Słucham mistrzowsko napisanych, inteligentnych, zapadających w pamięć tekstów piosenek, ciepłej,
emanującej wrażliwością poezji, społecznej satyry autorstwa wnikliwego obserwatora
ludzkich słabości i uniesień - Wojciecha Młynarskiego… Choć właśnie odszedł, choć
Go już nie ma, to jednak Jego głos nadal pełen jest energii, teksty zawsze prawdziwe
i aktualne, muzyka im towarzysząca kipiąca mocą, zapraszająca do wspólnego z
Nim śpiewania oraz do wspominania czasów minionych, niby tak nieodległych jednak
jakże już dalekich jakby w jakimś innym życiu, na innej planecie się działy. Nic
tak jak muzyka nie otwiera worka ze wspomnieniami…
Ogrzej mnie – słowa W. Młynarski, muzyka W. Korcz
Dzień, czy
noc, czy to skwar, czy
też mróz, jednaka treść
nieodmiennie rozbrzmiewa w tej piosence:
memu ciału wystarczy
trzydzieści sześć i sześć,
mojej duszy potrzeba znacznie więcej.
Memu ciału wystarczy
coś wypić i coś zjeść,
trochę pospać na boku czy na wznak
i nasz cud gospodarczy
zapewnia mi to, lecz
moja dusza codziennie prosi tak:
Ogrzej mnie
wierszyku pełen cudowności,
wspólniku mojej bezsenności
ogrzej, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
niedokończona zdań wymiano,
cudowna kłótnio, w pół urwana
rozżarz, rozżarz mnie!
Ach, życie rozpal ogrzej duszę mą, bo skona,
do stu, do dwustu, do tysiąca, do miliona,
wsłuchaj się w duszy mojej prośby natarczywe:
Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie
blada kuzynko Melpomeno,
jedną zagraną dobrze sceną,
rozpal, rozpal mnie.
Ogrzej mnie,
świecie utkany z głupich marzeń,
akordeonie w nocnym barze,
ogrzej, ogrzej mnie.
A świat na to odpowiada:
normalny duszy stan,
to nie musi być stan podgorączkowy,
pana trzeba przebadać,
przedsięwziąć jakiś plan
by te bzdurne problemy raz mieć z głowy!
Kombinują, badają
czy pies to, czy to bies
a mej duszy radości ciągle brak,
po staremu nadaje uparte SOS
po staremu codziennie błaga tak:
Ogrzej mnie
zażarta na ten świat niezgodo,
z którą rozstałem się tak młodo
powróć, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
chwilo szaleństwa i radości
mej tożsamości, niezmienności
dowiedź - rozżarz mnie!
Mój świecie rozpal duszę moją aż do końca,
mój świecie zamień duszę mą w cząsteczkę słońca,
niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe
chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie,
słonecznikowa kresko krzywa,
złota Van Gogha perspektywo
rozpal, rozpal mnie.
Ogrzej mnie
miłości, której nie znam jeszcze
z wiosennych bzów liliowych deszczem
przyjdź i ogrzej mnie!
też mróz, jednaka treść
nieodmiennie rozbrzmiewa w tej piosence:
memu ciału wystarczy
trzydzieści sześć i sześć,
mojej duszy potrzeba znacznie więcej.
Memu ciału wystarczy
coś wypić i coś zjeść,
trochę pospać na boku czy na wznak
i nasz cud gospodarczy
zapewnia mi to, lecz
moja dusza codziennie prosi tak:
Ogrzej mnie
wierszyku pełen cudowności,
wspólniku mojej bezsenności
ogrzej, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
niedokończona zdań wymiano,
cudowna kłótnio, w pół urwana
rozżarz, rozżarz mnie!
Ach, życie rozpal ogrzej duszę mą, bo skona,
do stu, do dwustu, do tysiąca, do miliona,
wsłuchaj się w duszy mojej prośby natarczywe:
Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie
blada kuzynko Melpomeno,
jedną zagraną dobrze sceną,
rozpal, rozpal mnie.
