Mara, bohaterka książki „Legenda” Grażyny Jeromin – Gałuszki żyje w świecie ocalałym po czasach zagłady i chaosu. W świecie, w którym istnieją osobne wyspy dla dzieci, kobiet i dla mężczyzn. Gdzie podstawą oraz sensem surowej i monotonnej egzystencji jest opowiadana kolejnym pokoleniom legenda o siedemdziesięciu siedmiu praprzodkach, którzy dawno, dawno temu na skrzydłach wielkiego ptaka wyruszyli na poszukiwanie jakiegoś nadającego się do życia lądu. I znaleźli, ale wkrótce ulegając swoim popędom i instynktom znowu go stracili. A potem ponownie w znoju i bólu budowali kolejny swój świat od początku, uznając, iż skoro wszelkie uczucia prędzej czy później stają się destrukcyjne, to najbezpieczniej będzie dla nich żyć każdemu dla siebie, za wszelką cenę starając się przetrwać, nie wychodząc przy tym nigdy ze stanu zapewniającej im spokój obojętności.
Czy łatwo żyć w takim świecie? Może i powinno się zdusić w sobie wszelkie emocje, skoro uleganie im zazwyczaj przynosi tylko cierpienie i chaos? Jednak czy ktoś bez uczuć nie staje się bardziej podobny do manekina albo cybernetycznego, humanoidalnego robota, niż do człowieka? Przecież jeśli nie wolno odczuwać złości, to zabroniona jest również miłość, czymś nagannym jest nienawiść i gniew, ale i radość, wdzięczność, przyjaźń, przywiązanie do kogoś, troska o drugą istotę, niepożądane jest też uczucie wspólnoty i odpowiedzialności za czyjś los. Dzień staje się podobny do dnia. I płynie monotonny i nijaki, bliźniaczo podobny do poprzednich i następnych dni. Mija nie wypełniony niczym znaczącym czas, nie przynosząc żadnych zmian, nie dając żadnych perspektyw ani poczucia celowości takiego istnienia.
Bo żyć tylko po to, by przeżyć za wszelką cenę to chyba trochę za mało. Zaczyna to w końcu docierać do Mary, która choć tak bardzo wierzyła w przesłanie legendy i przestrzegała wynikających z niej zasad, tak ogromnie starała być podobna do wszystkich innych, zaprzęgniętych w kierat ponurej codzienności kobiet na wyspie, to coś w środku niej stale szeptało a w końcu krzyczało i łkało, że musi być coś jeszcze, że ona sama jest inna, że pamięta (choć pamiętać nie chce), jakiś dawny czas, gdy odczuwała z kimś cudowną bliskość, gdy nie czuła się tak bardzo samotna, bezradna, odarta z wszelkiej nadziei jak teraz…
Realia w jakich toczy się „Legenda” są surowe, przytłaczające i przeważnie ponure. Każdy żyje osobno w małym, skalistym, prymitywnym schronieniu. Lata zbyt gorące a zimy zbyt zimne. Za mało jedzenia i słodkiej wody do picia. Za dużo lodowatego wiatru, nagich, ostrych kamieni i przepaści oraz zakazanych miejsc, gdzie ze strachu nikt nie chodzi. Niewiele rozmawia się ze sobą, bo rozmowa to zazwyczaj rodzaj wymiany myśli oraz bliskiego kontaktu a ten jest wszakże zabroniony.Każdy tam zmuszony jest nosić na obliczu duszącą maskę wyuczonej obojętności. Każdy troszczy się o to, co posiada na własność a posiada niewiele. I robi wszystko by tego nie stracić. Kobiety podzielone są na grupy, z których każda ma inne zadanie do spełnienia. Te produkują żywność, inne potrzebne rzeczy. Tamte łowią ryby. Inne opiekują się dziećmi. A jeszcze inne je rodzą. Nad nimi wszystkimi sprawuje pieczę ich mądra i oddana Stwórcy przywódczyni Hera. W zachowaniu porządku pomagają jej odziane w białe chusty despotyczne strażniczki „Przewodnie”. Ważną role odgrywają też pojawiające się wszędzie istoty zwane Cieniami. To kobiety ubrane w szare suknie i kaptury, pilnie szpiegujące wszystkich. Nic nie umknie ich oczom ani uszom. Doniosą komu trzeba. I każde odstępstwo wobec normy będzie ukarane. A najsroższą i ostateczną karą jest wyprawienie winowajczyni na tratwie gdzieś w bezkres oceanu tak by jedynym ratunkiem dla niej mogło być znalezienie jej przez mitycznego Wielkiego Ptaka…
