…Zajęci wielodniowym piłowaniem, łupaniem i zwożeniem
drewna pod wiatę niewiele mieliśmy czasu aby zauważyć drobne i większe zmiany
zachodzące w naszym ogrodzie i na okolicznych łąkach. Na szczęście przedwczoraj
ostatecznie uporaliśmy się z robotą drwali a wczoraj i dzisiaj obolali po
pracy, ale zadowoleni z jej efektów przeszliśmy się po naszych włościach
dostrzegając cuda letnich przemian, które dzieją się w nim i dziać będą
niezależnie od tego, czy jest komu je podziwiać.
Jasnozielone jabłka
papierówki dojrzały i na zerwanie tylko czekają a inne, powoli oblewają się malinowym
rumieńcem i dojrzewają w lipcowym słońcu albo jak renety szarzeją i w oliwkową
zieleń się ubierają. Nieprzebrane ilości gruszek ber obsypały w tym roku nasze stare grusze. Kończą się czerwone porzeczki, za to winogrona rosną nieśpiesznie.
One mają jeszcze czas. Owoce czarnego bzu nabierają powoli fioletowego
odcienia. Kwitną cukinie i dynie. Żółci się fasolka szparagowa a wczesne maliny
zmieniają barwy z kremowej na purpurowo-różową. Liście porów grubieją
apetycznie a maleńkie ogóreczki lada chwila będą nadawały się do kiszenia.
Ulubione przez
nas malwy są w pełni rozkwitu, ale niestety dręczą je jakieś robaki i tak mocno
dziurkują liście, że aż dziw, że rośliny nie padły od tego. Także i na śliwkach
widać działalność jakichś pasożytów. Natomiast na pomidorach dostrzegamy
zniszczenia wywołane coroczną zarazą ziemniaczaną. To samo jest na liściach
ogórków. Przygnębieni tym widokiem zakupiliśmy wczoraj stosowne preparaty do
oprysku i potraktowaliśmy nimi nieszczęsne rośliny. Pierwszy raz użyliśmy chemii
w naszym ogrodzie. Dotąd hołdując czysto ekologicznej uprawie używaliśmy tylko
naturalnych środków odstraszających szkodniki, takich jak opryski z wrotyczu i
pokrzywy. Niestety, to nie pomogło a ponieważ żal nam spodziewanych w tym roku,
wyjątkowo obfitych zbiorów pomidorów popryskaliśmy je ponoć nieszkodliwym dla
środowiska preparatem. Czy to pomoże? Zobaczymy.
Wieczorami nadal
pojawiają się w dużej ilości ślimaki, które rade by spałaszować ogórki i
fasolkę. Walcząc z nimi chodzę po ogrodzie ciesząc się zapachem starej maciejki
i z przyjemnością obiecując rośnięcie nowej, dwa tygodnie temu w doniczkach
posianej.
Na okolicznych łąkach
żółci się zachęcająco ziele dziurawca, fioletowieją drobne kwiateczki wierzbownicy,
niebieszczą się kwiaty cykorii podróżnika. O ile nie będzie padać wybiorę się wkrótce
na ziołowe zbiory. Tylko muszę ubrać długie spodnie i gumowce oraz zapiąć się pod
szyje by nie pokąsały mnie muchy, bąki i kleszcze, których nadal ogrom wegetuje
w naszych stronach.
I co jeszcze?
Właśnie mijają dwa lata odkąd powiększyła się nasza psia rodzina a trzy od
kiedy jest z nami Jacuś. Na ogół psiaki żyją ze sobą w zgodzie. Czasem pokłócą się
o jakąś kość, rzucą się na siebie z zębiskami a chwilę potem znowu panuje
miedzy nimi zgoda i spokój. Zuzia uwielbia bawić się ze swymi córeczkami. Jacuś
także ma w sobie wiele z beztroskiego szczeniaka. Zuzia, Misia, Hipcia oraz
Jacek to kochane, mądre, ogromnie zżyte z nami psy. Dają nam tyle radości,
budzą tak wiele tkliwości i uśmiechu, dostarczają takiego mnóstwa tematów do rozmów i
wspomnień, że trudno już byłoby nam
sobie wyobrazić Jaworowo bez nich…
Gorący i parny lipiec
sprawia, że chce nam się teraz odpocząć trochę, po prostu patrzeć i cieszyć się
tym, co jest wokół. To taka chwila oddechu zanim znowu najdzie nas chęć na jakąś
następną robotę, zanim znów zabłyśnie nam kolejny cel na widnokręgu…
Pozdrawiamy serdecznie wszystkich czytelników, przyjaciół oraz życzliwych gości bloga "Pod tym samym niebem" i życzymy udanego dalszego ciągu lipca!:-)
Piękna pełnia lata u Was, zatęskniłam za papierówkami z ogrodu mojego dzieciństwa. Wykonaliście imponujący kawał roboty drwali, niech Wam służą zapasy na zimę.