Ogrzej mnie,
świecie utkany z głupich marzeń,
akordeonie w nocnym barze,
ogrzej, ogrzej mnie.
A świat na to odpowiada:
normalny duszy stan,
to nie musi być stan podgorączkowy,
pana trzeba przebadać,
przedsięwziąć jakiś plan
by te bzdurne problemy raz mieć z głowy!
Kombinują, badają
czy pies to, czy to bies
a mej duszy radości ciągle brak,
po staremu nadaje uparte SOS
po staremu codziennie błaga tak:
Ogrzej mnie
zażarta na ten świat niezgodo,
z którą rozstałem się tak młodo
powróć, ogrzej mnie!
Rozżarz mnie
chwilo szaleństwa i radości
mej tożsamości, niezmienności
dowiedź - rozżarz mnie!
Mój świecie rozpal duszę moją aż do końca,
mój świecie zamień duszę mą w cząsteczkę słońca,
niech świeci w mroku, niech rozjaśnia dni parszywe
chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnie,
słonecznikowa kresko krzywa,
złota Van Gogha perspektywo
rozpal, rozpal mnie.
Ogrzej mnie
miłości, której nie znam jeszcze
z wiosennych bzów liliowych deszczem
przyjdź i ogrzej mnie!
…Druga połowa
lat osiemdziesiątych. W sklepach pustki. Przechodnie na ulicach jacyś bezbarwni,
zgaszeni, przytłamszeni siermiężną rzeczywistością. Ale dla mnie świat odkrywa
właśnie swe blaski. Jeszcze wszystko przede mną! Jestem dość nietypową dwudziestolatką
obojętnie omijającą dyskoteki oraz młodzieżowe
prywatki a zauroczoną piosenką poetycką i aktorską a szczególnie utworami Młynarskiego
śpiewanymi przez Michała Bajora. Słucham w jego wykonaniu pieśni Brela i
Brassensa tłumaczonych mistrzowsko właśnie przez Młynarskiego. Zdobywam płyty, kasety. Pożyczam książki z poezją
oraz tekstami piosenek. Przepisuję je. Piszę też własne. Nieudolne, ale pełne
młodzieńczego żaru. Nagrywam ulubione utwory z radia. Wyłuskuję w telewizji
interesujące programy muzyczne. Wrocławskie festiwale piosenki aktorskiej.
Recitale. Okazjonalne składanki muzyczne. Słucham i śpiewam. Zupełnie niedotknięta
szarością tamtych późnych, socjalistycznych lat. Otoczona jakimś wielobarwnym
kloszem intensywnych uczuć, emocji, silnych doznań. Razem z dzielącą moje
zainteresowania Mamą jeżdżę na koncerty do domów kultury w pobliskich miastach.
Dąbrowa Górnicza, Zabrze, Sosnowiec, Chorzów. Na żywo oglądamy tam
Młynarskiego, Bajora, Kalinę Jędrusik, Alicję Majewską, Dorotę Stalińską, Krystynę
Jandę, Wiesława Gołasa, Zbigniewa Wodeckiego i wielu innych popularnych w
tamtych czasach aktorów i piosenkarzy… Razem z Mamą siedzimy na widowni i z
zapartym tchem słuchamy ulubionych wykonawców. Oczy tętnią wzruszeniem, dłonie
oklaskami… Otaczają nas równie przejęci, zbliżeni wspólnotą podobnie głębokiego
przeżywania ludzie. Pewnego wieczoru po zakończonym koncercie odważnie biegnę za
kulisy. Zamieniam parę słów z napotkanym
tam, zmęczonym i spoconym po występie, ale wciąż buzującym energią Młynarskim.
Z radością ściskam Jego dłonie. On śmieje
się zadowolony. Prowadzi mnie do garderób pozostałych artystów. Przedstawia. Tam
zbieram ich autografy. Entuzjastycznie wyrażam swój podziw i zachwyt. Jednego
razu przynoszę nawet swym ulubieńcom własnoręcznie upieczony kruchy placek z truskawkami.
