- Nuże, Gospodarzu! Nalej i nam grzańca bośmy
na kość przemarzły! – zarządziła natychmiast Eulalia ze śniegu się otrzepawszy
i na ławie przy kominku skwapliwie zasiadłszy. A tam zaraz pomarszczone dłonie
ku ogniu wyciągnąwszy intensywnie rozcierać je poczęła.
Tymczasem Konstancja, której widocznie żadne
chłody nie były straszne (wszak legendy głosiły, że i na biegun potrafi
dolecieć a potem wrócić w try miga żadnego uszczerbku na zdrowiu nie ponosząc)
nie tracąc wigoru podeszła do Hanny i Jana, uścisnęła ich serdecznie a potem
coś im na ucho szepnęła. Ci lekko zdumieni tym, co od niej usłyszeli zaraz
potem po schodach na pięterko zaczęli się wspinać spoglądając na siebie przy
tym z mieszaniną rozbawienia i zmieszania. A wróżka nie tracąc czasu przysiadła
się do Basi Wu i skinęła dłonią na Andzię Pe, by i ta usiadła blisko.
- Dobrze, że
jesteście! Liczyłam, że docierając wcześniej, zdążycie na początek zimy, ale
nic to! Co się odwlecze, to nie uciecze! – zawołała śmiejąc się i upinając
srebrzyste kosmyki, które podczas szalonego lotu wymknęły się spod
kapelusika i teraz tańczyły na jej skroniach niczym maleńkie komety. W oczach starej
kobiety lśniły filuterne, fiołkowe iskierki a z pąsowego szala wróżki roznosił
się zapach dzikiej mięty i jaśminu. Od tej niezwykłej woni obu wędrowniczkom aż
zakręciło się w głowach. Andzia odłożywszy na bok ukulele podeszła ku
dziwacznej staruszce siedzącej przy kominku i nalawszy kufelek grzańca podała
go jej nieśmiało. Potem zbliżyła się do Konstancji i także podała jej kubek z
gorącym napojem a następnie dygając przed nią niczym mała dziewczynka zapytała
cichutko:
- A czy my się
znamy? Pani wybaczy, ale jakoś nie pamiętam byśmy się kiedyś spotkały!
- Nie opowiadaj dziecko!
Że też w twoim wieku już dopada człowieka skleroza, to się wprost w głowie nie
mieści! – żachnęła się Konstancja i upiwszy spory łyk grzanego piwa wpatrzyła
się intensywnie w oczy Andzi. Następnie przeniosła wzrok na twarz Basi. A obie
kobiety od tego dziwnego patrzenia aż dreszcz przeszedł.
- Moja
przyjaciółka dołożyła wszelkich starań byście w końcu dotarły do naszej ulubionej
gospody. Pojawiała się wam w każdym śnie, kierunek właściwy podpowiadając. A i
ja, nie chwaląc się, odwiedziłam was w onym obskurnym hoteliku, gdzieście
poprzedniej nocy oka nie umiały zmrużyć, bo was stada pluskiew napadały –
rzekła opuszczając swą ławę przy kominku Eulalia i zachichotawszy dodała :
- Wyznam wam
jednak, iż dopiero uczę się trudnej sztuki przenikania w ludzkie sny i mogło
się zdarzyć, że bardziej do ćmy czy cienia jestem w takich razach podobna, niż
do siebie samej. Konstancja to moja niedościgniona mistrzyni! – zawołała
cmokając raptem przyjaciółkę w rumiany policzek. Zadowolona z komplementu
wróżka oddała pocałunek a potem uśmiechając się od ucha do ucha pociągnęła kolejnego
łyka aromatycznego napitku.
