W życiu jest
czas na wszystko, choć paradoksalnie jednocześnie tak mało jest tego czasu. Tyle chwil trwonionych na niczym, tyle planów, które nie doczekują
się realizacji, zaskoczeń miłych albo przykrych, nagłych początków czy końców… Wplata się w tkaninę naszej codzienności
taka masa zdarzeń, uczuć i emocji, że aż dziw, iż jednego istnienia ludzkiego to
wszystko dotyczy. I choć tyle dziur w tej materii, prawie wszystkie daje się zacerować, uładzić czy też schować, by zimny wiatr nas nie przewiewał, a nawet by choć na moment zapomnieć o jego bliskości. A potem po dawnemu przeplatają się radości i smutki, olśnienia i załamania, kłótnie i pogodzenia,
nadzieje i rozpacze, chwile ulgi albo dławiącej zgrozy a między tym bliźniacze nieomal dni, które
przepływają między palcami jak woda…
Wszystko dajemy radę unieść na grzbiecie, przez wszystko przejść, z każdej topieli się wynurzyć, ale niekiedy…Niekiedy dopada nas zwątpienie w sens, bezsiła i niechęć do ruszenia z miejsca, wybudzenia z letargu. Bo zdaje się nam, iż coś w środku pękło i nigdy już się nie sklei, jakiś stan krytyczny został przekroczony, coś boli za mocno albo może nawet nie boli już nic. W pajęczynę chwyta próżnia, pustka, obojętność. Martwota, zatrzymany kadr…Lecz póki życie trwa także ten stan nie jest wieczny, bo przecież wokół wszystko toczy się jak toczyło i nieustannie płynący nurt w końcu wciąga nas, ożywia, daje zapomnienie, pozwala się otrząsnąć, nabrać oddechu i płynąć dalej, zrozumieć więcej, znowu dostrzegać małe i większe sensy, na powrót cieszyć się czymkolwiek i póki tylko się da, póki jest z czego, nadal tkać zwyczajną materię życia…
Wszystko dajemy radę unieść na grzbiecie, przez wszystko przejść, z każdej topieli się wynurzyć, ale niekiedy…Niekiedy dopada nas zwątpienie w sens, bezsiła i niechęć do ruszenia z miejsca, wybudzenia z letargu. Bo zdaje się nam, iż coś w środku pękło i nigdy już się nie sklei, jakiś stan krytyczny został przekroczony, coś boli za mocno albo może nawet nie boli już nic. W pajęczynę chwyta próżnia, pustka, obojętność. Martwota, zatrzymany kadr…Lecz póki życie trwa także ten stan nie jest wieczny, bo przecież wokół wszystko toczy się jak toczyło i nieustannie płynący nurt w końcu wciąga nas, ożywia, daje zapomnienie, pozwala się otrząsnąć, nabrać oddechu i płynąć dalej, zrozumieć więcej, znowu dostrzegać małe i większe sensy, na powrót cieszyć się czymkolwiek i póki tylko się da, póki jest z czego, nadal tkać zwyczajną materię życia…
Błahostki...