Bajor, Młynarski i chyba Stalińska (nie umiem sobie dzisiaj tego przypomnieć) z
apetytem zjadają go na spółkę, chwaląc mój pierwszy w życiu wypiek. Uszczęśliwiona,
że trafiłam w ich gusta żegnam się i jak na skrzydłach wracam do Mamy. Cierpliwie
czeka na mnie przy szatni. Taka jeszcze wówczas młoda. Czarnowłosa. Uczesana na
gładko w koński ogon. Bardziej przyjaciółka niż matka. Otulona w swój ulubiony
niebieski prochowiec. Pachnie perfumami „Być może”. Uśmiecha się do mnie. Przypomina,
że za dziesięć minut mamy autobus. Trzeba się pośpieszyć. Pomaga mi ubrać
czarną, sztruksową kurteczkę kupioną okazjonalnie w pierwszym
w naszym mieście butiku. Z zainteresowaniem wysłuchuje mojej nieco chaotycznej
relacji ze spotkań z tak cenionymi przez nas obie, znanymi dotąd tylko z radia
i telewizji wykonawcami. Czułym gestem poprawia moje rozwichrzone, rude włosy. Trzymając
się za ręce biegniemy na przystanek. Zziajane wpadamy do autobusu. Jest późny,
październikowy wieczór. Mijamy ciemne,
oświetlone nielicznymi neonami miasta aglomeracji śląskiej. Patrzymy na krople
deszczu osadzające się na szybach autobusu. Cichutko nucimy nasze ulubione piosenki. Dobre,
wspólne chwile…
Lubię wracać tam, gdzie byłem – słowa W. Młynarski, muzyka Z. Wodecki
Co dzień nas
gna
W nowe strony zadyszany czas.
Sto dat, sto spraw
Wciąga nas, gna nas.
I moje dni
Wszechobecny pośpiech, czasu znak
Naznaczy mi,
Może przez to tak lubię:
Lubię wracać tam, gdzie byłem już
Pod ten balkon pełen pnących róż,
Na uliczki te znajome tak.
Do znajomych dni
Pukać myśląc, czy,
Czy nie stanie w nich czasami
Ta dziewczyna z warkoczami.
Lubię wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam,
By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich
Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń,
Kilka nut i kilka wierszy z czasów,
Gdy kochałaś pierwszy raz.
W samym środku zdyszanego dnia
Oglądasz się tak jak ja, jak ja.
Oglądasz się
Tam, gdzie miłość zostawiłaś, swą
Ty jedna mnie umiesz pojąć, bo lubisz:
Lubisz wracać tam gdzie byłaś już
Pod ten balkon pełen pnących róż,
Na uliczki te znajome tak.
Do znajomych drzwi
Pukać myśląc, czy,
Czy nie stanie w nich czasami
Tamten chłopak ze skrzypcami.
Lubisz wracać w strony, które znasz,
Do mej twarzy zbliżyć twoją twarz,
By się przejrzeć w niej,
Odnaleźć w niej
Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń
Kilka nut i kilka wierszy z czasów,
Gdy kochałaś pierwszy raz…
W nowe strony zadyszany czas.
Sto dat, sto spraw
Wciąga nas, gna nas.
I moje dni
Wszechobecny pośpiech, czasu znak
Naznaczy mi,
Może przez to tak lubię:
Lubię wracać tam, gdzie byłem już
Pod ten balkon pełen pnących róż,
Na uliczki te znajome tak.
Do znajomych dni
Pukać myśląc, czy,
Czy nie stanie w nich czasami
Ta dziewczyna z warkoczami.
Lubię wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam,
By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich
Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń,
Kilka nut i kilka wierszy z czasów,
Gdy kochałaś pierwszy raz.
W samym środku zdyszanego dnia
Oglądasz się tak jak ja, jak ja.
Oglądasz się
Tam, gdzie miłość zostawiłaś, swą
Ty jedna mnie umiesz pojąć, bo lubisz:
Lubisz wracać tam gdzie byłaś już
Pod ten balkon pełen pnących róż,
Na uliczki te znajome tak.
