Ano stało się! Po
wielu latach niezapadania na żadne grypy i przeziębienia, przyszła kryska na Matyska!
Od niedzieli toczy mnie jakoweś choróbsko, co to się nie wiadomo jak i skąd
przypałętało. Może to od tego łażenia po bezdrożach i śpiewania spotkała mnie taka
kara boska na bieżąco? Trzeba było grzecznie w chałupie siedzieć a nie jak szalona rusałka czy południca nie wiadomo po co po polach lutowych latać. Ale tak miło się latało…
Najpierw dopadła
mnie wysoka gorączka i lekki ból gardła. To tak ścięło z nóg, że prawie całą
niedzielę i poniedziałek przespałam. Teraz dokucza mi niewielka temperatura,
ale gardło boli tak, że łykanie czegokolwiek stanowi ogromne wyzwanie. Jako, że w domu zawsze mamy sporo różnych
medykamentów na wszelki wypadek od razu w ruch poszła polopiryna i witamina C, olejek
z oregano, płukanie gardła solą, pędzlowanie onego gencjaną, popijanie ziółek
czy gorącego mleka z miodem i czosnkiem albo herbatek z sokiem malinowym i
cytrynowym, imbirem, cynamonem i miodem. A do tego najważniejszy zawsze
naturalny medykament, czyli wygrzewanie się pod kołdrą, przesypianie większości
dnia oraz czuła opieka zatroskanego męża.
To wszystko powinno
pomóc. Pomogło jednak na tyle, że gorączka już odpuściła, ale zostało
osłabienie, czerwone jak po oparzeniu i bardzo bolesne gardło a do tego suchy,
męczący kaszel i kłopoty z mówieniem. We wtorek zdecydowałam zatem, ze
przydałaby się jednak pomoc lekarza. No bo może antybiotyk by się tu nadał albo
coś równie mocnego? Od wielu lat nie zażywałam żadnych antybiotyków, bo po
prostu byłam zdrowa i nie potrzebowałam ich. Do przychodni rejonowej też rzadko
chadzałam, bo nie było po co. Człowiek szczęśliwy jak tam iść nie musi. Jednak
nie chodząc, nie zdaje sobie sprawy jak ciężko się do lekarza teraz dostać.
Okazuje się, że panie w rejestracji mogą danego dnia zarejestrować na wizytę
lekarską ściśle określoną ilość pacjentów. I nie wolno im tej ilości
przekraczać. Takie są procedury. Na dodatek listy chętnych do lekarza wolno im
tworzyć tylko na dwa kolejne dni z rzędu. Jeśli brak na nich już miejsca trzeba
próbować zapisać się na kolejną listę. Za dwa dni. Próbowałam po dwakroć ( wisząc
na słuchawce prawie godzinę, bo tylu wydzwania do nich pacjentów) i niestety,
nie załapałam się. Przychodnie to
dzisiaj istne twierdze. A co mają począć pozostawieni sami sobie pacjenci? Cóż.
Udać się do apteki i zakupić cokolwiek, co da się bez recepty dostać. Ale bez
gwarancji, że to pomoże, bo tak naprawdę przydałoby się by lekarz człowieka
obejrzał i przepisał mu coś konkretnego. Tak stwierdziła mądrze znajoma pani
farmaceutka, gdy chrypiąc i kaszląc kupowałam u niej tabletki do ssania, syrop i
pastylki przeciwgorączkowe do rozpuszczania w wodzie. Cóż. Zgadzam się ze stwierdzeniem miłej pani
farmaceutki w zupełności, ale wiśta wio, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić!
Dziś rano
poczułam się wreszcie nieco lepiej, ale z kolei Cezary poczuł się gorzej. Znowu
w ruch idą domowe środki leczenia oraz te wszystkie medykamenty, które mamy pod
ręką. W średniowieczu wszak ludzie tylko tak się leczyli i jakoś się wszystko
kręciło. No, ale wówczas można było jeszcze z porady jakiej mądrej babki czy
znachorki skorzystać, o ile ich wcześniej na stosie nie spalono… Ha! Dzisiaj cywilizacja pełną gębą! Cud, miód i malina! To może by do przychodni się umówić? Szkoda
gadać! Po godzinie oczekiwania na sygnał zgłoszenia dowiedziałam się, że być może
na początku przyszłego tygodnia zwolnią się jakieś miejsca. Trzeba dzwonić…Ech,
to wszystko zdaje się niczym sen wariata albo fragment utopijnej powieści F. Kafki
„Zamek”.
W przystępie weny
oraz wisielczego humoru napisałam zatem poniższą pioseneczkę. Nucę ją sobie rzecz
jasna w myślach. Bo głośny śpiew w obecnym stanie mojego gardła absolutnie jest
niemożliwy.
Słowa pasują do melodii szlagieru Maryli Rodowicz „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma”.
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma…
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma
Do przychodni się dostać to cud
Pókiś zdrowy to obcy ci temat
Lecz w chorobie pomocy chcesz łut
Pókiś zdrowy to obcy ci temat
Lecz w chorobie pomocy chcesz łut
Ideały poszły w dal
Dziś w ich miejscu został szmal
Tylko ludzi, tylko ludzi
Tylko ludzi, chorych ludzi żal
Hipokrates – z grobu wstań
Bractwu w kitlach wykład daj
By ponownie zrozumieli
Że są po to aby służyć nam!
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma
Procedury zajęły ich tron
Biurokracji się szerzy gangrena
Służba zdrowia jest zimna jak szron
Biurokracji się szerzy gangrena
Służba zdrowia jest zimna jak szron…
Ideały poszły w dal
Dziś w ich miejscu został szmal
Tylko ludzi, tylko ludzi
Tylko ludzi, chorych ludzi żal
Hipokrates – z grobu wstań
Bractwu w kitlach wykład daj
By ponownie zrozumieli
Że są po to aby służyć nam!
Dziś prawdziwych lekarzy już nie ma
Lecz choroby do człeka wciąż lgną
Radzić sobie samemu więc trzeba
A medycy w swych twierdzach niech tkwią
Radzić sobie samemu więc trzeba
A medycy niech w twierdzach swych tkwią
Ideały poszły w dal
Dziś w ich miejscu został szmal
Tylko ludzi, tylko ludzi
Tylko ludzi, chorych ludzi żal
Hipokrates – z grobu wstań
Bractwu w kitlach wykład daj
By ponownie zrozumieli
Że są po to aby służyć nam!
podkład muzyczny do samodzielnego śpiewania