Nie bardzo mam
teraz siłę i ochotę do pisania na blogu. Jednak czas płynie…Zauważyć to łatwo chociażby
po sadzonkach ogórków, które posiane około miesiąca temu są już całkiem duże i dość
mają ciasnoty doniczkowej oraz przebywania na parapecie okiennym. Widać jak
ogromnie pragną przesadzenia do gruntu, zapuszczenia korzeni, rozrośnięcia się
i swobodnego pięcia ku słońcu. I chętnie bym ich pragnienia spełniła, bo obecna
omalże letnia aura wydaje się ustabilizowana i bezpieczna.Jednak w prognozach pogody straszą burzami i gradem. Do tego jest obawa, że za kilka dni zimni ogrodnicy przyjdą i jak zwykle pomrożą. Co
roku wszak przybywają…Jednak ta wiosna zachowywała się inaczej, niż zawsze.
Może więc i ogrodnicy odpuszczą sobie zwyczajową, majową wizytę? Może
nawiedzili nas już w kwietniu? Czy to tylko pobożne życzenia…? Biję się z
myślami. Co zrobić, żeby było dobrze, by nie zaszkodzić a pomóc…? Rozsądek i
rozum każą czekać cierpliwie. Serce i intuicja podpowiadają by iść na żywioł. Co
wygra? Doświadczenie życiowe radzi by słuchać rozsądku. Z drugiej strony
przypomina się jak wiele razy to jednak serce miało rację.
A czemu ja tak o
tych ogórkowych dylematach…? To przecież mało istotny szczegół. Są wszak ważniejsze
sprawy na świecie, niż pora sadzenia ogórków. Jednak to, co dotyczy ogórków, ta
trudność w powzięciu dobrej decyzji ma odniesienie do wielu innych,
ogólniejszych rzeczy. Każdego dnia, każdej chwili w życiu. Wciąż dokonujemy
jakichś wyborów. I w zależności od sytuacji wybieramy ostrożność i czekanie na
to, jak rozwinie się stan rzeczy lub działamy spontanicznie, emocjonalnie,
wręcz brawurowo. Albo po prostu tak, jak sumienie każe, o ile ono cokolwiek
podpowiada i o ile skutecznie go coś nie zagłusza.
A póki nie
podjęłam żadnej decyzji w kwestii ogórków zajmuję się innymi pilnymi rzeczami.
Głównie pracą w ogrodzie oraz przy cięciu drewna opałowego, jego łupaniu i
zwożeniu pod wiaty albo do drewutni. Ogrom
tego drewna pierwszego maja zwieźliśmy z
Cezarym na nasze podwórze. Prawdopodobnie obróbka takiej ilości drewna zajmie
nam większość lata, ale chyba starczy nam ono na dwa następne sezony grzewcze,
co oznaczałoby w przyszłym roku wolne od roboty z przygotowaniem opału na zimę.
Teraz wprawdzie narobimy się niczym konie pociągowe, ale za to jest nadzieja,
że w nagrodę za obecną harówkę za rok o tej porze będziemy swobodni i pełni
energii niczym rącze rumaki!:-) Niech tylko zdrowie dopisuje i niech siła się w
nas odradza. Do dzieła zatem nasze żylaste, obolałe ręce. Do dzieła gospodarscy
sprzymierzeńcy: piło, łuparko, siekiero i taczko!
Tymczasem wiosna
wokół bardzo piękna. Na naszej górce królują teraz wszelkie odcieni zieleni. Do
tego kwitną bzy, konwalie, lwie paszcze, niezapominajki i czosnek niedźwiedzi. Zaczęły kwitnąć róże pomarszczone, czarne bzy i kaliny. Za chwilę
obsypią się kwiatami piwonie i łubiny. Dlatego dobrze jest sobie czasem przysiąść w
cieniu na ławeczce pośród tych majowych cudów i odganiając natrętne muszki i
komary odpoczywać, pieścić pieski, zapatrzeć się na bogactwo barw, zasłuchać w
śpiew ptaków, poczuć te wszystkie aromaty i powiewy unoszące się nad ogrodem…A
potem? Znowu do roboty!:-)
Pięknie i pracowicie u Was. U mnie na razie ogródek leży odłogiem, w tym roku brak sił i jeszcze po operacji nie wszystko wolno. Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam głaski dla psinek.
OdpowiedzUsuńDla ogrodu maj to najpiękniejszy czas. Zieleń tak soczysta, barw i zapachów mnóstwo. Samo patrzenie na to wszystko koi, uspokaja i leczy.
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie, Lenko.