OdpowiedzUsuńTak, to pełnia lata. Po upalnym, słonecznym poranku środa co chwile obdarowuje nas deszczem. A papierówki - pychota!:-)
UsuńPraca popłaca, owocne lato u Was. U mnie w tym roku cukinie bardzo obficie owocują. Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńPóki mamy jeszcze siłę na tak cięzką pracę przy drewnie to robimy wszystko sami...Za parę lat pewnie będzie nam cięzej.U Ciebie cukinie obficie owocują a u mnie dopiero kwitną. Ciekawa jestem czy będzie z tych kwiatów równie duzo owoców.
UsuńPozdrawiam Cie Lenko!:-)
Oj pieski tak samo jak kotki są dobrymi duchami domu :) (u mnie cały wiersz Klimka we wpisie) no i także czlowiek staje sie czescia stada... :)
OdpowiedzUsuńZwierzątka jakieś muszą przy człowieku być, bez nich byłoby pusto i smutno...
Usuń(zajrzę potem do Ciebie Kocurku ciekawa tego wiersza!):-)
I mi się właśnie serial GRIMM skończył i przybiegłam powiedzieć, że polecam tak samo jak kiedyś wspomniane ONCE UPON A TIME. Przygoda przednia i mroczne wersje baśni :)
UsuńDzięki za polecenie, Kocurku!:-)
UsuńOba seriale 6 sezonów, więc na zimne wieczory można się uzbroić. No i ladnie zakonczone przez tworcow, wiec nie ma strachu ze nagle trzeba czekac rok na dalszy ciąg :)
UsuńTak samo bardzo polecam zakonczone Monk i Mentalistę, House MD, chirurdzy Hannibala :) choc poza HOUSE i chirurgami to pozostale sa dosc kryminalne :)
o milosci: seria filary ziemi i world without end
No i Sherlocka polecam seriale i ksiazki :)
Dzięki raz jeszcze, Kocurku!:-) Moze kiedys najdzie mnie ochota by obejrzeć polecane przez Ciebie filmy.Teraz jednak w zupełnie innych klimatach siedzę. W związku z pisaniem Karczmy zagłębiam się w historię II wojny światowej i w psychologiczne rozmyslania o skomplikowanej naturze ludzkiej. Chyba póki nie skończę Karczmy nie będzie inaczej...
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie!:-)
Domyślam się :) Do karczmy muszę usiaść w końcu, bo widze, że coraz wiecej czesci mam do nadrobienia :o Ale to dobrze! :) Ciesze sie ze piszesz!!! Bo masz talent i nadal uwazam ze wydanie to dobra mysl! :)
UsuńPozdrawiamy a i musze dodac, ze Twoj dzemik na gofrach domowych (z maszynki znaczy sie takiej zamykanej) smakuje genialnie i polecam :)
"Karczma na rozstaju dróg"to najdłuższa i najdłużej pisana przeze mnie do tej pory opowieść. Wkładam w nia całe serce, wiedzę i ogrom pracy. Ale daje mi to pisanie poczucie spełnienia i niemarnowania czasu, wiec i ja cieszę się, że piszę (a konca wciąż nie widać, he, he!:-)
UsuńCieszę się, że konfitury bzowe nadal ciesza sie w Twoim domu powodzeniem. Gofrów akurat nie robię, bo nie mam maszynki ale dodaję te konfitury do lodów, jogurtu, naleśników i chleba z masłem. A za miesiac czy dwa będę robic nowe! Uff!
Pozdrawiam Cię serdecznie Kocurku z zachmurzonego Podkarpacia!:-))
Ja maszynkę kupiłam kiedyś w jakimś markecie z wymiennymi płytkami i mozna i gofry i tosty sobie z chleba tostowego z złożonym np złotym serem na cieplo zrobić. Chyba z 39zł kosztowała w jakimś lidlu czy innym juz nie pamiętam, ma piec lat i nadal działa :) polecam ja chłodne dni, bo u nas jesień i leje bez.końca...
UsuńA dzemiki od ciebie wydzielam sobie jak cenny skarb. Dopiero dwa zjadłam. Tak mi szkoda :P
Miałam kiedyś gofrownicę, ale została w domu rodzinnym. Wiem jednak, że to fajne ustrojstwo, które można wykorzystywać nie tylko do robienia gofrów, ale i do tostów.
UsuńBędę mieć tak dużo czarnego bzu w tym roku, że zawale dżemami całą spiżarkę!:-))
Oj jak ja bym chciała tam przy tej spizarce zamieszkać jak jakasz mysz zeby mieć dostęp :)
UsuńEpickie sa wiec naprawdę sie klaniam bo takie pyszności robić to trzeba mieć cos w sercu bardzo dobrego... Piernik smaczny :)
metafora taka :)
Dziękuję za życzliwe słowa! Pozdrowienia serdeczne i życzenia spokojnego tygodnia ślę Ci Kocurku!:-))
UsuńUdanego każdego dnia dla Was!