Do znajomych drzwi
Pukać myśląc, czy,
Czy nie stanie w nich czasami
Tamten chłopak ze skrzypcami.
Lubisz wracać w strony, które znasz,
Do mej twarzy zbliżyć twoją twarz,
By się przejrzeć w niej,
Odnaleźć w niej
Choćby nikły cień, pierwszych serca drżeń
Kilka nut i kilka wierszy z czasów,
Gdy kochałaś pierwszy raz…
Zawsze żal gdy odchdzą ludzie takiego formatu jak Młynarski. Zawsze lubiłam jego piosenki, dowcipnie puentujace naszą czasem bzdurna rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńSzkoda, wielka szkoda, że już nic nie napisze.
Piękne masz wspomnienie.
Tak, bardzo żal. Najwazniejsze jednak, że tyle po sobie zostawił. A okazuje sie, że w Jego domowym archiwum sa tysiące nigdy dotąd niewydanych tekstów piosenek i poezji. To był tytan pracy. Jak Zdzisław Beksiński! Jest do czego wracać, czym sie sycić, odkrywać, otwierać przy okazji worek wspomnień...
UsuńJakie piękne wspomnienia Oleńko. Czar tamtych dni, emocje pozostały do dziś, radość istnienia, uśmiech i bliskość. Warto powracać do takich chwil. Chłopaka ... u mnie z fortepianem, pięknym głosem i piosenką "Tylko taka jak ty" zostawiłam szczęśliwie dla siebie (4 żony miał w tym pierwszą łudząco do mnie podobną :) ) nie wchodząc w zażyłość, artyści mają wielkie talenty ale i ciężkie z nimi życie jest, co widziałam na co dzień w moim domu rodzinnym. mój ojciec artysta nie spełniony bo takie czasy wojna roboty w Niemczech itd ale życie z nim czy nawet obok niego, było nie wytrzymania, Młynarski choroba dwubiegunowa, mój ojciec też. Wniosek, lepiej być uzdolnionym, mieć talent cieszyć się nim, obdarzać bliskich i dalszych ale artystą nie być.
OdpowiedzUsuńPiękne wiersze Twoje kochana pisz, śpiewaj dla tych co Ciebie kochają ale artystką lepiej nie bądź.
♥♥
Wspomnienia piekne i bolesne zarazem.
UsuńTak, choroba dwubiegunowa to nieustanna hustawka uczuc i emocji. Na pewno trudno bliskim z taką osobą współżyc, rozumiec. Co do trudnych charakterów artystów to masz zupełna rację. Jesli czyta sie biografie tych "wielkich", to wychodzi z jednej strony geniusz, pracowitość i ogromna wrażliwosć a z drugiej egocentryzm, narcyzm, egoizm, socjopatia nawet.Jednak fakt, że tyle wspaniałych rzeczy stworzyli rekompensuje zupełnie te przykre cechy osobowości. Po czasie zostają cudowne utwory a to, jakim kto był człowiekiem jest już tylko dodakowym smaczkiem, ciekawostką dla wiwlbicieli, pozywką dla tabloidów, materiałem badawczym dla biografów.
Człowiek pisze, tworzy coś w ogóle bo musi. Inaczej się udusi...
Ściskam Cię serdecznie, Eluś!♥♥
TAk, piekne wspomnienia, cieple, dobre, wzruszajace, wspominasz Mlynarskiego, Twoja Mame...juz odeszli ale pozostawili duzo po sobie , byli, kazdy na swoj sposob, niezwylymi ludzmi...szkoda ze ich juz nie ma ale przeciez o nich pamietamy, wiec sa...sciskam Cie serdecznie
OdpowiedzUsuńTak mi sie same nasuwają teraz te wspomniania. Jedno wynika z drugiego.Wzruszenie pociąga za soba kolejne wzruszenie. Śmierć Młynarskiego jest w pewnym sensie końcem jakiejś epoki. Gdyby zyła dzis moja Mama usłyszawszy o jego śmierci na pewno zadzwoniłaby do mnie. Razem byśmy popłakały, powspominały...A lata osiemdziesiate były dla nas obu dobrym czasem.Dobrze, że mam co wspominać...