Ta dystopijna, postapokaliptyczna rzeczywistość, w której przyszło egzystować Marze choć toczy się w poświście wszechobecnego wichru i w poszumie oceanu wywiera na czytelniku wrażenie ponurego więzienia bez krat, świata bez nadziei i sensu. Mimo wszystko i tam zdarzają się pogodne, radosne chwile, napotkać też można iskierki dobrego humoru a do tego sporo zachwycających opisów natury. I tam bohaterowie w tajemnicy przed innymi doświadczają głębokich, uskrzydlających ich wzruszeń, zachwytów i olśnień. Jednakże tym trudniej im po krótkim momencie takiego radosnego, swobodnego lotu wrócić do rozpaczliwej egzystencji uziemionej w swych ciasnych realiach marnej mrówki. Tym większą torturą wydaje się potem taki byt, gdzie stłamszone istoty ludzkie, bezwolne i potulne, mają nad sobą cały system zakazów i nakazów, których nieprzestrzeganie zawsze źle się dla nich kończy. Gdzie w imię przetrwania dostosowywać się muszą do najbardziej nawet okrutnych praw i absurdalnych zaleceń a pochyliwszy głowy przyjmować posłusznie wszelkie wmawiane im od lat mity oraz prawdy objawione. I robić swoje. Dla siebie. Zawsze to samo. Byleby przeżyć kolejny dzień. I kolejny. I kolejny…
A cóż człowiekowi po życiu, jeśli nie da się a nawet nie wolno się nim cieszyć, zmieniać go i ulepszać. Cóż istocie ludzkiej po egzystencji, w której żyje się tylko dla siebie? Do takich wniosków dochodzi główna bohaterka książki Mara, w której powoli rodzi się niechęć oraz niezgoda wobec tak odhumanizowanej, lodowatej emocjonalnie codzienności, przesyconej sztucznie podsycanymi zabobonami, wynikającym z nich strachem oraz postępującą apatią. Obserwując zachodzące w niej przemiany, czując nabrzmiewający w Marze bunt wobec takiego stan rzeczy a jednocześnie bojąc się o jej los, czytelnik czeka na jakieś zdecydowane działanie z jej strony, na odważne postawienie się tym, którzy pilnują porządku w jej świecie. Czy Mara weźmie w końcu sprawy w swoje ręce? Czy da radę sprzeciwić się tradycji i prawu, naruszyć tabu, a przede wszystkim zaryzykować wszystko, uznawszy, iż nie ma nic do stracenia? Czy aby zachować się w ten śmiały, wręcz desperacki sposób musi dojść do jakiegoś dna upokorzenia i absurdu, którego po prostu już się nie da znieść i wszystko wydaje się lepsze, niż to beznadziejne, zabijające siłę ducha i ciała położenie? Jako czytelnicy wiernie towarzyszymy Marze na ścieżce jej samoświadomości utożsamiając się z nią, martwiąc o jej los i kibicując we wszelkich jej działaniach.
Moim zdaniem „Legenda” to bardzo pasująca do obecnej, coraz dziwaczniejszej rzeczywistości wciągająca i przykuwająca uwagę opowieść. Pełna symboli i metafor, nieśpiesznego odkrywania tajemnic jej świata, a przede wszystkim sekretów ludzkich serc. W swej mrocznej dystopijności podobna nieco do „Nowego, wspaniałego świata” Huxleya oraz „Roku 1984” Orwella, ale inna poprzez pewien rodzaj magii, którą jest przepojona, nastroju w jakiś sposób zbliżonego do andersenowskiej „Królowej Śniegu”. „Legenda” swym przesłaniem wpisuje się idealnie w nasze dziwne czasy, w których jednostka ludzka zdaje się nic nie znaczyć a ogromna ilość gwałtownych przemian oraz złych wiadomości ze świata obezwładnia ją, przeraża i niszczy nadzieję na szybką poprawę sytuacji.
