Strony

wtorek, 27 marca 2018

Wiosna to młodość…


  



   Na kartce z kalendarza na dzień dzisiejszy przeczytałam taką oto myśl autorstwa Ernesta Hemingwaya: „Młodość jest nam dana po to, żeby czynić głupstwa, a wiek dojrzały, aby ich żałować”. Hmmm….Zastanowiłam się natychmiast, czy rzeczywiście żałuję czegoś i czy gdybym mogła zrobiłabym coś inaczej, czy wykorzystałabym tę szansę. I stwierdzam, że nie! Wszystko w mej młodości i później toczyło się tak, jak miało się potoczyć. Wydeptane dukty, poplątane, zarosłe chaszczami ścieżki, labirynty, przepaście, odległe horyzonty. I nawet jakieś ostre kamienie na mej drodze nie znalazły się tam przypadkowo. Potknęłam się o nie aby się czegoś nauczyć o sobie, o ludziach, o życiu. I spotkałam takich a nie innych ludzi a każdy z nich wywarł na mnie jakiś wpływ. I także dzięki nim jestem dzisiaj taka, jaka jestem. Nie oceniam siebie. Po prostu przyjmuję całą siebie jako całość, jako budowlę, z której nie chciałabym wyjąć żadnej cegiełki, bo każda na coś jest w niej potrzebna, tworzy mnie. Te wszystkie cegiełki dokładałam ja, dokładali napotkani bliźni. W większości byli to dobrzy ludzie, niektórzy poranieni wewnętrznie i szorstcy, ale umiejący w najważniejszych chwilach okazać serce. Byli i tacy, którzy swoim bezrozumnym, obojętnym czy złośliwym działaniem naznaczyli mnie trwałymi bliznami. Ale i to jestem dzisiaj w stanie zaakceptować, pojąć, że nie takie to inne rysy musiały pojawić się na tafli mego życia, gdyż nie da się całkowicie uniknąć cierpienia. Także ono czemuś służy, o ile jest szansa na jego zakończenie, o ile po nim może pojawić się ulga, zrozumienie i spokój.


    Młodość jest po to aby działać niestereotypowo, aby porywać się na rzeczy śmiałe, szalone a nawet dziwaczne. Młodość potrafi nie przejmować się cudzą opinią, krytyką, oczekiwaniami. Ona chce frunąć i zrobi wszystko aby ten lot uskutecznić, nawet gdyby słonce miało jej opalić lotki. Młodość kocha ryzyko. Biegnie za głosem serca. Dąży ku realizacji marzeń i nie wstydzi się ich, prze ku własnym, śmiałym celom i nie przeraża trudnościami związanymi z ich osiąganiem. Pełna jest małych sukcesów i porażek. Ale nie upada, nie zniechęca się niczym. Prze naprzód, wyrywa się ku słońcu, ku życiu jak trawki na wiosnę, jak pączki krokusów spod śniegu wyłażące, jak stado żurawi, co z rozgłośnym klangorem powraca na Pogórze mimo śniegów zalegających tam nadal wielkimi płatami oraz małymi wysepkami.




   Młodość to dla mnie głównie stan ducha. Wiadomo, że ciało musi się zestarzeć. Przed tym ucieczki nie ma choćby się żyło nie wiem jak zdrowo i rozważnie. Choćby się po przodkach odziedziczyło najlepsze nawet geny. Ale młodość ducha można pielęgnować, nie pozwolić jej odejść, nie dać się goryczy, żalowi, zniechęceniu. O tę młodość ducha trzeba dbać co dnia, niczym o roślinki w doniczce, niczym o porządek w domu. Jak dbać? Doceniając to, co się ma, ciesząc się tym, co jest. Sięgając do dobrych wspomnień. Pozwalając sobie na nowe marzenia i nadzieje. Nie dając się zarazić wszechobecnym malkontenctwem, lękiem i niechęcią do świata. Starając się mieć do czynienia z pozytywnie nastawionymi ludźmi. Uczyć się tego od nich a nie irytować ich pogodą ducha. Obcować z pięknem przyrody, z urodą architektury, z każdym przejawem pozytywnie działającej mocy natury i ludzkiego ducha. Działać jakkolwiek, nie pozwalając sobie na stagnację i niewiarę w swe siły.

      Czy jest sens czegoś żałować, skoro nie da się już tego odwrócić, poprawić? Czy nie lepiej zaakceptować to i przyjąć jako część siebie? Nie jest łatwo zaakceptować siebie, ale gdy się to człowiekowi w końcu udaje, wówczas w jego sercu zaczyna panować spokój i pojawia się zrozumienie dla reszty świata. Bo przecież cały świat kieruje się tymi samymi prawami. Po fali zgryzot, niepowodzeń, zwątpień i frustracji w końcu przychodzi odrodzenie. Zawsze prędzej czy później przychodzi. Jak wiosna po zimie. I każe na nowo wierzyć życiu, ufać mu, cieszyć się nim, po raz kolejny odzyskać młodość…



   A co ze śmiercią? Jak pogodzić się z jej istnieniem? Jak mimo jej nieustającej obecności umieć cieszyć się życiem? To dla mnie największy problem, źródło bólu i buntu. Stale się z nim zmagam. Na szczęście są chwile, gdy potrafię się pogodzić z nieuniknionością śmierci a nawet intuicyjnie zrozumieć, że i ona jest potrzebna, tak jak noc dniowi, jak zima wiośnie, jak deszcz słońcu, awers rewersowi. Że jest ona ciemną głębią, w której prócz smutku i tęsknoty rodzić się może zrozumienie dla świata i bliźnich, przybliżać nas do nich, uczyć współczucia i doceniać ich takich, jakimi oni są. Że śmierć przynosić może ulgę, pociechę i wyzwolenie oraz początek czegoś nowego…Moim zdaniem taki właśnie jest sens nadchodzących świąt. Oto po dniach cienia odradza się potęga słońca a wraz z nim nadzieja na lepsze dni…


    Spokojnych, słonecznych chwil wiosennych sobie i Wam życzymy a jeśli pojawią się w nich łzy, niechże będą to łzy wzruszenia, ożywiające w nas coś dobrego, pięknego i wiecznie młodego…

                                  pierwszy wiosenny kwiatek Pogórza - lepiężnik

54 komentarze:

  1. Codziennie, od narodzin, umieramy po odrobinie. Śmierć musi przyjść, modlę się by przychodząc nie ociągała się zbyt długo, bo najbardziej boję się cierpienia. Moja wiara daje mi pewność, że to nie koniec wszystkiego. Mój drogi Wujek- lat 86 ciągle mnie pyta" wierzysz w to Basiu naprawdę?", a ja ciągle i niezmiennie odpowiadam: wierzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dla mnie ogromne cierpienie, moje czy bliskich to coś, co budzi u mnie lęk i ból. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że uda sie odejsć we śni, nieświadomie i bezboleśnie...
      Basiu!Twoja wiara daje Ci siłę. Jest na pewno rodzajem łaski.Myślę, iż jest pocieszeniem i nadzieją, wspaniałym darem nie tylko dla Ciebie, ale i Twych bliskich.

      Usuń
  2. Ja sie smierci nie boje, czasami anwet chcialabym to miec juz za soba. Jedyne, przed czym czuje strach, to bol i cierpienie.
    Ale jak kto chce, to niech sie weseli, dla mnie to przedluzony weekend, odpoczne sobie i oby pogoda dopisala, bym mogla powloczyc sie z Toyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie boję sie śmierci, swojej śmierci. Lecz śmierć bliskich to coś, z czym trudno się do konca pogodzić. Zbyt dużo to wywołuje uczuć, emocji wspomnień. Czas leczy rany, ale nie zawsze do końca.
      Oby pogoda dopisała jako tako w najbliższy weekend. U nas dzisiaj śnieg i w najbliższych dniach podobno też!

      Usuń
  3. Polecam wszystkim na oswojenie się ze śmiercią obejrzenie na YT filmu "Nasz dom". Tobie, Olu na pocieszenie dedykuję słowa zawarte w 29. minucie z sekundami.
    Ja mam inaczej niż Pantera, bardziej niż bólu i cierpienia obawiam się co będzie ze mną po opuszczeniu ciała, bo wiem, że do ideału mi jeszcze daleko. Dlatego do myśli Hemingwaya dodałabym, że że wiek dojrzały jest po to, by nie tylko żałować, ale ponaprawiać, co się da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi przyszło jeszcze na myśl, że szczęśliwi ci, którzy niczego nie żałują. Nie jestem pewna, czy zawsze trzeba uczyć się na własnych błędach, bo jeśli tak, to by znaczyło, że wszystkie trzeba by popełnić i doświadczyć wynikających z nich skutków zwrotnych. Ja na przykład, gdybym mogła cofnąć czas, nie wzięłabym do ust pierwszego papierosa. Moje życie byłoby inne w wielu wymiarach. Może moi dawni znajomi by mnie nie akceptowali, ale musiałabym poszukać innych. To niekoniecznie byłoby złe, a może nawet lepsze. Dodać do tego wymiar zdrowotny i ekonomiczny... Lepiej było się uczyć na błędach innych. Nie chcę, żeby mnie witano na tamtym świecie jako samobójcę, jak w tym filmie.

      Usuń
    2. Obejrzałam właśnie polecany przez Ciebie film, Iwonko. Obrazuje on jedną z licznych wizji zycia po śmierci. Piękną wizję. Moze tak jest a moze nie. Może każdego spotka to, czego sie spodziewa, czego szuka, co przeczuwa? A moze nie. O wszystkim przekonamy się, w chwili odejscia. Albo nie przekonamy, jesli tam ni ma nic.
      W filmie spodobało mi sie kilka scen, wywołało wzruszenie. I uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam w 28 minucie z sekundami, że zycie trzeba zaczynac wciąż od nowa. Myslę, że każdy dzień może byc takim nowym rozpoczęciem i każda wiosna. Wszystko od naszego nastawienia zależy.
      Szczęśliwi, którzy niczego nie żałują...Tak, w pewnym sensie tak. Zyskali jakis spokój, akceptacje dla samych siebie, nie miotaja sie już, nie obarczają żalami, wyrzutami, wstydem.Pewne rzeczy zostawiają raz na zawsze za sobą i idą naprzód doceniając to, co jest i ciesząc sie tym.Rozumiejąc, że choc nie maja wpływu na swoją przeszłosć, to przecież na teraźniejszosc i przyszłosć mają. Każdy dzień, każda wiosna moze być nowym rozpoczęciem...
      A papierosy...To straszny nałóg, ale przecież nałogiem moze byc wszystko. Kawa, cukier, zdrowe odżywianie, moda, polityka, alkohol, cokolwiek! Wszystko, nad czym nie umiemy zapanować i zmniejszyć dawek narkotyku albo z nich zrezygnowac.Każdy z nas chyba jakimś nałogom ulega. To ludzkie. Nikt nie jest ideałem. Tylko zdrowia i spokoju ducha żal...

      Usuń
  4. Olu, tak pięknie napisałas o najważniejszych ludzkich sprawach, że boję się komentować, żeby tego nie spłycić.
    Będąc młodą dziewczyną uważałam, że wszyscy się mylą i za poważnie podchodzą do wszystkiego. "Życie to łez dolina", słyszałam. U mnie miało być inaczej, nie chciałam mieć poważnych obowiązków ani odpowiedzialności, a już na pewno czymś obcym było zamartwianie się na zapas. Unosiłam się trochę nad ziemią, żyłam w świecie książek i byłam bardzo, bardzo naiwna. Była odpowiedzialność wielka i obowiązki ponad siły, blizny, rozczarowania, zwątpienia w sens wszystkiego, wszystko co możliwe. Przyszła mądra dojrzałośc i jakoś posegregowała te cegiełki na niepotrzebne błędy i konieczne doświadczenia. Najważniejsze jest to, że akceptuję i wybaczam sobie, bo wybierałam jak mogłam najlepiej z tamtą wiedzą i możliwościami. Z obecną, byłoby inaczej. Wczoraj w sklepie widziałam książkę z wklejonymi kopertami , zaadresowaną do siebie samej w przyszłości. Pomyślałam, że dałabym wiele, żeby dostawać listy w przyszłości ze wskazówkami. Żeby to było możliwe wysłać je teraz, żeby trafiły do tej naiwnej nastolatki jaką byłam. Dodawałabym sobie wiary w siebie, zachęcała do rozwoju, nie poddawania się.
    Mam nadzieję, że nikt nie będzie czuł bólu podczas umierania, litościwe plastry z narkotykiem zlikwidują czucie. Czy nie myslimy często o osobach, które odeszły, że w końcu odpoczna, uwolnia się od chorób, zgryzot? Że zakończyły ważne zadanie i idą po nagrodę? A może w tym jest coś naprawdę proroczego? Tak chcę myśleć.
    Dziękuję za wspaniałe życzenia i Tobie kochana nieustającej pogody ducha i wiecznej młodości i radości z każdej rzeczy oraz marzeń:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eulampio, dziękuję za Twoje głębokie rozważania. Po to własnie piszę tego typu teksty by zachecić do refleksji, by dotrzeć w sobie do czegoś, o czym na co dzień raczej sie nie myśli a co przecież czasami zastanowienia potrzebuje...
      Zbliżają sie świeta, jak co roku. To dni powtarzalne, dni, które weszły już nam w rutynę i u mało kogo budzą zastanowienie. Spróbowałam wiec podejsc po swojemu do tematu odrodzenia oraz do do akceptacji tego, co jest.
      Uważam, że żal bardzo często jest niepotrzebną trucizną naszej rzeczywistości. Sprawia, iż bijemy sie sami ze sobą nie pozwalajac na zobaczenie tego, co trwa, co przeminie nie zauważone. W pewnym wieku, gdy zyskujemy już dojrzałosć i mądrosc wewnętrzną potrafimy intuicyjnie poczuć, co jest wazne, co daje nam spokój, co powinniśmy w sobie zaakceptować, co odpuścić, a co zmienić, jeśli nam przeszkadza.

      Też prawie całe dzieciństwo i młodosc spedziłam w świecie ksiażek. Wiele rzeczy przez to idealizowałam i z niektórymi potem nie umiałam sobie w świecie rzeczywistym poradzić. Ale w sumie cieszę sie tym czasem czytania. Zdaje mi sie, że z bogactwa tamtego czasu czerpię do tej pory.

      Nie wiem, czy będąc nastolatką potraktowałabym powaznie takie listy od siebie z przyszłosći. Czy bym uwierzyła i chciała zastosować rady starszej wersji siebie. Czy by mi to pomogło, czy przeciwnie, zaszkodziło.Zdaje mi się, że każdy z nas potrzebuje w swym zyciu wielkiej niewiadomej, która jest czyms w rodzaju wolności, nieba, po którym możemy frunąć.Potrzebujemy spaść po wielekroć, odczuc ból i lęk przed następnym lotem.Potrzebujemy też czasu na zastanowienie, nabranie sił i kolejny start, może z innego już urwiska, moze w inne rejony. Nie lubimy pouczania,uświadamiania, przestróg. Chcemy odkrywać świat i siebie po swojemu, nawet za cenę opalonych lotek.

      Z tym znieczuleniem bólu umierania, to niestety bywa róznie. Przynajmniej w Polsce. Czytałam niedawno artykuł o tym. Poprzez kiepsko skonstruowane przepisy, poprzez oszczędnosci i zwyczajna bezdusznosc w służbie zdrowia wiele osób odchodzi w strasznych mękach.Wielu bliskich cierpi patrząc na cierpienie krewnych i nie mogąc im w żaden sposób pomóc.
      Ach, zresztą cierpienie miewa nei tylko wymiar fizyczny, ale i duchowy. Np. ogromnie bolesne jest patrzenie na bliskich, którzy popadli we władanie Alzheimera. Niby to cieleśnie te same osoby, ale ich osobowosć, inteligencja, serce, pamięć - wszystko to w coraz większym zaniku...

      Póki więc omija nas to wielkie cieprienie, póki możemy cieszyc sie czymkolwiek, niegasnącą młodościa ducha, słoncem, zielenią i wiosną - cieszmy sie, doceniajmy, że możemy to oglądać, dotykać, wąchać, odnajdywać nowe ścieżki w tej dostępnej nam rzeczywistosci.Żyć pełnią!
      Ściskam Cię mocno,Eulampio i ciepłe myżli zasyłam!:-)))

      Usuń
    2. Zacytuję Młynarskiego w odpowiedzi na Twe mądre słowa:))

      "Przez kolejne grudnie, maje
      Człowiek goni jak szalony
      A za nami pozostaje
      Sto okazji przegapionych
      Ktoś wytyka nam co chwilę
      W mróz czy w upał, w zimie, w lecie
      Szans nie dostrzeżonych tyle
      I ktoś rację ma, lecz przecież

      Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
      Jeszcze któregoś rana odbijemy się od ściany
      Jeszcze wiosenne deszcze obudzą ruń zieloną
      Jeszcze zimowe śmiecie na ogniskach wiosny spłoną
      Jeszcze w zielone gramy, jeszcze wzrok nam się pali
      Jeszcze się nam pokłonią ci, co palcem wygrażali
      My możemy być w kłopocie, ale na rozpaczy dnie
      Jeszcze nie, długo nie

      Więc nie martwmy się, bo w końcu
      Nie nam jednym się nie klei
      Ważne, by choć raz w miesiącu
      Mieć dyktando u nadziei
      Żeby w serca kajeciku
      Po literkach zanotować
      I powtarzać sobie cicho
      Takie prościuteńkie słowa

      Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy
      Jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia plany
      Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom
      Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją
      Jeszcze w zielone gramy, choć skroń niejedna siwa
      Jeszcze sól będzie mądra a oliwa sprawiedliwa
      Różne drogi nas prowadzą, lecz ta, która w przepaść rwie
      Jeszcze nie, długo nie

      Jeszcze w zielone gramy, chęć życia nam nie zbrzydła
      Jeszcze na strychu każdy klei połamane skrzydła
      I myśli sobie Ikar co nie raz już w dół runął
      Jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął
      Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera
      Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera
      W najróżniejszych sztukach gramy, lecz w tej, co się skończy źle
      Jeszcze nie, długo nie!"

      Usuń
    3. Tak, droga Eulampio!"Jeszcze w zielone gramy. Rózne drogi nas prowadzą, lecz ta, która w przepaść rwie. Jeszcze nie, długo nie!":-)))
      Dziękuję za ten swietny tekst Młynarskiego. Będę sobie to dzis przez cały dzień nucić!:-))

      Usuń
    4. Czytałas może "Jak zawsze" Miłoszewskiego? Świetna książka, na temat, mam ebooka jak coś:)

      Usuń
    5. Nie czytałam, Eulampio! Skoro warto byłoby przeczytać, to ja bardzo chętnie - jakby co!:-)

      Usuń
  5. Uśmiecham się do każdego Twojego słowa... Coraz więcej we mnie zgody na taką, jaka jestem, na życie jakie mam. Coraz więcej zrozumienia czym jest miłość, a czym nie jest. Może o to zrozumienie chodzi?
    Czasem ktoś w rozmowie zapyta, czy zmieniłabym coś w swoim życiu, gdyby dane mi było, przeżyć je jeszcze raz? Nie, nie zmieniłabym niczego. Od dawna mam jakąś wewnętrzną pewność, że zyję tak jak miałam żyć, że wszystkie drogi jakie wybrałam, to były drogi jakimi miałam iść...
    Buziaki! Marytka


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie, może o tę zgodę i o zrozumienie chodzi? Po to przezyłyśmy te wszystkei lata, po to doswiadczałyśmy tyle, by więcej zrozumieć, by zaakceptować, by nareszcie ucieszyć sie tym ,co jest?
      Oczywiście nadal żyje w nas i będzie pewnie zył do końca wiczny poszukiwacz szczęścia, wieczny tułacz i buntownik - Don Kichot. Ale to tylko jedna częśc naszej osobowosci.Chyba ta wyrażajaca młodosć. Ta druga, dojrzalsza potrafi juz osiągać spokój i dostrzegać, że to ,czego szuka sie daleko, cały czas jest bardzo blisko nas.
      Buziaki serdeczne, Marytko!:-)

      Usuń
    2. Olu, urodziłam się z przesłaniem wpisanym w duszę, że Miłość jest najważniejsza. W pewnych życiowych sytuacjach ono odzywało się we mnie jak nakaz, bardzo silny, by zrozumieć. Ujęłam to w wierszu. Poetka ze mnie żadna, z góry przepraszam.
      Moje zrozumienie
      Z Miłości zostaliśmy zrodzeni i będąc Nią,
      nic o Niej nie wiemy.
      Posłani tu, na Ziemię, żyjąc od zachwytu do złości,
      uczymy się jak odróżnić nienawiść od Miłości.
      Poprzez ból i cierpienie, porażeni podłością,
      poznajemy co nie jest i nigdy nie będzie Miłością.
      Tylko ten świat dualny może nas nauczyć,
      co jest światłem, co mrokiem i co trzeba odrzucić,
      by zrozumieć czym jest Miłość i czym zawsze będzie.
      Do Domu wraca dusza, która tą wiedzę zdobędzie...
      Marytka:-)***

      Usuń
    3. Marytko, zgadzam sie z przesłaniem Twego wiersza. Miłośc i dla mnie jest najwazniejsza. W każdym jej wymiarze. Ona jest ziarnem, smakiem, sensem i spoiwem wszystkiego.
      Przeczytałam Twój wiersz ze wzruszeniem. Ujęłaś w nim to, co najważniejsze, że ten dualizm dobra i zła jest potrzebny, że w końcu pojawia siezrozumienie, akceptacja i spokój, bo nareszcie wie się, czuje sie głeboko czym jest prawdziwa Miłosć. Bywa ściezką, kluczem do bramy i samym wytęsknionym domem. Dziekuję Ci serdecznie za ten wiersz. Pokazałaś mi w nim kawałek swojej wrażliwej, pięknej duszy!:-)***

      Usuń
    4. :-)*** <3
      Marytka

      Usuń
  6. Moja teściowa mawia: Na wszystko jest czas, a na sianko pogoda!
    Z kolei siostra: Wszystko stosowne do wieku!
    A ja ... korzystam z obydwu maksym:-)
    Pozdrawiam serdecznie, Olu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajne obie maksymy!:-) I ja chyba stosuję obie. Rób, co masz zrobić, gdy jest na to stosowna pora. Rób, ile dasz radę zrobić. I doceniaj to, co masz.
      Pozdrawiam Cię ciepło, Wietrzyku!:-)

      Usuń
  7. Gdzieś przeczytałam, że urodziliśmy się po to by umrzeć, ale jak człowiek młody to o tym nie mysli. Z wiekiem ta nieuchronność robi się coraz bardziej realna.
    Dlatego póki co cieszmy się życiem i wiosną, chociaż w tym roku ociąga się i dzisiaj zapowiadali chłody do końca miesiąca.
    Tobie nieustannej wiosny w sercu życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, jak człowiek młody, to mało kiedy o śmierci rozmysla. Żyje wtedy pełnia zycia i wydaje mu sie, że tak będzie zawsze, że jest niezniszczalny. Potem, z wiekiem nabiera wiedzy, doswiadczeń, porównań, zdrowie zaczyna sie sypać a nieuchronnośc nabiera realnego wymiaru.Lecz mimo to wciaz są rzeczy, które cieszą - takie jak np. wiosna. Jesteśmy częscią natury i jej odrodzenie jest też przecież w jakims stopniu naszmy odrodzeniem.
      Tak, znowu pogoda sie pogorszyła. Śniegiem u nas w nocy pokropiło i deszczem. Ale wiosna tak czy siak przyjdzie.A właściwie juz tu jest. Żurawie przyleciały! One w końcu znają sie na rzeczy!
      Ciepłe pozdrowienia ślę Ci Ewo!:-)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. 🐇🐑Życzymy Wam: Spokojnych Świąt -
    najlepiej w gronie pieskowym rodzinnym,
    a jak już musicie PSY zostawić to na krótko!
    (a najlepiej wcale!) Oraz dużo zdrowia,
    a także smaczności🥚 oraz mokrego... ogona🐣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Kocurku! Nie mamy zamiaru opuszczać naszych piesków! Święta będą wspólne, zwierzęco-ludzkie, zresztą jak każdy inny czas.
      A ogony na pewno będą mokre, bo zapowiadają śniegi i deszcze!
      Wesołych Świąt!:-)

      Usuń
  10. Piękne słowa, chłonę je w całości, bo są jakby o mnie... tylko ta śmierć... no właśnie. Tym bardziej, że jest się w wieku, kiedy coraz bardziej tłoczno robi się po tamtej stronie... Ale przed nami Święta nadziei, że to nie koniec, ale to juz sprawdzimy sami, innej drogi nie ma. Buziaki serdeczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje refleksje trafiły Ci do serca, Gabrysiu.Myslę, że my, kobiety dojrzałe i świadome swoich zalet i wad potrafimy zaakceptować siebie, a nawet polubić. I zrozumieć, że całe dotychczasowe zycie takie jakie było, było po coś. I to, co jest, jest dobre.I nawet śmierć, jest po coś. A czym ona dokładnie jest, o tym dowiemy się kiedyś sami. Ale jeszcze nie teraz!:-)
      Tak,przed nami świeta nadziei i odrodzenia. Niech to będzie dobry czas dla nas wszystkich.
      Ściskam Cię,Gabrysiu!:-)

      Usuń
  11. Wiosna to na szczęście czas odrodzenia. O tej porze roku przestaję myśleć o błędach młodości, o nieuchronności zmian. Na to przyjdzie czas jesienią. Teraz cieszę się życiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiosną lepiej mysleć o tym, co przed nami, o tym, co nowe i dające nową nadzieję, nowe zycie. Cieszmy sie tym dobrym czasem, póki trwa!
      Uściski serdeczne, ślę Ci Wietrzyku!:-)

      Usuń
  12. Z kazda wiosna odradzamy sie na nowo, bogatsi o doswiadzenia calego roku, z nadzieja na wiecej radosci, niz smutków. Oczywiscie kiedys przyjdzie kres naszego zycia, ale tego sie nie boje. Mam tylko nadzieje, ze jesli ewentualnie bedzie bolesny, nie strace mozliwosci ukrócenia cierpienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie, Moniko! Z każdą wiosną odradzamy sie na nowo.Ciesząc sie, że wciąz możemy sie odradzać, że wciąz cos nam sie chce, że przeżyliśmy ubiegły rok, ostrą zimę, dalismy radę choc bywało ciezko.Oto przed nami nowe nadzieje, mozliwości wyzwania. Wielka niewiadoma, która oby zawierała w sobie więcej radosci niz smutków, wiecej usmiechu niż bólu.
      Ściskam Cię serdecznie!:-)

      Usuń
  13. Ostatnio usłyszałam, że starość jest piękniejsza od młodości, ponieważ ta pierwsza nigdy nie przeminie w przeciwieństwie do tej drugiej. Ale całkowicie zgadzam się z tym, że młodość to przede wszystkim stan ducha. Bo ileż razy widziałam dwudziestokilkulatków, którzy zachowywali się jak staruszkowie i na odwrót, staruszków, których wigoru pozazdrościłby niejeden młodzieniaszek. Tak samo ze śmiercią, nigdy nie wiemy kiedy nas dopadnie. Ja się jej nie boję, ja tylko chcę być przygotowana, kiedy po mnie przyjdzie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, starość nie przeminie, kto jej dożyje z tym zostanie do końca. Uczę się akceptować jej nieuchronne przyjście i rozumieć, że i ona moze być dobra i piękna, jak piękna bywa pełna soczystych barw jesien.Wszystko ma swój awers i rewers.Światło i cień. Lepiej jednak patrzeć na jasne strony życia.W każdym wieku to jest ważne.
      Lepiej i korzystniej dla własnego organizmu jest pozytywnie oceniac wszystko, co było, jest i będzie.Najcenniejszą bowiem wartością dla mnie jest spokój ducha.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Karolinko!:-)

      Usuń
  14. Bardzo, bardzo dojrzałe słowa napisałaś, Olu :)
    Nie wiem, czy sama byłabym w stanie coś takiego napisać, bo jednak są sprawy, których żałuję, że nie postąpiłam inaczej. No, ale próbuję tego nie rozpamiętywać, bo rozpamiętywanie nic nie daje. Stało się i koniec.
    Wam również spokojnych i radosnych chwil życzę :) I dużo, dużo słońca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że rozpamietywanie nic nie daje, choć trudno sie przed nim uchronić. Mnie też to nieraz dopada, bo spokój ducha to stan, który trudno osiągnąć, przytrzymać i sprawić by został na zawsze. Wciąz costam w człowieku drga, pulsuje, wyrywa się niepokornie, wbrew naszemu rozsądkowi.Dlatego tym bardziej, jesli juz pojawi sie ten spokój, doceniam go jako cudowny, upragniony skarb i robię wszystko by trwał ze mną jak najdłużej.Niech ta chwila, która właśnie trwa będzie odebrana i zapamiętana jako dobra.
      Dziękuję za Twoje zyczenia, Lidko! Tobie też dużo słonka zyczymy, bo ono wszystkim nam bardzo juz jest potrzebne. Jak ono zaświeci, od razu człowiekowi na duszy lepiej!:-))

      Usuń
  15. święta sprzyjają takim przemyśleniom.... akurat byłam dziś na pogrzebie i temat na czasie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, święta wielkanocne sprzyjają takim rozmyslaniom, ale nie tylko święta. Przecież co dzień ktos umiera, co dzień ktoś sie rodzi. Kręci się, kręci to koło zycia. Nie zatrzymamy go. Możemy tylko wyłuskiwać chwile, zauważać je i doceniać...

      Usuń
  16. Osobiście boje się śmierci, mimo ze wiem iż jest ona wpisana w życie człowieka. Moze to się zmieni z wiekiem i moja dojrzałością...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lęk przed śmiercią jest w nas mocno zapisany. To przecież wielka niewiadoma, jedyna i pewna dla nas wszystkich nieuchronność. Nie ma wyjścia, jak sie z nią pogodzić, choć to niełatwe. Zdaje mi się Orszulko, że rzeczywiscie im człowiek starszy, tym bardziej to pogodzenie jest możliwe...

      Usuń
  17. Dobrze, że nie żałujesz niczego, co przeżyłaś w młodości. Nie wszyscy są z niej zadowoleni i może się u nich sprawdzać powiedzenie E. Hemingwaya. Nie jestem pewna, czy się nie boję śmierci. Chyba jednak tak. Pozdrawiam i życzę spokojnych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żałuję tego, co przezyłam, tego co zrobiłam i nie zrobiłam. Tak sie to wszystko ułozyło, jak miało sie ułozyć. Pewnie mogło lepiej, ale mogło i gorzej. Śmierć...Moja własna śmierć nie budzi we mnie lęku. Kiedys mnie przecież nie było i nie wiedziałam o tym, że mnie nie ma. Śmierć to powrót do tego stanu. Jednak śmierć bliskich jest dla mnie bolesna. To taka tęsknota nie do zasypania. Chyba tylko własna smierć może człowieka od wszelkich bolesnych tęsknot uwolnić.
      Pozdrawiam serdecznie i również spokojnych świąt zycze Ci, Grażynko.

      Usuń
  18. Bozszsz! jsk ja sie z Toba zgadzam!tak, tak, z kazdym Twoim slowem, pieknie to ujelas, tak wlasnie trzeba widziec swiat i siebie w tym swiecie....tyle piekna i pozytywnych ludzi wokol, nie poddajmay sie pesymizmom, malkontenctwu, narzekaniu, poprawianiu etc...sciskam swiatecznie Olu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Grażynko naprawdę duzo piękna i dobra spotyka nas w życiu.Tyle pozytywnych uczuć, tle ciepła i zrozumienia ze strony bliźnich. Tyle urody zycia w każdym jej przejawie. To wszystko jest stale wokół i tylko od nas zalezy, czy będziemy to chcieli dostrzec i docenić, czy będziemy krązyc jak slepcy i trwonić dobre chwile na narzekaniu i odwracaniu sie od promieni słońca.
      Pozdrawiam Cie serdecznie i dobrych świat życze, Grażynko!:-)

      Usuń
  19. SPOKOJNYCH SWIAT p.zycze
    WIOSNA -to pora roku ...................pozdrawiam jak zawsze lapki sciskam p.Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy Gosiu i wzajemnie wszystkiego dobrego Ci życzymy, łapki Twoje ściskając!:-)

      Usuń
  20. Oleńko, Cezary, wpadłam na chwilę świątecznie Was uściskać życząc Wam dobrych Świąt!
    Dla Was świąteczne buziaki, a dla piesków tarmoszki za kudełki:-)
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy, kochana Marytko!:-)
      Uśmiechu, słoneczka w sercu i za oknem życzymy a od piesków radosne kręciołki ogonkowe zasyłamy!:-))

      Usuń
  21. radosnych i spokojnych dni... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy serdecznie, Alis!:-)
      I Tobie też dobrych, świątecznych dni!:-))

      Usuń
  22. Spokojnych, zdrowych Świąt oraz dużo ciepełka i słoneczka na ten wolny czas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziekujemy, Jaskółko za pamięc i życzenia!:-)
      I Tobie wszystkiego dobrego życzymy, a zwłaszcza słoneczka, żeby wreszcie ten deszczyk przegnało i sie do nas wszystkich uśmiechnęło!:-))

      Usuń

Serdecznie dziękujemy za Wasze opinie i refleksje!