Usuńto i ja przysiądę posłuchać....
OdpowiedzUsuńwczoraj właczyłam Grechutę...
Grechuta też wzrusza, zachwyca, przejmuje. Ileż tych skarbów znaleźć mozna w Internecie! Jak dobrze, że tak wspaniali ludzie byli wśród nas i dali nam tyle perełek swej twórczosci.To nigdy nie zniknie. Mozna sobie w danym momencie cos puścić i odpłynąc w inne rejony myslenia, w inne czasy, nastroje. Oto magia muzyki i głebokich tekstów...
UsuńZal i smutek... odchodza najlepsi...
OdpowiedzUsuńTak, żal ogromny...Jak dobrze jednak, że tak dużo po sobie zostawili. Żyją w swej twórczości, we wspomnieniach, w nas...
UsuńDowiedzialam sie wczoraj wieczorem i smutno mi...
OdpowiedzUsuńTak, to jest taki smutek jakby odszedł ktoś, kto był zawsze, był nieodłączna częścia naszej rzeczywistości, kultury, emocji, przeróznych wspomnien. To boli.Śmierć jednak nikogo nie oszczędza.Ważne chyba by coś po sobie zostawić, by było co wspominać i by sie wspominać w ogóle chciało...
UsuńTrudno mi uwierzyć, że tak szybko musiał odejść.
OdpowiedzUsuńCzy szybko? Umierają też młodsi. Szkoda tylko, że niczego wiecej już nie napisze. Jednak na szczęście napisał tak wiele utworów wydanych i niewydanych, ze nam wielbicielom Jego tworczości będzie czym się delektować, co poznawać, przeżywać. Czasem dopiero czyjaś śmierć sprawia, że ludzie bardziej zaczynają interesować sie Jego twórczością. Mysle, ze podobnie będzie z Młynarskim. Jest skarbnicą do odkrycia...
UsuńJa tam nie płaczę, tyle tekstów pięknych i mądrych nam tutaj zostawił, na każdą okazję można go słuchać i wspominać najczulej miłe chwile przy jego piosenkach. On i Osiecka - moi Wielcy Tekściarze
OdpowiedzUsuńZostawił po sobie istne bogactwo w swych tekstach znanych już i nieznanych. Jestem mu za to wdzieczna.Jako i Osieckiej, Przyborze, Kaczmarskiemu, Okudżawie, Wysockiemu i wielu innym, ktorych juz wśród nas nie ma, ale przeciez wciaz są, dzięki swej twórczosci właśnie...
UsuńOleńko, piękne wspomnienia. Na swojej drodze życiowej spotykamy wiele wspaniałych osob, które obdarowują nas sobą i to jest bezcenne. Tule mocno ❤️
OdpowiedzUsuńKażdy nosi w sobie mnóstwo wspomnień i każdy ma jakies magiczne guziczki, których przyciśnięcie ożywia je na nowo. Jakaś melodia,piekny sen, jakis zapach albo smak, jakieś słowo i skojarzenie...I przypominają sie cudowne, niepowstarzelne czasy, osoby, uczucia i emocje. Cieszę sie, że mam co wspominać.
UsuńI ja tule mocno♥
Utwory Wojciecha Młynarskiego zawsze będą mi towarzyszyć. Odszedł wspaniały artysta i na zawsze pozostanie w moim sercu.
OdpowiedzUsuńMiło, że podzieliłaś się z nami swoimi wspomnieniami, zachwytem poezją śpiewaną. A placek z truskawkami równie wzruszajacy i tak sobie myślę, czy dzisiaj któryś z artystów zjadłby placek przyniesiny przez swoją fankę.