Dlaczego pewne książki trafiają do nas bardziej niż inne? Odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta. Najprawdopodobniej coś w tych opowieściach mocno do nas przemawia, trąca jakieś wrażliwe struny w duszy, zaspokaja pewne tęsknoty, wydobywa na wierzch ukryte głęboko uczucia i myśli. Niektóre lektury pomagają uporać się ze smokami traum i fobii, które zazwyczaj chowamy w sobie i uciszamy, zamiast się z nimi zmierzyć. Książki potrafią stać się rodzajem naszego katharsis, substytutem wykrzyczenia na głos tego, co chowamy w sobie, zaprzeczamy w imię zachowania świętego spokoju. Inne zaś koją, wyciszają, oddalają od spraw, z którymi zmagamy się na co dzień. Jeszcze inne są po prostu rozrywką, wielobarwnym dodatkiem i uzupełnieniem naszej rzeczywistości.
Odmienne wrażenie wywierają lektury, gdy nasze położenie diametralnie odbiega od położenia bohaterów owych książek, gdy ich problemy i lęki wydają się dalekie, nas absolutnie niedotyczące, wręcz futurystyczne. Czytany niegdyś "Rok 1984" Orwella zaciekawiał i przerażał wizją ponurej ale mało realnej, dystopijnej rzeczywistości. Zdecydowanie czymś innym jest czytanie Orwella podczas gdy czujemy się bezpiecznie w naszej zwyczajnej rzeczywistości a czymś innym, gdy wiele z jego mrocznych wizji zaczyna się spełniać, gdy wszystko wokół zaczyna wywracać się do góry nogami a każdy dzień przynosi kolejne, dziwne wieści i zmiany, które już wpływają albo na pewno wpłyną wkrótce na nasze tak spokojne, uregulowane dotąd życie.
I cóż...„Legendę”, opowieść o wrażliwej i rozumnej, lecz wtrąconej w trudne do życia realia kobiecie każdy może sobie zinterpretować po swojemu, u każdego pewnie ta książka wywoła inne skojarzenia, ale chyba najważniejsze by nie pozostawiła czytelnika obojętnym…
I jeszcze jedna, tym razem optymistyczna refleksja na koniec mych niezbyt pogodnych rozważań. Otóż najciemniej przeważnie jest przed świtem...Może zatem świt już blisko...?!:-)
*„Legenda”, Grażyna Jeromin-Gałuszka, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2017; 440 stron.
Nie dość, że ciekawie napisane streszczenie, to jeszcze takie piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńDziękuję!:-) Zdjęcia pasują, moim zdaniem, do recenzowanej tu książki, bo jej akcja toczy się właśnie w takich miejscach...
UsuńMam ją w bibliotece. Opracowując przeczytałam fragmenty, wciągnęła mnie. Ale nie czytałam całej, bo uznałam, że mam dość dystopii, mroczno. Świat emocji trudny jest. Nie umiemy w nim nawigować, przynajmniej większość z nas. czucie jest bolesne czasem, pokazuje za dużo, albo w ogóle jest go za dużo i nie umiemy pomieścić. Ja sama odcięta od emocji byłam od dzieciństwa. Powrót był bardzo, bardzo trudny. I to musi być świadoma decyzja.
OdpowiedzUsuńNikt nas tego nie uczy, od dzieciństwa za to system rodzinny, społeczny, religijny zmusza nas do chowania emocji. w sumie podobnie jak w książce. Nie rozumiemy siebie samych, więc jak mamy rozumieć innych? W tym stanie nie ma empatii. Kochaj siebie samego a pokochasz bliźniego.
Co ja rozumiem: poznaj siebie samego, zrozum i zaakceptuj całego, a wtedy zadzieje się magia :)
Najtrudniejsze wyzwanie na Ziemi. Serio, najtrudniejsze...
Zupełnie przypadkiem natknęłam się na tą ksiazkę na bibliotecznej półce. Stała wśród ksiazek fantastycznych, a ja rzadko zaglądam w tamte rejony. Tym razem jednak cos mnie tam przyciągnęło. Moze przypadek a moze intuicja. Zainteresował mnie opis na obwolucie. I to, że powieśc jest dziełem polskiej autorki, która jak wiem, pisała dotąd zupełnie inne powieśći. Wiedziałam też, że mieszka na wsi, podobnie jak ja, ale mieszkając tam nie odcina się sztucznie od problemów świata, ale przekuwa je w powieść fantastyczną. Ta autorka ma niesamowitą wyobraźnie. Świat, który stworzyła na łamach tej ksiazki jest niezwykły, logiczny, wielowarstwowy, momentami mimo wszystko piękny i magiczny...
