przemijanie Przemyśl przepis przetrwanie przetwory przeznaczenie przygoda przyjaźń przyroda psy psychologia ptaki radość recenzja refleksja relatywizm remont repatriacja reportaż rezerwat Riverland rodzina rok rośliny rower rozmowa rozrywka rozum rymowanka rzeka samotność San sarny sąsiedzi sens życia siano sierpień silna wola siła skróty słońce słowa słowa piosenki słowianie smutek solidarność South Australia spacer spiżarnia spokój spontaniczność spotkanie stado starość strych susza susza. upał szadź szczerość szczęście szerszeń śmiech śmierć śnieg świat święta świt tajemnica tekst piosenki teksty piosenek tęsknota tragikomedia trauma truskawki uczucia Ukraina upał urodziny uśmiech warzywnik wędrówka wędrówki węgiel wiatr wierność wiersz wierszyk wieś wigilia Wilsons Promontory wino wiosna wiosnaekologia wirus woda wojna wolność Wołyń wrażliwość wrotycz wrzesień wschód słońca wspomnienia wspomnienie współczesność Wszechświat wychowanie wycieczka wypadki wypalanie traw zabawa zabawa blogowa zachód słońca zapasy zaproszenie zbiory zdjęcia zdrowie zielarstwo zielononóżki zielononóżki kuropatwiane zima zioła zmiany zupa Zuzia zwierzęta zwyczaje żart życie życzenia Żydzi żywokost