Sa takie utwory, które są częścią naszej kultury, tożsamości, losu. Często towarzyszyły nam w najwazniejszych momentach naszego życia a przywołane wspomnieniem ozywiają na nowo tamte niepowtarzalne chwile. Młynarski był geniuszem i tytanem pracy a przy tym wspaniałym obserwatorem rzeczywistosci i charakterow ludzkich. Potrafił celnym wyrażeniem, piontą, wzruszeniem, ironią, inteligentnym porównaniem opisać charakter ludzki i specyfikę współczesnych nam czasów. Istne bogactwo tekstów i wspomnień. To wszystko zostawił nam w swej ogormnej spuściźnie.Jestem mu za to wdzieczna.
UsuńCzy dzisiaj ktoś z artystów byłby na tyle ufny i otwarty by zjeśc placek przyniesiony przez fankę? Nie mam pojęcia. Nie wiem jak teraz zachowują sie fani i ich idole. Czasy sie zmieniły jednak człowiek pozostaje człowiekiem i mysle, ze nadal potrafi za szczerosc odpłacić szczeroscią a za sympatię sympatią.
Piękne wspomnienie przywołałaś nam, Olu :)
OdpowiedzUsuńM. Bajor był bardzo popularny w latach 80. miałam koleżankę zafascynowaną nim i zakochaną :) Skąd mogla wiedzieć wtedy ... ale nie ważne.
Też się nad tym plackiem zastanawiam. Dzisiaj pewnie nikt by nie zjadł, bo zatrute moze być, albo brudne ;)
Jedne wspomnienia lubimy przywoływac, przed innymi sie wzbraniamy, bo trącają jakieś bolesne struny. To jedno z takich wspomnień - słodko-gorzkich, musiało jednak wypłynąć, taka to chwila...
UsuńTeż sie kochałam w Bajorze - oczywiscie platonicznie!:-) Przecież to taki idealny błedny rycerz - nieosiągalny, romantyczny, bardzo wrazliwy i troszkę tajemniczy. Nie do zycia zwyczajnego stworzony, ale do wyobrażeń, marzeń i niewinnych wzruszeń...Wiem, ze do tej pory ten artysta ma mnostwo fanów i fanek. Chciałam wybrać sie jutro do rzeszowa na jego koncert, ale za późno sie o nim dowiedziałam - brakło biletów, niestety.
A co do tego placka z truskawkami...Do dzisiaj pamiętam jego smak. Nigdy potem nie udał mi sie już taki dobry. A moze wyjątkowego smaku dodawały mu moje emocje, przeżycia i młodzieńcza żarliwosć? Cieszę się, że mogłam poczęstować ukochanych artystów, że wpadłam wówczas na taki szalony a jednoczesnie prosty pomysł, że takie to były czasy, gdy ludzie nie bali sie innych ludzi tak, jak dzisiaj...
Kilka lat temu byłam na koncercie Bajora. I szczerze mówiąc - wolę go teraz, bardziej dojrzałego, nie takiego rozedrganego, jak w młodości ;)
UsuńA mnie podobało się nawet jego rozedrganie!:-) Podoba mi sie jednak też to, w jaki sposób śpiewa obecnie. Potrafi poruszyć serce a to dla mnie najwazniejsze!:-)
UsuńW naszych wspomnieniach On nadal zyje...
OdpowiedzUsuńI będzie żył, bo tyle nam po sobie zostawił jak nikt inny chyba.Tytan pracy jakich mało a przy tym niezwykle trafiający do serca poeta. Szkoda tylko, że nie widać następcy...
UsuńBardzo mnie zaszokowała informacja o jego śmierci, mimo, że wiedziałem, iż zmaga się z chorobą. No ale... takie jest życie. Trwa, trwa, i nagle ta cienka nitka zostaje przerwana... Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do swojego kącika!
OdpowiedzUsuńMało było w mediach wiadomości na temat Jego choroby ponieważ rodzina bardzo dbała o uszanowanie prywatnosci (choc zdarzył sie zupełnie niedawno niesmaczny incydent z wyciekiem do prasy zdjec ciezko chorego Młynarskiego). Tak, życie zawieszone jest na bardzo cienkiej niteczce...
UsuńRówniez serdecznie Cię pozdrawiam, Maksie!
Takie jest życie Oleńko i tylko to jest nie uniknione pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń