- Gdzie jest duster z piór strusia emu? – zapytał o poranku
Cezary ujrzawszy na swym komputerze szarą warstwę kurzu. Siorbnąwszy mocnej
kawy spojrzałam na niego nieprzytomnie. Potarłam w zamyśleniu czoło. Za oknem
deszcz stukał monotonnie o parapety a lodowaty wiatr za nic mając kwietniową
zieleń i kwitnienie szyderczo poświstywał w kominie.
- Masz na myśli zmiotkę do kurzu? – odrzekłam nieco
słabowicie a Cezary pokiwał tylko głową. Mimo siedmioletniego przebywania w
ojczyźnie nadal często używał angielskich słów, wstawiając je gdzie popadnie, a
zwłaszcza w bliską mu tematykę
komputerową. Nabyta na niedzielnym targu w South Australii pierzasta zmiotka z
niejasnych przyczyn niezbyt często była w naszym domu używana. Najczęściej
brało się po prostu lekko wilgotną szmatkę i w tradycyjny sposób walczyło z
pyłem, którego zalegało wciąż u nas mnóstwo za sprawą wnoszących go na nogach
psów oraz traktorów i innych pojazdów przejeżdżających po stykającej z naszą
posesją drodze gruntowej. Z głębokim westchnieniem wlazłam na krzesło i zdjęłam
z szafy rzeczoną zmiotkę a wykonawszy ten wysiłek klapnęłam przy swoim laptopie
i kierując się impulsem włączyłam piosenki australijskie, mające moc ożywiania
ciała i ducha. I już po chwili popłynęła z głośnika pogodna, patriotyczna pieśń
w wykonaniu zespołu Seekers: I am, You are, We are Australian…
Spojrzeliśmy na siebie z Cezarym z pełnym wzruszenia uśmiechem i odłożywszy na bok odnalezionego „dustera” zaczęliśmy nucić, porwani melodią i budzącymi się natychmiast pod jej wpływem wspomnieniami z czasów, gdy byliśmy w krainie kangurów...
A oto pełna wersja tej pieśni. Ulubiona przez Cezarego!:-)
Kiedyś napisałam polskie słowa do tej pieśni i chyba udało mi się oddać choć w przybliżeniu ducha tego utworu…
Australia to mój dom
Jestem tutaj
ze snów, marzeń
I wędruję w szkarłat dróg
Czyste serce niosę w darze
Strzegę mocy ognia, słów
Na skalistym brzegu stoję
I na statki patrzę w tle
Oto całe życie moje, Australio, czuję Cię
Przypłynęłam jako więzień
I wędruję w szkarłat dróg
Czyste serce niosę w darze
Strzegę mocy ognia, słów
Na skalistym brzegu stoję
I na statki patrzę w tle
Oto całe życie moje, Australio, czuję Cię
Przypłynęłam jako więzień
Wcale tu nie
chciałam żyć
Obca ziemia przerażała
Wszechobecny upał, pył
Lecz znalazłam tu swe miejsce
A w bezkresie wolność swą
Dziś spokojem tętni serce
Bo Australia to mój dom
Jestem córką prostych ludzi
We mnie jest pokoleń ślad
Siła życia wciąż mnie budzi
W dalszą drogę pcha znów wiatr
We mnie smutek i samotność
I dążenie hen do gwiazd
Ja wędrowiec, który wolność
Obca ziemia przerażała
Wszechobecny upał, pył
Lecz znalazłam tu swe miejsce
A w bezkresie wolność swą
Dziś spokojem tętni serce
Bo Australia to mój dom
Jestem córką prostych ludzi
We mnie jest pokoleń ślad
Siła życia wciąż mnie budzi
W dalszą drogę pcha znów wiatr
We mnie smutek i samotność
I dążenie hen do gwiazd
Ja wędrowiec, który wolność
Widzi tam,
gdzie słońca blask
Ja i Ty, my wszyscy tutaj
Wiatr nas przywiał z tylu różnych ziem
Nucimy na tę samą nutę
Australia to nasz dom wspólny jest
Ja i Ty, my wszyscy tutaj
Wiatr nas przywiał z tylu różnych ziem
Nucimy na tę samą nutę
Australia to nasz dom wspólny jest
Opowiadam wam historie
Śpiewam, gra didgeridoo
Piękno buszu wciąż maluję
Eukaliptus kwitnie znów
Mknę na koniu w stepu bezkres
Chcę wyzywać stale los
O Matyldzie nuci serce
Australii daję głos
Jestem wiatrem z żaru pustyń
Jestem suchą ziemią dróg
Jestem górą i doliną
Deszczem, skałą, szczytem gór
Jestem wielkim oceanem
Rzeką, co wysycha znów
Żyje we mnie duch Australii
Magii przestrzeń trwa bez słów
Ja i Ty, my wszyscy tutaj
Wiatr nas przywiał z tylu różnych ziem
Nucimy na tę samą nutę
Australia to dom nasz wspólny jest...
- Wiesz, co mi się bardzo w Australijczykach podobało? Ich
radosny patriotyzm, jakże inny od polskiego, przepojonego martyrologią i
odniesieniami do wiary – zagaiłam, gdy tylko przebrzmiały ostatnie słowa naszej
ulubionej pieśni.
- No tak, ich patriotyzm może być taki, bo jakże inne od
naszych są dzieje Australii. A przy tym zauważ jak krótkie te dzieje, bo
niewiele ponad dwustuletnie w porównaniu z naszą ponad tysiącletnią historią. Naszą tożsamość
kształtowały liczne wojny, powstania, zabory, bogata literatura, kultura, skomplikowana
polityka a ich… sama wiesz – westchnął mój mąż.
- Osiemnasto i dziewiętnastowieczne angielskie statki z więźniami
i zesłańcami, zależność od brytyjskiej monarchii, gorączka złota i opali, trudny
los Aborygenów, ogromne pożary buszu, wielkie hodowle owiec, upały i susza w
interiorze albo powodzie i huragany w Północnej Australii, rozbójnik Ned Kelly,
zespół Bee Gees, AC DC i Kylie Minoque – wymieniłam jednym tchem wszystko to, co
najbardziej mi się z historią i kulturą tego kraju w tym momencie skojarzyło.
- A do tego jeszcze ogromna siła propagandy! Silne i
jednoznaczne formowanie opinii społecznej przez polityków i media. Australijczyk
powinien być uparty, twardy, wytrwały i zadowolony. Powinien bez sprzeciwu
przyjmować najbardziej bzdurne nakazy władzy, biurokracji i polityki. Trochę
kojarzy mi się to z czasami socrealizmu w Polsce. Wtedy też śpiewano radosne
pieśni, choć rzeczywistość skrzeczała – odrzekł z przekąsem z nieco większym zazwyczaj niż
ja realizmem (czy może pesymizmem!) patrzący na rzeczywistość Cezary.
- Ale przecież rzeczywistość australijska wcale tak bardzo
nie skrzeczy! Kraj bogaty, bezrobocie niskie, pogoda piękna! – zawołałam z
oburzeniem.
- Kraj bogaty, ale wielu ludzi biednych, na całe życie wprzęgniętych
w kredyty i w wyścig szczurów. Korporacje, w których rękach jest prawie cały handel
i przemysł. Problemy z falą emigracji i wynikająca z niej porażka polityki
multi kulti. Depresja zbierajaca swe żniwo pośród osób samotnie żyjących z dala od cywilizacji. Można by tak jeszcze długo wymieniać, ale mi się nie chce, bo mnie
głowa rozbolała – pożalił się mój mąż i zwiesiwszy smętnie obolałą łepetynę
spojrzał z niechęcią na szare chmury wiszące groźnie na pogórzańskim niebie.
- Ciśnienie jest chyba bardzo niskie, bo i ja mam wrażenie
obręczy na czole! I zimno mi jakby to styczeń był a nie kwiecień. Ale wiesz co?
Zrobię nam pysznej, mocnej herbatki i parę dobrych kanapeczek to zaraz się nam
polepszy. Ty napal przez ten czas w piecu a potem pooglądamy trochę
australijskich zdjęć. To nam zawsze
dobrze robi na bóle i słoty! – zarządziłam i pół godziny później rozgrzani i
zadowoleni popijaliśmy gorący napój i oglądaliśmy w komputerowym archiwum
fotografie zrobione dziesięć lat temu, w kwietniowy, ciepły dzień.
Spacerowaliśmy wówczas po parku rzeźby usytuowanym w Langwarrin, na obrzeżach
Melbourne i podziwialiśmy niezwykłe dzieła autorstwa współczesnych rzeźbiarzy
australijskich. Oglądaniu towarzyszyły, rzecz jasna, sączące się z komputera
ulubione piosenki australijskie. I sami już nie wiedzieliśmy, co nas tak w nich porusza? Czy działała na nas tylko siła propagandy a może zawarta w tych pieśniach najczystsza prawda o tym kraju i związane z nim odkurzone znowu wspomnienia...?
...A tymczasem za oknem deszcz ustał i nieśmiałe promienie słońca zaczęły przedzierać się poprzez skłębione chmury. Nabraliśmy zatem nadziei, że wkrótce uda nam się wyjść w domu aby kontynuować w ogrodzie budowę płotków odgradzających grządki od niszczycielskiej i nieokiełznanej siły naszych kochanych piesków...
Myślę, że przeżyliście wspaniałą przygodę w tym pięknym, dalekim kraju. Tak naprawdę wszędzie można doznać ciekawych przeżyć, szczególnie gdy sercem pokocha się jakieś miejsce. Widać, że zachowaliście piękne wspomnienia, do których chętnie wracacie - i wcale się Wam nie dziwię. Muzyka jest bardzo pogodna i podoba mi się :)) Lubie taką ! Zdjęcia śliczne ! Ściskam :))
OdpowiedzUsuńTak, to była największa przygoda naszego życia, coś niepowtarzalnego, wyjątkowego, coś co zmieniło nas i nasze patrzenie na świat.Szczęśliwi jesteśmy, że dane nam to było, dzieki temu mamy niewyczerpany zasób zdjęć, wspólnych wspomnień i wzruszeń( wyznam Ci niesmiało, iż marzy nam się jeszcze jedna wyprawa do Australii żeby na żywo odkurzyc wspomnienia i przeżyć troche nowych przygód - ale to marzenie bardzo trudne do realizacji, więc może na zawsze pozostać tylko w świecie marzeń).
UsuńBardzo się nam podobają australijskie piosenki. Muzyka ma magiczną moc przenoszenia w czasie.W ogóle, im jestem starsza, tym ważniejsza jest dla mnie muzyka.Ona dotyka czegos najważniejszego w duszy...
Tym bardziej cieszę się, że przypadły Ci do gustu zamieszczone tutaj utwory i zdjęcia. To trochę tak, jakbyśmy razem odbywały podróz po australijskich przestrzeniach!:-)*
Oboje ściskamy Cię serdecznie, Ulu!:-))
Piękne macie wspomnienia, a niektóre rzeźby ładne i oryginalne.
OdpowiedzUsuńWspomnienia to bardzo ważna część życia - te dobre i te złe, ale dobre maja moc odganiania chmur i chłodów, trzeba wiec czerpać z ich skarbca, gdy ogarnie człowieka słabosć i niepogoda.
UsuńRzeźb w tym parku było mnóstwo (na pewno ponad setka). Tutaj pokazałam, moim zdaniem, najciekawsze i najdziwniejsze. Współczesna rzeźba australijska ma sie dobrze. Takoż i malarstwo. A to cieszy, bo potrzeba tworzenia jest i powinna być bardzo ważną częścią życia...
Bo to tak fajnie jest kolekcjonować wspaniałe wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, Karolino! Podróżowanie we wspomnieniach nic nie kosztuje i jest dostępne o każdej porze dnia i nocy. Tylko sie w nie zanurzyć i już jest sie w innym miejscu i czasie. To rodzaj magii!:-)
UsuńPozdrawiamy ciepło!:-)
Wspomnienia a trzeba było pchać się do tego zimna i ciężkiej pracy na roli? Hę? :))Tu też były wspomnienia. Dziś jest dalej zimno, wiatr do szpiku kości przejmujący idę poszukać pierzynki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Mimo niewątpliwych uroków Australii nigdy nie żałowaliśmy powrotu tutaj. Dzięki temu mamy dostepne dwie rzeczywistości i dwa razy tyle wspomnień.A jak pogoda sie w koncu zmieni to pogórzańskie życie ogarnie nas znowu całą mocą i nie będzie czasu na wspomnienia.
UsuńEluś!Pozdrawiamy Cię z usmiechem i zyczeniami powrotu wytęsknionego, wiosennego ciepła!:-))
Niesamowita ta rzezba z... mchu? W kazdym razie wyglada organicznie.
OdpowiedzUsuńDo dzisiaj nie wiedzialam, ze BeeGees maja korzenie australijskie, bylam przekonana, ze sa z USA. Cale zycie sklada sie z niespodzianek i stale sie czlowiek czegos nowego dowiaduje. :)
Dzielcie sie z nami czesciej Waszymi egzotycznymi wspomnieniami, to takie interesujace.
Sciskam :*
Te zielone rzeźby są żywe! To specjalnie przystrzygane krzewy!Też nas to zachwyciło, bo to wielka sztuka umieć zrobic cos takiego.
UsuńA co do Bee Gees, to bracia Gibb pochodzą z australijskiego miasta Brisbane!
A jeszcze co do tego parku w Langwarrin, to jest to wspaniałę miejsce. Nie dosć, że zielono i przestrzennie (park zajmuje wiele hektarów), to jeszcze na miejscu jest pracownia sztuki dostępna dla osób w każdym wieku, dla chcących uczyć sie rzeźby i malarstwa.Miejsce to jest sponsorowane przez wiele zamożnych osób, odbywaja sie tam rózne imprezy począwszy od wystaw artystycznych a skonczywszy na weselach, dzieki czemu park rzeźb rozwija sie prężnie, żyje.
Bardzo lubie pisać o Australii a wiec na pewno jeszcze nie raz to zrobię. Cieszę się, że kogoś jeszcze poza mna i Cezarym te australijskie wspomnienia interesują!:-)
Ściskamy Cię serdecznie, Aniu!:-)*
Chętnie bym odwiedziła Australię...
OdpowiedzUsuńAno właśnie!My też!:-) Szkoda, że jest tak daleko a lot do niej tak drogi! Gdyby było inaczej na pewno wpadalibyśmy tam chociaż raz w roku!
UsuńPozdrawiamy serdecznie, Basiu!:-)
Warto pielęgnować dobre wspomnienia.
OdpowiedzUsuńI ja mysle, ze warto, bo wspomnienia nie dosć, iz są częścia naszego życia to jeszcze magą magiczną moc przenoszenia duszy w czasie i przestrzeni. Może kiedyś ktos wymyśli jakis sposób na to by za sprawą myśli i wspomnień móc realnie przenosic sie w inne czasy i miejsca? Byłoby cudownie!:-)
UsuńPozdrawiamy ciepło, Basieńko!:-)
My również często kiedy mamy minorowy nastrój albo kiedy jest plucha za oknem, wracamy do zdjęć z naszych podróży przy dzwiękach ulubionej muzyki. Jest to fajna odskocznia od dnia codziennego i zarazem wracają miłe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńCzęsto oglądając rzeźby wspólczesnych artystów zastanawiam się co dany artysta chce przedstawić pokazując swoje dzieło. Chyba zbyt mocno stąpam po ziemi, bo niektóre z eksponatów nijak do mnie nie przemawiają, ale to jest tylko moje subiektywne odczucie:)
Słoneczka życzę i pozdrawiam Was serdecznie:)
Otóż to, Atanar! Dobre wspomnienia są przeciwagą dla tego, co jest oraz dla fali smutnych wspomnien, które potrafia człowieka ogarnąc ni z tego ni z owego i zawłaszczyć.
UsuńA rzeźby w tamtym parku nabierały dla nas róznej mocy i znaczenia, ilekroć ten park odwiedzaliśmy. Dodatkowo wyrazu dodawało im samo ciekawe otoczenie - eukaliptusy,ciekawie padajace nań promienie słońca, polanki pełne kwiatków, małe stawy i jeziork z kaczkami i łabędziamia, wiodące gdzies w busz ajemnicze ściezynki.
Oj, słonko i ciepło bardzo nam potrzebne a wiec za życzenia serdecznei dziękujemy i wszystkiego dobrego Tobie i Twemu P. zyczymy!:-)*
Piekny post, tak cieplo piszesz o Australii, milo czytac i doskonale tlumaczenie piesni. Dodatkowo przyjemnie mi dzisiaj byc Australijka.
OdpowiedzUsuńWielką radosc sprawiłaś mi Marigold swym komentarzem! Po pierwsze dlatego, że dawno Cię u nas nie było a po drugie dlatego, że jako Australijce spodobał Ci sie ten post i dość swobodne tłumaczenie znanej chyba wszystkim Australijczykom i bliskiej im pieśni. Wyznam Ci, że zależało mi na tym aby wypowiedział sie w tym temacie ktos stamtąd. Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam!:-))*
UsuńA to sprawiasz mi dodatkowa przyjemnosc, ze mnie pamietasz. Czasami cos takiego dzieje sie ze mna, ze boje sie zblizen do osob ktore cenie, bo o Tobie Olenko mam taka opinie, ale poddalam sie kiedy napisalas o Australii.
UsuńJakże miałabym Cię zapomnieć Teresko, skoro nie dosc, iz mieszkasz w kraju, do którego żywię niegasnący sentyment, to na dodatek w Melbourne, które jest mi szczególnie bliskie?!:-) Zawsze sie cieszę jak sie tu pojawiasz i odzywasz, dajac mi znak, że jesteś!:-) Uśmiech Ci zasyłam z zachmurzonego Podkarpacia i serdecznie dziękuję za Twe życzliwe słowa!:-)*
UsuńZaciekawiła mnie rzeźba w formie podwieszonych kamieni. Czy symbolizuje ognisko, czy zupełnie coś innego?
OdpowiedzUsuńOgnisko? Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Nie pamiętam już dzisiaj czy była tam jakaś tabliczka z nazwą rzeźby czy z jej opisem. Myślę, że to, co ona przedstawia jest kwestią swobodnej interpretacji. Ta i inne rzeźby z parku Langwarrin na pewno daja do myslenia. Wyglądają inaczej z każdej strony o róznej porze dnia i roku. A dodatkowo, moim zdaniem, pięknie komponują sie z otoczeniem.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Wietrzyku!:-)
A widziałaś na własne oczy misia koalę? Jak nie, to musisz tam wrócić.
OdpowiedzUsuń333
A pewnie, że widziałam i to wiele razy.Jeden z nich nieomal nasikał mi na głowę. Paskuda jedna!:-)A raz nawet wpadłam w objęcia wielkiego, większego ode mnie koali. Jak to mozliwe? He, he! Może kiedyś o tym napiszę!:-)
UsuńBuziaczki serdeczne zasyłam Wam Iwonko z podkarpackiej wioski, w której znowu pada śnieg!:-))333
Tak, o koali napisz proszę koniecznie. Pomimo sędziwego wieku mam bardzo dziecinne skojarzenia z Australią. W moim pojęciu, jak koala nasikał Ci na głowę, to Australię masz zaliczoną!
UsuńMuszę wobec tego przegrzebac archiwum komputerowe i znaleźć zdjęcia koali. A najlepiej jak zlecę to zadanie Cezaremu - he, he!:-) Jak już mój pracowity małzonek to uczyni, skomponuję jakowyś tekścik i będzie post o koalach - misiach, co wprawdzie słodko wyglądają a wcale tak słodkie nie są!:-))
UsuńFajne takie wspomnienia i przeniesienie jakby do innego świata, a nawet wymiaru, bo przecież dla nas Australia to totalne antypody :)
OdpowiedzUsuńZielone rzeźby są bardzo ciekawe :) Myślałam, że to mech jest. Podwieszane kamienie też mi się podobają. Sama świadomość, że z Australii pochodzą sprawia, że wydają się inne ;)
Też myslę, że fajnie. Odkurzam wspomnienia takze po to, by nie zakryła je zupełnie mgła czasu, niepamięci tak, jakby ich nigdy nie było. Pamięc ludzka jest przecież tak krucha tak niepewna, często musi sie resetować by zrobic miejsce na nowe doznania.
UsuńZachęcona zainteresowaniem tymi niezwykłymi rzeźbami dołozyłam własnie troche zdjęc do posta. Widać tam więcej i dokładniej. Miłego oglądania, Lidusiu!:-)*
Dziękuję, Olu :) Piąte od góry wygląda jak obraz :)
UsuńRośliny odbijające się w wodzie? Lubię takie ni to rzeczywiste ni to abstrakcyjne odbicia!:-)
UsuńJak miło w wietrzny, chłodny dzień oglądać takie cuda i dziwy, takie niezwykłe obrazy z tej samej a jednak innej Ziemi. Ta Australia to kolorowy kosmos. Ale czy umiałabym tam żyć?
OdpowiedzUsuńDzień dzisiejszy jest zupełnie zwariowany - na zmianę słońce, deszcz, grad i snieg. Byliśmy na spacerze i na własnej skórze doznaliśmy wielu tych pogodowych przemian. Brr!Zimy, które przezyłam w Australii były troche podobne do dzisiejszej pogody, tylko bez śniegu (choć i śniegu masa potrafi zalegać w wysokich górach Australii i uprawia sie tam z powodzeniem sporty zimowe!). Da sie tam żyć,Krystynko!A po jakimś czasie największe dziwy już nie dziwą a kolory nie zachwycają. Człowiek to taka ptica, co szybko do wszystkiego przywyka, przestaje zauważać i dopiero po czasie docenia.
UsuńA jedyne co tak naprawdę przeszkadza, gdy sie tam mieszka to ta straszna odległosć między Australią a Polską.Nie da sie wpaść na świeta na przykła!:-)).
We vacuum and it's spring!hi,hi CEZARY
OdpowiedzUsuńOlga a to dla Ciebie prosze posluchaj ""caetano veloso cucurrucucu paloma en vivo"" slucham ,slucham ...........................wracasz do WSPOMIEN jest co wspominac duzo widzialas to fakt jak czaje sie na wyjazD do WLOCH-wiec co sciskam jak zwykle serdecznie p.GOSIA
Hi, Gosiu! Cezary usmiecha sie do Ciebie porozumiewawczo a ja posłuchawszy pieśni usmiecham sie takze!:-)Wyjazd do Włoch? Cudnie! Powodzenia Ci zyczę w spełnieniu tego marzenia i sciskam Twe łapki w imieniu nas obojga!:-)
UsuńPiękną podróż z Wami odbywam.
OdpowiedzUsuńDziękujemy Krysiu.Lubimy podróżować w dobrym towarzystwie!:-)
Usuń