OdpowiedzUsuńDziękujemy Aniu! Tobie również dobrego czasu życzymy!:-)
UsuńPieknie tam u Was latem. Ja mam juz moje wlasnie pomidory i tez mnie to cieszy, bo smakuja super:)
OdpowiedzUsuńPięknie jest tu chyba o każdej porze roku, ale teraz wieczory długie pozwalaja dłużej przebywać w ogrodzie. Juz masz pomidorki? Ale fajnie! My musimy jszcze troche poczekać na nie (o ile nam zaraza ziemniaczana wszystkich nie zniszczy).
UsuńTak, od niedzieli jemy wlasne pomidorki.
UsuńAż Wam zazdroszczę, bo u nas daleko jeszcze do tego i nie wiadomo, czy w ogóle dane nam będzie w tym roku jeśc własne ogórki z powodu tej zarazy paskudnej!:(
Usuńale narabaliscie!! starsczy na cala zime? mnostwo wysilku a teraz to tylko cieszyc sie otoczeniem...bardzo pieknie opisalas to co sie dzieje wokol Was, w przyrodzie wlaczajac w nia te przesliczne pieski, okazy zdrowia i przyczyna tylu chwil radosci..mimo tylu zajec chyba jestescie bardzo szczesliwi! i tak trzymac!
OdpowiedzUsuńMamy nadzieję, że starczy. Zawsze jest nadzieja i niepewność. Wszystko zalezy od tego jaka to będzie zima.A póki co trwa gorące lato a i deszcze pojawiają sąe co chwilę sprawiajac, że wszystko jeszcze bujniej rośnie.Sennie dzisiaj jakos od tej pogody zachmurzonej. Pieski śpią teraz u moich stóp a ja poziewuję i poziewuję!:-)
UsuńCzy możemy z Hanią usiąść na chwilę na ławeczce z pierwszego zdjęcia? Piękny zakątek!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nawet Wasz ogród zaatakowała zaraza. Nie wiem, ilu lat życia można życzyć psom, ale życzymy wszystkiego dobrego dla Misi i Hipci z okazji urodzin, w tym zdrowych i radosnych opiekunów!
Siadajcie,moje kochane dziewczyny! I ja lubię przysiadać na tej ławeczce zrobionej z bala z naszej nieistniejacej juz stodoły. Obok ławeczki jest miejsce na ognisko i kurki kręcą sie dookoła. A ogród pachnie pełnią lata...
UsuńZaraza przychodzi właściwie co roku, tylko pojawia sie w róznych momentach wzrostu pomidorów. czasem uda sie mimo wszystko sporo zebrać a czasem niewiele.
Dziękuję w imieniu Misi i Hipci za śliczne urodzinowe zyczenia!:-))
Pracy wykonaliście ogrom .... mam nadzieję ,że sobie teraz trochę odpoczniecie od tak ciężkich zajęć, bo chociaż niedługo przyjdą zbiory, to fakt - człowiek się trochę nadźwiga i naschyla, ale nie jest to już tak męczące. A potem jaka radość, kiedy widzi się zapełnioną spiżarnię :))
OdpowiedzUsuńU nas papierówki też już dojrzały, u rodziców jest stare drzewo, wysokie i dwa dni temu zrywaliśmy z niego owoce. Reszta strząśnięta pójdzie na soki i kompoty.
Udanego lipca, Olu Wam życzę i cmokam słodkie pycholki piesów :)))
Tak, to była tytaniczna praca (zdaje mi sie, że z wiekiem coraz więcej prac nazywam tytanicznymi, bo po prostu mam coraz mniej sił). Teraz naprawdę czas porządnie odpoczać, bo w sierpniu i wrześniu zacznei sie szaleństwo zbiorów i przetworów.
UsuńDobrze, że istnieją takie jabłka jak papierówki. Człowiek tak juz tęsknił za smakiem młodych jabłek, bo ubiegłoroczne trawiaste są i bez aromatu.
Uściski serdeczne zasyłam dla Ciebie Lidko i radosne machnięcia ogonków od piesów!:-))
Bardzo miło mi się czytało i oglądało. Przecudny ogród. Jest u Ciebie tam miło. Chciałoby się usiąść w Twoim ogrodzie i tylko podziwiać. Niech szkodniki się wreszcie odczepią, oby preparat zadziałał. Pieski masz cudne, ich zdjęcia zawsze powodują uśmiech. Widać, że są zżyte i bardzo szczęśliwe. Pozdrawiam Was wszystkich, piękna rodzino. <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że miło Ci sie czytało i oglądało Agnieszko. Pokazuję tutaj na blogu ułamek mojego świata, dzielę sie nim w nadziei, że inni poczują sie w nim dobrze.
UsuńPozdrawiam Cię ciepło i usmiech zasyłam promiennej dziewczynie!:-))
Dobrze, że znaleźliście czas na zwykły odpoczynek, to jest potrzebne. Ja się trochę pośmiałam, bo już złościć się nie mogę. Zapisałam się na rehabilitację - na wrzesień 2019 roku. Wczoraj przeszła wielka deszczowa nawałnica, dzisiaj już jest ładny dzień. I tak się kręci ta karuzela zwykłym życiem zwana. A psiaczki wspaniałe, widać, że dobrze im u Was. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńRehabilitację będziesz mieć dopiero za rok?! No to rzeczywiscie nie wiadomo, czy sie śmiać czy płakać!
UsuńDzisiaj u nas popaduje a wczoraj było słonecznie. Piesuńki dzisiaj senne i leniwe. Ja zresztą też!:-)
Pozdrawiamy Cie serdecznie, Oleńko!:-)
Śliczne masz te psiska i nie małe. Dużo pracy wykonaliście, mój mąż co roku pomaga rodzicom zwieźć drewno pod wiatę. Kiedyś kupowali nie rabanie, ale teraz nie mają siły na rąbanie wiec zamawiają już w odpowiednich kawałkach do kominka. Nie pamiętam już kiedy jadłam papierówkę spod drzewa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, luno! moje psiaki są dość duże a mimo to Misię (tę, którą pieszczę na zdjęciu) muszę jeszcze często na ręce brać, bo bardzo sie o to dopomina!:-)
UsuńPraca z drewnem jest cięzka i na pewno im człowiek będize starszy tym bardziej będzie starał się jej uniknąć, kupujac juz pocięte drewno albo brykiety.
Pozdrawiam serdecznie!:-)
Malwy zawsze kojarzyły mi się z takim bajkowym ogrodem :) Pięknie tam u Was. Co do pracy drwali - to wykonaliście kawał pracy, ale za to zimą będzie Wam cieplutko :) Buziaki
OdpowiedzUsuńMnóstwo mam w ogrodzie malw. Rosną w wielu miejscach, gdzieniegdzie sadzona a gdzieniegdzie same sie wysiały.Bardzo je lubię, dlatego martwie się, że jakieś robale je w tym roku żrą!
UsuńOby rzeczywiscie tego drewna nam na zimę starczyło i oby nie było zimno. Zobaczymy, jaka będzie zima! Oby nie przyszłą zbyt szybko, skoro wszystkie pory roku w tym roku są jakieś przedwczesne.
Buziaki serdeczne, Gabrysiu!:-)
Dom w malwy malowany... One zawzse kojarza mi sie z wiejska idylla i nie wiem, dlaczego to gatunek na wsiach zanikajacy. Jeszcze stare domy maja je wokol siebie, przy nowo wybudowanych juz ich nie sadza. Niemodne? Odwaliliscie kawal ogromnej roboty, mam nadzieje, ze wystarczy tego drewna na cala zime?
OdpowiedzUsuńAaa, dziekuje za filmik pogladowy, jak pracuje luparka. Oglednie mowiac to taka siekiera, tylko czlowiek mniej sie namacha. :)))
UsuńJa myslę, że malwy są takim starodawnym i przez niektórych lekceważonym gatunkiem kwiatów, uważanym za zbyt wiejski i oklepany. Ale nam sie podobają lepiej niż wiele innych. Malwy, łubiny, maciejka, dzikie róże i duzo ziół. Nic więcej mi nie potrzeba!
UsuńCieszę się, że obejrzałas filmik poglądowy, Aniu. Tak, łuparka świetnie zastępuje siekierę. Wielkie brawa dla tego, kto takie zmyślne urządzenie skonstruował, gdyz ogromnie tym ulżył wielu takim, jak my dojrzałym wiekowo drwalom!:-))
Moja mama uwielbiala malwy.
UsuńTo takie urocze, swojskie, od zawsze chyba wpisane w krajobraz wiejski kwiaty...
UsuńBrawo Wy!:-) Drewna ci u Was teraz dostatek i zabezpieczenie na zimę jest.
OdpowiedzUsuńJak u Was ładnie. Zachwyciłam się zdjęciami i Twoim opisem. Ola-mistrzyni malowania krajobrazów słowem. I nie muszę jechać gdzieś daleko, otworzę Twój blog i już mam wokół siebie te kolory, zapachy, tą cała magię lata:-)
To widać, że pieskom z Wami dobrze. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Wszystkie mordki uśmiechnięte i szczęśliwe.
Dziękuję za życzenia i Wam dobrego odpoczynku i radości z lata życzę!:-)
A robale i szkodniki wszelkie precz od ogrodu Oli i Cezarego!
Marytka***
Jesteśmy zadowoleni i dumni z siebie, że znowu dalismy radę obrobic sie z drewnem i zima juz nam nie straszna.To najważniejsza robota każdego roku i ulzyło nam, że mamy ja już za sobą.
