… Długo niczego tu nie pisałam a tymczasem wiosna już coraz odważniej puka do bram. Ale tak mi się
jakoś porobiło, że ta lutowa choroba negatywnie wpłynęła zarówno na stan ciała
jak i ducha. Pokonało mnie zmęczenie, senność, jakaś dziwna, wszechogarniająca niechęć do
czegokolwiek. Mimo jednak tej obezwładniającej niechęci trzeba było przymusić
się do codziennego działania, robić wszystko, co trzeba robić by życie się zwyczajnie toczyło, by trzymać się tego, co dobre, swojskie i znane, wbrew
temu ku jakiemu szaleństwu zdaje się zmierzać świat.
Oboje z Cezarym
jakoś we dwoje ogarniamy codzienne sprawy. Wkrótce czeka nas zwyczajna o tej
porze robota, czyli zwiezienie i pocięcie ogromnej ilości drewna na opał. Bo
tak, póki się da opalamy i będziemy opalać nasz dom drewnem. W naszej sytuacji
oraz w sytuacji przeważającej ilości mieszkańców wsi to najlepsza, najtańsza,
najbardziej dostępna opcja ogrzewania domu.
Mamy dobrze działający piec C.O. na drewno. Mamy skąd je pozyskiwać
(własny las) oraz od kogo je kupić. Póki nikt nas nie zmusi do drastycznych i
kosztownych zmian, póki związane z klimatyczną polityką UE regulacje prawne nie
staną się absolutnie obowiązujące i zawłaszczające, póty będziemy trwać przy
tradycyjnym źródle ogrzewania domu. Śledzimy jednak codzienne wiadomości i
widzimy, że pętla klimatyzmu zaciska się coraz bardziej. Oby protesty rolników
coś zmieniły w tej mierze na lepsze. Oby „Zielony ład” nie zdusił całkiem
zwyczajnego życia na wsiach i w miastach. Oby rzeczywistość nie zmieniała się
coraz bardziej w tę orwellowską.
Wracając zatem
do koniecznego nam na ten i następny rok drewna, to czekamy tylko na
ustabilizowanie pogody oraz na polepszenie samopoczucia, tak by móc zrobić to,
co jest do zrobienia, ale przy okazji nie przemęczyć się i nie doprowadzić do
następnej choroby. I co jeszcze? W międzyczasie przeczytałam kilka świetnych
książek oraz artykułów prasowych. O każdym z nich warto byłoby tu napisać. Podzielić
się refleksjami. Poczytać, co Wy o tych tematach sądzicie. Ale na razie to musi
poczekać na lepszy czas. Bowiem mam teraz wrażenie jakby odrobinę zardzewiały mi w mózgu
trybiki i niejaką trudność sprawia mi pisanie, w ogóle uczestnictwo w życiu blogowym.
Żeby jednak to w sobie przełamać, powrócić do normalności postanowiłam
opublikować tutaj wiersz, który napisałam niedawno. Inspiracją dla jego
powstania było kilka rzeczy. Pierwsza to wiadomość o szokujących wystąpieniach członkiń
organizacji „Ostatnie pokolenie”. Otóż dwie młode kobiety, czy może jeszcze
dziewczęta wtargnąwszy na scenę zakłóciły koncert symfoniczny w filharmonii narodowej
krzycząc o naszym płonącym świecie, o bezwzględnej konieczności jego ratowania. Do tej pory
słyszało się o podobnych manifestacjach głównie zagranicą. Teraz przeniosło się
to także do nas. Zaczęłam się w związku z tym zastanawiać nad powodami takiego
zachowania. Nad rzeczywistymi motywacjami owych aktywistek. Nad tym, kto i co
stoi za ich protestami i happeningami. A także nad tym, co w ogóle siedzi w
głowach współczesnej młodzieży. W co wierzą, ku czemu dążą? Przypomniała mi się
też oczywiście ikona ekologizmu, Greta Thunberg. Dziewczyna ta do niedawna cieszyła
się ogólnym zainteresowaniem i poparciem polityków oraz mediów. Jednak było tak
póki jej poglądy zbieżne były z mainstreamem. W momencie, gdy odważyła się
protestować przeciw ludobójstwu Palestyńczyków w Strefie Gazy, jej gwiazda
raptownie zgasła, bo pewne tematy są tabu, a kto je porusza ten naraża się na
ostracyzm społeczny. Z tego, co zauważyłam teraz pisze się o Grecie wyłącznie szyderczo
i deprecjonująco albo w ogóle nie pisze. Cóż. Łaska pańska na pstrym koniu
jeździ.
Tak sobie jednak
myślę, że wielu dzisiejszym dziewczynom nie wystarcza to, co jest. Nuży je, nie
zapełnia wewnętrznej pustki świat kolorowych reklam, głośnej muzyki, coraz
dziwaczniejszej mody na tatuaże i piercing, licytowania się na posiadanie
przedmiotów i ciuchów najlepszych marek, wyglądania zgodnie z narzuconym przez
stylistów i influencerów stylu. Wydaje się, iż coraz bardziej, potrzeba im jakiejś
idei, w którą mogłyby wierzyć, za którą mogłyby pójść, wyrwać się w marazmu, z
toksycznych relacji, z codziennego bagna płytkich przyjemności. Czegoś, co
sprawi, że ich życie nabierze nowej jakości, barw, celu. Niestety, wiedząc o
tym łatwo je zmanipulować, omamić, wciągnąć w jakieś ideologie, które są na
rękę rządzącym tym światem.
Drugą inspiracją
dla poniższego wiersza był utwór A.Mickiewicza „Romantyczność” oraz powstały
pod jego wpływem utwór W.Broniewskiego „Ballady i romanse”. Na pewno z czasów
szkolnych pamiętacie te słowa:„Słuchaj
dzieweczko,Ona nie słucha,Ten dzień biały, to miasteczko,Wokół żywego ducha”. Opowieść
o krążącej po miasteczku Karusi tak bardzo tęskniącej za swym zmarłym Jaśkiem,
że aż widzącej wszędzie jego ducha. I reakcję ludzi na jej zachowanie.
Szyderstwo i niewiarę z jednej strony, wzruszenie i wiarę z drugiej…I drugi,
wspomniany wyżej wiersz, o rudej Ryfce, Żydówce, która straciwszy wszystkich
bliskich snuje się w dojmującym szaleństwie miedzy szydzącymi z niej ss-manami.
Dziś, w Dniu
Kobiet zastanawiam się z jakimi problemami, z jakimi zmorami zmagać się muszą
współczesne dziewczyny, współczesne dzieweczki. To przecież nie tak dawno, gdy
my, dojrzałe kobiety byłyśmy w ich wieku. Jeszcze nie do końca zapomniałyśmy
przecież jak to było, jak mocno czułyśmy, przeżywałyśmy wszystko i jak cały
świat wydawał się wobec nas obcy i obojętny…
Słuchaj
dzieweczko
…Już wielu poetów
mówiło z wierszami
Bo po ich lekturze
w duszy coś kwiliło
No i rzeczywistość
szarpała nerwami
Gdyż tyle w niej
podobieństw z tą poezją było
Stale się to
dzieje, dzieweczki bezradne
Krążą po
miasteczkach w szaleństwa okowach
Na oko jak
księżniczki - niemal idealne
Lecz serca ich
złamane, chaos rządzi w głowach
Wpatrzone w
smartfony – wyrocznie ostatnie
Świat emotikonek
gładzi smutki, grzechy
Lecz tam coś je
wciąga w coraz gorszą matnię
W grę lajków,
serduszek, parodię pociechy
A świat w
opętańczym piekle albo niebie
W tle warkoty
newsów, kakofonia reklam
Jak w tym szczęście
znaleźć, nie zagubić siebie
Skoro prawda dawno
już w niebyt uciekła?
Każdy dba o siebie
– inni też niech dbają
Jeśli nie potrafią
– winni sami sobie
Dzieweczki
współczesne niech nie zaburzają
Błogiej spokojności,
życia w pustosłowie
Lecz ta obojętność,
omijanie wzrokiem
Nie sprawia, że zło
znika i pewnie nie kroczy
Ono wręcz pączkuje
zasilane sokiem
Strachu przed
spojrzeniem prawdzie prosto w oczy
Snują się
dzieweczki z uśmiechem na twarzy
Który jest fałszywą
beztroski namiastką
Byle nikt nie
poznał, by nie zauważył
Jak są zagubione,
zmęczone swą maską
Dziś wszelkie
ideały to przebrzmiałe tony
Choć niektóre
krzyczą, wokół cisza głucha
Świat niczym
Titanic w toni pogrążony
Szalonych
dzieweczek nie ma komu słuchać
Wracają więc do
domu, pośród cztery ściany
Gdzie zmory
prywatne wychodzą z ukrycia
Pustka i samotność
znowu biorą w tany
Dzieweczki, co nie
mogą znaleźć sensu życia…