- Niby jest dzisiaj ładnie, ale na dworze wietrzysko tak potępieńczo
wyje jakby koniec świata zwiastowało! – stwierdziliśmy oboje z Cezarym siedząc przy
kuchennym oknie i zajadając na śniadanie gorącą grochówkę ze skwarkami.
Widok jaskrawo
błękitnego nieba, kilku malowniczych chmurek oraz wyraziście świecącego słońca
mógłby zmylić człowieka i zachęcić do wyjścia z domu, gdyby nie dziki poświst i
jęk wichrzycy w kominie, nieustępliwe klekotanie blach na dachu oraz szalony
taniec bezbronnych wobec wichury drzew, krzewów i suchych traw na łące.
- Zdecydowanie bezpieczniej dla wszystkich będzie dzisiaj
nie wychylać nosa z chałupy! W taką pogodę lepiej sobie odpuścić przechadzki! –
skonstatowaliśmy zerkając na psy śpiące smacznie w przyległym do kuchni pokoju
i nawet nie proszące się o spacer. My z mężem tym bardziej się do tego nie
paliliśmy. Po ponad tygodniowym przeziębieniu, które wycisnęło z nas litry
potów i kataru, lejącego się z nosa przy każdym pochyleniu głowy nadal czuliśmy
się osłabieni i nie chcieliśmy ryzykować nawrotu choroby albo złapania jakiejś
grypy.
- Trzeba uważać na siebie. Człowiek coraz starszy i słabszy, coraz
bardziej podatny na infekcje. Ale jeszcze zdążymy się nachodzić, napracować, nacieszyć
lepszą pogodą i lepszym zdrowiem – sapnął Cezary, znowu kichnąwszy potężnie i ocierając
załzawione oczy.
- Mam nadzieję, że zdążymy – odrzekłam – Człowiek tyle
rzeczy odkłada na potem, wierząc, że ze wszystkim zdąży, że ma tyle czasu przed
sobą a przecież los może mieć wobec niego całkiem inne plany! – spojrzałam ze
smutkiem w oczy męża a on doskonale zrozumiał, co miałam na myśli.
Kilkoro naszych znajomych i bliskich w
ostatnim czasie dopadły ciężkie, nieuleczalne choroby a wszelkie ich marzenia i
zamierzenia nagle legły w gruzach. Przeżywaliśmy mocno to, co się z nimi działo
i martwiliśmy się, że nijak pomóc im nie możemy. To, co działo się z nimi
uświadamiało nam raz po raz jak bardzo wszystko jest niepewne i kruche a każda
chwila, gdy człowieka nic nie boli bezcenna. Na dodatek nie opuszczało nas wrażenie, że choćbyśmy nie wiem jak zdrowo żyli, nie wiem jak bardzo o siebie dbali i tak, to co jest nam przeznaczone nie minie nas...
- A czasem nie trzeba wcale działań losu, tylko
zwyczajnej, ludzkiej bezmyślności by zepsuć to, co powinno być chronione! Zobacz,
ci dwaj, co krążyli wczoraj po naszych okolicach i wycinali piłami spalinowymi przydrożne
chaszcze nie darowali nawet tym ślicznym sosenkom, co rosły ponad metr od
drogi, nawet młodziutkiej kalinie na skraju pola, która nijak nie utrudniała
widoczności przejeżdżającym w pobliżu kierowcom! – zdenerwował się Cezary,
który poprzedniego dnia nakrzyczał mocno na dwóch najętych przez gminę pilarzy,
bez pytania o zgodę wycinających grabowy żywopłot przy naszym płocie. Długo
potem nie mógł się uspokoić, krążąc po domu jak lew po klatce i wyrzekając na
bezmiar ludzkiej głupoty.
- Dwóch szalonych Edwardów Nożycorękich! Wandali, tnących
bez opamiętania co popadnie. A dopiero się cieszyłam, że jeszcze rok, dwa i
będą owoce na tej kalinie. A dopiero co robiłam zdjęcia tym przydrożnym
sosenkom. A teraz leży to wszystko pokotem, jak nikomu niepotrzebne śmieci…Ludzkie
życie los też przecina tak nagle, tak bez sensu… - westchnęłam dostrzegając z
oddali zielone iglaki, jeszcze przedwczoraj cieszące oczy a teraz porzucone byle jak przy rowie.
- Nawet tu, na nasz skraj świata dociera ludzka nieodpowiedzialność,
głupota i żądza zniszczenia. To jak ma być dobrze na świecie? – żachnął się Cezary.
- I co takimi pilarzami powodowało? Przecież łatwo można
było odróżnić, co trzeba wyciąć a co nie! Na pewno urząd gminy nie kazał im
wycinać wszystkiego. Zdaje mi się, że ci dwaj po prostu wyżywali się na
biednych drzewach i krzewach za swoje niepowodzenia życiowe i za swoją
codzienną frustrację. A tymczasem tutaj, z tymi warkotliwymi piłami mogli przez
parę godzin udawać władców świata. Ciąć, niszczyć, zabijać, nie darować
najmniejszemu krzaczkowi wierzby, głogu czy dzikiej róży… - westchnęłam z żalem, myjąc
talerze po zupie oraz umieszczając je na suszarce.
- Tylko na moment się uspokoiło! – odezwałam się po
chwili usiadłszy znowu przy stole i wsłuchując się w żałosny jęk wiatru - Posłuchaj
jak znowu dmie w kominie. Jak coś świszcze złowieszczo w ogrodzie. Zobacz, jak
gną się ramiona naszej starej lipy, ile gałązek leży na drodze… - odchyliłam
firankę, by widzieć wyraźniej przestrzeń za płotem.
- I w lesie też pewnie mnóstwo suchych gałęzi pospadało. Nawet
niebezpiecznie byłoby dzisiaj tam wychodzić, żeby jakimś konarem w głowę nie
oberwać – odparł Cezary, szykując nam jeszcze na przekąskę parę kanapek z
masłem i cebulą.
- Ale przyroda da sobie jakoś ze wszystkim radę. Wiele wichur już tu przecież oglądaliśmy. Coś
ginie bezpowrotnie, ale i wciąż powstaje coś nowego. Zawsze tak było i będzie. Spójrz,
jakie niebo niebieskie a słońce budzi już do życia trawki, młode pokrzywy i
stokrotki. Odrodzą się jak co roku. Czas
przyniesie nowe zdarzenia, da nowe siły do działania. A świeża zieleń pokryje
wszystko, ześle ulgę i zapomnienie. I będzie ładnie, prawda?… - uścisnęłam dłoń
męża a on w odpowiedzi serdecznie odwzajemnił mój uścisk.
Potem nic już więcej
nie mówiliśmy, tylko zajadaliśmy nasze zdrowotne kanapki patrząc za okno, w pełną
lasów, łąk i wzgórz dal, która trwała tu od wieków i pewnie będzie trwać, gdy
nas dawno już na świecie nie będzie…
Wieje rzeczywiście jakby miał koniec świata nadejść !! Pół nocy dziś nie spałam , bo po podwórku latały kawałki blach ....sąsiada !
OdpowiedzUsuńMacie rację , nie trzeba nic odkładać na potem , bo później można żałować ,że się nie spełniło swoich marzeń, bo każdy z nas myśli ,że jeszcze ma czas.... może na starość !? A co zrobić jak się tej starości nie dożyje ?
I wieje nadal! Też miałam dzisiejszą noc zarywaną, przez przebudzenia spowodowane łomotami na dachu i pokutnym świszczeniem wiatru.
UsuńMyślę, iż niewielu z nas dane będzie dożyć spokojnej starości i cieszyć sie wówczas w jako takim zdrowiem. Coraz bardziej ludzie chorują. Nowotwory to istna plaga współczesności. Ale nie dziwota - trudno zachować zdrowie, gdy wokół brudne powietrze, zanieczyszczona pestydami ziemia, naładowana konserwantami zywność, stresy, zmartwienia, lęki codzienne...
Żyjmy zatem póki jest z nami jako tako, szanujmy sie wzajemnie i róbmy to, co sprawia nam radość, co daje zapomnienie o smutkach i troskach. Chyba nic wiecej zrobic nie mozemy...
Zgadzam się z Tobą Oleńko- przeznaczenie! Znam lekarzy, którzy umierają w otoczeniu bezradnych kolegów w szpitalu i znam biedaków, którzy po ludzku sądząc dawno nie powinni żyć, a jednak żyją. Nie schowasz się człowiecze do żadnej kryjówki!!! Trzeba tak żyć jakby to był ostatni dzień naszego życia.
OdpowiedzUsuń"Nie schowasz sie człowiecze do żadnej kryjówki!" - święte słowa, Basiu! To głownie w naszych genach zawarta jest nasza przyszłosć. A poza tym działa siła przeznaczenia. Coraz bardziej przekonuję sie o jej istnieniu. Co ma nas dopasć, dopadnie. Każda chwila zanim sie to stanie jest drogocenna.Niestety, często o tym zapominamy i marnujemy na rzeczy nieistotne ten krótki czas, który jeszcze mamy...
UsuńOj tak... Wszystko jest ulotne i jakby na chwile... Trzeba próbować tu i teraz. Dlatego ja wprowadzam w końcu zmiany jakie obiecałam sobie jak Amberek chorował - myślałam że z tego wyjdzie i opowiadałam mu o drapaku. O nowych półkach do skakania... Teraz to realizuje dla maluchow.
OdpowiedzUsuńNabrałam ochoty na kanapki z cebulą! :)
A czy są u was nadal małe kotki?
Życie ludzkie to chwila, chociaż zdaje sie nam, że to tyle czasu. Niestety, nie chcemy o tym pamiętać, boimy sie tej wiedzy, zagłuszamy ją milionem nieistotnych działań, aż w końcu stajemy w obliczu ostatecznosci i okazuje się, że nie zrobiliśmy tego, co najwazniejsze. To w niczym tej ostatecznosci wprawdzie by nie oddaliło, ale może sprawiłoby, że odchodzilibyśmy z czystszym sumieniem, z większym spokojem? Sama nie wiem...
UsuńNie mamy małych kotków, Kocurku. Natomiast kanapki z cebulą i z czosnkiem takze dzisiaj jedliśmy na śniadanie, bo bardzo lubimy takie proste jedzenie i wyraziste smaki, proste życie, które ma niepowtarzalny smak!:-)
Nasze istnienie jest ulotne... to prawda... U mnie też przechodziły ostatnio wichury, a skutkiem oczywiście wielki harmider i bałagan na ogrodzie, szyszki, gałęzie, stare liście, czeka nas wielkie sprzątanie! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńTak, ulotne to nasze istnienie a tyle juz ludzkich istnień było i każdemu człowiekowi wydawało się, że jego życie jest takie ważne, najwazniejsze. A tak naprawdę zostaje po nas tylko proch, ziemia po której co dzień kroczymy...
UsuńI u nas dzisiaj bałagan w ogrodzie, bo potężne wietrzysko nadal szaleje. Jak sie to w końcu uspokoi trzeba będzie sprzątać i naprawiać to, co wichura uszkodziła.
I my pozdrawiamy Cię serdecznie, Maksie!:-)
Już od kilku lat powtarzam sobie, że "potem" nadeszło i bawię się robieniem rzeczy kiedyś nie do pomyślenie. Tak to się dziwnie splata z marzeniami z dzieciństwa. Jak to dobrze, że masz kogoś, kto serdecznie odda uścisk ręki Olu. To jest najważniejsze na świecie. Tu gdzie mieszkam nikt nie wycina drzew, bo mu smieca, tylko dosadza więcej. Przejada traktorkiem potem i wszystko przemielą, bardzo mi się to podoba. Sosny rosna jak na drożdżach a ich dlugie igly ( naprawde dlugie) sa wykorzystywane w ogrodnictwie. Co za bezmyślni ludzie tnący co popadnie, wyobrażam sobie jak Wam smutno było. Powrotu do zdrowia zyczę, nadejscia wiosny i życia TERAZ. Uściski.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie Twoja filozofia życiowa, Mario!:-) Nie ma żadnego potem. Ono jest właśnie teraz. Jutro jest przecież wielce niepewne. A to, co było, minęło. Ważne jest to, co jest. Ten dzień, ta chwila. Nie wiadomo ile ich jeszcze przed nami i kiedy losowi zachce sie namieszać w tym naszym spokojnym "teraz".
UsuńOtóz to! Trzeba dosadzać, jak u Ciebie a nie wycinać bezmyślnie drzew i rzadkich krzewów. Przecież im wiecej zieleni, tym lepsze powietrze i tym ładniej jest na świecie.Niestety, niektórzy nie potrafia zrozumieć tych prostych zależności. Nic ich nie obchodzi, poza własnym interesem i chwilową satysfakcją.
Tak, smutno nam, bo kochamy to nasz zielone Pogórze, bo zdawało sie nam, że jakimś cudem nasza okolica zdoła ustrzec sie przed zniszczeniem oraz naporem unifikującej wszystko "cywilizacji pustogłowych". No, niestety - człowiek w tak wielu sytuacjach jest bezradny...
U nas nadal dzisiaj wieje strasznie. W ogrodzie sporo zniszczeń. Jak dojdziemy do zdrowia a pogoda sie uspokoi trzeba będzie zrobic z tym wszystkim porządek.
Uściski serdeczne dla Ciebie, droga Mario!:-)*
Olu ja mnie już brakuje sił kiedy patrzę na tą coraz szybszą zagładę naszej przyrody. Piszesz, że znowu trawy kwiaty krzewy odrosną będzie nowe życie. Ja coraz częściej tracę nadzieję. Nie wystarczy, że szalejące wichury łamią i wyrywają z korzeniami drzewa. Człowiek musi pokazać swoją siłę i tnie wszystko co mu pod siekierę czy piłę wejdzie. Kiedy tylko wyjdę z domu to oglądam spustoszenia. W głowach tych ludzi widzę tylko beton. Czasami to tylko płakać mogę z tej bezsilności. Ech, może jednak coś dobrego spotka Nas. Czego Wam bardzo życzę, a przede wszystkim zdrowia.
OdpowiedzUsuńTak, Oleńko - i mnie przygnębia to, co dzieje się z przyrodą. Durnota ludzka i niodpowiedzialność niszczą to, co powinno być chronione, co daje życie naszej planecie. A dodatkowo te coraz częstsze anomalie pogodowe, te wichury czy trąby powietrzne dopełniają obrazu zniszczenia. Jednak mam wrażenie, że to, co pochodzi od przyrody, te nagłe fale zniszczenia, są jakieś łatwiejsze do przyjęcia i pogodzenia się z tym, niż destrukcyjne działania człowieka. Człowiek ma sie za takiego mądrego, za pana świata, któremu wszystko wolno, który lekceważy ostrzeżenia mądrzejszych od siebie. Po nas choćby potop - oto filozofia wielu domorosłych mędrków, którzy dziwnym trafem często mają moc decydowania o naszej rzeczywistości.
UsuńCzemu myslę, mam nadzieję, że przyroda sie odrodzi, że poradzi sobie jakos z tym, co człowiek narozrabiał? Bo życie ludzkie to tylko chwila. Bo tak naprawdę jesteśmy niczym. Bo przeminie cywilizacja a przyroda powoli, ale uparcie będzie działać na przestrzeni setek i tysiecy lat. Widziałam kiedys taki film science fiction o tym, jak wyglądałoby za jakis czas miasto, w którym nie ma już ludzi i przyroda przejmuje tam rządy. Wszystko zarośnie zielenią, upadną i rozlecą sie w gruz a potem pył budynki, mosty, pomniki. I wszędzie znowu będzie cicho, dziko i zielono...
Dziękujemy za serdeczne słowa, Olu i Tobie takze zdrowia i spokoju zyczymy!:-)*
W miastach mało zieleni, a też tną na potęgę, a człowiek patrzy bezsilnie na głupotę.
OdpowiedzUsuńU nas wiało, ale nie tak mocno, teraz przestało i popadał deszcz.
Życzę Wam dużo sił i powrotu do zdrowia.
Ten brak szacunku dla przyrody kiedyś obróci sie przeciw człowiekowi. JUż sie obraca, bo powietrze coraz gorsze a ludzie coraz bardziej chorują. Sami na siebie sprowadzamy zagładę. A właściwie nie "my", tylko ci, którzy dla jakiegos egoistycznego interesu robią, co chcą nie licząc sie z nami oraz z długofalowymi skutkami swych działań. A nam pozostaje tylko zżymać się, irytować, krzyczeć...Tylko czy ktoś nas posłucha?
UsuńPozdrawiamy Cie serdecznie, Ewo z nadal miotanej wiatrem wioski pogórzańskiej!
Nie strasz, Olu, bo właśnie otworzyłam przedostatni sok z kaliny, żartobliwie nazywany u nas "skarpetą", ale pyszny w smaku. Ingerencja w naturę mnie też bardzo smuci. Może gdyby wcześniej wykopali taką sosenkę, to by się gdzieś zakorzeniła, choć i ja nie rozumiem komu i dlaczego przeszkadzały te drzewka. Oby liczba aut nie przekroczyła liczby drzew... Bo wypadki nadal będą się zdarzały, nawet gdyby wyprostowano wszystkie zakręty i powycinano wszystkie przydrożne drzewa, jeśli ludzie nie będą uważni. Zapowiada się deszczowy tydzień, może będzie dla Ciebie płodny twórczo. Życzymy wewnętrznej radości pomimo zewnętrznych trudności!
OdpowiedzUsuńOj, bo to straszne jest Iwonko, co ci bezmyślni ludzie zrobili! Krzewów kalin niewiele jest w naszych okolicach, a oni po prostu wycięli co popadnie. Aż boję sie pójść w oddalone od nas kilkaset metrów miejsce, gdzie zawsze zbierałam owoce kaliny, by sprawdzic, czy ostały sie tamte krzewy. Też rosły przy drodze! Dobrze, że mam jeden duzy krzew kaliny bezpieczny w moim ogrodzie. Próbowaliśmy dosadzic kiedys kilka, ale sie nie przyjęły...A tymczasem sok z nich czy dżem - choc nieco "skarpetowate" w zapachu, to przecież są smaczne a co ważne bardzo zdrowe i nie do dostania w sklepach ani w aptekach! Mam nadzieję, że jesienią tego roku będzie jeszcze z czego robić zdrowe przetwory...
UsuńTak, pogoda nie zapowiada sie na ten tydzień najlepiej. Nadal mocno u nas wieje i co chwile pada albo deszcz albo deszcz ze śniegiem. Trzeba sie ciepło ubierać i nadal ostro w piecu palić.
Pozdrowienia serdeczne ślę Wam dziewczyny i przyjacielskie usciski!:-)*
U nas też w ubiegłą noc wiało, jakby miał nastąpić koniec świata. Wyobrażam sobie, jak to musiało wyglądać u Was, na Pogórzu. I jednocześnie cieszę się, że nic Wam się nie stało. Głupota ludzka niestety nie ma granic - u nas też wycięli podmiejski las. Nie wiem co on komu przeszkadzał, przynajmniej wiatr miał gdzie wyhamować. Ale na to chyba nic nie poradzimy. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia
OdpowiedzUsuńChyba w całej Polsce tak mocno wiało a gdzieniegdzie nadal wieje. U nas też wichura jeszcze szaleje. Przewraca, niszczy, co tylko może, miota po ogrodzie liśćmi, gałeziami i podpórkami pod młode rośliny, któreśmy z mężem zeszłej wiosny zbyt słabo w ziemię powtykali. Jak sie uspokoi na dworze to wszystko ponaprawiamy, jak zwykle.Tylko tych drzewek i krzewów wycietych zal, bo im nic życia nie przywróci... Najbardziej frustrujaca jest bezsilnośc wobec ludzkiej głupoty.
UsuńPozdrowienie serdeczne śle do Ciebie, Karolinko!
Ja właśnie wróciłam z 4-dniowego wyjazdu do Kazimierza Dolnego. Była fajna pogoda, nie wiało mocno. Wszechświat sprzyjał :-) Zwiedziliśmy sporo, zmęczyliśmy się i odpoczęliśmy :-) Dziś na Podlasiu śnieg spadł. Moje koty z obrzydzeniem patrzą przez okno. Ja lubię wszelkie zjawiska pogodowe. Nie boję się ich. Uwielbiam szum wichury za oknem. Lubię spacery w deszczu i śnieżycy. Ziemia to żywy organizm. Te powycinane drzewka, poniszczone krzaki i głupota ludzka są niczym w porównaniu z potęgą Ziemi. Też czuję ból i niezgodę na to, ale wiem też, że planeta da radę. Nasz gatunek za to, niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że mogłaś zrobić sobie wycieczke do Kazimierza Dolnego. Bardzo dawno temu też tam byłam i bardzo mi sie podobało samo miasteczko i okolice.
UsuńU nas też dzisiaj troche śnieg popadał, ale zaraz stopniał. Za to wichura nadal szaleje i deszcz co chwilę pada. Niebo piękne przy tym wszystkim - zmienne gromady obłoków o wielu odcieniach bieli i szarosci oraz sporo czystego błekitu. Myślę, że taki silny wiatr odgoni trochę smogowego powietrza znad miast i miasteczek.
Też myslę, że planeta da sobie radę z wszelkimi ludzkimi bezmyślnymi działaniami. Jest silniejsza i mądrzejsza niz my - małe mróweczki, którym wydaje się tylko, że są takie ważne i niezastapione. Jeszcze sie zazieleni, jeszcze będzie pięknie - z nami albo bez nas!:-)
Rewelacyjne zdjęcia dodane to bardzo zyciowego tekstu.
OdpowiedzUsuńTak niestety jest w tym życiu - jak byśmy nie żyli to i tak spotka nas to co jest nam przeznaczone.
Dlatego trzeba łapać każdy dzień i każdą w nim piękną chwilę.
Pozdrawiam najserdeczniej
Zdjęcia pokazują dokładnie, jak teraz u nas wygląda. Okolica czeka na świeżą zieleń, na zaleczenie ran, na zapomnienie o fali zniszczenia. A wiatr nadal wieje z całą mocą! Człowiek jest bezradny wobec siły przyrody. To jest w pewien sposób frustrujące, ale w pewien też pocieszajace, bo skoro tak, to wszelkie zło, które czynimy, przyroda zdoła naprawić ona ma swoje plany i wie, co najlepsze będzie dla świata.
UsuńA my? Przeminiemy, jakby nigdy nas nie było. Wykorzystajmy zatem tę odrobinę czasu, który mamy na robienie czegos dobrego, na życie zgodne z tym, czego pragnie nasze serce.
Dziękuję za ciepłę słowa i pozdrawiam Cię serdecznie, Stokrotko!:-)
Ojej Olu! ja tez za kazdym razem kiedy widze jak szaleka z ta wycinka miotam sie jak Cezary i nie moge sie uspokoic! Wracalam z Cieszynskiego i tez takie obrazki po drodze widzialam, co za mania, glupota! Nie moge sie uspokoic. Nie moge zrozumiec co w luddziach siedzi!! eee tam, znowu we mnie sie gotuje. Sciskam Was serdecznie bratnie z Was dusze. A ta grochowka na sniadanie rozbujala moja kulinarna wyobraznie...poglaskaj mojego pieknego Jacusia..teraz podobno jest wzorem dobrego prowadzenia sie?
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Wszędzie to robią - wycinaja, co popadnie robiąc miejsce dla betonowych koszmarków i architektonicznych potworków albo po prostu niszczą bezbronną przyrodę dla swojej chwilowej satysfakcji! Za chwilę nie będzie czym oddychać, bo co ma wytworzyc konieczny do życia tlen, skoro coraz mniej enklaw zieleni? Jednak czasy socjalistyczne, choć siermiężne i pod wieloma względami cięzkie, dla natury były duzo przyjaźniejsze, niż obecny, drapieżny kapitalizm. Jak sobie przypomnę zielone place zabaw, parki, skwery, dzikie laski na obrzeżach osiedli, to wielki żal bierze, że tego juz nie ma.Za to wszędzie roją sie supermarkety, biurowce i otoczone płotami osiedla dla bogaczy!:( Ech, ta destrukcyjna żądza pieniądza!
UsuńJacuś naprawdę bardzo sporządniał i zmądrzał. To nie ten sam piesek, co w 2015, kiedy przybył do nas.Tej zimy troszke też przytył, bo apetycik to on ma, oj, ma!:-)
Pozdrawiamy Cię serdecznie, Grażynko!:-)
Nie wiem, jak to jest z tym zakazem wycinki po 1 marca. Niby nie powinni ciąć, bo okres lęgowy, a u nas też na odwrót. Całą zimę w lesie nie cięli, a teraz zaczęli :(
OdpowiedzUsuńChyba mało kto liczy sie z tym zakazem wycinki! U nas też teraz prawie co dzień ktos z pustą przyczepą do lasu wjeżdża a wyjeżdża z pełną! Pewnie to ci sami, co nadal śmieci w lesie porzucają zamiast do segregowanych worków wkładać!:(
UsuńNo, przyszli i wycięli. Dostali do rąk destrukcyjne "zabawki", zgodę na ich użycie i czknęło im się szczeniackim myśleniem o tym co by tu jeszcze zniszczyć, jak by tu głupim dorosłym dokopać. Jasne, zapomnieli tylko, że oni sami już dorośli i odpowiedzialność za użycie tych fascynujących "zabawek" spoczywa na nich. Ale co tam, myślenie za bardzo boli, niektórych tak bardzo, że do końca życia go nie uruchomią. A takie "zabawki" w ręku to lepsze niż gra komputerowa, bo w realu i emocji, adrenaliny i poczucia władzy daje z takim kopem, że dech pseudosamczy zapiera. Zasapie się taki pseudosamiec, spoci, rżnąc co mu pod pilarkę wpadnie i pełnia szczęścia, bo nareszcie udowodnił światu, że to on ma władzę, bo dostał takie odpowiedzialne zadanie: wyciąć w pień, wychlastać nawet cudzy żywopłot, a niech jego właściciel wie kto tu rządzi. Ten kto ma niebezpieczniejszą "zabawkę" w łapie:-(
OdpowiedzUsuńNo, to sobie użyłam. Wkurzona jestem na "mencizn" tak na mencizn, nie mężczyzn, bo na tych z prawdziwego zdarzenia nie mam o co! Dopiekło mi ostatnio kilku takich, którym się wydaje, że są mężczyznami. No, niech sobie myślą, że są:-) Cezary, proszę nie czytaj, bo to Ciebie nie dotyczy. Ciebie myślenie i współczucie nie boli tak jak innych!
A propos wichur, u nas też ostro wiało, okna jęczały i trzeszczały nieprzyjemnie pod naporem wichury. Na dodatek lało solidnie. Za to dzisiaj słoneczko i niebo niebieskie, Oluś, niebieskie, bez żadnych smug, no cud jakiś. Zaraz idę na łazęgę, trzeba wykorzystać piękną pogodę, nacieszyć się tym niebem.
Mam nadzieję, że czujecie się już lepiej, że zdrówko wraca!
Wszystkiego co najlepsze życzę i buziaki serdeczne posyłam:-)***
Marytko! Bardzo dobrze opisałaś motywy działania tych pustogłowców! Z każdym Twoim słowem sie zgadzam - dostali niebezpieczne zabaweczki oraz pozwolenie z góry na działanie, no to działają ile wlezie!:(
UsuńA ci u nas to "mencizni" w sile wieku, nie żadne małolaty!Jednak rozumu u nich tyle, ile mieści sie na głowce szpilki a może i mniej. Wiesz, Cezary na nich naprawdę bardzo nakrzyczał i dobrze zrobił, bo by wycięli nam cały zywopłot(używał przy tym rzecz jasna mocno nieparlamentarnych słów). Słysząc krzyki mojego męża szybko zrezygnowali z ciecia naszego żywopłotu i odeszli, złorzeczac pod nosem. Trochę sie obawiam, żeby nie zechcieli sie na nas jakoś mścić, bo to tego typu zawzięci i złośliwi ludzie.
U nas nadal bardzo wietrznie a na niebie mnóstwo odcieni błekitu, szarości i bieli. W chwili obecnej słonko mocno świeci a dopiero co padał deszcz ze śniegiem. Pewnie popada jeszcze dzisiaj nie raz, bo coraz więcej w oddali ciemnych chmur. Pięknie, ale groźnie!
Zdrówko powoli do nas wraca, ale nadal musimy uważać na siebie.Mam nadzieję, że jak sie pogoda uspokoi i zrobi sie nieco cieplej będziemy mogli wyjsc do ogrodu, ponaprawiac szkody, które wyrządziła wichura, odetchnąć świeżym powietrzem. Na razie w piecu palimy i gorącą heratkę popijamy, bo ten zwariowany wiatr w try miga ciepło z domu wywiewa!
Pozdrowienia serdeczne u życzenia dobrego dnia oraz tygodnia ślemy Ci Marytko!:-)***
Dzień dobry, moi drodzy, Olu kocbana*, Cezary, piesuński, koteczki, kureczki, kogutku, ogródku, ptaszki za oknem. Dzień dobry:-) Dzisiaj pierwszy dzień wiosny. Niech będzie słoneczny i radosny:-)
UsuńDziękujemy Ci kochana Marytko za pamięć i ciepłe słowa. Usmiechamy sie teraz do Ciebie serdecznie i pięknego początku wiosny życzymy!:-)
UsuńSiarczyste i soczyste cmoki od zielonego smoka ślę dla Ciebie!:-)*
Bardzo poruszający wpis, dziękuję
OdpowiedzUsuńWpis o tym co tu i teraz a jednocześnie chyba też o tym, co dla nas wszystkich wspólne...
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!:-)
Przeżyliśmy też straszne dwie noce - chyba nigdy sie tak nie bałam. To wycie w kominach było okropne. Pozdrawiam Was cieplutko.
OdpowiedzUsuńPo tej strasznej wichurze i paru zimnych dniach weekend ma ponoć być bardzo ciepły!:-)
UsuńI my pozdrawiamy Cię serdecznie, Gabrysiu!:-)
Ależ u Was Nieba błękitne, jakież u Was widoki i przestrzenie !!! W takie dni, gdy na zewnątrz wichury i zawieje, dujawice i haragańskie podmuchy, tylko siedzieć przy oknie, przy stole, w cieplutkiej, pachnącej jedzonkiem kuchni.
OdpowiedzUsuńTak, nieba są u nas piękne w pogodę i niepogodę. I przestrzeni mnóstwo dookoła. A szalony marzec wciąz dostarcza nowych wrażeń pogodowych.
UsuńPozdrawiamy Cię serdecznie, Krystynko!:-)
u nas dziś bardzo wieje....
OdpowiedzUsuńTen wiatr fruwa i szaleje po całej Polsce - raz jest tu, raz tam. A do tego raz zimno, raz ciepło. Pewnie jeszcze troche potrwa zanim sie pogoda ustabilizuje - marzec ma swoje prawa...
UsuńChyba jestem w mniejszości, ale lubię taką szaloną pogodę - może wiać, byle nie padało. A najbardziej lubię siedzieć wtedy w domu z kubeczkiem ciepłej herbaty :) Nigdy nie wiadomo, co nam pisane i ile z naszych zamierzeń zdążymy zrealizować - z biegiem lat odnoszę wrażenie, że najgorszym wrogiem marzeń jest jednak czas, bo nigdy nie ma go dość. Dlatego też warto cieszyć się każdą chwilą.
OdpowiedzUsuńTak, wietrzna pogoda tworzy nieraz wspaniałe widowiska - zwłaszcza na niebie widać to w szybkim przemieszczaniu obłoków, w nagłej zmianie barw na widnokręgu, a do tego dochodzą te potężne poświsty i szumy. Spektakle światła i dźwięku za własnym oknem!:-)
UsuńNo właśnie - czasu nigdy dość. Gdy jesteśmy młodzi zdaje sie nam, że mamy go nieskończenie wiele przed sobą, czas wciaz nam sie dłuzy w oczekiwaniu na coś. Po latach wszystko sie zmienia - czasu wciąz za mało...
Ja przekornie powiem, że uwielbiam wiatr. Ale nie każdy. Czasem w kominie wyje jak potępieniec, aż szyby trzeszczą w oknach ale jak wyjdzie się z domu jest ciepły i pachnący. Pozdrawiam i życzę zdrowia :)
OdpowiedzUsuńTak, wiatr potrafi być przerażajacy i zachwycający, dokuczliwy i bardzo miły. Wszystko zależy od jego siły, od naszych oczekiwan względem niego a takze od tego, gdzie jesteśmy, gdy wiatr wieje. Czasem rzeczywiscie nie warto się przestraszać jego powiewów, bo z perspektywy okna wszystko może wyglądać gorzej, niz w istocie jest.Tak, czym innym jest poczucie wiatru wszystkimi zmysłami.
UsuńI ja pozdrawiam serdecznie!:-)