UsuńNasz ogród jest półdziki, prosty, wiejski i swojski, graniczący z łąkami i lasem, będący właściwie częścią nich.Bardzo sie cieszę, że Ci sie u nas Marytko podoba!:-)
Myslę, że nasze pieski mają tu dobre życie. Nie słyszałam w każdym razie z ich strony żadnych narzekań!:-)
Uściski przyjazne zasyłamy Ci kochana Marytko z deszczowego obecnie Podkarpacia!:-)***
Super. Praca przynosi najwięcej zadowolenia, kiedy widać efekty. A solidne efekty już poukładane i suszą się na zimę. Teraz czas podregenerować kości, odpocząć solidnie :-) Letni ogród to poezja, bogata i barokowa. Wszystko się zabarwia i zaokrągla jak putta :-) Pucate i do zjedzenia :-) Tak mi się skojarzyło jak czytałam twój opis. Jeszcze chwila a utoniesz w słoiczkach. Tak jak większość kobiet teraz. Ja korzystam z przetworów mamy, ale moja koleżanka już przerobiła 40 kg wiśni. I czerwonej porzeczki, i papierówek...i nie wiem czego jeszcze. Boję się pytać, bo ona jak stachanowiec w tej swojej kuchni. Ale jak zimą przyniesie do biblioteki soczek, albo dżemik, klękajcie narody.
OdpowiedzUsuńJakie te twoje psiuki fajowskie. Takie powinno być każde psie życie. A u nas pod blok podrzucono malutką koteczkę. I mam czwartego kota. Bo trzy dni szukałam jej domu, a na czwarty stwierdziłam, że już nie mogę oddać. Mały kot lepszy niż telewizor :-) Regeneruj się Ola :-)
Tak, Aniu - najcięższa tegoroczna praca juz za nami a wiec jakis ciezar z serca spadł i można trochę poodpoczywać ciesząc sie tym, co jest. Ogród to poezja...Tak, masz racje - niedoscigniona, delikatna, pełna spokoju i barw, szepcząca coś nieustannie i tylko w absolutnej ciszy słyszalna. Wszystko sie zaokrągla, wypełnia, nabiera sensu i znaczenia. Dobrze jest móc to obserwować, dać sie przeniknąc tym prostym czarem, tym przeznaczeniem corocznym, które znowu sie wypełnia.Jabłuszka jak barokowe aniołki. Trawnik niczym najpiękniejszy obrus zasypany fioletem opadajacych śliwek...
UsuńCo do przetworów, to z roku na rok obiecuje sobie, że będę ich robiła mniej, bo potem spiżarka ugina mi się od setek słoiczków i nie ma kto tego jeść. Jednak gdy przychodzi tak szczodry w owoce rok jak obecny żal byłoby zmarnować to wszystko a na bieżąco człowiek nie daje rady zjeść. Także zamrażarka nie moze pomieścic wszystkiego.I znowu pójdą w ruch słoiczki! I chociaż ten nadmiar zdaje sie przytłaczać, to jednocześnie przyjemność sprawia ta podobna do czarów robota a poza tym w człowieku jest tez gdzieś schowany jakis lęk, że mogą nadejsc ciezkie czasy a wtedy wszystko sie przyda (oby nie!).
Deszczowo u mnie od wczoraj. Szkoda, bo moja wyprawa po zioła znowu sie odwlecze. A teraz mnóstwo ziół jest w pełni rozkwitu. Widziałam też wczoraj, że wrotycz zaczyna kwitnać w ogromnych ilościach. On, na szczęście będzie kwitnął aż do października, wiec zdążę!
Ta kotka, którą sie zaopiekowałaś miała szczęście, że akurat pod Twój blok ja podrzucono. Czasem podrzucajacych kieruje we właściwe miejsce jakis palec losu, choc, im moze sie wydawać, że to co robią, jest przypadkowe i bezmyślne!
Odpoczywam w tej deszczowo-sennej aurze po domu sie krzątając.
Serdeczne myśli Ci zasyłam, Aniu!:-)
No Kochani - po takiej pracy jak najbardziej należy Wam się odpoczynek. Wspaniale Wam ogród obrodził - na przetwory będzie jak znalazł. Na ślimaki podobno dobre są skorupki jajek. A psiska jak widzę szczęśliwe w Waszym domu. Pozdrawiam ciepło i życzę jak najszybszego zregenerowania się
OdpowiedzUsuńZatem odpoczywamy, bo i obecna pogoda deszczowa temu jak najbardziej sprzyja! Tak, słyszałam o tych skorupkach, ale ile bym musiała ich mieć, żeby na cały mój wielki ogród starczyło? Psiska zadowolone z życia od rata tylko by sie pieściły i ogonami machały jak wiatrakami!:-)
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie Karolinko i miłej końcówki tygodnia życzę!:-)
Na 10-tym zdjęciu od dołu obficie kwitnie nostrzyk biały, cudowne, miododajne zielsko:-)
OdpowiedzUsuńOlu, ja już tracę nadzieję na spokojne spędzanie czasu, ciągle więcej przed nami niż za, a młodzi nie jesteśmy:-)
Przez zeszłe lata pryskałam pomidory, nastawem z pokrzyw, drożdżami, mlekiem, co tylko kto wymyślił, to nie za bardzo działa, a chemiczne środki tez nie za bardzo, jak już choroba zaatakuje; nasze odmiany odporne zaprzepaszczono na korzyść tych nowomodnych, i to nie tylko ogórki, pomidory, ale drzewka owocowe, zbożowe ... szkoda; pamiętam, że mama miała ogórki do jesieni, skarmiała potem ptactwo domowe, trzodę, bo nikt już ich nie potrzebował; drewno nasze czeka i leży sobie grzecznie na podwórzu, ale musimy uporać się z innymi robotami; pozdrawiam serdecznie zza Sanu.
Dziekuję Ci Marysiu, że napisałaś mi, iż to kwitnace na biało ziele to nostrzyk i że ma miododajne właściwości. Uwielbiam dowiadywać sie takich rzeczy. Chciałabym umieć rozpoznać, nazwać każdą roślinkę kwitnacą na mojej łące!Wiedzieć, do czego moze się przydać!:-)
UsuńTak, to jest, że mieszkajac na wsi, majac swój ogród i warzywnik nie da sie zaprzestac pracy, bo wszystko wokół kwitnie, dojrzewa, domaga sie pielęgnacji a potem zbiorów i wykorzystania ich w jakiś sposób. Człowiek ma mocno zakodowane w sobie przekonanie, że nie wolno pozwolic aby coś z jego ogrodu sie zmarnowało.Chyba dopiero jak nas jakaś poważna choroba złozy albo starosć przygnie do ziemi odpuścimy sobie większosć tych prac. Życie samo za nas zdecyduje...
Szkoda tych zaatakowanych przez chorobę pomidorów i ogórków. Człowiek robi co moze, tyle starań wkłada w pielęgnacje tych roślin a potem patrzy bezradnie jak to wszystko żółknie, brązowieje i opada zanim dojrzeje...Masz rację, że kiedys odmiany tych warzyw były odporniejsze, właściwsze dla naszego klimatu. I po co to było zmieniać?
Pozdrawiam Cie serdecznie Marysiu i dziekuję za Twoje miłe odwiedziny po mojej stronie Sanu!:-)
Pięknie u Ciebie... ale to piękno wymaga ogromu pracy. Podziwiam Was za to. Mnie z kolei ogarnęło jakieś zniechęcenie. Ogród kwitnący na wiosnę zamienił się w jakąś dziwną pustynię. Dobrze, że dziś wreszcie zaczęło u nas padać. Może jeszcze odżyje. A na razie umilam wzrok Twoimi malwami, które zawsze kojarzą mi się ze spokojem i sielskością :)
OdpowiedzUsuńDość deszczowa pogoda w lipcu zapobiegła u nas suszy i dlatego wszystko tak bujnie porosło, ale i sprowadziło do nas ślimaki oraz zarazę ziemniaczaną (to zawsze jakos z deszczem się pojawia).A więc deszcz to niekoniecznie cos dobrego. Mam nadzieję jednak, że u Ciebie nareszcie zdrowo popada i tylko dobre rzeczy z tego wynikną.
UsuńPozdrawiam Cie ciepło z mokrej po deszczu i zamglonej wioski podkarpackiej!:-)
Rozmarzyłam się, czytając post.. Niezwykle kolorowo jest u Was, lato w pełnym rozkwicie i cieszę się, że oprócz tych nieszczęsnych pomidorów, śliwek i ogórków rośliny ładnie Wam dojrzewają. Psiaki są autentycznie roześmiane na wspólnym zdjęciu, ale jak nie być w takim ogrodzie i z takimi Właścicielami? :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWszystko rośnie nam w tym roku wyjątkowo bujnie i gdyby nie ta zaraza ziemniaczana oraz szkodniki na śliwkach zbiory byłyby bardzo obfite. No ale tak to już jest, że nie wszystko sie udaje i nie wszystko od człowieka zależy. I to nie tylko w ogrodzie, ale i w życiu.
UsuńNa szczęście pieski są w pełni szczęsliwe oraz zdrowe i dostarczają nam mnóstwa radosci, to takie nasze promyczki!:-)
Pozdrawiam i ja Patrycjo!:-)
Piękne zdjęcia. Niesamowite te psy.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Ci się zdjecia i psy podobają. Pozdrawiam ciepło, Sikoreczko!:-)
UsuńAch jak zwykle cudne zdjęcia, przepiękne miejsca, a malwy!
OdpowiedzUsuńKiedy jest tyle zieleni i innych świezych barw dookoła, to człowiek co chwilę łapie za aparat, żeby utrwalic to piękno letniej pory. A malwy rzeczywiscie pięknie kwitną mimo inwazji szkodników!
UsuńZastanawiam się jak to jest, że ja urodzona i całe życie mieszkająca i kochająca największe polskie miasto /o którym nawet napisałam jedną ze swoich książek/ uwielbiam jednocześnie wieś, lasy, łąki, ogrody, kocham śpiew ptaków i motyle. I w każdej wolnej chwili uciekam na swoją podwarszawską działkę. Może dlatego że oprócz tego, że jest tam tak pięknie to jest tam cisza i spokój i bliżej do......
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci/Wam za piękne zdjęcia i wzruszający tekst.
I ja przez większosć zycia mieszkałam w dużym mieście, dlatego chyba rozumiem o czym piszesz. Myślę, że człowiek jest częścią natury, zyjąc w całkowitym oderwaniu od niej nie moze byc w pełni szczęsliwy. I wraca na wieś, wędruje do lasu, przemierza polne drogi albo spędza czas na działce jednocząc się z tą naturą, doznajac poczucia spełnienia i bezpieczeństwa w jej bezpośredniej bliskosci. A nabrawszy siły i odetchnąwszy świeżym powietrzem znowu może wrócic do miasta, majac w sercu pełnię...
UsuńPozdrawiam Cie ciepło, Stokrotko!:-)*
Ale tu pięknie... Widać mnóstwo pracy włożonej w to wszystko. I ten tylko wie jaki to trud, kto choć chwilę mieszkał w gospodarstwie.
OdpowiedzUsuńNie dla mnie takie życie, bo jestem wędrowcem, a takiego pięknego kawałka ziemi nie wolno zostawiać na dłużej jednak zawsze z wielkim podziwem patrzę na takie cudowności.
Pozdrawiam.
Dziękuję, Aniu!:-) Tak, mnóstwo pracy wymagał i wymagać sstale będzie nasz ogród. Ale największą robotę trzeba było wykonać na początku, czyli osiem lat temu, gdy tu osiedlismy, gdy z wędrowców przekształciliśmy siew osiedleńców. Jednak dusze wędrowców, czyli osób ciekawych świata i ludzi zostały!I mam nadzieję, że to się nie zmieni!:-)
UsuńPozdrawiam Cie ciepło z deszczowego Podkarpacia serdecznie witajac na naszym blogu!:-)
Ola, Twoja ciezka praca w piekny sposob odplaca. Alez to szczescie widziec takie efekty, raj stworzony wlasnymi rekami. I te usmiechniete psy, to wszystko razem daje prawdziwe szczescie. Zobaczylam urokliwa laweczke pod malwami i tyz po szostej rano postanowilam popatrzec na moje kwiatki, dopic kawe. Skonczylo sie na tym, ze wpadlam w wir pracy, ktora zajela mi 2.5 godziny. Na koniec oblalam sie woda z weza I wlasnie czuje to szczescie, ktore plynie z cudow jakie powstaja z w ogrodzie. 12 dni zostawione same sobie rozrosly sie, zapuscily, chwasty wyrosly, ale juz wszystko znowu jest pieknie. Ale nie tak jak u ciebie, bo nie ma papierowek, malin, grusz. Cudowny widok, nie moge sie napatrzec. U mnie mnostwo pomodorkow koktajlowych, sa calkiem spore, wiec da sie sciagnac skorke. Tez mialam zaraze, a koktajlowe mozna w donice wsadzic I po kach, nic im nie jest. Jeszcze mam zaleglosci w czytaniu, ale dojde do filmu o luparce. Masz piekny, niezwykly ogrod I mam nadzieje, ze daje Ci wiele szcescia. W samolocie, wczesci dla pasaerow lecial piesek. Ale si biedak ba, piszcza przez caly lot, a jak co oglaszali przez mikrofon, piszczal w nieboglosy. Tulony, przykryty kocem, a jednak to bylo ponad jego wytrzymalosc. Pozdrawiam goraco.
OdpowiedzUsuńEulampio, dziekuję Ci za tak wiele serdecznych, ciepłych słów!:-) Tak, ogród wymaga duzo pracy. Każdy ogród tego wymaga. Jest jak dziecko, które potrzebuje troski, opieki, starania, delikatnosci a czasem twardych, nieodwołalnych decyzji (np. związanych z cięciem gałęzi albo i całych drzew). Odpłaca sie za to wszystko, rośnie, dojrzewa, zachwyca, daje spokój i radosć. Pierwszy raz mamy w tym roku papierówki. Pierwszy raz dojrzewaja poza węgierkami renklody. Taki to wyjątkowy rok.
UsuńTeż miałaś zarazę? To jest okropne, bo człowiek nie ma wpływu na postępującą destrukcję a przykro mu, bo przecież tyle pracy włożył w pielęgnacje pomidorów a tymczasem to wszystko na nic...Też mam mnóstwo koktajlowych - samosiejek i na nich nie widać na szczęście zarazy. Moze to jakaś odporna odmiana?A moze wszelkie samosiejki są po prostu silniejsze? Wszak nasiona dzielnie przetrwały zimę, zahartowały się jak niegdyś biedne, wiejskie dzieci biegające boso po śniegu!:-)
Nie było Cię kilkanaście dni i taka zmiana w Twym ogrodzie? Wszystko bujne i ogromne, jakby śpieszyło sie by Ci pokazać swoje moce, przekorę i upór. To też troche kojarzy mi sie z dzieckiem.Często podczas nieobecnosci rodziców cos niechcący spsocą, albo ugotują po swojemu albo posprzatają - żeby sie wykazać!:-)
Tak, jak chwasty szybko rosną, tak i trawa rośnie jak szalona. Co parę dni trzeba kosić a u nas to całodzienna praca, przy tak dużym ogrodzie.A używamy i kosiarki spalinowej i podkaszarki, tam gdzie kosiarka dotrzć nie może.
Piesuniek płakał w samolocie? Ja sobie w ogóle nie wyobrażam podrózowania psa samolotem! Dla człowieka to męka a co dopiero dla zmuszonego do bezruchu zwierzęcia. Biedulek...
Pozdrawiam Cię serdecznie Eulampio z nadal deszczowej wioski (coraz bardziej deszczowej!:-)
Widzę, że gdzieś mi się zagubił twój post... tyle co rzuciłam okiem na fotki na razie... kawał dobrej roboty już zrobiliście :D Zajrzę pójźniej... najpierw muszę sprawdzić gdzie mam twój blog że pominęłam nowy post...
OdpowiedzUsuńWitaj, Agatku! Tak, to była najpoważniejsza nasza robota i jesteśmy zadowoleni, że już jest za nami, jednak nie jest to jakis wyjątkowy wyczyn, bo przecież większosć osób na wsi ją wykonuje, wszak czyms trzeba w piecu palic, niestety!:-)
UsuńPozdrowienia ślę z zalewanego ulewnym deszczem Podkarpacia!:-)
HI !na kwiaty mysle ze jest moda (malwy)bluszcze- .NA PARAPETACH w domu byly mirtya,asparagus kwiat,A TERAZA -palmy itd,itd....wiesz duzo tego u Was mam na mysli owoce co z tym zrobisz ?Bylam w pl.pojechalismy w rodzinne strony-village co mnie zaskoczylo ogromna ilosc much-takie agresywne hi,hi machalam rekami jak wiatrakpozdrawiam serdecznie lapki sciskam p.Gosia
OdpowiedzUsuńHi! Gosiu, też pamietam modę na asparagus, mirt czy geranium na parapetach. Teraz w ogrodach rózności, ale jest też trend rustykalny, wiążący sie z powrotem do tradycyjnych, swojskich kwiatów wiejskich, takich jak malwy właśnie.
UsuńTak, owoców będzie ogrom. Część zjemy na świezo, częśc przerobie do słoików i sama nie wiem, co jeszcze (zawsze w takich momentach żałuję, że nie mam już kóz, one dawały sobie rade z wszelkim nadmiarem).
Much na szczęście od wielu dni u nas nie widać - deszczowa pogoda je przegoniła!
Ściskam Twoje łapki gorąco!:-)
Jeśli chodzi o altanę to przezroczyste to jakaś plexi czy temu podobne. Sama jestem ciekawa jak się sprawdzi. Dam znać. Mam do Ciebie wielką prośbę możesz sprawdzić, czy nadal masz moje komentarze? Bo mam wrażenie, że google jakiś problem miały i nie tylko usunęły twój blog z moich ulubionych ale i moje wpisy bo nie mogę znaleźć do kiedy miałam kontakt z Tobą :/
OdpowiedzUsuńTak, daj znać jak spisuje sie ta płyta plexi nad altaną (miałam kiedyś podobną nad tarasem w moim domu rodzinnym, przyszedł grad i porobił dziury, ale moze teraz robia jakieś trwalsze?).
UsuńCo do Twoich komentarzy Agatku, to sprawdziłam przy pomocy mojej poczty, że poza obecnym postem, rzecz jasna ostatnio pisałaś do mnie w 2016 r. Co do znikania pewnych rzeczy z bloggera, to też miewam takie spostrzeżenia. Czasem coś ląduje w spamie a przeważnie znika nie wiadomo gdzie w internetowej mgle.Trzeba trzymać rękę na pulsie i kontrolować na bieżąco, ale czasem człowiek jest po prostu bezradny wobec tego znikania.
Dzięki... no normalnie szlak mnie trafi za tego google :/ Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło mam lekturę na zimowe wieczory :D Sercem Cię odnalazłam :)
UsuńA serce sie nie myli!:-))
Usuńogród to piękne hobby i nieskończone w swoim bogactwie - jeśli cieszy, to odwdzięczy się owocami i warzywami. i zdrowiem przy okazji. niech się wiedzie.
OdpowiedzUsuńWidzisz oko, ogród to tylko część życia, ale jednocześnie jest takie samo jak życie. To jak kropla, która wyraża czym jest woda.Praca w ogrodzie daje sens...
UsuńPozdrawiam serdecznie z deszczowego ogrodu!:-)