UsuńTak, Aniu. Świat emocji jest trudny, ale wszystko dobre, co pomaga nam się z nimi uporać, uporządkować je w sobie, oswoić, a wreszcie przestać sie ich wypierać ...pójśc naprzód. Taki właśnie proces był udziałem głownej bohaterki "legendy", taki proces powinien być takzę udziałem tych z nas, którzy mają jakiś kłopot z pójściem za głosem emocji, z uwolnieniem się od samoograniczeń i społeczno-kulturowych tabu.
Przeczytałam kilka książek wspomnianej przez Ciebie Olu, autorki :
OdpowiedzUsuń"Folwark Konstancji" (4 tomy), 'Magnolia', to tytuły, które pamiętam.
Książkę "Folwark Konstancji" przeczytałam w kilka dni, żałując pod koniec czwartego tomu, że to już ostanie strony.
Rzeczywistość opisana w przedstawionej przez Ciebie książce jest bardzo skrajna, psychopatyczna. Czy przeczytam ta książkę? Nie sądzę. Dlaczego? Bo jesteśmy kreatorami tego co nas otacza, bo tak pracuje nasz mózg, że wybiera i daje nam to czemu poświęcamy dużo energii i czasu. Wałkujac to i wciąż nad tym rozmyślając, doprawiając to silnymi uczuciami np. strachu, to zacznie się w naszym życiu i otoczeniu pojawiać. Chociaż wcale tego nie chcemy. Taki prosty przykład - Ależ napadało, jak nic zaraz wejdę w kałużę. Dodajemy do tego uczucie gniewu i zniecierpliwienia i...pakujemy się w pierwszą napotkaną kałużę. Nie na darmo starsi ludzie nieraz mówili - Nie kracz, bo wykraczesz. Cóż lata obserwacji całych pokoleń.
Ludzie mają już dosyć strachu, życia w ciągłym napięciu dlatego wybierają radość i proste życiowe czynności, które ich uspokajają. A może czujemy instynktownie, że siły zła lubują się w złych, niskich emocjach nie znosząc radości i spokoju dlatego właśnie tymi wysokimi uczuciami chcemy żyć?
Nie wiem, to tylko moje przemyślenia;-)
Marytka
Tak, jak napisałam powyzej dla Ani Bzikowej ciekawe było dla mnie, że autorka pisząca dotąd zupełnie inne ksiązki a do tego mieszkająca sobie spokojnie na wsi wzięłą sie z ksiazkę fantasy z elementami mrocznej dystopii. Po przeczytaniu uważam, że ksiazka jest świetnie napisana. Jestem pełna podziwu dla pisarki za jej wyobraźnię, za stworzenie niesamowicie spójnego, plastycznego świata, pełnego ciekawych postaci, poruszajacych opisów, tematów, pobudzajacych do refleksji.
UsuńNie zachęcam Cię Marytko do przeczytania, bo sama wiesz, co jest dla Ciebie dobre, bo tak jak piszesz tego typu ksiazki nie podziałałyby na Ciebie pozytywnie a w dzisiejszych czasach wielu z nas potrzebuje oderwania od zmartwień i ciemności, bo za dużo tego już wokół. Można popaśc w depresje i oszaleć. Jednak w każdym swiecie, najbardziej nawet ponurym i mrocznym znaleźć można iskierki dobra, człowieczeństwa i nadziei. I to one w końcu przekształcają się w trotyl, który rozwala wszelkie najwyższe nawet mury i ponure warownie. I w końcu dobro niby lawa wydobywa sie na powierzchnie. I powiem Ci w tajemnicy, że "Legenda" ma pozytywne zakończenie...W przeciwieństwie n,p. do "Roku 1984" Orwella, czy wielu innych tego typu dystopijnych powieści.
...
UsuńPrzypomnij mi tamten dzień i rok,
przypomnij mi, jaka była pogoda,
a gdybym zapomniała możesz mną potrząsnąć.
A jeśli zechcę odejść, uwięź mnie i wyrzuć klucz.
Uszczypnij mnie
i powiedz jak się nazywam,
gdybym kiedykolwiek zapomniała tamte noce wśród gitar i wrzasków. Przypomnij mi kim jestem, po co żyję,
jeśli kiedykolwiek zapomnę, biorąc nogi za pas.
Jeśli pewnego dnia czmychnę,
przypomnij mi kim jestem, co sobie przyrzekłam...
Olu, to fragment tekstu mojej ulubionej piosenki śpiewanej przez Zaz, tytuł: "Si jamais joublie"
A tu link do piosenki
https://youtu.be/5ZDsCJ4rGD4
Pozdrawiam serdecznie :-)*
Dziękuję Ci Marytko za podzielenie sie ze mną tą piosenką i jej wspaniałym przesłaniem. Nie znałam jej wcześniej a warta jest poznania i wczytania sie w tłumaczenie jej mądrych słów. Tak, to bardzo ważne, aby nie zapominać o tym, jacy byliśmy i jacy nadal powinniśmy być. by umieć sie cieszyć byle czym, by czerpać z życia jego dobre chwile i podsycać w sobie witalny ogień, by nigdy nie zagasł.
Usuń"Przypomnij mi me sny najbardziej szalone Przypomnij mi łzy uronione Jak uwielbiałam śpiewać, gdybym zapomniała"
Dziękuję Ci za przypomnienie o tym wszystkim, Marytko. I wiesz...Nadal uwielbiam śpiewać!:-)***
:-)***
Usuń:-)***♥
UsuńJa podobnie jak Marytka bardzo lubię Grażynę Jeromin-Gałuszkę, dlatego jestem przekonana, że i "Legenda" mnie zachwyci. Recenzja przecudna Olu. Nie będę zwracała uwagi na ponurą rzeczywistość, bo jak się domyślam jest tylko tłem dla bardzo ważnych przemyśleń. Wspomniałaś Olu o magii, która wciąga i sprawia, że książka zostaje na długo. Autorka jest mistrzynia nastroju, jej książek nie chce się opuszczać. Ileż to razy odgrażałam się zraniona, że już nigdy więcej sobie nie pozwolę na uczucia i ciepłe przyjaznie. W bólu myśli się, że kokon bezpieczeństwa zapewni pozbycie się sentymentów i złudzeń. A przecież emocje są najważniejsze, bez nich wszystko jest jak szare mydło, listopadowa pogoda i mozolne obowiązki. Bez zachwytu porankami i zachodami, bez dotyku kochanej osoby, bez pasji we wszystkim co się robi życie byłoby jakieś niedokończone. Dziękuje za polecajkę, bo książkę już mam :))
OdpowiedzUsuńJuż masz tę ksiązkę, Marylko? Niesamowita jesteś! Będę bardzo ciekawa Twoich refleksji po przeczytaniu!:-)*
UsuńCieszę się, że spodobała Ci sie moja recenzja. Oczywiscie ja tak mam, że juz po opublikowaniu dostrzegam, że to ówdzie wymagałoby poprawy, innego ujęcia w słowa, pewne rzeczy powinnam bardziej uwypuklić a inne schować w cieniu...Ale trudno. Jest jak jest. Zresztą, jak przeczytasz będziesz rozumieć o co mi chodzi. Tak czy siak uważam, że ksiazka jest świetna, wciagajaca, wzruszajaca, piękna, mimo mrocznego klimatu. Jestem pełna podziwu dla autorki za jej niezwykłą wyobraźnie za stworzenie tak realnego choć fantastycznego świata, za zaludnienie go ciekawymi bohaterami, za opisy nastrojów i stanów psychicznych, których odbicie mozna znaleźc w sobie i sie z nimi utożsamić...
Tak, wielu z nas myśli, że, gdy odetnie sie od emocji i problemów płynących z zewnątrz zapewni sobie spokojne zycie. Ze gdy nie będzie mocno czuć i wczuwać się w innych, wtedy osiagnie stan równowagi.Ale tak sie zazwyczaj nie dzieje.Trzeba rzeźbic siebie całe życie a nei da sie tego zrobic inaczej, jak stale mierząc się w wyzwaniami, jak stale angażować sie emocjonalnie w to, co nas otacza, w to, co chowamy w sobie głęboko a co powinno być wyjęte, niby kolec z serca...Kochać i nienawidzic, smucić się i cieszyć, płakać i śmiać się... Na wszystko jest miejsce i pora...Żadnej z tych rzeczy nie wolno sobie odmawiać ze strachu przed rozczarowaniem ,bólem, zmartwieniem.Ech, to wszystko nie jest jednak takie łatwe. Każdy musi sam, po swojemu znaleźć swoja drogę metodą prób i błędów.