Natchnienia, kwiatki czasu, maleńkie przyjemności
I z nich się splata życia cieniutka materia
Konfetti zapomnienia, cekiny codzienności
Bajki, piosnki, strofki, barw pogodnych feeria
Rozjaśniają pejzaż kadry nastrojowe
Słodkie słówka, życzenia, drobne sekreciki
Nadzieje, zapatrzenia, nitki pastelowe
Koronki zapomnienia, niewinne uniki
Słodkie słówka, życzenia, drobne sekreciki
Nadzieje, zapatrzenia, nitki pastelowe
Koronki zapomnienia, niewinne uniki
Błahostki - kruche
tratwy a blisko gdzieś wodospad
Błahostki - zapałeczki a mrok nadciąga głębszy
Jeszcze płyną, świecą, oddalają rozpacz
I jeszcze się łudzą prostym rymem wierszy
Błahostki - zapałeczki a mrok nadciąga głębszy
Jeszcze płyną, świecą, oddalają rozpacz
I jeszcze się łudzą prostym rymem wierszy
Lecz oto troski,
lęki, zdarzenia przebolesne
Wychodzą na plan pierwszy, dmą grozą w jasną stronę
W cień bólu żaden promyk nie umie się przedrzeć
Błahostki tkwią w ciemności, zabawki porzucone
Wychodzą na plan pierwszy, dmą grozą w jasną stronę
W cień bólu żaden promyk nie umie się przedrzeć
Błahostki tkwią w ciemności, zabawki porzucone
Stropione dech wstrzymują, bezradne niebożęta
Choć stale na widoku, lecz jakby przykurczone
Chciałyby czas ocieplić, rozerwać smutku pęta
A siebie są niepewne i chłodem w krąg strwożone
Choć stale na widoku, lecz jakby przykurczone
Chciałyby czas ocieplić, rozerwać smutku pęta
A siebie są niepewne i chłodem w krąg strwożone
Lecz w końcu znów się budzą, dokoła nich też dnieje
Ożywa ich istotność, zielone listki rosną
I płyną hen przed siebie, zazwyczaj tak się dzieje
Wodospad szumi, zima… Błahostki? - Tętnią wiosną…
Ożywa ich istotność, zielone listki rosną
I płyną hen przed siebie, zazwyczaj tak się dzieje
Wodospad szumi, zima… Błahostki? - Tętnią wiosną…
Olu wyczuwam jakiś wielki smutek, jakąś nostalgię w Twoim wpisie. Mam nadzieję, że nic złego nie spotkało Ciebie.
OdpowiedzUsuńTyle niejasnych spraw wokół nas, nerwowości. I mnie nie do śmiechu ale to już z innego powodu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę spokoju.
Ech,tak - czasy nie są łatwe. Nie żyjemy w prózni i to co sie dzieje blisko czy daleko jakoś nas dotyka. Każdego z nas chyba czasem jakaś nostalgia dopada. Tyle, że jedni mają do tego większe skłonności, drudzy mniejsze. I każdy ma jakieś troski i zmartwienia, ale stara się by one nie zdominowały jego życi, by nie zabiły radości zycia a w tym celu uzywa róznych pocieszanek, rzeczy, które sprawiają mu przyjemnośc: pisze na blogu, maluje, fotografuje, spotyka sie z ludźmi, przemeblowuje mieszkanie, idzie na zakupy itp, itd. A te wszystkie niby to "błahostki" okazują bardzo wazne i wcale nie takie błahe, jak mogłoby się wydawać.
UsuńI ja życzę Ci spokoju Oleńko i pozdrawiam serdecznie.
Tak coś wyczuwałam, że nostalgia Oleńko Cię mocno złapała i puścić nie chce. Tez miałam ciężkie chwile - całkiem niedawno i co? I nikt tylko ja znów przypłaciłam zdrowiem. Olu nie daj się smuteczkom proszę...
OdpowiedzUsuńTak to chyba z każdym bywa, że czasem dopadają go mocniej smutki i cięzko mu się otrząsnąć. A im ktoś wrażliwszy tym mocniej wszystko przeżywa.Czasem za mocno człowiek przejmuje się rzeczami, na które nie ma wpływu. Dobrze miec w takich chwilach na podorędziu jakieś pocieszacze, jakies umilacze życia, "błahostki" właśnie. Dla mnie czymś takim jest zabawa z psami, muzyka, ksiązka, film a czasem po prostu długi, głęboki sen.
UsuńA o zdrowie trzeba dbać jak się tylko da, chociaż czasem tak bywa, że choćby się nie wiem jak zdrowy tryb życia prowadziło, to i tak cos człowieka dopada, w genach najczęsciej ma sie o zapisane, niestety...
Pozdrawiam Cię ciepło, Gabrysiu.
tez mnie dopadło, z każdej strony napiera... "Po źle, przyjdzie dobrze" tego się trzymam, bo tą mądrością podtrzymywali nas kiedyś na duchu Tesciowie. :D
OdpowiedzUsuńW życiu bywa róznie, ale na szczęście wszystko jest w ruchu i naprawdę "po źle przychodzi dobre".
UsuńMiałaś mądrych teściów, Alis!*
Jak zwykle trafiłaś w sedno i jeszcze ubrałaś we właściwe słowa.
OdpowiedzUsuńZawsze w takich przypadkach mam ochotę przytoczyć słowa z bajki Morcinka:"..Jeszcze nigdy nie było, żeby jakoś nie było.." i to też może być pocieszającym drobiazgiem.
Pisząc ten tekst myslałam o tym, że coraz wiecej jest na świecie ludzi, którzy przechodzą ciezkie chwile, którzy za mocno wszystko przeżywają, ale sie nie poddają, nadal robią swoje i potrafią ucieszyc sie drobiazgami. Te drobiazi są jak gwiazdy na ciemnym niebie.
UsuńMorcinek napisał mądre słowa. Jakkolwiek jest, ale jest a człowiek jest silniejszy, niż sam sobie sie wydaje.Dzięki Ewo, za ten cytat!
Moim kołem ratunkowym, opoką, rozsądkiem jest mąż; kiedy dopadają mnie chwile zwątpienia, ogarnia panika, on zawsze twardo stąpa po ziemi i sprowadza mnie na odpowiednie tory; a mottem życiowym naszym wspólnym są słowa mego ojca: To minie. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, dobrze mieć obok siebie kogoś, kto twardo stąpa po ziemi, ale i rozumie niuanse rozedrganej, niespokojnej duszy i potrafi ją ukoić.
UsuńBardzo podoba mi sie motto Twego ojca,Marysiu. "To minie". Tak, przecież prędzej czy później wszystko mija a po zimie przychodzi wiosna.
I ja pozdrawiam Cie serdecznie!
Błahostki to Życie. Czasem tak zima nas uziemia, aż za bardzo. Ale i w tym stanie są błyski światła. Tu jakiś refleks, tu malutka tęcza w kącie. Psi uśmiech, wschód słońca, dżem na śniadanie, dotyk mężowskiej ręki :-) Spokojnego dnia Olu.
OdpowiedzUsuńTak, błahostki to życie. Miliony błahostek, które tworzą jego osnowę, wzór, charakter. A zimę lubię, z wiekiem chyba coraz bardziej. Mam wtedy wiecej czasu na sprawy ducha, a że duch czasem meandruje w różne, jasne i ciemne strony, to taka już jego natura.
UsuńI Tobie spokojnego dnia, Aniu.
i ja zbieram takie błyski, okruszki, maleńkie dobre pyłki.... błahostki codzienności.
Usuń:)
Myslę, iż Twój blog Alis, w cudownie skrótowej formie pokazuje najcenniejsze, najważniejsze dla Ciebie błyski codzienności. Brawo Ty!:-)*
UsuńWiesz, myśle, iz większosc z nas to robi (oczywiście niekoniecznie w zwiazku z blogiem), ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, jak duże znaczenie ma codzienne kolekcjonowanie tych błysków, okruszków, pyłków, błahostek...
Nie umiem pocieszać, a już napewno nie na odległość. Gdybym była obok Ciebie Olu, to przytuliłabym Cię, a potem wyszła z Tobą połazikować po mrozie. Popatrzeć tu, popatrzeć tam, posłuchać, pomarznąć. A po powrocie usiadłybyśmy w ciepłej kuchni. zrobiłabym nam herbatkę albo kawę (lubię i to, i to). Może znalazłby się jakiś kawałek słodyczy do schrupania. Pogadałybyśmy o wszystkim i o niczym, pośpiewały;-) Nie nazwałabym tych wszystkich codziennych czynności błahostkami. One są esencją życia, to w nich jest ta prawdziwa, nieprzemijająca radość.
OdpowiedzUsuńTulę mocno***
Marytko kochana, w duszy ludzkiej są różne stany, tak jak rózne pory roku są za oknem. I myslę, że to naturalne, bo człowiek to nie rzeźba z granitu, ale czująca i przeżywajaca wszystko mocno istota.Patrzę, słucham, myslę, czuję. Wyważam to co umiem wierszem albo prozą. Albo milczeniem, gdy słowa stracą wiare w siebie. Pisałam ten wiersz o błahostkach przez kilka dni. Zastanawiałam się nad każdym słowem, chcąc oddać właśnie to, o czym Ty tu napisałaś, że one są esencja życia i radością. Bo sa.
UsuńDroga moja, fajnie byłoby z Tobą połazikować po mrozie i pospiewać po powrocie do domu, przy zaparzonej herbatce (bo na mrozie, to by nam szczęki i gardziołka zamarzły!:-))
Ściskam Cię serdecznie, Marytko z mroźnej i zlodowaciałej wioski***
Poczekajcie na mnie ide z WAMI ))))))))))))))SCISKAM SERDECZNIE LAPKI nie za mocno coby pisac nie przestaly p.Gosia
UsuńEch!Dzisiaj taka dujawica i zamieć na dworze, że lepiej przy piecu siedzieć i herbatkę gorącą popijać:-)
UsuńGosiu i ja ściskam serdecznie Twoje łapeczki!:-)*
Mam nadzieję, że szybko poradzisz sobie z troskami i znów pełna zapału podążysz za wschodzącym słońcem :)
OdpowiedzUsuńCo dnia podązam za słońcem - nawet jak wschody nie są tak spektakularne jak ten pokazany w poprzednim poście!:-)
UsuńWiersz przepiękny... Ja zawsze jestem zdołowany, jak myślę o tym, jak ograniczającym czynnikiem w moim życiu jest czas. Człowiek chciałby tyle rzeczy zrobić, tyle miejsc zobaczyć, tak nacieszyć się życiem, a tu godzina mija za godziną w tempie najszybszego Boeinga... teraz to widzę zwłaszcza w ferie... wstanę, zjem śniadanie, wejdę na blogosferę, szybko obiad, trochę nauki i już wieczór, i już trzeba iść spać... Pozdrawiam ciepło! :)
OdpowiedzUsuńTak, masz rację Maksie - za duzo czasu przelatuje człowiekowi na powtarzalnych, nawykowych, nie zawsze koniecznych a potem brakuje go na realizację marzeń, na podjęcie jakichs wyzwań, na zrobienie czegoś, co sie od dawna odkłada. Ale wiesz, każda chwila w życiu człowieka jest ważna, nawet ta, która wydaje sie nam mało istotna. Życie samo w sobie jest bezcenne, bo tak kruche i nieprzewidywalne.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!:-)
Tak, dobrze, że mamy te błahostki, one solą i esencją... Piękny wiersz i zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCzuję, że potrzebujesz nowego wyzwania Olu...
Tak...Często nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy jak są ważne te nasze błahostki codzienne.
UsuńNowe wyzwanie? Hm...Chciałabym i nie chciała jednocześnie. Jak zwykle czas pokaże czy coś sie z tej sprzeczności wykluje!:-)
Serdeczne myśli zasyłam Ci, Andziu!*
To pogoda nas nastraja tak dziwnie. Jesień jakaś nie taka, zima nie jest prawie zimą, wiosna może będzie lepsza. Nie dawaj się nostalgii, to zła siostra depresji. Może jakieś małe plany do realizacji, żeby zacząć się mobilizować do działania. Wiesz, też mam takie złe dni i wtedy kombinuję, co tu zrobić, żeby się nie dać. Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńNa pewno pogoda za oknem ma wpływ na ludzkie nastroje, ale nie tylko. Zawsze miałam skłonnośc do zamysleń, zawsze interesowały mnie meandry ludzkiej psychiki.Z takich przemysleń rodzą się wiersze, opowiadania i inne teksty. A zima u mnie prawdziwa.Jak sie patrzy!Śnieg i mróz jak za dawnych czasów.Pięknie!
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Pani Niteczko!:-)
Nawet o smutkach i prozie życia można pięknie :-) Każdy smutek kiedyś się kończy, a energię czerpiemy od przyjaciół lub przyrody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i uszy do góry:-)
Pisać mozna i trzeba o smutkach, radościach oraz o tym co pomiędzy.Bo człowiek jest wielowymiarowy.
UsuńTak, energię do życia czerpiemy od bliskich, przyjaciół albo przyrody, ale do pisania, tworzenia w ogóle już niekoniecznie - mam wrażenie,iż ból istnienia bywa częstszym motorem tworzenia niż radosć istnienia.
I ja pozdrawiam Cię serdecznie Jotko, dobrego dnia życząc!:-)
Pamiętam taki cytat z jakiegoś starego, mądrego serialu, że "płacz może trwać całą noc ale o poranku zawsze przychodzi radość". Czasem o poranku, czasem nazajutrz, czasem wiosną. Bo smutek zawsze mija, tylko to zawsze czasem krótsze a czasem dłuższe.
OdpowiedzUsuńWszystko płynie, zmienia się, mija, nie tylko smutek. Jesteśmy częścią wielkej rzeki. Pantha rei...
Usuń