- Panie wybaczą,
ale ja nadal nic z tego nie rozumiem! – zdenerwowała się Andzia i zerknęła na
Basię chcąc znaleźć w niej sprzymierzeńca. Wówczas jednak ze zdumieniem
odkryła, iż twarz czarnowłosej kobiety jest zmieniona. Basia nie zwracając na
przyjaciółkę uwagi, zapatrzona w jakiś niewidoczny dla innych punkt uśmiechała
się i szeptała:
- Pamiętam! Śniło
mi się, że siedzę na dachu a obok mnie jest jakaś malutka kobieta w kapelusiku i
wskazuje mi w oddali pewien punkt. Promienie księżyca biegną w jego stronę a po
jednym z tych promieni przechadza się piękny, czarny kot z wyprężonym do góry
ogonem…
- Uff! Bardzo się
cieszę, że co nieco jednak pamiętasz. To był mój kot Kalasanty. Zawsze zabieram
go ze sobą w sny. On pasjami lubi spacerować po ścieżkach przeznaczenia! –
roześmiała się Konstancja i poklepała familiarnie dłoń Basi.
- Mnie też się
coś przypomniało! – pisnęła przejęta spływającą na nią nie wiadomo skąd wizją Andzia
– To było coś takiego, że kiedyś obudziłam się w środku nocy i coś kazało mi
wyjrzeć przez okno. I ujrzałam małego chłopczyka, który wędrując po oświetlonej
pełnią księżyca, osnieżonej drodze grał na dziwnej fujarce. A kiedy dostrzegł w okienku moją twarz zrobił
rączką taki gest, jakby mnie wołał, jakby za sobą przyzywał…
- I sama już nie
wiem, czy to jawa była czy sen? – dokończyła zwierzenie młoda kobieta i popatrzyła
z mieszaniną lęku i nadziei na wróżkę.
- Ależ moja
droga! Czy to jest jakaś zasadnicza różnica? Wszak żyjemy i stale poszukujemy
swego przeznaczenia w krainie dziania i w świecie śnienia. Wszystko to się przenika
i dopowiada. A księga losu prędzej czy później otwiera się na właściwych
stronach. Czasem tylko trzeba poprosić wiatr by przewrócił kilka kartek naraz…
- wyszeptała Konstancja gładząc w zamyśleniu płowy warkocz Andzi.
- Ach! Kiedyś
sobie jeszcze o tym wszystkim porozmawiamy i swoje ciekawe sny poprzypominamy,
ale teraz kochane najwyższa pora by wytłumaczyć wam, dlaczego dobre wiatry
skierowały was (rzecz jasna, z naszą drobną pomocą) akurat w te strony. Wszak
Hanna z Janem nie mogą całego wieczoru na facjatce spędzić! – rzekła lekko
niedorzecznie, zdaniem Andzi i Basi wróżka a Eulalia okręciła się na pięcie i
powiewając falbaniastymi spódnicami zanuciła:
Tak, już czas! Nadeszła wreszcie pora.
By się
miasteczko radowało
Od rana
do wieczora
Żeby
znaleźli się zgubieni a smutki by przepadły
Niech nam
się bajka ślicznie plecie
A zima
niechaj tańczy!
- Tak! Rację ma
moja droga Eulalia! Przybyłyście tutaj, aby mógł się dopełnić wasz los a także
po to żeby gospoda znowu wypełniła się radosnymi ludźmi, tak jak niegdyś to
bywało! – rzekła uroczystym głosem Konstancja i zerknęła na wiszącą tuż za jej plecami
starą fotografię przedstawiającą rodziców Hanny oraz jej babcię Adelajdę. Cała
trójka uśmiechała się do wróżki i omal nie wyskakiwała z ramek doczekać się nie
mogąc by nareszcie usłyszeć, jakąż to niespodziankę ma Konstancja w zanadrzu.
- Ty Andziu, jako
specjalistka w tej dziedzinie zorganizujesz w gospodzie najbardziej huczne
wesele, jakie kiedykolwiek miało miejsce w naszym miasteczku! Załatwisz
najlepszych muzykantów. Zaprosisz gości.
Zajmiesz się dekoracjami. I tak dalej, i tak dalej! Wiem, że jesteś
bardzo zdolną osobą i dasz z siebie wszystko, by młoda para oraz goście byli
zadowoleni! – powiedziała Konstancja patrząc z ufnością w pełne zaskoczenia
oczy Andzi. Młodej kobiecie aż dech zaparło z wrażenia. Skąd ta nieznajoma
staruszka tyle o niej wiedziała?
- A Ty droga
Basiu przygotujesz nam wszystko od strony kulinarnej. Wiemy, że masz spore
osiągnięcia w tej dziedzinie. Nikt nie upiekłby takiego tortu weselnego, jak
Ty. Może jeszcze i mój wnuk czegoś nowego się od ciebie nauczy? – wtrąciła się
Eulalia i zachichotała przypominając sobie swego wnuka, wielce sędziwego
Bazylego Pierniczka, którego umiejętności cukiernicze dawno już utknęły w
martwym punkcie i gdyby nie jego mała przyjaciółka Joasia, całkiem by pieczenie
ciast zarzucił i tylko książki po całych dniach czytał.
- Tak, dobrze
mówi Eulalia! Uważam, iż także bukiet dla panny młodej powinien być dziełem
twoich rąk, Basiu. No a poza tym zajmiesz się czasem małą Zosieńką, by jej
rodzice mieli czas na przygotowania! – dokończyła Konstancja i mrugnęła
porozumiewawczo do swej przyjaciółki, Eulalii.
- Nie wiem, co
powiedzieć… Mam wrażenie, że mi się to wszystko śni! Uszczypnij mnie Basieńko,
proszę! A może ja jestem po prostu pijana? – westchnęła Andzia i wysączywszy
ostatni łyk ze swego kubka popatrzyła z nadzieją na swą towarzyszkę. Tamta jednak
uśmiechnęła się pogodnie i w jakimś natchnieniu szepnęła:
- A nawet, jeśli
to tylko się nam śni, to przecież niezwykle piękny sen! Śnijmy zatem dalej o
tej gospodzie, o jej przemiłych gospodarzach i szalonych czarownicach, które
wciągają nas w swoje dziwaczne plany.
- Otóż to! Sen
nie sen! Najważniejsze, że wszyscy będą zadowoleni! – sapnęła Konstancja.
- W tworzeniu
listy gości dopomożemy, oczywiście. Udzielimy wam także wszystkich niezbędnych
informacji o miasteczku, przyjaciołach naszych gospodarzy i o ich marzeniach.
Wiem, że sobie poradzicie! – zapewniła wróżka.
- Ale Basiu,
Andziu! Chciałabym o jeszcze jedno was poprosić! – Konstancja zamilkła na moment
a potem wyszeptała:
- Otóż proszę was
byście wiadomość o weselu trzymały przed Hanną i Janem w tajemnicy. To ma być
dla nich niespodzianka, bo to właśnie oni są tą młodą parą, dla której
zorganizujemy to wszystko. Ślub wzięli jakiś czas temu daleko stąd na egzotycznej
plaży, z dala od przyjaciół. I chociaż było to dla nich wielce romantyczne
wydarzenie, to przecież wiem, że w gruncie rzeczy byli tam samotni a Hanna
zawsze marzyła o prawdziwym weselu w gronie rodziny i bliskich. Także i Jan
lubi się bawić w dobrym towarzystwie. Niezły z niego wodzirej – zaśmiała się wróżka i puściła oko do
swej rozchichotanej przyjaciółki Eulalii.
- Ale
pamiętajcie, moje kochane, że oficjalnie będziemy przygotowywać nie wesele a bal
na powitanie zimy. To nikogo nie zdziwi, bowiem dwa lata temu mieliśmy w
gospodzie wielce udany bal na powitanie jesieni. Do tej pory mieszkańcy
miasteczka wspominają go z nostalgią…
- No właśnie!
Ależ się wtedy wytańczyłam za wszystkie czasy! I smakołyków objadłam! I
pośpiewałam aż do zdarcia gardła! – pogrążyła się w wesołych wspomnieniach
Eulalia. Jej odziane w grube trzewiki stopy zastukały po modrzewiowej podłodze
gospody i widać było, iż zażywna staruszka już teraz chętnie puściłaby się w
zwariowane tany.
- Tak, moja miła Eulalio! Potrzeba
nam trochę zabawy i oddechu po ostatnich wydarzeniach. Potrzebujemy pięknego
balu, na którym wszyscy poczują się znowu młodzi, pełni sił i szczęścia. Bo
wyznam wam, że i ja bawiłam się na owej jesiennej imprezie doskonale. Wędrowiec
potrafi świetnie prowadzić w walcu! – westchnęła Konstancja a na jej policzkach
wykwitł delikatny rumieniec.
- I jeszcze jedno,
moje drogie! - dodała po chwili - Na
przygotowania nie macie wiele czasu. Chciałabym by wesele naszych przyjaciół odbyło
się jeszcze przed Nowym Rokiem. Potem mnie oraz Eulalię czeka wspaniała wyprawa do
krainy naszej młodości. Sploty czasu i pierścienie losu ułożą się wówczas w
najlepszym dla nas położeniu. Planujemy tę przygodę od dawna. I nasze
przyjaciółki z wielką niecierpliwością czekają… - szepnęła wróżka i roześmiawszy
się potrząsnęła głową a wówczas burza srebrzystych loczków otoczyła jej drobną
twarzyczkę a kilka wesołych piegów zatańczyło na policzkach staruszki. I prawdę
mówiąc wcale w tej chwili już na staruszkę nie wyglądała, ale raczej na młodą
dziewczynę za starą kobietę dla niepoznaki tylko przebraną.
Tymczasem
śpiąca dotąd smacznie w kołysce Zosieńka zaczęła się wiercić, kręcić a wreszcie
i stękać. Wiadome stało się dla wszystkich zgromadzonych, że dziewczynka pilnie
potrzebuje przewinięcia. A i jej matka jakimś szóstym zmysłem chyba to wyczuła,
gdyż w tej chwili właśnie pojawiła się na progu izby i podążając w kierunku
córeczki zawiadamiała, iż wszystko już na górze przygotowane a Gospodarz tak
mocno rozpalił tam w kominku, że za chwilę z krótkim rękawkiem będzie można tam
siedzieć.
- To wspaniale! –
zawołała Konstancja podnosząc się z ławy.
- Wasi goście są
bardzo zmęczeni. Głęboki, długi sen dobrze im zrobi, bo od jutra czeka na nich
sporo roboty! Ja też muszę sobie porządnie przed tym wszystkim odpocząć - oznajmiła i zakasawszy szerokie spódnice
lekko jak piórko wskoczyła na swoją ulubioną ostatnio fotografię
przedstawiającą pełną dmuchawców łąkę i śpiące nad strumykiem dzieci. Tam
ułożyła się wygodnie i wyszeptawszy zgromadzonym w gospodzie osobom cichutkie
dobranoc zachrapała donośnie. Eulalia widząc to natychmiast ziewnęła szeroko a
potem żegnając się ze wszystkimi otworzyła drzwi i wyszła z gospody pogrążając
się w skrzącym milionami śnieżnych diamentów zmroku.
Basię Wu i Andzię Pe przestało już dziwić
cokolwiek. Chyba zaczynały przywykać do tego, iż ich życie wskoczyło nagle w
nowe, nieprzewidywalne tory i odtąd toczyć się będzie według zupełnie innych prawideł oraz
zasad. Baśń ogarniała ich swoją czułą magią i spokojem a ciepły wieczór
zapraszał do porzucenia wszystkich wątpliwości
i do poddania się jego czarowi. A ponieważ obie kobiety też poczuły się bardzo
senne, zatem podziękowawszy za wszystko i uścisnąwszy serdecznie gospodarzy ziewając
niczym smoki udały się na spoczynek do swej przytulnej izdebki na piętrze.
W izbie na dole została Hanna, która przewinąwszy córeczkę usiadła
w bujanym fotelu i karmiąc maleństwo spoglądała wyczekująco na męża, chcąc
usłyszeć, co też on sądzi o tym bardzo dziwnym wieczorze i o wiszącej w powietrzu
tajemnicy.
On też wyczuwał,
że ich gospodę zaczyna przenikać jakaś nowa, serdeczna magia, ale ponieważ
lubił ten nastrój radosnego oczekiwania, tej migotliwej, dziecięcej wiary w
cuda nie chciał psuć jej żadnymi domysłami.
- Wszystko się
prędzej czy później okaże, Hanusiu moja kochana! Najważniejsze, że jesteśmy
razem a nad miasteczkiem, tak jak zawsze, czuwa nasza droga wróżka Konstancja
– mówiąc to uśmiechnął się pogodnie do
zamyślonej żony a potem otoczywszy ją ramieniem pochylił się nad Zosieńką i
przymykając oczy wwąchał z lubością w najcudowniejszy na świecie zapach
główki niemowlęcia…
Miły początek poświątecznej niedzieli. Lubię baśnie i opowieści.
OdpowiedzUsuńWitaj po świętach, Ewo! Cieszę się, że niedzielę z baśnią uważasz za miłą!:-)
UsuńBardzo fajna opowieść. Lubię czytać takie utwory - są bardzo ciekawe. Pozdrawiam i zachęcam do udziału w plebiscycie na Podróż Roku na moim blogu! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Maksie!:-)
Usuńi ja z kubkiem pachnącej kawy miło spędziłam czas
OdpowiedzUsuń:)
A ja z kubkiem kawy to pisałam!:-)
UsuńAle ,asz wyobraznie, Olu!z detalami opisujesz sceny, ze same sie jawia przed mymi oczmi!
OdpowiedzUsuńChyba nie zyczylam Wam Wesolych dni swiatecznych i jeszcze przed nami Nowy Rok wiec przyjmijcie moje najlepsze dla Was zyczenia, niech sie Wam spelni wszystko, czego sobie zyczycie.Jestem w Portugalii i kilka dni temu na ulicy spotkalam dwa Jacusie..naychmiast mysli polecialy do Was...buziaki sle
Lubię sobie wyobrażać rózne rzeczy i je spisywać. Pobudzać w ten sposób mózg do aktywności, bo często mam wrażenie, że ten mózg tkwi w jakimś nieznośnym kisielu.Ale sie nie daję, przynajmniej na razie...
UsuńSpotkałaś dwa Jacusie w Portugalii? Ale fajnie! Wszyscy nasi znajomi zachwycają sie tym psiakiem. Miło mi Grazynko, ze Jacus jest łącznikiem miedzy nami. Dziekuję Ci za piekne zyczenia. Tobie równiez zyczymy wszystkiego dobrego.
Gorące uściski zasyłamy!:-))*
Miło spotkać stare znajome, kombinujące coś dobrego :)
OdpowiedzUsuńPrzydałaby się nam w kraju taka Konstancja i Eulalia .... to znaczy, one są, ale przebić się nie mogą.
Lidko! A ja, pewnie naiwnie, liczę, że prędzej czy później się przebiją i złe czary w końcu prysną!:-))*
UsuńCzas zakasać rękawy, roboty mam sporo:-)
OdpowiedzUsuńKocham wesela, wszak już obu Synów ożeniłam, to mam doświadczenie:-))))
Oluś jesteś najwspanialszą bajkopisarką wszech czasów!
Ach, jak dobrze, że masz takie doswiadczenie Basieńko! I że lubisz takie imprezy. W karnawale wszak miło poszaleć w baśniowych nastrojach i dekoracjach!:-)
UsuńPozdrawiam Cię ciepło po świetach!:-))
No,no i co dalej?fajne tylko mało.
OdpowiedzUsuńGdzie tam mało, Krysiu?! Ja mam wrażenie, że wręcz za dużo. Chyba mi większosć czytelników w połowie posnęła!:-))
UsuńW imieniu Andzi P. uroczyście oświadczam, że to będzie najwspanialsze baśniowe wesele :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, Andziu droga, by tak własnie było!:-))
UsuńCoś czuję, że nastąpi wkrótce happy end. :)
OdpowiedzUsuńTeż mi sie tsk zdaje,Gosiu choć...nigdy nic nie wiadomo!:-))
UsuńCzarująca opowieść...Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńDziekuję! Piszę dalszy ciąg tej opowieści.
UsuńPozdrawiam i dziekuję za zaproszenie!:-)