Ściskam Cie mocno Marylko i czekam na Twoje wrażenia po lekturze!:-)***
Ten kto się tak zdecydowanie odcina od uczuć, bardzo potrzebuje kogoś bliskiego. Z czasem bardziej kontrolujemy swoje uczucia, bo doświadczenie podpowiada z kim jest nam po drodze. Ciekawi bohaterowie, opisy nastrojów z którymi można się utożsamić wystarczą, żeby mnie zaciekawić. A jakie będzie tło wydarzeń, nie ma aż takiego znaczenia. Jak coś jest dobrze napisane, to się wspaniale czyta. Margaret Atwood też napisała podobną w klimacie powieść, która stała się tak popularna, że już drugi raz serial powstał. Kończę "Tyłem do kierunku jazdy" -Sylwii Chutnik, świetna i od razu się zabieram. :)
UsuńDziękuję Ci za przypomnienie o "Opowieści podręcznej" M.Atwood. Opowieści o kobiecie zepchniętej do roli nałożnicy i surogatki. Też wywarła na mnie ta ksiazka duże wrażenie. Czytałam ją w latach dziewięćdziesiątych a potem oglądałam film z Faye Dunaway. Serialu nie widziałam bo nie mam Nerflixa.
UsuńJest właśnie tak, jak mówisz. Nie tak istotne jest tło wydarzeń danej ksiazki, ale to, czy dobrze sie czyta, czy losy bohaterów budzą w nas uczucia, a przede wszystkim czy sie z nimi w jakis sposób utożsamiamy. Z tego powodu m.in. nie lubie filmów akcji, gdzie zazwyczaj jest tylko samo dzianie, za to psychologii niewiele.I po obejrzeniu zaraz sie taki film zapomina, jako jeden z wielu podobnych do siebie produkcji taśmowych. Uściski serdeczne zasyłam!:-)
Zaintrygowałaś mnie tym opisem Olu. Poszukam tej książki będąc w najbliższym czasie w bibliotece. Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że żyjemy w czasach ignorancji i obojętności wobec innych. A przecież zostaliśmy stworzeni do tego, aby żyć w grupie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńI ja mam podobne wrazenie, że coraz wiecej osób przejawia dziwną obojetnosc wobec innych ludzi, wobec spraw, które nas otaczają. Jakbyśmy byli pod wpływem jakiegoś, stępiającego emocje narkotyku...
UsuńCiekawa będę Twoich refleksji po przeczytaniu "Legendy". Z chęcią przeczytam Twoją recenzję...
Pozdrawiam Cię ciepło:-)
Temat i fabuła ciekawe, ale nie nowe, spotkałam się z podobną koncepcja w jakimś filmie SF, jednak bohaterowie nie mieszkali w odosobnieniach, ale byli kontrolowani przez władze i leki, które miały hamować popęd i emocje.
OdpowiedzUsuńJednak natura i dociekliwość niektórych członków społeczności zrobiły swoje i świat wyrwał się spod kontroli...
Na pewno książka warta przeczytania, choćby z uwagi na zawarte w niej przesłania i pretekst do własnych przemyśleń.
jotka
To prawda, Asiu. Duzo jest podobnych filmów i książek s-f. Jednak też każde z tych dzieł ma w sobie cos odmiennego, wartego zapoznania, porównania z innymi, odnalezienia w sobie emocji, które dane dzieło wywołuje. I tak, uważam, że "Legenda" warta jest przeczytania, wyrobienia sobie własnej opinii.Nie tylko ze względu na tematykę, którą porusza, na ciekawie zarysowane psychologicznie postaci, ale przede wszystkim na coraz bardziej nawarstwiajace sie podobieństwa do obecnej sytuacji społeczno-politycznej. Ciekawe, że autorka wydała "Legendę" w 2017 roku, kiedy jeszcze świat wydawał sie w miarę normalny. Ona jednak już widziała w nim zapowiedzi nadciągajacej nienormalności...
UsuńMara tp jak dla mnie dziwne imię i dziwnie się je odmienia. Gdybym czytał tę książkę trochę by mnie to drażniło. ;)
OdpowiedzUsuńA mnie podoba sie imię "Mara" i nie miałam z nim podczas czytania tej ksiazki żadnych problemów.
UsuńOj to muszę po nią sięgnąć :) Obecnie czytam Mroczne Materie Pullmana :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś "Mroczne materie" i bardzo dobrze je wspominam! Chyba jest film z Nicole Kidman zrobiony na ich podstawie!:-)
Usuń