Olga i Cezary piszą...
Zatrzymanie na
krzyżujących się pasmach ścieżek to czas nie tylko na rozpamiętywanie, ale i na
podejmowanie decyzji o kierunkach kolejnych wyborów w na nowo posegregowanych
wartościach. Nic nie jest na zawsze oprócz miłości - wykrzyknie zakochany! Tylko
diamenty są „forever” - przyciszonym głosem zaanonsuje kolekcjoner. I gdzie by
nie sięgnąć tam racja miesza się z wykładnią odmienionej racji. I jak tu
znaleźć swoją rację pomiędzy? Podobno
krowy nie zmieniają poglądów. Dlatego ludzie nie są krowami i nie muszą
skubać trawy na wypasionej łące. Trochę złe połączenie słów, bo wypasiony
bardziej kojarzy się z luksusem w obecnych czasach.
Pójście w parze wybranym traktem nosi znamiona euforii. Równo, gładko, szeroko i można trzymać się za ręce. Ba, można nawet poruszać się w tanecznych podskokach, posuwiście i z natchnieniem wchodzić w spójność każdej napotkanej przestrzeni. Obecność naszego odbicia wspomagana jednością wyrazu zdaje się być czymś niezniszczalnym. Z czasem trakt zawęża się i przestajemy tańczyć, gubimy kiedyś spontaniczne kroki. Idziemy ciągle razem, lecz w innych nieco uwarunkowaniach. Czy coś zmieniło się? Absolutnie nie, to my smakujemy inaczej i część rzeczywistości przesłania rozrastająca się wyobraźnia. Efekt naszych niezrealizowanych założeń, być może nie na miarę lub na nie czas. Kolejne przeobrażenia są następstwem poprzednich, przeciąganie jest bezwarunkowe. A przecież są strefy bezpieczeństwa przydrożnego! Tam można po ludzku przystanąć, sprawdzić położenie i wzajemne ułożenie...
Pójście w parze wybranym traktem nosi znamiona euforii. Równo, gładko, szeroko i można trzymać się za ręce. Ba, można nawet poruszać się w tanecznych podskokach, posuwiście i z natchnieniem wchodzić w spójność każdej napotkanej przestrzeni. Obecność naszego odbicia wspomagana jednością wyrazu zdaje się być czymś niezniszczalnym. Z czasem trakt zawęża się i przestajemy tańczyć, gubimy kiedyś spontaniczne kroki. Idziemy ciągle razem, lecz w innych nieco uwarunkowaniach. Czy coś zmieniło się? Absolutnie nie, to my smakujemy inaczej i część rzeczywistości przesłania rozrastająca się wyobraźnia. Efekt naszych niezrealizowanych założeń, być może nie na miarę lub na nie czas. Kolejne przeobrażenia są następstwem poprzednich, przeciąganie jest bezwarunkowe. A przecież są strefy bezpieczeństwa przydrożnego! Tam można po ludzku przystanąć, sprawdzić położenie i wzajemne ułożenie...
O. Ty też mnie już nie ten tego i właśnie.
C. Jak możesz tak mówić… napaliłem w piecu, naniosłem drewna.
O. Drzewa to ja naniosłam wczoraj, jak spałeś na kanapie… i zresztą sama Cię kocem przykryłam.
C. A czy to podchodzi pod ten tego?
O. Oczywiście, każde poczynanie na rzecz drugiej strony jest tego wyrazem… i nie rób niewinnej miny.
C. Kiedy skończysz pisanie kolejnego posta?
O. Jeszcze tylko parę zdjęć i publikacja.
C. A ja w tym czasie napaliłem w piecu, zrobiłem śniadanie, obszedłem obejście, bo pańskie oko konia tuczy, a post jeszcze nieopublikowany.
O. Przeczytam na głos, co napisałam, zgadzasz się?
C. Moje ewentualne protesty na nic i tak przeczytasz, a ja będę udawał, że pilnie słucham. To już tradycja w tym domu.
O. Ale zależy mi na Twoim zdaniu, jakie by nie było w ramach pluralizmu, he he…
C. Przecież wiesz, że lubię wszystko, co piszesz…
O. Nie lubisz, jak w postach odsłaniam swoje słabości.
C. Nie uważam, że obnoszenie się ze słabościami jest właściwe. Odbiór jest szeroki od końca do końca. Nieczęsto daje to szanse zabrania głosu ludziom, którzy przejadą po brzytwie odsłoniętego bez skrupułów dla własnej satysfakcji. Świat nie jest dziwny, to ludzie są dziwni.
O. A ja myślę, że słabości zbliżają ludzi, bo nikt z nas nie jest ze stali. Odsłaniając się daję dowód odwagi, a nie słabości.
C. Niby racja. Z kolei pokazywanie swojej siły jest czymś normalnym i gloryfikowanym przez, niestety większość. Nikt nie lubi słabeuszy i afiszowanie się z nimi to wstyd – tak myśli większość. Podobnie nikt nie lubi biedaków, bo tacy przeważnie potrzebują pomocy, choć i bogaci chętnie wyciągają łapska po datki.
O. A mnie zawsze ciągnęło do słabszych, do szczerszych, do tych, co nie wstydzą się pokazać swych uczuć. Przy nich czułam się normalna, zrozumiana. Towarzystwo tych nazbyt pewnych siebie oraz tych zbyt zamkniętych w sobie ludzi mnie odstręcza. Przy takich osobach staję się przeźroczysta. Nie mam siły i ochoty by być sobą… I wiesz, wzrusza mnie, gdy mężczyzna płacze, gdy się tego nie wstydzi. A tymczasem w naszej kulturze gloryfikuje sie typ macho, zdobywcy, kowboja. To takie papierowe, nieciekawe typy…
C. Oceny kobiet o mężczyznach są dość znane i dzisiaj facet bez szmalu czy ewentualnego potencjału nie liczy się. Podobno tacy nie są w stanie dać kobiecie bezpieczeństwa cokolwiek by to nie znaczyło nawet, jak w tym sensie są macho. Takich pałętających się jest wielu na wyciągnięcie ręki. Życie weryfikuje postawy i to z obu stron i jest coraz bardziej plaskate.
O. Tak! Kobiecie jest potrzebne oparcie, ale przede wszystkim duchowe. W dzisiejszym świecie kobiety potrafią same na siebie zarobić, nie muszą polegać w tej mierze na mężczyznach. One chcą na nich polegać, jako na przyjaciołach, jako na bliskich osobach, przy których mogą czuć się akceptowane i mogą bez lęku o wyśmianie mówić to, co myślą, robić to, co jest ich pasją…
C. No ładnie… Moja droga, kobiety niezależne finansowo potrzebują wsparcia duchowego, a kobiety np. wychowujące tylko dzieci i zajmujące się domem potrzebują i duchowego i finansowego wsparcia. Dopóki żony nie będą w stanie wystawiać faktur mężom za wykonywaną pracę tak właśnie będzie. Tu nie ma wygranych i przegranych, tu jest wspólnota.
O. To powinna być wspólnota, ale często nie jest, gdy każde ciągnie w swoją stronę, gdy nie ma empatii, zaufania i prawdziwej bliskości. A przecież kiedyś była! Przecież prawie każde małżeństwo zaczyna się od ideału, od spełniania wspólnych marzeń, od dążenia do wspólnych celów. A często gdzieś się to potem wszystko rozmywa… To boli, gdy z osobą, którą się kocha, z którą żyje się tyle lat człowiek czuje się coraz bardziej obco…
C. Ano, nieprzewidywalność to cecha ludzi młodych, są zdania, że jakoś to będzie i to na pewno dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Inne schematy nie wchodzą w rachubę. Niekoniecznie spójność zainteresowań łączy, czasem stwarza niezdrową konkurencję. I to jest ta cecha charakteru, która mogła ujawnić się sprzyjających warunkach… ambicje, kto jest lepszy potrafią zabić wszystko łącznie z nieśmiertelną miłością… i co wtedy?
O. Czyli już nie partnerzy a konkurenci a w pewnych sytuacjach nawet wrogowie? A co jest w takiej sytuacji klejem, który nadal spaja taki toksyczny związek? Siła przyzwyczajenia? Lęk przed zmianą? Dzieci? Wiara, że to tylko kryzys, który się przecież kiedyś skończy?
C. Sam nie wiem… każdy przypadek jest inny, przedmiotem sporu jest imaginacja często nierzeczywistych zdarzeń o zerowym znaczeniu… tu nie potrzeba wyciągać całej artylerii. Kiedyś sam dokonałem wyboru pomiędzy i jestem szczęśliwy, co nie znaczy, że taki wybór będzie dla każdego pracował. I proszę nie krzyczeć na mnie… więcej oczywiście.
O. Kiedyś trzeba w końcu dokonać wyboru. Coś stłuc do końca, po to by coś odbudować. Najgorzej to utkwić w miejscu i bać się wszelkiego ruchu albo i całkiem zobojętnieć… A co do krzyku to, kto z nas jest większym krzykaczem? Zresztą, nie licytujmy się… To nie ma sensu. Każde z nas przeszło swoje. Najważniejsze, że wyszliśmy z tamtych sytuacji i teraz jesteśmy tutaj. Czy mogliśmy to przewidzieć w najśmielszych marzeniach…?
C. Nie mogliśmy! A wracając do tematu, to moim zdaniem najgorsze są niedomówienia i bezpodstawna skrytość. Zawsze komuś wyjdzie bokiem i nie wiadomo czy po właściwej stronie, ale wyjdzie. Coś mi się wydaje, że reprezentujemy odchodzące pokolenie, pełne wiary w odmienianą uczciwość, co nie znaczy, że uczciwość tylko wobec samego siebie jest naganna, to tak na początek jest napędem gwarantującym sukces. A propos sukcesu. Kiedy skończysz pisanie swojej książki? Tak tylko pytam.
O. Książki? Coś mi nie idzie. Może dlatego, że boję się porażki…
C. Porażki? To przyjmuje się z podniesioną głową i od początku do roboty.
O. Ty już mnie nie ten tego… no tego.
C. Ty też mnie już nie ten tego i właśnie.
O. To co? Publikujemy?
C. Jasne!
Lipa obecnie...Odżywa