Zdjęcia jak na pocztówki <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do obejrzenia mojego nowego obrazu :)
Bo jest teraz po prostu pięknie, to i zdjęcia pocztówkowe jakby!
UsuńPozdrawiam i dziekuję za zaproszenie:-)
Olu, wlasnie przeszla tu majowa burza z gradem! Jestem w Gdansku :)) Takze moze Ty sie lepiej sluchaj tych Zimnych Ogrodnikow? Przymrozki chyba juz za nami , ale idzie oziebienie a takie nagle po naglym cieple wlasnie oznacza burze. I gradem moze sypnac. A wiosna przepiekna i napatrzec sie nie mozna 🌺🌺🌺Kitty
OdpowiedzUsuńU mnie wczoraj było kilka, bardzo łagodnych burz. Potem troche popadało. Nic nie zapowiada przymrozków. Z ogórkami jednak troche sie wstrzymam, bo mam teraz inwazje ślimaków. Jak nie kijem to pałką!:-)
UsuńKitty! Ściskam Cie serdecznie!:-)))
A mła tak sobie pomyśliwa że ogórki są teraz najważniejsze. Strzeż przed Zośką i Ogrodnikami, mła begonie bulwiaste i dalie pędzi na wewnętrznym parapecie. :-D
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę poczekam z ogórkami. Tym bardziej, że po deszczu mam w ogrodzie najazd ślimaków!:-)
UsuńPięknie dziękuję za przemiłe i sympatyczne pozdrowienia. Pozdrawiam serdecznie z ochłodzonych już dzisiejszego wieczora Kaszub.
OdpowiedzUsuńI u mnie dzisiaj chłodnie, bo w nocy popadało. Ziemia potrzebowała juz nawilzenia. Ślimaki najwidoczniej też, bo wyległy dziś do ogrodu tysiącami!
UsuńPozdrawiam Cie serdecznie, Alis!:-)
Zawsze z ciekawością oglądam wasze zdjęcia, dużo na nich ciekawego i swojskiego zarazem.
OdpowiedzUsuńNie można lekceważyć problemów, choć innym wydają się błahe, to każdy ma swoje małe poletko, na którym one są najważniejsze. Aura przynosi ostatnio same niespodzianki, oby dla was tylko dobre!
Tak, aura przynosi mnóstwo niespodzianek. Miłych i niemiłych. Dzisiaj przyniosła nam tysiące żarłocznych ślimaków. Ratuj się, kto może!
UsuńPozdrawiam Cie ciepło, Jotko!:-)
Ogórki z własnego ogrodu muszą być przepyszne. Aż mi chętka naszła na mizerię. Cudowna wiosna na tych Twoich fotografiach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak. Ogórki z własnego ogrodu są przepyszne.Dlatego zawsze tak mi zalezy by sie udały.
UsuńPozdrawiam serdecznie, Karolinko!:-)
Dylematy ogórkowe możesz rozwiązać wystawiając kilka sadzonek na zewnątrz, żeby się zahartowały. Potem możesz wsadzić do ziemi, a w razie ochłodzenia przykryć jakimś słoikiem. Moje ogórki mają trzy listki i od razu były posiane do gruntu. Wiadomo, teraz mamy już tropik. Założyłam tak zwane podniesione łóżko i zbudowałam konstrukcję z bambusów i sznurków, żeby się pięły. Co za emocje, bo to samo zrobiłam dla cukinii i pomidorów. Zabawa była wyśmienita, kiedy wycinałam bambusy, które sami posadziliśmy. Tegoroczne mają ok. 5 metrów. A tak na serio, to gdybyśmy się wszystkiego bały i postawili na rozsądek, to wiele z najlepszych rzeczy by się nie wydarzyły. Spontaniczne działanie przefiltrowane przez doświadczenie jest najlepsze. Zdziwiona jestem, że bez już kwitnie i tak kolorowo u Ciebie, coś pięknego. Życzę Wam, żeby opału starczyło na dwie a nawet trzy srogie zimy😘 Maria.
OdpowiedzUsuńMarylko droga! Dzięki za radę. Właśnie wystawiłam dzisiaj sadzonki ogórków na stolik w ogrodzie. Niech sie hartują zanim je przesadzę do gruntu. Dobrze, że ich nie posadziłam do tej pory bo po wczorajszym deszczu mam dzisiaj inwazje ślimaków. Jak już posadzę ogóraski, to je ponakrywam słoikami albo odciętymi połówkami butelek po wodzie mineralnej.
UsuńAle fajnie masz z tymi bambusami. Niesamowite, że tak mocno Ci urosły!
Bzy kwitną już od kilku tygodni, bo w tym roku wszystko kwitnie wcześniej z uwagi na ciepła wiosnę. A kupa drewna na podwórzu sukcesywnie maleje, bo co dnia walczymy z nią sukcesywnie!
Uściski serdeczne Ci zasyłam!:-))*
Oleńko, musiałam się nauczyć ogrodnictwa na nowo, a najbardziej pomogło mi w tym śledzenie grup na Facebooku z strefy 7a/b. Polska jest w strefie 4 dla porównania. Co wyczytam, to stosuję. Zbieram na przykład wszystkie skorupki po jajkach, susze, rozdrabniam i sypię pod warzywa. Podobno ślimaki ich nienawidzą, warto sprawdzić. Zbieram też fusy po kawie, a nawet mąż przynosi mi z pracy całe reklamówki fusów z maszyny. No i pocięte skorki bananów zalewam woda na kilka godzin do podlewania pomidorów. Zaraz zakwitną aksamitki, które maja odstraszyć szkodniki. Krzaki blueberry uginają się od owoców, mam specjalne siatki, które powstrzymają ptaki. Pewna śmieszna parka zrobiła sobie gniazdo w małej konewce, którą powiesiłam na plocie. Tyle radości mam z tego. W ramach hartowania możesz je zacząć zostawiać takze na cieplejsze noce. Czesc pomidorów koktajlowych sama mi się rozsiała z poprzedniego sezonu, przetrwały wiosenne przymrozki. Trzymam kciuki za Twoje ogorki🙂M.
UsuńJa też wciąż uczę się ogrodnictwa i dowiaduję się mnóstwa ciekawych rzeczy. Skorupki od jajek i fusy od kawy też zbieram i stosuję. Odstraszajaco na slimaki działają też suche trociny z drewna, które rozsypuję wokół roślin i kwietników. Wystarczy jednak, że trociny namokną i już po efekcie odstraszajacym. Od lat robię gnojówke z pokrzyw i mniszka lekarskiego. Właśnie dojrzewa w wielkiej kuwecie.W ogóle u mnie pokrzywa pełni wiele funkcji. Po garści jej liści zakopuję pod każdą sadzonkę pomidora. Robie ze świeżej pokrzywy napary do picia dla nas. Suszę ją też na zimę.
UsuńWalczę z mszycami za pomocą oprysku wody z sodą. Trochę to pomaga, ale mszyc w tym roku ogrom. Podobno dobra jest też w tym celu woda z wódką, ale nie stosowałam - za droga to metoda!:-)
Teraz u nas chwilowo chłodno. Wczoraj wystawiłam ogórki na zewnątrz i dobrze przetrwały na stoliku pierwszą chłodną noc.
A co do gniazdujących ptaszków, to wydaje się, że u powały naszego budynku gospodarczego jaskółki założyły gniazdko. Ciekawe, czy to te same, co w zeszłym roku. No i na strychu tego budynku zamieszkał jakiś tajemniczy zwierz. Psy czuja jego zapach i my też, ale nie wchodzę tam, wiec nie wiem, kto zacz. Pewnie kuna albo coś takiego.
Pozdrawiam cię serdecznie, Marylko i wielu radosnych chwil w Twym ogrodzie życzę!:-)*
Och! Jak pięknie tam u Was. Ogórkowych dylematów nie mam, bo nie sadzę. Zamierzam wrzucić w ziemię trochę nasion wszelkich cukinii, kabaczków i dyń - co urośnie, to urośnie. Niestety w semestrze letnim mam taki zasuw, że ogród musi sobie radzić sam. Nie mam kiedy i już. Trudno, pogodziłam się z tym i skupiłam na zwierzach. Kury ładnie nam się udały :D
OdpowiedzUsuńNatomiast nie chcę Cię martwić. Oczywiście ciesz się zapasem opału na dwa sezony, ale jak znam życie - a już się trochę zdążyliśmy poznać przez te pół wieku - to jeśli w przyszłym roku nadarzy się okazja powiększenia zapasu, to zapewne rzucicie się w wir prac! Ludzie normalni już tak mają, że lubią mieć zabezpieczenie zanim się z opału wypstrykają do ostatniej drzazgi. Ja nigdy nie zdzierżyłam opróżnienia butli z gazem poniżej 20%. Tzn. raz się przydarzyło 14%, jak przegapiłam sprawę. Od ok 30% w dół dostaję drżączki wzdłużnej i wiercę chłopu dziurę w brzuchu o tankowanie. Gdyby można jeszcze zapas w jakieś wiaderka poupychać, to niewątpliwie bym poupychała. Kanistry z paliwem też zawsze jakieś w garażu są, także z tym drewnem opałowym tego no...
Ja też z roku na rok coraz mniej sieję i sadzę roślin. Po prostu widzę, co nam sie udaje a co nie i na czym tak naprawdę mi zalezy. Ogórki oboje uwielbiamy, wiec obowiązkowo muszą byc!:-)
UsuńMasz racje, co do tej dziwnej "pazernosci" czy łagodniej zapobiegliwosci, jesli chodzi o drewno czy cokolwiek, od czego zalezy w domu ciepło czy możliwosc gotowania. Lepiej mieć tego wiecej niz mniej. Szkoda tylko, że idą czasy, gdy coraz wiecej rzeczy staje sie nadmiernie drogich (za chwilę podwyżki gazu), czy wrecz zabronionych (węgiel). Tak nas namawiają do elektrycznosci we wszystkich dziedzinach życia a tymczasem elektrycznosc coraz droższa. I gdzie tu logika? No chyba, że chodzi o to bysmy nie mieli nic i byli szczęsliwi. Moze od razu najlepiej zostać pustelnikami żyjącymi na słupie i żywiącymi sie wodą deszczową oraz przelatującymi obok muszkami?!:-))
Nie ma barier przed ślimakami, rzeki, góry nie pomagają, są wszędzie:-) Też pracujemy na okrągło, dzielimy czas między dom a Pogórze, mamy babcię, którą trzeba odwiedzać, jest samodzielna, ale ... i tak krążymy. Też drewno czeka na pocięcie, złożenie pod dachem, mąż ma pszczoły, do których zagląda co tydzień, no, o wszystko trzeba zadbać. Moje rozsady pod folią, ale przykryte podwójną agrowłókniną, która dociepla je jeszcze, hamuje parowanie i właściwie im służy, sadzonki pójdą do ziemi po ogrodnikach i zośce, nie ma się co śpieszyć, bo u nas zawsze chłodniej 0 2 - 3 stopnie, a od łąki ciągnie chłodem. Zabezpieczyłam ogrodzenie taką przesłoną, żeby było zaciszniej. Pamiętam taką sytuację z 6 maja sprzed 4 lat, byłam wtedy w szpitalu, na kamerce zobaczyłam wieczorem, że w Arłamowie pada śnieg, zadzwoniłam do męża i jechał 60 km przenieść rozsady do pszczelego domku:-) Lubię te prace, choć kręgosłup boli, bark, ale nie wyobrażam sobie bezczynności; pozdrawiam Was serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak, niestety ślimaki są wszędzie i trzeba walczyc z nimi jakkolwiek sie tylko da. Ale z roku na rok jest ich coraz więcej i coraz trudniej wygrywać tę batalię.
UsuńTeraz znowu parę nocy chłodniejszych u nas, ale nie widać na widnokręgu przymrozków. moze wiec nie będzie tak źle, jak zapowiadają.
No właśnie, mnóstwo jest pracy na naszych Pogórzach, ale ta praca choc ciezka, to jednocześnie radosna i dajaca spokój ducha, poczucie sensowności. Oby wiec zdrowie dopisywało, bo od niego wszystko zalezy.
Pozdrawiamy Was serdecznie, Marysiu!
Olgo, ślimaki to straszna plaga.
OdpowiedzUsuńPodam Ci środki i sposoby których używam, a które pomagają ale nie zawsze i nie na długo.
1. taśma miedziana. Obklejam nią np. doniczki. Stare kawałki rury kanalizacyjnej pocięłam na takie jakby pierścienie, te pierścienie obkleiłam też tą taśmą, i jak sadzę w grunt kapustę, czy cukinię, czy inne smakołyki ślimacze, to sadzę w środku takiego pierścienia, zagłębionego w ziemi. Pomaga na początku, kiedy roślina jest mała, bo później, gdy liście rosną i dotykają ziemi, to ślimole sobie po nich przejdą, ale wtedy roślina jest na tyle duża, że jej nie zniszczą na śmierć.
2. mączka bazaltowa. obsypuję rośliny dookoła, działa przez jakiś czas.
3. popiół. tak jak powyżej ale dużo tańsze :-)
4. fusy z kawy tak jak powyżej ale naprawdę krótko
5. runo owcze, dopóki śmierdzi/pachnie owcą i deszcze oraz rosa nie zmiękczą to działa.
6. nóż i nożyczki
7. najlepszy przyjaciel ogrodnika czyli niebieskie granulki, substancja czynna fosforan żelaza, te są ponoć bardziej eko niż wszystkie inne, które szkodzą i innym zwierzakom, oraz chyba i wodom gruntowym.
O kaczkach biegusach to pewnie wiesz.
Życzę mimo wszystko powodzenia w pracach ogrodowych, bo kiedy coś swojego się wyhoduje, to jednak jest wielka satysfakcja. I smakuje lepiej.
Serdeczne dzieki, Agniecho! Każdą radę ogrodniczą i w ogóle gospodarską doceniam i sprawdzam, co da sie zastosować u mnie. Z antyślimaczych środków, które tu wymieniłaś dysponuję duża ilością popiołu oraz mniejszą fusów z kawy. I to często stosuję. A pomaga to, jak wspomniałaś, czasowo. To samo ze skorupkami jajek - te są dobre bo nie zamakają, ale szybko jakoś tak same z siebie znikają (pewnie wapń się rozpuszcza albo cos je zżera).W przypływie ostatecznej rozpaczy i irytacji stosuję takze niebieskie granulki, ale tylko tam, gdzie psy i kot nie mają dostepu. Kaczek nie mam i mieć nie będę, bo by mi je Jacuś z drużyną szybko wykończyli!
UsuńMam na ślimaki pewną (drastyczną niestety) broń. Skonstruował ją kilka lat temu Cezary. To listewki długosci łopaty (dwie listewki, bo dla każdego z nas po jednej), które mają na końcach zamontowane szerokie ostrza tnące. Chodzi sie z nimi po ogrodzie i poluje na slimaki uśmiercajac je na miejscu poprzez przecięcie( na początku miałam moralne obiekcje, ale szybko sie ich pozbyłam i przywykłam do tej metody, bo człowiek do wszystkiego przywyka). Listewki owe są o tyle przydatne, że nie trzeba sie schylać do każdego ślimaka. I można ciachać raz przy razie bez zmęczenia. Jednak to wymaga wyjścia na polowanie wieczorne i poranne a nie zawsze ma sie na to siłę. Tymczasem slimaki zawsze mają siłę i ochotę by wyjsc na żer. I to one przewaznie wygrywają.
Chyba przyswoję. Bo nóż i nożyczki wymagają schylania się.
UsuńNo własnie! A To schylanie wykańcza kręgosłup! Dośc się przecież w ogrodzie naschylamy!
UsuńPo naszej górce
OdpowiedzUsuńbiegają ogórce.
Szybciutko biegają
przed ślimakami uciekają.
Wyobrażam sobie to, co napisałam i od razu robi mi się wesoło.
Ha! Oczywiście też od razu wyobraziłam sobie owe biegające ogórce. Takie z żółtym kwiatkiem na czubku i z lekkim obłędem w zielonych oczkach!:-))))
UsuńPewna kobieta z poddynowskiej górki
OdpowiedzUsuńwytrwale hodowała ogórki.
Co je wyhodowała
to przyszła zaraz ślimaków nawała,
i zeżarła jej te wszystkie ogórki.
Ha! Limeryk dla Olgi!
Super! No tego jeszcze nie było! Nikt jeszcze dla mnie limeryku nie napisał. Jestem zachwycona i usmiechnięta od ucha do ucha. Serdeczne dzieki "limeryczna" Agniecho!:-))
UsuńPoniżej wierszyk dla Ciebie!:-))
Pewna Agniecha, z zachodnich górek
Stado koników pieściła czule
Lecz one mimo tego czasem
Wolały wolny galop pod lasem
Wreszcie potulnie w stajni pielesze
Wracały chętnie ku swej Agniesze!:-))
Bardzo ślicznie! Dziękuję!
Usuń!:-)♥
UsuńMaj piękny i pracowity w ogrodzie. Wiem coś o tym;)
OdpowiedzUsuńTak Agnieszko,chyba wszyscy, którzy pracują w ogrodzie lub na działce mają teraz huk roboty!:-)
UsuńWitaj słonecznie Olgo
OdpowiedzUsuńPięknie tam u Was, nie tylko na górce.
Takie własne ogórki to coś naprawdę do pozazdroszczenia. Zatęskniłam za tymi małosolnymi.
Niestety wiersza nie potrafię napisać dla Ciebie.... Ale dobrze, że masz takie czytelniczki...
Pozdrawiam zapachem kremowych kwiatów czarnego bzu
Witaj Ismeno z zachmurzonego dzisiaj Podkarpacia!
UsuńOgórki ach, ogórki! Tak samo jak pomidory zasługiwałyby na wiersz albo pieśń (pamiętasz "Addio pomidory" z Kabaretu Starszych Panów?).
U mnie czarne bzy też już zaczęły kwitnąć. Pięknie jest w ogrodzie i kojąco. Tylko natrętne ślimaki zaburzają tę sielankę!
Pozdrawiam Cię ciepło!:-)